to jest właściwe określenie na lewicy, zamiast "małe i średnie przedsiębiorstwa"... To dlaczego państwo, czyli obywatele, czyli głównie klasa pracująca, mają ich wspierać? Wspierać tych, którzy ich wyzyskują?
A może by tak znowu pomyśleli o sojuszu z SLD?
Ach, ta pseudolewica!:) Jest już na takim dnie, że nawet trudno się jej degrengoladą oburzać, to jest już po prostu śmieszne. "Socjaliści" z UP zapomnieli upomnieć się o gwarancję burżujskich kredytów oraz chybionych inwestycji, dofinansowanie budżetowymi pieniędzmi wycieczek kapitalistów do ciepłych krajów, gdzie mogliby Szanowni Mali i Średni (ale ZAWSZE z wielkiej litery:) Przedsiębiorcy się zrelaksować i ukoić swoje, zszargane kryzysem nerwy. A co tam! Idźmy na całość! Postuluję dopłaty z publicznych pieniędzy do zysków burżujów, aby Ci nie doszli przypadkiem do wniosku, że dalej okradać pracowników już się nie opłaca i trzeba zwinąć interes!:)
:):)
tworzy miejsca pracy, jeśli nie przedsiębiorcy?
Pracownik najemny X zarabia np. 4000 PLN.
Marksistowski wieszcz stwierdza, że ten pracownik jest wyzyskiwany przez przdsiębiorcę, ponieważ - zdaniem wspomnianego wieszcza - powinien zarabiać np.40000 PLN
Tymczasem zdrowy rozsądek mówi, ze gdyby przedsiębiorca nie stworzył miejsca pracy dla pracownika X, wówczas ten zarabiałby 0 PLN.
Jesteś człowiekiem inteligentnym,dlaczego więc bezmyślnie powtarzasz idiotyczne slogany.
Jedynym pracodawca tworzącym miejsca pracy jest administracja publiczna.
W produkcji i usługach miejsca pracy tworzy popyt.
Jeśli uważasz inaczej, to np. stwórz przedsiębiorstwo produkujące 100 000 nocników dziennie. I odpowiedz sobie na pytanie: co z nimi zrobię?
moja koleżanka jest właścicielką i projektantką firmy produkującej ubrania. Najpierw wymyśla, jakie kostiumy czy kurtki ludzie w danym sezonie kupią, a potem zatrudnia pracowników, którzy to uszyją.
In aczej mówiąc, jakby nie wymyślala dobrych projektów, to ludzie nie mieliby co szyć.
I teraz niech jakś wieszcz jej zarzuci wyzyskiwanie pracowników...
Podniosłeś tutaj kwestię dosyć istotną. Wszelkiej maści prawactwo zarzuca nam, że socjalizm zabija w ludziach inicjatywę i kreatywność. Weźmy takiego Gates'a. Człowiek niewątpliwie genialny tworzy rewolucyjny system operacyjny. Ale mamy socjalizm, najemne niewolnictwo już dawno zniesione, więc nasz geniusz nie może stworzyć firmy i zatrudnić odpowiedniej liczby pracowników, aby płacąc im grosze dorabiać się fortuny. Ale z drugiej strony włożył w swój wynalazek ogromną (zapewne kilkuletnią) pracę, a jest OS mógłby służyć z pożytkiem całej ludzkości, więc powinien za swoje niesamowite zdolności, inicjatywę i trud zostać sowicie wynagrodzony. W dość ogólnym zarysie powinno to wyglądać tak. Gates ogłasza licytację, której przedmiotem jest prawo do produkcji swojego OS-u. Ta firma, która zapłaci mu najwięcej (spółdzielcza lub państwowa, bo prywatnych przecież nie ma) otrzymuje prawo wytwarzania jego wynalazku. Gates za swój genialny wynalazek otrzymuje zawrotną sumę kilkudziesięciu milionów dolarów, co stanowi praktycznie zabezpieczenie na resztę życia. Może teraz za swój wkład w rozwój ludzkości oddać się przyjemnościom, a może dzięki tym pieniądzom obmyślać kolejne genialne projekty, za sprzedaż których będzie pomnażał swój i tak już znaczny majątek. Czy kreatywność i ogromna praca naszego wynalazcy zostaje przy tym odpowiednio wynagrodzona? Tak. Czy przez to ktoś zostaje okradziony, wyzyskany? Nie. Czy pracownicy, którzy wytwarzają seryjnie dzieło jego życia są wyzyskiwani? Nie. Twoja koleżanka zapewne jest osobą uzdolnioną, ale powinna otrzymywać zapłatę tylko za to, co jest owocem JEJ PRACY. Projektuje i to jest jej praca. Szycie jej projektów już jej pracą nie jest. Tutaj już dokonuje się kradzież. Pracownicy spółdzielczych i państwowych szwalni zapewne znają swój fach i szyją bardzo dobrze, ale projektantami mody już żadnymi nie są. Twoja koleżanka robi więc coś podobnego jak nasz wielki informatyk. Ogłasza licytację swojej kolekcji albo, jeżeli uzna, że tak będzie lepiej, sprzedaje prawo do jej wypuszczenia na rynek jakiejś znanej i zaufanej firmie. Oczywiście, jeśli obie strony uznają to za korzystne dla siebie, gratyfikacja nie musi być jednorazową sumą, ale np. ODPOWIEDNIM DO WKŁADU PRACY Twojej koleżanki procentowym udziałem w zysku ze sprzedaży każdego egzemplarza każdej z danej kolekcji bluzki, spódnicy, kapelusza, żakietu itp. Wszystko jest tutaj kwestią wolnej umowy. Co boskie bogu, co cesarzowi cesarskie. Niech każdy będzie wynagradzany za SWOJĄ pracę.
Miało być "Co boskie bogu, co cesarskie cesarzowi":) Sorki.
1.
Owszem, przedsiębiorca tworzy miejsca pracy. Ale nie tworzy:
- nie rodzi, nie wychowuje i nie kształci swoich pracowników
- nie tworzy infrastruktury gospodarczej, materialnej, prawnej, instytucjonalnej, itp...
To wszystko jest coś warte, nieprawdaż? Dlatego powinien zapłacić zarówno pracownikowi, jak i państwu (podatki).
2.
Przedsiębiorca nie robi łaski, że tworzy przedsiębiorstwo- zrobią to inni, a nawet państwo, albo sami pracownicy (np. wynajmując go do zarządzania), jesli nie on sam. Przedsiębiorcy zawdzieczają swoje zyski pozycji monopolistycznej- w szczególności monopolu na posiadanie kapitału i monopolu na kreowanie przestrzeni ideologicznej (np. dzięki skupoieniu w swoich rękach mediów).
Reasumując: Nie mówię, że przedsiębiorcy nie należy się nic. Ale też nie należą mu się nieograniczone zyszki! Powinien dostać tylko tyle, ile mu się należy za jego rzeczywista PRACĘ, czyli powinien być wynagradzany tak samo jak pracownicy.
Uchichrałem się do łez. Takie kocoboły to XIX wieczna austriacka socjaldemokracja opowiadała w charakterze świątecznego żartu, a nawet tematyczne pocztówki świąteczne robiła - o skrzętnej prządce Matyldzie i rozpustnym robotniku Hansie, co to wszystko przepijał i stąd jego dzieci i wnuki musiały być robotnikami, gdy tymczasem skrętna prządka Matylda wciąż oszczędzała i stąd jej potomstwo należy dziś do "pracodawców".
Dowcip ma jakieś 150 lat!!!
A do tego ta opowiastka wigilijna o warszawskiej prządce, co to bez "miasta", bez "pasztetu" weszła w interesie na dużą kasę.
Opowiam znajomym przedsiębiorcom - nich też mają radochę, że w gronie lewicowców trafiają się przednie filuty.
Gates nie wymyślił owego systemu a jego geniusz polegał na tym, że z dwójką przyjaciół odkupił za grosze pierwotny system od gościa, który nie bardzo wiedział, co z nim zrobić. A Gates w chwili zakupu nie bardzo też wiedział, co to za system. Był to zwykły przekręt - jak zawsze w wypadku dużej kasy.
Poźniej zaś wdrożył ten system bezwzględnie eliminując wszelką konkurencję - wykańczając ją ekonomicznie i prawnie. Bez "opowieści wigilijnych". To nie ta bajka.
Dzięki stary!:) A wiesz, że nie znałem tej historii? Przez swoją niewiedzę przeceniłem Gates'a:) Załóżmy wobec tego, że koleś z moich rozważań to nie Bill Gates tylko jakiś hipotetyczny wynalazca, informatyczny innowator;)
Z Gatesem i jego Microsoftem jest trochę tak, jak ze skutkami wielowiekowego braku równouprawnienia kobiet. Ludzkość straciła niezliczoną liczbę Curie Skłodowskich - tylko dlatego, że ktoś musiał niewolnoczą pracą łatać braki w domowym budżecie. Motywowanie tego "przeznaczeniem" kobiet do tego typu obowiązków to tylko część niezbędnego klasowego łgarstwa.
Po ułożeniu się z IBM (który już wówczas był na transfuzji inwestycji militarnych) co DARMOWEJ preinstalacji systemu, który miał upowszechnić mikrokomputery (w co IBM wątpił i olewał) Micosoft przeorał historyczną krwqawą bruzdę w historii rozwoju oprogramowania, wyniszczając wszystko, co stało na przeszkodzie jego monopolowi i ściąganiu gigantycznych zysków. Tę konkwistę znaczą niezliczone procesy o ordynarne kradzieże, często rzeczy skradzionych uprzednio przez naśladowców Microsoftu. Tak np. sławetny proces o "okienka" zerżnięte od Apple-a, który ideę tę podprowadził od rozwiązania Xeroxa, zastosowaqnego w drukarkach. Itd., itp.
Generalnie, największe wynalazki dokonywano wtedy, kiedy nie ciążyła nad nimi presja pieniędzy. Newton jest tego dobrym przykładem.
A tam, gdzie było zapotrzebowanie na wynalazek, kończyło się to zwykle grabieżą tychże wynalazców - małych i nieznanych, do tego bezbronnych, bo nie mających za sobą tabunu dobrze opłacanych prawników.
Kapitalizm od dawna już powstrzymuje rozwój ludzkości. Nadrzędność potrzeby zawłaszczania - okazuje się dla tego rozwoju zabójcza. Vide Internet...
dziękujeny, pochwaliłeś się znajomościami w kręgach przedsiębiorców i bohemy
Aha j precz z goszystami!
Wesołych świąt
kapitalistą i sam zatrudniać ludzi klasy robotniczej.
Na szczeście Marks sceptycznie oceniał brednie Karola Darwina i do takiego wniosku nie doszedł.
Mamy zatem jasny podział: Zły Pracodawca i Dobry Robotnik.
Tak w ogóle, to opowiadałbym się za wsparciem kredytowym państwa dla osób pragnących pracować na własny rachunek. Zaznaczam - PRACOWAć. No ale w tym wypadku, o którym wspomniał ABCD - to widzę ciemność. Jeśli kobieta swymi propozycjami zyska popularność - zabije ją podatkami mafia albo zostanie ograbiona przez konkurencję z którą nie wygra z braku środków, a żeby zarobić na spłatę kredytu bankowego - musiałaby nie projektować, lecz grabić. Wszystko to zostało już przerobione. Wyjściem jest metoda Forda - ten wielomilionowy spadek, który okazał się tak pomocny w jego polityce gromadzenia kapitału :-))
Niemniej jednek, wszystkie wynalazki, na ktorych opiera się cywilizacja, powstały w gospodarce opartej na własności prywatnej.
MFR twierdził wprawdzie, że realny socjalizm wynalazł sputnika i kazaczoka.
Mylił się. Radziecka technologia nuklearna i rakietowa opierała się na pracy GRU, polegającej na przechwytywaniu wynalazków kapitalistycznych.
A kazaczok pochodził z carskiej Rosji.
Zadne społeczeństwo nie zgodzi się, żeby, zarzynając (np. podatkami) prywatnych przedsiębiorców, uśmiercono kury znoszące mu złote jajka.
Mówimy tu o "współpracy" konia z jeźdźcem, nie wnikając, kto jest "dobry", zły czy brzydki, młody, stary, kulawy, wysoki lub niski.
możesz mi powiedzieć, czym różni się praca, tak samo opłacana, u prywatnego właściciela, a praca dla państwa/państwowej firmy? Chcesz powiedzieć, że np. w PRLu żadne przedsiębiorstwo państwowe nie zdobyło jakiegokolwiek patentu?
większość XX-wiecznych wynalazków (łącznie z internetem) powstała w jak najbardziej publicznym sektorze militarnym. A co do amerykańsko-kapitalistycznego pierwszeństwa w dziedzinie techniki rakietowej to nie wiedziałem, że Ciołkowski był Jankesem. :)
a co były warte te patenty?
Ciołkowski był Polakiem.
A w Polaku taka dusza, że i w Rosji głową rusza!
Największe wynalazki mający wpływ na rozwój cywilizacji powstały bez jakiegokolwiek związku z taką czy inną własnością. W większości - zdecydowanej - powstawały z niedostatku i w niedostatku, któremu akurat ta ceniona przez ciebie ostatnio własność prywatna niezbyt sprzyjała. Podobnie jest z choćby z literaturą. Nie chcesz chyba powiedzieć, żę im zamożniejszy pisarz, tym większe znaczenie miały jego dzieła. Bo coś mi się widzi, że bywało akurat przeciwnie. Że Balzaka wspomnę, czy "chudych literatów" polskiego międzywojnia.
Coś mi się widzi, że Ciołkowski był takim Polakiem, jak Starynkiewicz...
Co innego Matka Boska Częstochowska, która była Polką, co jest raczej oczywiste.
Jak oczywiste jest, że jest produktem społeczeństwa opartego nawłasności prywatnej - zważywszy na znane ekscesy jej syna w świątyni, kiedy to - przypomnę - jawnie wystąpił przeciwko forpoczcie wolnego rynku.
Stąd też kolejny epokowy wynalazek - chrześcijaństwo - ma związek z prywatnym zawłaszczaniem, tyle że przez negację...
Panie skąd pan wie że to Starynkiewicz to Polak?
A zostawili by po 89 plac imienia kacapa w centrum stolicy?
to element każdego porządnego programu antykryzysowego. Pytanie tylko, czy najważniejszy i czy szczególnie istotny z lewicowego punktu wiedzenia, z punktu widzenia partii z lewicą w tytule?