>>nowa obniżka podatków znów zapełni kiesy najbogatszych
Nie najbogatszych, ale najszybciej się bogacących. Mówimy o podatku dochodowym przecież. Najbogatsi nie płacą od swojego majątku _żadnych_ podatków. Jeżeli lewica nie chce aby Polacy się bogacili, abyśmy zawsze pozostali krajem biedaków, słusznie sprzeciwia się obniżeniom stawek PIT.
Ale propaganda antypodatkowa i lobby anty podatkowe i zaślepienie polskiego społeczeństwa jest tak duże że nawet najbiedniejsi popieraja niskie podatki od dochodów kto ma dostęp do TV ten ma władze i dostęp do prawdy tak samo jak było za PRL-u ale gdzie jest ta demokracja?
Tymczasem trzeba się dziesięć razy zastanowić, zanim zabierze się obywatelowi choćby złotówkę.
Czy pieniądze zabrane polskim pracownikom i przedsiębiorcom a wydane na wojnę w Afganistanie czy Iraku, dotacje do uczelni wyznaniowych czy na kancelarię prezydenta zostały pobrane i wydane słusznie?
... a te zabrane pieniądze prawdopodobnie mogły być wydane na zlecenie zabójstwa żony, narkotyki i hazard. Ot, pieprz serwujesz...
powinien wydać swoje pieniądze?
"Misiu, jesteś pewien że wiesz lepiej na co przysłowiowy Kowalski powinien wydać swoje pieniądze? "-
rzecz w tym, że lewica uważa, że pieniądze płacone w ramach podatków to nie są "pieniądze podatnika", ale pieniądze społeczeństwa- które podatnik musi oddać społeczeństwu w zamian za korzyści, jakie od tego społeczeństwa dostaje i które to umożliwiają mu uzyskiwanie dochodów.
To tak jak idąc do sklepu dostajesz towar i dajesz pieniądze, chyba nie powiesz że te pieniądze w kasie są nadal Twoje, albo miał pretensje że sklep wydaje potem te pieniądze zamian Ciebie?
tych pieniędzy, tak długo są to pieniądze podatnika (klienta).
W odróżnieniu od sklepu natomiast, pobór podatków jest przymusowy. Zalega zdaje się uważać, że pobór podatków to jakieś wielkie szczęście i dla samego podatnika, i dla całego społeczeństwa, a im wyższe podatki tym bardziej społeczeństwo "cywilizowane". Tylko czy rzeczywiście?
Problem zaostrza się w takich państwach jak Polska, gdzie państwo więcej przeszkadza niż pomaga obywatelom, dostarczane przez państwo dobra i korzyści są albo miernej, albo wręcz skandalicznej jakości, więc korzyść w relacjach państwo-obywatel nie jest obopólna.
"Problem zaostrza się w takich państwach jak Polska, gdzie państwo więcej przeszkadza niż pomaga obywatelom"
Niestety, w tym przypadku nie chcem ale muszem zgodzić się z westem.
obawiam się, że nie rozumiesz sedna sprawy. Normalna lewica zajmuje się formułowaniem takich postulatów, które mają na celu rozwiązanie realnych problemów społecznych. Natomiast lewica dziecinno-neurotyczna uważa, że najważniejsze jest zrobieniem na złość burżujom, choćby niczego to nie załatwiło, nic nie rozwiązało i nikomu nie pomogło. To, że tacy specjaliści od "podwyższania podatków burżujom" sami często są drobnymi burżujami, to jeszcze inny aspekt tego problemu.
west, ja nie jestem pewien i nie wiem, ale za to kapitaliści i ich poplecznicy zdają się najlepiej wiedzieć na co wydawać pieniądze wyzyskane na pracownikach Kowalskich. W tym wypadku nie robi chyba różnicy czy przymus będzie pochodził od kapitalisty Iksińskiego, państwa, czy np. cerkwi parawosławnej. Ale zważywszy, że kapitalista za odebrane pieniądze nie świadczy nawet "usług" o skandalicznej jakości, wybrałbym jednak państwo, jako istotnie bardziej cywilizowaną formę przemocy.
Sednem sprawy najpewniej musi być to, że ludzie dzielą się na schizoidów i pykników ;-)
"Poważna" lewica (nawet socjaldemokraci) też potrafi tak drenować kieszeń podatnika, że hej, i wydawać pieniądze z podatków na projekty których społeczna użyteczność jest, mówiąc delikatnie, kontrowersyjna (rozmaite gender studies itp.).
A jeżeli tak, to jakie?
chodzi mi o sytuację, w której WZIĄŁEŚ chleb z półki, wrzuciłeś go do torby, wychodzisz z nim ze sklepu- więc musisz zapłacić. Albo jeszcze prościej- jesz posiłek w restauracji. Czy nie należy za niego zapłacić, czy jeśli podejdzie kelner z rachunkiem, będziesz krzyczał że cię rabują, albo po zapłaceniu uważał się za okradzionego?
Tak samo z podatkami- korzystamy wszyscy z państwa, więc musimy regulować "rachunek" jakim są podatki. Nawet przedsiębiorca tylko pozornie niewiele w stosunku do dochodów korzysta z państwa- ale gdyby to dokładniej policzyć, wyszłoby, że korzysta np. z takich wydatków, jak edukacja, żeby miał kto u niego pracować i kto potem kupować jego produkty (bo musiał się wyedukować, żeby na to zarobić).
Nie namawiam nikogo do kantowania przy najbliższym terminie wpłaty podatku do US. Namawiam natomiast do poważnej refleksji nad tym, czego od państwa powinniśmy oczekiwać, co ono może zaoferować i ile powinniśmy za to zapłacić.
PO obnizyla podatki dosc znacznie najzamozniejszym, w przeddzien kryzysu, co uwazam za krancowe... slowo niecenzuralne, co zrobila dla ubogich pracujacych i nie pracujacych ?
NIC!
przeciwnie, zabiera, podnosi akcyzy i nie rusza placy minimalnej. Podnoszac jednoczesnie place minimalna, nie mialbym nic przeciw obnizaniu podatkow dostajacym najwiecej, a tak, ubogiego nie stac na prywatne uslugi, panstwa nie stac nawet zeby zapewnic ten najgorszy poziom podstawowych uslug.
Widzisz w tym logike, jedynie zawisc "dobroczyncow" dostrzegam ?.