i odkryli, że prywatyzacja to nic innego, jak zubożanie nas wszystkich. Czy starczy im jednak konsekwencji w obronie tego stanowiska? Nie można im przecież odmawiać prawa do powrotu na słuszną drogę. A szkody narobili, to narobili. Może choć trochę z niej naprawią?..
chyba się z głupim na głowy zamienił. Prawo, Platforma, że co, że obowiązuje? W kryzysie pod byle pretekstem sprzedadzą dla łatania luki budżetowej. Wcześniej było trzeba protestować, nie teraz grozić "prawem".
wyjaśnij mi z łaski swojej w jaki sposób państwowa własność kopalni wzbogaca właściciela-obywtela, ile to tak rocznie na głowę
Nie trzeba liczyć, bo korzyści wynikają z prostego faktu. Zyski są nasze. Więc wzbogacamy nimi naszą oświatę, służbę zdrowia, rozwijamy tanie budownictwo mieszkaniowe itd,itd Zmniejszamy różnice między sytymi i głodnymi, które prywatyzacja doprowadziła do niebezpiecznych patologii.
w takich molochach jak KGHM Gornictwo, ludzie zarabiaja 4 razy wiecej niz w innych zakladach pracy.
Fige nmam z tego, ze oni zarabiaja zamiast 1200 zl 7 tys miesiecnie. . Te 5 tys do ich placy doplacam z wlasnych pieniedzy.
Jak kopalnia przynosi durze zyski to bedzie mozna ja sprzedac za durza cene i moze spowoduje to obnizke podatkow.
Według prof. Andrzeja Barczaka z katowickiej Akademii Ekonomicznej wbrew temu co twierdzą redaktorzy lewica.pl "górnicze związki zawodowe powoli, ale jednak zaczynają dojrzewać do prywatyzacji". W końcu przekonają się również do tej 100 proc., skoro już zgodziły się i to bez wyjątku na prywatyzację poprzez GPW. Ze wszech miar udany debiut giełdowy Bogdanki pozwala przypuszczać, że wyłom został już dokonany. Opory przed 100 proc. prywatyzacją zostaną przełamane.
Zdaniem prof. A. Barczaka "około 2014 roku będziemy mieli uporządkowaną strukturę właścicielską w górnictwie".
W ostatecznym rachunku pragmatycznych związkowców przekonuje przecież argument, że bez środków na inwestycje spółki węglowe będą tracić na znaczeniu. Kryzys robi swoje.
liczyć trzeba, ale przede wszystkim na siebie, co do zysków z kopalni to byłbym wdzięczny za podanie źródła gdzie można się doczytać ile, kiedy, z której kopalni, bo narazie mam wrażenie (nie mówię że słuszne, nie jestem ekonomistą ani też nie siedzę głeboko w polityce) że z górnictwem jest ta żę jak zyski to podwyżki dla załoghi, jak straty czy inwestycje (np. w przygotowanie do wydobycia nowych złoży) to "budżet płać"
Załoga Bogdanki to stado ciemnych chłopów pańszczyźnianych.
Mozna z nimi zrobic co sie komu podoba, nawet sprzedac jak zywy towar.
Teraz ryle mają tylko taki problem czy się wzbogazcą dostatecznie na akcjach. Polityczno -e ekonomiczne skutki prywatyzacji mają gdzieś.
Kiedys robiłem ankietę na temat postrzegania swojej pozycji klasowej i społecznej. Wiekszośc z powodu zarobków - jak na region wysokich (w przedziale dla robotników od 2,5 do 4 tys)- uznała sie za klasę srednią.
Do BB:
ja niżej podpisany Niemiec próbowałem i próbuję propagandy i wszelkiej roboty uświdamiajacej. Drukowałem na własny koszt broszury, lepiłem plakaty i inne odezwy, wlazłem nawet na tablice ZZG z tym wszystkim (usuneli w końcu). Rozmawiam i póbuje cały czas wciągnąc kogokolwiek do polityki czy nawet jakiejś radykalnej działalności. Skutek zerowy. Pewnie nie jestem utalentowany pod tym wzgledem ale i utalentowany tu nie wiele wiecej zdziała. Zapraszam - próbujcie. Koszt przejazdu nocleg i wyzywienie zapewniam.
Chętnie, Jarku, skorzystamy z Twojej propozycji. Jest tylko jedno małe ale. Takie WEJŚCIE powinno być przygotowane. Zapraszamy Ciebie i Piotra do Marek - nocleg i wyżywienie zapewniamy. Samo WEJŚCIE to wierzchołek góry lodowej. Wiąże z tym zmiana koncepcji i kompleksowy projekt polityczny. Stąd obecność Piotra wydaje się uzasadniona.
Nie chodzi przecież o udowodnienie kto jest lepszy.
Jarku, te pretensje do górników ("stado ciemnych chłopów pańszczyźnianych", "ryle") są nie na miejscu, winić należy przede wszystkim lewicę, tą spod znaku PZPR, SdRP, SLD i związane z nią związki zawodowe, bo oni w tej prywatyzacji mają swój wielki udział. Oto jak "Przegląd" w 2001 r. opisywał miłe prywatyzacji "Bogdanki" początki:
Izabella Wlazłowska "BOGDANKA" W RĘKACH GÓRNIKÓW ("Przegląd" 43/2001)
Słowo "prywatyzacja" przyprawia ich o drżenie rąk, zwłaszcza gdy mają wyciągnąć z kieszeni po 500 zł za jedną akcję
- Trochę się boję. Własną głowę zastawiłem za prywatyzacją - mówi Bogusław Szmuc, przewodniczący Zarządu zakładowego Związku Zawodowego Górników, przy Kopalni Węgla Kamiennego "Bogdanka" SA od 1994 r. - Gdyby coś nie wyszło, to chyba na Syberię musiałbym uciekać. Wszyscy mamy pietra. Któregoś dnia jeden z moich kolegów związkowców powiada do mnie: "A może by tak na jakiś czas zawiesić działalność w związku?".
- Skąd ten strach? Jesteśmy przecież pierwszą w Polsce prywatyzowaną kopalnią. A nie ma tygodnia, aby prasa albo telewizja nie informowały o aferach i przekrętach prywatyzacyjnych. "Bogdanka" to jedyna kopalnia na Lubelszczyźnie, nasze być albo nie być.
W 1989 roku - do likwidacji
Pierwsze prace przy budowie pilotażowej kopalni Lubelskiego Zagłębia Węglowego rozpoczęto w 1975 r. Początkowo miało powstać siedem kopalń wydobywających rocznie ok. 25 mln ton węgla. Planowano zatrudnienie 24 tys. pracowników, a z przedsiębiorstwami towarzyszącymi - 40 tys. Okazało się jednak, że gigantomania epoki Gierka nijak się miała do późniejszej rzeczywistości.
Są jeszcze w kopalni pracownicy, którzy pamiętają, jak w 1976 r. Edward Gierek i Piotr Jaroszewicz przyjechali do "Bogdanki", złapali za łopaty i wrzucali do kubłów pierwszy urobek wyciągnięty z dna szybu.
Krach nastąpił w październiku 1979 r. Do szybu na głębokości około 600 m gwałtownie wdarła się woda z piaskiem i niszcząc obudowę, doszczętnie zatopiła dwa szyby oraz podszybia. Tradycyjne metody odbudowy szybu, sprawdzone w warunkach kopalń śląskich, na nic się zdały w przypadku lubelskiej kurzawki.
- Nikt nie chciał wtedy słuchać fachowców, którzy proponowali zastosowanie w Bogdance innych metod drążenia szybów - mówi Mirosław Taras, rzecznik prasowy kopalni. - Straciliśmy kilka lat.
- W 1981 r. rozpoczęto budowę drugiej kopalni, LZW "Stefanów". Wzrastało wydobycie węgla. Ale w lutym 1988 r. decyzją rządu "z uwagi na narastające trudności gospodarcze" budowę "Stefanowa" wstrzymano. Kolejny rok to pasmo nieszczęść lubelskich górników. Już w styczniu 1988 r. kopalnię włączono do Przedsiębiorstwa Eksploatacji Węgla "Wschód" w Sosnowcu, a rok później Rada Ministrów podjęła uchwałę o wstrzymaniu finansowania "Bogdanki" ze środków centralnych.
U progu gospodarki rynkowej lubelska kopalnia była więc w katastrofalnej sytuacji. Osiągnęła zaledwie połowę docelowej zdolności wydobywczej, nie miała zakładu przeróbki mechanicznej, przez co jakość węgla była niska - podobnie jak cena węgla, stanowiąca jedynie ok. 30% kosztu wydobycia. Rozpoczęto wiele inwestycji, na które wstrzymano dotacje. Ujawnił się przerost zatrudnienia. Finanse kopalni obciążały olbrzymie kredyty. "Bogdanka" została zaliczona do grupy kopalń trwale nierentownych, z przeznaczeniem do likwidacji.
Niech nas Śląsk nie uczy
- Wydawało się, że to już koniec - wspomina Mirosław Taras - ale dyrektorzy i kadra kierownicza kopalni robili wszystko, aby wyjść ze struktur śląskich i pozbyć się centralnego sterowania, które sprowadzało się do tego, że minister gospodarki limitował nam ilość wydobywanego i sprzedawanego węgla, jego ceny oraz wyznaczał, komu mamy go sprzedawać. No i udało się. W styczniu 1990 r. zarządzeniem Ministerstwa Przemysłu utworzono przedsiębiorstwo państwowe o nazwie Kopalnia Węgla Kamiennego "Bogdanka".
Janusz S., emerytowany górnik mieszkający dziś w Lublinie, opowiada, że wszyscy mieli wtedy panikę w oczach. Gospodarka rynkowa była dla większości górników abstrakcją. Kierownictwo kopalni zostało zmienione i rozpoczęto restrukturyzację zmierzającą do uratowania kopalni. Działania te prowadzono sprawnie, a przede wszystkim zdecydowanie, bo kadra inżynieryjno-techniczna kopalni - jak opowiadał stary górnik - stawała wprost na głowie, aby wyprowadzić kopalnię na powierzchnię.
Ówczesne być albo nie być kopalni to przede wszystkim skorzystanie z możliwości oddłużenia przedsiębiorstwa. W 1993 r. zawarto układ sądowy, którym objęto 185 mld st. zł. Ugoda bankowa z głównym wierzycielem kopalni, Bankiem Depozytowo-Kredytowym w Lublinie, pozwoliła "Bogdance" odzyskać płynność finansową i wymienić stare urządzenia produkcyjne na nowoczesne, bezawaryjne i wysokowydajne. W ramach bankowego postępowania ugodowego dokonano konwersji części wierzytelności na akcje. W marcu 1993 r. Przedsiębiorstwo Państwowe KWK "Bogdanka" przekształcona została w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa. Cztery lata później zakończono w kopalni modernizację urządzeń wyciągowych. Uzdatniony węgiel dobrze się sprzedawał. Kopalnia zaczęła przynosić dochody.
- Słyszało się coraz częściej, że "Bogdanka" dobrze przędzie - mówi Mirosław Taras - ale było to możliwe dzięki nowoczesnym urządzeniom zainstalowanym w kopalni i wprowadzeniu nowoczesnej organizacji pracy. Podam przykład: wydobywamy 21 tys. ton węgla na dobę przy pomocy dwóch ścian eksploatacyjnych i przy zatrudnieniu 3300 osób. W kopalniach na Śląsku podobny efekt wydobycia odbywa się dzięki pięciu, sześciu ścianom eksploatacyjnym i zatrudnieniu około 5500 osób.
Uwolnić się od Śląska
Gdyby nie napisy i wystający zza wieżowca szyb, w ogóle bym nie wiedziała, że znajduję się na terenie kopalni. Uwieczniony w pamięci obraz wielkich, czarnych hałd i węglowego pyłu wdzierającego się w nozdrza, pokrywającego włosy i ubrania, drogi oraz budynki nijak się ma do tego, co zobaczyłam. Przy dojeździe do kopalni górę odpadów pokrywa zielona trawa, rosną na niej świerki i drzewa liściaste. Wewnątrz rabaty kolorowych kwiatów i wymyślnych krzewów, spływające kaskadami strumyki, terakota, marmury, eleganckie kanapy w holach i fotokomórki w toaletach. Tylko twarze górników wyjeżdżających z dołu tak samo zmęczone i czarne jak te ze szkolnych czytanek.
- Kopalnia węgla kamiennego to taki sam biznes jak każdy inny - słyszę w dyrekcji. - A biznes musi być opłacalny. I tak na kopalnię trzeba patrzeć.
- A więc akcjonariat pracowniczy? - pytam.
- Ponieważ kopalnia była rentowna - tłumaczy Mirosław Taras - w grudniu 1997 r. Zarząd wystąpił do ministra skarbu o zgodę na rozpoczęcie prywatyzacji i kilka miesięcy później otrzymał ją.
Oferty na inwestora strategicznego złożyły cztery firmy: Amerykańska Korporacja Finansowa CSFB, irlandzka firma ECOPAL LTD, Elektrociepłownia Kozienice i Management Bogdanka sp. z. o.o.
- Spółka Management została odkupiona w styczniu tego roku, wyłącznie z zamysłem wzięcia udziału w prywatyzacji kopalni - mówi prezes Zarządu, Marek Chagowski. - Na początku tworzyły ją cztery osoby z kierownictwa kopalni, stąd złośliwi nazywali ją spółką dyrektorską. Obecnie jest już 19 udziałowców. Kapitał spółki musi zostać podwyższony do 40 mln zł. Mamy już pisemne deklaracje około 1800 pracowników kopalni, którzy chcą wyłożyć pieniądze na udziały.
Do kupienia jest 80 tys. udziałów po 500 zł, czyli 40 mln zł kapitału założycielskiego Management Bogdanki. Obejmując całość kapitału, załoga będzie zarządzać kopalnią samodzielnie. Podczas spotkania z załogą kopalni, jeden z udziałowców Management, biznesmen Zbigniew Jakubas, zainteresowany wejściem do kopalni jako inwestor strategiczny, poinformował górników, że gotów jest odkupić każde 1000 zł zainwestowane przez nich za 1250 zł po roku i 1500 zł po dwóch latach. W dalszym ciągu prowadzimy rozmowy i poszukujemy inwestora strategicznego. Oprócz Jakubasa udziałami zainteresowani są nasi odbiorcy węgla, np. Elektrociepłownia Kozienice, a także banki.
Po rozpatrzeniu ofert minister skarbu państwa wybrał spółkę Management Bogdanka i upoważnił ją do negocjacji pakietu socjalnego.
- Jestem przeciwnikiem tego, aby jeden podmiot miał wyłączną władzę nad innymi - mówi Bogusław Szmuc, przewodniczący Zarządu Związku Zawodowego Górników kopalni "Bogdanka". - Dobrze więc się stało, że górnicy włączyli się do prywatyzacji. Teraz jedyną szansą dla nas jest uwolnienie się od krajowego górnictwa. Dla związków zawodowych to bardzo trudny okres, bo po pierwsze, nie mamy wzorców, a po drugie, jeżeli zrobimy to źle, to prywatyzacja polskiego górnictwa zostanie pogrzebana na wieki. No i po trzecie, skutki tego, na co się teraz zdecydujemy, będziemy mieli w przyszłości.
Wszystkie związki zawodowe - bo oprócz nas w kopalni działają jeszcze NSZZ "Solidarność" i Związek Zawodowy Dozoru "Kadra" - przyłożyły się bardzo starannie do wynegocjowania pakietu socjalnego. Podpisano go 4 lipca
- Jak pan ocenia pakiet socjalny? - zaczepiam idącego do biurowca górnika.
- My, "dołowi", jesteśmy z niego zadowoleni.
Ich zadowolenie to bezpłatne nabycie przez pracowników 15% akcji należących do Skarbu Państwa, jednorazowa wypłata premii prywatyzacyjnej w wysokości 8 tys. zł, gwarancja zatrudnienia do końca grudnia 2006 r. oraz coroczny wzrost wynagrodzenia o 2% ponad rzeczywisty wskaźnik inflacji, nie licząc innych pracowniczych i socjalnych przywilejów.
Dochodzi godzina 14. "Klatka" z górnikami wyjeżdża na powierzchnię. Koniec zmiany. Powoli wychodzą jeden za drugim, wieszają na stojakach lampy górnicze, stawiają na półki pochłaniacze, oddają swoje "marki" - znak, że wszyscy wyjechali z dołu i idą do łaźni. Rutynowo, jak co dzień od lat. Za kilka tygodni "Bogdanka" będzie kopalnią prywatną. Zaczną pracować na swoim.
Drodzy BB
Nie bądźcie naiwni. Naszym górnikom wystarczy obiecać po 5 tys. i będą krew nosem puszczać a rekordy wydobycia pobiją ze szkodą dla utrzymania stanowisk pracy, norm bezpieczeństwa itd. nagadali im że będą prywatnymi udziałowcami i dostaną po kilkadziesiąt tys premi to mało nie oszaleli ze szczęscia. Dzis szczęscie jest nieco mniejsze bo okazało się, że do akcji uprawniona jest tylko połowa załogi a te kosmiczne premie topnieja w oczach, jak wyjdzie brutto 10 tys to będzie wszystko.
Myśląc w kategoriach im gorzej tym lepiej powiedziałbym: dobrze wam tak, zobaczycie co to jest nierówność, kiedy jeden będzie pracował na dywidendę drugiego a zamiasta nagrody od zysku po równo, na koniec roku niektórzy zgarna kasę a reszta pozazdrości. To dopiero będzie baza budowy ruchu robotniczego. Ale wcale mnie to nie cieszy bo jak sie tu cieszyć z pogorszenia warunków społeczno ekonomicznych w zakładzie, w końcu ludzie (w tym ja)na tym stracą. A teraz najlepsze:
Kilku ludzi jest zainteresowanych działaniem w naszej "charytatywie" KSS, bo uznali że KSS będzie lepiej bronic robotnika niz skorumpowane związki. I tak KSS wybroniła przed zwolnieniem naszego kolege z przeróbki, który trochę proceduralnie namotał z urlopem bezpłatnym i wyszło że porzucił pracę, nie bez winy były tez kadry. Wyprostowaliśmy sprawę. KSS zaczyna robic to co powinny związki.A może na tej bazie uda się zrobic jakis ruch.
Próbuję dzrodzy BB. cały czas próbuję.
Nie odpowiedziałeś na nasze zaproszenie. Widocznie Twoje jest już nie aktualne.
Wystarczyła niecała doba czy rozmowa z Ikonowiczem?