autorka pisze: "Mam ochotę przestać być darmowym wielofunkcyjnym robotem kuchennym, inkubatorem, obiektem konsumpcji, targetem dla firm farmaceutycznych i kosmetycznych, Matką Polką, alimenciarą, brzydką lesbą i starą panną, seksualnie oziębłą i nimfomanką, ofiarą i prowokatorką. Mam ochotę przestać być poniżana i pomijana, chcę mówić w końcu sama za siebie."
I tak jakos skojarzylo mi sie to z pewna dzialaczka feministyczna, w trakcie rozmowy z bardzo zasluzonym polskim dzialaczem lewicowym, siegajacej do argumentu "ze ni potrafi sobie znalezc nikogo do ruch...nia".
wyrywasz z kontekstu i trywializujesz
Drogi o. Moze i trywializuje. Ale cos mi sie zdaje, ze takze i mezczyzni dosc czesto sa ofiarami pewnej stygmatyzacji lub/i stereotypow. Wiec nie jest to wszystko takie czarne-biale jak wynika z powyzszego tekstu.
" że płeć nie jest biologicznym atrybutem, lecz polem walki; "
hmmm...
" że "kobiecość" jest kulturową koniecznością, którą jednak z wielkim wysiłkiem można zmienić "
az sie boje- na co...
przepraszam, tez chyba wyrwalem to z kontekstu. A moze nie...?
Z powyższego tekstu nie wynika, że mężczyźni nie są ograniczani przez stereotypy na temat męskości. Dyskryminacja kobiet na jednym polu wiąże się z dyskryminacją mężczyzn na innym polu, np. kobiety dyskryminowane są na rynku pracy ze względu na macierzyństwo (nawet potencjalne), czego odwrotną stronę jest dyskryminacja mężczyzn jako ojców, itp. Feministki już dawno stwierdziły że twarde podziały na to co "męskie" i "kobiece" działają na szkodę obu stron, więc o co Ci właściwie chodzi?
na "hmmm" to nie wiem co Ci odpowiedzieć, ale na to drugie stwierdzenie odpowiem tak: wysiłek polega na przekształcaniu się w wolnego człowieka i tu widzę pole walki. to teraz opowiedz mi MJ o swoich lękach, bo niezbyt jasno je wyartykułowałeś, no śmiało
O to ze same feministki nierzadko przyczyniaja sie do dykryminacji ktorejs ze stron.
MJ się zląkł i nie opowie o swych lękach. :)
widzę,że nie chce Ci się poważnie popolemizować, na komentarze służące wyłącznie pokazaniu "oto się wypowiadam i neguję dla zasady" nie odpowiadam. takie określenia jak "dosc często", "nierzadko", "pewna feministka" mają się nijak do rzeczowej dyskusji. zatem nie kontynuuję
Swego czasu probowalem tu dyskutowac przy uzyciu nudnych danych i statystyk. Rozmowa dotyczyla patriarchatu i jego wplywu na zniewolene kobiet. Zostal wowczas nazwany trollem i osoba rozbijajaca dyskusje, dlatego tez teraz siegnalem bo nieco inne argumenty wlasnie w stylu "niektorzy", "nierzadko".
To może odpowiedz (w imieniu Autorki...) na moje lęki: jak miałoby wyglądać społeczeństwo, które nie "oczekuje dostosowania się" swoich członków? Nie żebym się bała tej wizji jako takiej (bo jest zupełnie nierealna), ale boję się troszkę, że może być trochę ludzi, którzy zmarnują sobie i innym czas, uwierzywszy w takową wizję. To nie jest bardzo wielki lęk (jest wiele poważniejszych problemów społecznych), ale zawsze. Nawiasem mówiąc, dosyć fajnie pisał o tym Nawratek, w recenzowanym na tym portalu "Mieście jako idei politycznej".
No i drugi lęk, a właściwie mini straszek: a czy "wrodzone" człowiekowi może być tylko to, co zgodne z kanonem zaangażowania politycznego autorki? Czy "do pomyślenia" jest biologiczne zróżnicowanie nie pokrywające się z tym zaangażowaniem? Tu wraca nam niedawna dyskusja o użytku politycznym czynionym z teorii naukowych.
no jasne że kontrola społeczna ma swoje funkcje niezbędne dla funkcjonowania jednostki i społeczeństwa jako całości, ale nie wmówisz mi, że nie podlega negocjacjom. czy wszystkie ruchy emancypacyjne powstały Twoim zdaniem na bazie nierealnej myśli, że od dziś wszyscy przestajemy się przystosowywać do czegokolwiek? bo ja myślę, że jednak punkt ciężkości tkwi tam, gdzie pojawia się myśl, że dostosowanie grupy społecznej, do której należę do tzw. oczekiwań społecznych sprzyja czyjemuś interesowi i to wyraźnie nie jest mój interes
widzę w powyższym tekście (tę o nieprzystosowywaniu się). A kobiety nie są grupą społeczną, o ile wiem.