Z artykułu Rousseta wyłania się dość klarowny obraz stanu ducha i umysłu francuskiej skrajnej lewicy. Doświadczenia przeobrażenia lewicy po upadku ZSRR prowadzą przedstawicieli skrajnej lewicy do wniosku, że zgubne są sojusze z socjalistami i tworzenie koalicji rządowych. Jednocześnie przyjmuje się jako rzecz zrozumiałą samą przez się, że należy szukać rozwiązania wyborczego. W optyce Rousseta uderza kontrast pomiędzy szeroko zarysowanym tłem - kontekstem historycznym, a efektem tej panoramy: sprowadzeniem wspólnego mianownika ruchu do... ruchu oporu wobec Sarkozy'ego.
Historiografia wg francuskiej (i nie tylko) skrajnej lewicy pokazuje, że marksizujący socjaldemokraci z I poł. XX w. są szczytem aspiracji dzisiejszej skrajnej lewicy. Ta bowiem stawia sobie za cel obronę szeroko pojętego społeczeństwa przed władzą kapitału. Jednocześnie, odrzucając marksowskie rozróżnienie między wartością dodatkową a dodaną, między klasą robotniczą a pracowniczą (pracującą), idą oni dalej tą samą drogą, co socjaliści i socjaldemokraci, co zapowiada przewidywalny rozwój polityczny.
Z jednym "ale". Chodzi tu o koncepcję radykalnie zorganizowanej demokracji, czyli o tradycje rad robotniczych poddanych krytyce z lewa przez anarchistów. Chociaż anarchiści nie dali się wziąć na lep owego mariażu super-demokratycznych wyborów z organizowaniem lokalnej demokracji uczestniczącej, skrajna lewica promuje to rozwiązanie jako twórcze przejęcie tradycji socjaldemokratycznej ożenionej z pozorami tradycji bolszewickiej.
Stawianie na równi z wyzwoleniem klasy robotniczej kwestii emencypacji różnych grup mniejszościowych sprawia, że problem sprzeczności interesów będzie się odtwarzał na każdym szczeblu demokracji uczestniczącej czyniąc z niej demokratyczne narzędzie ucisku robotników.
Ich sukces może pobudzić do działania inne kraje do budowy silnej partii antykapitalistycznej
"Uważamy, że przy obecnym układzie sił wszelkie uczestnictwo w rządach zakończy się pełnym kompromisem z socjalliberalizmem i wpisaniem w kapitalistyczny ład (patrz katastrofalny bilans udziału Rifondazione Comunista w rządzie Prodiego we Włoszech)"
I niech te słowa francuskiego Towarzysza wezmą sobie do serca wszyscy entuzjaści kolaborowania z SLD.
EB i BB to się czegoś naćpali? Całe referaty, jak ze zjazdu partii, wszędzie wkleją, nie idzie tego czytać.
Antykapitalistyczna ale w ramach istniejącego porządku szczególnie w zakresie własności. Bez zmian zaś tego porządku wszystkie inne znaczyć będą tyle, co przypinanie kwiatka o innym kolorze i zapachu do tego samego, przesiąkniętego wyzyskiem pracujących, kożucha, czyli niewiele.
A może jednak coś przeoczyłem, bo czytałem ten tekst, przyznaję się bez bicia, w pośpiechu, tym większym, bo nie mogłem znaleść w nim tego, czego szukałem.
Kolejni pseudotrockistowscy socjaldemokraci przyznają się bez tortur, że są za reformowaniem kapitalizmu w ramach burżaryjnego parlamentaryzmu i nie mają nic wspólnego z leninizmem, trockizmem i Rewolucją Październikową. I dobrze.
że obecny WIELKI KRYZYS pomoże w organizacji
skrajnej lewicy, są płonne, moim zdaniem.
Wyborca jest przywiązany do starych nazw
i nie będzie głosował na nowe ruchy.
We Francji jest silny ruch lewicowy ale jeszcze silniejsza
jest klasa średnia, a ona na pewno nie poprze skrajności.
Więc to będzie klapa.
już partia antykapitalistyczna.
Pora na partię antygrawitacyjną.
widzę, że wracasz do formy :)
Co jednakże zrobisz ze swoim kotem, gdy się do tej nowej partii zapisze i zacznie lewitować?
jak wiadomo, będąc ulubionym zwierzęciem proroka Mahometa, który wyprosil dla niego taki dar u samego Allacha, zawsze spada na cztery łapy.
w rzeczywistości NPA jest czysto wyborczym przedsięwzięciem, z konsekwentną lewicą mającym niewiele wspólnego. Strukturalnie jest to kopia Zielonych, nawet tych naszych 2004. Każdy ma prawo do myślenia o swoich sprawach, w nadziei, że całość się sama jakoś zlepi. W ten sposób to można od biedy pisać kolektywnie bloga a nie wysadzać w powietrze ustroje i budować nowe.
Zastanówmy się, co po lekturze statutu i dokumentów programowych NPA powiedzieliby Lenin lub Trocki. Obstawiam, że zawołaliby jednym głosem "Ratunku!!!" i napisaliby po broszurze, Lenin na 80, Trocki na 45 stron. I przystąpiliby do roboty. Organizacyjnej.
Masz rację. Nie jest wykluczone, że bieda, do której kryzys prowadzi, powoła partię, która nie będzie przez kapitał przyciągana lecz będzie kapitał zwalczała. Ty masz jednak łeb. Że też ci do niego taki pomysł wpadł. Jestem nim zachwycony. Ale co z twoim kot, sympatykiem kapitału. Czy też w tej sytuacji spadnie na cztery łapy?
jak wymyślisz model socjalizmu, w ktorym na rynku będą łatwo dostępne smaczne garunki szynki i polędwicy oraz pstrągi i sole, to mój kot na pewno go poprze.
No przecież jest kilka partii na świecie co zwalczają
kapitał.Ale to jest beznadziejne - od czasu gdy Fenicjanie wymyślili pieniądze(podobno), nie może żadna gospodarka
bez niego się obejść.
Można natomiast i nawet trzeba, ograniczać kapitalistów w ich niepohamowanej pazerności.
I temu powinno służyć dobrze zorganizowane PAŃSTWO
a nie jakaś tam partia, która dopóki nie ma większości
parlamentarnej to może sobie jedynie pogadać.
Bo rewolucje świat już przećwiczył i wiadomo, że
jeśli nawet się powiedzie( jak np. w Rosji ) to niebawem
nowe ekipy wskakują w buty poprzedników i niezależnie od
tego czy zagarnęli ich własność czy tylko nią zarządzają
w imieniu REWOLUCJI, wyzyskują pracowników w tym samym
stopniu.
Więc po co jeść te żabę ?
wyzysk, bezrobocie, nędzę, wykluczenie i inne wonne rozkosze kapitalizmu świat też już przećwiczył.
Nie zauważyłeś?
Daruj. Pod wymogi twojego kota nie będę wymyślał modelu socjalizmu. Jak pamiętam, w tym którym żyliśmy, koty zupełnie dobrze się czuły. Łapały szczury, w marcu miałczały, potem się rozmnażały się i zdychały. Wszystko odbywało się zatem zgodnie z naturalnym biegiem rzeczy bez powszechnego dostępu do szynki i pstrągów ale także bez poparcia twojego kota, który kisł gdzieś tam na twoich kolanach. Pozostałym wcale nie było źle. Przynajmniej te, które jeszcze żyją, tak mówią. I to coraz głośniej mówią.
Wypadałoby rzeczywiście przystąpić do roboty organizacyjnej. Jak to sobie jednak wyobrażasz, tu i teraz w Polsce? Niemniej przyjmując NPA jako pomysł na wybory warto się zastanowić co LCR i IV Międzynarodówka może na tym zyskać a co stracić. Jak się wydaje medialne nagłośnienie mają zagwarantowane, sondażowe notowania oscylują w granicach kilkunastoprocentowego poparcia "pluralistycznej partii" i dwukrotnie wyższej rzecznika tej partii, Oliviera Besancenota. To dużo, a nawet bardzo dużo, zważywszy na tendencję rosnącą. Gdyby ten manewr nazwać "francuskim zwrotem 2" i przekalkulować wszystko na miejsca w Europarlamencie z uwzględnieniem płac parlamentarzystów i dofinansowania partii z kasy państwowej mamy nie tylko "francuski zwrot 2", ale również kolejny "skok na kasę". Który to już z rzędu? Czy wyobrażasz sobie, że w pluralistycznej partii ktoś podciągnie cugle?
A jeśli się okaże, że tym liskiem chytruskiem jest klasa panująca. Wówczas państwo burżuazyjne będzie miało LCR i "czwórkę" z głowy. Jednocześnie tym posunięciem na jakiś czas powstrzymany będzie rozwój Związku Komunistów (trockistów), zwanego potocznie "Lutte Ouvriere". Pojawi się również na scenie prawdziwa instytucjonalna socjaldemokracja z trockistowskim rodowodem i z własnym radykalnym skrzydłem.
Skoro NPA stworzono w ramach "procesu podejmowanego od zera", to nic dziwnego, że post factum 3 tysięczny LCR jest już tylko absolutnym zerem.
Już przerabialiśmy. Tym stwierdzeniem przypominasz mi wyznanie pewnego, bezrobotnego Brazylijczyka, który na pytanie dziennikarza, jak śpi mu się pod mostem, odpowiedział: bardzo dobrze, bo wie, że wypełnia w ten sposób wolę Chrystusa, który każdemu wyznaczył jego miejsce. Ty w swoim wpisie twierdzisz podobnie: to się nie uda, bo to już przerabialiśmy. Z zamykaniem fabryk i wyrzucaniem ludzi na bruk trzeba się pogodzić. Bunt prowadzi do rewolucji a te zawsze się źle kończyły. Ciekawe, czy ty nigdy nie poprawiałeś tego, co już raz zrobiłeś? Bo ja nawet ten post do ciebie przerwałem, przekreśliłem i piszę od nowa, choć z podobnym przesłaniem. Dlaczego więc chcesz ludzi zniechęcić do tego, by spróbowali poprawić to, co im się kiedyś nie niezupełnie udało?
Owszem, zauważyłem.
" Zjeść tę żabę" to do cierpień jednej grupy społecznej
( potencjalnej beneficjentki tej rewolucji ) dołożyć
cierpienie dotychczasowej elity i ich dzieci bez najmniejszej
gwarancji, że ich cierpienie rzeczywiście poprawi los
ludzi pracy. Nawet raczej ze stuprocentową pewnością, że
będzie odwrotnie.
W XIX wieku przypuszczano, że rewolucja jest jedyną drogą
wyrównywania szans w starcie do godnej egzystencji - ale
sromotnie się pomylili.
Już wszyscy dobrze wiedzą - oprócz Pana - że jedynie
ewolucyjne zmiany są trwałe.
Więc czas zaprzestać tej pseudorewolucyjnej retoryki.
problem w tym, że ludzie już nie chcą.
nigdzie ie pisałem (a najmniej w tej dyskusji), że osiągnięcia rewolucji są trwałe. Wielokrotnie, przy innych okazjach, twierdziłem, że człowiek jest tak zdolną istotą, że wszystko może spieprzyć, nawet osiągnięcia i zdobycze rewolucji. Dlaczego więc w tej dyskusji posuwasz się do kłamstwa, mylisz mnie z kimś innym i operujesz jakimś wytresowanym schematem?
Prawdą jest jednak to, że niespecjalnie roztkliwiam się nad cierpieniami wyzyskiwaczy. Jak oglądam w tv pięćdziesiąty ósmy film o rozstrzelaniu familii Romanowów to po raz pięćdziesiąty ósmy kibicuję chłopcom z CzeKa.
Zgadzam się z Różą Luksemburg, że w świecie tym mamy jeden wybór - socjalizm lub barbarzyństwo. Mimo wszystkie trudności jak najszybciej trzeba wyrwać się rewolucyjnie z okowów barbarzyństwa. Trzeba podjąć ten trud, mimo, że poprzednim razem się nie udało. Za którymś razem się uda. Jak mówi piosenka - encore, jeszcze raz, encore!
ale co to da? Morderca mordercy jest też mordercą. Jedynie problem morderstwa został przeniesiony z jednego mordercy na drugiego,ponieważ ten pierwszy morderca został fizycznie zlikwidowany.
Co do Romanowów, to prawdy tak szybko się nie dowiemy. Faktem jest, że nie przeszkadzali już oni sami w sobie rewolucji jako takiej, więc nie było konkretnego powodu by ich wszystkich wymordować.
Natomiast wersja z kasą jest dużo prawdopodobniejsza; car, posiadając "złoto oraz drogie kamienie" w dużych ilościach w bankach zagranicznych bywszy przy życiu mógłby zechcieć wypłaty gotówki. I tu ambaras: po co wypłacać, gdy można sobie zatrzymać? Wystarczy wykorzystać sprzyjający moment i pozbyć się problemu raz na zawsze. Kasę przełożyć z jednej skrytki do drugiej i już "moja"! Zgrabne podrzucenie odpowiedzialności za ten mord komukolwiek nie nastręczało w chaosie rewolucji żadnych problemów.
Wynika to ze starorzymskiej zasady "cui bono" (czy jak to tam, czas robi swoje, a zwapnienia swoje, to ma prawo człowiek czegoś nie pamiętać :) ) -a rewolucjoniści korzyści z zamordowania cara nie mieli praktycznie żadnej, za to duży problem.
Oczywiście, że poprzednim razem z socjalizmem się udało. Przecież kraj nasz się rozwinął, analfabetyzm zlikwidowano, opieką zdrowotną objęto cały naród.
Więc nie tu jest ten Reksio od sąsiadów pogrzebany.
System ten nie pasował do polityki "rządu światowego" i to była przyczyna jego likwidacji.
Wszyscy już wiemy, że lepiej mieć pracę, niż jej nie mieć.
Że lepiej mieć możliwość leczenia w chorobie niż jej nie mieć.Że lepiej... itd.
Ludzie nie chcieli zmiany systemu. Ludzie zostali wykołowani i teraz czują się bezradni w swoim poczuciu winy za "grzechy".
Wiemy, że może starczyć wszystkiego dla wszystkich, a tym, co chcą jeszcze dużo ponad to można pokazać, albo i nie, że tak się nie robi.
Szanowny Pan Tarak ma rację- socjalizm jest możliwy tylko w warunkach silnej władzy państwowej. Nasze państwo obecnie jest takie rozmemłane, ponieważ nasi oficjalni informatorzy podkopują autorytet władzy na wszelkie sposoby- choćby znana historia z "kartoflami kaczyńskimi".
A co jakimś Niemcom do tego, czy my mamy w rządzie kartofle czy buraki? Niech patrzą, co mają oni u siebie! Taka rządmistrzyni Merklowa też może być publicznie pokazana tylko po staranniejszej mumifikacji. I mimo to piękna i tak nie jest w stanie się człowiek w niej doszukać. Nasza Marysia jest bez tych drastycznych zabiegów równie urocza. I poza tym nasza.
Zmiana świadomości u ludzi przebiega indywidualnie. Grupowo to albo owczy pęd, albo przymus. Ja mogę tylko na swoim przykładzie powiedzieć, że każdy powinien starać się harmonijnie umocować we własnym środowisku. I to złoży się na harmonijną ogólną koegzystencję. Mogę osobiście zaświadczyć, że to działa.
Mieszkamy na wsi kilkanaście lat, weszliśmy w całkiem obce, niesprzyjające środowisko. Jesteśmy nie pijący, nie palący, nie chodzimy do kościoła, nie kradniemy drzewa z lasu, choć las mamy o rzut kamieniem. Niechęć i wrogość otaczającego nas środowiska przyjmowaliśmy jako stan naturalny nikogo nie krytykując i od nikogo niczego nie oczekując.
Z czasem problemy się rozwiązały, ludzie nas akceptują, a nawet szanują. My zajęliśmy się urządzaniem własnego życia, nie naprawianiem świata na zewnątrz, i wyszło dobrze. Akcentujemy własną odrębność i jednocześnie działamy na rzecz wspólnoty. Nie uważam, że moja droga jest receptą na szczęście dla każdego, ale uważam,że każdy ma obowiązek sam zobaczyć, gdzie jego szczęście.
Człowiek jest istotą stadną i jest skazany na innych ludzi. Zło rodzi zło, przemoc-przemoc. Cierpliwością i dobrym przykładem - by każdy sam sobie dopracował własną wersję dla niego odpowiednią - można zdziałać wiele.
Ludziom wmawia się, że nie mają na nic wpływu i są bardzo niemocni. I gdy ludzie w to wierzą, to dokładnie tak jest. Lecz w rzeczywistości jest dokładnie przeciwnie; samo słowo NIE powiedziane w odpowiednim czasie i odpowiednim tonem czyn wręcz cuda. NIE musimy się ze sobą kłócić. NIE musimy żerować na sobie jak sępy. NIE musimy się okłamywać nawzajem i wykorzystywać. NIE musimy być pazerni na wszystko, ponieważ przyszliśmy na ten świat z niczym, i nic z niego ze sobą nie zabierzemy.
MOŻEMY się wspierać i być dla siebie uprzejmi. MOŻEMY informować się rzetelnie, by móc podejmować korzystne dla wszystkich działania. MOŻEMY bardzo wiele.
Pytanie tylko: DLACZEGO NIE CHCEMY?
Lenin i Trocki nie byli takimi durniami, jak sądzisz, by polegając jedynie na wiedzy i politycznym doświadczeniu 70-80 letniej dawności zdecydowali się dzisiaj kogokolwiek o czymkolwiek pouczać.
Ożywieni - obaj podjęliby zapewne najpierw głębokie badania nad stanem rzeczy. Bo byli... marksistami. A to zakłada wychodzenie od tego, co jest, a nie poprzestawanie na tym, co było 70-80 lat wcześniej.
Rozumienie tego - to marksistowska freblówka. Bardzo przydatna, by nie wyjść na jarmacznego "wróża".
Pytasz: "Dlaczego nie chcemy?" - bo fundamentem systemu jest własność, która sprawia, że w gromadzie znaczymy tyle, ile jej mamy. Nie masz, to nic nie znaczysz a na pewno niewiele. Nasze zaś postawy wobec innych kształtują sytuacje, w których wyrastamy. One uczą, że trzeba mieć, przede wszystkim mieć. Być pojawia się tylko w słowach, które, nawet najwspanialsze, mają drugorzędny wpływ na kształtowanie naszych postaw. Jest więc jak jest. I pod dominacją prywatnej własności inaczej nigdy nie będzie, nawet gdyby wszyscy stali się tak wspaniali jak ty. Ufam, że darujesz mi pochlepstwo i poufałość wyrażona w ostatnim zdaniu.
Lenin i dzisiaj na pewno nie pisałby wiernopoddańczych apeli do - w danej chwili silniejszych - przeciwników politycznych, żeby weszli z nim w koalicję.
Nie publikowałby w wydawnictwach, o których wiedziałby, że są tam ludzie Ochrany (czy jej późniejszych ekwiwalentów)
Myślałby wreszcie o tym, jak przyczynić się do realnych zmian społecznych. A nie o pajacowaniu w mediach audiowizualnych.
do doskonałości to mi jeszcze bardzo daleko, ale gdybyś był moim sąsiadem, to i ziółka zaparzyłabym Ci w chorobie, i ciasto własnoręcznie upiekła na Twoje imieniny. Oczywiście, gdybyś tego chciał.
Czego nie chcą? Sprawiedliwiej żyć. Sądzisz, że cieszy ich to, że tylko nieliczni z nich, ich kosztem, wypróżniają się złotem? Gdyby tak było rządy nie utrzymywałyby kosztownych sił przemocy w postaci policji, armii i różnych innych służb specjalnych. Przecież nie robią tego sobie a muzą. Głównym ich obowiązkiem teraz jest ochrona prywatnej własności, jak w poprzednim społecznej.
Wszystko byłoby pięknie, kriku, tylko dlaczego socjaldemokraci II Międzynarodówki – w przeciwieństwie do Lenina i Trockiego – potrafili wyprzedzić swoją epokę i 100 lat temu wskazać, które elementy marksizmu są przeżytkiem, ba, były nim już wówczas? Odwoływali się już przecież wówczas do ludu zamiast sekciarsko tylko do klasy robotniczej. Dlaczego rewolucjoniści rosyjscy potrafili zabiegać o sojusze z innymi warstwami społecznymi nie robiąc z tego ideologii, która miała uczynić marksizm czymś aktualniejszym? Dlaczego socjaldemokraci nie muszą zasadniczo modyfikować swojej linii, jak tylko w wytyczonym 100 lat temu kierunku, zaś zdroworozsądkowi marksiści odkrywają, że jedynym, co im pozostaje stałego, to stała zmiana?
Drugim aspektem niezrozumienia Marksa jest brak zrozumienia dla jego metody. Analiza rzeczywistości, wbrew temu, co głoszą różni zdroworozsądkowi marksiści typu Davida Harveya, ale nie tylko, polega na tym, że analizie poddaje się nie wyłącznie gołą rzeczywistość, gdyż ta zawsze jest uwikłana w interpretacje, ale krytyce poddaje się właśnie najbardziej postępowe, a więc te, które odzwierciedlają to, co w owej rzeczywistości ma zasadnicze znaczenie, doktryny społeczno-ekonomiczne i systemy ideologiczne. Sądzę, że Lenin zacząłby od analizy politycznych nurtów stojących dziś najbardziej na lewo i poddałby je druzgocącej krytyce. Wszystkie są uwikłane w partyjniackie spory i zapominają o celu podstawiając pod niego własny cel, jakim jest osiągnięcie przewagi na scenie politycznej.
W innym wątku dyskusji, kriku, jakby polemizując z EB przywołałeś Davida Harveya według którego "marksistowska praca teoretyczna zawsze musi wychodzić od (aktualnej) sytuacji, od stanu rzeczy, następnie zaś znajdować konceptualny aparat, pomagający wyjawić i rozwiązać tę sytuację".
Davida Harveya irytują oczywiście wszelkie "uczone spory", a zwłaszcza "nawyk grzebania się w sporach stuletniej dawności". Warto jednak pamiętać, że zamiast odgruzowywania marksizmu i odgrzebywania marksowskiej metody zirytowany i znudzony własnymi wykładami z "Kapitału" Harvey proponuje jedynie modne, choć eklektyczne "nieustanne poszukiwanie nowych podejść teoretycznych", niewiele mających wspólnego z marksizmem.
David Harvey, swego czasu profesor uniwersytetu w Baltimore, wstający raz w tygodniu przed świtaniem, by przed miejscową stalownią agitować do wstępowania do związków zawodowych jest pragmatykiem?
No to ja takich pragmatyków lubię.
...można ocenić na podstawie wywiadu z nim:
http://www.nowalewica.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=142:przestrzenie-marksizmu&catid=5:dzieje-polskiego-ruchu-robotniczego
Skąd, kriku, wziąłeś ten pragmatyzm? To przecież zwykły profan-butan.
David Harvey to taki typowy marksizujący chłopek-roztropek. Zacytujmy zatem bezimiennych rozśpiewanych klasyków: "Chłopski rozum już nie wystarczy - potrzebny jest robotniczy".
jest to hasełko takie same jak inne, A ŻYCIE SWOJĄ DROGĄ....
Hasełko, jak hasełko, ale chwytliwe i PRL-owskie. Nie darmo stoi za tym Jan Pietrzak. A to, nano, powinno ci odpowiadać.
i co was dwojga osób obchodzi, co mi może odpowiadać lub nie?
Nie chcecie - wy - powiedzieć jasno,że chodzi - wam - o władzę i się czepiacie.
Przecież nigdzie nie napisałam,że bym - was- nie poparła w razie co, tylko domagam się, w dalszym ciągu, żebyście -wy - jasno powiedzieli, o co - wam - chodzi, co i jak chcecie robić.
Jak na takie intelekty, za jakie się - wy - uważacie, no to cieniutko z ta ripostą. Podpowiem - wam - że ja urodziłam się w PRLu, zresztą tak jak i wy. Dla mnie ma być to skazą, a dla was nie? Baaardzo ciekawe. Nie wiem, dlaczego przyjmujecie - wy - że ja jestem waszym wrogiem. Energię to ja zużywam na pożyteczniejsze rzeczy niż jakieś tam maoistowsko-marksistowskie pokasływanie. Na przykład na wywożenie gnoju z kurnika i na kopanie grządek. Pod szkłem wzeszła mi już rzodkiewka. A wam co wykiełkowało z tego pustego gadania?
Odpowiedzieć na dwa pytania:
a) Czy jest nam potrzebne państwo ( silna RP) czy "mega samorządność" ( słabe RP)?
b) Jeżeli potrzebna jest silna i sprawna RP to, jaka RP?
Ps.
Pani Nano tak trzymać - ostatnia wypowiedź to celna riposta.
jakie to czasy nastały, że dziś to Ty pouczasz o nieważności przepisów wielkiej dawności?!
Wróćmy do konkretów. W otrzymanych od Ciebie 9raz jeszcze dziękuję) materiałach NPA znalazłem 100 procent postulatów programowych i organizacyjnych ekologów, feministek, gejów LBT etc. Tolerancja, ochrona wielorybów i niezmutowanej żywności są to szalenie ważne postulaty i ciepło życzę wszystkiego najlepszego wszystkim zainteresowanym.
Ale nic specyficznie marksistowskiego tam nie ma. Proletariatu, jako siły wyzwalającej rewolucyjnie ludzkość z kapitalizmu tam nie ma. Dyktatury proletariatu tym bardziej. Rewolucji permanentnej zupełnie być w tym projekcie nie może. No to nie ma Marksa, Lenina, Trockiego. Jest banalna mądrość ngo'sów, niepolityczna polityczność wstydząca się siebie i wypierająca się swej genezy.
Jak mam walczyć o przeżycie wielorybów, tolerancję i inne, tak samo szlachetne i istotne sprawy to starczą mi ngo'sy, partia jest tu zupełnie niepotrzebna.
byłam na debacie nt. prywatyzacji warszawskich spółek miejskich (zwłaszcza STOENu), z udziałem SMS, Zielonych2004 oraz radnych z ramienia SDPL, PiS-u i PO. Gdy padł argument o konieczności respektowania przy podejmowaniu decyzji zasad zrównoważonego rozwoju, a więc także interesu ludzi i środowiska, pani z PO zareagowała spontanicznie: "Jak to? Przecież od tego są organizacje pozarządowe."
Nie przypuszczałam, że neoliberalna ekipa rządząca i Prawdziwa Lewica z lewica.pl mają ze sobą tyle wspólnego.
Nie wiem o co się martwisz, zieloniutka, że waszą robotę na rzecz znoszenia kapitalizmu tu nie doceniono, czy może o coś zupełnie innego, o czym nie mówisz. Nie martw się ta drobnomieszczańska posttrockistowska konkurencja również nie wyzwoli klasy robotniczej (klasa robotnicza zorganizowana we własną partię sama się wyzwoli), ani nie zniesie kapitalizmu. Może jednak we Francji liczyć na większy sukces wyborczy niż wy, odbierając wam tu i ówdzie co radykalniejszy elektorat.