Burżuje najpierw doprowadzają do kryzysu, a później traktują go jako pretekst do pozbawienia świata pracy kolejnych wywalczonych na przestrzeni dziesięcioleci praw oraz jeszcze większej eksploatacji "siły roboczej".
Zamrożenie lub obniżka płac oscylujących w granicach kilkuset złotych woła o pomstę do nieba. Spadek siły nabywczej pracowniczych płac tylko kryzys pogłębi, bo jeszcze bardziej spadnie popyt. Jak spadnie popyt, spadnie produkcja, co i tak w końcu doprowadzi do zwolnień, którym rzeczone zamrożenie lub obniżka płac miały zapobiec.
Czy Cię to dziwi? Nie od dziś wiadomo, że mechanizm uspołeczniania strat i prywatyzacji zysków jest czymś naturalnym w kapitalizmie. Tak było w XIX wieku (polecam "Germinal"), tak jest i teraz.
są na tyle mądre, aby nie topić okrętu, na którym płyną ich członkowie.
Ciekawe co na to "bojowe" zwiazki.
dokładnie tak będzie jak piszesz- pracodawcy nie rozumieją, że nie uratuje ich neoliberalne cięcie płac czy obniżanie podatków najbogatszym, ale... wręcz przeciwnie! Jeżeli chcą cokolwiek zachować, powstrzymać kryzys- muszą pogodzić się z ze zmniejszeniem zysków (albo poprzez wzrost płac, albo poprzez zmniejszenie cen produktów, albo jedno i drugie naraz).
Tego powinni domagać się związkowcy!
A może trzeba za burtę wyrzucić kapitana i oficerów, by płynąć dalej? Widocznie są kiepscy, skoro ich okrętowi grozi zatonięcie. Dlaczego mieliby decydować się na opcję gorszą dla siebie?
A może lepiej: niech się zgodzą na podzielenie się zyskiem z pracownikami?
OPZZ i ich biurokratyczni przywódcy po raz kolejny sprzedają pracowników.Czas skończyć z mitem lewicowości tej centrali związkowej , może w końcu zrozumieja to działający w Konfederacji Pracy socjaliści.
idea dzielenia się pracą w czasie kryzysu (nawet jeśli pociąga to za sobą obniżkę wynagrodzeń) głupia nie jest.
Ale pracodawcy wysuwają dużo groźniejsze żądania:
1) możliwości rozliczania nadgodzin w okresie dłuższym niż rok (co oznacza w praktyce likwidację nadgodzin - a więc koniec XIX-wiecznej jeszcze zdobyczy ruchu robotniczego tzn. ośmiogodzinnego dnia pracy!),
2) utrudnienia w organizacji strajku: musiałaby za nim głosować ponad połowa pracowników. To zaś daje pracodawcom instrument do uniemożliwiania strajków, bo o ile pracodawca nie wie, jak kto w referendum strajkowym głosował, to może naciskać na pracowników by nie brali udziału w głosowaniu.
W przyszłym roku pójdzie do góry prąd gaz kosdzty utrzymania a oni chcą zmniejszyć zarobki?
Może jeszcze niech wydłuża czas pracy do 100 godzin tygodniowo
...godzi się na takie rozwiązania....?!
"Zamrożenie lub obniżka płac oscylujących w granicach tysiąca kilkuset złotych woła o pomstę do nieba" - tak miało być.
To naprawdę zgroza. Zamrażać lub obniżać płace, które i tak w ciągu ostatniego roku realnie zmalały w wyniku wysokiej inflacji, którą napędził wzrost cen głównie podstawowych artykułów. W czasach kryzysu państwo powinno raczej zamrozić wzrost cen tych artykułów oraz np. gazu, energii (które po nowym roku mają wzrosnąć), a nie debatować w Komisji Trójstronnej o zamrożeniu płac pracowników. Poza tym naturalnie stymulowanie popytu przez podwyższenie płacy minimalnej, obniżkę stóp procentowych (dobrze, że chociaż to NBP robi), zasiłki, obniżka VAT-u na materiały budowlane i podstawowe artykuły itd. Dużo tego by się znalazło, ale oznaczałoby to konieczność wykroczenia poza schematy wyznaczane przez neoliberalną ortodoksję, na co kto jak kto, ale Platforma Oligarchów nie zdobędzie się, bo sama tą prymitywną ortodoksję uosabia.
Wiecie, Towarzysze. Zastanawia mnie, jak to jest, że państwo walczy z lichwą, ale tylko w klasycznym jej rozumieniu. Czyli gani pobieranie zbyt wysokiego procentu od pożyczonych pieniędzy, ergo ZBYT WYSOKIEGO ZYSKU! Dlaczego nie dotyczy to wszelkiej działalności gospodarczej albo przynajmniej tej związanej z wytwarzaniem tych najbardziej podstawowych dóbr i usług?
Dlaczego np. w ostatnich pięciu latach ceny mieszkań wzrosły o 100%, chociaż nie uzasadnia tego wzrostu nic poza chciwością tych przeklętych burżujów (wzrósł popyt, więc musieli się s.....syny nachapać)? A przecież mieszkanie, dach na głową to dobro najbardziej podstawowe z podstawowych! Rozumiem, że to nie PRL i państwo nie stać już na budowanie mieszkań, by później rozdawać je za darmo. Ale wprowadzenie maksymalnych cen mieszkań z uwzględnieniem ich lokalizacji (miasto duże albo małe, centrum miasta albo obrzeża, cen gruntów itp.), kosztów budowy (materiały, robocizna), które hamowałyby niepohamowaną chciwość deweloperów byłoby chyba do zrobienia! Więcej osób mogłoby sobie pozwolić na kupno własnego M, a to rozkręciłoby całą gospodarkę! Przecież nawet w konstytucji stoi jak byk, że państwo powinno dbać o zaspokajanie potrzeb mieszkaniowych ludności! Może więc zacząć walczyć z lichwą w szerszym jej rozumieniu? Ech...:( Jestem markistą-leninistą, a gadam jak keyensista:((( Ale tak to jest, gdy ludzie jęczą, że im źle, ale obalić kapitalizmu jeszcze im się nie chce...
"pracodawcy domagają się uelastycznienia kodeksu pracy, by mieć możliwość nadzwyczajnych działań podczas kryzysu. Żądają również wprowadzenia możliwości zawieszenia wypłaty premii oraz ograniczenia swobody strajkowania."
- proponuje jeszcze zmilitaryzowac zaklady pracy, a osoby biorace udzial w "nieuzasadnionych przerwach w produkcji" lub "uchylajace sie od nadgodzin" stawiac przed sadem wojskowym... centrale zwiazkowe okazuja sie bardziej ulegle niz niemiecka socjaldemokracja wobec pierwszej wojny swiatowej...
Wyglada mi to na socjotechniczny zabieg plotki, która ma wytworzyc jakis fakt dokonany. Pewnie zwiazkowcy byli zaskoczeni jak to przeczytali ale poszło w opinie publidczną i jest jak w kafkofskim świecie. Juz podjeli za nas decyzję i ogłsili wyrok zaocznie- obnizka płac