Oto typowy słowotok tzw. marksizmu po holokauście, który łączy krika z NL/NLR i Rouxa od spartakusowców, w którym to "geniusz żydowski" odnajduje się w "żydowskich rewolucjonistach", do których pospołu należą: Spinoza, Heine, Marks, Róża Luksemburg, Trocki i Freud. Wspólnota "rewolucjonistów nie Żydów" czy wspólnota "rewolucjonistów Żydów" z "rewolucjonistami nie Żydami" nie budzi większego zainteresowania Izaaka Deutschera.
"Nie żydowski Żyd" nawet w pełni zasymilowany musi w posttrockizmie i "marksizmie po holokauście" zostać na wieki wieczne wpisany na podstawie niedookreślonego i tak ulotnego żydowskiego TEMPERAMENTU oraz pochodzenia (co oczywiście w przeciwieństwie do nazistów I. Deutscher nie akcentuje) w poczet sławnych Żydów rewolucjonistów.
Prawda historyczna była jednak inna - ani Marks, ani Róża Luksemburg, ani Trocki nie czuli się nigdy Żydami, a rewolucjonistami (i Polką - Róża) owszem. Rewolucjonistów Żydów w Polsce i na świecie również nie brakowało. Ich nazwiska nie są jednak aż tak znane i opiniotwórcze. W latach 20. XX w. mieliśmy przecież do czynienia z rozłamami w Bundzie (Kombund), w Poalej Syjon, "Ferajnikte"i pomniejszych robotniczych organizacjach żydowskich. Żydzi rewolucjoniści, którzy przeszli do KPRP nigdy nie wypierali się swojego żydowstwa. Mogli to zresztą potwierdzić znajomością języka (jidisz) i kultury żydowskiej. Warto ich wymienić. Oto np. delegaci na II Zjazd Komunistycznej Partii Robotniczej Polski: Saul Amsterdam-Henrykowski (z Poalej Syjon), Gordin Izaak (ps. Aleksander Lenowicz z "Ferajnikte"), Aron Lewartowski (z Poalej Syjon), Mendel Michrowski (z Poalej Syjon), czy Ludwik Rozenberg (z Poalej Syjon). Część z nich była nawet członkami ścisłego kierownictwa KPP, inni pracowali w Centralnym Wydziale Żydowskim KC KPRP. Polaków pochodzenia żydowskiego w KPP również nigdy nie brakowało. A jednak odczuwalna była nieznajomość języka żydowskiego, jidisz. Stąd absurdalna wydawałoby się potrzeba uczenia się tego języka przez rewolucjonistów polskiego pochodzenia - casus Jerzego Czeszejko-Sochackiego specjalisty od spraw narodowościowych PPS i KPP, i tłumacza z jidisz na konferencjach partyjnych, który to język żydowskiego proletariatu opanował w więzieniu i nie raz wykorzystywał znajomość tego języka w trakcie swoich wieców, gdy orientował się, że większość słuchających go robotników to właśnie polscy Żydzi.
Dla sprawy rewolucji pochodzenie etniczne jej aktywnych uczestników, zmierzających do obalenia konkretnego porządku społeczno-politycznego znaczenia niema.
Członkowie KPP nie obnosili się swoim pochodzeniem ani tym bardziej nie starali się szczególne demonstrować uprzywilejowania danej kultury kosztem innych kultur.
Działacze KPP o pochodzeniu żydowskim nie zastanawiali się nad fenomenem swojego "żydostwa" (delikatnie rzecz ujmując w ogóle nie było to ich przedmiotem zainteresowań) lecz głównie ich interesowały kierunki taktyczne jakie w polskich warunkach byłyby najodpowiedniejsze do pozyskiwania dla partii przedstawicieli klasy robotniczej.
Tak było w KPRP i KPP, ale część działaczy KPP wywodziła się z żydowskich socjalistycznych organizacji robotniczych. W tych organizacja kwestia ta miała inny wydźwięk. Dopóki ci działacze byli w tamtych partiach traktowali tę sprawę w sposób wyróżniony, by nie rzec priorytetowy, zależny wszakże od specyficznych założeń danej partii. Niewątpliwie zatem akcentowali wówczas swoje żydowskie pochodzenie i przynależność do autonomicznej kultury Żydów polskich. I to należy uszanować. Warto zatem podać jeszcze kilka przykładów polskich Żydów rewolucjonistów, działaczy KPP, którzy w końcu nad kwestię autonomii narodowej postawili sprawę robotniczą i jakże inaczej niż dziś pojmowany internacjonalizm: Dua Gerszon (z Poalej Syjon), Alfred Lampe (z Poalej Syjon), Juliusz Majski (z Bundu), Abram Rozenszajn (z Bundu), Ignacy Unger (z Bundu). O nich nie upomina się Izaak Deutscher (ma ich za zdrajców?), upominamy się zatem my. Poczet możemy w każdej chwili rozszerzyć, korzystając chociażby ze Słownika Biograficznego Działaczy Polskiego Ruchu Robotniczego, szkoda że nie ukończonego.
Można ubolewać że po 1989 roku Słownik Działaczy Polskiego Ruchu Robotniczego nie doczekał się kontynuacji, kolejnych wydawnictw.
Jeszcze wielu działaczy robotniczych, komunistycznych nie doczekało się tam swoich biogramów.
Jest to w tej chwili myślenie życzeniowe, ale kontynuacja tego wydawnictwa naprawdę naprawdę by się przydała.
Dwa wydane tomy tego słownika, drugi kończący się na literze J nie przedstawia wszystkich, często bardzo interesujących życiorysów.
Można wyliczyć wiele jakich jeszcze nie napisano.
Z takich ciekawszych należałoby wyróżnić Bernarda Szapiro, Stanisława Trusiewicza, Henryka Waleckiego, Adolfa Warskiego, Bronisława Wesołowskiego i wielu wielu innych.
Może jednak coś się w tej materii w przyszłości zmieni.
Wracają do Izaaka Deutscher'a to należałoby przypomnieć iż w 1958 roku ukazał się z nim wywiad, m.in. o KPP, (swoją drogą jest go trudno zdobyć w Polsce, może go czytaliście w całości BB?) w którym starał się ukazać tło likwidacji komunistów polskich.
Jeśli chodzi o pytanie jakie zadaliście, czy Izaak Deutscher uważał wymienianych przez was działaczy za zdrajców to mógłby się nasuwać taki wniosek po przeczytaniu akurat tego artykułu lecz byłby on chyba jednak bardzo uproszczony?
Dobrze że przypominacie te nazwiska tych żydowskich działaczy komunistycznych, w pewnym momencie jednak stwierdzającym wyższość sprawy socjalizmu/komunizmu nad pewnymi odczuciami związanymi z przynależnością do cech, zwyczajów czy obyczajów kulturowych.
Postacią mało znaną a warto byłoby ją umieścić w przez tworzonym zbiorze jest Henryk Grossman.
Nie jest to bynajmniej pierwsza dyskusja na ten temat. W 1994 r. w imieniu Grupy Samorządności Robotniczej wypowiadał się w tej kwestii Zbigniew Partyka:
"Podobnie dzieje się z karkołomną próbą odrodzenia tradycji internacjonalizmu w Polsce przez uznanie za jedynie wartościowego w polskim ruchu robotniczym udziału działaczy żydowskich. Dokonuje się to przy całkowitym i rozbrajającym mijaniu się z prawdą historyczną. Czyni się, np. Różę Luksemburg Żydówką, pomijając całkowicie to, co sama miała na ten temat do powiedzenia. Jest to oczywiście stary chwyt, który polega na łączeniu rzekomej żydowskiej świadomości narodowej Luksemburg z jej stanowiskiem w sprawie hasła o niepodległość Polski. Jest to przykład skandalicznego nieuctwa, dowód niezrozumienia kategorii, takiej jak świadomość narodowa jednostki. Nawet tak nieprzychylny lewicy publicysta, jak Bohdan Cywiński przyznał w 'Rodowodach niepokornych', że Róża Luksemburg zachowywała się i odczuwała tak jak typowy polski inteligent, co zostało udokumentowane w jej listach do Jogichesa, więc ten typ argumentacji w sposób oczywisty - także z tego powodu - upada... Jednak spartakusowcy przyjęli bezmyślnie endecką i prawicowo-pepesowską argumentację, dodając jej jedynie przeciwny znak. Jako podstawę teoretyczną przyjmują wypowiedź Izaaka Deutschera, który pisał o Żydach Europy Wschodniej: 'Byli oni a priori wyjątkowi w tym, że jako Żydzi żyli na granicach różnych cywilizacji, religii, kultur i narodów (...) Każdy z nich był w społeczeństwie i jeszcze nie w nim, był z tego społeczeństwa i jeszcze nie z niego. To właśnie umożliwiło im wznieść się w myśleniu ponad narody, ponad ich czasy i pokolenia, i otwierać się umysłowo na szerokie nowe horyzonty i daleką przyszłość'.
Takie mesjanistyczne rojenia są, oczywiście, w historii sprawą powszechną i nijak nie są mądrzejsze przez to, że wypowiedział je sam Izaak Deutscher. O tym wszystkim spartakusowcy nie mają pojęcia, podobnie jak o zjawisku 'rojte asymilacje', które występowało we wschodnioeuropejskim ruchu robotniczym, do którego nie są w stanie się odnieść. Horyzont myślowy spartakusowców ogranicza się do utożsamienia kategorii pochodzenia i kategorii przynależności narodowej, przy całkowitym pominięciu samoświadomości narodowej. Jest to, niestety, poziom... ustaw norymberskich. Zauważam, że dla faszystów być Żydem to źle, a dla spartakusowców dobrze, ale poziom metodologiczny jest taki sam. Jednak dla mnie ocena człowieka jako rewolucjonisty jest wyłącznie merytoryczna, bez punktów za pochodzenie, upodobania seksualne, kulinarne, płeć, wiek, kolor oczu, skóry, religię przodków i cokolwiek.
Jako swoiste curiosum należy odnotować określenie naszej grupy jako piłsudczykowskiej w nagrodę za wyśmiewanie przez nasze pismo postulatu uczynienia z prowadzonego przez 'Solidarność' strajku górniczego arbitrem w kwestii ustawy antyaborcyjnej. Zaiste wielkie nadzieje pokładać musieli w 'Solidarności' znani ze swej bezkompromisowej - i od zawsze - nienawiści do 'Solidarności', skoro mogli postawić taki postulat. Nie bez znaczenia dla obrazu całości jest fakt, że oskarżenie rzucone przez spartakusowców jest analogiczne do zarzutów stawianych przez Stalina wobec KPP. Degeneracja spartakusowców jest aż nadto widoczna" (Zbigniew Partyka, "'Stara' i Nowa Lewica", "Samorządność Robotnicza" nr 9/1994, ss. 14-15).
Nie podejrzewamy zatem, Andrzeju, by jakakolwiek inna wypowiedź Izaaka Deutschera była bardziej wyważona w tej kwestii. Nie wyważamy zatem otwartych drzwi, nie zamierzamy też ich zamykać z powrotem, szukając kolejnych jego enuncjacji w sprawie. Skądinąd specjalistą od I. Deutschera i trockizmu był prof. Ludwik Hass. On pewnie znalazł by ten wywiad. Nie sądzimy jednak by znalazł w nim jakieś rewelacje, które pominięte zostały przez posttrockistów. Kto im broni przedstawiać swoje racje. Jak widać nie stać ich (zresztą nie od dziś) na merytoryczną odpowiedź, dlatego zasłaniają się autorytetem Izaaka Deutschera.
I. Deutscher wstąpił do KPP dopiero w 1927 r. mając zaledwie 20 lat. Nie miał zatem za sobą stażu w żydowskich organizacjach socjalistycznych. Jak podaje Wikipedia: "Urodzony w religijnej chrzanowskiej rodzinie żydowskiej, studiował literaturę, historię i filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim. W dzieciństwie przeszedł tradycyjną żydowską edukację, poznawał także Torę i Talmud, uznawany był za zdolnego ucznia". Co mu zostało do końca. Jego związek z KPP i ruchem trockistowskim niewiele zmienił w tym względzie. Tak się też zdarza. Nie podważamy jego talentu i zdolności, krytykujemy jego stronniczość i podważamy kompetencje w omawianych kwestiach.
Żądacie od Deutscher'a by poczet za Was kończył? Tak, tak - dobrze Was zrozumiałam (*_*)
Wziął na "tapetę" cztery nazwiska, bo tak mu pasowało, a Wy mu z jakimiś "antologiami" wyjeżdżacie?
Sami napiszcie, Deutscher nie zdążył i już nie napisze...
.
Nawet nie wiesz, gdzie pukają, a wtrącasz swoje trzy grosze. Gdyby ci jeszcze ktoś za to płacił, mogłabyś przynajmniej nobilitować Poczet własnym imieniem.
Trzy dni, które (nie) wstrząsnęły światem
Trzydniowa konferencja "O idei komunizmu", która odbyła się w połowie marca w londyńskim Birkbeck College, przyciągnęła tłumy, jakich zwykle próżno oczekiwać na tego typu elitarnych, akademickich spotkaniach. Czy to oznacza, że komunizm wraca do łask? Że w czasach kryzysu znów może się okazać atrakcyjną propozycją nie tylko dla intelektualistów, ale i dla zwykłych ludzi? [...]
całośc: http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article354572/Trzy_dni_ktore_nie_wstrzasnely_swiatem.html
Na zwrócenie uwagi, zasługuje "chłodne" mówiąc delikatnie zdanie na temat konferencji członkini Krytyki Politycznej, która to twarzami m.in Sierakowskiego firmowała ją niedawno na swojej stronie.
Podejrzewam, że większość czytelników nie wie gdzie wy ustawicznie pukacie, bo nawet jak na temat stukacie, to czynicie to jak kornik wgryzający się w rdzę.
Ta metoda może i zaprowadzi Was do jakiegoś pocztu, może nawet przez chwilę chorążym będziecie dzierżącym dumnie czerwony sztandar z sierpem i młotem?
Tekst Deutscher'a przeczytałam z przyjemnością. Za Wasze ględzenie nie daję zwykle złamanego grosza, dzisiaj niestety wtrąciłam trzy. Może Wy i mądrze gadacie, ino do kogo?
.
To proste - oni gadają do siebie.
To im podnosi samoocenę.
Wypowiedź tej członkini KP, jak widać była najbardziej "merytoryczna"...szczególnie w kwestii doboru panelistów.
Bardzo Panią przepraszam - druga wpadka z nickiem to o dwie
za dużo. SOLENNIE obiecuję poprawę.
Co się tyczy Millera, to nie namawiam do głosowania na Niego, bo i ja serce straciłem, choć interwencję w Iraku oceniam w kategorii racji stanu.
O wiele niż Pani surowiej oceniam Jego decyzje w sprawie
likwidowania tzw.dziury Bauca - moim zdaniem poszedł dalej
niż MUSIAŁ.
Okazał się też głupcem w intrydze Rywina - dał się prowadzić
"na postronku jak baran na rzeź", a razem z nim cała partia.
Ale oprócz Niego są w tym porozumieniu z SLD, jeszcze inni politycy, na których moim zdaniem, warto zagłosować.
Jeśli nas jakaś dyskusja nie interesuje, to po prostu nie bierzemy w niej udziału. Łatwo zauważyć, że mamy swoje preferencje. Dyskusja, podobnie zresztą jak rewolucja może przybrać charakter nieomal permanetny, wówczas wątki jej się przeplatają. W konkretnym przypadku debata pod tekstem Izaaka Deutschera jest prostą kontynuacją wymiany zdań na marginesie tekstu Ryszarda Rauba o Róży Luksemburg. Skoro dyskusja pod tekstem o Róży Luksemburg była "bardzo interesująca" nawet zdaniem taraka, choć z jego punktu widzenia nieużyteczna, to przeczycie sami sobie. Zresztą nie musicie w niej brać udziału. Zainteresowanych i tak nie brakuje, daleko nie wszyscy zabierają jednak głos, kierując się różnymi względami. A jeśli już bierzecie w niej udział, to spróbujcie przynajmniej bronić tekstu I. Deutschera merytorycznie. Na razie, hyjdla, to kłania ci się Czerwony Adam.
Swoją drogą w kilku miejscach przyznaliście już o co wam naprawdę chodzi. Jak to już tarak pisał nie chcecie abyśmy młodym mącili w głowach. Zatem atakując nas niemerytorycznie kierujecie się całkiem konkretnymi interesami i rachubami politycznymi. Najwyraźniej czujecie taką potrzebę, to pośrednio dowód naszej skuteczności, bezpośrednich dowodów też już nie brakuje. Jak to mówi Piotr Ikonowicz - rewolucja rodzi się w głowach. Warto przy tym pamiętać, że stawiamy nie na demokratyczną większość, lecz na zdecydowaną mniejszość.
"zatem atakując nas niemerytorycznie kierujecie się całkiem konkretnymi interesami i rachubami politycznymi" (BB)
a jakie to interesy stoją za "atakiem"? :):):)
jakie rachuby polityczne??? :):):)
wy naprawdę myślicie, że liczycie się w tej "grze"? :):):)
trzeba mieć niezłe halllllooo w głowie, żeby myśleć, że jest się pępkiem świata. :):):)
Czy przypadkiem tacy nowolewicowcy jak ty, rote, nie czują się "pępkiem świata"? Jaką jesteś związany PĘPOWINĄ z posttrockistami? Czy tą pępowiną nie jest przypadkiem ruch No Global.
Każdy przypadek należy rozpatrywać oczywiście osobno.
Widzicie BB, czasem przemówicie ludzkim głosem. Rozumie Was nie tylko Hyjdla i kłaniający jej się Czerwony Adam, ale także inni zainteresowani, nie zabierający głosu - pewnie Wam na złość.
Dyskusji o Róży nie śledziłam, bo za nią nie przepadam, poza tym pełno Was tam było, więc sobie odpuściłam - Wam na złość?
Nie mam zamiaru bronić tekstu Deutscher'a, bo tekst broni się sam. Wy z nim dyskutujecie o tym, czego nie napisał. To mnie ubawiło. I zawsze bawi jeżeli już się w Was wczytam.
Nie imputujcie mi jakichś konkretnych interesów i rachub politycznych, bo mnie od garów tymi insynuacjami odrywacie. Młodym możecie mącić w głowach ile Wam się żywnie podoba, i o ile młódź zasłucha się w Was choć przez chwilę. Bo język macie nie z tej epoki. Dalibyście więcej czadu, to i słuchaczy by wam przybyło.
I na koniec poproszę o przetłumaczenie/wytłumaczenie mi ostatniego Waszego zdania z serii zdań rewolucyjnych:
"...stawiamy NIE na DEMOKRATYCZNĄ WIĘKSZOŚĆ, lecz na ZDECYDOWANĄ MNIEJSZOŚĆ".
Ja to rozumiem po swojemu, nie chciałabym jednak sugerować czegokolwiek mniej wyrobionym czytelnikom, szczególnie tym mnie się kłaniającym...
.
Nie lekceważyłabym "maluczkich" (przysłowiowy Czerwony A., a nawet Hyjdla). Oni być może znajdują się w tej zdecydowanej mniejszości (niedemokratycznej?) i daliby się Wam przekonać do Waszej rewolucji permanentnej, gdybyście ludzkim głosem gadali? Ale wy ględzicie jak na tureckim kazaniu, spoglądając z wyższością na "demokratyczną większość". Wiedzę macie, doświadczenie życiowe także, poglądy też jakieś tam. Ino jajec i języka giętkiego Wam brak...
.
ludzie, posłuchajcie wam życzliwych, i zgłoście się do poradni zdrowia psychicznego. paranoja (a polityczna szczególnie) ma to do siebie, że nie leczona pogłębia się. człowiek z początku jedynie rozkojarzony ("o co tu tak naprawdę chodzi"), z czasem daje się pochłonąć swoim urojeniom ("tylko my mamy rację"), co więcej, jest mu z tym dobrze - i właśnie to świadczy o chorobie. mówiąc inaczej: jakie cele polityczne stoją za waszą "krytyką"? obawiam się, że żadne.
Pogadamy przy innej okazji, chyba że wyjaśnisz co Cię tak naprawdę rajcuje w tekście Izaaka Deutschera. Prosimy o rzeczową opinię. Wówczas będziemy się mogli do tego odnieść w prostych żołnierskich słowach.
Próbujecie Państwo ZORGANIZOWAĆ sobie przeciwników na tym forum. To dość zręczne - tyle, że nie odpowiadające rzeczywistości. Nie jesteśmy jakoś specjalnie uwrażliwieni
na poruszaną przez Państwa tematykę, a na język, którym
się posługują. Każdą najoczywistszą nawet sprawę przedstawiają Państwo jako następstwo jakiś zaprzeszłych
historycznych odniesień. Tak jakby przez ostatnie sto lat
nic w mentalności Europejczyka się nie zmieniło i raz sformułowana niegdyś TEORIA była aktualna po wsze czasy.
To jest kłamstwo, które zwalczam . JA - a nie
jakaś tam wymyślona grupa.
Inni mogą myśleć podobnie, ale każdy sam, na własną odpowiedzialność.
Wybacz, taraku, ortodoksyjny marksizm jako zamknięty system filozoficzny Marksa aktualny będzie naszym zdaniem tylko do czasy zniesienia kapitalizmu. Nie sądzisz chyba, że kapitalizm będzie trwał wiecznie? A może jednak.
Używając słów "zamknięty system filozoficzny", trafił Pan
w sedno sprawy ale w tym drugim znaczeniu - że zamknięty.
Nie przeczę, że w połowie dziewiętnastego wieku, marksizm
był objawieniem intelektualnym. Ale od tego czasu wszystko się zmieniło.Jego diagnozy, a nawet samo nazewnictwo utraciły bardzo na znaczeniu. MYŚMY SIĘ ZMIENILI.
Nawet kapitalizm się zmienił.
Robotnik się zmienił.
Jego aspiracje się zmieniły.
I to on będzie zmieniał ten wredny kapitalizm , ale nie wg. recept Marksa.
To minęło.
Taraku, że Marksowi nie chodziło o zmianę twarzy kapitalizmu, tylko jego obalenie.
polega na tym, że według taraka zasadniczą "receptą" Marksa, którą należy odrzucić jest właśnie obalenie kapitalizmu na rzecz jego "zmiany", czyli spowodowania, że będzie bardziej ludzki. Wszystko uległo zmianie, jak pisze tarak z rewolucyjną wręcz sympatią dla nowoczesności, ale jakimś trafem odpowiedzią na przestarzałe recepty Marksa jest... sięgnięcie po przedmarksowskie pomysły socjalizmu utopijnego. Doceniamy na wskroś nowoczesne, bo oparte na teorii względności czasu, recepty taraka. Według nas także czas biegnie różnie dla różnych pomysłów, dla jednych szybciej, dla innych wolniej, z tym, że różnimy się w ocenie, które z pomysłów przeżywają się szybciej.
Czytając Deutschera o Róży Luksemburg, o tym, jak to nie udało jej się zaszczepić zachodnioeuropejskiego ducha i tradycji ruchom Europy Wschodniej (za co zapłaciła), nieprzygotowany czytelnik mógłby odnieść wrażenie, że zginęła ona w Rosji, a nie w Niemczech. W praktyce, biorąc pod uwagę tendencyjne i powszechnie przyjęte interpretacje bolszewizmu, trudno się więc dziwić, że socjaldemokratyczna fundacja nosi miano Róży Luksemburg. Ważne z tego punktu widzenia jest, że Róża Luksemburg polemizowała z Leninem, a więc, jeśli nawet przypadkiem była ofiarą siepaczy socjaldemokratycznych, to w pamięci historycznej, tworzonej przez humanistycznych, wznoszących się ponad polityczne podziały "świadków historii", pozostanie jako ofiara Rewolucji.
Co do tego, że Marksowi chodziło o OBALENIE a nie zmianę kapitalizmu - zgoda.
Ale cała reszta , która wynikła z jego wskazówek była równie utopijna ( jak to czas pokazał) jak utopijne są, Państwa zdaniem, próby reformistycznej jego zmiany.
Czy jest na świecie jakaś poważna teoria gospodarczo-politycznego ładu w państwie, która uwzględniałaby interesy
WSZYSTKICH grup społecznych, inna niż kapitalistyczna?
Bo to co Państwo proponują, to co najwyżej "urawniłowka" , nie uwzględniająca nadzwyczaj zróżnicowanych potrzeb różnych ludzi.
Bo tylko z punktu widzenia biologicznego jesteśmy do siebie podobni( a i to tylko powierzchownie ).
Biorąc to wszystko pod uwagę uważam, że próba DOSKONALENIA
systemu dobrze znanego jest dla ludzkości w sumie korzystniejsza, gdyż rewolucja zmienia wszystko po to, by po jakimś czasie wrócić do starego pod inną nazwą, przynosząc "po drodze" nieopisane cierpienia milionom ofiar.