Zarowno obecna jak tez proponowana ustawa jest nieakceptowalna, bo dyskryminujaca tych o mniejszej sile glosu.
Kaczynski robi na zlosc Tuskowi.
Nieakceptowalny powinien być obecny SYSTEM emerytalny, wzorowany na systemie chilijskim. Słuchałam dziś komentarzy tzw. ekspertów, czyli neoliberałów do wynajęcia, którzy twierdzili, że tzw. przywileje emerytalne (prawo do przechodzenia na wcześniejsze emerytury dla osób zatrudnionych w szczególnym charakterze i warunkach) godzą w zasadę solidaryzmu społecznego. Dobre sobie - neoliberalni komentatorzy nagle zatroskali się sprawą chadeckiego solidaryzmu, tylko wziąć chusteczkę i rzewnie zapłakać ze wzruszenia... ;-)
Szkoda, że Jaśnie Państwo Neoliberalstwo nie pomyślało, iż wyrazem zasady solidaryzmu społecznego (a raczej społecznej sprawiedliwości, która jest zasadą z goła odmienną, choć brzmi może podobnie) jest właśnie zagwarantowanie pewnym grupom pracowników np. mozliwości wcześniejszego zakończenia aktywności zawodowej przez wzgląd na to, że wykonywana przez nich praca jest: 1. potrzebna całemu społeczeństwu, 2. cholernie źle wpływa na ich zdrowie.
Skoro społeczeństwo chce mieć węgiel do elektrowni tudzież kominków w swoich willach, ktoś musi dostawać pylicy pod ziemią i codziennie narażać się na śmierć, aby ów węgiel wydobyć; skoro społeczeństwo potrzebuje nauczycieli, by ci edukowali i wychowywali ich przychówek, ktoś musi tracić głos i nerwy w szkołach; skoro społeczeństwo chce mieć sprawnych maszynistów, którzy ich bezpiecznie dowiozą do kolejnej stacji, ktoś musi pracować kilkadziesiąt lat w największym skupieniu i świadomości odpowiadania za życie pasażerów... itd., itp.
Są określone zawody, których wykonywanie ma bardzo zły wpływ na stan zdrowia wykonujących owe. Rekompensatą za podjęcie się tych niebezpiecznych zajęć jest m.in. możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę, czyli skrócenie czasu wystawiania się na szkodliwe czynniki. Zwłaszcza że wiele osób wykonujących niebezpieczne, niezdrowe czy męczące zawody w ogóle NIE DOŻYWA ogólnego wieku emertalnego. NŚrednia wieku ŻYCIA górnika to 65 lat. Gdyby tym ludziom pracującym w górnictwie (tj. na dole) kazać pracować na zasadach ogólnych, w zasadzie nie byłoby komu pobierać emerytur. Górnicy to przykład - ta grupa ma własną ustawę - ale podobne skutki towarzyszom wielu innym zawodom, którym chce się odebrać prawo do nieco wcześniejszego przejścia na odpoczynek.
Prawo do wcześniejszych emerytur to nie fanaberia, ale m.in. efekt badań specjalistów od medycyny pracy, którzy dawno oszacowali zagrożenia zdrowotne związane z poszczególnymi zawodami.
Oczywiście, powie każdy neoliberał, każdy może pracować w takim zawodzie, jaki sobie wybierze. Najlepiej, by wszyscy byli maklerami giełdowymi, zwłaszcza w stylu aresztowanego niedawno dawnego szefa Nasdaq. To bardzo popłatna robota, skoro udało się jednej osobie zdefraudować ponad 50 MILIARDÓW dolarów. Co sobie użył do czasu aresztowania, to jego, a wiadomo - po nas choćby potop. Tylko skąd wtedy brać węgiel do kominków w willach, jak się prześwietlać promieniami Roentgena (radiolodzy), jak jeździć koleją...? Skoro nikt tych zawodów nie będzie miał ochoty wykonywać, gdy będą traktowane tak samo, jak np. praca urzędników (to raczej narażenie na frustrację, a nie niebezpieczne warunki)?
Prawo do wcześniejszych emerytur dla określonych grup zawodowych, narażonych na skutek wykonywanej pracy na choroby zawodowe czy skrócene czasu życia - ale zawodów NIEZBĘDNYCH dla funkcjonowania społeczeństwa - to jest właśnie przejaw solidaryzmu społecznego. Jeśli tak nie jest, to niech Balcerowicz i spółka zjeżdżają sobie "rekrecyjnie" pod ziemię w celu nakopania odpowiedniej ilości węgla na swoje indywidualne potrzeby ogrzania willi i oświetlenia kominka w salonie! Niech sami uczą swoje dzieci (pewnie wtedy część dzieci by wybili ze zwykłej złości i braku przygotowania zawodowego), i sami się prześwietlają i narażają na inne szkodliwe czynniki. Jak wolny wybór, to konsekwentnie! Ciekawe, czy by potrafili..
Warto dodać, że od 1999 r. emerytury zależą od wysokości naszych zarobków i okresów składkowych. Także w ZUSie (a nie tyllko w II filarze, czyli OFE) mamy od tego czasu swoje indywidualne konta. Skoro więc przyjeto tak INDYWIDUALISTYCZNY system osobistej ZARADNOŚCI na starość, absurdem jest czepianie się innych, że chcą wcześniej odejść z pracy. Dla wielu to jedyna okazja, by ODPOCZĄĆ po męczącej pracy.
Coś mi się widzi, że głównym zainteresowanym przedłużaniem okresu pracy są PRYWATNE FIRMY UBEZPIECZENIOWE - szczególnie te pobierające nasze składki w ramach II filaru, czyli OFE. Są one bardzo zainteresowane jak najdłuższym pobieraniem OBOWIĄZKOWYCH składek od jak największej ilości pracowników, ale najmniejszy mają interes w tym, by emerytury wypłacać. Osoby zatrudnione w zawodach szkodliwych i niebezpiecznych, a więc SKRACAJĄCYCH ŻYCIE są dla nich idealnymi klientami - składki płacą długo, ale nie dożywają chwili wypłaty nawet pierwszej emerytury. I kaska zostaje w gestii funduszu... Bo nie można jej np. dziedziczyć, gdy klient funduszu umarł choć dzień po zyskaniu prawa do emerytury...
Kiedyś i zawsze jedną z największych obelg było określenie kogoś mianem "hieny cmentarnej". Dzisiaj to biznes...
wszystykiemu ci prywaciarze winni...
Borewicza na nich!
07 zgłoś się!
"emerytury" - pisze Magda - "zależą od wysokości naszych zarobków".
Nie lepiej, żeby państwo zapewniło każdemu po misce ryżu na starość?
I tak Kaczynski jest tak samo neoliberalny jak Tusk.
nie tak samo, tylko dużo bardziej. Kto zniósł podatek spadkowy?:)))
jest doszukiwanie się tych różnic między PO i PiS.
Pewnie Bury by powiedział, że są tylko dwie strony sporu, ci z polityki, mediów, korporacji, którzy maja wszystko i te 85%, które nie ma nic.
Tak chyba jest, bo te różnice między tymi partiami, telewizjami itd. to jakieś takie mało zauważalne.
Jak by nie pan już bylibyśmy w 3 świecei a tak wszystko sie troche opóżni troche
$Magda
to co proponujesz to nie jest zmiana systemu tylko jego inny porzadek lub balagan, jak kto patrzy.
Jestem calkowicie przeciwny przywilejom emerytalnym z jednym tylko wyjatkiem, kobiet ktore byly na wychowawczym, czyli nie wszystkich kobiet oraz mezczyzn ktorzy wzieli wychowawcze.
Co do samych zasad, pod uwage nie powinien byc brany wiek emeryta, a jego staz i skladki - czyli minimalny staz choc nie kazdemu skladki pozwola przejsc na emeryture.
Co do samego charakteru pracy, wystarczajaca rekompensata bedzie odpowiednio wyzsze wynagrodzenie zachecajace do podjecia trudnej pracy tych nielicznych ktorzy beda chcieli przez kilka lat ryzykowac najceniejszym.
Proponowana przez rząd ustawa nie przekreśla zasady, zgodnie z którą podejmowanie pracy w zawodach szczególnie szkodliwych czy niebezpiecznych dla zdrowia daje prawo do wcześniejszej emerytury. Takich osób z wcześniejsza emeryturą będzie około ćwierć miliona. Odbiera ona natomiast prawo do wcześniejszej emerytury nauczycielom, artystom, niektórym kolejarzom i innym egoistom, którzy chcieliby w wieku 55 lat wypoczywać sobie za pieniądze ciężko pracujących w niektórych zawodach 60-latków.
Ustawa proponowana przez PO broni zasady solidarności społecznej. Natomiast protesty przeciwko niej są wyrazem egoizmu grupowego silnych grup zawodowych. Z lewicowym myśleniem o dobru ogółu taka postawa nie ma nic wspólnego.
"Coś mi się widzi, że głównym zainteresowanym przedłużaniem okresu pracy są PRYWATNE FIRMY UBEZPIECZENIOWE (...)"
A ja znam wiele przykładów działań ZUS-u, by nie wypłacić bądź pomniejszyć ludziom wysokość ich emerytur. Pani nie zdaje sobie sprawy ile jest procesów z tego tytułu.
Sa jeszcze inne kwestie:
1) po pierwsze w wieekszosci zawodow ludzie podejmowali decyzje kalkulujac wszelkie placowe i pozaplacowe korzysci i wczesniejsza emerytura byla jedna z nich. Jak mozna teraz takie osoby pozbawiac tej emerytury?
2) I tak przychodzi kryzys wiec wypchniecie kolejnych grup z rynku pracy moze okazac sie korzystne.
Po pierwsze, właśnie cały wic z OFE polega na tym, że NIE zależą od zarobków, tylko od aktualnych wyników funduszu - wszystko wskazuje na to, że emerytury z OFE będą stanowiły średnio trochę ponad połowę końcowych zarobków.
Po drugie, jak słusznie zauważył Wojtas, prawo do pomostówki było formą rekompensaty za zaniżone wynagrodzenia. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, aby wszyscy, których Platformerskie ustawy (gdyby nie daj Boże weszły w życie) pozbawiłyby emerytur pomostowych, uzyskali od budżetu wyrównanie za wszystkie przepracowane za tamte wynagrodzenia lata. "Tanie i przyjazne państwo" okazałoby się więc oszustem na ogromną skalę. Natomiast postulaty płacowe, oczywiście same w sobie słuszne, w przypadku budżetówki mogą o zgrozo być wykorzystane do kampanii proprywatyzacyjnych, jak w przypadku strajków w służbie zdrowia sprzed półtora roku.
Po trzecie, nie mam dziś nastroju do purnonsensu, więc nie skomentuję uwag o solidarności społecznej przezierającej rzekomo z projektów PO. Jak zauważył wczoraj trafnie Bugaj (koresponduje to zresztą z wywiadem z Ikonowiczem sprzed miesiąca) - "reformatorzy" w ten sposób zrozumieli "kryterium medyczne", że pewne zawody z góry zostały prawa do pomostówek pozbawione, a inne z założenia miały je zachować (symboliczne już rozróżnienie - odpowiednio - kolejarza i maszynisty). Innymi słowy nadal jest to kryterium branżowe, tylko zastosowane w sposób automatycznie kasujący pewne grupy - nawet, jeśli jej przedstawiciele faktyczne "kryterium medyczne" spełniają.
Po czwarte, sporo racji mają ci krytycy dotychczasowych rozwiązań, którzy wskazują na niesprawiedliwą dyskryminację całych zawodów, wiążących się również z poważnym narażaniem zdrowia. Logicznie rzecz biorąc, rozwiązaniem jest poszerzenie prawa do emerytur pomostowych a nie jego ograniczanie. Nawet ta pier.d.o.ła Śniadek całkiem zgrabnie ośmieszył przed kilkoma tygodniami w PR żałość argumentacji "oszczędnościowej" - emerytury pomostowe w dotychczasowym kształcie to naprawdę stosunkowo niewielkie obciążenie budżetu. Do tego dochodzą jeszcze te manipulacje związane z odrębnymi funduszami (tak, żeby łatwiej można było rozgrywać przeciw sobie różne grupy społeczne, emerytów czysto ZUS-owskich, tych z uprawnieniami do "pomostowych", rolników z KRUS-u, "nie stać nas, bo oni Wam odbierają"). W każdym razie, przychylniejszy klimat dla nabycia uprawnień emerytalnych będzie występował tam, gdzie więcej grup ma potencjalnie te uprawnienia, niż po ich ograniczeniu.
[Zresztą, z tego, co pamiętam, bodajże projekt OPZZ-owski (znam z relacji osób trzecich) miał iść w tym kierunku.]
Po piąte, sypać piasek w szprychy tej lumpenliberalnej żulii. Pamiętajmy, że Donek i jego banda od początku grali na "skuteczne i profesjonalne rozwiązywanie problemów milionów Polaków". Porażka w sprawie emerytur pomostowych obnaża ich słabość, a do czasu utrzymywania się przewagi PO Kaczka parlamentu nie rozwiąże. Im gorzej radzi sobie ta "lodziarska" (od kręcenia lodów, proszę nie moderować) mafia ze sprawowaniem władzy, tym dla ogólnospołecznego interesu lepiej.
Po szóste, kolejny (który już z rzędu?) dowód na to, że jak tylko Kaczka nie wyzwala Gruzji i Ukrainy to do czegoś (w sprawach wewnętrznych!) się przydaje. Nie ma natomiast co liczyć na SLD, które tak naprawdę Kaczkowe weto uchroniło przed ostateczną kompromitacją rozłamowego porozumienia w sprawie nauczycielskich pomostówek. Teraz podtrzymując weto SLD będzie jakoś starało się ratować twarz - oczywiście powinno tak zagłosować, ale to dowód na to, że w sprawach socjo-ekonomicznych nadaj jest na prawo od PiS (który - co by nie mówić - do takich "kompromisów" nie dopuszczał).
Po siódme, powyższe to za mało na przetrwanie (lewicy, społeczeństwa, człowieczeństwa?) w warunkach lumpenliberalnego lądolodu, więc - do pracy towarzyszki i towarzysze (piszącego te słowa nie wyłączając) w budowaniu lewicy w Polsce.
Ad.1 korzysci pozaplacowe kojarza mi sie raczej z tym co moze zagwarantowac tylko pracodawca, a nie panstwo, jezeli gwarantuje to panstwo, robi to wiec kosztem wszystkich.
ps. ciekawe kiedy zajmna sie emeryturami mundurowych
Po pierwsze, to gros z zawodów objętych pomostówkami (jak nauczyciele czy kolejarze) pracuje w budżetówce albo spółkach skarbu państwa. Po drugie, progresywne podatki, abonament na media publiczne czy publiczny transport zbiorowy też finansowane są "kosztem innych", na tym polegają w końcu finanse publiczne w każdym w jakikolwiek sposób solidarystycznym czy tym bardziej egalitarnym systemie. Ważne jest to, żeby realizować w ten sposób interes większości a nie grup mniejszościowych - i dlatego uprawnienia powinny być ZWIĘKSZONE o inne zawody (zwł. związane z częścią usług, rzemiosłem itd.) a nie REDUKOWANE.
Wszak nie od dziś wiadomo, że PiS to partia socjalistyczna, a nawet komunistyczna, której członkowie ciągle dumają nad tym, jak poprawić położenie ludzi pracy i obalić kapitalizm :)
Ja tam wiem, że jedyną prawdziwie lewicową formacją w Polsce jest LBC... ;)
Taki tam solidarnościowy socjalizm "czy się stoi, czy się leży..."...
tzn.?
Owszem, ale to nie znaczy zeby panstwo tworzylo "swoim pracownikom" takie przywileje kosztem wszystkich. Jezeli swojemu dziecku dasz lizaka to jak mozesz patrzyc w oczy drugiego dziecka ktoremu nie dales, a nawet zabrales zeby dac swojemu, tu o taka moralnosc sie rozchodzi, panstwo nigdy nie powinno dokonywac takich rozroznien. Nie widze powodow, poza tymi jakie wymienilem, dla tworzenia tego typu przywilejow emerytalnych w jakimkolwiek zawodzie.
i naprawdę uwierzyłeś, że bogactwo nie bierze się z pracy :-).
Moglbys laskawie wskazac autora pogladow, ktore relacjonujesz nt. PiSu? Bo - przyznaje - w zyciu sie z nikim takim nie zetknalem.
Ale czy na pewno pracy tych, którzy - na skalę europejską - pracują godzinowo najdłużej i dostają - w tej samej skali - możliwie najniższe pensje?
Uzasadnienie dla emerytur pomostowych jest dwojakie: po pierwsze, chodzi o zawody obciążone wyjątkowo ciężkimi fizycznymi lub psychicznymi warunkami, po drugie - dotyczy to ludzi, którzy w przypadku utraty pracy są (z uwagi na wiek, ma się rozumieć) bardziej niż inni zagrożeni bezrobociem.
W pierwszym komentarzu napisałeś słusznie, że dotychczasowe przepisy dyskryminowały te grupy, które z powodu braku silnej reprezentacji związkowej nie były w stanie sobie ich wywalczyć. Sorewicz, ale jeśli "zwalczanie dyskryminacji", które miałoby polegać na pozbawianiu praw pewne grupy zawodowe i dalszym nie przyznawaniu ich innym, to ja dziękuję za taką "równość". Idąc takim tokiem myślenia, zniżki biletowe dla emerytów, studentów i uczniów to też "przywileje".
Ad.1 Kazda praca jest wyjatkowo uciazliwa i szkodliwa, to tylko kwestia doboru kryteriow oceny, a bezrobociem kazdy jest zagrozony w momencie utraty pracy, wiec nadal nie widze uzasadnienia dla tych pomostowek.
Ad. 2 walka o pomostowki skonczy sie w momencie kiedy solidarni ze soba uprzywilejowani otrzymaja lub podtrzymaja swoje przywileje, to ja tez dziekuje za taka "rownosc", jaka jest de facto obecnie, w imieniu tych "mniej wyjatkowych".
ad 1. W Polsce ludziom stosunkowo starszym trudniej znaleźć pracę. A twierdzenia, że obciążenia zawodowe są w każdym zawodzie takie same nie wiem, jak skomentować - serio uważasz, że praca górnika czy gliny z dochodzeniówki jest taka sama, jak np. księgowego? To jakieś novum, bo nawet rząd teoretycznie pozostawił kryterium medyczne (temperatury, ciśnienie, wymuszone pozycje ciała, zagrożenie życia), tylko zastosował je manipulancko (np. wszyscy pracownicy lotnisk, ale wśród kolejarzy tylko maszyniści, tylko część spawaczy itd.)
ad 2. Masz rację, że dotychczasowa ustawa była niesprawiedliwa i jestem przekonany, że trzeba opracować taką jej nowelizację, która gwarantowałaby nabycie uprawnień przez zawody gł. z sektora usługowego, które nie mają silnej reprezentacji związkowej. Skoro jednak podpisanie lub zawetowanie miało dotyczyć ustawy o pomostówkach w kształcie rządowym, trudno oczekiwać, aby samo to weto automatycznie rozsądziło o czymś, czego ani w poprzednich ani w proponowanych przepisach nie było.
Punkt 3, który dodaję od siebie. Trendy globalne (mechanizacja) a zwłaszcza europejskie (translokacja kapitału produkcyjnego, redukcja "kodeksowych" etatów, wszystkie podkręcone jeszcze przez kryzys) powodują, że jeśli nie zmieni się polityka gospodarcza i jej priorytety na skalę całej Unii (na co się nie zanosi), to emerytury pomostowe mogą być jednym z narzędzi zmniejszenia skutków społecznych tych zjawisk.
Ad.1 ad.1 tak jak napisalem juz wczesniej, najlepsza rekompensata za podjecie pracy jest placa oraz inne korzysci pozaplacowe ktorych gwarantem nie jest panstwo, ograniczenie liczby chetnych automatycznie podnosi place. co do przykladow, to czy uwazam prace ksiegowego, gornika, ukladacza kostki brukowej, kasjerki w zoo, stroza, profesora, inzyniera od elewacji budynkow itd.. za rownie potrzebna, tak, przynajmniej z punktu widzenia pracodawcy i jego klienta jest potrzebna, nie widze nadal powodow dla ktorych panstwo mialby dawac przywileje emerytalne np: konduktorowi pkp, a nie dawac kamieniarzowi lub malarzowi na wlasnym rachunku. Osobiscie jest tylko za jednym przywilejem emerytalnym o ktorym wspomnialem wyzej.
Ad.2 ad.2 Ustawa ta czy inna przyznajaca przywileje emerytalne nigdy nie bedzie sprawiedliwa, bo ktos musi za to zaplacic. Osobiscie wolalbym widziec pieniadze z pomostowek w systemie opieki spolecznej, aktywizacji itp. zamiast na koncie "mlodych" 15-20 letnich stazem pracy emerytow dorabiajacych sobie na dwoch etatach (jeszcze jako Ci bardziej konkurencyjni pracownicy, bo nie musza odprowadzac skladek do ZUS), czyli zdolnych do pracy wbrew temu co probujesz mi wmowic.
Jest za to rzesza ludzi ktorzy maja po blisko 40 lat pracy lub wiecej ktorym wiek nie pozwala przejsc na emeryture oraz podjac prace i jakos musza sobie radzic zeby zyc. Ich "grzech" polega na nie podczepieniu sie pod zadna uprzywilejowana grupe zawodowa, ale czy ich praca byla mnie wazna, sam sobie odpowiedz ?
Ad.3 Wizje konca pracy pozostaja jeszcze wizjami.
Roztaczanie apokaliptycznych wizji wywolanych postepem - mechanizacja, czy zmianami lokacji kapitalu sa grubo przesadzone, jak na ten czas, korzystaja na tym sami pracownicy (bezpieczniejsza praca, a nawet latwiejsza), pracodawcy (zmniejsznie kosztow), gospodarka (zmniejszenie kosztow oznacza zwiekszenie ilosc podmiotow (oraz zatrudnienia), czyli wzrost konkurencyjnosci).
Uni Eu cierpi na zupelnie inny syndrom chorobowy, a jest nim przeregulowanie przepisami prawa wielu dziedzin dzialanosci czlowieka.
Postęp mechanizacji pracy i redukcja części etatów "produkcyjnych" nie musi być jakąś tragedią w systemie rozbudowanego socjalu. Wizja końca pracy budziłaby moje wątpliwości, gdyby zastosować ją do całego globu, ale:
- w naszej części świata punkt ciężkości przechodzi coraz bardziej do sfery usług, know-how, kosztem redukcji etatów produkcyjnych (co oczywiście jest do perfidii wykorzystywane przez naszych liberałów do zamykania rentownych kopalń czy stoczni, ale to inna sprawa). "Końca pracy" nie widać w Chinach czy płd-wsch. Azji, ale na to nie mamy wpływu,
- kolejny problem: tzw. nowe sektory (gastronomia, małe firmy rzemieślnicze, supermarketowy handel, ochrona) opierają się w dużej części na "elastycznym" zatrudnieniu, niskich płacach i często blokadzie organizowania się w związki zawodowe. Tak więc raczej pogarsza to sytuację pracowników niż poprawia,
- obłęd niektórych regulacji unijnych wynika z lobbingu pewnych grup interesów. Dlatego dociska się śrubę polskim stoczniom, a akceptuje subwencje dla niemieckich, dlatego też np. płytki w stodole mogą mieć określone gabaryty, bo tylko w jednym niemieckim landzie jest producent stosujący takie parametry (przypadek autentyczny, musiałbym tylko sprawdzić dane).
Odpowiedzią na to nie powinno być obrażanie się na UE i eurokrację, która jest po prostu narzędziem najsilniejszych grup kapitałowych (tak jak sprzeciw wobec liberalizacji kodeksu pracy za SLD nie prowadził do apeli związków o wyłączenie się z polskiej jurysdykcji), tylko organizowanie się na rzecz własnych interesów.
Liberal ktory zamyka rentowne kopalnie to "liberal", tak jak sld to "lewica", a sa tym samym tylko pod innym szyldem.
Jak sam trafnie zauwazyles, eurokracja jest narzedziem NAJsilniejszych grup kapitalowych, zatem organizowanie sie na rzecz wlasnych interesow bez rownie silnego skonsolidowanego kapitalu moze nie odniesc skutku, bo i tak wygra NAJsilniejszy, a na sporze na pewno zyskaja eurognidy swoim urokiem przypominajace biedna arystokracje, dla ktorej urzad jest szansa na hucpe...
Liberalizm na poziomie partii politycznych nigdy nie występował w próżni, tylko był odzwierciedleniem konkretnych interesów - w tym wypadku wielkiego kapitału, który żądał deregulacji od słabszych krajów a jednocześnie subwencjonowania silnego kapitału, dlatego liberalni politycy w krajach takich jak Polska zakłady rentowne, by nie robiły konkurencji. Sponsor płaci, sponsor wymaga ( polskich warunkach pośrednikami były dodatkowo mafie nomenklaturowo-esbeckie).
Liberalizm klasyczny, Smithowsko-Ricardiański jako doktryna ekonomiczna jest w realiach globalizacji z jednej strony a nierówności między krajami uczestniczącymi w wymianie zupełnie anachroniczny. Te teorie, że nawet gdyby ktoś miał możliwość spekulowania walutą na całym świecie, to i tak zainwestuje najdalej w sąsiednim hrabstwie, bo dalej rozum nie sięga...
"zatem organizowanie sie na rzecz wlasnych interesow bez rownie silnego skonsolidowanego kapitalu moze nie odniesc skutku, bo i tak wygra NAJsilniejszy, a na sporze na pewno zyskaja eurognidy swoim urokiem przypominajace biedna arystokracje, dla ktorej urzad jest szansa na hucpe..."
Przepraszam, a dyrektywa Bolesteina? Profesjonalne, silne związki zawodowe wywalczyły jej łagodniejszą wersję, jeszcze bardziej skuteczne potrafiły być w minionych latach związki rolnicze w rodzaju francuskiej Konfederacji Chłopskiej. Co nie zmienia faktu, że trzeba (zarówno na szczeblu związków, jak i partii a także państw takie sojusze dla obrony interesów mocniej konsolidować, jasne.
Przepraszam, przegapiłem Twój poprzedni wpis.
ad 1. Nie rozumiemy się. Wszystkie te zawody są potrzebne, ale obciążenia w związku z warunkami pracy są inne w przypadku nauczyciela muszącego zapanować nad trzydziestką pierwszoklasistów, a inne wykładowcy akademickiego. Jak pisałem już nie wiem ile razy, jestem za tym, aby wyeksploatowani przedstawiciele zawodów rzemieślniczych również mieli tą możliwość, z której przecież nie trzeba korzystać (większość nauczycieli nie korzysta).
Pozycja pracowników wobec pracodawców w Polsce generalnie jest słaba. Dodatkowo, zapowiada się kolejna liberalizacja kodeksu pracy. Z tego, co wiem, związki zawodowe proponowały, aby pomostówki włączyć do systemu emerytalnego i składki odliczanej przez pracodawcę a nie tworzyć odrębnego funduszu. Oczywiście zaraz wywoływało to dziki wrzask neoliberalnej żulii o "kosztach pracy" (i tak jednych z najniższych w Europie).
Ponadto, pisałem o tym w ciągu ostatnich tygodni kilkakrotnie, powtórzę jeszcze raz - nie wiem jak Ty, ale ja pamiętam merdialne komentarze do strajków pielęgniarek latem 2007 r. - owszem, z "publicznymi przychodniami trzeba coś zrobić, najlepiej sprywatyzować". Wobec WSZYSTKICH płacowych strajków w budżetówce ten argument-wytrych moze być stosowany! To jest naprawdę poważne niebezpieczeństwo, w które część mniejszych związków zawodowych (OZZL, OZPiP, Sierpień) wtedy się niestety wplątała.
słaba to nie mielibyśmy tylu widocznych gołym okiem nieobsadzonych stanowisk pracy w gospodarce. A pełne zatrudnienie to najlepszy, jaki tylko można sobie wyobrazić, sposób na wzmocnienie pozycji pracownika wobec pracodawcy.
Co nie znaczy, że takie rajskie warunki dla pracowników będą trwały wiecznie, kryzys światowy zapewne dotknie (choć może i niezbyt gwałtownie) naszą gospodarkę, dlatego w interesie związków nie leży, jak proponujesz, poparcie każdego weta Kaczyńskiego jak leci, lecz instrumentalne posłużenie się nim dla wypracowania kompromisowych rozwiązań (vide ostatnie ustalenia ZNP z rządem).
Stopa (rejestrowanego!) bezrobocia w Polsce wynosi ok. 9 % i zresztą z miesiąca na miesiąc powoli, bo powoli, ale raczej rośnie (w porównaniu z ub. rokiem), jak poniekąd słusznie zauważasz kryzys ten wskaźnik raczej zwiększy (w stopniu zresztą zdecydowanie większym niż piszesz - choćby z powodu decyzji o redukcji podejmowanych przez zarządy korporacji, którym polskie ich oddziały po prostu się podporządkują, polskich pracowników najemnych zostawiając na lodzie - patrz choćby General Motors). Nawet jednak w okresie naprawdę dobrej koniunktury i dużo lepszych niż obecnie polskich wyników gospodarczych przed 1,5-2 laty, a także przy przybliżonym z konieczności wliczeniu bezrobocia nierejestrowanego (np. absolwentów bez prawa do świadczeń, nie rejestrujących się w ogóle) nigdy nie zbliżaliśmy się do pełnego zatrudnienia. Rozdźwięk między poszukiwaną a oferowaną pracą, o którym piszesz, to po części efekt złej struktury systemu kształcenia zawodowego w Polsce, po części wewnętrznych pęknięć polskiej gospodarki (wynikłych np. z chorych relacji podwykonawców z koncernami), w sumie temat na cały artykuł a nie wpis na forum dyskusyjnym. Na pewno tu akurat związki nic nie zawiniły (choćby dlatego, że - jak pisałem wcześniej) w tych sektorach są słabe (o ile w ogóle).
Już byś dał sobie spokój z wychwalaniem kompromitującego "kompromisu" o bieda-świadczeniach, który w świetle weta stał się niezależnie od późniejszego biegu wypadków zupełnie bezprzedmiotowy, tak że nawet Napierała, nie mówiąc o kierownictwie OPZZ się na niego już w ogóle nie powołują. Zresztą, "kompromis" powstał przed poniedziałkowym wetem, więc jego "negocjatorzy" nie mogli instrumentalnie posługiwać się czymś, czego wtedy jeszcze nie było - chyba, że kierownictwo ZNP obdarzone jest niewykorzystanym talentem wróżbiarskim :-)
Znow probujesz sprowadzic przyznawanie wczesniejszych emerytor w zaleznosci od jakiegos tam obciazenia praca w scisle wyszczegolnionej grupie zawodowej, nie przemawia to zupelnie do mnie, sprawiedliwiej byloby zeby panstwo nie uzywalo takich podzialow.
Co do samego przykladu, jest calkowicie nietrafiony, nie dosc, ze nauczyciele pracuja ponizej 30 godzin 5 dni w tyg., maja 2 miesiace platnych wakacji, to ich prace naprawde nie mozna uznac za bardziej szkodliwa od np: chocby tej wykonywanej przez instruktora jazdy samochodem tzw. eLki.
Zwiazki zawodowe sa swiadome realiow tego kto naprawde zaplaci za przywileje, nie sa to bogaci ktorzy posiadaja silna i skuteczna (wystarczy spojrzec na zmiany podatkowe) reprezentacje wsrod decydentow, a nawet zwiazkow zawodowych, wiec kto zaplaci, "niemi" ktorych SWIADOMIE pominieto, stosujac wobec nich przepisy bezwzglednego wyzysku przez panstwo, az po sam grob (zanizone wskazniki przeliczen itd..). Nie licz na rozszerzenie przywilejow, wtedy ten system nie bylby w stanie wyzywic uprzywilejowanych.
Uwazasz to za egalitarne i dobry krok w tworzeniu solidarnego panstwa, ja nie ?
a w PUPach kłębili się ludzie po ośmiu klasach, miałbyś rację. Brakuje natomiast pracowników np. w handlu czy usługach, gdzie tak naprawdę przyuczyć można każdego. Widocznie za tysiąc-półtora na rękę pracować się nie opłaca. Nie mówię że to źle, ale nie mówmy w tej sytuacji o "bezrobociu".
M.in. i to właśnie miałem na myśli. Raz, że praca na większości takich stanowisk jest "elastyczna", co wiąże się z traktowaniem pracowników jak parobków na folwarku, dwa - nie każdym ma ochotę wywalić czas i forsę wydaną na dotychczasową edukację w błoto, a kraj rozp...ący żyły złota i stawiający na, obowiązkowo francuskie lub niemieckie, sieci supermarketów jako odskocznię wzrostu (dochodów sieci dyskontowych, ma się rozumieć) nie traktuje na poważne traktowanie. A, jeszcze stadiony na Euro, byłbym zapomniał.
Problem w tym, że kryterium eksploatacji w wyniku pracy jest właśnie u podłoża emerytur pomostowych (i to właśnie różni je od emerytur wcześniejszych), nawet PO tego nie negowało.
Nauczyciel musi zapanować na raz nad całą klasą dzieci, pracuje de facto także w czasie przerw (dyżury) i w domu (sprawdzając prace uczniów i przygotowując materiały), wg Karty Nauczyciela powinno być tygodniowo 22 godz. zajęć dodatkowych. W rzeczywistości wychodzi ok. 40 godz. pracy, z czego mniej więcej połowa bezpłatnie.
Do do tego dochodzi sprawa "trudnej" młodzieży - dopóki nieletni uczeń czegoś nie przeskrobie na tyle, żeby stanąć przed sądem dla nieletnich i poprawczakiem to nauczyciel MUSI z nim pracować (i to w warunkach politycznej poprawności, zwalczania autorytarnego wychowania itd.), co najwyżej zostanie usunięty z jednej szkoły do innej. Instruktor prawa jazdy nie jest w żaden sposób administracyjnie zmuszony do jakiegokolwiek układania sobie relacji z podopiecznym (w najgorszym razie wyrzuca kursanta, klient zrezygnuje z usług danej firmy i pójdzie do innej, a na jego miejsce przyjdzie ktoś inny), jego przygotowanie merytoryczne ogranicza się do znajomości technicznej auta i przepisów ruchu drogowego, testy są kopią tych z egzaminu teoretycznego do prawa jazdy a ryzyko wypadku spowodowanego przez kursanta jest niewielkie, bo w każdej chwili może on przecież zahamować pojazd. No i w czasie jazdy jedynie instruuje i sprawdza, a nie wymaga się od niego takiej fizycznej pracy jak np. od zawodowych kierowców. Chociaż w trakcie pisania tego postu pomyślałem o jeszcze jednej rzeczy - zatruwaniu się spalinami, których stężenie dla siedzących we wnętrzu pojazdu jest większe niż np. dla pieszych czy rowerzystów. To może być argument za prawem instruktorów do "uprzywilejowanych" uprawnień. Byle tylko zaostrzyć działania antykorupcyjne w tej grupie zawodowej :-)
to widocznie mają inne źródła utrzymania. A skoro tak, to jacy z nich bezrobotni? Czy rentier jest bezrobotnym? Czy niepracująca z wyboru żona zamożnego męża jest bezrobotną?
na takie coś wystarczy solidna skarbówka, a co do reszty - patrz ze 2 moje posty (w dyskusji z Tobą) wyżej. "Brak rąk do pracy" wynika m.in. z rotacji wywołanej "elastycznością", zap... w pampersie, przymusowych strongmenkach w marketach itp.
a nie o rotacji pracowników, to różne rzeczy. Zresztą problem dotyczy nie tylko dużych sklepów, ale np. usług (w tym masowych), drobnego handlu, usług remontowo-budowlanych itd. No sorry, nie będziesz mnie, inżynierowi, udowadniał, że do "Jasiu podaj k... cegłę" potrzeba Jasiów z wykształceniem kierunkowym.
Nie. Państwo powinno partycypować w tworzeniu warunków dla takiego zatrudnienia Jasiów, aby ich kierunkowe wykształcenie (i publiczne nakłady na nie poniesione) nie było po prostu marnotrawione.
Jeszcze odnośnie Twojego argumentu "kto za to zapłaci, kto ich wyżywi" itd. Po pierwsze, emerytury pomostowe nie są jakimś wielkim obciążeniem, to w sumie jakieś setne proc. dochodu narodowego. Poza tym, wbrew temu, co sugerujesz, związki zawodowe proponowały w Komisji Trójstronnej włączenie pomostówek do systemu emerytalnego, czyli odliczanie ich bezpośrednio z wynagrodzeń zamiast tworzenia Funduszu Emerytur Pomostowych. Ubezpieczenia społeczne generalnie polegają na tym, że pracujący płacą na emerytury niepracujących (przynajmniej nie pełno-etatowo), tak jak do ulg dla uczniów, studentów i emerytów dokładają się podróżni zawodowo zarabiający, do lektoratów języków obcych - podatnicy uważający, że starczą 2 języki od butów i trzeci własny itd. Chodzi o to, żeby wydatki dysponować sensownie i nie marnotrawić ich - w tym celu wystarczy ich kontrola, a nie odbieranie całym grupom nabytych praw.
Zaś co do Twojego ad2.ad2. z 17.12 17:18:53 - jestem zwolennikiem wprowadzenia w Polsce Minimalnego Dochodu Gwarantowanego. To był m.in. postulat Samoobrony, niestety z powodu jej wymiksowania z głównego nurtu polityki oddalony.
Gospodarka potrzebuje np. glazurników. Glazurników brakuje, jest za to w nadmiarze, przykładowo, socjologów. Z jakiej racji państwo ma wspierać zatrudnianie socjologów, skoro psu z kulawą nogą nie są oni w tej ilości potrzebni?
Praca poza miejscem pracy jest charakterystyczna dla prac angazujacych bardziej umysl niz misnie, to akurat nie jest argument, chyba tylko argument za tym zeby poszerzyc grono uprzywilejowanych. Stres towarzyszy wykonywaniu kazdej pracy, wiec znow nie jest to argument przekonywujacy na rzecz wybranej grupy zawodowej.
Czyli instruktorowi L nalezalaby sie pomostowka, a korupcja dotyczy egzaminatorow, a nie instruktorow.
Wiem jak funkcjonuja ubezpieczenia spoleczne i uwazam taki mechanizm za najbardziej wiarygodny i pewny, nie zamierzam tego podwazac, szczegolnie w dobie tego kryzysu finanswego :). Nie chodzi mi w tej dyskusji o sam mechnizm czerpania srodkow (ktore sa ograniczone!), tylko mchanizm przyznawania, ktory uwazam za skrajnie niesprawiedliwy, lamiacy postulaty o rownosci. Dwie drogi sie wylaniaja, albo bedziemy rownowmiernie rozszerzac grono uprzewilejowanych (Twoj postulat), albo ograniczac (moj postulat), na ten czas ograniczanie wydaje mi sie bardziej sprawiedliwe, bo naprawde niedopuszczalne sa obecne roznice, przykladow nie mam juz dzis sil przytaczac, jest ich ogrom :)
Niestety mnie nie obejmuja zadne przywileje i musze oszczedzac sily , bog wie jak dlugo, choc bog jest mi obojetny :)
tak sobie pomyslalem , nie lepiej dac kazdemu bez wyjatku emeryture kiedy skonczy 50 lat (bez wyjatku, nie wczesniej, nie pozniej), zamiast jednym w wieku 37, a innym 65.
oczywiscie kazdemu kto zechce, kazdy bez wyjatku nabywalby takie prawo po ukonczeniu 50 roku zycia i finito =:)