(prawie) Jedyne, co socjalistyczny (?) recenzent ma do powiedzenia na temat nacboli to to, że są ekstremistami, o ich ekstremiznie głównie to, że jest inspirowany m.in. "ekstremizmem lewicowym", a happening utożsamia się w prostej linii z terroryzmem, w tonacji i kontekście jednoznacznym. To naprawdę smutne.
Andre Breton i ekipy z Cabaret Voltaire czy przedwojennej "Zwrotnicy" przewracają się chyba w grobach na wieść o takiej smętnej "lewicowej" krytyce, podporządkowującej się już nawet nie liberalnemu, czo po prostu chamsko-mieszczańskiemu światopoglądowi (fraza o Duginie jako ideologu Putinady, w obowiązkowo siejącej postrach tonacji, jest jak żywcem przeniesiona z "Brukselczyka" Ungera). Na panel z jakimś Niesiołowskim czy jemu podobną bladzią to się nadaje, nie do lektury dla naprawdę niezależnej lewicy. Weźcie się pohamujcie trochę z tym konformizmem.
bo po nauczce z Passentem i Toeplitzem w PRL już wiem, że na tym hiperpoprawnym forum trzeba wszystko wyrąbać toporem i jeszcze podkreślić na czerwono: nie lubię nacboli, jeszczse mocniej (choć rzecz jasna nie tylko dlatego) odkąd są sojusznikami najbardziej proamerykańskich sił w Rosji. Synteza Hitlera i Stalina to na pewno nie to, co potrzebne dziś komukolwiek, a już zwłaszcza kraju wielkości Rosji. Może tylko niektóre odloty Limonowa i kilku jemu podobnych pisarzy z tego środowiska potraktowałbym ulgowo, widząc w nich współbrzmienia z "wysiękami" czy "flupami" TOTartu. Zupełnie osobna i na osobne (poważne i nie-wrogie, ale i nie na kolanach) potraktowanie zasługująca sprawa to Dugin, mimo jego lanserskich zagrywek we wcześniejszych wywiadach (Putin jako awatar itd.).
Ale na litość boską, tym się chyba różnią lewicowe media od moskiewskich korespondencji GW czy TP, że stać je na coś więcej poza lamentem nad "ekstremizmami" i "totalitaryzmami".
Nie wiem, jak inni czytelnicy, ale ja czytając takie medialne donosiki automatycznie zaczynam odczuwać sympatię do atakowanych (na którą skądinąd obiektywnie niekoniecznie mogą zasługiwać). Obawiam się, że podobnie takie medialne przestrogi odbiera wielu zwykłych ludzi, kupujących gazety dla informacji, gł. gospodarczo-telewizyjnych, a mentorstwo publicystów mających poniżej pleców. Zwykły człowiek nie boi się ekstremy, bo nie traktuje jej poważnie. "Ekstremy" boją się najbardziej jej konkurenci do salonu/koryta (nie tylko politycznego, także medialnego, biznesowego) itd.
Nie bądźmy centrusiami i smutasami, uprzejmie proszę.
Chyba, że autorowi chodziło mniej więcej o to samo, co "poetycki terroryzm" Hakima Beya. Byłoby to jednak zabawne w rzypadku autora recenzji, z tego, co wiem, Bey nienawidzi instytucjonalnej i etatystycznej lewicy, zarówno socjaldemokratycznej jak i marksistowskiej (z wyjątkiem rewolucji 1917-1920, Bawarskiej Republiki Rad itd.). To znaczy takie tropy pasowałyby do nacbolowskich happeningów, ale cokolwiek ośmieszają autora, przepisującego to bezkrytycznie i tylko dodającego moralizujący (w duchu komercyjnych i poprawnych mass-mediów) komentarz. Pozostaje przekaz: "Ekstremiści i terroryści (także "terroryści" happeningowi) są niebezpieczni, bo zagrażają demokracji". Tyle to może wysapać Lis, od lewicowego autora oczekiwałbym głębszej analizy.
PS. Z góry proszę bez szantażyków pt. "napisz sam". Autor i tylko autor (ew. wydawca) odpowiada za to, co robi i żadne odwracanie uwagi od już napisanego tekstu tego nie zmieni.
tylko, że o happeningu jako "terrorystycznej koncepcji sztuki" pisze i Baudrillard. Nie sądzę, by Andre Breton, czy sytuacjoniści przejęli się jakoś porównaniem ich do terrorystów, Breton i jego wesoła kompania raczej z dumą by się dziś tak określali, biorąc pod uwagę jak przeciętny, poczciwy mieszczanin reaguje na słowo terroryzm. I to oburzenie przeciętnego (pod, czy post, prawdziwych mieszczan już nie ma)mieszczanina widać raczej w Twoich poście, w którym nie podoba Ci się zestawienie happeningu i terroryzmu (a dokonuje go chyba trochę i P. Sieradzan poprzez tytuł) terroru.
i sytuacjoniści obraziliby się za zestawienia ich akcji nie z terroryzmem, tylko z happeningiem.
W ich perspektywie, terroryzm jest ingerencją w świat realny, która może okazać się zbrodnicza i szkodliwa, lecz wymaga poważnego traktowania. Natomiast happening jest podporządkowanym elementem komercyjnego spektaklu.
było wesołego u Bretona i surrealistów?
Wesoło to bywa na promocji antysystemowych wywiadów A. Domosławskiego. Surrealiści preferowali natomiast czarny humor.
nie zrozumieliśmy się. Jest dokładnie odwrotnie - nie mam nic przeciwko takim zestawieniom, jeśli mają cokolwiek wyjaśnić lub przybliżyć do wyjaśnienia. Sęk w tym, że tego w tekście nie ma. Jest suchy opis, przedstawiony w takiej otoczce, żeby czytelnik wiedział, że to "ekstremizm do kwadratu" czyli świrowanie z obozami koncentracyjnymi w tle.
PS. Jeszcze jedno. Autor recenzji myli się, sugerując, że to pierwsza polska monografia. Wcześniej była praca Jerzego (albo Jarosława, w każdym razie nazwisko na J.) Bratkiewicza o rosyjskich nacjonalistach (obejmowała okres pierwszej połowy lat 90.). Mieliśmy również w Najjaśniejszej co najmniej 2 wydania studium Paradowskiego o euroazjatyzmie, trochę autorskich tekstów Dugina i obiektywnych o Duginie (od nieodżałowanego rakowskiego "Dziś" po prawicowe "Arcana"), no i kilka książek Gumilowa juniora, w tym jedna w "szarej serii" Oficyny Literackiej (pod światłą dyrektorską ręką "MONIKI" Karkoszy, he he).
Zaznaczam, że nie oceniam książki Sieradzana, której nie miałem jeszcze w ręku i może to być wartościowa (choćby faktograficznie) pozycja. Jednak recenzent, który twierdzi, że to pionierska pozycja na polskim rynku wydawniczym po prostu WPROWADZA CZYTELNIKÓW W BŁĄD (nie zakładam, że świadomie).
czytaliśmy tu o pionierskiej rozprawie na temat...PR.
ja w tekście poetyki, którą mu zarzucasz (donosu na "ekstremistycznych świrów") wcale nie dostrzegam, wręcz przeciwnie. Naprawdę, nie umiem znaleźć w tekście ani jednego zdania, czy akapitu, który potwierdzałby Twoje odczytanie, ale może źle czytam, więc wdzięczny byłbym za cytaty.
Autor nie pisze też, że jest to pierwsza monografia, pisze, że dzięki książce Sieradzana, Polacy doczekali się pierwszej wyczerpującej monografii (którego to twierdzenia nie falsyfikują przywołane przez Ciebie teksty), oraz, że temat był relatywnie słabo zbadany, co jest prawdą. O ile rzeczywiście Dugin i jego myśl były wprowadzane na polski rynek obiegu idei przez Arcana, Frondę (nawet był z nim wywiad w jednym numerze), czy Dziś, to o samych nacbolach, jako ruchu było dość mało. Zaczęło się to niedawno zmieniać, jakiś czas temu był wywiad Memchesa z Limonowem w Europie, reportaż w Dużym Formacie, teraz ta książka.
o objętości 171 stron. Dobry żart tynfa wart. W takim razie książka 300-stronicowa musiałaby chyba być nazwana "monumentalną".
cóż, jeśsi mamy mówić o odczuciach to de gustibus itd. Ja kdla mnie, intencje autora rec., zdradza już sam tytuł, co trafnie skomentował ABCD w poście o public relations.
Większość cytowanych przeze mnie prac była ilościowo znacznie obszerniejsza ("Eurazjatyckie imperium Rosji" Ryszarda Paradowskiego ponad 300 str., "Rosyjcy nacjonaliści 1992-1996" Jarosława Bratkiewicza niewiele mniej niż 300, a obejmowało to znacznie krótszy okres czasowy niż praca Sieradzana). Powtarzam: nie odbieram pracy Sieradzana wartości, gdyż się z nią nie zapoznałem. Uważam jednak, że elementarna przyzwoitość nakazywałaby choć w skrócie odnieść się do innych publikacji na ten temat, choćby z uwagi na ich objętościową i chronologiczną "przewagę" nad książką Sieradzana.
nie może być mowy o "elementarnej przyzwoitości", gdy brak elementarnej wiedzy (autorowi recenzji, of course).
ale nawet ktoś nie znający tematu i jego dotychczasowej bibliografii z własnych poszukiwań mógłby chociaż zajrzeć do bibliografii w "recenzowanej" (zakładam, że choć część z ww. pozycji się w niej znalazła) pracy. W przeciwnym wypadku, do napisania takiej recenzji wystarczy przeczytanie spisu treści i otwarcie na chybił trafił dla zerżnięcia jakiegoś cytatu :-)))
To ja już z dwojga złego wolę chyba zwiastuny reklamowe pochodzące od wydawców np. na stronach internetowych księgarni - przynajmniej bez hipokryzji i zadęcia takich pseudorecenzji.
oczywiście przytaczanych a nie cytowanych przeze mnie prac. Jeszcze czego brakowało, żebym ułatwiał życie i podsuwał gotowce - niech chociaż nauczy się przepisywać samodzielnie :-)
tak czytam i czytam i oczom nie wierzę.
Otóż Twoi dyskutanci prowokują Cię do dalszych wystąpień nie po to, aby z Tobą dyskutować, lecz aby zachęcić potencjalnego czytelnika do "głębszego zapoznania się" z ideologią nb.
Jedynym argumentem TL była obrona tych fragmentów recenzji, które są pochwałami książki, więc na to odpowiedziano.
Nie wiem jak pozostali przedmówcy, ja ze swej strony zachęcałem do lektury merytorycznych opracowań, bardziej zresztą euroazjatyzmu niż nacbolszewizmu. Choćby dla zrozumienia psychosocjologicznych podstaw ich zaistnienia i popularności.
Buźka!
PNB (Limonowa),PNB(bezlimonowców) oraz FrontNB
Szanowni dyskutanci,
recenzowana monografia jest pierwszą polską pracą na temat narodowego bolszewizmu w Polsce. Wymianiane przez użytkownika "Michała" pozycje poświęcone są juz to nacjonalizmowi w Rosji (temat NIEPORÓWNYWALNIE szerszy), już to eurazjatyzmowi (temat ZNACZNIE szerszy) i myśli Aleksandra Dugina, w którego biografii intelektualnej narodowy bolszewizm jest zaledwie (dodajmy, istotnym) epizodem.
Starałem się, by moja praca była wolna od emocji i ocen. Nawet najbardziej uważny czytelnik nie znajdzie tam ani apologii, ani potepienia ruchu NB.
Osobiście nie jestem sympatykiem NBP, zwłaszcza od momentu powołania do życia triumwiratu Limonow-Kasparow-Kasjanow. Aleksandra Dugina szanuję i cenię - moje sympatie nie znalazły jednak odzwierciedlenia w książce (której, mimo wszystko, nie nazwałbym wyczerpującą). Staram się oddzielać aktywność publicystyczną i polityczną od naukowo-badawczej.
Z poważaniem, autor
Żadna z wymienionych przez Ciebie struktur nie istnieje
Front Narodowo-Bolszewicki roztopił się organizacyjnie w strukturach Eurazjatyckiego Związku Młodzieży. NBP bez Limonowa NIE JEST organizacją polityczną, lecz portalem internetowym. NBP też nie ma - istnieje nieformalna struktura pod nazwą "sympatycy Eduarda Limonowa", w dużym stopniu integralnie zrośnięta z "Inną Rosją".
Uwazam ze kontakty z prozachodnimi agentami tzw.demokratycznej opozycji tylko zaszkodzą opozycji lewicowej,mistrz szachowy KASPAROW to marionetka USA,KARPOW inny mistrz szachowy i komunista, popierający powstrzymanie kontry gorbaczowa i jelcyna w 1991 jest mi blizszy,niz fan pijaka jelcyna i gorbaczowa
Pamiętajmy masakre 1993,to siepacze Jelcyna zrobili
on daje krew i cierpienie członków ruchu NB,DEMO-LIBERAŁY DOSTANĄ KASE OD USA/CIA
Internacjonalizm-tak,rusofobia nie
Znam i cenię Twoje debiutanckie dzieło "W kręgu Odyna i Trygława", lecz również nie nazwałbym go "wyczerpującą monografią". Sam z perspektywy lat zapewne rozszerzyłbyś i pogłębiłbyś swe analizy. Miej zatem umiar w krytyce innych.
Nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa, a wpisy malkontentów jedynie motywują mnie do dalszych wysiłków intelektualno-badawczych, których rezultatem będą w przyszłości - zobowiązuje się - także dzieła o znacznie większej objętości.
zgoda, że nacjonalizm rosyjski lat 90. nie kończy się na nacbolach, a euroazjatyzm czy sam Dugin to szersze zjawisko, mające oczywiście związek z nacbolami ale do niego się nie sprowadzające i vice versa. Problem tkwi w recenzji, z której właściwie wynika, że książka właściwie wyczerpuje wszystkie te zagadnienia. I to do autora recenzji właśnie należy mieć pretensje (ja je przynajmniej mam). Cieszy mnie też "niewrogi" i niepotępiający stosunek autora do wszystkiego, co w jakikolwiek sposób ociera się o przedstawiane zagadnienia, zwł. w związku z euroazjatyzmem czy prowokacjami artystycznymi.
Jak wspomniałem wyżej, absolutnie nie oceniam książki, gdyż w ogóle jej nie znam i niewiele o niej wiem poza krótkimi notkami tu i ówdzie. Ta recenzja szczerze mówiąc też - w moim odczuciu - nie przybliżyła wiedzy o tej pozycji, gdyż tyle, co autor komentowanego przez nas artykułu, moglibyśmy o książce wiedzieć sami, zgadując jej treść ogólnie dostępnej wiedzy.
PS. Po raz kolejny potwierdza się moja hipoteza, że kiepskie recenzje na portalu lewica.pl najbardziej szkodzą nieumiejętnie zachwalanym w ten sposób książkom. Nie odpowiadają za to rzecz jasna autorzy książek - tylko recenzenci i redaktorzy działu recenzji.
Wydaje mi się, że klucz do tej postaci jest mimo wszystko prosty- on po prostu musi być w opozycji i musi szokować. Chyba najbliższą mu postacią pod tym względem jest u nas Jerzy Urban. Ale książka wydaje się ciekawa.
ależ właśnie o to chodzi, że ja bym mojej skromnej książeczki nie nazwał "wyczerpującą monografią", bo takową nie była - monografia owszem, ale w żadnym wypadku nie "wyczerpująca". Z tego też względu dałem jej podtytuł "Zarys problematyki", bo zaledwie tym była.
Twojej książki nie czytałem, więc daleki jestem od jej krytyki. Cieszę się, że sam odcinasz się od określenia "wyczerpująca", które, jak sądziłem, jest efektem radosnej twórczości recenzenta, a nie Twojej. Więc nie złośc się o krytykę, bo z mojej strony nie było tu żadnej krytyki, lecz drwina z szafowania w recenzji określeniami, które są nie na miejscu, niezależnie od wartości książki. Ja się zresztą na krytyka tej pozycji nie nadaję, bo za słabo znam temat książki, aby móc orzec, czy zasługuje ona na krytykę.
wygląda "srodowisko" nacboli i sympatyków Dugina w Polsce,swego czasu w Swiaszczycy i Odali były takie sympatie+panslawizm/neoslawizm
Na temat polskich srodowisk eurazjatyckich i narodowo-bolszewickich wolalbym nie wypowiadac się na publicznym forum dyskusyjnym.
Piszcie na tengu_hoshihotmail.com. Ewentuaalnie zapraszam na forum Eurazja: www.eurazja.xt.pl
Pozdrawiam, PS
Jeśli interesuje Cię temat NB, zachęcam do nawiązania ze mną kontaktu mailowego. Mam dużo materiałów na ten temat, a także kontakty zarówno z członkami (także kierownictwem)zarówno NBP, jak i MED (i ESM). Mogę podzielić się refleksjami z obserwacji uczestniczącej, jaką prowadziłem podczas zbierania materiałów do opisywanej pracy.
dzięki, z chęcią skorzystam. W razie czego mój mail: soares podkreślnik dwójka arabska małpa dwuatomowa cząsteczka tlenu kropka peel.
A Jegor Letov nie żyje...
umarł ,19 lutego 2008 roku śmiercią niezbyt romantyczną... Zapił się na śmierć - ku przestrodze dla niektórych. Czy ktoś z obecnych na forum zna jego projekt muzyczny "Kommunizm"? Polecam.
działacz NB zabity,ciekawe kto za tym stoi?
Prymitywne naziolostwo w stylu "drang nach west", czyli na odwyrtkę. Nie wiem czym tu się zachwycać, po co książki poświęcać?
Projekt Eurazja = III Rzesza po rosyjsku, a Dugin to zwykły oszołom, którego nawet w Rosji nikt nie bierze poważnie.
Skąd się bierze w Polsce takie uporczywe zainteresowanie takimi manowcami politycznymim, sojuszem ekstremów, prawicową rewolucją?
Czy ktoś przy zdrowych zmysłach może wierzyć, że wyjdzie z tego coś dobrego?
jeden z liderów NBP oraz dość popularny w Rosji pisarz, odwiedził Warszawę w grudniu na zaproszenie swojego wydawnictwa i "KP". Byłem na spotkaniu autorskim, gdzie można się było dowiedzieć kilku interesujących rzeczy o rzeczonym ugrupowaniu, m.in.:
- Projekt graficzny flagi NBP wykonał artysta nie kryjący się ze swoim żydowskim pochodzeniem. Ponadto jednym z najbliższych współpracowników Limonowa jest również rosyjski Żyd, urodzony na Łotwie, co pozwala wykluczyć chyba epitet "naziści" z dyskusji o Nacbolach.
- W całej Rosji w więzieniach i aresztach przebywa obecnie ok. 130 członków NBP - tą statystyką posłużył się Prilepin w odpowiedzi na pytanie jednego z widzów, czy działalność NBP nie jest aby tylko jakimś artystycznym happeningiem, a nie poważną działalnością polityczną.
był to klasyczny argument antysemitów: nie jesteśmy antysemitami, bo wśrod nas są Żydzi. U nas stosowali go m.in. moczarowcy.
Symbol NBP był wcześniej zastosowany na okładce książki Eduarda Limonowa "Ischeznovienije Varvarov". Nawiasem mówiąc, argument o czyimś-tam żydowskim pochodzeniu jest dość komiczny,gdy używa się go w charakterze argumentu ideologicznego. NBP to nie ruch nazistowski, ale pochodzenie etniczne Władimira Ilicza Lindermana "Abla", szarej eminencji NBP nie ma tu nic do rzeczy.
Podając liczbę 130 Prilepin przekroczył granicę między polityczną mitomanią a mało śmiesznym żartem. 130 nazboli (być może) ma za sobą jakąkolwiek odsiadkę w więzieniu, SIZO lub areszcie. Liczba 130 NB, którzy w chwili obecnej mieliby konać w kazamatach rosyjskich więzień jest wzięta z sufitu i należy traktować ją jako element politycznej propagandy, mającej poruszyć szlachetne serca humanitarystów z KP, nie znoszących "azjatyckiego reżimu" W. Putina (vide peany Sierakowskiego nad paszkwilem Afanasjewa, który wkrótce ukaże się w "Wybiórczej").
Z moich danych wynika, że w więzieniach przebywa obecnie 14 nacboli i nacbolek. Tak też podaje strona www.nazbol.ru.
na pewno na poważnie wziął Dugina Sielezniow z rosyjskich komunistów, zapraszając go do współpracy w charakterze doradcy. Potem zaś - rosyjskie uczelnie wojskowe, korzystając z Duginowskich książek o geopolityce w roli podręczników. Na koniec ponoć sam Putin, zapraszając wielokrotnie Dugina na Kreml i to nie w celach towarzysko-gastronomicznych. Precz z oszołomstwem, niech żyje platforma obywatelska i lewica wyważona!
danych podanych przez Prilepina, rzecz jasna, nie mogłem zweryfikować, toteż podałem je tutaj w formie ciekawostki, określając je miamem "interesujących rzeczy", a nie "faktów". Na spotkaniu, wbrew pozorom, nie panowała atmosfera zrozumienia dla ideologii NBP. Większość widzów (na sali było maksymalnie 30 osób) przyszła raczej posłuchać pisarza, a nie polityka, ew. zobaczyć nacbolszewickiego dziwoląga.
Wrył mi się w pamięć zwłaszcza jeden facet w płaszczu, dość komiczna postać, który nie miał chyba pojęcia, na czyje spotkanie przylazł, ale koniecznie chciał sobie pogawędzić z rosyjskim pisarzem. Cały czas rwał się do mikrofonu i zadawał pytania w stylu: Zachar, zdaniem Puszkina Rosji nie da się pojąć rozumem, a jeśli nie rozumem, to czym da się ją pojąć?
Oczekiwał, że Prilepin poda mu jakiś konkretny organ :)?
Dla mnie ta cała sprawa jest jakaś niejasna. Przede wszystkim nie bardzo rozumiem o co chodzi z tą happeningowością NB. Czy należy to rozumieć w ten sposób że to ideologia "trochę tak na niby", czy może nie na niby, ale udaje że na niby?
Z drugiej strony dziwi mnie też ta sprawa z Duginem. "Społeczeństwo otwarte" Poppera jest jak wiadomo książką mierną, także w tym znaczeniu, że zarysowującą dzieciną sieć opozycji - krótko mówiąc, była to książka potrzebna na użytek polityczny np. inteligencji solidarnościowej lat 80., a ideologicznie składała się z płytkich urojeń, co jest już faktem dość oczywistym. A tu nagle przychodzi sobie taki Dugin i mówi: "Wszystko słusznie i dogłębnie panie Popper" - po czym jedynie odwraca znaki wartościowania i uzasadnia tym swój "eurazjatyzm", który jest być może ciekawy jako sensacja ideologiczna, ale tak toporny że trudno uwierzyć, że ktoś to wymyślił na serio - ze wszystkimi tymi ezoterycznymi opozycjami zajeżdżającymi trzeciorzędną, "bazarową" metafizyką. Coś w rodzaju barwnego opakowania przyjętego ad hoc dla fascynacji przemocą.
Może Michał mi to wytłumaczy. Jak to jest?
Wspominając o Popperze kieruję się rzecz jasna założeniem że z fałszowania rzeczywistości (obojętnie w którym kierunku wartościowanego) nigdy nic dobrego nie wynika w praktyce.
To o czym piszesz miało miejsce 10 lat temu, reszta informacji niepotwierdzona. To, że jakiś wykładowca, być może, podał książki Dugina w spisie lektur do zajęć nieczego nie przesądza. Może podał jako przykład politycznej megalomanii.
Aktualnie Dugin jest pracownikiem MGU, innych osiągnięć rosyjska wikipedia nie podaje. Wydaje się, że osiadł na laurach i dobrze :)
O tym, że Dugina nikt w Rosji nie traktuje poważnie, wiem od znajomego Rosjanina. Tym bardziej nie rozumiem czym Dugin zachwyca Polaków, zwłaszcza lewicowych. Czyżby marzyło się im prawosławne imperium, od Gibraltaru po Władywostok, z Polakami w roli obrońców czystości rasy słowiańskiej, jak widzi nas Dugin.
Przecież to żałosne.
sal: (w chamsko-telegraficznym skrócie, w weekend jak nie będę miał takiej orki jak dziś rozwinę) sądzę, że Duginowi chodzi o analizę, krytykę, podważenie i "przewartościowanie wartości" kształtu demoliberalnej rzeczywistości polityczno-kapitałowo-kulturowej, czyli podważenie takiego "realnego społ. otwartego", jakie - zwł. w krajach po transformacji - mamy. Chętnie pociągnę wątek, bo w tym akurat, a nie w żonglowaniu ezoteryką czy kalkowaniu terminów żywcem ze Schmitta widzę właśnie wartość Dugina.
Co do nacboli to mam często podobne wątpliwości :-)
DRM: to, o czym piszesz w przedostatnim zdaniu, to in my humble opinion taka pianka, pokrywająca wywody Dugina na użytek tzw. rynku idei. Dlaczego euroazjatyzm może interesować lewicowych Polaków? Choćby dlatego, że (niektórzy z nich) zrozumieli, że bez podjęcia spraw geopolitycznych, kwestii rosyjskich, wschodnioeuropejskich i azjatyckich, po prostu kompletnego geopolitycznego "przestawienia magnesów" nie mamy co marzyć o jakoś dalej idących zmianach ustrojowych w postulowanym przez nas kierunku. Zaznaczam, że nie chodzi mi o przejście zestrefy wpływów USA i głównych państw UE do strefy rosyjskiej, to byłoby za proste.
Oj kręcisz.
Przecież Dugin uważa się za wroga cytuję "społeczeństwa otwartego jako takiego". (Pełen cytat poniżej)
Normatywnie używana kategoria "demoliberlalizmu" jest starym toposem faszystowskim, wiążącym demokrację i liberalizm w jeden nirozerwalny splot i przez to generującym jego "jedyne prawdziwe przeciwieństwo" jakim jest faszyzm.
Poza tym kręcisz z tym:
"Zaznaczam, że nie chodzi mi o przejście zestrefy wpływów USA i głównych państw UE do strefy rosyjskiej, to byłoby za proste."
Dajesz do zrozumienia że chodzi Ci o coś "bardziej skomplikowanego", ale nie zdradzasz co to takiego :). Powiedz już lepiej że po prostu podoba Ci się ten pomysł Dugina.
Przecież to wszystko to nie jest żadne "przewartościowanie wartości", tylko jakiś kiepski żart. Por. niżej.
----------------------------
Najbardziej udana i najpełniejsza definicja narodowego bolszewizmu brzmi: „Narodowy bolszewizm jest superideologią wspуlną dla wszelkiego rodzaju wrogуw Społeczeństwa Otwartego”. Nie jedna z ideologii wrogich tego rodzaju społeczeństwu, ale jego w pełni świadoma, zupełna i naturalna antyteza.
Narodowy bolszewizm jest ideologią zbudowaną na pełnej i radykalnej negacji jednostki i jej centralnej roli. Absolut, w ktуrego imieniu jednostka jest negowana, ma tu najszerszy i powszechny sens. Można powiedzieć, że narodowy bolszewizm może służyć dla każdej wersji Absolutu, jako wyjaśnienie odrzucenia jakiejkolwiek “Społeczeństwa Otwartego. W ideologii narodowego bolszewizmu występuje oczywisty trend ku uniwersalizacji Absolutu za wszelką cenę, by rozwinąć te ideologie i polityczne programy, , ktуre stanowią uosobienie wszystkich intelektualnych form wrogich „Społeczeństwu Otwartemu”, sprowadzić je do wspуlnego mianownika i zintegrować w niepodzielny blok konceptualny i polityczny.
zgodnie z obietnicą, o filozofii polityki i okolicach później, teraz tylko co do spraw międzynarodowych: chciałbym silniejszej niż obecnie Rosji, ale nie Polski w roli jej satelity. Raczej coś na kształt Międzymorza, he he, czyli bloku środkowoeuropejskiego, który mógłby być ewentualnym partnerem Rosji lub zachodniej Europy przeciwko USA. To tak w skrócie moja wizja.
PS. Pisałem (negatywnie), rzecz jasna o "liberalnej demokracji", czy jak pisał Maagal w opracowaniu Simmla: "mieszaninie rynków i demokracji", obowiązkowo parlamentarnej formalnie, a naprawdę mediokracji.
http://www.obywatel.org.pl/index.php?module=subjects&func=viewpage&pageid=217
swoją krytykę Dugina opierasz zapewne na jednym cytacie.
Stąd przeceniasz rolę Poppera w kształtowaniu się jego poglądów. Ważniejszy jest tu Spengler. Oraz historiozofia słowianofilów rosyjskich.
Twórcze u Dugina jest również wykorzystanie różnych nurtów - w tym marksistowskiego i ponowoczesnego - autokrytyki cywilizacji zachodniej.
Nie sądzę, żeby myśl Dugina mogła obecnie wywierać poważniejszy wpływ polityczny.
Reakcje na nią lewicowych "radykałów" są jednak symptomatyczne. Natychmiast gromadzą się oni pod sztandarem z napisem: Brońmy demokracji! Panie Adamie, nie daj nam odebrać Społeczeństwa Otwartego!
"Choćby dlatego, że (niektórzy z nich) zrozumieli, że bez podjęcia spraw geopolitycznych, kwestii rosyjskich, wschodnioeuropejskich i azjatyckich, po prostu kompletnego geopolitycznego "przestawienia magnesów" nie mamy co marzyć o jakoś dalej idących zmianach ustrojowych w postulowanym przez nas kierunku."
Nie podoba mi się to stwierdzenie, bo zakłada dokładnie to samo co PiS i PO, że Polska jest kompletnie uzależniona od zewnątrz i w najmniejszym stopniu nie może kreować swojej polityki, zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej. Z takim podejściem trudno o zmiany, jakiekolwiek. Lewica oddaje mecz walkowerem.
Dugin barwnie pisze, ale nic z tego nie wynika, bo operuje na takim poziomie ogólności, że jego teorie są nieobalalne. Pytanie tylko po co mu wierzyć, może lepiej realizować jakieś elementarne lewicowe postulaty, tu i teraz, zamiast czekać na geopolityczne przebiegunowanie planety.
ABCD - Swoją "krytykę" Dugina opieram na lekturze tekstów dostępnych w internecie. Pozostają na mniej więcej na takim poziomie: "Słowianie są z Marsa, śródziemnomorzanie są z Wenus". Itd.
Napisałem też co sądzę o ideologii Poppera i obawiam się że problem leży gdzie indziej, niż sądzisz. Otóż jeśli ktoś jest skłonny wziąć na poważnie tę książkę Poppera (wraz z interpretacjami Platona, Hegla, Marksa), to sam ten fakt dyskwalifikuje go to intelektualnie jako teoretyka lewicy.
Potwierdza to zalinkowany przez Michała tekst, który aspiruje do czegoś więcej, niż toporne ideologizowanie.
W 80% jest to werbalizm i żargon oparty na skojarzeniach a w pozostałych 20% wtórna eksploracja obiegowych klisz intelektualnych, która ma zaświadczać o elokwencji autora. Niestety nie jest to najlepszy tekst (jest też wadliwie przetłumaczony).
Natomiast ten fragment jak dla mnie rozwiązuje np. kwestię antysemityzmu:
"Europa ma dziś wybór: eurazjatyzm lub atlantyzm. Albo pójdzie z Rosją, albo z Ameryką. Jeżeli europejska Nowa Prawica wybiera nas, to znaczy wybiera żywioł barbarzyński, a więc musi przyjąć nasze metody działania. Trzeba organizować zamachy, zajmować się sabotażem, podpalać, wysadzać w powietrze mosty. Prawdziwy antymondializm to destrukcja i terror. A co robi Nowa Prawica? Zamieniła się w intelektualną sektę. Od trzydziestu lat zbierają się na seminariach podtatusiali panowie z nadwagą i siwizną i biją pianę. Oczywiście trzeba czytać książki, ale to za mało. Trzeba stworzyć guerillę. Jeśli jesteś przeciw Nowemu Światowemu Porządkowi, to weź nóż, załóż maskę, wyjdź wieczorem z domu i zabij choć jednego yankie".
http://niniwa2.cba.pl/rosja10.htm
Czyli - jak spotkam na jednej z polskich starówek grubaska żującego gumę do żucia, z żoną, piterkiem u pasa i czapką z daszkiem - yankiego - to mam go przewrócić i skopać. To jest właśnie ta legendarna niepoprawność polityczna. Fachowo nazywa się to "promowaniem nienawiści na tle narodowościowym". Kwestia antysemityzmu została anulowana. Miejsce Żydów zajęli... Amerykanie.
Obawiam się też że takie Duginy są bardzo na rękę Panu Adamowi. W jaki sposób Pan Adam mógłby w przyszłości wyjaśnić szaremu człowiekowi że demokracja liberalna jest jedynym rozwiązaniem? Dać mu poczytać Dugina.
i ja myślę podobnie jak Ty, że Amerykanie są kozłem ofiarnym współczesnego świata. Nie zaszkodziłoby powolanie Czerwonych Brygad-bis - tym razem do obrony Amerykanów przed ekstremistami:)))
Sądzę, że Aleksander Dugin jest jednym z najoryginalniejszych współczesnych myślicieli. Nawet jego przeciwnicy polityczni nie mogą odmówić mu nieprawdopodobnego oczytania i odwagi intelektualnej.
To, że politpoprawna-gazetowowyborczano-unioeuropejsko-krytykopolityczna lewica nisko ocenia dorobek AD, powinno tylko zachęcić poszukujących i myślących niezależnie czytelników do sięgnięcia po twórczość tego niepokornego intelektualisty.
Amerykanie, czy ktokolwiek inny - nie ważne - liczy się sposób myślenia.
Z braku Amerykanów zawsze ktoś inny się nawinie.
Konkrety, Salu, konkrety a nie "metoda Dżej Ti Grossa" (tj. wyrwane z kontekstu cytaty plus moralizatorsko-emocjonalno-manipulancki komentarz).
Po pierwsze - zdaje się że to raczej Ty miałeś się od wczoraj wypowiedzieć, zamiast się tutaj czaić.
Co jest wyrwane z kontekstu? Fragment o masce i nożu? Nie bądź śmieszny. Ja nie moralizuję tylko stwierdzam fakty oraz analizuję wymiar pragmatyczny (wątek Pana Adama).
Przypominam też że Dugina chetnie propaguje neokonserwatywny Dziennik.
A abstrahując od Dugina: jest jakiś oficjalny stosunek NB do obecności cudzoziemców w kraju, zwłaszcza kolorowych? Może to pozwoliłoby rzeczowo określić o co chodzi z tą happeningowością oraz w jakim sensie jest to bolszewizm "narodowy".
istotnie, bardzo to niepokorny intelektualista - koncesjonowany podjudzacz, który za pieniądze Kremla gardłuje na rzecz kolejnej fali agresywneych agresji ze strony Rusi/Rosji/ZSRR - czy jak to tałatajstwo teraz się nazywa - na Azję i Europę Śr-Wsch.
Zaiste, trzeba mieć wielką odwagę, by odżegnywać się od NBP odkąd przestali się podobać Putinowi i zakładać kolejne żałosne, sponsorowane przez Kreml związki młodzieży. Wrześniową manifestację EZM w Moskwie pod jakimś pomnikiem osłaniał OMON, co widziałem na własne oczy - nie byłoby tego, gdyby KGB-iści z Kremla nie widzieli w groteskowych duginowcach swojego satelity.
Żeby było zabawniej, te poronione idee Dugina są tak naprawdę przeróbką Mackindera, teorii Heartlandu i jeszcze paru innych wyplutych przez Zachodnią naukę śmieciowych koncepcji. Naczelny euroazjata ściągnął pomysły od Amerykanów, dorobił im putinowską gębę i promuje jako swoje, a antyokcydentalistyczne sekciarstwo ma go za proroka. Credo quia absurdum...
Poza tym trick pt. "wyrwane z kontekstu", stosowany przez rozmaitych Heiderów, Berlusconich et consortes już się nie sprawdza.
Metoda na to jest taka: pyta się jaki jest zatem właściwy kontekst. Wtedy gościu odmawia udzielenia odpowiedzi na to pytanie, udając, że nie będzie się tłumaczył, że to poniżej jego godności itd. - A de facto chodzi po prostu o to, że nie jest w stanie go podać.
zależność Polski od USA i UE z jednej, a samego faktu granicy z Czechami z jednej a krajami WNP drugiej strony jest oczywista. To pierwsze przynosi Polsce same straty i nie mieliśmy na nie wpływu, to drugie było po referendum z kiepską kampanią i efekty przynosi różnie (czasem plusy czasem minusy, utrzymująca się od czasu dyrektywy Bolkesteina ofensywa neoliberałów i pachołków niemiecko-francuskiego kapitału jest niebezpieczna, jeśli nie natrafi na adekwatną kontrę). Z doświadczeń czeskiej transformacji, która skończyła się nieporównanie mniej boleśnie niż polska wniosków nie wyciągamy. Tym mniej wyciągamy też wniosków z ostatnich 20-25 lat ZSRR i Rosji - za ZSRR, Gorbaczowa i Jelcyna byłem tak samo antyrosyjski jak antyamerykański, ale trudno nie dostrzegać pozytywnych zmian za Putina (nie to, żebym popierał politykę kaukaską, rozpoczętą zresztą jeszcze przez Jelcyna przecież).
Dwa przykłady pozytywne i jeden negatywny dla zobrazowania, o co mi chodzi. Lenin i Piłsudski - czy zrealizowaliby swoje plany polityczne gdyby nie I wojna światowa? Jasne, że nie. z drugiej strony - poprzednia koalicja rządowa. Trochę (a nawet dużo jak na dotychczasowe polskie warunki) sensownych wewnętrznych kroków gospodarczych (wyhamowanie prywatyzacji, konsultacje i rezygnacja z liberalnych pomysłów po sprzeciwie związków zawodowych, Lubińska, podwyżka płac minimalnych itd.), zresztą na ogół wymuszonych przez oczekiwania społeczne odnośnie "polski solidarnej" i naciski koalicjantów. A jednocześnie tragiczna polityka zagraniczno-wojskowa, skrajne poparcie dla USA, pozostanie w Iraku, tarcza - mimo sprzeciwów współrządzących: Samoobrony i do pewnego stopnia też LPR. Efekt widzimy od blisko półtora roku.
Ja bym chętnie sobie podyskutował na dłużej i szerzej, ale jak sądzisz, czy deklaracje takie jak poniższa zachęcają do "otwartej wymiany myśli" czy może nie za bardzo:
"Przypominam też że Dugina chetnie propaguje neokonserwatywny Dziennik."
Publikował też Ikonowicza i co z tego? Wywęszyli, że to przykład pewnego myślenia o polityce i historiozofii, jak i w praktycznym wydaniu zyskał wpływy za Putina a poza tym wyczuli komercyjnogenne, popkulturowo-wideoklipowe zagrywki Dugina, którymi prawdopodobnie z całą świadomoscią chce połechtać rosyjskich i słowianofilskich czytelników i postraszyć zblazowanych zachodnich mieszczan.
Wbrew temu, co mi imputujesz chętnie porozmawiam, ale proszę Cię, skończ z takimi zagrywkami rakietką pingpongową, udającymi argumenty i pytania.
Joerg HAider nie może stosować żadnych chwytów, bo nie żyje:)
I co z tego?
Z tym Dziennikiem to właściwie piłem do Atomowego Sieradzana żeby zwrócić uwagę na akceptowalność D. w ramach tego rodzaju prasy.
Oczywiście w "Europie" publikuje się różne,często dobre, a często bardzo złe rzeczy. Pytanie "dlaczego Dugina?" dopuszcza rózne odpowiedzi, łącznie z tym że po prostu może są niezbyt rozgarnięci...
Możliwa odpowiedź jest taka: Dziennik z racji swojej neokonsowości żywi się sztucznymi ideologiami opartymi na substancjalizacji globalnych różnic kulturowych - nie przypadkiem Huntington jest dla neokonserwatyzmu postacią symboliczną, a Dugin próbuje go naśladować powielając analogiczny prosty schemat: "zła indywidualistyczna kultura handlowa contra dobra wspólnotowo-jakaś tam". I dlatego Dziennik go drukuje - poza tym że pewnie lubi postacie związane blisko z władzą i to w ich oczach go legitymizuje.
Nie sądzisz, że z lewicowego punktu widzenia jest to w najlepszym razie zaciemnianie rzeczywistości, typowo publicystyczne odwracanie uwagi od rzeczywistych zagadnień? Gdzie twoim zdaniem leży wewnętrzna wielkość [innere Groesse] Dugina? - wciąż się nie dowiedziałem.
przyznajmy choć tyle, ze Dugi nie jest aż takim nudziarzem, jak Zizi.
"Rusi/Rosji/ZSRR - czy jak to tałatajstwo teraz się nazywa"
Bardzo lewicowy język.
Zgadzam się twoją oceną sytuacji Polski całkowicie, ale nie zgadzam, że z jej zmianą nalezy czekać do III wojny światowej albo co gorsza dążyć do niej w imie ralizacji mitologii Dugina.
Dugin jest barwny, ale czy oryginalny - średnio.
Sądzę, że podobne wnioski polityczne dla Polski można wysnuć chociażby z lektury "Doktryny szoku" Naomi Klein czy książek Chomsky'ego.
Niepotrzebne (a wręcz groźne) są geopolityczne narracje Dugina, aby chcieć odrzucić kasynowy kapitalizm czy neoliberalny bolszewizm a la Sachs-Balcerowicz. Sam mógłbym się nazwać słowianofilem, ale do Dugina mi daleko, a do jego fascynacji prawosławiem jeszcze dalej, bo chyba nie tu pies pogrzebany gdzie Dugin grzebie :)
Dugin - zwolennik dialogu cywilizacji (przy zachowaniu ich autonomii, a nie syntetyzowania w popkulturowym sosie multi-kulti), znawca przeróżnych kultur i nurtów religijnych, kulturologicznych i intelektualnych - to "prawicowy obskurantysta", a Ty, który nazywasz Rosjan "tałatajstwem" próbujesz uchodzić za arbitra elegantiarum? To prawdziwie żałosne. Rozumiem, że dzisiejsza lewicowość wyraża się w naprzemiennym udziale w paradach Schumana i paradach Równości, z przerwami na demonstracje poparcia dla "wolnej" (cztaj - prozachodniej) Białorusi i imprezy w REDakcji KP. Dzisiejsza "obyczajowa" lewica zadziwia mnie swoją ksenofobią. Na każdym kroku dostrzegam jej gorącą nienawiść do wszystkich, którzy pragną żyć inaczej, niż postmodernistyczne społeczeństwa Unii Europejskiej. To właśnie stąd bierze się rusofobia, islamofobia, nacjonalizm antychiński i nienawiść do wszystkich społeczności tradycyjnych... Lewica genderowo-imprezowa stanowi obecnie awangardę wartości "euroatlantyckich" w ich zdegenerowanym, postmodernistycznym stadium i popiera dążenia do ich supremacji we współczesnym świecie. Właśnie dlatego Sikorski tak łatwo znajduje wspólny język z Sierakowskim.
Rusofobia dzisiejszej lewicy obyczajowej wynika z faktu, że dzisiejsza Rosja ma potencjał i wolę, by rzucić wyzwanie globalnej supramacji zmakdonaldyzowanego Zachodu. Zapatrzonych w Unię Europejską i NATO bywalców warszawskich salonów przeraża perspektywa świata prawdziwie wielokulturowego; aksjologicznego i cywilizacyjnego pluriversum.
Aleksander Dugin rozstał się z NBP w roku 1998, a więc wówczas, gdy wpływ Władimira Putina na sytuację w Federacji Rosyjskiej był nieznaczny. Zarzucanie mu oportunizmu jest absurdem, tym bardziej, że twórca doktryny neoeurazjatyzmu bynajmniej nie gloryfikuje bezkrytycznie polityki duetu Putin-Miedwiediew, doceniając jednak zmianę jakościową in plus od czasów jelcynowskich.
touche.
nie nazwałem tałatajstwem Rosjan, jak mi populistycznie zarzucasz, lecz ich PAŃSTWO - wyobraź sobie, że można nazywać tałatajstwem np. stalinowską ZSRR czy samodzierżawie bez obrażania zamieszkującego dany organizm państwowy ludu. Do arbitra elegancji jest mi, istotnie, zdecydowanie daleko, ponieważ czasem lubię wyrazić się dosadnie, zwłaszcza krytykując orientalny zamordyzm a la Rosja w swoich kolejnych wcieleniach.
"Dzisiejsza Rosja ma potencjał i wolę, by rzucić wyzwanie globalnej supramacji zmakdonaldyzowanego Zachodu" - piszesz. To bardzo ciekawe, ponieważ ja w imperialnych zapędach Putina i s-ki nie widzę wcale próby zbudowania jakiejś nowej jakości, lecz wprost przeciwnie - nieudolne małpowanie Zachodu, budowanie oligarchicznego kapitalizmu poprzez bogacenie się elit poprzed wyprzedaż surowców i wyzyskiwanie współobywateli. Gdzie ten nowy system społeczny, o którym tak ci się marzy? Gdzie szacunek dla praw jednostki? A może prawa jednostki też są made in macdonald i nie dla Rosji? Kłania się heglistowskie pojmowanie wolności jako maksymalnego zamordyzmu ze strony państwa.
Niezależne od władzy związki zawodowe, partie i wszelkie inne organizacje mają się w Rosji podobnie, jak u schyłku caratu. A "potencjał" dzisiejszej Rosji jest wprost proporcjonalny do cen gazu i ropy - po tym, jak te ostatnie spadły czterokrotnie, Rosję stać na najwyżej rok tamowania protestów społecznych, nie wspominając już o wysyłaniu zardzewiałej floty na Atlantyk.
Wulgarny antyokcydentalizm może wydawać ci się jakąś rekompensatą za pogardzanie podstawowymi prawami człowieka, jak sobie życzysz, ale zanim zaczniesz krytykować rzekomy "antychiński nacjonalizm", poczytaj może sobie trochę o tym, co Chiny wspierają w Afryce - ludobójstwo za ludobójstwem.
A oświecone poglądy byłych KGB-istów w sprawie wielokulturowości widać było doskonale w ich podejściu do Czeczenii. Może właśnie tutaj powinieneś poszukać islamofobii.
widzę że Michał jakoś się "zniechęcił".
Jeśli chodzi o Żiżka, to ciekawe jest raczej to co on miałby do powiedzenia w kategoriach psychoanalizy na temat "duginady" i tym podobnych egzotycznych rzeczy.
Wydaje mi się, co pewnie nie będzie zbyt odkrywcze, że kluczem do tego rodzaju zjawisk jest struktura pragnieniowa zdominowana przez popęd śmierci. Urzeczywistniane "w imaginacji" pragnienie anihilacji dominującej hierarchii sensów, porządku symbolicznego, w którym "nie mogą oni znaleźć miejsca" i chcą niejako wtórnie dokonać samowykluczenia z niego, a przez to zająć w nim nowe miejsce.
Świadczy o tym przede wszystkim całe to prowokacyjne mieszanie "ekstremów". Ale także symptomy na pozór nieistotne, np. sam fakt, że podpina się i zarazem z upodobaniem neguje pierwszy z brzegu symbol ("społeczeństwo otwarte"), nie zważając na jego myślową jakość, byle tylko symbolizował hegemonię zachodu (co się wiążę z traumą lat 90).
Podobnie jest z opozycją zdrowe/chore, odnoszoną, klasycznie, co było wspólne dla faszyzmu i bolszewizmu, do "zgniłej" kultury Zachodu w przeciwieństwie do kultury "zdrowej", narodowej. Zdrowej, bo zarazem - na poziomie autoidentyfikacji wyobrażeniowej - "barbarzyńskiej". Dzięki tej infantylnej identyfikacji z "barbarzyństwem" zyskuje się zarazem iluzję, że funkcjonuje się "poza porządkiem symbolicznym", że się go "zabija", poczucie wolności, co paradoksalnie pozwala jakoś symbolicznie przetrwać w nim (i zarazem przetrwać świadomość katastrofalnych cywilizacyjnych realiów życia wielkiej ilości ludzi, higieny, chorób, długości życia w Rosji...)
Tak jakoś wstępnie to widzę. W każdym razie wydaje mi się że grę wchodzi jakaś powikłana, być może jakoś tam "sadystyczna" struktura pragnieniowa, będąca nową odmianą rosyjskiej duszy, jeszcze silniej zdominowana przez popęd śmierci, niż zwykle. Ciekawe skądinąd jak powszechne wśród podobnych środowisk są zachowania autodestrukcyjne (o czym już wspomniano wyżej przy okazji picia - na poziomie rytualnym, oczywiście proporcjonalnie do innych środowisk politycznych).
No ale przecież sęk w tym, że NB, a przynajmniej Dugin to właśnie fenomen typowo postmodernistyczny (por. choćby linkowany tekst). "Macdonaldyzacja" i "upadek obyczajów" też chyba nie są Rosjanom zupełnie obce, a w każdym razie nie mniej niż krajom Europy zachodniej. To o czym piszesz, to są jakieś stereotypowe iluzje.
1.Jra: Pełna zgoda. Też jestem bardzo ciekaw na czym ma polegać "cywilizacyjnie odmienna" propozycji Rosji, poza tym, że może kwas chlebowy zastąpi coca-colę, a filmy o dzielnych żołnierzach walczących w wojnie czeczeńskiej filmy o dzielnych żołnierzach walczących w "wojnie z terroryzmem". I Rosja i Chiny są dziś po prostu państwami półperyferi nadganiającymi swoje zacofanie i robiącymi to w dodatku w bardzo autorytarny sposób i przy olbrzymich społecznych kosztach. "Metafizycznie", jakby powiedział pewien filozof, i Rosja i Chiny i Zachód są dziś dokładnie tym samym, tak samo opierają się na rozumie instrumentalnym, technice, podobnych urządzeniach władzy, operują w dokładnie tym samym "horyzoncie ontologicznym". Nawet Iran, choć taka pewnie była intencja ich rewolucji, go nie przekracza.
2. Zresztą w ogóle sama kategoria "cywilizacji" wydaje mi się dość wątpliwa i niezbyt naukowa, na ogół zresztą wprowadzana była do dyskursu w ideologicznym rejestrze (Koneczny, Spengler, Huntington), nawet Braudelowi nie udało się spójnie wyjaśnić czym ma być owa "cywilizacja". Jeśli spojrzymy na historię, to widać, że jest ona raczej areną mieszania się cywilizacji, przekraczanie przez poszczególne grupy ludzi granic własnych cywilizacji, kultur etc.
3. Sal, dokładnie tak z tą analizą. Dodałbym do niej jeszcze figurę "kradzieży rozkoszy" i fantazmatu "rozkoszy innego". Rozkosz kradną oczywiście źli przedstawiciele Morza, którzy od czasów pewnie co najmniej Fenicji przypływają na swoich statkach i dezintegrują „zdrowe”, zamknięte, „organiczne” kultury Lądu, zabierając tym samym ich witalność, zdrowie siłę, rozkosz, jaką cieszyć się mogły w organiczny sposób. A fascynacja „barbarzyństwem” to właśnie ów duginowski fantazmat „rozkoszy innego”, rozkoszy, którą pozbawia jednostki sieć symbolicznych zobowiązań jakie nakłada na nie rzycie w mieszczańskim społeczeństwie. Rozkosz jest „gdzie indziej”, u barbarzyńców, którzy nie musieli jej poświęcać wchodząc w nowoczesny porządek symboliczny, stąd te chłopomańskie zachwyty Tatarami, Syberią etc.
funkcje zwulgaryzowanej psychoanalizy znane są nie od dzisiaj. U nas pisał na ten temat (w Kulturze i fetyszach) młody, jeszcze marksistowski Kołako.
Przeprowadzając "analizę" jednostek odmawiających adaptacji do systemu, próbuje się przedstawić ich postawę jako przejaw choroby i tym samym zdyskredytować.
Istnieją jednak stosunki społeczne, gdzie chorobą jest raczej adaptacja, a nie jej brak.
Należy do nich późny kapitalizm (z goszystowsko-postmopdernistyczną częścią jego nadbudowy nie w ostatnim rzędzie).
z garści uwag:
"...rzycie w mieszczańskim społeczeństwie..."
Niepotrzebnie się oburzasz. Przecież analogiczne rozważania przy użyciu kategorii psychoanalizy (co prawda o odmiennych wynikach) można też stosować wobec innych opcji politycznych, w tym odłamów lewicy. Pojęcie normy (czyli wtórnie - choroby) nie znajduje tu bezpośredniego zastosowania.
Czyżbyś chciał, aby w tej jednej kwestii panowało tabu na tym forum?
serio uważasz, że przeciwstawianie zgniłego dekadenckiego zachodu, zdrowej i witalnej kulturze słowian-barbarzyńców - można w ogóle poważnie rozpatrywać od strony jego wartości wyjaśniającej?
w obronie lewicowego Zachodu przed reakcyjnym barbarzyństwem, krytyków politycznych poprowadzi Radosław Sikorski.
z teoriami Dugina warto dyskutować w niejednym aspekcie, czy to z lewicowej, czy z polskiej perspektywy. Natomiast z twoimi urojeniami na ich temat i z wykładnią rodem z Fundacji Batorego - zdecydowanie nie warto.
systemu, unikającymi pułapki frustracji i ekstremy, są Rado Siko i Jaco Żako.
A poza tym kto mówi że Dugin (i zwolennicy eurazjatyzmu) są niedostosowani? Przecież, jak czytamy, manify osłania OMON, a Dugin wcina kawior na Kremlu. Być może opisany mechanizm "zyskiwania miejsca" jest właśnie skuteczną formą dostosowania.
antysystemowym jest patron niezależnej refleksji krytycznej w Polsce, Pan Radek.
przeczytaj sobie mój wpis z 2009-01-24 17:39:55.
O tobie - i o głębi tych koncepcji - bajka powiada.
Gdybyś znał tajemnicę tej głębi, z pewnością byś ją ujawnił.
mnie twoje bajki od dawna nie interesują. Takiej dawki bełkotu + ignorancji + teorii spiskowych + daleko posuniętych manipulacji nie toleruję mimo iż w kwestii ekscentryków jestem nader wyrozumiały. Myślę, że jeśli ktoś odczuwa potrzebę dyskutowania z tobą o czymkolwiek, to właściwą metodą jest ta stosowana od niedawna przez towarzysza ABCD: za pomocą jednozdaniowych drwin. Wszystko inne byłoby przesadnie poważnym traktowaniem twoich wywodów. I na tym pozwolę sobie zakończyć dyskusję.
rzeczywiście, bajka:)
Też cię nie lubię.
A co do bajek - z kolejną bajką jest podobnie.
Przede wszystkim oprócz mnie są tu też inni dyskutanci. Więc skoro czujecie się urażeni ich opiniami na omawiany temat, wypadałoby sprostować.
I kończąc - doprawdy nie wiem gdzie tu się (w moich wpisach) doszukałeś jakiejkolwiek teorii spiskowej.
inni dyskutanci też sceptycznie odnieśli się do Twojej wizji Dugina jako ekstremistycznego frustrata.
Z jednym może wyjątkiem. Ale wiadomo, że są chóry, które zawsze odzywają się homofonicznym chorałem Adamiańskim.
Niby zgoda.
Tylko że pierwszy wątek - kradzieży - wydaje mi się zbyt ogólny w tym wypadku, tzn. nie wychwytuje fenomenu w jego specyfice (dotyczy każdej odmiany ksenofobii etc).
Natomiast drugi - rozkoszy innego - nie podoba mi się na etapie, gdy mówisz o "nowoczesnym porządku symbolicznym". Wydaje mi się, że tu chodzi jednak o coś innego, bardziej zawikłanego, co do czego mam jedynie mgliste intuicje, które wyraziłem powyżej.
Co więcej, sądzę że akurat z ekonomią rozkoszy jest w tym wypadku zupełnie inaczej. Gdyby chodziło o "kradzież rozkoszy", Dugin musiałby dysponować jakąś teorią spiskową, narracją o machinacjach Zachodu, gdy tymczasem tworzy narrację zupełnie inną, cywilizacyjno-historyczną. Komunikat jest też zupełnie inny, w grę w chodzi perwersyjne "odzyskanie rozkoszy". "My odzyskaliśmy naszą rozkosz. Zachód sam siebie jej pozbawia, więc jest zdegenerowany. Wam Polakom rozkosz odbiera katolicyzm, ekspozytura Zachodu, jeżeli zatem nie chcecie dłużej pozostawać w tym pożałowania godnym stanie, poproście abyśmy udzielili wam naszej rozkoszy". Myślę że ten schemat dostarcza też wyjaśnienia historyjki o masce i nożu - jest ona przede wszystkim wyrazem takiej "ekonomii rozkoszy" ("podtatusiałej" Nowej Prawicy też brak rozkoszy).
Jasne, że ten ruch opiera się przede wszystkim na obietnicy "odzyskania rozkoszy", że to jest ukryta ekonomia tych wszystkich parad w euroazjatyckich mundurkach itp. Ale jednak ta rozkosz została ukradziona, trudno w dzisiejszej Rosji, zdepopulowanej przez AIDS, alkoholizm i gruźlicę, widzieć wcielenie "barbarzyńskiego witalizmu". Dla Dugina ta kradzież ma wymiar historyczny, zaczyna się wraz z Piotrem Wielkim i otwarciem Rosji na zachód i wszystkim co się z tym wiąże. Dlatego, by w pełni odzyskać "barbarzyńską witalność" trzeba najpierw oczyścić Rosję z instytucji, które "kradną rozkosz" (np. zokcydentalizowanej, "pańskiej" cerkwi, za której przenicowanie Dugin chwali Stalina).
A tak w ogóle, to tak sobie myślę, że na jeszcze głębszym poziomie to jest tu trochę tak jak opisuje Baudrillard w Duchu terroryzmu, terroryści nie walczą z zachodem, dlatego, że ten im wszystko odebrał, ale dlatego, że im wszystko dał, że nie mają nic, co interesowało by zachód jako zwrotny dar, nic, co zachód chciałby od nich wziąć (wiadomo, że chodzi o dobra symboliczne, nie o ropę), dlatego wysyłają systemowi "przesyłkę, której ten nie może przyjąć". I ta sama ekonomia gra u duginowców, cały ten "witalistyczny neobarbaryzm" ma być próbą stworzenia daru, który przyjąłby zachód (na tej samej zasadzie myśmy - silniej w czasach JP 2 niż dziś - konstruowali narrację o duchowej odnowie, jaką polski katolicyzm przyniesie Europie).
zniechęcenie zniechęceniem, ale przez łikend nie miałem czasu albo na komputer w ogóle, albo na lewicę.pl, albo wreszcie na ten wątek.
Z tą "wewnętrzną wielkością" byłbym ostrożny, ale - powiedzmy - wartość można wyśledzić na podlinkowanym przeze mnie eseiku. Dugin chwali tam francuską poststrukturalistyczną i postmodernistyczną "myśl podejrzliwą" za kontynuację i dokończenie dzieła marksizmu i psychoanalizy (także, o ile nie zwłaszcza, wobec nich samych czy raczej ich klasycznych, "kanonicznych" form) w rozbijaniu struktur poznawczych (upraszczając) rozumu człowieka Zachodu, które w ostateczności służą za narzędzia systemu władzy i kapitału. Wszystkie te Duginowskie pochwały dotyczą tzw. "postmodernizmu aktywnego". Jednak oprócz niego istnieje jeszcze tzw. "postmodernizm bierny", czyli po prostu dominujące w danej kulturze trendy pluralizmu, wielokulturowości, płynności, rozmycia itd. Nadal dekonstruują one to, co jest im podane w przestrzeni kultury właśnie, gdzie zresztą właściwie już panują. Nie mogą się za to jakoś zabrać do podobno nieobecnego, a w istocie ukrytego Centrum, będącego po prostu mechanizmami władzy politycznej i ekonomicznej, które ukryte są za zasłoną spektakli i wmawia się nam, że ich nie ma (albo np. że wszyscy na nich w dużym stopniu korzystamy) itp. Dugin zarzuca np. francuskiej Nouvelle Gauche, że jest postrzegana jako część establishmentu a zarazem zaakceptowała... faktyczne odebranie jej głosu. Mówiąc w największym skrócie: ta postmodernistyczna lewica (a właściwie jej uczniowie) bawi się na bezpiecznym dla siebie i systemu polu, zamiast zaatakować (choćby intelektualnie) system tam, gdzie najbardziej by go zabolało.
Salu, o kim jest TA z kolei bajka?
PS. Oczywiście, Dugin jest znacznie bardziej niekonkretny kiedy tworzy mgliste wizje tego, jak to jego Nowa Prawica (ta francuska, od Evoli, Guenona i frankofońskich Rumunów) wzbogaci neolewicowy chaos o swój Nowy Ład. Z drugiej strony warto może pamiętać, co pisał Heiner Muller (ten od "Hamleta-maszyny"): lewica odrzucająca czy ignorująca zupełnie podłoże metafizyczne, emocjonalne, "roszczenia z ducha" jak powiedziałby kiedyś tu obecny Kardach - wystawia się na łatwy sztych reakcji, która uwielbia takie zagrywki (gdyż "tego oczekują miliony Polaków").
nie mówię koniecznie o wojnie światowej, ale pewne wycofanie się USA z penetracji w Europie czy też jej zmniejszenie będzie koniecznie. Zgoda, że Dugina warto przegryzać lewicowymi krytykami neoliberalizmu - rzecz w tym, że u Klein (z szacunkiem dla faktograficzno-dziennikarskiego wymiaru jej ksiażek) nie za bardzo widać jakieś pomysły polityczne czy nawet ideowe, u Chomsky'ego (w warstwie "pozytywnej") jest w zasadzie tylko oddolna samoorganizacja plus kartezjanizm. Zgadzam się, że niektóre przynajmniej stwierdzenia Dugina, zwł. w wywiadach, trzeba traktować co najmniej z dystansem, jeśli nie krytyką.
z tą islamofobią to trafiłeś kulą w płot w tym wypadku. Dugin na początku lat 90. wydał książkę Dżemala Gejdara (nie mylić z Jegorem Gajdarem :-), lidera partii Odrodzenia Islamskiego późniejszego doradcy Lebiedzia (przypomnę: rosyjski generał, który doprowadził do trwającego ładnych kilka lat pokoju z Czeczenią i zginął w tajemniczych okolicznościach). Relacje między Duginem a ideologami islamskimi są właściwie takie, jak je przedstawił Atomowy S., tj. dialog z zachowaniem odrębności.
Martwi mnie, że "krytyczni analitycy" Dugina opierają swoje opinie na temat tego myśliciela na tekstach dwóch wywiadów z "Frondy", dwóch wywiadów z "Dziennika" i jednego rozdziału książki z początku lat 90-tych (Mam na myśli tekst "Metafizyka nacjonal-bolszewizmu" z dziełą "Tampliery proletariata", który zresztą sam hobbystycznie przetłumaczyłem we wczesnych latach studenckich.
Zarzucanie Duginowi islamofobii zakrawa na groteskę. Rosyjscy nacjonaliści z DPNI i podobnych organizacji (w tym także ludzie Stanisława Biełkowskiego, wspierającego rosyjski etnonacjonalizm za pieniądze z Zachodu pod sztandarem projektu "nacjonal-oranżyzmu") nienawidzą Dugina za jego... fascynację islamem!
Poza Dżemalem współpracownikiem Dugina (a nawet, co ciekawe, członkiem Meżdunarodnogo Jewrazijskogo Dwiżenija!) jest kontrowersyjny muzułmański myśliciel Hoż-Ahmed Nuchajew, dawny minister rządu tzw. Iczkerii, który zrewidował swoje poglądy w duchu eurazjatyckim.
to chyba ty trafiłeś już nawet nie w płot, lecz w powietrze swoją krytyką. Powiedz mi, proszę, gdzie masz tu cokolwiek o Duginie:
"Oświecone poglądy byłych KGB-istów w sprawie wielokulturowości widać było doskonale w ich podejściu do Czeczenii. Może właśnie tutaj powinieneś poszukać islamofobii."
Mój komentarz ewidentnie odnosi się do działań kremlowskiej elity siłowików, którzy z właściwym sobie szacunkiem dla wielokulturowości rekolonizowali Czeczenię.
Skoro już Atomowy Sieradzan zarzucił "euroatlantyckiej lewicy" islamofobię, antychiński nacjonalizm (gdziekolwiek go znalazł) i parę jeszcze innych rzeczy, to warto przypomnieć, kto tak naprawdę promuje niektóre religie kosztem innych (prawosławie), kto wznieca nacjonalizm i przymyka oko na pleniący się w Rosji faszyzm.
A koncepcje Dugina znaczą dla kremla tyle, ile jest on w stanie uzasadnić nimi swoje działania. Wartości, którymi kierują się Putin i reszta, pozostają niezmienne od przynajmniej 3 wieków, i żaden Dugin ich nie zmieni - może co najwyżej wstrzelić się ze swoimi teoriami w oczekiwania kremlowskiej machiny propagandowej.
również potępiam wojnę w Czeczenii, w latach 90. (za czasów Jelcyna i pierwszej wojny czeczeńskiej) chodziłem na manifestacje w tej sprawie. Problem w tym, że to nie KGB-iści Putina rozpętali tę wojnę, tylko właśnie prozachodni "reformatorzy" Jelcyna i np. II wojnę w Czeczenii Putin zmontował w imieniu Jelcyna, jako pewien - faktycznie wyjątkowo okrutny - manewr przedwyborczy. Spotkałem się z różnymi hipotezami dot. przyczyn rosyjskich interwencji, z wątkami szemranych interesów Bieriezowskiego i pogoni za Chasbułatowem włącznie. Wojna i okupacja Czeczenii, oprócz potwornie ciężkich ofiar ludzkich i innych strat jest właściwie niekorzystna także z punktu widzenia czysto pragmatycznego, bo suwerenne państwa Czeczenów i Inguszy też musiałby prowadzić jakieś interesy z Rosją czy prorosyjskimi: Abchazją i Osetią.
Raz jeszcze przypomnę gen. Lebiedzia, swego czasu jednej z najbliższych euroazjatyzmowi osób publicznych w Rosji i architekta rosyjsko-czeczeńskich porozumień pokojowych.
Zarzut wobec Putina o kierowanie się pragmatyczną "technologią władzy" a nie wartościami jest źle postawiony. Rosja (a ściślej - Kreml) postanowiła wziąć udział w "koncercie mocarstw", w związku z tym ściga się z amerykańskim imperializmem naśladując imperialne narzędzia uprawiania polityki. Dlatego nie popadając w zachwyty nad obecną rosyjską polityką, dostrzegam pewne korzyści w podjęciu przez Rosję tej rywalizacji - im bardziej podzielona będzie władza nad globem tym lepiej.
Znowu jakoś mnie to nie przekonuje.
Co do pierwszej kwestii rozkoszy: No ale skoro już rozważamy tę sprawę na poziomie scenariusza psychologicznego, to akurat argument z sytuacji realnej w tej postaci nie wiąże się z przedmiotem dyskusji (cyt: trudno w dzisiejszej Rosji, zdepopulowanej przez AIDS, alkoholizm i gruźlicę, widzieć wcielenie "barbarzyńskiego witalizmu")
To oczywiste, ale akurat w realnym wymiarze - nie mylić z Lacanowskim znaczeniem słowa - jeżeli już - można mówić o faktycznej kradzieży, nawet jeśli w tym wypadku dokonanej w dużej mierze przez miejscowe, a nie zachodnie elity. Tym bardziej interpretacja prosi się o coś więcej, zwłaszcza na poziomie Realnego w znaczeniu lacanowskim.
Co do drugiej kwestii: Bez przesady - jednak dla Zachodu Rosja jest tradycyjnie dość atrakcyjna symbolicznie jako "Inny" (w odróżnieniu od Polski na przykład). Ma swoje do zaoferowania. Ze strony Rosji motyw "mierzenia się na wartości" (pusta forma kultury Zachodu contra autentyczna duchowa treść naszej kultury) to stały stereotypwy wątek rosyjskich inteligentów i rzecz w tym, a by wydobyć z tego stereotypu specyfikę duginady - i to przede wszystkim w wymiarze politycznym.
Ciągle wydaje mi się, że odpowiedź podsuwają głównie dwie rzeczy: 1) stosunek do porządku symbolicznego, czyli jego bezpośrednia negacja oraz 2) popęd śmierci.
Hipoteza mogła by brzmieć tak: tym razem chodzi o taką "wojnę" symboliczną, która umożliwi ponowne zajęcie pozycji wielkiego innego ("ekonomia" rozkoszy jest tylko wizerunkową strategią, która ma to ułatwić.)
Dopuścić do bałkanizacji Federacji Rosyjskiej? Dopuszczenie do secesji "Iczekerii" stworzyłoby precedens, który mógłby doprowadzić do rozpadnięcia się Rosji na od kilkunastu do kilkudziesięciu podmiotów i wielkiej wojny wszystkich ze wszystkimi. Być może z użyciem broni masowego rażenia.
zagadka nadal aktualna.
z tego, co pamiętam, to m.in. Wallerstein niejednokrotnie twierdził, że Chiny mają szansę "dogonić i przegonić" USA i Europę w sensie czysto ilościowego rozwoju. Oczywiście kosztem drastycznego zamordyzmu i półniewolniczej pracy, więc trudno się "modelem chińskim" zachwycać, ale to inna sprawa.
ja bym zwrocił uwagę na ciekawe odsłonięcie się epigonów New Left. Przecież takiej pogardy dla Rosji czy Chin nie demonstrują nawet eksperci tygodnika Wprost czy Gazety polskiej. New Left jest formacją skrajnie prozachodnich i proliberalnych "janissaries".
stać cię na coś poza wytartymi sloganami? "Nienawiść" do reżimu rosyjskiego czy chińskiego, a nienawiść do Rosjan i Chińczyków to dwie ZUPEŁNIE RÓŻNE sprawy.
Na ironię zakrawa fakt, że "nienawiść" do jakiejś nacji zarzucasz innym właśnie ty, negujący ponad 1000 ofiar ostatniej napaści Izraela na Gazę (ciekawe, na jakiej podstawie - wynurzeń jakiegoś głupawego bloggera? Potrafisz liczyć ofiary z krzesełka przed komputerem lepiej, niż misja ONZ w Palestynie?) i okładający oponentów pałką wyimaginowanego antysemityzmu niczym "Wyborcza".
Zanim zaczniesz snuć jakieś dziwne rozważania o pro-euroatlantyckim nastawieniu lewicy, zadaj sobie takie oto pytanie: do jakich wartości lewicy powinno być bliżej - do europejskiego oświecenia, socjalistów utopijnych, czartystów i innych zachodnich ideii (wstaw tu sobie jakieś inne doktryny myśli socjalnej), czy może rosyjskiego samodzierżawia (dziś a la Putin) i konfuncjańskiego zamordyzmu (a la Wen "nawet but nie zniszczy harmonii" Jiabao)?
a co Rado Siko przeszkadzają czartyści?
Rosja to samodzierżawie
Czym to się różni od idelogii Ośrodka Studiow Wschodnich?
Albo poglądow Zbigniewa Brzezińskiego?
czekam na twoją wnikliwą i błyskotliwą analizę systemu rosyjskiego.
A może oddajmy głos samym zainteresowanym? Wg kremla jest to "suwerenna demokracja". Suwerenna zwłaszcza wobec swoich obywateli, ma się rozumieć.
twoim zdaniem socjalizm jest tylko i wyłącznie owocem myśli zachodniej? Rosja potrafi wytworzyć tylko zamordyzm? A o Hercenie słyszałeś? Albo Bakuninie? Kropotkinie? Narodnikach? To wszystko rdzennie rosyjskie - i bardzo wolnościowe! - wersje socjalizmu.
Również tradycja chińska to nie tylko konfucjanizm (o którym zresztą niewiele wiesz, zdaniem specjalistów to ideologia "feudalnej wersji welfare state"), ale również anarchistyczny taoizm.
Tak więc nie kompromituj się swoim eurocentryzmem.
piękna metoda "dyskusji" - na obronę Zachodu brane są (realizowane incydentalnie lub pozostające w teorii) idee (dziwnym trafem zatrzymujące się przed Marksem, ale to już szczegół), na oskarżenie Wschodu - najbardziej negatywne praktyku (mniejsza już o to, na ile trafnie opisane).
że w każdym państwie Unii Europejskiej przeciętnej jednostce powodzi się znacznie lepiej, niż przeciętnemu Chińczykowi lub Rosjaninowi. Oto kontrargument dla zarzutu, że z jednej strony oceniam idee, a z drugiej praktykę.
Chcieliście rozmowę o konkretach, to proszę - co tak korzystnego widzicie w panujących obecnie w Rosji czy Chinach systemach, że ich bronicie? Skrajne rozwarstwienie społeczne? Prymitywny nacjonalizm a la XIX-wieczna Europa?
"Feudalny welfare state"? To coś jak bezkofeinowa kawa, radziłbym wystrzegać się rad udzielanych przez podobnych "specjalistów". Taki efektywny pseudo-naukowy zlepek może i brzmi dobrze, ale mało w nim treści. Feudalny i state to faktycznie, ale jakoś nie widać tego welfare.
jedna rada: jak się na czymś nie znasz to nie zabieraj głosu.
a jaki powodziłoby się przeciętnemu Polakowi, gdyby w Polsce zrealizowano program Twej ulubionej partii?
Angka Leu - dzięki za cenną radę. Groteskowe obnażanie "eurocentryzmu" jest typowe dla fascynatów wszelkiej maści trzecioświatowych ideologii, które nigdy nie wyszły poza etap ułudy i marzeń. Pomarzyć sobie zawsze możesz, ale socjalizm narodził się w Europie, a wymienieni przez ciebie ludzie robili doń co najwyżej "przypisy", gdy już powstały jego ideologiczne podwaliny. Z kolei idee twojego imiennika robiłby furrorę w Paryżu roku '68, ale już nie dzisiaj.
ABCD - PPP popieram z braku laku, naiwnie licząc na to, że w dłuższej perspektywie na polskiej lewicy wyrośnie coś lepszego. Natomiast twój idol już przez prawie 2 lata współrządził krajem i widać, jak bardzo zmienił się dzięki niemu system. Możesz być z siebie dumny.
na odwrót.
Historyczny Angka Leu był tworem najbardziej zdegenerowanej ideologii europejskiej (goszyzmu). Przecież Salot Sar nie wymyślił sobie, że czlowiek umarł, a podmiotu nie ma (które to światłe idee zastosował w praktyce), tylko wyczytał to u kawiarnianych mędrków paryskich. Europie przydałoby się trochę poczucia winy i pokory.
skoro już jesteśmy w temacie degeneratów, produktem jakiej ideologii jest marszałek Lepper?
plebejskich rewindykacji
aby jakakolwiek dyskusja miała sens, wymaga to elementarnej uczciwości a nie manipulacji, które trzeba prostować już na starcie. Dyskutujesz prawie jak ABCD, z tą różnicą, że on swojego jajcarstwa i w pewnym sensie prowokatorstwa nie ukrywa i nie udaje "rzetelnego poszukiwacza prawdy", do tego dochodzi jeszcze różnica w stopniu humoru u Was obydwu.
A dovcem: nigdy nie broniłem modelu chińskiego - stwierdzam jedynie, że wbrew twierdzeniem Tulse Lupera (a w zgodzie z prognozami Wallersteina, za którego znawcę TL ma tu uchodzić) ma on wysoką dynamikę wzrostu, a splot interesów finansowych (obligacje federalne USA) i handlowych (kwestia "taniej chińszczyzny") może jeszcze przynieść rezultaty, które trudno przewidzieć (bynajmniej nie tylko i niekoniecznie pozytywne z lewicowej oraz polskiej perspektywy). Jeśli zaś chodzi o Rosję - rozwarstwienie majątkowe, liberalizm i prywatyzacyjna wyprzedaż jest tam faktem - ale właśnie ekipa Putina zrobiła dużo (o szczegółach pisałem w jednym z wątków zagranicznych) by to wyhamować. To są fakty, Brunner.