w zebraniu wzięło podobno udział 68 dzialaczy KSS, która
jest strukturą satelicką wobec partii politycznej o nazwie Nowa Lewica. Tymczasem do NL - według wiarygodnych danych, podawanych przez jej byłych członków - należy tylko 8 osób.
już kiedyś istniała, tylko że wtedy nazywała się KPiORP.
tylko miał ksywę wotan.
I jest jaki jest - do niczego...
.
dobrze zrozumiałem, warunkiem otrzymania pomocy od KSS jest uczestnictwo w jej aktywności, które - jeśli się trafnie domyślam - mogłoby polegać na udziale w pochodach pierwszomajowych, organizowanych przez Nową Lewicę?
i tak już wątły organizm... Ja z tej notatki czytam, że NL nikogo nie wciaga na siłę w swoje szeregi. Przeciwnie, jeśli chcesz bracie działać, to zrób to w ramach KSS. Więcej pożytku bedzie z tego, co zrobisz dla innych, niż z twojej partyjnej legitymacji.
Ale czego tu wymagać od faceta, który własnego kota karmi szynką z indyka..?
Notatka ukazała się przed chwilą, a ABCD popełnił już do niej 3 wpisy. Zanim redakcja ją w końcu zdejmie, będzie ich miał pewnie setkę na koncie. Szkoda tylko, że wszystkie są utrzymane w jednakowo nieznośnym stylu. Pełnym sarkazmu i goryczy głęboko skrzywdzonego człowieka...
Gratulacje dla działaczy KSS na dotychczasową pracę i powodzenia w dalszych działaniach!
co jest złego w szynce z indyka?
Aczkolwiek, ostatnio zmieniłem karmę na polędwicę sopocką.
eresie, do niszowej partii mało kto przystąpi.
Natomiast są tacy, którzy dają się łowić na lep "metapolitycznego" społecznikostwa.
tego rodzaju reformistyczno-charytatywne kancelarie.
Swoją drogą, jedną z frakcji - jak napisano powyżej - ośmioosobowej Nowej Lewicy jest Nurt Lewicy Rewolucyjnej. Kompetentny opis tej trockistowskiej sekty można znaleźć tutaj:
http://www.1917.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=164&Itemid=47
Dużo sukcesów wiem że robią kawał dobrej roboty.
Proponowałbym im jakby się dało oczywiście aby przekształcili się w organizacje pożytku publicznego wtedy każdy będzie mógł przeznaczyć na KSS 1%swojego podatku dochodowego wiadomoże kasa jest potrzeba i liczy się każdy grosz aby np.rozwijać się otwierać nowe biura KSS w całej Polsce itp.
Jeszcze raz gratuluje i życze sukcesów!
Sam dopiero jesteś śmieszny.
Jeśli w KSS działa 68 osób, a w partii zdecydowanie mniej, to logiczne, że raczej uczestnictwo w partii nie jest warunkiem działań społecznych Kancelarii.
Ad vocem: jestem w 100 % za. Tylko ja bym szukał rozwiązania po takiej linii, żeby najpierw zacząć ruch w kierunku zmiany prawa krajowego (np. drogą inicjatywy ustawodawczej ze 100 tys. podpisów) - wydaje mi się, że wbrew pozorom mobilizacja wokół zmiany obowiązującej w całym kraju ustawy dałaby lepsze efekty niż kampanie lokalne i przepychanki z poszczególnymi samorządami (choćby i stołecznym). Choć potrzebne jest jedno i drugie, to życie każdy z nas ma jedno. Tak czy inaczej pozdrawiam Kancelarię i życzę powodzenia we wszelkich działaniach.
działacze i sympatycy KPiORP tak że samo częstokroć nie należeli do partii-matki. Ważne, że byli pod kontrolą jej emisariuszy. I że pokrywały się składy gremiów kierownicZych.
Osobiście pomogę w zbieraniu podpisów!
tamten komitet jakoś pokrywał się zadaniami i funkcjami ze związkami zawodowymi pracowników najemnych, gł. budżetówki (przemysłu wydobywczego, służby zdrowia itp.), czyli grup stosunkowo jak na nasze warunki i bez tego nie najgorzej zorganizowanych (czytaj: uzwiązkowionych). A tu mamy ruch lokatorski, którego dopiero raczkuje, ale wcześniej w ogóle go nie było. Ważne, żeby się pilnował przed harcerzykowaniem (nie mylić z harcerstwem) i szedł w stronę walki o rozwiązania systemowe. Ja tam trzymam kciuki za rozwój tej i innych grup lokatorskich, Tobie nikt nie każe jej popierać, ale zaproponuj może coś konstruktywnego (w sensie SPOŁECZNYM) zamiast męczącego pokazywania języka.
KSS powodzenia życzę!
Przeciwnie, KPiORP zorganizował wiele demonstracji w obronie lokatorów.
Michale, organizowali już ruchy uczniów walczący z autorytarnymi regulaminami min. Giertycha, bezdomnych, bezrobotnych, górników, stoczniowców etc.
Z jakimi efektami?
Fajnie, życzę powodzenia!
Może i Komitet zajmował się jakoś sprawami lokatorskimi, ale jak sama nazwa wskazuje miał służyć gł. do obrony praw pracowniczych, czyli być związkiem zawodowym, gdzie jest straszny tłok a perspektywy polityczne kiepskie.
To o górnikach, stoczniowcach i Anty-Giertychu jak rozumiem a propos Komitetu a nie KSS? Bo z tego, co pamiętam, to (ówczesne) środowisko polityczne Ikonowicza wyraźnie dystansowało się od obrony demokracji przed giertycho-leppero-kaczyzmem. Nie sądzę zaś, by angażowało się w stocznie czy kopalnie, bo niby jak miało to robić?
Piszesz nie na temat, całą swoją "argumentację" bazując na tym, że złożyłeś sobie 2 kombinacje literek, bo tak Ci podpasowało.
Umówmy się, że ABCD kiedyś nazywał się PMB. I teraz wszystko, co napisał jeden ceduję na drugiego, bo:
- obaj to użytkownicy niszowego portalu politycznego,
- intuicyjnie wiem, że wiele ich łączy,
- tak mi się zabawnie skojarzyło, a inni mają bawić się razem ze mną, bo tak mi się podoba i już.
Po.
1. Nowa Lewica była obecna na demonstracji o socjalne państwo i świecką szkołe 24 czerwca roku nie pomnę która to była JEDYNĄ akcją przeciwko Giertychowi (i to pośrednio bo w równym stopniu była przeciwko Balcerowiczowi).
2. KPiORP założono z racji represji wobec trzech pracowników. Ani Kaczmarek z Uniontexu ani Skrzypczak z Goplany to nie byli pracownicy budżetówki co najwyżej Łabądź był pracownikiem budżetówki (aczkolwiek czy to normalne nazywac pracowników wszystkich państwowych przedsiębiorstw pracownikami budżetówki? Budżetówka funkcjonuje z pieniędzy budżetowych natomiast w przypadku większości zakładów z własnościa skarbu państwa istnieje samofinansowanie albo nawet to zakład dokłada do budżetu). Poza tym KWK "Budryk" to nie jest dobre i łatwe miejsce dla związków uwierz mi.
3. Najbardziej aktywną działalnośc KPiORP wykazał wśród pracowników sezonowych i hipermarketów Tesco. A nie są to "ani uzwiązkowione zakłady" ani "budżetówka".
Aha i żadnych wniosków nie wyciągam, poza tym że za nim zaczynasz stawiac kategoryczne wnioski to poznaj lepiej temat.
ABCD popieral PMB i jego partię w kampanii wyborczej do europarlamentu?
Czy był za to chwalony przez PMB?
Wszystkie te Komitety i Kancelarie są rozdziałami z opowieści heroikomicznej pt. Niszowe wieszcze w poszukiwaniu straconej bazy.
A. Warzecha: logicznie musiał być to rok 2006 (w 2005 Giertych był opozycją, w 2007 - zaczynał nią być). Słyszałem o tej demonstracji z relacji kilku uczestników, NA PEWNO nie było tam ani Ikonowicza & KSS, ani Partyki ani NLR, czyli najbardziej sensownych środowisk, jakie były w Nowej Lewicy. Partyka napisał tekst krytyczny wobec modelu kampanii anty-Giertych, jaki ona przyjęła.
ABCD: PMB, ABCD - kto by tam tych bohaterów niszowej sagi rozróżnił? A w niszach wszyscy a to się kłócą, a to jednoczą i chwalą. Jedna rodzina niszowców, nawet pseudonimy podobne: ABCD, PMB... JEDNA NISZA :-)
(wyluzuj, parodiuję po prostu Twój styl "luźnych rozważań o świecie" - mnie on nie przeszkadza, ale Tobie się chyba zdaje, że dokonujesz tu jakiejś "analizy" :-))) toteż wolałem wyprowadzić Cię z błędu).
to wszystko nie zmienia faktu, że związek stanowiący zaplecze/fundament/bazę (niepotrzebne skreślić) dla Komitetu działał głównie w górnictwie i hutnictwie. A pewien autor o trzyliterowych inicjałach (nie PMB) dał do zrozumienia w "LMD", że Komitet powstał w trochę inny sposób, za pośrednictwem ludzi z jego otoczenia.
"środowiska", które wymieniasz - to w sumie 7 osób.
A popierając daną partię (np. PPP) w kampanii wyborczej, odpowiada się za jej dorobek z tzw. dobrodziejstwem inwentarza.
WIELKI NIEOBECNY tako rzecze:
"Ja i moje środowisko polityczne przeżywamy wspaniały okres. Po raz pierwszy, po latach walenia głową w ścianę, wystawania z ulotkami pod fabrykami, klejenia plakatów z kontaktowym numerem telefonu, wiecowania i pikietowania, zaczęliśmy robić rzeczy, które dają głębokie poczucie sensu. To coś to Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej. Właściwie każdego tygodnia zdarza się kilka wspaniałych zwycięstw, które uskrzydlają. Udana blokada, negocjacje, wygrana sprawa w sądzie, zdjęte zajęcie komornicze, przywrócenie lokatora w poczet członków spółdzielni, wydeptany dla samotnej matki z dziećmi lokal komunalny, to wszystko daje nam radość, siłę i poczucie, że nareszcie jesteśmy nie tylko 'słuszni', ale skuteczni i potrzebni".
"W miarę upływu czasu granica między KSS i NL się zaciera, a większość lokatorów uważa, że należy się bić o miejsca w samorządzie, bo to pozwoli na skuteczną obronę ich interesów. Przy czym jesteśmy świadomi, że formułę startu w wyborach samorządowych trzeba wypracowywać wspólnie z PPS, PPP, PD, MS, LA tak jak to zaczęto już robić na Lubelszczyźnie. Tak więc to, że pewna grupa lokatorów niosła czerwone flagi NL 1 maja, nie wynika tylko czy przede wszystkim z chęci odwdzięczenia się za udzieloną pomoc, ale głównie z rodzącej się w nich lewicowej świadomości politycznej. W końcu sama nazwa Kancelarii przyciąga raczej tych poszkodowanych, dla których pojęcie 'sprawiedliwość społeczna' coś znaczy".
"Trzeba zacząć razem szukać formuły. Takiej, która przyciągnie do polityki tysiące, a potem dziesiątki tysięcy i tak dalej, zwykłych ludzi, którzy od 4 czerwca 1989 r. przegrywają wszystkie wybory, chociaż są większością. Musimy szukać języka, który pozwoli ludziom uświadomić ich klasowy interes bez odwoływania się do terminologii walki klas. To będą takie 'bliskie spotkania trzeciego stopnia' między nami kosmitami, a mieszkańcami ziemi (tej ziemi). Mają rację ci, którzy utrzymują, że poza działaniem, które w swoim zadufaniu i arogancji nazywają 'działactwem', potrzebna jest wielka praca intelektualna. Ale cała ta 'myślówa', bez działania, bez organizowania i wygrywania drobnych społecznych potyczek nie ma sensu i pozostanie jedynie elitarną zabawą w politykę".
"MOJA Agatka ma już kilka podobnych sukcesów. Ostatnio udało jej się wygrać dla człowieka, którego siostra pozbawiła mieszkania, bo siedział w więzieniu, wyrok przywracający posiadanie, czyli klucze do tegoż mieszkania i perspektywę ponownego zawiązania umowy najmu. W Lublinie natomiast tamtejsza ekipa lewicowa z Jarkiem Niemcem na czele idzie od sukcesu do sukcesu nagłaśniając w lokalnych mediach działania Kancelarii w stopniu, który tu w stolicy jest nieosiągalny. Górnik-adwokat, który wygrywa w sądach sprawę za sprawą, może się okazać jeszcze lepszym promotorem sprawiedliwości społecznej, niż we Francji listonosz-trockista. Warto jednak wyjaśnić, że obaj (Besancenot i Niemiec) mają wyższe wykształcenie i znakomite marksistowskie przygotowanie".
Jako ta "myślówa" odkryłam wreszcie "tymi ręcoma", że górnik-adwokat swoją praktykę odkrywkową odbył w kamieniołomach "Tygodnika Chełmskiego" wraz z francuskim listonoszem. Obaj rąbali przy tym "Kapitał" Marksa z wiadomym pożytkiem i niezrozumieniem.
"Lubelski Węgiel Bogdanka dokonał przydziału akcji. Łącznie inwestorom przydzielono 11 mln akcji serii C, a redukcja zapisów na akcje w transzy inwestorów indywidualnych wyniosła 88,75 proc. Całkowita wartość oferty publicznej LW Bogdanka wyniosła 528 mln zł.
Średnia stopa redukcji w transzy inwestorów indywidualnych wyniosła 88,75 proc., przydzielono im 1 670 000 akcji.
W Transzy pracowniczej średnia stopa redukcji złożonych zapisów w części przekraczającej gwarantowany przydział wyniosła 2,99 proc., przydzielono im łącznie 330 000 sztuk akcji.
W Transzy inwestorów nstytucjonalnych przydzielono inwestorom finansowym 9 000 000 akcji
W wyniku oferty inwestorzy giełdowi i pracownicy spółki stali się posiadaczami akcji LW Bogdanka stanowiących 32,34 proc. kapitału i głosów w podwyższonym kapitale Spółki".
Zapewne jest to kolejny wielki sukces górnika-adwokata, Jarosława Niemca.
- wierna kopia publikacji, które w swoim czasie wyrażały nadzieje związane z KPiORP.
WIELKI NIEOBECNY tako rzecze:
"Mój głos nie został zmarnowany. Oddałem go na osobę, która podjęła walkę z systemem. Podczas tych wyborów policzyliśmy się, aby stwierdzić, że jest nas mało. Jednak jesteśmy. Zadaniem systemu jest nas całkowicie wyeliminować zanim się zacznie. Żeby na samym dnie kryzysu ludzie sobie o nas nie przypomnieli. Bo wtedy różnie może być. Po tym jak załatwili Samoobronę trzeba się mieć na baczności. Każdemu, kto się wychyli mogą spreparować jakąś aferę gruntową. Im lepiej będzie nam szło, tym więcej będzie prowokacji. Pracują też nad tym by złamać naszego ducha. Mówią nam: wasze wysiłki są daremne. Cokolwiek zrobicie i tak jest skazane na klęskę, marginalizację i jest pozbawione znaczenia. Część tych, którzy się tak wypowiadają to zwykłe gnoje i zawistnicy, część pracuje na etatach i ma mnóstwo czasu, żeby nas zniechęcać do dalszego oporu".
A tako rzecze RESORT GOSPODARKI i wirtualny Nowy Przemysł: "w czterech pierwszych miesiącach 2009 roku rentowność górnictwa wyniosła zaledwie 0,5 proc. Mamy agonię górnictwa, które niebawem podzieli los polskich stoczni (...)
Nie od dziś wiadomo, że górnictwu brakuje środków na realizację niezbędnych inwestycji, których wielkość do 2015 roku szacuje się na około 20 mld zł. A cudów nie ma - bez inwestycji nie może być mowy o rozwoju oraz przygotowaniu się na możliwość większego wydobycia, gdy przyjdzie koniunktura.
Kiedy mieliśmy koniunkturę na rynku węgla, to polskie kopalnie nie zarabiały, bo nie były w stanie sprostać zapotrzebowaniu na węgiel. Stąd wzrost importu węgla do Polski, który w 2008 roku przekroczył 10 mln ton.
Niestety, jak dotąd nie zdołano wyasygnować środków na inwestycje początkowe w górnictwie. I trudno się spodziewać, by wyasygnowano ponad 850 mln zł na ten cel na 2010 rok.
Bez inwestycji polskie górnictwo stacza się po równi pochyłej. I nawet jeśli przyjdzie koniunktura na węgiel, to nic nam ona nie da, bo polskie kopalnie nie będą w stanie zwiększyć wydobycia. A to cały czas spada.
Z raportu resortu gospodarki wynika, że wydobycie węgla energetycznego w porównywalnych okresach lat 2008-2009 spadło o 2,1 proc., natomiast węgla koksowego o 38,1 proc. Dane nakazują bić na trwogę - gdy porównamy do siebie pierwsze kwartały 2008 i 2009 roku, to okaże się, że w 2009 roku polskie kopalnie wypracowały 38,9 mln zł zysku netto, czyli aż o ponad 250 mln zł mniej niż w ubiegłym roku.
Najgorsze jest to, że po ustąpieniu kryzysu polskie kopalnie nie będą w stanie odzyskać utraconego rynku, gdzie ulokował się węgiel z importu.
Spółki węglowe robią, co mogą, by się ratować. Jastrzębska Spółka Węglowa mająca na zwałach ok. 1,5 mln ton węgla nie fedruje w piątki. I najprawdopodobniej nie będzie w piątki fedrować do końca sierpnia.
Zaplanowane inwestycje spółki węglowe przesuwają w czasie. Przykładowo Kompania Węglowa przeznaczy na inwestycje w 2009 roku 900 mln zł, a nie1,1 mld zł, jak pierwotnie planowano.
W Katowickim Holdingu Węglowym też wstrzymują się z niektórymi inwestycjami. Obecne szacunki wskazują bowiem, że w 2009 roku KHW może sprzedać o 1 milion ton węgla mniej niż pierwotnie planowano. Oznaczałoby to dla holdingu przychody mniejsze o około 400 mln zł.
Być może zatem plan inwestycyjny w 2009 roku będzie zrealizowany w KHW na poziomie niższym o około 300 mln zł. Uzależnione to będzie od tego, jak w kolejnych miesiącach kształtować się będzie sytuacja na rynku węgla.
- W górnictwie przerażająca jest indolencja struktur właścicielskich - ocenia w rozmowie z portalem wnp.pl Dominik Kolorz, szef górniczej Solidarności. - Górnictwo idzie na dno. Nie ma żadnych działań, kompletna klapa. W górnictwie nie ma żadnego nadzoru właścicielskiego, on jest jedną wielką fikcją. Na koniec roku może się okazać, że z sektorem węglowym jest fatalnie.
Niestety, ale trudno się z Dominikiem Kolorzem nie zgodzić. Nie można też, jak wielu próbuje, zrzucać wszystko na górnicze związki.
Wcale nie jest bowiem tak, że one hamują zmiany w sektorze węglowym i nie chcą słyszeć o żadnej prywatyzacji. Już ze trzy lata temu związkowcy wskazywali, że przede wszystkim, by rozmawiać o ewentualnej prywatyzacji, chcą otrzymać dokładne i precyzyjne dane, jak ta prywatyzacja miałaby przebiegać.
Zwalanie wszystkiego na związki to jedynie alibi dla braku podjęcia jakichkolwiek działań w sektorze węglowym.
- Ciągle powtarza się u nas, że to górnicze związki zawodowe hamują prywatyzację - zauważa Andrzej Meder, prezes zarządu Zabrzańskich Zakładów Mechanicznych. - Ale nie do końca tak jest. Wystarczy spojrzeć na sytuację kopalni Silesia. Tam związkowcy byli i są za prywatyzacją tej kopalni. Ciągle czekamy, zwlekamy z prywatyzacją. Aż w końcu kopalnie znajdą się w fatalnym stanie i jedynym wyjściem będzie sprzedać je za grosze. A przecież można by przeprowadzić tę prywatyzację odpowiednio wcześniej, przygotować ją. Więcej aktywnej polityki ze strony państwa powinno być. Bo to właśnie państwo jest właścicielem górnictwa i większej części energetyki.
Ano właśnie. Andrzej Meder wskazuje, że jeżeli państwo nie jest w stanie zrobić czegoś sensownego z górnictwem, to pozostaje prywatyzacja. Należy ją jednak przeprowadzić tak, by państwo otrzymało z jej tytułu odpowiednie pieniądze.
Najgorszy jest brak działań, brak decyzji dotyczących przyszłości sektora węglowego.
Związkowcy - i nie tylko oni - cały czas dopytują o to, jak głębokie będą zmiany w strategii dla górnictwa do 2015 roku. Cały czas dopytują i nadal precyzyjnej odpowiedzi nie otrzymali. Za kolejny grzech zaniechania w sektorze węglowym słono płacić będą kolejne pokolenia".
Zastanówmy się, jak na takie wyzwania odpowiada "działactwo", a jak "myślówa".
autora przytoczonego wyżej tekstu, formułę startu wyborczego lewicy należy wypracować wspólnie z PPP i PD.
potrzebny jest adwokat-profesjonalista, a nie adwokat-amator.
Kto prowadzi donikąd - "myślówa" czy "działactwo"? Kto powiedział, że "działactwo" ma przyszłość? Jest wręcz odwrotnie. Prowadzenie czegokolwiek - poza stadem baranów - nie leży w kompetencji "działactwa".
"Zastanówmy się, jak na takie wyzwania odpowiada "działactwo", a jak "myślówa"."
Bez "działactwa" "myślówa" produkuje się albo na forach internetowych, które są czytane przez niszę, albo jest totalnie nierozumiana, jeśli ma odwagę prezentować się na forach, które czytają normalsi. Po prostu żadna z tych opcji nie ma szansy bez istnienia drugiej. Cała ta wciąż tutaj tocząca się dyskusja, co jest lepsze, dyskutowanie sobie a muzą we własnym gronie, czy organizowanie ludzi pracy do walki o swoje, jest bezsensowna.
Nie jest to takie proste, A.N. Weźmy pierwszy przykład z brzegu. Znany Ci zapewne górnik-adwokat z wyższym wykształceniem oraz były kandydat na prezydenta, poseł dwóch kadencji reprezentują tak zwane "działactwo" i nie od dziś mają gdzieś "myslówę". Zrozum - sami są przecież polskim Besancenotem - alfą i omegą.
Czy przyjęli oni kiedykolwiek naszą propozycję współpracy? Ostatnia wyszła z datą piątkową.
Ikonowicz zdecydował się, jak widać, na manewr LCR - wystawienie młodych, "nowych" twarzy. Mamy zatem pytanie - co robi górnik-adwokat w kopalni i dlaczego jest tak dobrze, a będzie jeszcze lepiej?
Co tu się namyślać? Wy - lokatorzy, i ja - też lokator. Zorganizujmy się wzajemnie do walki o swoje prawa. A wtedy będziemy pełnoprawnymi partnerami dla działaczy.
działać i coś robić, bo lepszy ruch niż bezruch.
A nie zastanawiałaś się nad tym, dlaczego działacze KSS (i nie tylko) ogłaszają swoje sukcesy na lewica.pl? Czy chcą się w ten sposób promować, o co spora część innych uzytkowników forum ich podejrzewa? Czy może chcą zachęcić innych do pójścia w ich ślady? Co byłoby wersją szlachetną.
Rzecz w tym, że należy sprawę rozpatrywać konkretnie. W tej sytuacji, jaką mamy dziś, różne grupki ze sobą konkurują, właśnie w działactwie. Jakoś ta droga wcale nie łatwiej przełamuje podziały. Zresztą Ikonowicz diagnozuje sprawę całkiem słusznie - są dwie drogi: jedna - konkurencji, druga - współdziałania. Ta druga notorycznie ma kłopoty. Jeżeli większość członków NL zrejterowała do PPP lub wróciła do PPS, to wcale nie dlatego, że to byli zwolennicy "myślówy".
Dlaczego nie wystarcza Wam świadomość dobrze spełnionego obowiązku i musicie się nim dzielić wśród niekoniecznie Waszych fanów? Otóż nie sposób działać skutecznie bez zaplecza, bez współpracy. Szczególnie na radykalnej lewicy. Inaczej to i tak lepiej, bo skuteczniej, działa Kościół.
Najpierw należy więc zorganizować ludzi świadomych celu. Samo działanie tego nie załatwi.
Wyśmiewasz pracę koncepcyjną wśród działaczy lewicy, których tu można spotkać, na tym forum. Tacy jesteście zarozumiali, że uważacie, że pozjadaliście wszystkie rozumy, że tu tylko chwalicie się sukcesami, albo się wzajemnie licytujecie?Niczego już nie potrzebujecie się uczyć, przewartościowywać? Walczycie między sobą ślepo, na ambicje i na urazy, zamiast na merytoryczne argumenty, na lepsze, bo rozszerzające horyzont działań koncepcje.
Chcecie mieć natychmiastowe sukcesy, wdzięczność rodaków i poczucie, że robicie coś dla innych. To jest ważne, ale nie wyróżnia lewicy spośród organizacji charytatywnych. Co więcej, taka działalność wymaga konformizmu i przystosowania do istniejącego państwa i jego instytucji - na równi z ich
kontestowaniem. Można i tak, ale rysuje się tu pewna sprzeczność, której nie zniesie wiara w harmonię dwubiegunowego schematu - działania i agitacji.
W istocie, działactwo daje jedno przekonanie u ludzi, którzy są adresatami Waszej wielkości serca - że możliwe jest rozwiązanie problemów w ramach społeczeństwa takiego, jakim ono jest. A jeśli okazuje się to niemozliwe, to - jak myślą ci ludzie - tylko dlatego, że Wy jesteście niesprawni, bo
Carits, np., potafiłby, albo inna fundacja.
Wydaje mi się, że rezydualna NL szuka inspiracji nie tyle u Marksa, co u Platona. Ten ostatni ukuł formułkę "wydawać się a nie być". I o to - żeby udawać, iż się istnieje - chodzi w publikacjach o mitycznej na poły KSS.
bez "myślówy" może się skończyć i tak, że lider ugrupowania dogasającego z braku członków przystąpi do partii, która się akurat likwiduje.
przynajmniej jedno wiadomo: organizacja/partia myśląca i poważna to taka, która podejmie regularną współpracę z BB. Przy swoich czasem ciekawych przemyśleniach - takimi specyficznymi marksistami, dla których oczekujący na wniesienie klasowej świadomości (z polskiej lewicy?) proletariat znajduje się w fabrykach południowo-wschodniej Azji, a media publiczne niczym, choćby formą własności, nie różnią się od innych burżuazyjnych.
Nie mam najmniejszego zamiaru tłumaczyć cudzych tekstów czy oświadczeń, jeśli sam mam do nich zresztą krytyczny stosunek. Skoro mamy jednak bawić się w egzegezę, to w cytowanych wypowiedziach Ikonowicza jest mowa o koalicji wszystkich grup pozaparlamentarnej lewicy, który to pomysł chyba część potencjalnych (nie)zainteresowanych otwarcie postponuje. Gdyby jednak takiego gestu nie wykonano, spadłyby 9często ze strony tych samych osób zarzuty "partyjniactwa", "grania wyłącznie na siebie", "niechęci do jednoczenia się" itd. Znając życie jakoś nie chce mi się wierzyć w szerszy sprzeciw wobec wymienionych przez Ciebie praktyk, który mógłby stanowić przeciwwagę dla przywoływanych koncepcji. Inna rzecz, że chyba mało kto podejmuje decyzje o poparciu na bazie rozliczania z wydarzeń sprzed 3-4 lat (dodam od siebie: a szkoda, bo z przeszłych błędów warto wyciągać wnioski). W każdym razie osoby, które swoimi tekstami programowymi chociażby współtworzyły myśl polityczną Nowej Lewicy w ostatnich latach raczej krytykowały lub ignorowały antygiertychowsko-antykaczystowską obyczajówkę i "obronę demokracji" - i nie da się tego nijak przekręcić (a ich ewentualne błędy lub zaniechania w różnych kwestiach to zupełnie inna sprawa).
Pozwolisz, że pod tym wątkiem nie będziemy Tobie tłumaczyć czym różni się jedna "myślówa" od drugiej. Warto wszakże pamiętać, że "myślówa" Nowej Lewicy w osobach Zbigniewa Partyki (wcześniej), czy działaczy NLR (właśnie) pożegnała się z "partią Piotra Ikonowicza". Jeśli chodzi o nas nie raz podkreślaliśmy już, że gotowi jesteśmy wejść do szerokiego porozumienia przy zachowaniu prawa do votum separatum i krytyki. Problemy z tym związane przedstawimy na przykładzie "Bogdanki" w dziale publicystyki lewica.pl pod reportażem Jarosława Niemca.
problem jest jak zwykle trochę szerszy.
Nota bene to ja wymyśliłem termin "działactwo" takie swojskie tłumaczenie obco brzmiącego aktywizmu.
Problem bowiem nie w tym, czy działać czy nie, bo raczej działać, tak przynajmniej roboli rewolucjoniści i bez jakiejś fundamentalnej przyczyny odstępować od tej tradycji nie warto. Problem po prostu w tym, jaki typ działania daje jaką polityczną perspektywę, w przypadku rewolucjonistów - perspektywę rewolucyjną. Bo każde inne uzasadnienie - lepsze samopoczucie, samospełnienie, etc. to tylko racjonalizacje na poziomie osobistym. Zwłaszcza gdy zestawi się je z innymi typami działań, powiedzy wyborczych, które w połączeniu z obroną biednych ludzi bez sprecyzowanego przekazu politycznego mało się uzasadniają.
A przekaz typy "abyśmy wszyscy byli jedno" na lewicy może oznaczać co najwyżej apel o tak sobie ogólnolewicową absolucję a nie o wypracowanie wspólnego spójnego programu.
Obrona i propagowanie osiągnięć KSS ma w tym wypadku - podobnie jak wypadku działań WSL - wymiar myśli politycznej, w istocie dezaktualizującej problem istnienia partii politycznej.
jak najbardziej jestem za otwartą dyskusją i krytyką; problem w tym, co ta krytyka zawiera i z jakich pozycji jest formułowana (od odpowiedzi na te 2 warunki zależy wg mnie jej wartość). Jeśli jedni podważają sens istnienia społecznych organizacji lokatorskich proponując w zamian indywidualną ścieżkę wykorzystywania doradztwa prawno-finansowego (przy zachowaniu wszelkich proporcji - to trochę coś jak uwagi Lecha Mażewskiego w/s strategii i taktyki Powstania Warszawskiego, podczas gdy z powodów ideologicznych był on przeciwnikiem wszystkich antycarskich i antystalinowskich powstań, także tych mających pewne wojskowe sukcesy; można też podstawić pod to np. hipotetyczną sytuację udzielania dobrych, życzliwych rad ruchowi antywojennemu ad. Afganistanu przez Roberta Stillera), drudzy zaś - przeciwnie - zarzucają ruchowi lokatorskiemu brak celów antysystemowych, można się zastanawiać o co tu chodzi i czy w ogóle o coś. Zresztą z uwag BB da się wyłuskać odrobinę racji o tyle, o ile organizacje lokatorskie stanęłyby na poziomie partyzanckiego szamotania się z poszczególnymi komornikami czy samorządami nawet, zamiast czegoś o zasięgu bardziej uniwersalnym, czyli kampanii na rzecz zmiany prawa (żaden kretynizm prawno-parlamentarny - właśnie tu "zderzenie" z systemem by nastąpiło i to dość szybko). Ale wypowiadający się tu członkowie i sympatycy KSS i WSL chyba pisali, że do takich działań dążą.
jeśli o moje "samookreślenie" tu chodzi, czyli o to, z jakich pozycji myślę i piszę to to jest dość łatwe. Nie mam zamiaru negować sensu i wartości prac ruchu obrony lokatorów skupionego w KSS, WSL czy gdziekolwiek indziej. Pragnę tylko zdefiniować ten sens i jego znaczenie. Brałem wielokrotnie udział zarówno w blokadach eksmisji jak i w pomocy prawnej, więc wiem, o czym mówię i znam różnicę w strategii budowania KSS i WSL.
Jednak od samoobrony mieszkańców do alternatywy politycznej daleka droga. I drogi tej w działaniach obu organizacji niestety nie widzę, choć na blokady eksmisji stawiać się należy.
Będąc obecnie pracownikiem pewnej korporacji wielokrotnie spotykam się z problemami swoich współpracowników, którzy zwracają się do mnie o radę. Pomagam im zazwyczaj skutecznie, widzą sens tego, co robię, ale ani kroku dalej, pomysł stworzenia związku zawodowego jest im całkowicie obcy. Wolą pojechać do Londynu czy Cork niż skrzyknąć się do roboty związkowej z przyjaciółmi. Partia zaś to dla nich Sejm, biura, etaty, gadanie w telewizji i afery, od tego trzeba trzymać się z daleka, chyba, że jest do wzięcia duża kasa. Młodzi, wykształceni ludzie.
Na demonstracji 24 czerwca 2006 o "O socjalne państwo i świecką szkołę!" był cały NL (no chyba cały) z Piotrem Ikonowiczem na czele.
nie byli wymieniani w żadnej relacji z tego wydarzenia, nie było ich wśród przemawiających ani nawet stojących na plandece dla mówców, nie są w ogóle obecni na zdjęciach z wideo/fotoreportaży z tego wydarzenia (są tylko jakieś nieznane szerzej osoby z flagami partyjnymi) - od fotoreportaży na stronach NL i pracowników.org po filmik prawaków z pyty.
oczywiście chodzi mi o fotoreportaż na stronie LEWICY.PL:
http://lewica.pl/index.php?id=10982
na jakiejś stronie bodajże w pracowników sezonowych widziałem szerszą wersję. Nigdzie nie widać Ikonowicza, Partyki, "Dalej!"/NLR itp., tylko ktoś z flagą. Ale prawaccy wariaci z pyty.pl, którzy zrobili z tego materiał, w którym zresztą pytali jednego chłopaka z flagą NL o Ikonowicza, spostrzegliby go, sfilmowali, może zaczepili. A tu nic. Albo demonstracje Ci się mylą, albo wspomniane osoby jakoś się o nią otarły czy minęły ale nie brały udziału, inaczej byłyby obecne w relacjach.
zgoda, że musi być strategia polityczna. Musi mieć ona jednak również oparcie w toczących się konfliktach ekonomicznych czy szerzej materialnych, inaczej będą z jednej strony gromady apolitycznych społeczników, z drugiej - garstka działaczy partii kadrowych, z biegiem czasu lądujących albo w getcie, albo w dziwacznych kanałach pseudodebat, albo przy odrobinie szczęścia dla kadrowców - w układach z establishmentem. Czy dzieje opozycji w latach 80. (również niektórych przedstawicieli jej radykalnych formacji) to nie świetny przykład na ilustrację tej tezy? Mówią o tym Gwiazdowie w swojej nowej książce-wywiadzie, mówił też o tym gdzie indziej Tittenbrun.
Stąd moje pytanie: czy jakąś drogą tymczasową przynajmniej nie byłby ruch w kierunku zmiany prawa (czyli po prostu komitet inicjatywy ustawodawczej w/s np. mieszkań zakładowych)? Czy to reformizm? Moim zdaniem tylko do czasu, tj. zderzenia z parlamentarną większością.
oczywiście forma jest wtórna, podporządkowana strategii a ta wynika (czy raczej powinna wynikać, he he) z analizy dynamiki społecznej,stąd podejście "róbmy coś a potem to się samo złoży" jest mi obce, gdyż jest marnotrawieniem i tak niewielkiego potencjał. Nietrafne decyzje i tak spychają działaczy na margines, jakby nie chcieli się bratać z tzw. ludem, dawać wybierać do wszystkich ciał wybieralnych etc. Obserwowaliśmy wszak niedawno aferę z PPPodróbek. Wnioski wyciągać będziemy klubach dyskusyjnych, które organizujemy albo jak chcesz szerzej i szybciej - pogadajmy na privie.
no dobrze, ale zaproponowałem właśnie pewną konkretną formę działań (może niezbyt rewolucyjną, ale chyba nie podpadającą pod działactwo), wdzięczny byłbym za odpowiedź (tu albo na priw, skoro wątek chyba zgasł: soares podkreślnik dwójka arabska małpka dwuatomowa cząsteczka tlenu kropka peel).
Nie ma potrzeby odbierać Ikonowiczowi to co mu należne. Działalności reformistycznej nie utożsamiamy przecież z działactwem. Między drogą reform a działactwem jest wszak istotna różnica, której nie chcecie zauważyć. I nie chodzi tu bynajmniej o tak drogą Zbigniewowi Partyce perspektywę rewolucyjną, ewidentny brak tej perspektywy w wydaniu Ikonowicza nie odbiera mu przecież prawa reprezentowania nowej radykalnej lewicy, która od lat skutecznie zamazuje tradycyjny podział na lewicę reformistyczną i rewolucyjną.
W konkretnym przypadku pod miano działactwa podpada działalność charytatywna KSS. Działactwo ani o krok nie przybliża nas do socjalizmu - nie stawia nawet perspektywy reformistycznej. Powiemy więcej: wręcz przeciwnie - oddala nas od tej perpektywy. I to zarówno tej rewolucyjnej, jak i reformistycznej.
Komentarz na temat tej `słynnej` manifestacji w W-wie, dla przypomnienia:
http://attac.org.pl/?dzial=128&typ=2&kat=128&lg=pl&id=366
...że KSS to po prostu kolejna, po PPP, agentura burżuazji?
Po wyjaśnienia odsyłam do komentarzy BB.
Odrzucamy, bolo, twoje skrajne stanowisko. W miarę upływu czasu granica między KSS i NL [oraz drobnomieszczaństwem] się zaciera, a większość lokatorów uważa, że należy się bić o miejsca w samorządzie, bo to pozwoli na skuteczną obronę ich interesów. Przy czym jesteśmy świadomi, że formułę startu w wyborach samorządowych trzeba wypracowywać wspólnie z PPS, PPP, PD, MS, LA tak jak to zaczęto już robić na Lubelszczyźnie - powiada Piotr Ikonowicz.