Ale odpowiedź, jeżeli nawet zostanie udzielona, niczego nie zmieni ani nie naprawi. Robotnikom żyło się będzie coraz gorzej. I tego mogą być pewni. Niestety.
czy Sierpień 80 popiera czy nie postulat ustawowego unieważnienia opcji zgłaszany przez wicepremiera Pawlaka i jak uzasadnia swoje stanowisko? Nie sztuka się bulwersować, sztuka mieć zdanie.
przydałoby się poświęcić trochę więcej refleksji temu mechanizmowi. Pytanie, czy podobny walutowy hazard powinien być w ogóle umożliwiany bankom, które można obwiniać o spowodowanie całego zjawiska.
Jeżeli bowiem chodzi o przepływ informacji na temat wahań kursów, to banki stoją na pozycji zdecydowanie uprzywilejowanej wobec firm. Dość powiedzieć, że to właśnie banki stoją za ogromną częścią z ataków spekulacyjnych na polską walutę, która spowodowała dla przedsiębiorstw miliardowe straty z powodu opcji.
Mechanizm jest dość prosty - banki najpierw rozpowszechniają informacje o bliskim zeru (jak np. ostatnio HSBC), czy nawet ujemnym wzroście polskiego PKB w przyszłym roku, a potem korzystają z paniki na rynkach, by osłabiać złotego. Dzięki temu zarabiają na opcjach, co ostatnimi czasy, jak wszyscy wiemy, jest dużo pewniejszym źródłem dochodu niż kredyty.
Manewr z opcjami walutowymi w wykonaniu banków to niemalże podręcznikowy przykład wykorzystania asymetrii informacji. Tym razem - w celu zastawienia opcjowych pułapek na przedsiębiorstwa.
Oczywiście, jakiś sposób zabezpieczenia przedsiębiorstw przed wahaniami kursowymi, tak by przy zbyt mocnym złotym eksport nie przestawał im się opłacać, zdaje się być potrzebny. Wydaje mi się, że dobrym rozwiązaniem byłoby np. wykupywanie przez firmy państwowych ubezpieczeń od wahań kursów, które tak jednak minimalizowałyby koszty transakcji dla przedsiębiorstw i działałyby w jakimś wąskim pasie wahań. W ten sposób, w razie gwałtownego umocnienia/osłabienia złotego, państwo nie zarabiałoby takich kroci jak banki (a najpewniej wychodziłoby na zero), ale za to nie doprowadzałoby przedsiębiorstw do bankructwa, tak jak to czynią kochani bankierzy.
Skoro skarb państwa gwarantuje do pewnego poziomu lokaty bankowe, to dlaczego nie miałoby również i na tym polu pełnić roli ubezpieczyciela?
Wedlug dzisiejszej Reczpospolitej Jastrzebska Spolka Weglowa
stracila 5 mln zł na opcjach w 2008 r. W 2009 r. ma stracic okolo 100 ml. zł. Przeidywany zysk ok. 650 mln. zł. Jezeli anulue sie umowy dotyczace opcji to trzeba rowniez odebrac zyskiu tym firmom ktore zyskaly na opcjach rozwaznie je wykorzystując.Sprawy opcji powinne byc rozwiązywane indywidualnie przed sadami gospodarczymi.Granica ewentualnych ROSZCZEN POWINNA BYC DYREKTYWA UE Z 2004 R. , CO PRAWDA NIE IMPLEMENTOWANA PRZEZ RP ale moglaby byc pewnymi ramami. Powinnismy pamietac , ze nastepne roszczenia wysuna kredytobiorcy hipoteczni ktorzy maja kredyty we frankasz szwajcarskich. Przez dlugie lata smili sie z tzw. naiwniakow ktorzy wzieli kredyt w zlotowkach. Czas zeby przestali sie smiac. Dosyc lewactwa na Lewica .pl
na lewica.pl dodali informacje o tej sprawie?
Minister skarbu Aleksander Grad ogłosił nowy plan prywatyzacji. Zmiany są radykalne, pisze "Gazeta Wyborcza". Minister chce sprzedawać państwowe spółki taniej, niż planował. W większości z pominięciem giełdy, ale z udziałem inwestorów strategicznych.
- Minister finansów chce, żeby dochodami z prywatyzacji wspierać budżet państwa, przyznaje Grad. Chodzi o 12 mld zł wpływów do budżetu. W tym i przyszłym roku większość ma pochodzić ze sprzedaży trzech państwowych firm energetycznych: Tauronu, Enei i Energi. To praktycznie jedyny ratunek dla zagrożonej państwowej kasy.
Planem, by sprzedawać państwowe spółki taniej, oburzone są opozycja i związki zawodowe. Zwłaszcza sprzedaż spółek energetycznych budzi ogromne emocje. To ostatni ważny sektor gospodarki kontrolowany przez państwo. Zdaniem opozycji firmy energetyczne osiągają zyski, nie ma przymusu prywatyzowania ich teraz, gdy inwestorzy kupią je znacznie taniej.
Parlament nie może jednak zablokować prywatyzacji, bo decyduje o tym rząd. Dużo trudniejszą przeprawę minister Grad będzie miał ze związkami w prywatyzowanych firmach, zapowiada "Wyborcza". Według związkowców prywatyzacja teraz, w czasach kryzysu, to po prostu zdrada. Rząd się na tym przejedzie!
niezrównoważonego budżetu, podnoszenia deficytu budżetowego itp. Jak się nie ma miedzi, to siedzi na d... siedzi nie buduje IV RP.
Opcja jest instrumentem finansowym słuzącym do zabezpieczenia sie przed ryzykiem, w opisywanych przypadkach, kursu walutowego. Przedsiebiorca może zakupić opcję ( w banku) na wypadek niekorzystnej zmiany kursu; bank zapłaci przedsiębiorcy za walutę ustaloną cenę. Jeśli jednak kurs waluty podąży "w drugą stronę"...kupujący opcję, czyli przedsiębiorca, MA PRAWO jej nie wykonać. W takim wypadku traci jedynie zapłaconą cenę za kupno opcji. Jeśli więc doszło do poważnych strat, to oznacza, że zarządzający przedsiębiorstwem nie zabezpieczał ryzyka, tylko spekulował na kursie. Banki swoje namieszały, ale zarządzający firmami są bezpośrednio odpowiedzialni za hazard, jakiego się dopuścili. Związki powinny zapytać, jakież to kwalifikacje menadżerskie posiadają szefowie ich firm, bo jak widać, żadne.
To zart?
Jak się żyło na kredyt i nie ma czym spłacać odsetek, to trzeba kombinować. Czy takie problemy wystąpiłyby na szerszą skalę przy nadwyżce budżetowej lub chociażby zrównoważonym budżecie w czasach koniunktury?