że masy proletariackie i chłopskie nie dają się nabierać na tę farsę, jaką jest demokracja burżuazyjna.
Głosowanie jest strumykiem, który w niewielkim stopniu zasila rzekę, jaką później jest życie społeczno - gospodarcze. Dlatego strumyk wygasa, bo rzeka go nie wzmacnia. Niestety, tak jest nie tylko w Polsce ...
Mam przeczucie, że antyrekord frekwencji padnie w jakiejś polskiej gminie. Gdzieś w Polsce jak to mówią B, czyli "mało zarabiającej, mało wykształconej, małomiejskiej" itd.
Gdyby dał już dawno by go zakazano.
Wbrew pozorom niska frekwencja sprzyja burżujom bo wystarczy zdobyć pare głosów i już się ma mandat posła jakie to proste biznesmeni głosują na biznesmenów a lud siedzi w domu i posłusznie słucha swoich panów!
Smutne to, co napisałeś ale prawdziwe. Wracamy do korzeni, czyli do demokracji szlacheckiej. Tamta się przynajmniej nie powoływała na wole ludu. Dzięki absencji wyborczej obecne t.zw. elity też tego nie będą mogły robić. Sytuacja więc będzie klarowna, co do legitymizacji władzy, której kiedyś z taką butą odmawiano PRL-wi. Ciekawe co teraz wymyślą, by źródła swej władzy umocować. Prawdopodobnie wzrośnie hipokryzja a w jej następstwie jeszcze większe oderwanie od rzeczywistości.
Prawie wszędzie klęska centrolewicy - wyniki mniej więcej 20 procent. Socjaldemokracje zjeżdżają do poziomu naszego SLD. A radykalna lewica w ogóle nie istnieje, tylko NPA we Francji zgarnęła jakieś marne 7 proc.