Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Urbański: Greenpeace i eko-liberalizm

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

dobry tekst,

sam o tym pisałem- tylko socjalizm jest pro-społeczną ochroną środowiska, a nie liberalny ekologizm, który jest narzędziem walki z ludźmi, eliminacją słabszych, umacnianiem władzy silniejszych, itp...

autor: Luke, data nadania: 2009-01-07 17:54:36, suma postów tego autora: 1782

Jasne Luke,...

... Twoja koncepcja socjalizmu w stylu "konsumpcjonizm dla mas" jest wyjątkowo ekologistyczna...

A sprawa jest prosta: albo rybki, albo akwarium. Nie można mieć wszystkiego. Obrońcy przyrody zdecydowali się na jedno i nie widzę w tym nic kapitalistycznego, że im węgiel brunatny śmierdzi...

autor: Miś_Bucharin, data nadania: 2009-01-07 19:18:59, suma postów tego autora: 3566

Miś_Bucharin,

zawsze jest zawierany kompromis między ochroną środowiska a tym, czego potrzebuje człowiek. Inaczej w ogóle ludzie nie mogliby żyć, bo też generują CO2 oddychając... A w wersji "łagodniejszej" nie mogliby wyrąbać ani jednego drzewa żeby wybudować nową drogę...

Liberaliny ekologizm postawił sprawę jasno- tak dla niszczenia przyrody, jeśli chodzi o potrzeby elit. Nie, jeśli chodzi o potrzeby ludzi, zwłaszcza zacofane społeczeństwa.

autor: Luke, data nadania: 2009-01-07 19:44:56, suma postów tego autora: 1782

Szalenie mnie cieszy,

że ukazał się tekst ukazujący niektóre cechy prawdziwego oblicza energetyki jądrowej: że strumień pieniędzy popłynie do kieszeni międzynarodowych korporacji, że utracimy kontrolę nad własnymi zasobami... Bo do tej pory dla użytkowników tego portalu to był dogmat: EJ=nowoczesność, awans cywilizacyjny. Dokładnie tak jak im wciskały neoliberalne media.

Cieszy mnie też celne obnażenie motoryzacyjnej ideologii i wciskanej masom motoryzacyjnej fałszywej świadomości.

A że ekologię można manipulacyjnie wykorzystać do własnych politycznych, całkowicie aekologicznych i aspołecznych celów? Tak, można. Jak każdą skądinąd słuszną ideę. I co z tego?

autor: zielona, data nadania: 2009-01-07 20:20:18, suma postów tego autora: 861

Pieprzysz, Luke,

a raczej - wyrażając się politycznie - powielasz FAłSZYWĄ opozycję: albo człowiek, albo przyroda. Albo franciszkańskie ubóstwo, albo postęp.
Dokładnie tak rozumuje obecna neoliberalna ekipa. Moje gratulacje.

autor: zielona, data nadania: 2009-01-07 20:33:54, suma postów tego autora: 861

zastanawia mnie, dlaczego nie można wydobywać węgla, palić nim w elektrowniach

i ciepłowniach, a na kominach instalować filtry, których trujące wkłady można by przecież składować w nieczynnych chodnikach kopalni. Mamy długą zimę, wiosna i jesień też nie zawsze jest słoneczna, więc o kolektorach nie ma co marzyć. Co do wiatru, to nie mam zdania na ten temat. Ale mamy węgiel. Wystarczyłoby go odpowiednio wykorzystać. Przecież tak naprawdę nie jest problemem, ż e się go spala, tylko w j a k i sposób się to robi.
Zastanawiam się nad tym dlatego,że nie wiem, skąd my będziemy brać prąd, gdy pozamyka się u nas kopalnie.
Węgla nie będzie, lasów do wycinki już nie ma, gaz niekoniecznie będziemy mogli kupić, ropy własnej też nie mamy. Czym mają ludzie palić w piecach? Czym ogrzewać domy?

Bardzo, ale to bardzo jestem za ochroną przyrody. Jak ludzie u nas wymarzną, to nie trzeba będzie jej przed nikim ochraniać. Ale czy to właśnie o to chodzi?

Polityka Unii w stosunku do Polski w sprawie energetyki jest według mnie bardzo niekorzystna dla nas. Oni mają u kogo i za co kupić, bo o to zadbali już wcześniej. Ale co z nami? Wiadomo, Unia nam daje kasę, ale tylko w takim stopniu, jak jej pasuje i jest to w gruncie rzeczy forsa przez nas wcześniej do Unii wpłacona.

W pobliskim miasteczku jest nowa trasa rowerowa. Przy niej jest tabliczka, że zbudowano ją ze środków unijnych. Ale przecież Unia zanim nam da, każe sobie najpierw wpłacić do wspólnej kasy. Potem nam wydziela, gdy potrafimy na klęczkach wypełnić formularz prosiebny i godzić się na kary w razie co.

No i przedtem musimy mieć środki własne na daną inwestycję. I gdy już je mamy, to Unia nam dodaje. Z tym,że nie od razu. I to, co my jej wpłaciliśmy. Czyli co?

Dlaczego nie wolno nam należeć do Unii, a nie wpłacać forsy do wspólnej kasy tylko ją u nas inwestować w miarę potrzeb? Tak się przelotnie zastanawiam, czemu służy to przerzucanie gotówki. Nam raczej w tej formie nie.
Może z naszymi kopalniami robią nam podobny numer,tylko zapłacimy za niego drożej?
Niemcy swój węgiel brunatny dalej kopią-tak mam w pamięci, bo nawet była sprawa,że przesiedlali całe wsie pod odkrywkę, a ludzie nie chcieli się wyprowadzać. A nam nie wolno dziobać kamiennego?
O co właściwie chodzi? Wie to ktoś?

autor: nana, data nadania: 2009-01-07 20:40:35, suma postów tego autora: 4653

...

Luke, właśnie ekologizm na tym polega, że się tych drzew broni, uznając przy tym, że dróg jest aż za dużo i nie potrzeba więcej. Taka jest zasada, bo niby kto miałby w sposób obiektywny ustalić ile dróg jest niezbędnych?

zielona, nie bardzo wiem, co mogłoby być ekologiczniejsze od franciszkańskiego ubóstwa...

Wiesz, nano, że mamy bardzo duże mieszkania i chcielibyśmy, żeby bardzo ciepło w nich było. Jak w lecie, żeby móc sobie w krótkich spodenkach i koszulce biegać z pokoju do pokoju. Wiesz, ile można by zaoszczędzić węgla, po prostu zakładając sweterek?

autor: Miś_Bucharin, data nadania: 2009-01-07 22:13:39, suma postów tego autora: 3566

Nano,

alternatywą dla energetyki opartej na paliwach kopalnych, których zasoby są tak czy owak ograniczone (węgiel, uran, ropa) jest:

1) energetyka ze źródeł odnawialnych (słońce, wiatr, biomasa, biogaz, geotermia itd. - zależnie od tego, co dominuje na danym terenie). Wg danych Instytutu Energii Odnawialnej (źródło: ekspertyzy austriackie i niemieckie, wykonane na zlecenie organów Unijnych dla całej Europy) potencjał Polski w tym zakresie wynosi od 68 do 80 procent ogólnego zapotrzebowania na energię końcową (na chwilę bieżącą nasze rezerwy to - kolejno wg wielkości - biomasa, biogaz, wiatr, śmieci, pływy morskie, woda, fotowoltaika).

2) efektywność energetyczna, czyli tzw. negawaty (energia zaoszczędzona, więc negatywna:) ). Pod tym względem także mamy ogromne rezerwy: polska gospodarka jest szalenie energochłonna (2,5 raza bardziej niż w starej Unii), mamy przestarzałe sieci ciepłownicze i elektryczne (co powoduje kolosalne ubytki podczas przesyłu), nieadekwatne prawo budowlane, które nie wymusza na inwestorach właściwej termoizolacji... W rezultacie dużo produkujemy i dużo marnujemy.

Od węgla należy odchodzić powoli, a w międzyczasie zainwestować w modernizację istniejących elektrowni węglowych - tak by nie tylko ograniczyć zanieczyszczenia, ale także poprawić efektywność (obecnie z tej samej ilości węgla polskie elektrownie wytwarzają o 1/4 mniej prądu niż średnio w UE). Stopniowo, powoli wyciągać też górników na światło dzienne i zatrudniać przy produkcji zielonej energii - to mnóstwo nowych, znacznie bezpieczniejszych miejsc pracy i potężny bodziec rozwoju dla gospodarki.

Co do środków tzw. unijnych (to prawda, że część z nich - ale tylko część! - to nasze własne składki wpłacone do unijnego budżetu) to problemem jest nie tyle skąpienie ich przez Brukselę, co fakt, że nasza ekipa rządząca w nikłym stopniu wykorzystuje istniejące możliwości. Np. w największym Programie Operacyjnym „Infrastruktura i Środowisko” rząd przeznaczył na działania proefektywnościowe zaledwie 2 procent unijnych funduszy.

Nano, jeśli interesuje cię ten temat, zachęcam cię do wejścia na stronę www.zieloni2004.pl - tam jest dużo o energetyce, zarówno w bieżących, jak w archiwalnych tekstach. Możesz też zajrzeć do moich wpisów na portalu lewica.pl (ostatnio pod tekstem "Kapitalizm na zielonej smyczy") - przytaczam tam także inne źródła, szkoda się powtarzać.

Pozdrawiam:)

autor: zielona, data nadania: 2009-01-07 23:11:35, suma postów tego autora: 861

zielona,

wszystko pięknie, tylko to wszystko jest znacznie droższe, niż spalanie węgla chociażby... A jaka w tym sprawiedliwość,że Zachód osiągnął swój rozwój dzięki spalaniu węgla, a my będziemy musieli używać znacznie droższej energii? Czy my mamy ponosić koszty emisji przez Zachód CO2 na przestrzeni wielu lat? To jest właśnie kolejny akt wymuszonej imlozji gospodarczej Europuy Wschodniej- zdegradowania nas z pozycji krajów II świata na pozycję krajów III świata...

autor: Luke, data nadania: 2009-01-08 12:17:11, suma postów tego autora: 1782

...

Luke, a nie sądzisz, że gdyby udało się w racjonalny sposób zmodernizować gospodarkę, to mielibyśmy szansę na awans? A tak, równie dobrze możemy zatrzymać się w miejscu i czekać aż ten III świat sam do nas przyjdzie.

autor: Miś_Bucharin, data nadania: 2009-01-08 14:40:40, suma postów tego autora: 3566

ech... :(

Ponieważ jak zwykle zostałem wywołany mailami sprowokowanymi przez kolejną akcję przedstawicieli poznańskich anarchiistów, odpowiem może tutaj;)

Najpierw wspomnę tylko, że Urbański ma rację jeżeli chodzi o promocję motoryzacji. Zielona, twoje dane są chyba nieco przesadzone i zbyt optymistyczne, ale ogólnie kierunek jak najbardziej słuszny. Przy czym potrzebujemy 100, a nie 80, 60, czy 40 jak chcą niektórzy procent...

Cytatem z naszej deklaracji programowej:
"- przy dążeniu do zwiększenia stopnia wykorzystywania odnawialnych źródeł energii (elektrownie wodne, wiatrowe, słoneczne, biopaliwa), zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego globu przez energetykę atomową, przy zwiększonych inwestycjach w opracowanie czystych i bezpiecznych rozwiązań w tym zakresie oraz obywatelskiego monitoringu funkcjonowania i budowy elektrowni (dzięki globalnej integracji politycznej będzie możliwe lokowanie ich na terenach niezamieszkałych – np. na pustyniach, skąd zaopatrywać będą mogły całe regiony)
- działania związane z oszczędnością energii, recyklingiem, programy edukacyjne i zmiana wzorców kulturowych w zakresie zbędnej konsumpcji"

Oczywiście łatwo można sobie protestować przeciwko wszystkiemu jak Kononowicz, ale starając się coś zmienić realnie a nie tylko na łamach artykułów w niszowych portalach trzeba zastanowić się nad wszelkimi za i przeciw, nawet gdy wyrywa się to alternatywnej modzie i alter-maistreamowi. A to tego właśnie alter-mainstreamu, dogmatu którego podważenie spotyka się z oskarżeniami bądź o zdradę bądź o ignorancję jest właśnie między innymi atom.
Polska, jak potwierdzają choć niechętnie nawet radykalnie ekolodzy, nie jest w stanie i w ciągu przewidywalnego okresu nie będzie w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwa energetycznego opierając się wyłącznie na oszczędności, ograniczaniu konsumpcji i energii "ekologicznej". Słońca ile mamy możecie zobaczyć za oknem, wiatraków na każdym dachu chyba byśmy nie chcieli (pomijam już ptaki, nietoperze etc), elektrownie wodne są w dużej ilości bardzo niebezpieczne dla ekosystemu rzek- i coś trzeba z tym fantem zrobić. Możemy zostać przy węglu, ale przechwytywanie CO2 i jego składowanie grozi katastrofą klimatyczną większą, niż w wyniku zagrożenia awarią elektrowni jądrowej. Więc niechętnie, ale dopuszczamy energię jądrową, oczywiście nie w wersji Czernobyla, są już o wiele nowocześniejsze i bezpieczniejsze technologie.
Tak więc, w skrócie nie tyle "opowiadamy się za energią nuklearną" co "dopuszczamy jej używanie z braku innych alternatyw". Jeżeli Urbański takie zna to czekam z niecierpliwością i w ciągu miesiąca zmienimy nasz program. Tyle, że anarchiści wolą każdą okazję wykorzystać na oczernianie nas i atakowanie, w tym przypadku przez użycie manipulacji rodem od ich przyjaciół z Gazety Wyborczej, niż zająć się konstruktywną debatą nad rozwiązaniem problemów tak globu, jak naszego kraju. Przykład konferencji klimatycznej, którą oprotestowali z zasady (w końcu to "władza" i "politycy") bez podania jakiejkolwiek alternatywy dyskwalifikuje ich z resztą moim zdaniem wogóle jako środowisko zainteresowane wypracowaniem takich rozwiązań, a wykorzystujące problemy ekologiczne i energetyczne jako pretekst dla swojej walki z wiatrakiem o nazwie "państwo" i środowiskami, które jak my, mają odwagę mówić, że to dziecinada.

autor: MJ, data nadania: 2009-01-08 15:12:46, suma postów tego autora: 1280

No tak,...

zważając na realistyczne aspekty programu, na myśl przychodzi mi Pustynia... Błędowska.

autor: Miś_Bucharin, data nadania: 2009-01-08 16:08:33, suma postów tego autora: 3566

Do Misia, Luke'a i MJ

MISIU,
franciszkańskie ubóstwo jest SUPEREKOLOGICZNE, ale mało kto ma powołanie do zakonu. Za to każdy – nie rezygnując z pewnego minimum komfortu – może praktykować rozumny umiar. (Którego ABC zresztą b. ładnie zaprezentowałeś w tekście skierowanym do Nany.) I to jest WYSTARCZAJĄCO ekologiczne:)

(Wiesz, to przez analogię do funkcjonującego w psychologii pojęcia "wystarczająco dobrego rodzica".)

LUKE,
węgiel był nośnikiem postępu KIEDYŚ. Teraz stał się nośnikiem zastoju. Czy mamy się nadal własnoręcznie truć, byleby dziejowej sprawiedliwości stało się zadość? Na zasadzie "na złość babci zmarzną mi uszy", tak?

Proponuję raczej postawienie na współczesne nośniki postępu: energetykę odnawialną. Polecam Ci wpis pt. "Polska może się stać zielonym tygrysem Europy" na blogu www.zielonapolityka.blog.onet.pl - luknij, Luke:)

MJ,
ja nie jestem z towarzystwa /może: jeszcze nie jestem? /, więc nie wiem, co to znaczy "nasz program", "opowiadamy się", "dopuszczamy" itd. Tak czy owak - zmieńcie program, bo ja znam alternatywę:)

Polski potencjał OZE wynosi 68 - 80 procent zapotrzebowania, jest też parę innych krajów, gdzie jest on niewystarczający, ale są i takie, które mają kolosalne nadwyżki (zwłaszcza Hiszpania, ale także m.in. Portugalia, Skandynawia, Islandia, Grecja, Turcja...) Otóż jest projekt powołania ERENE - Europejskiej Wspólnoty Energii Odnawialnej. Zsumowany potencjał OZE, czerpany z różnych źródeł w zależności od tego, kto czego ma najwięcej, w pełni pokrywałby zapotrzebowanie wszystkich państw członkowskich i jeszcze byśmy eksportowali.

Co ty na to?

(Polską specjalnością nie jest zresztą słońce, wiatr ani woda, do których się ograniczyłeś. Powtarzam raz jeszcze to, co napisałam w poprzednim poście: na chwilę bieżącą nasze rezerwy to - kolejno wg wielkości - biomasa, biogaz, wiatr, śmieci, pływy morskie, woda, fotowoltaika.)

autor: zielona, data nadania: 2009-01-08 22:47:44, suma postów tego autora: 861

zielona

chodzilo mi o Lepszy Swiat, ktory zostal wymieniony w tekscie;)
pomysl mi sie podoba, przy czym musialaby byc pzreprowadzona niezalezna od ekologow analiza czy faktycznie takie rozwiazanie byloby wystarczajace- i jak bardzo jest niezalezne np. od zmian klimatu. Zeby sie nie okazalo za 15 lat, ze na papierze wszystkoladnie pieknie, a w rzeczywiostosci jednak nie wystarcza...

to ja mam ciekawostke odnosnie motoryzacji:
http://technologie.gazeta.pl/technologie/1,81013,6121119,Ekologiczny_samochod_zasilany_powietrzem.html

jezeli tego nie zlikwiduja jak kiedys samochodow hybrydowych, to bedzie rewelacja:) Samochod na powierze:)
Postep technologii ma swoje plusy;)

autor: MJ, data nadania: 2009-01-09 10:24:15, suma postów tego autora: 1280

wybacz, zielona, toczy mnie myśl pewna i to ta "nie po linii"

jeżeli jest tak dużo CO2 to dlaczego nie przybywa zielonej biomasy? Dlaczego drzewa nie rosną szybciej?
Za dinozaurów było dwutlenku dużo więcej niż dziś, i jakie mieli paprocie do bukietów i spożycia? Siarki też było więcej w powietrzu. Wulkany były czynniejsze. Krople deszczu były wielkie jak wiadra- to żart, bo wiadomo,że woda się nie uformuje w większe krople nigdy.

Stary przypomniał sobie pewną dyskusję tzw. ekspertów, z których kilku twierdziło, że jedynym efektem ubocznym zwiększenia dwutlenku węgla w powietrzu jest gwałtowny przybór wzrostu zielonej biomasy. Ale szybko sprawie łeb ucięto.

W zimie nie ma zielonych drzew, a jednak jest czym oddychać. Nie zawsze wieje z południa ożywczym podgrzanym tlenem. Dlaczego, mimo że pola przykryte śniegiem, a lasy bezlistne, jest w zimie u nas czym oddychać? Przecież tlenu nic u nas wówczas nie produkuje?
Mieszkałam w Katowicach na Ochojcu i wiem, co to znaczy nie móc otworzyć w zimie okna, bo tak śmierdzi, że nie można wytrzymać. Nie jest to jednak wina węgla, lecz niedostosowanych do jego spalania pieców.

Stwierdzono ponoć, że orbita Ziemi wokół Słońca zacieśnia się i stąd te zmiany z ociepleniem. Na Marsie też ponoć topnieją czapy lodowe, a przecież tam Ziemianie nic oprócz chęci przeniesienia się najbliższej rodziny Busza nie wysyłają.

Może ktoś wie, ile energii potrzeba do wyprodukowania zwykłej żarówki, a ile do tej tzw. energooszczędnej?
Co się dzieje po "śmierci" żarówki zwykłej, a co po tej z gazem w środku? Ile energii kosztuje jej utylizowanie?

"Każdy ma takiego gryzia co go moli". Mój mól podgryza mnie właśnie w tym temacie.

autor: nana, data nadania: 2009-01-09 11:07:01, suma postów tego autora: 4653

podsumowując

póki ruchy w rodzaju greenpiss nie uderzą w rzeźnie, farmy i producentów mięsa, które są wylęgarnią masowej przemocy, fabrykami śmierci, trucicielami środowiska

póki nie zaczną robić swoich transparentów z odpadków zamiast produkować nowe (jak w poznaniu podczas szczytu)

póki nie zaczną odkłamywać rzeczywistości (np. mówi się o papierze z odzysku jako 'ekologicznym' tymczasem do jego produkcji potrzeba tyle samo chemii co do nie-e..)

nie tyle nie staną się ruchami masowymi, co będą szkodzić ruchom wolnościowym, a więc eko/sozologicznym

"alkohol i mięso
to podstawy tego systemu!"
ga ga

autor: sZ, data nadania: 2009-01-09 12:18:10, suma postów tego autora: 45

Jak w przedszkolu :)

"W zimie nie ma zielonych drzew, a jednak jest czym oddychać. Nie zawsze wieje z południa ożywczym podgrzanym tlenem. Dlaczego, mimo że pola przykryte śniegiem, a lasy bezlistne, jest w zimie u nas czym oddychać? Przecież tlenu nic u nas wówczas nie produkuje?"

Dawno się tak nie ubawiłem. Te zdania mówią wszystko na temat dlaczego lewica w Polsce jest tak rachityczna. Skoro ma taki/e/ch "intelektualistki/tów" wśród działaczy.

PS
Ot zagwozdka dla nany. Jakim cudem w ogóle mamy tlen, skoro rośliny zużywają go w procesie oddychania?

autor: Drm, data nadania: 2009-01-09 14:21:10, suma postów tego autora: 306

Nano,

głównym źródłem tlenu na planecie są sinice. (Co się tak ucieszyłeś, Drm? Nie jest grzechem nie wiedzieć, grzechem jest trwać w niewiedzy.)

Ile energii pochłania wyprodukowanie i zutylizowanie żarówki zwykłej i energooszczędnej - nie wiem, ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że świetlówka nie tylko na bieżąco mniej prądu pobiera, ale i pracuje do 10 razy dłużej niż zwykła. A więc zużywa wielokrotnie mniej energii na dostarczenie tej samej ilości światła w jednostce czasu.

Zmiany orbity ziemskiej (przybliżanie się i oddalanie) to, o ile pamiętam, zjawisko cykliczne. Czy ma wpływ na zmiany klimatu? Pewnie tak. Na klimat oddziałuje mnóstwo czynników, niemniej przeważająca większość ekspertów jest zdania, że ma w tym udział także człowiek, spierają się tylko o wielkość tego udziału (od decydującego do niewielkiego, ale mogącego spełnić rolę języczka u wagi). W tej sytuacji zasada przezorności (będąca zresztą prawem unijnym) nakazuje podjąć środki zaradcze. Poza tym działania na rzecz ochrony klimatu (mniej dymiących kominów i rur wydechowych, mniej gnijących odpadów na wysypiskach itp.) są SKĄDINĄD dobre dla człowieka. Więc czemu nie?

Nano, jest wiele pytań szczegółowych i o rózne rzeczy można się spierać. Ale na to trzeba czasu. Polecam ci książkę Jonathana Neale'a "Stop climate change - change the world" (niedługo ma się ukazać polski przekład). A na razie, jeśli chcesz, przeczytaj sobie tekst prof. Tomiałojcia "Hamować ocieplenie klimatu czy nie?" http://zieloni2004.pl/art-3129.htm

autor: zielona, data nadania: 2009-01-09 23:46:02, suma postów tego autora: 861

więc co, zużywają tlen czy go produkują?

Sinice to w większości organizmy samożywne, mające zdolność wytwarzania związków organicznych na drodze fotosyntezy.
Sinice mają rzadką zdolność asymilacji azotu atmosferycznego. Asymilacja jest możliwa dzięki tzw. heterocystom. Heterocysta jest to komórka sinic otoczona grubą ścianą komórkową i posiadające uwsteczniony aparat fotosyntetyczny (b r a k p r o d u k c j i t l e n u). W takich warunkach nitrogenaza (enzym asymilujący azot) może działać poprawnie.( Wikipedia)


Szczególnie łatwo zakwitają późnym latem niewielkie zbiorniki wodne bogate w składniki pokarmowe, zwłaszcza związki fosforu. Za zawity odpowiadają między innymi takie gatunki sinic, jak Anabaena flos-aquae, Aphanizomenon flos-aquae czy Microcystis aeruginosa.

Gdy sinice obumierają, rozkładające je bakterie z a c z y n a j ą zużywać t l e n, co zabija ryby oraz zwierzęta i rośliny wodne. Wydzielane przez sinice toksyny mogą powodować zatrucie pijących wodę zwierząt.( http://plaze.onet.pl/3486,1129359,artykuly.html)


Sinice wodne mogą stanowić również niepożądany składnik biocenozy w zbiornikach szczególnie w czasie tzw.: zakwitów, oraz niektóre gatunki wydzielają substancje trujące. Dla organizmów wodnych sinice są marginalnym źródłem pożywienia gdyż zawierają mało substancji łatwo przyswajalnych.

Dla człowieka poza niekorzystnym działaniem (zakwity,toksyny sinicowe) sinice mają również dobry wpływ. Wykorzystuje się je do wzbogacania gleby w związki azotowe np.: wprowadzone do upraw ryżu zwiększają plon o około 20%. (http://www.biolog.pl/article13.html)


Sinice są wolno rosnącymi organizmami. Ich szybkość wzrostu uzależniona jest od temperatury i dawki dziennej naświetlenia. Dzięki szerokiemu spektrum wykorzystywanego światła, odpornością na niedostatek tlenu rozpuszczonego w wodzie, wysokiej tolerancji na wartość pH szybko stają się dominującym w fitoplanktonie gatunkiem. Sprzyja temu również możliwość przyswajania wolnego azotu z powietrza w przypadku niedostatku związków azotu w wodzie. Reasumując, sinice, mimo że są mikroskopijnej wielkości organizmami, mogą być groźne dla zdrowia i życia. Nie lekceważmy więc zakazów spowodowanych ich pojawieniem się w wodzie, choćby zakazem kąpieli. (http://www.wcwi.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=541&Itemid=50)


Zawartość tlenu w atmosferze zależy głównie od losów węgla (i wodoru). Im więcej węgla ulega wyłączeniu z obrotu, tym więcej tlenu jest w powietrzu. Istnieje stały, niewielki dopływ dwutlenku węgla z wulkanów do atmosfery. Z drugiej strony, dwutlenek węgla jest przetwarzany przez organizmy fotosyntetyzujące w biomasę. Każdy atom węgla związany w biomasie uwalnia dwa atomy tlenu do atmosfery. (Jest to uproszczenie pomijające zawartość tlenu w biomasie i utlenianie pierwiastków innych niż węgiel).

Zjawiska globalne toczą się na tyle wolno w skali życia ludzkiego, że każdy polityk po wygraniu wyborów odkłada je do następnej kadencji. (...)
Niestety, procesy uruchomione w przyrodzie toczą się w trudno zauważalnym, ale rosnącym tempie. Istnieje punkt, po którego przekroczeniu nie dadzą się zatrzymać ani odwrócić. Wtedy ludzie, mimo całej techniki, którą dysponują, będą tylko biernymi ofiarami żywiołów, które sami rozpętali.
Opowiedziana tu historia uczy, że Ziemia nie jest trwałą, niezmienną strukturą. Jest żywa i zmienna. Zakres tej zmienności jest olbrzymi. Zawartość tlenu nie musi wynosić 21%. Może to być 0% albo 35%. Średnia roczna temperatura nie musi wynosić 15 stopni. Może to być 60 stopni albo -100 stopni. Takich zmian środowiska gatunek ludzki na pewno nie przeżyje. Aby im zapobiec, trzeba przede wszystkim zrozumieć, że są możliwe.
Ludzie muszą sobie zdać sprawę, że nie są panami i zdobywcami świata, tylko jedną z jego części. I to nie najważniejszą częścią. Przyroda może przetrwać bez człowieka, człowiek bez przyrody - nie. Współczesne rolnictwo ma wydajność wielokrotnie większą od naturalnej. Jest jednak zależne od nawozów sztucznych, pestycydów, insektycydów i nawadniania. I mimo ogromnej wydajności, miliony ludzi głodują. Wystarczy niewielkie zaburzenie istniejącego stanu, aby ta wydajność spadła. A wtedy cały dostępny areał może nie wystarczyć do wyżywienia obecnej populacji.
Gatunek ludzki jako pierwszy w historii życia na Ziemi uzyskał zdolność rozumienia procesów zachodzących w przyrodzie. Wiedza wypracowana przez pokolenia badaczy daje wielkie możliwości i odkrywa potencjalne niebezpieczeństwa. Sposób jej wykorzystania zależy od nas. ((http://www.szekla.org/wyklady/ekologia.html)

Czy same sinice wystarczą i czy naprawdę zmniejszenie emisji CO2 z węgla rozwiąże problem?

autor: nana, data nadania: 2009-01-10 10:38:10, suma postów tego autora: 4653

MJ, sZ


MJ,
dzięki za linka. Pamiętajmy jednak, że nawet całkowicie bezemisyjny samochód zajmuje przestrzeń (a więc nie likwiduje korków) i wytwarza b. szkodliwy dla dróg oddechowych pył ze ścieranych opon. Byłabym więc za ograniczeniem liczby aut o połowę, a dopiero pozostałe przestawiłabym na bezemisyjny napęd. Zgoda?:)

sZ,
ja też jestem przeciw fabrykom śmierci/obozom zagłady/trucicielom planety, jakimi są współczesne zakłady mięsne, ale czy naprawdę sądzisz, że czynienie z tego jednego z głównych punktów programu sprzyja UMASOWIENIU ruchu? Obawiam się, że nie. Co nie znaczy, że nie trzeba działać (informować, edukować) w tej sprawie, ale to długi i powolny proces.

A papier z odzysku JEST ekologiczny, bo hamuje wycinkę lasów. Przy dobrej organizacji i umasowieniu recyklingu można stworzyć obieg niemal zamknięty. W niemieckim Freiburgu (wzorcowe ekologicznie miasto) recyklizuje się 80 proc. papieru (średnia niemiecka 60 proc.) A u nas? Ech...

autor: zielona, data nadania: 2009-01-10 10:44:02, suma postów tego autora: 861

Nano,

wymiana gazowa w procesie fotosyntezy to proces złożony (jak każdy proces biologiczny). Ja wiem tyle, że ma w niej miejsce zarówno pewien pobór tlenu (mniejszy), jak i jego produkcja (większa). Odpowiedzi na pytania szczegółowe należy szukać u ekspertów-biologów, do których się nie zaliczam.

Nie muszę być jednak biologiem, by wiedzieć i czuć, że należy tę złożoną równowagę szanować. Bo - zgodnie z tekstem, który przytoczyłaś - "procesy uruchomione w przyrodzie toczą się w trudno zauważalnym, ale rosnącym tempie. Istnieje punkt, po którego przekroczeniu nie dadzą się zatrzymać ani odwrócić". No właśnie.

I jeszcze jedna powtórka z ciebie: "Ludzie muszą sobie zdać sprawę, że nie są panami i zdobywcami świata, tylko jedną z jego części. I to nie najważniejszą częścią". No właśnie - po raz drugi.

A teraz co do głodu na świecie. Jego przyczyną nie jest deficyt pokarmu, tylko
- jego dystrybucja: biedne Południe umiera z głodu, bogata Północ - z przejedzenia
- nieekonomiczna produkcja: większość areału upraw przeznaczona jest na paszę dla zwierząt hodowlanych, a zwierzę jest wyjątkowo niewydajnym urządzeniem do uzyskiwania żywności: przeciętnie na 10 kg białka roślinnego (paszy) otrzymujemy 1 kg mięsa. Gdybyśmy sami zjedli tę soję, kukurydzę, zboże itp., zamiast przepuszczać ją przez organizmy nieszczęsnych krów i świń, mielibyśmy żywności 10 razy więcej. W ten sposób - tu zgoda z sZ - religia Świętego Kotleta zabija planetę. Nie byłyby potrzebne pestycydy itp., gdybyśmy porzucili fałszywego bożka...

Ale cóż - ludzkość już tak ma, że lubi oddawać cześć bałwanom przez siebie uczynionym. Świętemu Kotletowi, Świętemu Autu...

autor: zielona, data nadania: 2009-01-11 11:31:43, suma postów tego autora: 861

no pewnie,że masz rację, Zielona

miałam nadzieję,że powiesz może coś więcej, bo każde takie automatyczne zgadzanie się np. Twoich poglądów z moimi jest dla mnie lekko podejrzane; a nuż mylimy się obie i obie będziemy się nawzajem w tym utwierdzać?

Ogromne ilości mięsa nadającego się dla ludzi do jedzenia przerabiane są także na karmę dla zwierząt. Jest w tym wyjątkowa perfidia na tle głodujących na świecie ludzi.

Znajomy opowiadał mi,że w Nepalu nikt psów nie karmi. One żywią się same ludzkimi odchodami. Nie chcę przez to powiedzieć, że psy należy prowadzać na posiłki do oczyszczalni ścieków. Ale gdyby tak wypośrodkować i nie dawać tego do żarcia psom, co mogliby zjeść ludzie?

Na fermie świń kilkadziesiąt kilometrów od nas świnie mają bardziej sterylne i komfortowe warunki bytu niż pacjenci w szpitalach. Czyściutko, cieplutko, żarcie punktualnie- parę miesięcy i pod nóż. Makabra.

autor: nana, data nadania: 2009-01-11 17:34:05, suma postów tego autora: 4653

Jeśli niepokoi cię zgoda, Nano...:)

...to właśnie jest sprawa, w której się z tobą nie zgadzam.

Problem: karmić psy czy ludzi jest problemem fałszywym. Nie rozwiąże się głodu na świecie poprzez głodzenie psów. Jeśli nie zmieni się struktur tego świata, to i to odebrane psom jedzenie zasili spiżarnie najbogatszych. A zaniedbane psy zdziczeją, połączą się w hordy... i będziemy mieli kolejny problem do rozwiązania.

autor: zielona, data nadania: 2009-01-11 19:32:57, suma postów tego autora: 861

I w ogóle - po co odbierać nieszczęsnym psom...

...skoro (powtarzam wcześniejszą myśl, być może nie dość dobitnie wyrażoną) do wykarmienia ludności świata spokojnie wystarczyłoby istniejących zasobów? Potrzebne jest tylko rozumne ich użytkowanie i właściwa dystrybucja.

A poza tym - psy, jak wszystkie drapieżniki i padlinożercy, MUSZĄ jeść mięcho. A człowiek nie musi. Wnioski?

autor: zielona, data nadania: 2009-01-11 22:56:03, suma postów tego autora: 861

psy NIE MUSZĄ JEŚĆ MIĘSA

wsiowe Burki dostają śrutę zaparzaną (pszenżyto, jęczmień, owies) do tego trochę pomyj- do niedawna jeszcze mleko, ale teraz mało kto ma krowy- i po świniobiciu jakieś ochłapy. Także flaki z kur i kaczek. Kupa tych psów rozkłada się niemal bezwonnie. Tych miejskich, karmionych "lepiej" cuchnie niemożliwie. Dla mnie to wniosek, że wsiowe psy mają system pokarmowy w porządku, a te miejskie chorują.
Ja również zaparzam psom śrutę, dodaję w zależności od możliwości jajka, zakupione wołowe ścięgna i łój- ugotowane, oraz ogony świńskie również gotowane oraz zsiadłe mleko, maślankę i serwatkę.To wszystko rzecz jasna nie na raz, ale na zmianę. Dla rozrywki dostają psy gnaty wołowe obgotowane, żeby nie śmierdziały w domu i żeby psy mogły się nimi cieszyć jak najdłużej. Psy nie mają żadnych biegunek, żadnych zatwardzeń. Ich kupa praktycznie nie śmierdzi. Jest to niezwykle istotne, ponieważ nasze siedlisko ma 100x100m a cztery psy swoje zostawią parę razy dziennie.
Czyli według mnie nie ma najmniejszego powodu karmić psy mięsem.
Po zabiciu kury Stary zakopuje jej flaki głęboko w ziemi i przyciska to jak największym głazem. Ja się wciąż przy tym upieram, bo nie mogę znieść widoku psa żrącego kurze jelita. Ale to oczywiście nic nie daje, ponieważ wokół tych głazów psy z upodobaniem kopią kratery i i tak dobierają się do tych flaków, z tym,że wówczas śmierdzą już one bestialsko.
Chcę przez to powiedzieć, że nie ma powodu zmuszać psy do życia według ludzkich wyobrażeń. One wiedzą, co dla nich dobre. Np. świeżej kurzej wątroby nasze psy nie tkną.

Uważam,że powinno być zabronione dodawanie przydatnych dla ludzi produktów spożywczych do karmy dla zwierząt.

Uważam również, że powinno się ograniczać liczę psów w schroniskach usypiając te starsze i chore. A młode koniecznie sterylizować.

Gdy braliśmy nasze ostatnie piesie, schronisko było przepełnione psami różnej maści i wieku. Psy zamknięte w kojcach ok.1,5x2. Akurat przygotowywano im jedzenie i widziałam, co było w wiadrach. Na moje oko: stare jogurty- wodna zawiesina w wiadrach była biaława i miała jogurci zapach- pokrojony w kawałki chleb i trochę psich chrupek pływało po wierzchu. To było wszystko.
Stary pies, zamknięty w takim małym kojcu, nie ma szans na nowe życie, nawet młode szczeniaki też mają szanse minimalne. Co to za życie dla psa, siedzieć bezczynnie cały dzień, trochę pomyj z chlebem posiorbać i czekać nie wiedzieć na co. Dlatego lepiej jest -według mnie- te psy uśpić. Fałszywa miłość człowieka kierowana najwyraźniej niemałym bodźcem finansowym skazuje te kreatury na nędzną wegetację.

Gdy przeprowadziliśmy się na wieś, chłopi się z nas śmiali,że dajemy psom karmę i kiełbaski, zamiast śruty. Mówili,że od takich "rarytasów" psy chorują. I rzeczywiście tak jest. Teraz wiemy to z długoletniego doświadczenia i nasze psy są bardzo żywotne i zdrowe.


Według mnie człowiek w naszym ostrym klimacie mięso jeść musi. I musi jeść tłusto.
Na różne takie warzywne wariacje może sobie pozwolić Włoch albo Hiszpan lub Francuz z Południa; tam wystarczą nawet puste kalorie z winka i kapuczino bez cukru.
Ale u nas ludzie muszą mieć energię na ogrzewanie organizmu. Więc schaboszczak z kapustą i kartofelkami jest w sam raz.

autor: nana, data nadania: 2009-01-12 10:14:34, suma postów tego autora: 4653

Nano,

po pierwsze:
będziesz musiała znieść kolejny pokłon z mojej strony:) - za to, że wzięliście psy ze schroniska. Tak należy.

Po drugie:
zamiast usypiać psy w schroniskach, należy zapobiegać psiej bezdomności. Można to uzyskać poprzez powszechny i nakazany prawem system identyfikacji, pozwalający natychmiast dotrzeć do właściciela zwierzęcia zaginionego (bo zaginione to większość - tak szacuje warszawskie schronisko na Paluchu) oraz wyrzuconego (by właściciela dotkliwie i skutecznie ukarać. Obecnie są bezkarni).

Po trzecie:
twoje psiska też jedzą mięcho w postaci odpadków z waszego stołu i różnych zwierzęcych resztek. Ja jestem wegetarianką, więc nie mam resztek, i nie mieszkam na wsi, więc nie mam śruty. Moja psica (przybłąkana) jest więc skazana na żarcie sklepowe - bynajmniej nie jest to befsztykowa wołowina, tylko zamrożone resztki z nieszczęsnych kurczaków, do których dodaję kaszę, otręby i marchew. Czasem przegryza papryką (przepada). Plus czasem chrupki. Kupy robi pierwsza klasa:)
Opinia lekarki z lecznicy: pies-padlinożerca po wiekach koegzystencji z człowiekiem przywykł do jego diety i obecnie powinien dostawać 1/3 mięcha, 1/3 zbóż i 1/3 warzyw. Myślę, że i mój pies, i twoje tak właśnie są żywione.

Po czwarte: jestem wegetarianką od 19 lat. Żyję. Nie choruję. Również zimą. Oprócz schabowego itp. jest mnóstwo innych pokarmów rozgrzewających (np. kasze, warzywa, zwłaszcza w postaci zup). Żeby nie było wątpliwości: jadam wyłącznie rzeczy pyszne oraz bardzo pyszne:)

Po piąte:
postaraj się raz jeszcze wniknąć w istotę tego argumentu: żywności na planecie jest dość, wystarczy zadbać o sprawiedliwy podział. Nawiasem mówiąc, samo przejście ludzi na wegetarianizm, czyli - automatycznie - 10-krotnie bardziej ekonomiczne użytkowanie gleb rozwiązałoby problem głodu na świecie. A zarazem problem pestycydów, GMO, karczowania lasów i osuszania mokradeł pod kolejne uprawy (żeby nakarmić hodowlane bydło). Tylko co by wtedy robiły koncerny mięsne, biotechnologiczne itp.? I dlatego mit Świętego Kotleta ma się dobrze.

autor: zielona, data nadania: 2009-01-12 11:23:46, suma postów tego autora: 861

oczywiście,że ludzie powinnio ograniczyć spożycie mięsa

u facetów nie jest możliwe to wyegzekwować, bo oni są jednak mięsożerni choćby z przekonania, i dlaczego by nie? Mężczyźni z reguły pracują ciężej fizycznie, a ja od Starego nie mogę wymagać, by po spożyciu surowej marchewki brał się za kopanie ogródka albo cięcie drewna na zimę.
Ja jem mięsa bardzo niewiele, wiem jednak z doświadczenia, że gdy zbliża się dołek psychiczny i nie mam chęci do pracy, to smażony kurczak stawia mnie na nogi.
Poza tym czytałam gdzieś, że ludzie odżywiający się mięsem mają w sobie większy potencjał agresji, niż wegetarianie. Może wynika to z większej kaloryczności pożywienia wysokobiałkowego i złogów "energii niezużytej", która znajduje ujście w agresji, gdy nie ma sensownej pracy do wykonania.
W tym,że Ziemia jest w stanie wyżywić wszystkich tak, by najedli się oni do syta masz absolutną rację. Jak to jednak zrobić, by nie trzeba było nikogo do tego przekonywać siłą, ale by każdy sam z siebie wpadł na ten genialny pomysł by się samo ograniczać nie tracąc na jakości życia?

Nie wiem, jak można to zrobić, by ludzie nie porzucali psów (i innych zwierząt). Czip i owszem, umożliwi znalezienie właściciela. Ale ja bym takiemu komuś psa nie dała z powrotem, bo bym się bała o psi los. Ja nawet nie krytykuję tych ludzi, każdy robi w sumie to, do czego jest zdolny i radzi sobie z życiem i problemami na własny sposób tak, jak może.
Zabrzmi durnowato, ale napiszę: jest dla mnie przywilejem, że mam szansę żyć otoczona zwierzętami psimi i kurzymi. Uważam to za szczęśliwy dla mnie traf, a nie moją osobistą zasługę. Wszystko mogło być wszakże inaczej.
"Biorąc" psy do nas zbieramy "pluspunkty" na przyszłe wcielenie, zakładając,że takowe będzie. Ale nawet jak nie, to w doczesnym życiu też jest powód do radości.

autor: nana, data nadania: 2009-01-12 11:53:25, suma postów tego autora: 4653

Nie dawaj Staremu surowej marchewki, zwłaszcza zimą:)

Daj mu michę solidnej zupy. Albo mieszankę kaszy gryczanej z fasolą i podduszonymi w oleju warzywami (np. marchew, pietruszka, cebula). Mój Stary (dochodzący) potrafi po takim obiedzie nie jeść kolacji, choć też przy biurku nie siedzi. (Co prawda, mich bywa więcej niż jedna:) ).

To jasne, że smaczne jedzonko jest skuteczną pociechą w razie doła czy stresu. Ale o tym, co nas stawia na nogi, decyduje przyzwyczajenie. Świat jest pełen pysznych rzeczy do jedzenia, zapewniam cię. I naprawdę nie traci się na jakości życia, przechodząc na trawożerność.

"Przekonywać siłą":) do wegetarianizmu (a przynajmniej ograniczenia spożycia mięsa - to też ważne!) nie warto, bo prohibicja jest nieskuteczna. Jedyną metodą jest zacząć od siebie - i zarażać przykładem. "Jeśli chcesz zmienić świat, zmień siebie" - na pewno znasz tę sentencję (chińską chyba?). No i oczywiście informować - bo np. ekonomiczna czy ekologiczna strona zagadnienia jest na ogół nieznana.

Co do psów: mowa była o powszechnym systemie identyfikacji, umożliwiającym zwracanie psów nie tym, co je WYRZUCAJĄ, tylko tym, co je GUBIĄ. Takich jest większość (opinia warszawskiego Palucha). I nawet nie chodzi o czipowanie, tylko o dużo tańsze i dużo łatwiejsze do odczytu przez KAŻDEGO adresatki przy obroży. Moja Zuźka od czasu zaginięcia (i szczęśliwego odnalezienia) taką nosi.

Na zakończenie: ładnie podsumowałaś swoją wypowiedź. Podpisuję się bez wahania.

autor: zielona, data nadania: 2009-01-13 11:55:13, suma postów tego autora: 861

Zielona,

z tą kaszą i fasolą już mi pachnie smakowicie, ale czym przyprawiasz? I jaka fasola? Czy gdy gotujesz namoczoną uprzednio fasolę, to dajesz szczyptę sody oczyszczonej (tak mi doradziła kumpela, ponoć szybciej miękka, ale nie wiem...)?

autor: nana, data nadania: 2009-01-13 14:09:36, suma postów tego autora: 4653

Niczym nie przyprawiam poza solą.

Sody też nie dodaję. Fasolę moczę na noc i gotuję od razu większy gar. Znakomicie smakuje i w mieszankach kaszano-warzywnych, i sama ze sobą z dodatkiem oleju - praktycznie nikt takiej fasoli z wody nie jada, a jakie to smaczne, syte i proste w przyrządzeniu! Moczysz - gotujesz. Kropka. Jemy z chlebkiem.

Tym samym chcę tu zdementować kolejny mit: że żarcie wegetariańskie jest pracochłonne. Oświadczam z mocą: jest WRĘCZ PRZECIWNIE.

Jeśli chodzi o podaną mieszankę, to jak ktoś lubi, może dodać ździebko pieprzu. Zresztą przyprawy to rzecz gustu, można eksperymentować, ale wersja wyjściowa jest j/w.

Fasolę można zastąpić grochem (tym żółtym, w połówkach - moczymy i gotujemy j/w). Kaszę gryczaną można zastąpić pęczakiem, ryżem (najlepiej ciemnym) albo gotowaną pszenicą (wersja z pszenicą szczególnie smakowita - też moczyć przez noc przed ugotowaniem). Można dodać podsmażone pieczarki. Zamiast kasz można użyć makaronu. W ogóle można różne rzeczy. Jak już się wejdzie w te klimaty, otwiera się b. szerokie pole do eksperymentów.

Owocnego eksperymentowania:)

autor: zielona, data nadania: 2009-01-13 16:53:57, suma postów tego autora: 861

A, i jeszcze pytasz: jaka fasola.

Odpowiadam: ja najchętniej używam średniego jaśka. Ale może być i inna, co kto lubi. Czerwona też. Jak akurat nie mamy ugotowanej, awaryjnie można sięgnąć po puszkę.

autor: zielona, data nadania: 2009-01-13 16:59:45, suma postów tego autora: 861

Jeszcze o przyprawach

Kasza gryczana sama w sobie ma wyrazisty smak i dlatego moim zdaniem nie potrzebuje przypraw, ale np. wersja z pęczakiem dobrze komponuje się z kurkumą i curry. Aktualne zwłaszcza zimą - te przyprawy mają wybitne własności rozgrzewające!

W ogóle zestawy kasz, strączkowych i warzyw są b. energetyzujące.

A jakby ktoś miał wątpliwości, że na portalu lewica.pl wymieniamy się przepisami, to przypominam: ŻYWNOŚĆ JEST POLITYCZNA! I to jak!

autor: zielona, data nadania: 2009-01-13 17:17:20, suma postów tego autora: 861

dzięki Zielona, smaczne i serdeczne dzięki

:)))

autor: nana, data nadania: 2009-01-13 19:04:30, suma postów tego autora: 4653

No to koniec warsztatów z zielonego gotowania na dziś

- jedynie słusznego, bo przyjaznego ludziom, zwierzętom i planecie:)
Uczestnikom dziękujemy. Następna sesja - na życzenie:)

autor: zielona, data nadania: 2009-01-13 22:18:20, suma postów tego autora: 861

Dodaj komentarz