Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Białystok: OPZZ o sytuacji w filharmonii

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

Akurat

opera i filharmonia muszą opierać się na jednoosobowej władzy dyrektora artystycznego.
Dowodem - Filharmonicy Berlińscy za Karajana.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-12 16:46:23, suma postów tego autora: 20871

Prawda

jest taka, że w publicznych instytucjach kulturalnych, zwł. teatrach operowych czy filharmoniach, często występuje model dwuwładzy: dyrektora naczelnego i dyrektora artystycznego, przy czym ten pierwszy na ogół nie jest artystą, tylko menedżerem przedsięwzięć kulturalnych (w przeciwieństwie do np. rynku filmowego, gdzie często reżyser jest również producentem).

Karajan radził sobie w komercyjnym biznesie muzycznym, jeśli przyczyniało się to do popularyzacji sztuki to w porządku, być może także Nałęcz-Niesiołowski mógłby robić karierę w zachodnich ośrodkach życia muzycznego, ale białostoccy muzycy filharmoniczni też muszą z czegoś żyć (jeśli mają pozostać w zawodzie) a nie wszystkich białostocczan będzie stać na podróże muzyczne po całym świecie czy (nie tylko finansowo, ale i technicznie) abonament specjalistycznych mediów zajmujących się tylko muzyką poważną, np. rozgłośni internetowych.

Są jeszcze media publiczne w Polsce, ale umiłowana, najwspanialsza i i PO prostu najmądrzejsza partia na świecie chce je zlikwidować.

autor: _Michal_, data nadania: 2009-02-12 17:44:17, suma postów tego autora: 4409

Michał,

głównym konkretem w tej informacji jest zasada premiowania pracowników.
Otóż, niestety, musi ona być uznaniowa.
Wyobraźmy sobie, że Nałęcz-Niesiołowski ma szansę ściągnąc do swojej opery Annę Netrebko. Albo kogoś mniej znanego, ale pasującego mu do koncepcji artystycznej.
Oczywiście, musi zapłacić przede wszystkim takiej osobie. A nie - podzielić fundusz nagród tak, żeby było sprawiedliwie.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-12 19:06:42, suma postów tego autora: 20871

.

Nikt zdaje się Panu Dyrektorowi nie broni założyć sobie własnej filharmonii i tam premiować pracowników wedle swego uznania (czyli swojego "widzi mi się").

autor: Bury, data nadania: 2009-02-12 21:05:30, suma postów tego autora: 5751

Bury,

problem w tym, że dobrą filharmonię można mieć tylko pod warunkiem uznaniowego premiowania.
A p rzecież filharmonia istnieje trochę dla słuchaczy, a trochę dla kultury narodowej.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-12 21:35:53, suma postów tego autora: 20871

Wiecej kasy

Więcej kasy państwa na filharmonie w kraju, bilety tańsze o połowę, lepsza relakama i będzie znaczie lepiej ;-).
Taka moja luźna uwaga ;-)

pS: Herbarta von Karajana? Tego nazisty? ;-))))

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2009-02-12 22:12:31, suma postów tego autora: 1002

Przy

wysokim poziomie artystycznym i sprawnym zarządzaniu więcej kasy może nie być potrzeba.
Są i tanie bilety, nie mówiąc o wejściówkach.
Herbertowi von Karajanowi można zaglądać od tyłu do biografii, ale lepiej go posłuchać.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-12 23:52:37, suma postów tego autora: 20871

abcd

ABCD ja sie wygłupiam, a ty od razu na poważnie...

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2009-02-13 12:59:09, suma postów tego autora: 1002

a w kwestii samych filharmonii

A w kwestii samych filharmonii to jakby nie patrzeć w Polsce bardziej opłaca się kupić CD za 20-30zł niż wydac 40zł na filharonię, takie czasy ;/

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2009-02-13 13:02:32, suma postów tego autora: 1002

ABCD

Z tym "ściąganiem gwiazd opery" kwestia jest złożona, czy chodziłoby o jednorazowy występ na umowę o dzieło, czy zaangażowanie na kontrakt. Ponadto koncerty gwiazd, festiwale czy inne "wydarzenia sezonu" mogą czasem liczyć na dofinansowanie ze strony dodatkowych sponsorów, również prywatnych firm.

Natomiast protestujący związkowcy mówią o sytuacji pracowników etatowych, zatrudnionych na umowy kodeksowe (choć część na czas określony, czyli z ryzykiem nie przedłużenia umowy o pracę). Jestem za jak najdalej idącą wolnością ekspresji i treści w sztuce, ale zarazem pełną transparentnością finansową, bo chodzi tu o publicznie pieniądze (bo ich niegospodarne użycie niesie ryzyko straszaka prywatyzacyjnego - taka jest ogólna zasada) i zatrudnionych przez państwo pracowników. Nie oznacza to oczywiście ogólnopolskiego referendum w sprawie każdej premii w operze, tylko normalnej wewnętrznej struktury decyzyjnej w sprawach budżetowych, które w wielu operach i innych publicznych instytucjach kulturalnych na świecie funkcjonują z powodzeniem.



autor: _Michal_, data nadania: 2009-02-13 13:48:21, suma postów tego autora: 4409

Michał,

co to jest normalna wewnętrzna struktura decyzyjna?

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-13 14:09:51, suma postów tego autora: 20871

Np. to

o czym pisałem wyżej: sensowny rozdział kompetencji między dyrektora naczelnego i artystycznego.

autor: _Michal_, data nadania: 2009-02-13 16:28:58, suma postów tego autora: 4409

Ale

pracę członków zespołu może oceniać - a tym samym decydować o rozdziale premii - dyrektor artystyczny.
Menedżer może zajmować się popularyzacją zespołu, dystrybucją biletow, reklamą w mediach itd.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-13 16:39:22, suma postów tego autora: 20871

Nie,

dyrektor artystyczny sam bez żadnego nadzoru ani procedur nie powinien bezpośrednio decydować o publicznych pieniądzach, bo skończy się jak z niejakim Nowakiem (ex-dział teatralny GW, potem dyrektor Teatru Współczesnego, którego sprawą musiał zajmować się sejmik wojewódzki.

autor: _Michal_, data nadania: 2009-02-13 17:14:29, suma postów tego autora: 4409

Na pewno

rozwiązaniem nie jest poddawanie dyrektora artystycznego pod nadzór biurokratów i aparatczyków z lokalnych struktur panstwowych, sejmikowych czy związkowych.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-13 18:03:01, suma postów tego autora: 20871

To już jest

skrajna demagogia. Artysta nadczłowiek, ale na koszt wszystkich. Dobre sobie.

Zacznijmy od tego, każda publiczna placówka artystyczna podlega "aparatczykom" państwowym i samorządowym, którzy zarządzają przekazywaniem środków budżetowych z puli przeznaczonej na kulturę. Wspomniany dyrektor Maciej Nowak (z Teatru Wybrzeże w Gdańsku, którego pomylił mi się z Teatrem Współczesnym w Szczecinie :-) np. zadłużył teatr na potworne sumy, spłacać musiał teatr, czyli my. Na szczęście gość został odwołany, oczywiście Wybiórcza zrobiła skandal, że niszczy się niezależnego artystę (trzeba trafu, że to działacz LGBT, okazjonalnie także "wrażliwy społecznie", w sumie taki teatralny Żakowski) i takie tam ecie pecie.

Dyrektor naczelny jest z definicji wyżej od dyrektora artystycznego. Tak jest na pewno w Teatrze Wielkim w Warszawie. Owszem, była ostra dyskusja o poprzednim i obecnym zarządzie ale nikt przytomny nie negował samej zasady.

Spór zbiorowy to normalna zarówno z klasowego, jak obecnego prawnego punktu widzenia metoda oddziaływania związków na pracodawcę, zakładowa komisja związku ma prawo a nawet obowiązek zasięgnąć porady swojej centrali. Związkowcy z filharmonii z kolei to przecież głównie muzycy plus pracowniczy administracyjni i techniczni (z njusa zresztą wynika, że te ostatnie grupy raczej w proteście nie uczestniczą).

Jeszcze raz, uprzejmie proszę BEZ TANIEJ DEMAGOGII. Szef artystyczny publicznej placówki kulturalnej nie jest jakimś boskim namiestnikiem, tylko człowiekiem, pracownikiem na kierowniczym stanowisku, jak najbardziej jego działania muszą podlegać ocenie po pierwsze pochodzącego z jako-tako demokratycznego mandatu aparatu państwa, które finansuje jego działalność, po drugie pracowników korzystających ze swoich praw (w skądinąd bardzo antyzwiązkowym Kodeksie pracy).

PS. Publiczność niekoniecznie musi chcieć gwiazdorstwa ze strony dyrektora, nawet jeśli skądinąd jest świetnym dyrygentem (czego mu nie odmawiam). Może natomiast chcieć sprawnie pracujących i rzetelnie wynagradzanych za swą pracę muzyków.

autor: _Michal_, data nadania: 2009-02-13 18:37:30, suma postów tego autora: 4409

Michał,

jak w oparciu o wieszczone przez Ciebie zasady produkowano sznurek do snopowiązałek (nijak), to wiemy.
Dlaczego więc zakładasz, że w oparciu o nie można wyprodukować jako tako udaną wersję Eroiki?

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-13 20:06:39, suma postów tego autora: 20871

Nie wmówisz mi,

że o publicznym finansowaniu kultury np. w Niemczech czy Austrii decydują sami artyści i to wyłącznie najwięksi luminarze.

Zresztą nie ma co bić piany, zachęcam do przyjrzenia się sprawie Macieja Nowaka i g...u, którego narobił.

autor: _Michal_, data nadania: 2009-02-13 20:23:39, suma postów tego autora: 4409

ps.

Choć jeśli wolisz system mandaryńsko-feudalny w budżetowej kulturze to proszę bardzo. Efekt będzie taki, że media roztrąbią marnowanie grosza podatników i wzrośnie poparcie dla prywatyzacji. Ex-dyrektor, albo ktoś na jego miejscu, może wymieni limuzynę na nowszą, muzycy pojadą na zmywak albo będą li tylko grać z kapeluszem na rogu a najbogatsi melomani będą kupować płyty w międzynarodowych sklepach kolekcjonerskich. Chamstwu wstęp wzbroniony, nieprawdaż?

autor: _Michal_, data nadania: 2009-02-13 20:29:13, suma postów tego autora: 4409

Michał,

wyluzuj.
P prostu o tym, co i jak grać może decydować przede wszystkim artysta. Co zwojowałby Peter Brook, gdyby musiał pytać związek zawodowy halabardników, jak wystawić Króla Lira? Myślisz, że większości filharmoników nowojorskich np. podobał się ambitny repertuar Bouleza? Ani dudek, chętniej graliby w kółko suitę z Peer Gynta, którą już od lat znają na pamięć.
Kompetencje menedżerów pozaartystycznych zaczynają się tam, gdzie kończą się sprawy stricte związane ze sztuką.
Mogą oni np. decydować, ile w danym roku jest pieniędzy na premie, ale już nie - jak je podzielić.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-13 20:41:55, suma postów tego autora: 20871

...

Nie wiem, czy naprawdę mylisz kompetencje artystyczne i finansowe, że postulaty normalizacji i przejrzystości tej pierwszej automatycznie zestawiasz z "wolnością tworzenia" czy tylko udajesz. Na pewno jednak jest to nie fair wobec adwersarza w tej niby-dyskusji.

PS. Maciejów Nowaków - nigdy więcej!

autor: _Michal_, data nadania: 2009-02-13 20:56:08, suma postów tego autora: 4409

Michał,

nie wiem, czy nie pomyliłeś kolejności tych kompetencji.
Bo z normalizacja i przejrzystością tej pierwszej, to raczej beznadziejne.
Dlaczego Gould grał tak fenomenalnie? Nigdy tego nie wyjaśnimy. Ćwiczył mało, miał dziwne pomysły...
A z kompetencją finansową wiele się nie wyduma. Menedżer jest od wypełniania kasy i pilnowania, żeby nie było manka. Dyrektor artystyczny - od reszty.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-13 21:17:05, suma postów tego autora: 20871

:-)))

fakt, pomyliłem kolejność. Przy niektórych dyskusjach z Tobą można siebie samego namieszać. Może to zaraźliwe? :-)

autor: _Michal_, data nadania: 2009-02-13 21:44:48, suma postów tego autora: 4409

KPY!

Filharmonia, teatr ... itp ... to dla ludzi z klasą a nie byle pomiota. Wiadomo od dawna, że lewicowe strony internetu są tylko przybudówkami do otumaniania osób z wykształceniem zasdadniczym - zawodowym !

autor: Dracul, data nadania: 2009-02-14 22:00:33, suma postów tego autora: 341

..

a ja się pytam kiedy w końcu ludzie pracy skończą utrzymywać nikomu nie potrzebne (poza garstką melomanów0 filiharmonie czy teatry? co roku nasz biedny kraj wydaje miliony na to by garstka elity mogła się zabawić w tych przybytkach, do których normalny człowiek nie chodzi

jakoś pierwsza lepsza z brzegu niszowa kapela grająca punk rocka obchodzi się bez dotacji...

autor: Ramones, data nadania: 2009-02-16 12:55:13, suma postów tego autora: 595

Dodaj komentarz