Chodzi przede wszystkim o to, że rok 1989 był nie tyle czasem triumfu demokracji, ile zwycięskiego pochodu kapitalizmu na Wschód. Nawet tam, gdzie wydarzenia przybrały postać do złudzenia przypominającą rewolucję – w Czechosłowacji, NRD czy Rumunii –wiwatujące tłumy nie były żadnym podmiotem społecznej zmiany, ale zaledwie gromadą statystów robiących za tło w wielkim spektaklu restauracji kapitalizmu.
---
Ja wiem, że wielu z Was organicznie brzydzi się prawactwem.
No cóż taka to wada wrodzona Polskiej lewicy.
Ale powyżej opisany proces tzw. kontrolowanej rewolucji opisała już Fronda w 2001 i poświeciła mu CAŁY numer pisma:
http://wydawnictwo.fronda.pl/arch/23-24/002.htm
zachęcam wszystkich do lektury bo to co pisze "Le Monde Diplomatique - edycja polska" to wywarzanie otwartych drzwi.
tekst ukazał się na stronie, a nie w nowym numerze pisma?
to jest "imaginarium"? (jesli to rzeczownik łaciński, to powinno się go odmieniać).
Polski z Rosją. Wynika z niego, że "społeczne protesty" utopiono w Rosji, bo...ich nie było. W Polsce za to we krwi ich nie utopiono, ponieważ...były.
Gratulacje. Ciekawe, czy ktoś skomponuje jakieś pomyje, by na niego wylac?
Dobrze sobie przypominam, że to przy radosnym poparciu tak teraz idealizowanej klasy robotniczej, OBALANO , a nie
naprawiano dobrze znany poprzedni ustrój.
Kto, jak nie główni działacze "Solidarności" wmówili
robotnikom, że gospodarka rynkowa to nie drapieżny bezwzględny kapitalizm, a system, w którym zachowają swe stare prawa pracownicze i nabędą nowe.
Takie widzenie świata gwarantował im też KOŚCIÓŁ KATOLICKI
swoim autorytetem, wspomagając na rozliczne sposoby nowych
PANÓW.
Więc teraz jest to płacz nad rozlanym mlekiem.
SLD miało niewiele wspólnego z falą strajkow w latach 1991-3.
Elektorat SLD z róznych, w tym historycznych powodow do strajków odnosił się niechętnie.
"postkomuniści z SLD" dziwnie wygląda na stronie pisma dotowanego przez SLD.
Bardzo dobry tekst. Zwłaszcza w początkowej części, z subtelną ironią i trafnymi spostrzeżeniami.
czy przejdzie Pan obojętnie obok tego "płaczu nad rozlanym mlekiem"? Czy jeżeli powie Pan: "dobrze wam tak"! to będzie to lepsze, niż choćby słowne pocieszenie płaczącego? Kiedyś napisał Pan, że "nikt przy zdrowych zmysłach nie neguje konieczności posiadania władnego państwa" -piszę z pamięci i przepraszam za ewentualną niedokładność. Praktycznie Polski już nie ma jako kraju, młodzież co prawda chodzi jeszcze do szkół, ale nie jest w nich kształcona, a raczej szykanowana. Ludzie nie widzą dla siebie żadnych szans w naszym kraju, przywiązanie do kultury i języka jest żadne. Co robić? Kto ma jakiś pomysł na odbudowę naszej państwowości?
"Klęska, jaką w 1989 r. poniosła demokracja w starciu z neoliberalnym kapitalizmem (...) "
Przemysław Wielgosz
To jednak była wtedy demokracja! Jakże inaczej mogła ponieść klęskę?
bo już samo ich nazywanie postkomunistami dawało nadzieję, że bądą ratowali to, co dla większości w PRL-u było dobre: bezrobocie, tanie mieszkania, oświata, ochrona zdrowia i wiele, wiele innych rzeczy. Kiedy się okazało, że tak nie jest, przegrali a wraz z nimi dmokracja zredukowana do 25%! Oczywiście tym 25% to zwisa. Mają dzieki temu większą kasę i więcej znaczą.
rzeczywiście, to absurd twierdzić, że z neoliberalizmem przegrała demokracja, której nie było.
Demokracji istotnie nie było, ale i zamordyzmu również nie
- w przeciwnym wypadku nie doszłoby do zmiany ustroju.
Piszesz: demokrcji istotnie nie było. A teraz jest? Bo czy ona oznacza wyłącznie możliwośc wrzucania kartek do skrzynek przy konstytucyjnej ochronie prywatenej własnosci środków produkcji, stanowiącej żródło drastycznej nierówności w podziale dochodu narodowego? Czy te formalne możliwości są jej istotą? Ostatnie doświadczenia pokazuje, że 25% spośród nas wypina się na taką właśnie jej istotę. Myślę więc, że jej teraz jest mniej niż było kiedyś.
Myślę, że autorowi tekstu chodzi o ideę demokracji i porażkę jej z kapitalizmem, nie zaś o realne istnienie czy nieistnienie tejże. Ale to w całokształcie procesów po 1989 roku rzecz w sumie jednak marginalna. Demokracja nie jest jakimś wzorcem, do którego należy koniecznie zmierzać (czy tym bardziej narzucać całemu światu). To wyłącznie sposób organizacji życia społeczno-politycznego. Ani specjalnie lepszy, ani specjalnie gorszy od innych. I jak wszystkie inne wcześniej czy później przeminie.
Po 123 latach niewoli odzyskaliśmy niepodległość na chwilkę.
W 1939 przegraliśmy wojnę z Niemcami i z Rosją Radziecką
i mimo, z uczestniczyliśmy w szturmie Berlina i na froncie zachodnim, to nie jako armia zwycięzców lecz jako
armia posiłkowa.
Skutkiem tego prawdziwi zwycięzcy zadecydowali za nas
kto będzie naszym hegemonem. Wypadło na Rosję i to było nie
najgorzej, bo uzyskaliśmy dzięki temu dzisiejsze granice.
Po stokroć rację miał Gomułka kiedy mówił w 1968 r.:
"Załóżmy, że u zarania Polski Ludowej w 1944r. istniałby inny układ sił klasowych i międzynarodowych i w skali wewnętrznej i do władzy przyszłaby ekipa londyńska, która miała w kraju wielka przewagę nad nami(...)Cóż wówczas byłoby z Polską? Nasz kraj byłby wówczas bez ziem zachodnich i bez ziem wschodnich .BYŁBY JAKIMŚ KSIĘSTWEM WARSZAWSKIM, BYLE CZYM." ( podkreślenie moje)
Ale nie tylko to było zyskiem Polaków - generalnie zmieniła się mentalność ludzi, ukształtowało się dążenie do egalitaryzmu, poczucie godności ludzi pracy, wcześniej
na taka skalę u nas nie znane. To był zysk.
Gdy po 1985 było już jasne, że ZSSR przegrywa gospodarczo ze zintegrowanym zachodem, parasol ochronny jaki naszym przemianom społecznym dawała hegemonia tzw. Kraju Rad,
został nam odjęty i Polska sama musiała się zmierzyć
z przeciwnikiem, który pokonał potężny Związek Radziecki:
z MIĘDZYNARODOWYM KAPITAŁEM.
Miała bardzo małe szanse by utrzymać swe zdobycze socjalne
i tych szans przez głupotę ( lub sprzedajność ?) swych
elit związkowych i państwowych nie wykorzystała.
Teraz trzeba zaczynać prawie wszystko od nowa, ale
żeby podnieść ten ciężar, trzeba całkowicie zerwać z tradycją solidarnościową, stworzyć związki wolne od wpływu
Kościoła, z nowymi przywódcami i nowa retoryką wyborczą.
Stare wzory nie przyniosą poprawy, będą skutecznie torpedowane i przez kapitał i przez ich sojuszników - Kościół Katolicki.
" Demokracji istotnie nie było, ale i zamordyzmu również nie
- w przeciwnym wypadku nie doszłoby do zmiany ustroju".
Według mnie była.
Władza była wybierana o wiele demokratyczniej niż obecnie, więcej ludzi chodziło na wybory (ja nie i nic mi za to nie robili,poszłam tylko raz, gdy dostałam dowód i chciałam zobaczyć, co to takiego; szykany zawodowe wobec mnie były wynikiem służalstwa włazidupców, dobrze prosperujących w każdym systemie).
Ludzie znali swoich posłów, posłowie mieli obowiązek kontaktowania się z wyborcami i informowania o przeprowadzonych i planowanych ustawach. I się spotykali i informowali, z tym, że ludzi mało to obchodziło. W szkołach na propedeutyce wiedzy o społeczeństwie informowano nas o prawach obywateli, uczyliśmy się na temat sejmu - rozkładu sił politycznych w nim, o strukturach administracyjnych. Niesamowicie mnie to nudziło, miałam smutną tróję z tego, ale o dziwo! wiele rzeczy wiem do dziś i z tego bezwiednie profituję. To,że ludziom, generalnie rzecz biorąc, żyło się beztrosko i nie mieli ochoty na zajmowanie się polityką, to inna sprawa. Informacje na temat struktur państwa, rządu, ludzi w rządzie i zarządach wojewódzkich i powiatowych były powszechnie dostępne. I co najważniejsze: rzetelne. Ludzie nie rozumieli, że sprawne funkcjonowanie państwa to ciężka praca dla zarządzicieli. Dlatego dali się tak łatwo oszukać różnym solidaruchom. Niektórzy rzecz jasna byli "patriotami" za zachodnią kasę i teraz są dobrze urządzeni na pokolenia. Ale przeciętny człowiek jest uczciwy i nie wierzy,że szubrawcy są wszędzie. Teraz morale spadło i liczba szubrawców się znacząco powiększyła, ale zmieni się czas to i szubrawców ubędzie.
A poza tym to demokrację można traktować niezwykle elastycznie, w zależności od interesów "grupy mającej władzę". W RFNie gdy socjaliści demonstrowali, to ich pałami rozganiali. U nas, gdy ludzie tylko "szemrali" to rząd już do nich biegusiem i szedł na ustępstwa.
Wczoraj braliśmy kurczaki od hodowcy. Akcja odbywała się na podwórzu u weterynarza. Tłum ludzi czekał, bo transport się spóźniał. No i wreszcie przyjechał i rozpoczęło się wyciąganie drobiu ze skrzyń przez sprzedawców. Do tłumu podszedł stary weterynarz i widząc młodą kobietę z pudełkiem powiedział: "pani j e s z c z e tu stoi?" A do ludzi: "to córka starosty, przepuście ją bez kolejki". Tłum milczał, i tylko mnie dziób się automatycznie otworzył i krzyknęłam: "jak to? przecież mamy demokrację a wszystkich tu słoneczko grzeje po równo (było gorąco)". Ten weterynarz coś tam pomamrotał (mam u niego przerąbane i będę musiała chodzić z psami do innego), a ta młoda kobieta zachowała się tak, jakby nikt nic nie mówił. Żadnej żenady, żadnego śladu kultury. Córka starosty stojąca za drobiem to coś więcej niż gawiedź wiejska. O jakiej demokracji i dla kogo może być obecnie mowa? Czy komuś ta demokracja jest potrzebna? Ja tego tam, u weterynarza na podwórzu, nie zauważyłam. Miałam wręcz wrażenie, że będą wprowadzać pańszczyznę, a chłopi się na to zgadzają.
do Pana postu z 2009-06-11 13:26:07
"oczami duszy czuję", że tak jest, jak Pan pisze. Przemawia to do mnie w każdej literce z Pańskich zdań.
Ale jak to zrobić? "Jawną konspiracją"? Biernym oporem Ghandiego? Kto będzie chciał i dla kogo jest to jeszcze ważne?
Wiem, że Pan wie wiele mądrych rzeczy. Uprzejmie proszę o jeszcze.
publicyści Forum Klubowego zarzucają innym gazetom, "bycie sponsorowanym przez SLD".
ostatniego numeru nie jest już sponsorowane przez SLD, a przez Fundację Róży Luksemburg
ABCD- skąd ta wiadomośc o Le Monde?
Z tego co wiem to Le Monde jest za radykalne na SLD-owskie klimaty...
wiarygodna informacja z pewnego źródła.
To jest zadanie dla ludzi młodych i bez tych obciążeń,
które niesie moje pokolenie.
Co robić? Kto ma jakiś pomysł na odbudowę naszej państwowości?
---
odp: Narodowa rewolucja.
Solidarność była klasowym tylko w nomenklaturze lewicowych publicystów przeżartych nostalgicznie Marksem a w rzeczywistości solidarność była ruchem Katolicko - Narodowym i tego nie może jej darować ani sld ani współczesna lewica.
zanim młodzi dowiedzą się, o co w polityce naprawdę chodzi, to będą dziadkami.
Rozumiem, że sprawa dla nas jest beznadziejna z powodu tej międzynarodowej finansjery. Cóż...
W obecnej sytuacji, w której Polska się znalazła,
"międzynarodowa finansjera" nie jest przeciwnikiem
Polski a sojusznikiem.
Ten sojusznik musi się jednak wewnętrznie zreformować,
by poszczególne kraje mogły realizować swoje aspiracje społeczne.
Jest właśnie kryzys finansowy świata i jest ku temu
okazja i potrzeba.
Jeśli to nie nastąpi,to w nadchodzącym czasie nowe kraje
zajmą miejsce dotychczasowych hegemonów.
Mam nadzieję, że ci którzy trzymają kasę również
to rozumieją, bo jeśli nie, to pozostanie jedynie rozwiązanie siłowe - z niepewnym rezultatem i to na krótko.
Generalnie światowa polityka toczy się o dostęp do
surowców ( obecnie ropy i gazu, ale już pojutrze - wody)
i potencjalnym przeciwnikiem nie będziemy MY, a kraje
w nie zasobne, nie chcące podzielić się tym bogactwem
na podyktowanych warunkach.
Więc wracając do Pani pytania odpowiem wprost -
świat cywilizacji zachodniej, z blokami militarnymi do których od niedawna należymy, sam musi dojrzeć do zmian społecznych, które my u siebie zamyślamy.
Innej drogi nie ma.
Demokracja istnieje nie dlatego, że ludzie rzeczywiście wierzą w swoją ,,metafizyczną'' równośc.
Po prostu cykliczne wybory i tzw państwo prawa ( obecnie rozmontowywane) okazały się dobrym stabilizatorem faktycznych rządów elit.
Demokracja nigdy ( byc może poza Komuną Paryską, czy Kronsztadem) nie istniała, nie w tym sensie w jakim redaktor Wielgosz by chciał by istniała.
Ideał demokratyczny abstrahuje od tego, że demokracja jest tworem historycznym najlepszym nie dlatego, że realizuje jakieś mgliste intuicje zwykłych ludzi co do równości wszystkich istot homo sapiens, ale dlatego że jest stabilny.
Tak samo (jak zauważył Baudrillard ) w ,,Przejrzystości zła'' rewolucje antykomunistyczne były tak chwalone na Zachodzie, dlatego, że pozwalały zapomniec o fakcie , że suwerennośc ludu jest w Europie Zachodniej, jedynie mitem legitymizującym system kapitalistyczny, a rewolucje w krajach tzw. Pierwszego Świata przestały byc możliwe...
Osobiście nie sądze że ideał pełnej demokracji był możliwy do urzeczywistnienia w jakimkolwiek dającym się pomyślec czasie, co nie oznacza że nie należy go kultywowac i w jego imieniu występowac...
narodowo-lewicowa.
demokracja dziala i to niezle tylko musi byc oparta na 2 filarach,kontroli rzadzacych i lojalnosci w obie strony.
I przez spamerów piszących serie jednozdaniowych postów? Wydaje mi się, że dyskusje pod tekstami powinny być moderowane, bo taki śmietnik obelg i insynuacji mija się z celem. Banujcie tych frustratów, ludzie. Proszę jako życzliwy acz mocno zniesmaczony czytelnik.
jakie to źródło?proszę o odpowiedź.link, adres bibliograficzny lub cokolwiek innego
Kontakt pod tymi adresami:
www.tomaszkalita.pl
Rzecznik Prasowy SLD - Onet.pl Bloq
nie chcę się kontaktować z Kalitą, prosiłem o dokładny adres z informacją na rzeczony temat. na podanej przez Ciebie stronie niczego, co miałoby na to wskazywać nie ma. dokładniej prosze
A jak potwierdzić informację, jeśli nie przez kontakt z jej źródłem?
Kalita przyznał publicznie, na jednej z debat o prasie lewicowej, że SLD dotuje Le Monde Diplomatique. Edycja polska.
to bardzo ważne, czyim się jest potomkiem.
W zamierzchłych acz pięknych czasach kiedy byłem chuliganem należałem do ekipy, w której był m.in. "Młody Dyzio" vel Tomek Wolski, syn komendanta wojewódzkiego MO i "Płetwa" vel Marian Duda, syn Aleksandra, pijaczka spod Małogoszczy. Kiedyś w nocy wylegitymował ich patrol: "A, chuligani, mamy was!". Na to Płetwa wskazując na Dyzia: "A wiecie czyj to jest syn? To jest starego Wolskiego syn!" Nieufni ZOMO-wcy wylegitymowali Dyzia - wszystko się zgadza. Zaczynają drżeć. A na to Dyzio: "A wiecie czyj to jest syn?" - wskazuje na Płetwę. - "To jest Alka Dudy syn!!!" Też się zgadzało. Przerażeni gliniarze nie wiedzieli, kim jest Alek Duda ale to musiał być ktoś ważny. Trzasnęli obcasami, zasalutowali i uciekli.
...Obaj kumple nie żyją. Świeć Panie nad ich duszami!
po prostu chciałbym materialnego dowodu.Jeśli takowy masz, to go przedstaw. to, że gdzieś, coś powiedział średnio mnie przekonuje
ABCD napisał już na portalu ponad 10000 komentarzy. Jako, że koleś ma wprawę - dajmy mu średnią na komentarz 10 minut. Policzmy 10*10000 = 100000 minut to jest 1666 godzin, czyli ponad 69 dni pisania bez przerwy, a więc 24 godziny na dobę. Policzmy to mierząc czasem pracy w Polsce. Ponad 208 dni. Ile jest dni pracujących w Polsce, odliczając święta i weekendy. Zdaję się, że mniej, a więc ponad rok klepania. Niezły wynik:)
sekund na kom.
Łatwo sprawdzić w siedzibie SLD na Rozbrat, że kolportowana jest tam ta część nakładu edycji polskiej Le Monde Diplomatique, którą ta partia wykupuje (co jest formą dotacji).
Nie mówię o samym wklepywaniu tekstu, ale o także o procesie czytania, zrozumienia, zastanowienia, i klepania w klawiaturę. 10 minut- to i tak, dałem ci fory.
rozsyła też bezpłatnie wcześniej wykupione przez siebie egzemplarze polskiej edycji Le Monde Diplomatique.
a nie lud (demos), czyli nie ma demokracji- lecz kapitało-kracja... Powinno się obchodzić 20-lecie objęcia władzy przez kapitał.
czyli kupno le monde w kiosku jest też formą dotacji?tak wniosek z twojego rozumowania
partia polityczna kupuje np. 1000 egzemplarzy niskonakładowej gazety, a potem je kolportuje, to jest to formą dotacji, czy nie?
Sojusz Lewicy Demokratycznej, finansujemy polską edycję Le Monde Diplomatique" - powiedział na dyskusji publicznej Tomasz Kalita.
Jeśli uważasz, Multitudesie, że jesteś w stanie udowodnić mu mijanie się z prawdą, to voila.
PS. W trakcie kampanii wyborczej do Sejmu (wrzesień 2007) w Le Monde Diplomatique ukazał sie wywiad z Kalitą pt. LiD to hit.
Przypadek?