Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Ziętek: Nie mamy zamiaru się poddać

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

Ziętek

nie liczy już na sukces wyborczy w kraju.
Chodzi mu wylącznie o nawiązanie kontaktu z ugrupowaniami goszystowskimi w Europie Zachodniej.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-16 10:22:07, suma postów tego autora: 20871

ANTYKAPITALISTYCZNY BEŁKOT

"Współczesny proletariat - jak twierdzi nie tylko Ziętek - stanowią już nie tylko robotnicy przy maszynach, listonosze, pracownice supermarketów, ale również dobrze wykształceni nauczyciele, doktoranci i pracownicy naukowi, a nawet agenci i menedżerowie niższego szczebla potężnych korporacji finansowych i ubezpieczeniowych, wyzyskiwani przez te korporacje w stopniu nie mniejszym niż robotnicy. Wobec takiej sytuacji, konieczne jest nowe wyzwolenie społeczeństw z tego współczesnego niewolnictwa, któremu poddawani są wyzyskiwani i dyskryminowani ludzie pracy".

Jeżeli przyjmiemy ten antykapitalistyczny bełkot, to okaże się, że nasi rodzimi "proletariusze" naukowi omijają obowiązujące wszystkich progi podatkowe korzystając, jak przystało na współczesnych proletariuszy, z prawa do pułapu 90 proc. kosztów uzysku (za pracę twórczą).
Co więcej, proletariacki agent ubezpieczeniowy wytwarza więc wartość dodatkową, kiedy namawia kogoś do podzielenia się częścią dochodu z firmą ubezpieczeniową, co jest już przyznaniem, że nie mamy na myśli wartości dodatkowej, ale wartość dodaną - czyli m.in. płacę owego agenta. Im wyższa pensja agenta, pracownika nauki itp., tym wyższa wartość dodana (i oczywiście wartość dodatkowa).
Czy jest to kpina z Marksa, czy nie - pozostawiamy domysłowi czytelników, choć bez większej nadziei na to, że potrafią sobie z tym pytaniem poradzić.

autor: EB, data nadania: 2009-02-16 10:38:17, suma postów tego autora: 856

BEŁKOTLIWA MIĘDZYNARODÓWKA

Bynajmniej, ABCD, bynajmniej. Ziętek po prostu zdaje sobie sprawę, że w tych wyborach jego partia nie będzie się liczyć. Nastawia się zatem na walkę wyborczą w dłuższym okresie: "Jeśli chodzi o sytuację w kraju PPP nastawia się na cały cykl wyborów, które rozpoczną się od kampanii wyborczej do PE, później do samorządu, wybory prezydenckie i parlamentarne. To dwa lata ciężkiej pracy. Cały czas rozmawiamy z innymi partiami na temat możliwej współpracy w tych kampaniach. W perspektywie tych czterech kolejnych wyborów chcemy systematycznie poprawiać swój wynik".
W międzyczasie Ziętek zamierza wpisać swoją partię w nową "Antykapitalistyczną Miedzynarodówkę": "W tym roku odbędzie się też Kongres Polskiej Partii Pracy. Będziemy chcieli wprowadzić wiele zmian w funkcjonowaniu naszej partii. Mamy wiele pomysłów i ogromną wolę działania oraz przekonanie, że musimy konsekwentnie robić swoje. Wtedy się uda. Chcemy stawiać na ludzi młodych, których w PPP jest coraz więcej i mają ogromny potencjał".
Zatem: "Wybory do PE mogą być (...) znakomitą okazją do zbudowania lewicowej formacji politycznej na szczeblu europejskim i rozpoczęcia trwałej współpracy lewicowych partii politycznych z różnych krajów europejskich. Takie szanse są. Chcemy w tym uczestniczyć".

Swój akces do projektu politycznego "nowej partii antykapitalistycznej" i "Antykapitalistycznej Międzynarodówki" zgłosił również Piotr Ikonowicz: "Żeby nie było wątpliwości – ja tworzenie wielonurtowego, oddolnego ruchu polityczno-społecznego przeciw kapitalizmowi uważam za absolutny priorytet. Stąd, jeśli Bogusław Ziętek czy ktokolwiek inny z radykalnej lewicy będzie się ubiegał o mandat z wyboru, gotów jestem 'dać twarz', nagrać klip z poparciem, pomóc w kampanii. Myślę jednak, że obecnie wspólna dyskusja nad antykapitalistycznym projektem politycznym jest ważniejsza od wyborów".

autor: BB, data nadania: 2009-02-16 11:30:41, suma postów tego autora: 4605

@EB

Jesteś bardziej marksistowski od Ziętka, on nigdzie w wywiadzie o Marksie nie wspomina :)
A wyzysk może mieć różne formy i niewątpliwie ma, niezależnie od tego co napisał Marks 150 lat temu.
I nie widzę tu żadnego związku z wysokością opodatkowania "twórców" przez państwo.

Nie lubię Ziętka, ale w tym co mówi (choć to nie jego pomysły) jest sporo racji - nowoczesny, wykształcony proletariat istnieje, ale jest głupszy od XIX-wiecznych robotników fabrycznych, bo nie chce zobaczyć wyzysku, któremu jest poddawany.

autor: Drm, data nadania: 2009-02-16 12:15:24, suma postów tego autora: 306

Brawo Ziętek

To że PPP nie jest w parlamencie to nie dla tego że ludzie tej partii nie lubią tylko dlatego że PPP niema dostępu do mediów i ludzie tak naprawde tej partii nie znają.
Reżimowa TVP zarządzana przez liberałow nigdy nie dopuści do tego aby PPP była w jakiejś audycji w TV

autor: Czerwony Adam, data nadania: 2009-02-16 12:48:34, suma postów tego autora: 1003

Przewodniczący Ziętek -

to prawdziwa lewica, to lewica z krwi i kości. Reszta - to gogusie, bo chcieliby ale boją się. Po tym wywiadzie w każdej formie, na jaką będzie mnie stać, popierał będę PPP.

autor: steff, data nadania: 2009-02-16 13:34:51, suma postów tego autora: 6626

OFIARY SYSTEMU

Powiem więcej, nie jest tak, żeby klasyfikowanie grup społeczeństwa było czymś, co pasjonowałoby Ziętka. "Nową klasę robotniczą" opatentowali starsi koledzy Kowalewskiego we Francji, a dyskusja o przeżyciu się pojęcia klasy robotniczej skończyła się takim właśnie wnioskiem. Zaś pojęcie walki klasowej rozszerzono na warstwy, które w ramach systemu kapitalistycznego zaledwie rywalizują ze sobą o podział wartości dodatkowej. I tak naukowcy piętnują z pozycji racjonalności ekonomicznej tzw. przywileje branżowe, np. górników w postaci deputatów węglowych, podczas gdy sami domagają się utrzymania i rozszerzenia własnych przywilejów cechowych (korporacyjnych), takich jak podwyższanie pułapu kosztów uzysku, czyli kwoty wolnej od podatku, ponad powszechne dla twórców 50 proc. Robią to w sytuacji, gdy te ich koszty są niemal zerowe ze względu na fakt, iż wszelkie koszty związane z wykonywaniem pracy twórczej są ponoszone przez zatrudniające ich instytucje naukowe.
Poczucie krzywdy środowisk naukowych, szczególnie humanistycznych, wiąże się z głębokim przekonaniem o tym, że ich wysiłek przynosi znacznie większy postęp gospodarce narodowej niż praca robotników – ponieważ ich praca ma charakter wykwalifikowany i wzmaga wydajność oraz produktywność. O ile wydajność robotnika można mierzyć liczbą ton węgla czy liczbą śrubek na zatrudnionego, o tyle wkład pracy uczonego wyraża się w udziale jego płacy w wartości dodanej. Według nich bowiem wskaźnik nakładów na naukę (w humanistyce są to głównie płace) jest wskaźnikiem poziomu rozwoju gospodarczego i społecznego. Podtrzymywanie tradycyjnych gałęzi gospodarki, jak np. górnictwo, jest bezsensowne z punktu widzenia nowoczesności i racjonalności. Faktem jest więc, że te grupy tradycyjnej klasy robotniczej są w tym towarzystwie skazane na walki ariergardowe, postrzegane przez społeczeństwo jako margines albo przejaw partykularyzmu skazanego na niesamodzielność. Jednocześnie najbardziej uprawomocnione w roszczeniowości są właśnie te grupy społeczne, które są postrzegane jako modernizujące społeczeństwo. Wytwórcy wartości dodatkowej są więc postrzegani jako zasługujące na litość, ale już nie na samodzielną i podmiotową rolę, ofiary systemu. Poddani natomiast bardziej wyuzdanemu wyzyskowi, np. pracownicy nauki, nie są tak zdeterminowani do walki, nad czym drm ubolewa: nie chcą zauważyć wyzysku, któremu podlegają.
Obawiam się, że próby wytłumaczenia im, że są takimi ofiarami systemu i powinni zobaczyć siebie jako część proletariatu, są zabawą skazaną na niepowodzenie. Oni sami mają o wiele bardziej adekwatne postrzeganie samych siebie. Ich wrogiem jest nie system, który wszakże wynagradza najlepszych w osiąganiu maksymalnego zysku, tylko konkurenci do podziału wartości dodatkowej.

autor: EB, data nadania: 2009-02-16 14:07:59, suma postów tego autora: 856

.

Faktycznie jakby taki towarzysz menedżer czy inszy domokrążca uświadomił sobie swoje klasowe położenie i zaczął się "solidaryzować", to może i zostałby wyborcą PPP, ale już jako bezrobotny :-)

I druga sprawa. Jeśli partia tego rodzaju potrzebuje korporacyjnych mediów by dotrzeć do swoich wyborców to śmiech na hali(nie mylić z salą). Chyba, że chodzi o taką jednokadencyjną rewolucję i o charakterze bardziej towarzyskim, niż socjalnym, a możliwą dzięki chwilowemu kaprysowi przypadkowych ludzi.

Fantastyczne to trochę, ale czy jest jakaś alternatywa?

autor: Miś_Bucharin, data nadania: 2009-02-16 15:37:53, suma postów tego autora: 3566

@EB

Świetnie problem ująłeś, z małą poprawką, ja nie ubolewam, tylko stwierdzam fakt.
Nie czepiałbym się też tak bardzo naukowców, humanistów zwłaszcza, bo w ich przypadku ani o wyzysku, ani konkurencji do podziału wartości nie warto wspominać, bo to chyba najbardziej wyalienowana i zagubiona grupa społeczna, która żywi się resztkami po podziale i własnymi złudzeniami.
A czy coś wytwarza?
Może jakiś substytut rozrywki?

autor: Drm, data nadania: 2009-02-16 16:42:24, suma postów tego autora: 306

WSZYSTKO JEST JESZCZE W FAZIE PROJEKTÓW

Wiesz, Misiu, wyborcom przysługuje czynne i bierne prawo wyborcze. Nie zdziwimy się nawet, gdy z list PPP wystartują przedstawiciele owych zawodów, a nawet klas antagonistycznych, pozostałych chroni 5-cio przymiotnikowe prawo wyborcze. Nie jest to ani śmieszne, ani nieprawdopodobne. Trudniej oczywiście o alternatywę. Poniekąd taką wewnętrzną alternatywą dla bełkotu antykapitalistycznego Ziętka jest Grupa na rzecz Partii Robotniczej. Rzecz w tym, że GPR upodobnił się już częściowo do wiodącej tendencji posttrockistowskiej ("komunistów-alterglobalistów"). No weźmy dla przykładu takiego Pawła Jaworskiego, który konsekwentnie operuje pojęciem "klasy pracującej".
Z alternatywą zewnętrzną w skali makro możemy spotkać już we Francji, ojczyźnie Nowej Partii Antykapitalistycznej. Jest nią chociażby Związek Komunistów (trockistów), zwany potocznie Lutte Ouvriere (Robotnicza Walka).
Wracając jednak do Polski, warto zauważyć, że tak naprawdę wszystko jest jeszcze w fazie projektów. Nie przypadkiem Piotr Ikonowicz gaworzy o nowym projekcie antykapitalistycznym (patrz jego blog na stronie internetowej NL), lubieżnie zerkając w stronę Ziętka. Wszystko zależy od popytu na organizacyjną alternatywę, ideologiczną jest wciąż ortodoksyjny marksizm.

autor: BB, data nadania: 2009-02-16 17:54:19, suma postów tego autora: 4605

DWA NURTY - DWA ROZWIĄZANIA

Z pracownikami nauki sprawa jest o tyle złożona, że dochodzi tu jeszcze problem zawodowych propagandystów systemu, czyli literackich przedstawicieli władzy, a także nie mniej złożony problem tzw. inteligencji. Nie wszyscy naukowcy są wszak uczonymi. Nie ma żadnego obiektywnego kryterium położenia społecznego tej warstwy społecznej, które by ją stawiało na podobnej podstawie, co klasę robotniczą.
Tu zresztą mamy ciekawszy i szerszy problem. Nie my odkryliśmy, że w ruchu robotniczym czy socjalistycznym istnieją dwa nurty: jeden idący od J.J. Rousseau, drugi - od Marksa. Ten pierwszy, najogólniej rzecz ujmując, przypisuje wszystkim uciskanym cechę moralnej wyższości nad uciskającymi. Z Marksem nie jest tak prosto - klasa robotnicza ma wyróżnioną pozycję nie ze względu na walory moralne, ale ze względu na specyficzne położenie w systemie produkcji kapitalizmu. Wyzwolenie w sensie marksowskim jest mniej oczywiste, mniej efektowne i mniej patetyczne niż żądanie równości a la Rousseau. Również kwestia klas i walki klas w ujęciu marksowskim jest mniej efektowna niż w ujęciu zwolenników poprawienia marksizmu w duchu Kanta. Wskazujemy na to, że Z.M. Kowalewski, wzorem swoich kolegów-zachodnich posttrockistów, dostrzega przejawy walki klasowej we wszystkich ruchach uciskanych na przestrzeni dziejów i ekstrapoluje to na dzień dzisiejszy. Stąd bezkrytyczne dołączanie do walki klasy robotniczej na zasadzie równorzędności walk różnorodnych mniejszości. Tymczasem można to interpretować jako mylenie kastowości z klasowością. Klasa jest bowiem szczególnym wytworem społeczeństwa burżuazyjnego, zaś kastowość zawiera w sobie alternatywny styl życia.
Wyzwolenie klasy robotniczej jest jednocześnie jej zniesieniem, zaś jej zniesienie to zniesienie także kapitalistycznych stosunków produkcji z zachowaniem poziomu sił wytwórczych. Zniesienie kast natomiast nie znosi stosunku wyzysku w systemie produkcji, gdyż nie odnosi się do tego zagadnienia. Poszczególne problemy emancypacyjne różnorodnych mniejszości (kast) nie mają wspólnego mianownika w procesie produkcyjnym. Mogą proponować swoje style życia jako alternatywy, ale te alternatywy są nieadekwatne dla społeczeństwa na danym poziomie sił wytwórczych. Zgodnie z Rousseau może to być "powrót do natury" - jak by sobie tego nie wyobrażać, nie będzie to odpowiedź stosowna dla społeczeństwa na pewnym poziomie rozwoju technologicznego, albo będzie rodziła podobne sprzeczności i stosunki wyzysku, jak w kapitalizmie.

autor: EB, data nadania: 2009-02-16 19:35:12, suma postów tego autora: 856

Ziętek

wykazuje się realizmem, którego pozazdrościć by mu mogli inni aspirujący do miana lewicowych, czy nawet tylko socjalnych politycy. Nie ma złudzeń co do wyborów - PPP nie ma szans wejść do PE, nawet uzyskanie tych 3% będzie mocno utrudnione przy żałosnych rozbojach Racji, która chyba sama tak naprawdę nie wie, o co jej chodzi. PPP było cacy w 2005 roku, gdy dało im miejsca na listach, ale kilka lat później jest już "lewicą faszyzującą" itd. Czyżby po 2005 roku Ziętek wstąpił do ONR-Falangi?

W kontekście wojenek podjazdowych SLD i PdP szczególnie zabawne jest wyrywanie sobie z rąk Cimoszewicza, który ostatecznie i tak wyroluje każdego, kto mu w czymkolwiek pomoże. Jego wdzięczność skończy się z chwilą, gdy wyląduje w europarlamencie. W 1990 wzywał "aparatczyka Millera" do opuszczenia SdRP i "unosił się honorem", tak jakby sam był solidarnościową dziewicą bez pzpr-owskiej legitymacji, a kilka lat później Miller w dziwny sposób przestał już mu przeszkadzać. Litościwie pomijam już poglądy W.C., który sam mówi o sobie per socjal-liberał i zachwala podatek liniowy. Już nawet Kwaśniewski jest bardziej na lewo.

Samoobrona z kolei żyje mrzonkami o zjednoczeniu pod biało-czerwonymi barwami (KPEiR, Sierpień '80), czym potwierdza swoją renomę politycznej (nomen omen) prostytutki - najpierw z giertychowskimi neofaszystami rwali się do zakładania LiS, potem wzięli na listę Millera w komplecie z Wrzodakiem, a teraz znów próbują coś sklecić.

Chyba już tylko dwaj portalowi "ludowcy" mogą sobie roić, że Lepper ma cokolwiek wspólnego z lewicą.

autor: jra, data nadania: 2009-02-16 19:37:52, suma postów tego autora: 540

jra,

a po co Lepper miałby mieć coś wspólnego z lewicą? Mnie on wystarczy jako lider populistycznego ugrupowania, które konsekwentnie z "pozapolitycznych" pozycji krytykowało polski neoliberalizm przez kilkanaście lat. Wolę takiego Leppera niż Ziętka, który rozbijał Solidarność 80, później przez wiele lat kolaborował z faszystami i rasistami, a teraz jest groteskowym neofitą PRL-u, Chaveza i co tam mu jeszcze podpowiedzą "doradcy". Ba, ja bym to wszystko Ziętkowi dawno wybaczył i uznał, że miał prawo błądzić - sęk w tym, że ani on ani jego kamerdynerzy nie chcą się rozliczyć z o wiele poważniejszych przewin niż te, które zarzucają Lepperowi i wielu innym środowiskom.

autor: Durango 95, data nadania: 2009-02-16 20:09:36, suma postów tego autora: 3848

do EB

> Klasa jest bowiem szczególnym wytworem społeczeństwa burżuazyjnego, ...

Podział na klasy istniał od niewolnictwa przez feudalizm aż po czasy dzisiejsze.

autor: Roger, data nadania: 2009-02-16 21:24:51, suma postów tego autora: 514

3 artykuły

W tym momencie na tej witrynie znajdują sie 3 artykuły dotyczące działalności B. Zietka, Sierpnia 80 oraz PPP. Nie są to wieści z pierwzych stron gazet, konfernecji, sympozjów itp. To konkretne ślady działalności prospołecznej tych ludzi.. naturalnie wywyiad z Ziętkiem jest tej działalności podsumowaniem jednak jest w nim pełno prawd o treści politycznej i związkowej. Partia ta jest niszowa bo nie ma jej w mediach, ale... komu służa media panie Kowalski za 1500 zl? Więc jak ona może byc w mediach. SLD I PD nie pyskują na NATO i nie bropnia praw pracowników górnictwa, więc nie są niszowe bo obecne ze swoim bełkotem w mediach, które za abonament stawiają krakowski występ Nam Absolutnie Niepotrzebnej Organizacji. mają też kupę innych, zupełnie realnych wobec systemu zarzutów. więc nie rozmumiem tego z zasady potepienia w czmbuł słow jej lidera. Tak przy okazji, spauperyzowana warstwa inteligencji to jak najbardziej typowy przykład proletariuszy, juz raz byli oni źródłem kadr dla rewolucji.

autor: Wilkinson, data nadania: 2009-02-16 21:28:16, suma postów tego autora: 461

jra,

Czego mamy zazdrościć Twojemu przywódcy?
Że jego partia nie ma szansy niczego wywalczyć w wyborach?

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-16 22:40:00, suma postów tego autora: 20871

ZBYT PROSTE, ŻEBY BYŁO PRAWDZIWE

Roger, niezupełnie. Klasy w innych społeczeństwach, poza burżuazyjnym, określiłam jako kasty. Można powiedzieć jeszcze stany - jak Trzeci Stan w Rewolucji Francuskiej. Chodzi bowiem o to, że dopiero w społeczeństwie burżuazyjnym, w kapitalistycznym sposobie produkcji, powstała sytuacja, w której wytwarza się wystarczająco produktów, aby zastąpić pracę wielkiej liczby ludzi, powstaje ogromna nadwyżka, która jest warunkiem wyzwolenia ludzi od mozołu pracy z trudem dającej środki przeżycia dla społeczeństwa. Ten fakt czyni walkę klasy robotniczej o własną emancypację jednocześnie unikalną szansą wyzwolenia całego społeczeństwa. Mniejsza o nazwy. Inne warstwy społeczne mogą podlegać nie mniejszemu niż robotnicy wyzyskowi, a nawet większemu. Sam Marks zwracał uwagę na to, że służba domowa była bardziej wyzyskiwana niż robotnicy, co nie zmienia faktu, że to tym ostatnim jest przypisana rola uniwersalnego wyzwoliciela. Ale szafowanie pojęciem walki klasowej na lewo i prawo powoduje, że mamy dziś do czynienia z próbami przedstawiania walk, np. różnych mniejszości jako walk klasowych.
Wilkinson, pracownicy nauki jako spauperyzowana inteligencja jakoś nie trafiają mi do przekonania. Oczywiście, istnieje zróżnicowanie pod względem majątkowym w środowisku naukowym, jak w każdym innym. Należy jednak brać pod uwagę także i to, że aktywne życie zawodowe naukowca trwa o wiele dłużej niż, np. robotnika, a krzywa zarobków ma tendencję wznoszącą się w miarę upływu lat. Zaś w przypadku robotnika osiąga ona apogeum gdzieś koło czterdziestki i potem już tylko spada. Naukowiec czynny zawodowo może być do osiemdziesiątki i osiągać coraz wyższe honoraria. Oczywiście, możliwości robienia pieniędzy rosną wraz z osiąganiem kolejnych szczebli zawodowych. Niemniej młodzi naukowcy mają również sporo możliwości zarabiania niezłych pieniędzy, co prawda najczęściej wykorzystując swoje kwalifikacje w różnych periodykach, gdzie otrzymują honoraria wyższe niż to, co mogą osiągnąć na pensji badacza. Warto nie zapominać, że mają oni takie szanse z racji niepowtarzalnej w innych zawodach możliwości pracowania na kilku pełnych etatach jednocześnie. Nie wspominając już o dydaktyce, która jest jedynym rodzajem pracy na akord, jaką wykonują. Mamy tu do czynienia z podobną sytuacją, co w przypadku lekarzy, ale to już temat na osobną opowieść.

autor: EB, data nadania: 2009-02-16 23:14:29, suma postów tego autora: 856

BB,

ciekawy zarzut przeciw marksowskiej teorii wyzysku sformułowal Spengler. Wedlug niego, Marks w swojej koncepcji wartości dodatkowej uwzględnia tylko "pracę wykonawczą", pomija natomiast pracę "wynalazczą" i "organizatorską".
Da liegt der Hund begraben.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-16 23:35:05, suma postów tego autora: 20871

Folklor

antykapitalistyczny walczy nie o zmianę ustroju i nawet nie o władzę, tylko o dostęp do mediów.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-17 00:09:55, suma postów tego autora: 20871

ABCD,

Ziętek twierdzi, że współczeny proletariat stanowią również doktoranci i pracownicy naukowi. Czyżby zabiegał w ten sposób o poparcie omnipotentów z "Obywatela"? Zaloty są jak tango: czysty absurd i same esy-floresy...

autor: Zapatista, data nadania: 2009-02-17 00:22:08, suma postów tego autora: 35

ABCD

ABCD, powiedz po jaą cholere tyle czasu spędzasz na tym forum komentując "nic nie znaczącą, niszową, z przywódcami bez sukcesów" Polską Partię Pracy? Wziłąbyś się za taki UPR, byłby z tego jakiś porzytek. Chętnie bym poczytał, ba! nawet bym codzienne szukał nowych filipik przeciwko UPRyzmowi, który dla (lewicowca?) ABCD winien byc wiekszym wrogiem niż PPP.

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2009-02-17 00:59:19, suma postów tego autora: 1002

UPR

jest partią skrajnej prawicy, która ma wszelkie możliwe wady z wyjątkiem jednej - nie udaje partii lewicowej.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-17 07:14:50, suma postów tego autora: 20871

PIES POGRZEBION

ABCD, można polemizować, gdzie tkwi istota Marksowskiej teorii wartości. Jeśli chodzi o pracę organizacyjną (czy wynalazczą), to Marks uwzględnia ją w kategorii robotnika łącznego.
Są dwa poziomy rozważań o stosunkach pracy: techniczny i polityczny. W epoce przed wyzwoleniem pracy oba te poziomy się przenikają - organizator pracy jest jednocześnie przedstawicielem pracodawcy, czyli czymś w rodzaju poganiacza niewolników. Kategoria filozoficzno-krytyczna, jaką jest pojęcie robotnika czy klasy robotniczej u Marksa bierze pod uwagę oba te poziomy w ich przenikaniu się. Dlatego jest krytyczna.
Swoja drogą ciekawe jest, jak dyrektywa "robić, nie dyskutować!" przekłada się na życie organizacyjne partii PPP/GPR - jej przedstawiciele bronią Ziętka raczej niż Marksa, by nie rzec, że Marksa to w ogóle nie bronią.

autor: BB, data nadania: 2009-02-17 06:23:55, suma postów tego autora: 4605

ABCD

ABCD, czyli jak rozumiem PPP jest partia udającą lewicę?
To w takim razie, która partia spełnia twoje kryteria lewicowości?
I na czym polega "prawicowość" PPP (poza tym, że ostarżasz że mamy niedemokratyczne kierownictwo; GDYBY NAWET w PPP panowała "dyktaura Ziętka i ski" to wcale nie znaczy że jest to partia udająca lewicową...
I jakie są wady UPR? :-)... Podrążę temat, bo mi zalezy na nim :)

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2009-02-17 08:47:17, suma postów tego autora: 1002

@Ostap

Odpuść, ABCD jest niereformowalny.
Zapewne dawno temu ktoś związany z PPP lub "TR" zrobił ABCD jakieś kuku (albo tak jemu się wydawało) np. nie wydrukowali "genialnego" tekstu. ABCD przechowa tę traumę w sercu do końca życia i będzie się to odbijać czkawką na lewica.pl dopóki portal będzie istniał.
Stąd z resztą ogólna mizantropia ABCD, którą zajeżdżają jego posty na parsek. Praktycznie każdy temat jest pretekstem żeby dołożyć. Obok PPP ABCD nie trawi wszystkiego co związane z francuską lewicą. Ciekawe dlaczego, czyżby i tam dali mu kosza wredni goszyści?

autor: Drm, data nadania: 2009-02-17 10:05:27, suma postów tego autora: 306

Ostapie,

dla mnie demagogia, wodzostwo, redukowanie polityki do doraźnych korzyści - to cechy mentalności prawicowej.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-17 11:07:02, suma postów tego autora: 20871

A

wulgarny neoliberalizm UPR odpowiada wulgarnemu antykapitalizmowi partii folklorystycznych jak orzeł i reszka.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-17 11:11:20, suma postów tego autora: 20871

Drm,

jak myślisz, ile obelg pod moim adresem coś zmieni w fakcie, że ugrupowania i koterie, z którym się solidaryzujesz, należą do folkloru?

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-17 11:12:47, suma postów tego autora: 20871

NOWE HORYZONTY

Abstrahując na chwilę od bieżących ekonomicznych walk pracowniczych i związkowych z udziałem WZZ "Sierpień'80" i wychodząc poza dwuletni grafik wyborczy PPP, zastanówmy się co tak naprawdę proponuje na niwie politycznej ten charyzmatyczny watażka związkowy.
Adekwatną odpowiedzią na drapieżny kapitalizm według Ziętka będzie jakaś karykaturalna "NOWA REWOLUCJA", określona mianem "REWOLUCJI ŚWIADOMOŚCI" nieodparcie kojarząca się z "REWOLUCJĄ EDUKACYJNĄ" Jacka Kuronia. Żeby się pośmiać oddajmy głos bełkoczącemu wieszczowi: "Konieczna jest nowa rewolucja. Nie rewolucja gilotyn, bomb i koktajli Mołotowa, ale rewolucja świadomości. Współczesny proletariat stanowią już nie tylko robotnicy przy maszynach, listonosze, pracownice supermarketów, ale również dobrze wykształceni nauczyciele, doktoranci i pracownicy naukowi, a nawet agenci i menedżerowie niższego szczebla potężnych korporacji finansowych i ubezpieczeniowych, wyzyskiwani przez te korporacje w stopniu nie mniejszym niż robotnicy. Wobec takiej sytuacji, konieczne jest nowe wyzwolenie społeczeństw z tego współczesnego niewolnictwa, któremu poddawani są wyzyskiwani i dyskryminowani ludzie pracy" itd., itp.

W wylicznce tej nieprzypadkowo na pierwszym kluczowym miejscu po "schodzącej klasie robotniczej" znajdują się listonosze. Konkretnie chodzi bowiem o wpisanie się PPP w międzynarodową konstelację promowaną przez "czerwonego listonosza" obsługującego fizycznie i politycznie własną, dobrze sytuowaną grupę społeczną - dobrze wykształconych nauczycieli, doktorantów, pracowników nauki, agentów i menedżerów niższego szczebla potężnych korporacji finansowych i ubezpieczeniowych. Konkretnie chodzi zatem o bohatera naszych czasów Oliviera Besancenota nie przypadkiem reklamowanego na łamach pisma prawdziwej lewicy (patrz: Krzysztof Lubczyński "Czerwony listonosz Republiki", "Trybuna" z 17.02 b.r.).

autor: BB, data nadania: 2009-02-17 12:31:47, suma postów tego autora: 4605

EB

naprawdę uważasz że w społeczeństwach przedkapitalistycznych nie było klas społecznych tylko kasty?

autor: yoda, data nadania: 2009-02-17 12:46:32, suma postów tego autora: 141

BB

ile byscie tu jeszcze nie natłukli piany w kólko macieju na wszystkie sposoby o wartosci dodatkowej i o głupawym watazce i o o pseudorewolucji- ja nie bedac robotnica czuje sie wspolczesnym proletariatem!!. I ponadto o zgrozo- całkiem mozliwe jest że dokona sie taka zjawa socjologiczna jak "rewolucja swiadomosci", bo ludziom zaczyna doskwierac coraz bardziej alienacja i atomizacja kapitalistyczna. Byleby tylko reformizm im do głowy nie przyszedł:-)

autor: Ewa G, data nadania: 2009-02-17 13:30:59, suma postów tego autora: 398

CO TO BĘDZIE, CO TO BĘDZIE?

W rezulatacie zetknięcia noworyszowskiej "prawdziwej lewicy" z PPP z zdeklasowanymi posttrockistami już mamy niezamierzony efekt komiczny.

autor: BB, data nadania: 2009-02-17 13:37:34, suma postów tego autora: 4605

@ABCD

"jak myślisz, ile obelg pod moim adresem coś zmieni w fakcie, że ugrupowania i koterie, z którym się solidaryzujesz, należą do folkloru"

ABCD masz tak przerośnięte ego, że nawet nie potrafisz odróżnić uwag od obelg. Aż tak mnie nie rajcujesz żebym uciekał się do obelg - irytujesz i tyle, bo wszędzie ciebie pełno, a rzadko na temat.
Oczywiście nie mam złudzeń, że zmienisz swoje posty, ale teraz przynajmniej masz świadomość, że nie tak łatwo robić z ludzi idiotów - połapią się, z kim mają do czynienia, nawet cytaty z Goethego nie pomogą :)
A z kim to ja niby się solidaryzuję? Co to wróżka jesteś czy Kaszpirowski?
Domyślam, że w twoim środowisku tropienie wrażych spisków, to ulubiony sport, ale naprawdę są pożyteczniejsze sposoby spędzania czasu niż dopasowywanie ludzi do koterii. Poza tym, łatwiej się pomylić niż sądzisz ;)

autor: Drm, data nadania: 2009-02-17 14:13:28, suma postów tego autora: 306

O ZJAWACH,

Ewo, nie mówcie, raczej o poczuciu własnej deklasacji, ideowo tożsamej zresztą z deklasacją Oliviera Besancenota, chyba że... chodzicie w samej bieliźnie.

autor: BB, data nadania: 2009-02-17 14:16:54, suma postów tego autora: 4605

Yoda,

a potrafisz dać jednoznaczną definicję klasy? W tym właśnie jest problem, że interpretacji klasy jest wiele. Uważam, że przyjęcie tezy o istotnej różnicy między pojęciem klasy w społeczeństwie burżuazyjnym a formami, w których bytują warstwy uciskane innych epok, jest bardziej płodne poznawczo niż utożsamianie tych form w jednym pojęciu klasy.

autor: EB, data nadania: 2009-02-17 14:26:00, suma postów tego autora: 856

Ewo,

ludzie nie są na tyle naiwni, aby uwierzyć, że demagogiczny folklor wyzwoli ich od "atomizmu" i "alienacji".

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-17 15:25:55, suma postów tego autora: 20871

BB

BB weź że się do jakiejś normalnej roboty politycznej a nie gadaj tutaj w kółko tego samego, bo to juz zaczyna być nudne. Taki z ciebie mędżec polityczny i teoretyk to może pokażesz nam swoje osiągnięcia. Najlepiej jest nic nie robić, gadać "po sokratejsku", nic z tego nie wynika w minimalnym stopniu. Ale tak jest chyba wygodniej, bo mozna zachowac nietkniętą własną kapliczkę.

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2009-02-17 16:00:02, suma postów tego autora: 1002

DWANAŚCIE KRZESEŁ

Mieliśmy już swój okres wzlotów i upadków, w pierwszej połowie lat 90. współpracowaliśmy nawet z WZZ "Sierpień'80", z Fraciszkiem Gierotem (wówczas przewodniczącym Komitetu Strajkowego w FSM TYCHY) i Danielem Podrzyckim. Dobrze wspominamy zwłaszcza Franciszka Gierota. Ziętek odcinał się wówczas publicznie od kontaktów z "lewakami". Dziś nie stać nas na błędy. Rozumiemy, że wy tow. Ostapie Bender wraz z GPR wciąż jeszcze szukacie "złotego cielca" i "dwunastu krzeseł" i nie przyznajecie się do swoich błędów. Chcecie wieszcie, chcecie nie wieszcie - Ziętek tym cielcem, ani tym pewniej krzesłem, nie jest.
Wybraliśmy trudniejszą drogę, pod prąd, obrony pozycji ideologicznych zgodnych ze znanym przesłaniem Trockiego: "Reakcyjne epoki, takie jak nasza, nie tylko dezintegrują i osłabiają klasę robotniczą, izolując jej
awangardę, lecz również obniżają ogólny poziom ideologiczny ruchu i odrzucają myślenie polityczne wstecz do etapów dawno już przebytych. W tych warunkach zadaniem awangardy jest ponad wszystko nie dać się porwać wstecznej fali - trzeba płynąć pod prąd. Jeśli niekorzystna relacja sił uniemożliwia
awangardzie utrzymanie zdobytych wcześniej pozycji politycznych, trzeba utrzymać się przynajmniej na
pozycjach ideologicznych, ponieważ jest w nich wyrażone drogo okupione doświadczenie przeszłości. Głupcom taka polityka wydaje się 'sekciarstwem'. W rzeczywistości tylko ona przygotowuje nowy gigantyczny skok naprzód wraz z falą nadchodzącego historycznego przypływu" (L. Trocki "Stalinizm a bolszewizm", 1937).



autor: BB, data nadania: 2009-02-17 17:44:37, suma postów tego autora: 4605

Reakcyjna epoka?


Motywowanie "reakcyjną epoką" własnej bezczynności (to jeszcze pół biedy) i nakłanianie innych do porzucenia wszelkiej politycznej praktyki na rzecz bezbrzeżnego gadulstwa - dla marksisty jest już naprawdę nie na miejscu. Bo jakaż to niby opresja uniemożliwia dziś w Polsce legalną działalność, choćby wydawniczą, czy społeczną? Jakieś masowe represje, czy reakcyjne nastroje społeczne?

Jeśli zaś chodzi o wyróżnianą przez ciebie jakoby rubież, za którą zaczęła się owa "reakcyjna epoka", to w rzeczywistości, po krótkotrwałej euforii czy rozpaczy (jak kto woli) bezpośrednio po upadku berlińskiego muru i rozpadu Związku Radzieckiego niezliczone liberalne iluzje szybko utraciły zaufanie. Społeczne i gospodarcze spustoszenie wynikające z "wolnej" konkurencji rynkowej każdego dnia dają o sobie znać w całym zakresie. Z kolei powstanie - tak pogardzanych przez ciebie - ruchów alterglobalistycznych było właśnie wyrazem stwierdzenia bankructwa: świat nie jest na sprzedaż, świat - nie jest towarem. Mniej niż piętnaście lat po ogłoszeniu ostatecznego zwycięstwa kapitalizmu (wspaniały "koniec historii" według Fukuyamy), szeroko upowszechniła się idea, zgodnie z którą realnie istniejący świat kapitalizmu - jest nieludzki i nie do przyjęcia. I to ma być znamieniem reakcyjnej epoki?

Owszem, wiele jest wątpliwości co do środków zmienienia świata, jeśli nie chcemy powtarzać niepowodzeń i karykatur socjalizmu XX wieku. Trzeba więc nie rezygnować ze zrozumienia, że walka klasowa zajmuje centralne miejsce w sprzecznościach systemu - zgoda - trzeba jednak ogarnąć mnogość tych sprzeczności, tych ruchów, ogarnąć ich sojusze, komplementarność tego, co społeczne i tego, co polityczne i właśnie nie myląc ich, znów zwrócić się ku problematyce - tak często deklinowanej tu przez cieboe - hegemonii i frontu jednolitego (porzuconego w stadium opracowywania w debatach III Międzynarodówki czy w "Pismach więziennych" Gramsciego), pogłębić relacje między politycznym i społecznym obywatelstwem...
To program szeroki, w którym można posunąć się naprzód jedynie wnosząc NOWE doświadczenie walki i organizacji - nie poprzestając na gadaniu, lecz łącząc teorię z praktyką.

Już choćby dlatego, że działacze nie lubią kazań, do tego natrętnych i ubliżających im. A jest ich już w Polsce sporo.

(Ten wpis pomyłkowo umieściłem pod Besancenotem, powinien być tutaj).

autor: krik, data nadania: 2009-02-17 18:30:54, suma postów tego autora: 1649

MECHANIZM REDYSTRYBUCJI WARTOŚCI DODATKOWEJ

Ewo,
Przyjmijmy na moment, że macie rację z klasą przed kapitalizmem. Czy nie uznamy, że w społeczeństwie niewolniczym stosunki społeczne między wolnymi obywatelami opierały się na podstawie, jaką tworzyła praca niewolników – wypracowywana przez nich wartość dodatkowa? Czyż część tych samych niewolników, wykształconych, a więc nadających się na nauczycieli dla dzieci swych panów, nie była opłacana z tej samej wartości dodatkowej wytwarzanej przez niewolników wykonujących prace fizyczne? Ich pozycja życiowa była zróżnicowana; byli wyzwoleńcy, faworyci swych panów, dobrze opłacani, byli też tacy, do których szczęście się nie uśmiechnęło. Byli to więc proletariusze, ale w jakże odmiennym położeniu od swych braci w niewolnictwie.
Albo w społeczeństwie feudalnym, gdzie warstwy pośrednie, też spauperyzowane w mniejszym lub większym stopniu, albo bogate, np. lekarze dworscy czy skarbnicy, zależnie od kaprysu władcy, żyły także z wartości dodatkowej wytwarzanej przez chłopa.
Czy w niewolnictwie, czy w feudalizmie, owe warstwy były opłacane z wartości dodatkowej poprzez zapośredniczenie, jakie stanowiło wykonywanie usług dla pana niewolników, albo pana feudalnego.
Skoro tam miały miejsce mechanizmy klasowe, to w kapitalizmie tym bardziej powinniśmy mieć do czynienia z mechanizmem redystrybucji wartości dodatkowej przez burżuazyjnego pana i władcę, czyli przez kapitalistę. Tymczasem dla was, w kapitalizmie nagle kończy się mechanizm przywłaszczania wartości dodatkowej przez antagonistyczną w stosunku do bezpośredniego wytwórcy stronę konfliktu – kapitalistę i rozprowadzanie go zgodnie ze swoimi potrzebami wśród warstw pośrednich. Nagle okazuje się, że warstwy pośrednie wypracowują wartość na równi z klasą robotniczą. Niewolnicy-nauczyciele, podobnie jak nauczyciele szkolni i nauczyciele akademiccy, mogą być biedni lub bogaci, ale to nie czyni z nich proletariatu.
Tym, co zaciemnia obraz współcześnie jest otwartość społeczeństwa burżuazyjnego, możliwość mobilności (awansu) społecznej w jego ramach, a przede wszystkim brak przymusu fizycznego, zastąpionego przez przymus ekonomiczny w stosunkach produkcji. Niemniej mechanizm redystrybucji wartości dodatkowej dzięki mechanizmom społeczeństwa obywatelskiego, a także państwa, pozostaje taki sam – jest on dostosowany do potrzeb głównego mechanizmu ekonomicznego. Brak bezpośredniej wymiany usług między klasą robotniczą a specjalistami wszelkiego typu czy innymi usługodawcami powoduje, że warstwy pośrednie są na równi z klasą robotniczą uzależnione od oceny możliwości przez kapitalistów, a nie przez potrzeby społeczne. Niemniej, bez wyzwolenia klasy robotniczej i przyjęcia, że jej interes wyznacza proporcje podziału wartości dodatkowej, rewolucja chcąca tylko znieść wyzysk wszystkich spauperyzowanych warstw okazałaby się odrodzeniem systemu kastowego, w którym relacje między kastami byłyby regulowane przepisami prawa lub tradycji. Dlatego, że bez Marksowskiej utopii zniesienia ścisłego podziału pracy, który jest uzależniony od zniesienia klasy robotniczej, moglibyśmy co najwyżej racjonalnie i trwale zbudować niezmienne stosunki społeczne, czyli kasty.

autor: EB, data nadania: 2009-02-17 19:12:01, suma postów tego autora: 856

hm

BB, widisz...
Trocki pisze o "nowej fali". Skąd się na fala weźmie, kiedy "awangarda" nie będzie robić nic poza pisaniem w necie? W tym momencie potrzeba odtworzyc elementarną infrastrukturę partii robotniczych w tym kraju. Same utrzymywanie się na pozycjach ideologicznych nie sprawi, że klasa robotnicza i ogół pracowników najemnych zainteresuje się marksizmem. Tu musi dość do "pierwotnej akumulacji historycznej". Dlatego też obowiązkiem marksistów jest być tak, gdzie toczy się walka klasowa na najwyższym poziomie. A nie ma w Polsce środowiska, które lepiej by się do tego przyczyniało niż PPP/WZZ. Taka prawda. Instynt klasowy podpowiada jasno: tam się dzieje coś, co może mieć kluczowe znaczenie dla odrodzenia się ruchu robotniczego i marksizmu.
Jeżeli będziecie tylko krytykować, nie wnosząc żadnego własnego wkładu pozytywnego to skazujecie się na role sekciarzy oderwanych od tego co się dzieje w walce klas.
Przez całe lata 90te lewica marksistowska głównie broniła swoich "pozycji ideologicznych", wyszła na tym tak, że teraz nawet PD ledwo żyje, choć pare lat temu był w niej względny potencjał. Trzeba zmienić strategię, która okazała się zupelnie nieskuteczna i zniechęcała ludzi do lewicy rewolucyjnej. Dlatego wolę pisać o liberalizmie i kapitalizmie w TR która jednak jakies oddzialywanie poza wirtualnym posiada (albo potencjalnie posiada), niż pisać elaboraty, które nie mają żadnej siły przebicia, są niezrozumiałe dla robotnika i bardziej wyglądają na robienie dobrej miny do złej gry... Pamiętajcie, ta fala rewolucjna sama z siebie nie przyjdzie, bo chętnych do jej skanalizowania wkierunku prawicowo-populistycznym jest brdzo wielu (nawet sam JKM uażajacy że to wina "socjalizmu" ze są niskie pensje). Trzeba działać, nie ma rady... Szukaniem tysiąca wymówek fali nie sprowodujecie.

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2009-02-17 19:12:27, suma postów tego autora: 1002

EB, WB


"...przyjęcie tezy o istotnej różnicy między pojęciem klasy w społeczeństwie burżuazyjnym a formami, w których bytują warstwy uciskane innych epok, jest bardziej płodne poznawczo niż utożsamianie tych form w jednym pojęciu klasy".

Jak można zrozumieć, w tych innych epokach mamy JEDYNIE warstwy, a nie klasy antagonistyczne?

Wątpić należy w każdą teorię, nie wyłączając tego, jak i kiedy powstanie klas postrzegali Engels i Lenin - to bardzo marksowskie. Czy nie jest to jednak dość fundamentalna "rozpływowość", którą to nader często zarzuca BB... wszystkim innym?
W każdym razie z "ortodoksyjnym marksizmem" nie ma to nic wspólnego. Z całą pewnością. Zwłaszcza że pod pojęciem "marksizm ortodoksyjny" rozumie się obecnie "marksizm" państwowy lub partyjny wiadomej proweniencji. Tak to się z tą terminologią porobiło. Można żałować, ale tak właśnie jest.

No i jeszcze jedno - sprawa "tradycji" do miana strażników której aspirujecie. Otóż tego rodzaju spuścizna nie jest własnością, którą można zachować, bądź przekazać. Tym dziedzictwem jest natomiast właśnie to, co z nim robią lub zrobią spadkobiercy.

autor: krik, data nadania: 2009-02-17 20:50:49, suma postów tego autora: 1649

O "ODROBINĘ" KRYTYCYZMU

Z tą zarzucaną nam bezczynnością sprawa przedstawia się trochę inaczej. Trzymając się już tematu - współpracy z konkretnym związkiem zawodowym, należy zauważyć, że jako pierwsi na lewicy w roku 1992 podjęliśmy współpracę z "Sierpniem'80". Do pomysłu tego wróciliśmy jeszcze za życia Daniela Podrzyckiego. Znów wychodząc przed szereg POPARLIŚMY KRYTYCZNIE PPP i jego kandydaturę na urząd prezydenta. W przeddzień śmierci Podrzyckiego, podczas jego pobytu w Warszawie z okazji promocji książki K. Pilawskiego, uzgodniliśmy nawet z nim bardzo konkretne pole współpracy. Po śmierci Podrzyckiego Ziętek wyprosił nas wszakże ze spotkania, podobnie zresztą jak i Ikonowicza (o czym wspomina ten ostatni w swoim blogu, nie było to jednak spotkanie założycielskie KPiORP, lecz otwarte spotkanie koalicyjne w dniu następnym). Ktoś w tym maczał palce. Wystarczy sięgnąć do ostatniego numeru "Rewolucji", by nie mieć złudzeń co do roli Zbigniewa Marcina Kowalewskiego.
O spotkaniu KPiORP nie wiedzieliśmy, zresztą i tak nie wstąpilibyśmy do "nowego KOR-u" z pobudek czysto ideowych, podobnie jak do ATTAC-u. Szukaliśmy innego pola współpracy, pozwalającego zachować dystans krytyczny zarówno do PPP, jak i nowej radykalnej lewicy. Nie będziemy tu jednak przedstawiać uzgodnionej z Podrzyckim koncepcji.
Wybacz, kriku, ale nie proponujemy nikomu antykoncepcji. Nie jesteśmy lewicą obyczajową. Nie "nakłaniamy innych do porzucenia wszelkiej politycznej praktyki na rzecz bezbrzeżnego gadulstwa", czy działactwa. Upominamy się co najwyżej o "odrobinę" krytycyzmu i samokrytyki. Nie odwracaj, kriku, kota ogonem.
W przeciwieństwie do szkockich pomysłodawców "socjalistycznej partii pluralistycznej", pierwowzoru Nowej Partii Antykapitalistycznej, którzy wprost mówią o potrzebie powrotu do wczesnosocjalistycznych (kółkowych) form organizacyjnych i myśli Oświeceniowej i nie ukrywają ideowego regresu, proponując formy dostosowawcze i zaradcze, ty uprawiasz tylko obłudną propagandę.

autor: BB, data nadania: 2009-02-17 21:02:20, suma postów tego autora: 4605

BB


Prawdę mówiąc, popełniłem błąd. Otóż bodąc cię tym "nieróbstwem" miałem w pamięci czasy minione, znacznie trudniejsze, kiedy wykazywaną energią, pracowitością, inicjatywą - mało kto mógł się z tobą równać.
Czytający te moje ponaglenia mogą po prostu o tym nie wiedzieć, o czym zapomniałem.

autor: krik, data nadania: 2009-02-17 21:36:27, suma postów tego autora: 1649

STRAŻNICY ZDROWEGO ROZSĄDKU

I bardzo dobrze, kriku. O ile się nie mylimy, to wątpliwości na temat klas w społeczeństwach przedkapitalistycznych nie mieli przedstawiciele ortodoksyjnego marksizmu II Międzynarodówki. I jakoś nie uratowało ich to przed popełnianiem błędów. Myślący tak jak Ty, Z.M. Kowalewski, zauważa wszak przenikliwie, że nie sposób nie podejść krytycznie do wczesnych pism Marksa, w tym szczególnie do "Wstępu do Przyczynku..." Prawdziwego i dojrzałego Marksa mamy wszakże w "Kapitale". Co, by the way, nie przeszkadza mu w reinterpretowaniu dojrzałego Marksa według wczesnego "Manifestu Komunistycznego", gdzie znajduje się owo słynne zdanie o dotychczasowej historii jako historii walk klasowych. Rozumiem, że posttrockiści mają monopol na określanie tego, co można, a czego nie można z młodego Marksa przyjmować.
W każdej epoce teoria napotyka na konkretne wyzwania. Nasz ortodoksyjny marksizm jest z gruntu odmienny od ortodoksyjnego marksizmu II Międzynarodówki. Traktujemy go jako antidotum na wasz skostniały dogmatyzm posttrockistowski polegający na późnym przyjęciu jako własnego rewizjonizmu II Międzynarodówki wyrażającego się we wtórnym uznaniu konieczności zastąpienia klasy robotniczej przez lud, czyli spauperyzowaną i spolaryzowaną, przytłaczającą większość społeczeństwa stojącą naprzeciw garstki (rzekomo) opuszczonych przez wszystkich przedstawicieli wielkiego kapitału (kapitału wielkich korporacji). Do kolekcji kalek, które tu zaprowadziliście dochodzi jeszcze kalka z II Międzynarodówki. Nasza interpretacja marksizmu nie pretenduje do monopolu (jak Wasza), ale do prawa do walki na argumenty.

autor: EB, data nadania: 2009-02-17 21:36:30, suma postów tego autora: 856

krik,

może Ty wytłumacz, jaki to ma sens: "coś robić" w partii, ktora w wyborach nie przekracza granicy 1% głosów.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-17 21:55:48, suma postów tego autora: 20871

KTO TAK PIĘKNIE GRA?

Młody jesteś, Ostapie, i nic nie rozumiesz. Informacje o nas czerpiesz z drugiej ręki. Wiemy nawet z której, stąd te kultywowanie kapliczek (pierwowzór polska edycja "Inprekoru" pisma Z. M. Kowalewskiego i Cyryla Smugi, obecna ksywka Jan Malewski) i wcześniejsze paskudne pasusy wobec stalinizmu zapomnianych naszych przodków. Nawet krik przyznał się do błędu. W okresie świetności Grupy Samorządności Robotniczej i Grupy Inicjatywnej Partii Robotniczej nie przypadkiem uważani byliśmy za najbardziej koncylicyjne środowisko na skrajnej lewicy. To zdanie Tomasza Rafała Wiśniewskiego. Na naszych łamach ukazywały się nawet artykuły prawej ręki Kowalewskiego - Przemysława Wielgosza, o innych nie wspomnę. Spytaj krika albo Ikonowicza. Coś się jednak na lewicy zmieniło. Teraz ktoś inny rozdaje tu karty.

autor: BB, data nadania: 2009-02-17 22:19:06, suma postów tego autora: 4605

abcd

Po to, zeby miała więcej niż 1%. Chyba proste. Ja naprawde nie rozumiem dlaczego ktoś się czepia tego 1 procenta. W Polsce mamy tragiczna sytuację co do świadomosci klasowej w spolecześbtwie, trzeba to zmieniac, jest chyba oczywistym z nie pójdzie to szybko. krik dziala w partii jeszcze mniejszej niż ansza, ale uważać, że działa "na cholere" to przejaw zburżuazyjnienia intelektualnego. Samooborna, ktorą popiera(ł?) ANCD obecnie balansuje na poziomie 1-2%... a to była partia parlamnetarna... jakoś nie widziałem, by działalność w Samoobronie to strata czasu.
ABCD masz chyba najgorszą "mentalność kibica" z jaką się spotkałem...

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2009-02-17 22:23:07, suma postów tego autora: 1002

Ostap,

przypuśćmy, że ta partia zdobędzie 5 razy 1%.
Będzie miała 3-osobowe kółko w Sejmie.
Okaże się to korzystne dla jej liderów. Ale dla nikogo poza tym.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-17 22:37:28, suma postów tego autora: 20871

.

BB:
"Wiesz, Misiu, wyborcom przysługuje czynne i bierne prawo wyborcze. Nie zdziwimy się nawet, gdy z list PPP wystartują przedstawiciele owych zawodów, a nawet klas antagonistycznych, pozostałych chroni 5-cio przymiotnikowe prawo wyborcze. Nie jest to ani śmieszne, ani nieprawdopodobne."

Zdaje mi się, że obierając parlamentarną drogę nie ma innego wyjścia. Bo w końcu jaki procent poparcia może zapewnić klasa robotnicza? Nawet przy założeniu, że działacze zapewnią sobie dostęp do kapitalistycznych mediów i tą drogą przeprowadzą skuteczne jej "uświadomienie"? ;-)

autor: Miś_Bucharin, data nadania: 2009-02-17 23:12:37, suma postów tego autora: 3566

DELIKATNA SPRAWA

Widzisz, kriku, nawet taki Murray Smith, pomysłodawca nowych, pluralistycznych partii socjalistycznych liczył się z "głębokimi skutkami (...) intensywnej i przewlekłej ofensywy kapitalistycznej w dziedzinie organizacji i świadomości klasy robotniczej", zwracając przy tym uwagę, że "w takich ramach zachodzą obecne przegrupowania w ruchu robotniczym". Niemniej to właśnie on "po określeniu, jakiego typu partii potrzebujemy" uznał, że "przy tworzeniu nowych partii socjalistycznych zasadnicze znaczenie ma pluralizm polityczny i funkcjonowanie demokratyczne". Jego zdaniem należało wrócić "pod wieloma względami" aż do "zadań z czasów tworzenia się pierwszych masowych partii robotniczych pod koniec XIX w." Następcy (łącznie ze Spartakusowcami)dośpiewali już potrzebę cofnięcia się aż do myśli Oświecenia.
Przy tym Murray Smith zaznaczał, że "połączenie nurtów, które mają odmienne tradycje i kultury polityczne, oraz zintegrowanie elementów bezpartyjnych, które często mają za sobą negatywne doświadczenia działalności w związkach zawodowych lub partiach politycznych, to delikatna sprawa. wymaga cierpliwości i tolerancji. Wymaga prawdziwie demokratycznego trybu funkcjonowania, który gwarantuje prawa poszczególnych nurtów". Jego zdaniem "tylko taki tryb może być atrakcyjny dla nowych pokoleń, które w nowych partiach socjalistycznych będą stanowiły przeważającą siłę" (M. Smith "Czas zakładać nowe partie socjalistyczne", "Rewolucja" nr 1/2001).
Tymczasem nasze krajowe doświadczenia wskazują na utopijność takich założeń. Skoro najwięksi entuzjaści nowych partii pluralistycznych ani przez moment nie wahali się usuwać poza obszar tych pluralistycznych projektów politycznych swoich konkurentów. Stąd wyproszenie nas i Ikonowicza z nowego lewicowego projektu PPP i koalicji wokół PPP oraz podobna wcześniejsza postawa NL/NLR, głównego inicjatora Porozumienia Lewicy Antykapitalistycznej, wobec środowiska "Książki i Prasy", GPR i niżej podpisanych.
EB i WB

autor: BB, data nadania: 2009-02-17 23:29:59, suma postów tego autora: 4605

Ostapie


Nie chcę tu twoich zapewnień, że PPP jest liczniejsza od NL. Bo chcę w to wierzyć. Więcej, jestem o tym przekonany.

Mając oparcie w związku zawodowym, po tylu latach - po prostu nie może być inaczej. Tak sądzę. Tyle, że nie miałem dotąd okazji zobaczyć, przekonać się o tym. Po prostu.

NL buduje się na skrajnej biedocie, która trafia do nas poprzez KSS. Ale KSS to nie związek zawodowy - ludzi mających pracę. KSS to także nie NL. Wspomniałem już o właściwym rozumieniu komplementarności. Tak więc - nie ma porównania.

Gdyby miało być inaczej i liczebność obu organizacji okazałaby się choćby porównywalna, to cóż - "Nie zmożone codzienną klęską...".

Ale tego wariantu nawet nie chcę nawet brać pod uwagę. Stanowczo.

autor: krik, data nadania: 2009-02-17 23:48:22, suma postów tego autora: 1649

do EB

W każdym społeczeństwie można wyróżnić trzy wielkie klasy społeczne. Po pierwsze proletariat, który nie posiada kontroli nad wytwarzaną przez siebie wartością dodatkową. W skład tej wielkiej klasy wchodzą klasy robotników przemysłowych, robotników rolnych czy inteligencji pracującej.

Po wtóre wielka klasa drobnotowarowa, której przedstawiciele kontrolują przez siebie wytwarzaną wartość dodatkową. W skład niej wchodzą rzemieślnicy, chłopi, tzw. wolne zawody inteligenckie.

Po trzecie wielka klasa kapitalistyczna, której przedstawiciele kontrolują dziesiątki czy tysiące wytwarzanych wartości dodatkowych. W skład niej wchodzą kapitaliści, obszarnicy i właściciele szkół czy mediów.

Podział na trzy wielkie klasy jest uniwersalny, podział na klasy zależy od warunków produkcji i epoki historycznej. Grupy, z których położeniem masz kłopoty interpretacyjne, należą do klasy drobnotowarowej.

Roger z CIA zaprasza do dyskusji na priva.

autor: Roger, data nadania: 2009-02-17 23:53:11, suma postów tego autora: 514

abcd

ABCD, to ja już nic nie rozumiem... Czyli posiadanie koła w sejmie też jest złe... Poddaje się. I tak źle i tak nie dobrze. Masz obsesję, inaczej tego nie mogę nazwać.

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2009-02-17 23:53:45, suma postów tego autora: 1002

Jak

przejść od kóleczka w Sejmie do - zapowiadanego przez folkor polityczny - obalenia systemu?

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-18 00:06:10, suma postów tego autora: 20871

Roger


Tę "drobnotowarową" uznaj za warstwę i model będzie z grubsza funkcjonalny.
Tyle że EB i BB podnoszą właśnie kwestę odniesienia warstw pośrednich w procesie produkcji i podziału, oraz w funkcji politycznej. A na to nigdy nie było prostych odpowiedzi. Bo też granice klasowe - w sensie politycznym, świadomości - nie są ani stałe, ani ostre.
Gdyby dyskusja była spokojniejsza, przedmiotowa i wolna od zbędnych pomówień i połajanek, pewnie moglibyśmy zarysować dynamiczny stan rzeczy, zwłaszcza tu, w Polsce.

autor: krik, data nadania: 2009-02-18 00:10:29, suma postów tego autora: 1649

EB i BB


Może wam umknęło, ale na początku tej dyskusji - nie pamiętam już pod którym wątkiem - zwróciłem uwagę na nieprzekładalność wprost większości nowych organizacyjnych doświadczeń Zachodu na Polskę. Może nawet na całą Europę środkowo-wschodnią. Z podobną opinią spotkałem wśród rosyjskiej grupy "Vpieriod" czy "Proletarism", i ukraińskiej "Livej sprawie". Proste naśladownictwo nigdy zresztą w takich wypadkach nie bywa celowe - w czasie i przestrzeni - ani sąsiadów zza miedzy, ani historycznych przodków.

Stąd sprawą wymagającą poważnej dyskusji jest to, jak politycznie zmaterializować to, co teraz zachodzi w świadomości ludzi na całym świecie, nie wyłączając Polski. Do tego - porównanie Ziętka z tą łodzią podwodną jest dobre.

Tyle że ta dyskusja powinna być wolna od zbytecznych połajanek, konstruktywna i skupiona na tym co i jak jest, i co z tym należy zrobić. I nie jest to w myśl hasła "robić - nie gadać!", ale gadać w tym celu, żeby coś wspólnie, świadomie zrobić w sprawach zasadniczych, bo w sprawach drugorzędnych - można bić pianę w bocznych nawach albo też pozostać każdy przy swoim zdaniu.

Jakieś kryteria, ramy takiej dyskusji muszą być zachowane.

autor: krik, data nadania: 2009-02-18 00:20:14, suma postów tego autora: 1649

do krika

> Tę "drobnotowarową" uznaj za warstwę i model będzie z grubsza funkcjonalny.

Nie, to klasa. Ma odrębne interesy i świadomość. W systemie kapitalistycznym nie jest klasą antagonistyczną wobec proletariatu.

Róża Luksemburg widziała konieczność sojuszu proletariatu z klasą drobnotowarową w walce z klasą kapitalistyczną, aby po rewolucji móc spokojnie zniszczyć klasę drobnotowarową.

autor: Roger, data nadania: 2009-02-18 01:05:42, suma postów tego autora: 514

Roger

Skad wziales taka nowatorska koncepcje klas spolecznych?

autor: wojtas, data nadania: 2009-02-18 09:14:25, suma postów tego autora: 4863

Roger


Z jednej strony - nie musimy się cofać aż do Hegla, z drugiej - przyjmować rygorystyczne podejście BB wyłącznie z punktu widzenia podziału dochodu. Nie jest też w końcu najważniejsze nazywanie klasą czy warstwą, czy nawet, w zamierzchłych dziejach, stanem, klanem czy kastą, jak to za Weberem, już nie biegunowo, jak chciał BB, przedstawiła EB - jeśli właściwie przedstawimy to funkcjonalnie.
Oczywiście, świadomość grupowych związków ma tu ogromne znaczenie, ale i ona wynika z uzmysłowienia sobie odrębnej sytuacji ekonomicznej. Obiektywnej.

autor: krik, data nadania: 2009-02-18 09:18:37, suma postów tego autora: 1649

PRZEJDŹMY ZATEM DO RZECZY,

A w zasadzie ludzi, bo za każdą koncepcją i antykoncepcją stoi człowiek. Pomysł PLURALISTYCZNEJ NOWEJ PARTII SOCJALISTYCZNEJ wdrażał beskutecznie na rynku polskim Zbigniew Marcin Kowalewski. To on w 2001 r. opublikował na łamach "Rewolucji" interesujące artykuły Francesa Currana i Murraya Smitha, w tymże roku wspólnie z internetowym "Czerwonym Salonem", nieżyjącym już Markiem Gańskim i Magdaleną Ostrowską, wspierany przez Ofensywę Antykapitalistyczną braci Nowickich jako szara eminencja, acz wielki planista, zainicjował Front Lewicy, który w myśl jego założeń miał być taką polską namiastką pluralistycznej konfiguracji. Oponentów nie brakowało. Pracownicza Demokracja i NLR okopali się na swych pozycjach w ATTAC-Polska skacząc sobie do oczu, Nurt Radykalny PPS walczył o swoje miejsce w partii. Po klęsce Ikonowicz z Partyką ruszył z własną nową inicjatywą, Nową Lewicą. My jako byłe ex-GSR złożyliśmy uwagi krytyczne, próbując zainicjować dyskusję merytoryczną na temat pozycji ideowych i głównych założeń Frontu w internecie i "realu". Rozpoczęła się przepychanka wokół Frontu Lewicy, Czerwonego Salonu i Ofensywy Antykapitalistycznej. "Człowiek-instytucja", Zbigniew M. Kowalewski, pewny swego, odkładał rozmowy o możliwym kompromisie czy porozumieniu na potem, traktując dzięki swoim wpływom na Floriana Nowickiego i na Magdalenę Ostrowską zarówno Ofensywę Antykapitalistyczną, jak i Czerwony Salon jak swoją strefę wpływów. Nasze kolejne propozycje, sprowadzające się do namiastek jednolitego frontu robotniczego, w tym konferencje na temat klasy robotniczej wszyscy wielcy zbojkotowali. Wreszcie dalsze dyskusje Kowalewski uznał za zbyteczne, przyklejając nam łatkę sekciarzy, stalinowców i trockistożerców.
Tymczasem Nurt Lewicy Rewolucyjnej zmienił zdanie i po kolejnym kongresie "czwórki" opowiedział się jednoznacznie za "partią pluralistyczną" przy czym zważywszy na szkocki rodowód lidera, nieżyjącego już Stefana Piekarczyka, uznał wszystkie swoje poprzednie działania w Stowarzyszeniu ATTAC Polska (za wyjątkiem krytycznej wypowiedzi M.R., którą nie dało się podciągnąć pod "pluralistyczny projekt") za zaawansowaną już realizację tegoż projektu. Zdaniem NLR z Kowalewskim i braćmi Nowickimi nie było o czym gadać. Stowarzyszenie ATTAC-Polska rozsypało się jednak. Porozumienie zawarto zatem z Nową Lewicą Piotra Ikonowicza. I tak oto obie strony, odrzucając dyskusję merytoryczną o klasie robotniczej i warstwach pośrednich, poszukiwanie kompromisów i merytorycznego porozumienia w najistotniejszych kwestiach, wybrały rozwiązania siłowe.
Siłą rzeczy i zgodnie z opinią Murraya Smitha nic z tego nie wyszło poza niekończącymi się pałajankami w internecie i świnieniem konkurencji przy każdej nadażającej się sposobności. Trupów w szafach po obu stronach nie brakowało. Ostatecznie to jednak koteria Kowalewskiego uzyskała przewagę opierając swój projekt "szerokiej pluralistycznej partii robotniczej" na Ziętku.
Sam projekt pluralistycznej partii socjalistycznej w międzyczasie w ramach modnego bełkotu antykapitalistycznego i alterglobalistycznego pluralizmu został rozdęty i rozmyty do granic absurdu.
O żadnej dyskusji merytorycznej od początku nie było mowy. Problem warstw pośrednich, tzw. nowych ruchów społecznych i robotniczych ram porozumienia (zgodnych jeszcze z koncepcją Murraya Smitha) lub jak to my mówimy JEDNOLITEGO FRONTU ROBOTNICZEGO (w zgodzie z tradycją rewolucyjnego ruchu robotniczego i drogookupionymi pozycjami ideologicznymi) wraca jednak wraz z waszą czkawką.

autor: BB, data nadania: 2009-02-18 09:40:08, suma postów tego autora: 4605

krik

napisał:
"...porownanie Ziętka z tą łodzią podwodną jest dobre."
Oj, kriku! Kiedyś cytowałeś Leosia...

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-18 10:08:47, suma postów tego autora: 20871

PROJEKT POLITYCZNY "Ziętek"

Wprost czy pośrednio, tak czy siak, obie koterie, realizowały w gruncie bezskutecznie ten sam pluralistyczny projekt polityczny. NL/NLR spróbowała szczęścia z kadłubowym Porozumieniem Lewicy Antykapitalistycznej, a Kowalewski i spółka z "Impulsem" Pilawskiego i "Trybuny". W końcu obie grupy postawiły na Podrzyckiego. Los chciał jednak inaczej, co wykorzystał Kowalewski realizując PROJEKT POLITYCZNY "Ziętek". Ten projekt nas nie interesuje, chyba że Wolny Związek Zawodowy "Sierpień'80" zacznie wreszcie mówić własnym głosem. Na razie "Ziętkiem" mówi Kowalewski.
Czekamy na nowe propozycje.

autor: BB, data nadania: 2009-02-18 11:10:35, suma postów tego autora: 4605

BB


"Koteria" to słowo stojące tuż obok słów "sitwa", czy "układ". Dalej jest "gang" i "mafia". Zakładam, że chodzi jedynie o deprecjonowanie nazwanych tak grup politycznych, ku czemu skłaniają polemiczne emocje, a nie denuncjację jakowychś związków przestępczych.

autor: krik, data nadania: 2009-02-18 12:32:14, suma postów tego autora: 1649

NA UKŁADY NIE MA RADY?

Czy koteria jest związkiem przestępczym? O koteriach, czy wręcz systemie koteryjnym w świecie kultury i polityki, pisano na łamach raczkującej "Krytyki Politycznej". Na tym etapie polskiego raczkującego kapitalizmu jest to w zasadzie powszechna norma i rozpowszechniona dewiacja. Nie ustrzegła się jej również radykalna lewica. Nazywajmy zatem rzeczy po imieniu. Przyjmij, kriku, lepiej nowe wytyczne charyzmatycznego przywódcy, to Ikonowicz powiedział "NIE WOLNO SIĘ OBRAŻAĆ". Wyszło, jak wyszło. Na łamach "Trybuny Robotniczej" odpowiedział mu jak echo - kokieteryjnie i koteryjnie - Mariusz Olchowik, były prezes Instytutu im. ks. Jankowskiego: "NIE MOŻNA MNIE OBRAZIĆ".

autor: BB, data nadania: 2009-02-18 13:43:43, suma postów tego autora: 4605

SWOJĄ DROGĄ

kriku, zastanawiamy się czemu Piotr Ikonowicz zrezygnował z własnego blogu na lewica.pl - wykonując kolejną woltę, a przy okazji zamieniając własną drogę na zużytą gumę do żucia, bał się komentarzy?

autor: BB, data nadania: 2009-02-18 14:10:06, suma postów tego autora: 4605

BB


Nie obrażam się, ale rzucanie bez ustanku politycznym mięchem jest niepraktyczne.

Zdecydowaliśmy się na blog Piotra na naszej stronie, żeby zyskać na pewnej komplementarności. Obok są inne artykuły, które jakby współgrają z blogiem, więc mamy jakby akord. No ale na razie nie bardzo to jeszcze wychodzi.

Chcielibyśmy też wprowadzić komentarze, ale właściciel strony ponosi odpowiedzialność za treści. Na moderowanie nikt nie ma ani czasu, ani chęci, a wlepione grzywny za blokady stanowią wystarczające obciążenie. Chociaż ostatnio wygraliśmy - sąd w Mińsku Maz. uznał, że to my broniliśmy prawa, a policja - nie bardzo, więc będą zwroty ;-))

autor: krik, data nadania: 2009-02-18 17:06:15, suma postów tego autora: 1649

do Wojtasa

Koncepcję klas społecznych wymyśliłem 20 lat temu dla znalezienia podziału klasowego społeczeństwa formacji socjalistycznej.

autor: Roger, data nadania: 2009-02-18 18:31:02, suma postów tego autora: 514

kriku,

Może być lobby?

autor: BB, data nadania: 2009-02-18 19:15:37, suma postów tego autora: 4605

GRATULUJEMY

Wciąż, kriku, czekamy na Wasze nowe propozycje. Z zamieszczonej na Waszej stronie historii Nowej Lewicy wiemy, że poczytujecie sobie za sukces otwarcie "nowego etapu dyskusji nad problemami przyszłości lewicy" antyleninowską broszurą Piotra Kendziorka. Gratulujemy i dziękujemy za inspiracje.

autor: BB, data nadania: 2009-02-18 20:15:16, suma postów tego autora: 4605

KILKA PYTAŃ

Wydaje mi się, Roger, że się nie rozumiemy. W ramach Twoich uniwersalnych klas wychodzi na to, że greccy niewolnicy-nauczyciele w starożytnym Rzymie należą do klasy drobnotowarowej, a konkretnie – do wolnych zawodów inteligenckich i kontrolują wytwarzaną przez siebie wartość dodatkową.
Wybacz, ale nie przekonujesz mnie.
Poza tym, wartość dodatkowa to nie jest uzyskiwany dochód z działalności gospodarczej. Po raz kolejny daje o sobie znać pomieszanie pojęć, które weszło po cichu do głów przedstawicieli lewicy i robi tam za prawdę niekwestionowaną, a mianowicie pomieszanie wartości dodatkowej z wartością dodaną. Pewnie stąd taka interpretacja, jak Twoja.
Z Twojej klasyfikacji nie wynika jednoznacznie, czy klasa kapitalistyczna wytwarza wartość dodatkową. Czy robotnicy, którzy są dla kapitalisty środkami produkcji – na równi z maszynami i surowcami – wytwarzają wartość dodatkową na swój rachunek, czy też na rachunek kapitalisty. To znaczy, kto wytwarza wartość dodatkową – robotnik czy kapitalista? A kapitalista, który pełni funkcję organizatora produkcji – czy wytwarza on wartość dodatkową podwyższającą koszty produktu, czy też jego trud jest opłacany z tego, co urwie on z płacy roboczej? Jak mają się wartości dodatkowe wytwarzane przez badaczy, inżynierów itp. do całkowitej wartości produktu dostarczanego na rynek kapitalistyczny? Jeżeli kapitalista musi opłacać wszystkie te rodzaje pracy, to w jaki sposób kontroluje on choćby wartość dodatkową, którą sam generuje, nie mówiąc już o wartościach dodatkowych ludzi przezeń zatrudnianych – nie tylko robotników?

autor: EB, data nadania: 2009-02-18 21:08:31, suma postów tego autora: 856

do EB

KILKA PYTAŃ - kilka odpowiedzi choć byłoby zręczniej na priva.

> W ramach Twoich uniwersalnych klas wychodzi na to, że greccy niewolnicy-nauczyciele w starożytnym Rzymie należą do klasy drobnotowarowej,

Jeśli niewolnicy mogli zmienić sobie pracodawcę to tak. ;-) Jeśli nie byli wolni to byli zwykłymi nauczycielami w szkole - należeli do proletariatu. Nauczyciel jest wolnym zawodem jak daje korepetycje u siebie w domu; uczniowi, którego sam znajdzie.


> Poza tym, wartość dodatkowa to nie jest uzyskiwany dochód z działalności gospodarczej.

Wiem.


> Czy robotnicy, którzy są dla kapitalisty środkami produkcji, na równi z maszynami i surowcami, wytwarzają wartość dodatkową na swój rachunek, czy też na rachunek kapitalisty.

Kpisz czy o drogę pytasz? Tak, jak napisałem, do klasy kapitalistycznej należą Ci, którzy kontrolują dziesiątki, setki, tysiące wartości dodatkowych. Oczywiście ploletariusze nie kontrolują tejże samej wartości dodatkowej.


> To znaczy, kto wytwarza wartość dodatkową, robotnik czy kapitalista?

Wytwarza robotnik a przechwytuje i kontroluje wydanie kapitalista.


> A kapitalista, który pełni funkcję organizatora produkcji, czy wytwarza on wartość dodatkową podwyższającą koszty produktu, czy też jego trud jest opłacany z tego, co urwie on z płacy roboczej?

Kapitalista, jeśli pełni funkcję prezesa / dyrektora to wytwarza wartość dodatkową, oczywiście swoją własną. Oczywiście dyskusyjną sprawą jest zbyt wysokie uposażenie prezesa / dyrektora w stosunku do wkłady pracy i myśli.
Natomiast dziesiątki, setki, tysiące innych bezprawnie przechwytuje jako kapitalista.


> Jak mają się wartości dodatkowe wytwarzane przez badaczy, inżynierów itp. do całkowitej wartości produktu dostarczanego na rynek kapitalistyczny?

Procentowo? Skąd mam wiedzieć. Potrzebne są analizy.


> Jeżeli kapitalista musi opłacać wszystkie te rodzaje pracy, to w jaki sposób kontroluje on choćby wartość dodatkową, którą sam generuje,

Tę wartość wytworzoną jako prezes / dyrektor? Sam sobie przekazuje, w tym wypadku dobrowolnie. :-)


> nie mówiąc już o wartościach dodatkowych ludzi przezeń zatrudnianych, nie tylko robotników?

Kontrola przechwyconej wartości dodatkowej oznacza dowolność skierowania zysku na podwyżkę płac robotników albo na inwestycje albo na konsumpcję własną albo na korupcję polityków albo na media dla ogłupiania proletariatów albo na nowe - dłuższe pały dla policjantów.

autor: Roger, data nadania: 2009-02-18 22:10:16, suma postów tego autora: 514

krik

Moja wypowiedz dotyczyła tylko tego, że ABCD robi problem tam gdzie go nie ma (z ty 1%). Nie chodziło mi o różnice między partiami, bo to w tej sytuacji drugorzędne.

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2009-02-18 22:57:04, suma postów tego autora: 1002

Gra w klasy


Wrażenie upadku, czy nawet zniknięcia proletariatu często wynika z wąskiego, często nawet "robociarskiego" określenia klas społecznych, w oparciu o klasyfikacyjne kategorie socjologiczne. Ale jeśli odwołamy się przy tym na Marksa, to u Marksa nie chodzi o pozytywistyczną socjologię klas, lecz o dynamiczne stosunki społeczne, gdzie klasy istnieją tylko w swej walce!

Z punktu widzenia stosunku do własności środków produkcji, formy i poziomu dochodu oraz płacy zarobkowej, miejsca w społecznym podziale pracy, większość pracowników tak zwanej "sfery usług" jest więc proletariuszami w tym pierwotnym tego słowa znaczeniu, jakie mu nadał Marks. Bo w 1848 roku paryski proletariat, o którym mówi w "Wojnie klasowej we Francji", bynajmniej nie był proletariatem przemysłowym, lecz bardziej zbliżonym do cechowego rzemiosła.

Inną sprawą jest obecny poziom świadomości klasowej, na który wpływ mają: prywatyzacja i indywidualizacja życia społecznego, elastyczny charakter pracy, indywidualizacja czasu i form zapłaty, presja bezrobocia i braku stabilizacji, dekoncentracja przemysłu i zmiany w organizacji produkcji, oraz nieustająca presja na kształtowanie fałszywej świadomości.

Ciekawa sprawa - raz po raz rozmaici mądrale poddają w wątpliwość samo istnienie dziś klasy robotniczej. Nie słychać jednak, by ktokolwiek miał wątpliwości, że istnieje burżuazja czy wielcy posiadacze i że łączy ich najmocniejsze klasowe przymierze interesów spajane świadomością klasową.

autor: krik, data nadania: 2009-02-18 23:50:14, suma postów tego autora: 1649

do Krika

> klasy istnieją tylko w swej walce!

Klasy mogą być antagonistyczne bądź nie.
Antagonistyczne tzn. interesy jednej klasy uniemożliwiają rozwój drugiej. Na przykład reguły wolnego rynku utrzymywane przez burżua blokują szybszy rozwój sił wytwórczych całego społeczeństwa, w tym proletariatu.
Nieantagonistyczne klasy mogą konkurować ze sobą o zasoby.

autor: Roger, data nadania: 2009-02-19 07:29:42, suma postów tego autora: 514

Roger

Aha. Tak tez myslalem, ze to autorska koncepcja.

autor: wojtas, data nadania: 2009-02-19 09:38:11, suma postów tego autora: 4863

MOTYLOWA KONCEPCJA "PARTII PLURALISTYCZNEJ"

Z internetowej historii Nowej Lewicy dowiedzieliśmy się, że również Nowa Lewica, podobnie zresztą jak LCR, jest już sama w sobie modelową popłuczyną "koncepcji tzw. wielonurtowej partii antykapitalistycznej". Stąd tak wielkie zainteresowanie Nowej Lewicy przepoczwarzaniem się LCR w dojrzałą formę "partii pluralistycznej", w Nową Partię Antykapitalistyczną.
Byłoby dobrze, aby oba polskie lobby (broń Boże nie mylić z koteriami) dojrzałej formy "partii pluralistycznej" połączyły się wreszcie, jak dwa skrzydła motyla w jedną całość i posprzątały własne odchody, martwe poczwarki i pazerne gąsiennice.

autor: BB, data nadania: 2009-02-19 10:21:58, suma postów tego autora: 4605

Motylek

BB,

Jeśli jeden drobiazg połączy się z drugim drobiazgiem, a nawet z kilkoma drobiazgami, to wyjdzie z tego jedynie jeden większy drobiazg -wspomniany przez ciebie motylek, nic więcej.

Projekt Partii, jeśli chcemy to traktować naprawdę serio - musi być adresowany przede wszystkim do tych, którzy dotąd miejsca w żadnej partii nie mogli sobie znaleźć, być może nawet o tym nie myśleli.
Byłoby to zarazem niezbędne rozwiązanie ilościowe, stąd w tym wypadku jakość programu może stanowić o ilości ;-))

Wszelkie inne, pomijające to, inicjatywy byłyby tylko likwidacją komeraży - łączeniem politycznych grup, grupek, czy - jak wolisz - "koterii", "lobby" itp. No i stąd ta nasza sympatia "w gwiazdę Francji" (czerwoną) i "patrzenie lotu". Ale nie mamy tu żadnych LCR-ów, więc trzeba by jakoś inaczej.

autor: krik, data nadania: 2009-02-19 11:03:19, suma postów tego autora: 1649

PUNKT CIĘŻKOŚCI

Aż dech zapiera, jaki piękny ten motyl, ile barw i kolorów tęczy, a ile odcieni czerwieni. Chciałoby się nawet zaśpiewać wraz z Nową Lewicą i PPP - KAK PRIEKRASIEN ETOT MIR, POGLADI. Szkopuł w tym, że motyle żyją krótko i znów mamy jaja, pazerne gąsiennice i wstrętne poczwarki. Do tego dochodzi proces ewolucji pod wpływem Ruchu No Global. Kolejny nie socjalistyczny już, a "antykapitalistyczny" wylęg nie musi być bynajmniej czerwony.

A teraz serio. Nawet pomysłodawca PLURALISTYCZNYCH NOWYCH PARTII SOCJALISTYCZNYCH, Murray Smith podkreślał, że "musimy gromadzić siły i dokonywać przegrupowań BRONIĄC IDEI SOCJALIZMU JAKO ALTERNATYWY WOBEC KAPITALIZMU mając za punkt wyjścia walki jakie toczy obecnie klasa robotnicza i proponując posunięcia, które służą konkretnej poprawie jej położenia". To był ten PUNKT CIĘŻKOŚCI. Nie mniej istotnym pytaniem było CO MA PRZEWAŻAĆ. Zgodnie z jego koncepcją nowe partie socjalistyczne stanowiłyby "ekspresję walk pozaparlamentarnych", a nie zajmowałyby "tradycyjną postawę reformistyczną, zgodnie z którą walka pozaparlamentarna jest po prostu środkiem nacisku na parlament". Przy czym chodziło oczywiście o walki robotnicze, a nie tzw. nowych ruchów społecznych, choć niewątpliwie i wówczas czasem te walki się przeplatały. Stąd coraz większe znaczenie punktu ciężkości i "koniecznej budowy w łonie tych partii tendencji marksistowskiej lub tendencji marksistowskich".

autor: BB, data nadania: 2009-02-19 14:26:00, suma postów tego autora: 4605

"PLURALISTYCZNY PROJEKT" WE WŁAŚCIWYM KONTEŚCIE

O ile można sobie jeszcze wyobrazić, że we Francji, w LCR, a zwłaszcza poza LCR, są takie nurty marksistowskie, to w Polsce mamy z tym wielki kłopot. Zresztą wiara w marksistowski nurt w wielonurtowej partii-matce wyrażona chociażby w wypowiedzi krika "nie głupsi i z lepszym doświadczeniem politycznym" załamuje się już nawet w konfrontacji z często tu przez nas przywoływaną myślą Trockiego: "Reakcyjne epoki, takie jak nasza, nie tylko dezintegrują i osłabiają klasę robotniczą, izolując jej awangardę, lecz również obniżają ogólny poziom ideologiczny ruchu i odrzucają myślenie polityczne wstecz do etapów dawno już przebytych. W tych warunkach zadaniem awangardy jest ponad wszystko nie dać się porwać wstecznej fali - trzeba płynąć pod prąd. Jeśli niekorzystna relacja sił uniemożliwia awangardzie utrzymanie zdobytych wcześniej pozycji politycznych, trzeba utrzymać się przynajmniej na
pozycjach ideologicznych, ponieważ jest w nich wyrażone drogo okupione doświadczenie przeszłości. Głupcom taka polityka wydaje się 'sekciarstwem'. W rzeczywistości tylko ona przygotowuje nowy gigantyczny skok naprzód wraz z falą nadchodzącego historycznego przypływu" (L. Trocki "Stalinizm a bolszewizm", 1937).
Trocki najwyraźniej trockistów (a mówi przecież do swoich)podobnych do działaczy LCR, wytykających na każdym kroku sekciarstwo, np. Lutte Ouvriere, najzwyczajniej uważa za głupców. A ma on przecież niewątpliwie lepsze doświadczenie polityczne niż LCR i pielgrzymująca do Porto Allegre tendencja posttrockistowska. Przepowiadany przez niego "nowy gigantyczny skok naprzód", bynajmniej nie pokrywa się, jak wynika z całego kontekstu wypowiedzi, z zapowiadanym przez tendencję Jana Malewskiego "przeskokiem", bowiem partia ta przy obniżonym niewątpliwie ogólnym poziomie ideologicznym ruchu nie potrafi utrzymać nawet "pozycji ideologicznych".

O stanie marksizmu w NL/NLR świadczy nasza polemika z reklamowaną przez Nową Lewicę broszurą Piotra Kendziorka, na którą nie było przecież żadnej odpowiedzi. Na temat marksizmu Zbigniewa Marcina Kowalewskiego (drugiego skrzydła motyla), który śmie mówić "Ziętkiem" i PPP, wypowiadaliśmy się już parę razy, kompleksowo zaś wypowiemy się w najbliższym czasie.
Z tego można wyciągnąć prosty wniosek (zwłaszcza dla Polski): NIE TĘDY DROGA.


autor: BB, data nadania: 2009-02-19 16:44:08, suma postów tego autora: 4605

BB


To naprawdę zajmujące, gdy na początku wywodu przemycasz tezę, że nurty marksistowskie można znaleźć "...we Francji, w LCR, a ZWŁASZCZA poza LCR".

Ogromnie jestem ciekaw tym nurtów "zwłaszcza poza LCR". Nie przeczę, że są, ale to "zwłaszcza" jest robieniem nieświadomego rzeczy czytelnika po prostu w konia, o czym obaj doskonale wiemy.

Tak się składa, że trójka najbardziej znanych dziś francuskich marksistwów średniego pokolenia - Bensaid, Lovy, Traverso - związana jest właśnie z b. LCR.

Stąd dalszy wywód, nie wyłączając wskazań Trockiego - kompletnie bezkrytycznie przeniesionych (wraz z "reakcyjną epoką") na czas dzisiejszy - cóż, można o kant potłuc. Już choćby z racji tak rzetelnej "metodyki" wywodu.

Nie tędy droga. Z pewnością.

autor: krik, data nadania: 2009-02-19 18:29:37, suma postów tego autora: 1649

GRA NA PRZEŁAMANIE

Nie zauważasz, Roger, że wpadasz w absurd. Jeżeli burżua blokują rozwój całego społeczeństwa, to, na mocy Twojej definicji antagonizmu, całe społeczeństwo jest klasą antagonistyczną wobec burżuazji. Co zresztą pokrywałoby się ze zdroworozsądkowym poglądem współczesnej tzw. radykalnej lewicy i zapewne Twoimi własnymi przekonaniami. Trudno jednak nie zauważyć, że takie określenie klas antagonistycznych staje się całkowicie jałowe, bo zbiór zawierający klasy nieantagonistyczne okazuje się pusty. Chyba, że wchodzą do niego jakieś klasy spoza społeczeństwa.
Z drugiej strony, masz rację, kiedy zauważasz, że stosunek blokowania jest relacją wzajemną. Z tym, że jeżeli burżuazja "blokuje" rozwój klasie robotniczej, to jednocześnie, jak zauważa Marks, powołuje do życia tę klasę. Niemniej, niemożność sprowadzenia wartości siły roboczej robotnika do zera jak cholera blokuje rozwój burżuazji, która musi konkurować z burżuazjami innych państw.
Wydaje mi się, że lepszym określeniem antagonizmu byłoby skupienie się na powstawaniu wartości dodatkowej. Antagonizm wynika z faktu, że stopa wyzysku jest ilorazem, gdzie w liczniku mamy wartość dodatkową, a w mianowniku płacę roboczą. Każdy wzrost płacy roboczej pociąga za sobą zmniejszenie stopy wyzysku i odwrotnie. Pozostałe klasy i warstwy społeczeństwa (wykonujące jak najbardziej pracę użyteczną społecznie, bo na inną nie byłoby popytu) są opłacane z wartości dodatkowej (plus z konsumpcji kapitalistów i robotników). Ta wartość dodatkowa, stanowiąca wyraz postępu społecznego, podstawę wolnego rynku i możliwości rozwoju usług wyższego rzędu, czyli zatrudnienia mnóstwa przedstawicieli różnych zawodów, wydaje się dość specyficznym produktem społeczeństwa burżuazyjnego. W społeczeństwach przedkapitalistycznych raczej nie występuje, albo ma charakter przypadkowy, jednorazowy, niestały, a więc taki, na którym nie sposób oprzeć stabilnego mechanizmu funkcjonowania społeczeństwa.
Pomimo naszej sympatii do spauperyzowanych warstw społecznych, nie możemy się zgodzić z tezą, że wytwarzają one wartość dodatkową. Z faktu zapłacenia pensji nauczycielowi w państwowej szkole nie wynika powstanie jakiegoś dodatkowego produktu. Istnieje tu jednak pewien niuans, który możliwe, że jest przyczyną pomieszania pojęć, a mianowicie jest faktem, że taki sam nauczyciel w szkole prywatnej przynosi właścicielowi przedsiębiorstwa edukacyjnego zysk. Zysk tak, mówi Marks w "Kapitale", ale nie wartość dodatkową. Rzecz w tym, że dzięki pracy swoich podwładnych, kapitalista szkolny uczestniczy w podziale wartości dodatkowej wypracowanej przez robotników kapitalisty produkcyjnego. Sprawa dotyczy kapitału zatrudnionego w obsłudze kapitału produkcyjnego, czyli w usługach, jak, np. handel czy transport.
Pracownicy są więc wyzyskiwani przez kapitalistę, ale nie wytwarzają wartości dodatkowej. Z jednej strony więc, czują się związani solidarnością losu z klasą robotniczą, z drugiej jednak, nie mają bezpośredniego interesu w sprzeciwianiu się wyzyskowi polegającemu na wyciskaniu wartości dodatkowej z robotników produkcyjnych. Zauważ, że spauperyzowani przedstawiciele inteligencji na tym forum poczuli się solidarni ze swymi braćmi po profesji, chociaż nasza krytyka uderzała w tych przedstawicieli inteligencji -pracowników nauki, którzy – podobnie jak niektórzy lekarze – osiągają niepomiernie wyższe dochody niż pozostali pracownicy umysłowi. Wydaje się, że ten charakterystyczny przejaw solidarności "klasowej" nie jest przypadkowy i w razie sytuacji rewolucyjnej może spłatać psikusa domorosłym liderom.
Można zaryzykować stwierdzenie, że w duchu Marksa byłoby wyciągnięcie konkluzji takiej, że walka warstw uciskanych przez kapitał, ale nie będących klasą robotniczą, może prowadzić co najwyżej do ustalenia cywilizowanych reguł wyzysku owej klasy, tak aby wartość dodatkowa szła na obsłużenie potrzeb życiowych pozostałych warstw, które na życie zarabiają sprzedażą specyficznych usług tym, którzy dysponują wartością dodatkową. Wydaje się uzasadnioną hipoteza, że prowadziłoby to do powstania mniej lub bardziej humanitarnego społeczeństwa kastowego. Nasuwa się to zresztą samo, kiedy weźmie się pod uwagę pobrzmiewające niebezpiecznie w tym kierunku stwierdzenia Negriego, który produkcję wartości dodatkowej sprowadza do problemu niewielkich i nie przedstawiających większej wagi z punktu widzenia filozoficznego, enklaw pracy fizycznej.
A tak na marginesie, zapewne koncepcja odmawiająca racji bytu klasom w społeczeństwach przedkapitalistycznych wydaje się śmiała z punktu widzenia tradycyjnego marksizmu. Negatywną stroną takiego ujęcia jest ryzyko pomieszania jej z koncepcją stanów na modłę Webera. Niemniej istnieje pewien pozytyw takiej śmiałości – bez niej nie mielibyśmy szans na przełamanie radykalnolewicowego frontu odmowy wobec nas.

autor: EB, data nadania: 2009-02-19 19:58:14, suma postów tego autora: 856

WSZYSCY ŚWIĘCI NLR

Daniel Bensaid (ur. 1946) był krytykowany wraz z IV Międzynarodówką przez grupy skrajnej lewicy za strategię, którą postulował dla ruchów społecznych, a w szczególności za postrzeganie kwestii reformy i rewolucji jako "fałszywej dychotomii" i za propozycję "szerokich partii" (zapewne chodzi o koncepcję "szerokiego i jeszcze szerszego pluralizmu"). Według Bensaida, w pewnych specyficznych sytuacjach możliwe jest wejście do rządu burżuazyjnego, aby starać się wykorzystać istniejące państwo jako narzędzie rewolucyjnego przekształcenia. Wielbiciel Waltera Benjamina.

Michael Lowy (ur. 1938), m.in. wykładowca na uniwersytetach w Stanford, Berkeley, Ann Arbor, Columbia i Harvard, a we Francji – w prestiżowej Ecole des Hautes Etudes en Sciences Sociales. Doktorat z młodego Marksa, habilitacja z Lukacsa. Uważa Waltera Benjamina tezy "O koncepcji historii" za najważniejszy przejaw myśli rewolucyjnej od czasu "Tez o Feuerbachu".
Związany z brazylijską Partią Pracowników. Ostatnio napisał książkę, wraz z Olivierem Besancenotem, o Che Guevarze. Przyłączył się do walki o ekosocjalizm, który jest przedstawiany w dokumentach programowych NPA jako druga możliwość alternatywy wobec kapitalizmu (obok socjalizmu).
Dodajmy, ekosocjalizm pojmowany w taki sposób, że nawet część towarzyszy z byłej LCR wytyka Lowy’emu stawianie kwestii w kategoriach sprzeczności między kapitalizmem a Ludzkością, Ziemią, czyli w kategoriach takich sprzeczności, na które Marks był ślepy. W praktyce wyraża się to w ekstrapolacji amerykańskiego stylu życia na całą populację planety i podkreślanie w tej przerażającej wizji dewastacji planety Ziemi. Krytycy zwracają słusznie uwagę na to, że alternatywa pławienia się w amerykańskim stylu życia jakoś nie jest realną perspektywą dla jakiejś, być może marginalnej, grupki ludzkości. Co więcej, jak podają krytycy Lowy’ego z tej samej partii, jednym z argumentów nurtu ekosocjalistycznego – mającego uzasadnić wybór takiej właśnie nazwy – "jest fakt całkowitego ignorowania kwestii ekologicznej przez system 'socjalizmu realnego' czy przez partie stalinowskie lub socjaldemokratyczne, w pełni oddane koncepcji produktywistycznej w ekonomii".
Trudno nie zauważyć, że inspiracją dla koncepcji ekosocjalizmu może być przywoływany już wyżej W. Benjamin z jego odrazą do pracy, której wyzysk jest, jak zauważa, przeciwstawiany wyzyskowi przyrody.

Enzo Traverso (ur. 1957) jest znany głównie z tego, że nawrócił część działaczy Nurtu Lewicy Rewolucyjnej na drogę przewartościowania "marksizmu po Holokauście", co odbija się do dziś syjonistyczną albo antysyjonistyczną czkawką na wciąż jeszcze trwającej w osieroceniu Nowej Lewicy. W Polsce krytykowany m.in. przez Zbigniewa Partykę (patrz: pisma Grupy Samorządności Robotniczej).

autor: BB, data nadania: 2009-02-19 21:55:29, suma postów tego autora: 4605

EB


Tak trochę z przekory i raczej na marginesie tego, co napisałaś: z twojego wywodu wynika, że z chwilą, gdy burżuazja w jakimś szczególnym momencie zlokautuje, zwolni wszystkich wytwarzających wartość dodatkową, to tym samym zlikwiduje klasę robotniczą. Nie będzie jej, prawda?

Tak rozumując, swego czasu niektórzy wyobrażali sobie, że z chwilą nacjonalizacji przemysłu - zniknie też burżuazja jako klasa. Później (ci sami) stwierdzili jednak, że "syn kułaka jest kułakiem" i klasowość się najwidoczniej dziedziczy. Pytanie - do którego pokolenia?
Otóż jest jeszcze coś rownie ważnego, jak stosunek do środków produkcji - świadomość klasowa. Tę świadomość burżuazja i po nacjonalizacji zachowuje jako klasa, z tą tylko różnicą, że nie jest już klasą panującą. I nadzieję - że będzie tak tylko do czasu. No więc nie jest właścicielem środków produkcji, a zachowuje i świadomość i klasowość. Czy możemy prawa do takiego "paradoksu" odmówić klasie robotniczej? Byłoby to niesprawiedliwe i... nieprawdziwe.

Bo podobnie bywa też z klasą robotniczą - pewne jej sektory nie mają swej świadomości klasowej, a nawet mają świadomość mniej lub bardziej - zależnie od momentu - wrogą klasie robotniczej (sic!), inne świadomość taką zachowują, czy też zyskują, mimo że nie wytwarzają wartości dodatkowej - np. przechodząc ze stanowiska klasycznie robotniczego do pracy na stanowisku, na którym ową wartość dodatkową się nie wytwarza.

Jeszcze inna sprawa to świadomość niepracujących żon np. górników... Np. w Wenezueli uznano, że kobiety takie wykonują pracę społecznie użyteczną - do tego mają świadomość klasową, że ho, ho! No a wartości dodatkowej, formalnie rzecz biorąc - nie wytwarzają...

A byt powoduje ludźmi poprzez ich świadomość. Taką lub inną. Fantazjowano kiedyś, że gdyby tak klasę robotniczą na rok pod klosz włożyć, odizolować od obcych klasowo wpływów, to nawet bez swej klasowej partii doszłaby do klasowej świadomości. Gdy bolszewicką partię stalinizm trafił, klosz zastąpiła skrajna cenzura. Jak to w ostateczności podziałało na świadomość - dziś widzimy.

Cóż więc jest rozstrzygające - miejsce w procesie produkcji, czy klasowa świadomość? Jest to trochę pytanie w rodzaju "co jest ważniejsze - ręka czy noga?".

A "front odmowy" wobec was pojawia się zawsze, gdy w tekstach BB pojawiają się polityczne wyzwiska, bądź insynuacje. Na mnie to akurat nie robi wrażenia, inni jednak przerywają w tym momencie dyskusję, bądź - przewidując jej karczemny porzebieg - z góry za nią milcząco dziękują. A w tej debacie wszystkie pomruki były łagodniej adresowane, a ty przyjęłaś ton bardziej rozropny, co zdecydowanie ułatwia wymianę myśli.

autor: krik, data nadania: 2009-02-20 01:12:17, suma postów tego autora: 1649

BB


No dobra, by nie podmieniać tu jednego wątku drugim w myśl zasady - "mówiąc o Hiszpanii, wspomnijmy o Portugalii, gdzie stolicą jest Lizbona..." - wrzuciliśmy na nowalewica.pl obszerny wywiad z Bensaidem, czy raczej skrócony zapis dłuższej rozmowy, którą akurat mamy - by czytelnik sam mógł się przekonać o stosunku Bensaida do Benjamina i innych, mówiąc delikatnie - "mijających się z prawdą" korektach, jakie znalazły się w przywołanej tu notce biograficznej Bensaida, czy raczej jej uzupełnieniach względem wikipedii.

autor: krik, data nadania: 2009-02-20 01:17:37, suma postów tego autora: 1649

TOWARZYSZU NIEPRZYJACIELU

W przełamywaniu frontu odmowy, bynajmniej, kriku, nie chodzi o waszą akceptację czy aprobatę. Nie przypadkiem posługujemy się wojskową terminologią.

autor: BB, data nadania: 2009-02-20 14:06:01, suma postów tego autora: 4605

MAMY PRAWO DO WŁASNYCH SĄDÓW

Nie my, kriku, redagujemy notki biograficzne we francuskiej Wikipedii. Mamy jednak swój własny rozum i niezłe rozeznanie w mocno przecież spluralizowanym marksizmie i posttrockizmie. Koncepcję "szerokiego i jeszcze szerszego pluralizmu", kompromitujący dorobek XV kongresu "czwórki", skrytykowała m.in. Lutte Ouvriere (patrz: "Pielgrzymka do Porto Alegre" w naszym tłumaczeniu). Możemy nawet cenić takie czy inne marksistowskie prace Michela Hussona (np. artykuł "'Nowa gospodarka' - ciągle kapitalistyczna!"), Daniela Bensaida czy Ernesta Mandla niemniej liczy się obecna skrajnie oportunistyczna i rozpływowa linia polityczna "czwórki", w której dwaj pierwsi mają swój całkiem pokaźny udział. Eklektyczne prace Traverso i Lovy nic już chyba nie łączy z marksizmem.

autor: BB, data nadania: 2009-02-20 14:45:16, suma postów tego autora: 4605

WZÓR RZETELNOŚCI

Faktycznie, Twój komentarz jest dla nas niedościgłym wzorem rzetelności w dyskusji. Po raz kolejny merytoryczną argumentację zastępuje insynuacja. Jaka? Że dla nas nacjonalizacja równa się zniesienie stosunków klasowych i wyzysku. Jednym słowem, cóż za niespodzianka! Okazuje się, że jesteśmy, zgadnijmy - stalinowcami? Czy ktoś to powiedział? A dowód? Dowód jest taki, że postulujemy powszechny lokaut robotników, a co za tym idzie - zniesienie wartości dodatkowej, a więc cudowne zniknięcie samego problemu. Jakie to proste. Jak łatwo udowodnić nam prostactwo.
A może raczej postulujemy zniesienie wartości dodatkowej, co najłatwiej jest to zrobić za pomocą powszechnego lokautu?
Szkopuł w tym, że to właśnie tzw. nowa radykalna lewica faktycznie w swoich superradykalnych analizach, nie czekając na pomoc burżuazji, zniosła kategorię wartości dodatkowej zastępując ją kategorią wartości dodanej i, co więcej, to jej, a nie nam wyszło, że... problem klasy robotniczej w zasadzie znikł. Został zastąpiony o wiele szerszym i pluralistycznym problemem klasy pracowniczej (pracującej) poszerzonej o warstwy pośrednie. Przekleństwo produktywizmu (relikt, a jakże, stalinizmu) również znikło w niemniej cudowny sposób, pozostawiając miejsce na jedyny realny problem naszych czasów, czyli na projekt radykalnej demokracji obejmującej mniejszości etniczne, kulturowe i seksualne.
Dalej, oczywiście, wysuwasz tezę, że jako stalinowcy, musimy negować, jakoby inne warstwy mogły identyfikować się ze sprawą robotniczą – wszak na każdym kroku negujemy (gdzie?) rolę zawodowych rewolucjonistów, w tym Lenina i Trockiego (ciekawe, kiedy do naszych grzechów dorzucicie niereformowalny negacjonizm, bo wtedy będziecie mogli ekstrapolować z niego z równą rzetelnością naukową antysemityzm). Na poparcie tej tezy proponujemy powołać się na nasze polemiki w sprawie Żiżka (szczególnie na uwypukloną przez nas różnicę w podejściu Lenina i Kautsky’ego do kwestii wnoszenia świadomości).
W ramach punktowania Twojej rzetelności pozwolimy sobie zwrócić Ci uwagę na fakt, że to Twoi koledzy radykałowie donoszą o jakoby w ich praktyce rewolucyjnej zaobserwowanym zjawisku spontanicznego przeradzania się świadomości trade unionistycznej w klasową, ba, rozciągają to zjawisko na drobnomieszczaństwo. Może robotnikom świadomość klasowa samodzielnie do głowy wchodzić nie chce, ale za to drobnomieszczaństwo chłonie ją jak gąbka.

autor: EB, data nadania: 2009-02-20 15:46:19, suma postów tego autora: 856

EB


Eeee... Zaznaczyłem przecież wyraźnie, że uwagi te umieszczam "trochę z przekory i na marginesie tego, co napisałaś". I żadnych sugestii, z którymi polemizujesz nie ma tam ani śladu, nie było też takiej intencji, więc nie będę się do nich odnosił.

Przy okazji - czytałem wasz tekst, o którym wspomina BB i inne. I cenię sobie robione przez was tego rodzaju rzeczy, gdy nie są bezmyślnie napastliwe, lecz wykazujecie dobry warsztat, no i szczęśliwą koincydencję, bo władacie razem dobrym zasobem językowym, dzięki czemu jesteście oburęczni - i w sprawach wschodu i zachiodu.

No dobrze, a co zrobić z czymś takim, co Marks nazwał "pracą immaterialną" i "powszechnym intelektem"? Sens polityczny tych pojęć wskazuje, że proletariat to nie tylko robotnicy przemysłowi, ale też wszyscy ci, którzy w dzisiejszych czasach, przy obecnej kulturze wytwarzania mają związek z tym, co Marks nazwał po angielsku "general intellect". Bo nie tylko regionalnie malejąca (w innych regionach świata w związku z tym z kolei rosnąca) liczba robotników fabrycznych zainteresowana jest rewolucyjną, czy też gruntowną transformacją społeczeństwa (tak to nazwijmy, by być bliżej ich stanu świadomości), lecz znacznie szersze spektrum społeczne.

Bo pamiętajmy, że te kwestie - klasowości etc. - u Marksa tyczą się głównie "Pierwszego Świata", a nie Trzeciego. No bo w tym Trzecim, to to jednak o wszystkim decyduje produkt materialny. Choć też nie do końca - np. India i tamtejsza produkcja oprogramowania komputerowego. Oczywiście, budzi to zainteresowanie głównie postmoderny, i stąd trzeba tu wykazać daleko idącą ostrożność.
Ale statyczne "remanenty", czy filozoficzne refleksje (to o postmodernie) mogą teorię klas rozwijać, ale nie prowadzą do klas zniesienia...

autor: krik, data nadania: 2009-02-20 16:08:57, suma postów tego autora: 1649

PO ROBOCIARSKU

No jasne, kriku, poczciwy z Ciebie chłopina, nie to, co my... Niemniej marksistom nie przystoi odwoływać się do procesu intencji, jak gdyby byli jakimiś pożal się Boże kantystami. Tak po robociarsku odnosimy się tylko do tego, co napisałeś, a nie Twoich intencji, których przez gruboskórność jakoś nie potrafiliśmy trafnie odczytać. To tak na marginesie.
Co do pracy niematerialnej, to chyba nie ma większego problemu. Wystarczy tylko nie odczytywać stwierdzenia o nie wytwarzaniu przez pracowników umysłowych wartości dodatkowej jako zarzutu czy oceny pejoratywnej. Nikt nie przeczy, że wykonują oni pracę społecznie pożyteczną i że bywają wyzyskiwani w stopniu często nie mniejszym niż robotnicy produkcyjni. Zgoda, że pojęcie proletariatu – za rzymskim pierwowzorem (choć trudno nam zdecydować, czy to komplement) – obejmuje także i ich (pozdrawiamy Ewę Groszewską!)
Nikt nie przeczy także, że obiektywnym interesem owego "proletariatu" jest wyzwolenie się od ucisku kapitalistycznego. Nie zawsze sobie z tego zdają sprawę, co daje "nowym antykapitalistom" (byłym komunistom-alterglobalistom) okazję do intensywnego przekonywania ich o tym. Przy okazji obecnej transformacji ustrojowej przedstawiciele proletariatu naukowego z tytułem profesorskim ukuli termin "interes transgresyjny", co oznacza z grubsza, że robotnicy nie zdają sobie sprawy z tego, że tak naprawdę popierają prywatyzację i ustrój kapitalistyczny. Podobnie warstwy drobnomieszczańskie jeszcze sobie nie zdają sprawy z tego, że pragną komunizmu. Kompromis z robotnikami osiągnięto na podstawie ich przyzwolenia na prywatyzację wszystkich przedsiębiorstw poza ich własnymi, co stanowiło już ogromny postęp i dało rządzącym moralne prawo i legitymację do ogłoszenia, że przemiany ustrojowe są popierane przez całe społeczeństwo. Do pewnego stopnia, w latach 1992-93, również posttrockiści uznali, że robotnicy dali przyzwolenie na transformację ustrojową, skoro według nich interesem transgresyjnym klasy robotniczej była i jest demokracja – wówczas burżuazyjna (ale zawsze bardziej realna niż realny socjalizm), a z biegiem czasu – demokracja uczestnicząca. Co prawda okazało się wkrótce, że z interesu transgresyjnego udało się osiągnąć kompromisowo (w drodze demokratycznych negocjacji okołowyborczych) to, że poprzestano na demokracji burżuazyjnej. Demokrację burżuazyjną już mamy, o uczestniczącą walczymy!, jak mówi Marek Kondrat.

autor: EB, data nadania: 2009-02-20 19:29:48, suma postów tego autora: 856

do EB GRA NA PRZEŁAMANIE

> Nie zauważasz, Roger, że wpadasz w absurd.
Nie, nie zauważam.


> zbiór zawierający klasy nieantagonistyczne okazuje się pusty.

Nieprawda. Klasy wewnątrz wielkiej klasy proletariackiej tj. robotnicy, robotnicy rolni i inteligencja pracująca nie są klasami antagonistycznymi. Wg mnie klasy istniejące wewnątrz wielkiej klasy proletariackiej nie są antagonistyczne z klasami istniejącymi wewnątrz wielkiej klasy drobnotowarowej tj. rzemieślnikami, chłopami czy wolnymi zawodami.


> Antagonizm wynika z faktu, że stopa wyzysku jest ilorazem, gdzie w liczniku mamy wartość dodatkową, a w mianowniku płacę roboczą.

Nieprawda, pisałem o tym w poprzednim poście. Antagonizm wynika stąd, że sposób funkcjonowania społeczeństwa rządzonego przez klasę kapitalistyczną, np. wolny rynek, utrudnia rozwój sił wytwórczych całego społeczeństwa i powoduje alienację klasy robotniczej.


> Każdy wzrost płacy roboczej pociąga za sobą zmniejszenie stopy wyzysku i odwrotnie.

Tak, jak napisałem w poprzednim poście, klasy nieantagonistyczne (i antagonistyczne także) konkurują o zasoby. Płace są tego dobrym przykładem.


> Pozostałe klasy i warstwy społeczeństwa (wykonujące jak najbardziej pracę użyteczną społecznie, bo na inną nie byłoby popytu) są opłacane z wartości dodatkowej (plus z konsumpcji kapitalistów i robotników).

Rzemieślnicy, chłopi i przedstawiciele wolnych zawodów wytwarzają wartość dodatkową, z której nie są wywłaszczani.


> Ta wartość dodatkowa, wydaje się dość specyficznym produktem społeczeństwa burżuazyjnego.

Wg mnie w feudalizmie występuje. Chłopi pańszczyźniani wytwarzali wartość dodatkową, której część szlachta pobierała w postaci dziesięciny. Podobnie w epoce niewolnictwa.


> ... nauczyciel w szkole prywatnej przynosi właścicielowi przedsiębiorstwa edukacyjnego zysk. Zysk tak, mówi Marks w "Kapitale", ale nie wartość dodatkową.

Sądzę inaczej. Jedynym źródłem wartości jest praca – niekoniecznie fizyczna. Wartość dodatkowa to zawłaszczana przez kapitalistę (np. właściciela szkoły) ta część nowo wytworzonej przez robotnika (nauczyciela) wartości, która przewyższa koszty odtworzenia jego siły roboczej (koszty utrzymania).
Państwowa własność szkoły nie zmienia problemu pozbawiania wartości dodatkowej.


> Wydaje się, że ten charakterystyczny przejaw solidarności "klasowej" nie jest przypadkowy ...

Z całą pewnością nie jest.

> Można zaryzykować stwierdzenie, że w duchu Marksa byłoby wyciągnięcie konkluzji takiej, że walka warstw uciskanych przez kapitał, ale nie będących klasą robotniczą, może prowadzić co najwyżej do ustalenia cywilizowanych reguł wyzysku owej klasy, tak aby wartość dodatkowa szła na obsłużenie potrzeb życiowych pozostałych warstw, które na życie zarabiają sprzedażą specyficznych usług tym, którzy dysponują wartością dodatkową.

Tak, z całą pewnością wyzwolenie ekonomiczne klasy robotniczej (proletariatu) musi dokonać się przez tę klesę samodzielnie.


autor: Roger, data nadania: 2009-02-20 19:59:17, suma postów tego autora: 514

do krika i EB

> z twojego wywodu wynika, że z chwilą, gdy burżuazja w jakimś szczególnym momencie zlokautuje, zwolni wszystkich wytwarzających wartość dodatkową, to tym samym zlikwiduje klasę robotniczą. Nie będzie jej, prawda?

Klasy są definiowane przez udział w stosunku produkcji. Dzieci, bezrobotni i emeryci nie są włączeni do podziału klasowego. Oczywiście mają jakąś nabytą świadomość klasową ale do klasy nie należą.


> Tak rozumując, swego czasu niektórzy wyobrażali sobie, że z chwilą nacjonalizacji przemysłu - zniknie też burżuazja jako klasa.

Też tak sobie wyobrażam.


> Później (ci sami) stwierdzili jednak, że "syn kułaka jest kułakiem" i klasowość się najwidoczniej dziedziczy. Pytanie - do którego pokolenia?

Wywłaszczeni kapitaliści mają jakąś nabytą świadomość klasową ale do klasy kapitalistycznej nie należą. Świadomość może się szczątkowo ciągnąć do drugiego pokolenia ale zasadniczo byt kształtuje świadomość.



autor: Roger, data nadania: 2009-02-20 20:07:43, suma postów tego autora: 514

Roger


Było to w międzywojniu: towarzystwo w kawiarni spiera się przez dłuższy czas o to, czy Bóg jest, czy też go nie ma. Wtem wchodzi Franz Fischer - postać kultowa. No to proszą go, by rozstrzygnął ich spór. Fischer bez chwili namysłu czyni to: Boga nie na, powiada. - No dobra - obruszyli się przeciwnicy tej tezy - a jakieś dowody? Na to Fischer krótko i węzłowato: "słowo honoru".

No więc jeśli dasz na to jeszcze słowo honoru, to przyjmę na wiarę, że jest jakaś klasa w klasie, a w niej jeszcze jedna klasa - jak rosyjskie matrioszki, że "klasowość dziedziczy się do drugiego pokolenia, chociaż określa ją zasadniczo byt" itp.

Mam tylko ten kłopot, że właśnie kolega dał mi słowo honoru, że jest inaczej.

autor: krik, data nadania: 2009-02-21 02:24:03, suma postów tego autora: 1649

do krika

Jeszcze raz. Określenie "wielka klasa" jest pojęciem nowatorskim i brak polskiego słowa na tę kategorię. Zbieżność słowa klasa w określeniu z klasą społeczną jest przypadkowe.

Klasowości nie dziedziczy się do drugiego pokolenia. Wyraźnie napisałem, że członkiem klasy kapitalistycznej przestaje się być natychmiast po wywłaszczeniu. Jednak świadomość klasowa (znowu konflikt słowa klasa) zostaje do śmierci. Bo poglądów ludzie zaskakująco długo nie zmieniają.

Jakiś pożytek z tej dyskusji? Są określenia składające się z dwu słów, które to określenia znaczą zupełnie coś innego, niż każde ze słów składowych oddzielnie.

autor: Roger, data nadania: 2009-02-21 12:19:21, suma postów tego autora: 514

Roger i EB


Roger

Żeby być dobrze zrozumianym:
Jeśli w opisie przyjmuje się marksowskie podejście, w którym najważniejszym czynnikiem sprawczym dziejów społeczeństw jest walka klas, to interesuje nas nie tyle pytanie "JAK JEST", lecz, idąc znacznie dalej - "O CO CHODZI"?

Przy takim podejściu, dopiero wtórne jest detaliczne opisanie relacji klasowo-warstwowych, zasadnicze natomiast wyróżnienie zasadniczego antagonizmu i wyróżnienie klas antagonistycznych. Przeciwny porządek gmatwa sprawę. Natomiast rygorystyczne podejście "statyczne", w pewnym stopniu jednak abstrahujące od kwestii świadomości klasowej - choć bardziej funkcjonalne, również przesłania nam dynamikę walki klasowej.

Na marginesie: już choćby dla elementarnego porządku - w klasie należałoby wyróżniać nie "mniejsze" klasy, lecz choćby "podklasy", a lepiej powiedzieć - warstwy.

Niektórzy bronią się przed stosowaniem tego określenia, sądząc że w jakiś sposób umniejsza ono siłę czy potencjał takiej warstwy. Zwłaszcza, gdy warstwa taka sprawuje w jakimś kraju np. terrorystyczną władzę. To nieporozumienie. Generalnie warstwę to różni od klasy, że nie pełni ona samodzielnej i NIEZBĘDNEJ roli w procesie produkcji. Tylko tyle i aż tyle - bo to dosyć istotne.
Istotne dlatego, że obalenie władzy danej warstwy nie oznacza rewolucji społecznej, tj. konieczności przemodelowania całego wytwarzania od dołu do góry. W wypadku obalenia klasy panującej - i owszem.

EB

Jak ty "po robociarsku", to ja "po leninowsku". Bo Lenin nie cierpiał "workersizmu", tj. robociarstwa - a więc przywdziewania waciaczków zdobionych sobolami i snobowania się na proletariuszy.
W jego rozumieniu rewolucja miała skłonić robotników do czytania Puszkina, a nie wpędzać warstwy oświecone w niepiśmienność.

Zresztą, nawet przedwojenna KPRP zmieniła w 1925 r. nazwę na KPP ponoć tym właśnie powodowana. Choć spotkałem się też z opinią, że z powodu niedoboru w niej robotników (w lutym 1932 r. robotników w KPP było tylko 10%, chłopów i robotników rolnych 31%, najwięcej zaś, bo 60% - było inteligencji). Czy to stanowi podstawę do kwestionowania tego, że partia ta była robotnicza? Nie sądzę. Wyrażała przecież dalekosiężne interesy klasy robotniczej i wszystkich ludzi pracy najemnej, a nie, dajmy na to, warstw i klas, z których większość członków była politycznymi wychodźcami.

W tym kontekście wypowiedź Ziętka, zakreślająca (szeroko) ramy zainteresowanych rewolucyjną "transformacją", raczej nie zasługuje na określenie jej mianem "bełkotu". Chyba że "po kantowsku" wglądamy w intencje, czemu się przecież sprzeciwiasz.

PS. O tym "interesie transgresyjnym" i związanych z tym wywodach nie słyszałem. Swoją drogą, to naprawdę warte szerszego odnotowania. Tyle że przylepianie do tego wyimaginowanych "posttrockistów" jest bez sensu. No, chyba że podejdziemy do tego "po kantowsku", tj. lepiej wiemy, co kto ma na myśli. Bo, jak się rzekło, marksistom to nie przystoi.

autor: krik, data nadania: 2009-02-21 12:22:20, suma postów tego autora: 1649

do krika

A ja swoje: nie klasy i podklasy lecz wielkie klasy i klasy.
Terminu klasa używam ze względu na szacunek dla definicji lenina. Stuletnia tradycja terminu leninowskiego pozwala na komunikację z innymi osobami.

autor: Roger, data nadania: 2009-02-21 16:08:44, suma postów tego autora: 514

Roger i EB


Cóż, powodzenia!

autor: krik, data nadania: 2009-02-21 16:49:04, suma postów tego autora: 1649

do krika o Traverso

to, jakim marksistą jest Enzo Traverso można sprawdzić czytając jego dzieło z 1992 roku "Les juifs et l'Allemagne. De la a la memoire d'Auschwitz", Paris 1992,Editions la Decouverte, zwłaszcza rozdzialik poświęcony Róży Luksemburg (str.83-89) zatytułowany symptomatycznie "Judeite et feminite". w którym autor udowadnia, że Róża była - według jego naukowych i jak mniemasz marksistowskich kryteriów- kiepską Żydówką i marną feministką.Tylko taki ma problem. A metodologia...
Jestem w trakcie pisania recenzji całości dzieła, które mówi wiele o stanie francuskiego mainstreamowego marksizmu.

autor: altstettiner, data nadania: 2009-02-21 17:27:00, suma postów tego autora: 1512

errata

sorry, pełny tytuł tego dzieła Traverso "Les Juifs et l'Allemagne. De la a la memoire d'Auschwitz"

autor: altstettiner, data nadania: 2009-02-21 17:40:04, suma postów tego autora: 1512

altstettiner


Nie oceniam Traverso, bo czytałem też twój artykuł, a Traverso akurat nie czytałem. Wspomniałem jedynie o tym, że zaliczany jest do trójki najwybitniejszych francuskich marksistów średniego pokolenia. Nie przeze mnie, lecz przez francuską opinię publiczną.

autor: krik, data nadania: 2009-02-21 17:55:02, suma postów tego autora: 1649

altstettiner


Sorry - nie do trójki, lecz ta trójka należy do najwybitniejszych francuskich marksistów średniego pokolenia, bo oczywiście jest też Balibar itp. związani niegdyś z FPK i niezależni.

autor: krik, data nadania: 2009-02-21 18:02:51, suma postów tego autora: 1649

Roger,

OK., co do grup społecznych nieantagonistycznych, to racja. Z tym, że w marksizmie mówi się o warstwach, a nie o klasach w takim kontekście, jaki kreślisz.
Co do antagonizmu – brak zgody. Rozwój wolnego rynku (w tym handlu zagranicznego), przyspieszył rozwój społeczeństwa powodując przejście od feudalizmu do kapitalizmu. Dokonał się skok w rozwoju sił wytwórczych.
Trudno mówić o społeczeństwie rządzonym przez klasę kapitalistów. Można mówić o panowaniu burżuazji, ale dokonuje się to w sposób mocno zapośredniczony przez stosunki produkcji, pozory wolnego wyboru w sytuacji wolnego rynku itd., itp.
O ile dobrze rozumiem, to uważasz, że naturalne mechanizmy funkcjonowania gospodarki, w skład których wchodzi np. konkurowanie o zasoby, jest zakłócane przez istnienie klasy kapitalistów, którzy stanowią poniekąd zewnętrzny, obcy, a więc zbędny, element gospodarki.
Co do wartości dodatkowej chłopów (dodałabym tu także rzemieślników), to sprawa jest ciekawa i nie tak oczywista. Produkcja chłopów w gospodarce przedkapitalistycznej i kapitalistycznej różnią się. W kapitalizmie chłopstwo ulega erozji i rozpada się na tych, którzy usiłują z mniejszym lub większym powodzeniem stać się kapitalistami rolnymi (farmerami) oraz na tych, którzy zaczynają wegetować utrzymując się ze sprzedaży nadwyżek plonów i ewentualnie ze świadczenia pracy poza rolnictwem. W sensie marksowskim trudno nazwać nadwyżkę plonów wartością dodatkową. Podobnie jest z rzemieślnikami. Nie będąc wywłaszczanymi ze swoich produktów, są oni jednak w miarę rozwoju kapitalizmu wywłaszczani ze swoich warunków życia. Ich pozycja społeczna nie może więc wywierać wpływu na zmiany struktury społecznej. Ich walka o zachowanie swoich warunków jest w sytuacji wolnej wymiany produktów pracy skazana na jałowość.
Czy chłopi pańszczyźniani wytwarzali wartość dodatkową? Według fizjokratów, na których myśli Marks opierał swoje rozważania o pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej, na pewno rolnictwo stanowiło jedyny niejałowy (tj. produktywny) sektor gospodarki. Niemniej wyciskanie produktu dodatkowego odbywało się metodą ekstensywną i sprowadzało do spychania produktu zachowywanego przez chłopa poniżej poziomu minimum biologicznego. W przeciwieństwie do kapitalizmu stagnacja tego systemu dowodzi, że walka między chłopstwem a feudałami nie mogła prowadzić do wyzwolenia społeczeństwa, a tylko do zamiany miejscami. W tym sensie nie jest to wartość dodatkowa, gdyż nie jest ona dodatkowa, czyli mogąca być swobodnie użytkowana do rozwijania wyższych usług w społeczeństwie jako całości.
Jeśli chodzi o wolne zawody, to ich położenie jest nieco różne od obu poprzednich warstw. Utrzymują się ze sprzedaży swoich kompetencji, pewnego dzieła, z którego posiadania nie są wyalienowani. Np. uczeni posiadają prawa autorskie do tworzonych przez siebie dzieł. Dzieła niematerialne, np. efekt edukacyjny i wychowawczy nauczycieli nie jest co prawda obwarowany prawami autorskimi, ale w jakimś zakresie nauczyciel panuje nad swoim dziełem, tj. uczniem, nad jego kształtowaniem. Widzi i rozumie efekt końcowy. W przeciwieństwie do robotnika niewykwalifikowanego. Poprawa warunków życia wolnych zawodów jest uzależniona w zasadniczej mierze od koniunktury, czyli od siły nabywczej tych grup społecznych, które swoje dochody czerpią z pierwotnego i wtórnego podziału dochodu narodowego.
Poprawa warunków życia klasy robotniczej nie zależy od poprawy siły nabywczej grup otrzymujących dochody z wtórnego podziału dochodu, ale bezpośrednio od proporcji podziału wartości dodatkowej.
Z tym faktem istnienia pierwotnego i wtórnego podziału dochodu narodowego wiąże się kwestia odmawiania nauczycielom zaszczytu wytwarzania wartości dodatkowej. Długo byłoby tu się wdawać w kwestie definicji bogactwa i wartości dodatkowej u Marksa. Niemniej jego koncepcja nie jest tylko koncepcją ekonomiczną czy socjologiczną. Jest to w równym stopniu koncepcja filozoficzna i ten aspekt też odgrywa rolę w wyjaśnianiu teorii wartości dodatkowej. Myślę, że jest tu jeszcze sporo miejsca dla interpretacji Marksa. Oczywiście, masz rację, że źródłem wartości jest praca, każda praca, nie tylko fizyczna. Ale nie każda praca jest źródłem wartości dodatkowej.
Dyskusja z Twoją koncepcją jest o tyle trudna, że znam ją tylko we fragmentach, wiele rzeczy interpretuję na zasadzie hipotetycznej rekonstrukcji toku myślowego. Może ona nasuwać różne skojarzenia z funkcjonującymi szerzej koncepcjami, ale zapewne nie pokrywa się z nimi, skoro twierdzisz, że jest ona autorska.

autor: EB, data nadania: 2009-02-21 18:04:52, suma postów tego autora: 856

DObra jest

Dobre są książki Traverso "Understanding the Nazi Genocide. Marxism after Auschwitz" i "Origins of Nazi Violence". Polecam.

autor: Ostap_Bender, data nadania: 2009-02-21 19:42:15, suma postów tego autora: 1002

DUŻE BRAKI

Twoje dowcipy, kriku, zaczynają trochę nas nurzyć. Synonimem słowa "robociarz" w języku polskim jest: robotnik fizyczny, robol, robotnik niewykwalifikowany. Taką nazwę miał nawet organ PPS-Lewicy. Waciaczki i sobole pasują raczej do waszej "Lewizny".
Również sugestie dotyczące KPP nie znajdują potwierdzenia naukowego. Słowo "ponoć" nie zastąpi rzetelnej wiedzy historycznej, chyba że za rzetelne uważasz opracowania IPN.
Tam najłatwiej spotkać się z takimi opiniami. Zmiana nazwy w roku 1923, bynajmniej nie w 1925, wynikała z obligatoryjnej decyzji Międzynarodówki Komunistycznej.
Niewiarygodne są również przytaczane przez ciebie dane statystyczne dotyczące KPP. Dlaczego rok 1932 miałby być jakimś szczególnym wyjątkiem, skoro nawet Ludwik Hass, bynajmniej nie sympatyk KPP i PPS (wręcz przeciwnie), znawca problematyki inteligencji, potwierdza, że tylko te dwie partie miały względnie masowe zakorzenienie w wielkoprzemysłowej klasie robotniczej. W KPP rzeczywiście było dużo robotników rolnych. Robotnicy rolni to jednak nie chłopi, to wszak klasa robotnicza. Wspólne ujęcie tych grup tendencyjnie zamazuje stan rzeczy. Byli oczywiście w KPP również małorolni i bezrolni chłopi, głównie w jej przybudówkach - Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy oraz Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi. Nie musimy ci chyba tłumaczyć dlaczego. Może słyszałeś coś o polskiej kolonizacji Kresów Wschodnich? Co do inteligencji to oczywisty absurd nawet Ludwik Hass, gdy był w dobrej formie podkreślał, że wszystkich inteligentów z PPS i KPP znamy z nazwiska. Bezimiennych inteligentów w KPP i PPS nie było. Inteligenci stanowili w całej przedwojennej historii tych partii nikły procent. Świadczy o tym nawet niedokończona alfabetyczna edycja "Słownika biograficznego działaczy polskiego ruchu robotniczego".
Już na pierwszy rzut oka widać, że masz duże braki w wykształceniu. Nic dziwnego zatem, że nie nadążasz za współczesnymi "osiągnięciami" polskiej nauki z doby transformacji ustrojowej. Pojęcie "interesu transgresyjnego robotników" jest powszechnie używane w polskiej socjologii klasy robotniczej (patrz np. prace prof. Juliusza Gardawskiego).
Cieszymy się wszakże, że argument o kantyzmie trafił Ci do przekonania. Ćwicz dalej. Natomiast jeśli chodzi o posttrockistów, to nie o intencje tu chodzi, ale o fakty. W okresie 1992-93 grupy posttrockistowskie były tak zajęte spożywaniem owoców pierwszych demokratycznych wyborów, że nie zauważyły największej do tej pory fali strajków robotniczych, która według opinii naukowych zachwiała świeżym procesem transformacji systemowej (patrz: spolemizowane przez nas swego czasu artykuły Zbigniewa M. Kowalewskiego).

autor: BB, data nadania: 2009-02-21 20:51:56, suma postów tego autora: 4605

do EB

> Z tym, że w marksizmie mówi się o warstwach, a nie o klasach w takim kontekście, jaki kreślisz.

Zapraszam do wikipedii, gdzie zacytowano leninowską definicję klasy społecznej.


> Rozwój wolnego rynku przyspieszył rozwój społeczeństwa powodując przejście od feudalizmu do kapitalizmu. Dokonał się skok w rozwoju sił wytwórczych.

Potwierdzam: wolny rynek jest lepszym sposobem gospodarowania od feudalnej podległości. Ponadto twierdzę, że planowanie w skali państwa jest lepszym rozwiązaniem dla społeczeństwa od wolnego rynku w skali makro, pod warunkiem społecznej kontroli nad procesem planowania. Dalszy skok w rozwoju sił wytwórczych jest pożądany.


> Trudno mówić o społeczeństwie rządzonym przez klasę kapitalistów.

Zarządzanie następuje poprzez finansowanie polityków, mediów, policji i wojska.


> O ile dobrze rozumiem, to uważasz, że naturalne mechanizmy funkcjonowania gospodarki, w skład których wchodzi np. konkurowanie o zasoby, jest zakłócane przez istnienie klasy kapitalistów, którzy stanowią poniekąd zewnętrzny, obcy, a więc zbędny, element gospodarki.

Nie tylko. Planowanie w skali państwa jest lepszym rozwiązaniem dla społeczeństwa od wolnego rynku w skali makro, pod warunkiem społecznej kontroli nad procesem planowania. Brak wolnego rynku w realnym kapitalizmie jest oczywiście nierozwiązywalnym problemem formacji kapitalistycznej.


> W sensie marksowskim trudno nazwać nadwyżkę plonów wartością dodatkową. Podobnie jest z rzemieślnikami.

Wartość dodatkowa to ta część wynagrodzenia / dochodu, która jest ponad kosztami reprodukcji robotnika / wytwórcy. Część plonów jest sprzedawana bo w XXI wieku nie może istnieć gospodarstwo rolne nie towarowe.


> Ich [chłopów] walka o zachowanie swoich warunków jest w sytuacji wolnej wymiany produktów pracy skazana na jałowość.

Nie inaczej. Koncentracja kapitału skazała ich dawno na wymarcie. Choć w rolnictwie proces ten zachodzi wolniej ze względu na 12 godzinny dzień roboczy chłopów, którego robotnicy rolni nie akceptują.


> walka między chłopstwem a feudałami nie mogła prowadzić do wyzwolenia społeczeństwa, a tylko do zamiany miejscami.

Etap kapitalizmu tj. zniesienie poddaństwa feudalnego był konieczny do wyzwolenia społecznego chłopów, co nastąpi w komunizmie.


> W tym sensie nie jest to wartość dodatkowa, gdyż nie jest ona dodatkowa, czyli mogąca być swobodnie użytkowana do rozwijania wyższych usług w społeczeństwie jako całości.

Nie widzę związku przyczynowo-skutkowego z poprzednim zdaniem. Praca pańszczyźniana była zużywana na rozwijanie usług wyższych, np. na budowę kościołów.


> [wolne zawody] Utrzymują się ze sprzedaży swoich kompetencji, pewnego dzieła, z którego posiadania nie są wyalienowani.

Jasne. Ale skazani są na wymarcie tak samo, jak chłopi i rzemieślnicy. Wielkich odkryć dokonuje się dziś w laboratoriach z wyposażeniem kosztującym dziesiątki milionów dolarów.


> Oczywiście, masz rację, że źródłem wartości jest praca, każda praca, nie tylko fizyczna. Ale nie każda praca jest źródłem wartości dodatkowej.

Oczywiście. Praca poor workers nie jest źródłem wartości dodatkowej bo wskutek małej wydajności pracy wytwarzają mniej, niż potrzeba na ich odtworzenie biologiczne. Każda inna praca jest źródłem wartości dodatkowej i mogę śmiało podyskutować z Karolem na ten temat.


> Dyskusja z Twoją koncepcją jest o tyle trudna, że znam ją tylko we fragmentach.

Dziękuję za dyskusję. Zapraszam do zadawania pytań – najlepiej na priva.


autor: Roger, data nadania: 2009-02-21 21:59:56, suma postów tego autora: 514

MAŁE BRAKI


Nie wnikam już, czy to "robociarski", czy z kolei inteligencki bełkot, ale dzięki za wskazane braki w mojej edukacji.

Przy okazji: "nurzyć" pisze się przez "ż".


autor: krik, data nadania: 2009-02-21 22:44:40, suma postów tego autora: 1649

Fakt

Na więcej cię nie stać.

autor: BB, data nadania: 2009-02-21 22:59:25, suma postów tego autora: 4605

BB,

gdzie wyczytaliście, że chłop pańszczyźniany był spychany poniżej mimum biologicznego?

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-23 09:36:29, suma postów tego autora: 20871

ABCD


Dobre pytanie. Pomijając oczywiście takie ekscesy, jak głód w Irlandii w połowie XIX wieku.
Źródłem wiedzy, sugerującej podobny stan rzeczy jest może broszura, "kalka" z rosyjskojęzycznej publikacji, wydana w Polsce bodaj w 1947 r. Już tytuł był znamienny - "Ruchy frykcyjne chłopów na wsi" /Fraktivnoje dviżenije krestianstva v derevne/ (tak to chyba brzmiało - z tą zabawną literówką) - i tak się to upamiętniło.

autor: krik, data nadania: 2009-02-23 10:50:56, suma postów tego autora: 1649

WYSZŁO SZYDŁO Z WORKA

Dlaczego pytanie jest do BB, a nie EB, nie obrażajcie kobiety. ABCD, po studiach z filologii polskiej nie znasz literatury polskiej? Kriku, zrzuciłeś już skórę?

autor: BB, data nadania: 2009-02-23 14:53:25, suma postów tego autora: 4605

BB i EB


Dobra, dajmy spokój zbędnym uszczypliwościom.
Miewam niekiedy teksty, które zapewne zechcielibyście przeczytać, a niekoniecznie ślęczeniem nad nimi zainteresowane byłoby szersze grono. Pod jaki adres mógłbym je wam przesyłać?

autor: krik, data nadania: 2009-02-23 15:44:21, suma postów tego autora: 1649

NASZ ADRIES

Nie dom i nie ulica, nasz adries - Sovieckij Sojuz. Może kiedyś umówimy się na spotkanie polityczne. To przy okazji. Chyba że są to sprawy nie cierpiące zwłoki. Bynajmniej nie mówimy o zwłokach Nowej Lewicy.

autor: BB, data nadania: 2009-02-23 16:15:02, suma postów tego autora: 4605

BB i EB


OK. ;-)

autor: krik, data nadania: 2009-02-23 16:28:33, suma postów tego autora: 1649

BB,

wy, znawcy historii i polityki, powołujecie się tylko na literaturę piękną?
Przecieżź literatura lubu wyostrzać i wyolbrzymiać.

autor: ABCD, data nadania: 2009-02-23 22:25:22, suma postów tego autora: 20871

Skoro sowieckij sojuz

jest waszą ojczyzną, to może przenieście swój blog na dostępną od jakiegoś czasu domenę .su? W ten sposób nie będzie niedomówień, jaki system sobie ukochaliście.

autor: jra, data nadania: 2009-02-23 23:20:15, suma postów tego autora: 540

jra,

skoro piszesz "sovietskij sojuz" małymi literami, to domniemywamy że przynajmniej rozumiesz, że nie chodzi o kraj (nieistniejący już ZSRR) tylko o ustrój. Jeśli już masz na myśli jakąś ojczyznę, to zapewne "ojczyznę proletariatu". Potrafisz zatem czytać między wierszami, nucąc radziecki szlagier, to czemu się pieklisz?

autor: BB, data nadania: 2009-02-24 11:03:15, suma postów tego autora: 4605

ABCD,

Jak będzie Ewa miała czas to odpowie. Chyba, że chcesz usłyszeć prostą jak cytat w tej kwestii odpowiedź Marksa. Wówczas zwróć się do Spartakusowców. Oni mają księgi cytatów. Może coś w nich znajdą. Nie chcemy tematu ani spalić, ani odfajkować. Jeśli naprawdę Ciebie to interesuje musisz cierpliwie czekać na swoją kolei. Poza pracą zawodową (i tym podobnymi) mamy inne bardziej aktualne dyskusje.

autor: BB, data nadania: 2009-02-24 11:20:41, suma postów tego autora: 4605

Dodaj komentarz