Fragment wywiadu z analitykiem finansowym, ktory pierwszy w Polsce przewidzial kryzys (J. Szewczak), normalnie az razi populizmem ;-) :
"Za Gierka, gdy mówiło się o ogromnym zadłużeniu kraju za granicą, wynosiło ono ponad 20 mld zł, ale mieliśmy majątek narodowy – przedsiębiorstwa, fabryki, nieruchomości.
Dzisiaj mamy około 170 mld euro długu za granicą, a majątek w większości sprzedany. Można zadać pytanie: pożyczyliśmy prawie 600 mld zł, bo tyle wynosi dług publiczny skarbu państwa, majątku nie mamy, więc gdzie są pieniądze? Powinniśmy opływać w luksusy.
No właśnie, gdzie?
Wyjechały z Polski. Nie ma innego wytłumaczenia. Bo gdyby zbudowano w ciągu tych 20 lat od upadku PRL sieć autostrad, szybkie linie kolejowe itp. duże inwestycje państwowe, można by powiedzieć – na to wydaliśmy pieniądze. Tymczasem dużych inwestycji nie było, zadłużone są szpitale, ludzie, firmy."
Proponowalbym redakcji lewica.pl wrzucic nawet calosc:
http://wiadomosci.onet.pl/1546967,2677,1,tajfun_vincent_zmiecie_rzad_tuska,kioskart.html
aby dowiedzieć się że owe 600 mld zł zadłużenia skarbu państwa urodziło się w wyobraźni "analityka". I dalej już można nie czytać.
dlug publiczny z duzym prawdopodobienstwem przekorczy 50% pkb w 2009 r., obecnie oscyluje w poblizu 50% pkb, czyli jest to kwota ok. 600 mld zl, i przekroczy ta kwote w 2009 roku o hmm. ok. 100 mld zl, niewiadomo ?.
Rada Ministrów przyjęła strategię zarządzania długiem sektora finansów publicznych w latach 2009 – 2011. Dokument przewiduje, że w roku 2009 dług publiczny wyniesie 604,4 mld zł.
Tak to jest jak się nieuważnie czyta demagogiczne wywody. To mnie nie usptrawiedliwia, oczywiście. Tyle tylko że dług publiczny 600 mld zł to jedna sprawa, a 170 mld EUR, wymienione w tym samym zdaniu, to zupełnie inna sprawa - NIE JEST TO DŁUG PUBLICZNY, tylko dług zagraniczny publiczny+prywatny. Problem długów Gierka nie polegał na tym, że pożyczył 20 mld USD, tylko na tym, że pożyczkobiorca-państwo polskie NIE BYŁ W STANIE TEGO ZADŁUŻENIA OBSŁUGIWAĆ. Póki co, nic podobnego nam nie grozi.
Sam przekonywales, ze Kaczory pozadluzaly skarb panstwa, a teraz nagle zmieniles front?
Nie chodzi o to, żeby państwo się nigdy nie zadłużało, lecz o to, aby po pierwsze - wydatki publiczne miały charakter racjonalny, po drugie - jako że państwo ma pewną, nazwijmy to, "zdolność kredytową" - wykorzystywać ją w okresach pogorszenia koniunktury (co z jednej strony pozwala równoważyć budżet bez nadmiernego obciążania społeczeństwa, z drugiej zaś - ma charakter antyrecesyjny), zaś w okresach dobrej koniunktury dążyć do zrównoważenia budżetu. Moje zarzuty wobec gabinetu Kaczyńskiego dotyczyły tego, że nie wykorzystał on okresu wysokiego wzrostu gospodarczego do zmniejszenia zadłużenia państwa i racjonalizacji wydatków publicznych.
Teoretycznie, celem polityki kredytowej było finansowanie inwestycji, w praktyce, z tego co czytałem, poszło na to raptem ok. 20% sumy kredytów. Ok. 65% wykorzystano na zakup surowców i materiałów do produkcji, resztę zaś - na import czysto konsumpcyjny. Jeżeli dodać do tego stale rosnący w latach 70-tych front robót (czyli mówiąc po ludzku - wartość inwestycji rozgrzebanych), notoryczne poślizgi w oddawaniu do użytku gotowych obiektów, narastanie dysproporcji w gospodarce (głównie nienadążanie transportu i energetyki za rozwojem przemysłu chemicznego czy elektromaszynowego)...nie idealizujmy Gierka. Posadzono go słusznie.