Żałować można również, że informacje ze świata docierające do mieszkańców Rosji Sowieckiej były bardziej zniekształcane i manipulowane niż te docierające do Luksemburg.
"Mieszkańców sowieckiej Rosji w pewnej mierze usprawiedliwia fakt, że być może byli oni zwyczajnie niedoinformowani w kwestii wydarzeń poza Rosja (a i z tymi z samej Rosji też nie było świetnie)."
Przy cenzurze sowieckiej niemiecka to był "pikuś" - wystarczy spojrzeć jak bolszewicy ukrywali informacje o głodzie z 1921, powstaniu w Tambowie czy Kronsztadzie, prześladowaniu eserowców i mienszewików (którzy byli dużą lepszą alternatywą od bolszewików).
Sama Róża Luksemburg to dla mnie postać godna szacunku i respektu, obiektywna, która od samego początku bolszewizmu w Rosji zrozumiała jego cel i ideę istnienia. Może lepiej, że zginęła z rąk żołnierzy Freikorpsu niż mieliby ją zabić (jak wielu innych, prawdziwie ideowych lewicowców) siepacze Stalina.
W ówczesnej Rosji nie brakło ekstremistów także wśród ekipy bolszewickiej. Ci uczniowie Nieczajewa mieli bardzo podatny grunt do działania, bo pierwszy i jak sam Denikin kiedyś przyznał silniejszy był biały terror. Rodzimi kontrrewolujoniści posiadali swoje ekspozytury liczące kilkaset tys. członków za granicą i wspólnie z obcymi interwentami, a także po prostu pospolitymi bandytami prowadzili tak zażartą walkę z bolszewikami, że uderzała też ona w ludność cywilną - gwałty, podpalenia, konfiskaty mienia i morderstwa były na porządku dziennym - co potwierdza nawet przedrukowany tegoroczny artykuł na temat band Sawinkowa "Na wronym koniu" zamieszczony w Forum.
Sama Róża zrozumiała złożoność tej sytuacji i jej poglądy ewoluowały. Za Stalina negatywne zjawiska obecne czego nikt nie kryje także po stronie bolszewickiej narosły, gdyż połączył on ideologię Nieczajewa, pogardę dla mas Michajłowskiego, kult batiuszki cara z bolszewizmem. To była już mieszanka wybuchowa...
domowej obie strony były równie brutalne, często nawet te same grupy padały ofiarami mordów, gwałtów i napadów (np. Żydzi). Poza tym biały terror trwał tylko do 1921/22 i miał ograniczone możliwości (działania na terenach słabo zaludnionych - Syberia). Faktem jest terror na Ukrainie ale był on głównie dziełem Kozaków - Denikin był jemu przeciwny. Czerwony terror wybuchł z całą mocą po zakończeniu wojny domowej - konfiskaty żywności, pacyfikacje, prześladowania cerkwi/intelektualistów/mienszewików i eserowców. Czego skutkiem była powstanie tambowskie, kronsztadzkie, wielki bunt chłopski 1920/21? Skutkiem strasznego, bezlitosnego (i bezmyślnego zarazem) terroru bolszewików. Czego skutkiem był NEP, jeżeli nie wcześniejszej krwawej polityki (inna sprawa, że terroru nie zakończył, ograniczył natomiast wolę buntu chłopstwa)?
"Przy cenzurze sowieckiej niemiecka to był "pikuś" - wystarczy spojrzeć jak bolszewicy ukrywali informacje o głodzie z 1921, powstaniu w Tambowie czy Kronsztadzie, prześladowaniu eserowców i mienszewików (którzy byli dużą lepszą alternatywą od bolszewików)."
Czy kolega wie o czym pisze? Bolszewicy niczego nie ukrywali, pisali o tych sprawach otwarcie, nie ukrywali głodu jak Stalin. tak samo rozpoczęto ogólnokrajową akcję pomocy głodujacym oraz wpuszczono Komitet Amerykański, ktoremu przewodził wcześniejszy podżegacz do interwencji przeciw Rosji Edgar Hoover.
I warto dodać jak Ententa patrzyłą na głód w Rosji - jak na koeljne narzędzie, jakie a nuż doprowadzi do upadku rewolucji. Nadzieje te zmaterializowały się m.in. poprzez blokadę gospodarczą Rosji, która jest jednym z głównych powodów tegoż głodu.
Tak więc, kolejny raz pseudo-racjonalna klisza zrównania bolsazewików ze stalinistami okazala się do luftu.
Głód w 1921 r.:
W marcu 1921 r. głód objął 26 milionów ludzi w Rosji i 7,5 miliona na Ukrainie. Do lipca 1921 r. Moskwa zaprzeczała, że ktokolwiek głoduje. W maju i czerwcu Lenin nakazał kupowanie zboża zagranicą, ale tylko dla miast - umieranie chłopstwa, jako głównej grupy, która mogła się zbuntować, było dla niego wygodne. Prasie nie wolno było wspominać o nieurodzaju, jeszcze na początku lipca gazety donosiły, że na wsi wszystko jest dobrze. Dopiero 13 lipca Gorki za zgodą Lenina (który sam nie chciał mówić o głodzie wprost) poprosił o pomoc. Powstał Ogólnorosyjski Społeczny Komitet Pomocy Głodującym (Pomgoł). Oczywiście zainstalowano w nim komórkę partyjną, żeby organizacja nie zboczyła ze "słusznej drogi" (26 sierpnia przeciwko organizacji rozpoczęto wściekłą nagonkę i propagandę, działaczy aresztowano i deportowano).
Ententa patrzyła na głód jako na osłabienie bolszewików? Chyba śmieszne - alianci dawno dali sobie spokój z nadziejami w "białych", dla nich sowiecka Rosja mogła być partnerem handlowym jak każdy inny, Lloyd George już w 1919 był przeciwny wspomaganiu Denikina i Kołczaka.
Natomiast Hoover wraz Amerykańską Organizacją Pomocy nie miał żadnych celów. Pomoc była nieodpłatna i uratowała życie milionom osób. Oczywiście bolszewikom wcale się nie podobała - cała organizacja była na rozkaz Lenina naszpikowana agentami Czeka/GPU. Po rozwiązaniu organizacji bolszewicy oskarżali ją o szpiegostwo i chęć pozbycia się w Rosji niechodliwych towarów (sic!).
Co najlepsze, towarzysz Lenin Wspaniały w czasie wielkiego głodu za tysiące dolarów kupował w Niemczech broń i uzbrojenie.
Gdyby bolszewicy "niczego nie ukrywali" jak kolega sugeruje, chyba całą Rosję ogarnęłoby jedno wielkie powstanie, a tak mogli izolować ogniska buntu (Kronsztad czy Tombów, o których w gazetach mowy nie było).
A słyszałeś o Armandzie Hammerze? -taki północnoamerykański biznesmen - zachowała się dość duża korespondencja jaką prowadził z Leninem - Hammer pozytywnie odnosił się do projektu społecznego Lenina, wykorzystywał swoje środki do finansowania przedsięwzięć ekonomicznych mających pomóc ludności w warunkach głodu - zachowała się obszerna korespondencja pomiędzy nim a Leninem, której część znajdujemy w dziełach tego ostatniego. W listach do partyjnych towarzyszy Lenin wyraża się o Hammerze z najwyższym uznaniem i szacunkiem.
Korespondencja ta pochodzi właśnie z okresu o którym piszesz.
a jak miał się o nim wyrażać, skoro biznesmen dawał mu pieniądze do ręki, samemu do Rosji nie przyjeżdżając? Tacy miłośnicy i zwolennicy komunizmu zawsze byli najlepsi, zarówno w czasach Lenina jak i Stalina - najlepiej o ZSRR mówili ludzie, którzy ten kraj znali z utopijnych bajek. Można to zobaczyć na przykładzie ludzi szpiegujących dla Rosjan w Wielkiej Brytanii czy USA.
Gdyby Hammer przyjechał i pomagał jak ARA już nie byłby taki wspaniały, stałby się "szpiegiem burżuazji i kapitalizmu".
O ile wiem Hammer przyjeżdżał do Rosji. Lenin nie uważał go za pożytecznego idiotę, jak sugerujesz. Pieniądze nie szły zaś na broń tylko docierały do potrzebujących - w listach widać troskę Lenina, by trafiły właśnie tam. Wkrótce ukaże się tu na moim blogu recenzja książki Witkowicza "Wokół terroru białego i czerwonego 1917-1923" - owszem być może Hammer miał szczęście, ze nie zajęły się nimi służby, bo nie pracowali w nich sami święci ( jak zresztą jest zawsze i wszędzie ), niemniej Lenina w to nie mieszaj, bo wstawiał się on za niesłusznie uwięzionymi.
Oto jego reakcja na uwięzienie w maju 1919 r. na przez CzK w Nowgorodzie byłego komisarza Rządu Tymczasowego, Bułatowa:
„ Bułatow aresztowany widocznie za skargę u mnie. Uprzedzam, że za to przewodniczących gubernialnych komitetów wykonawczych CzK i członków komitetów wykonawczych będą aresztować i domagać się ich rozstrzelania ”.
[ Laszlo Gyurko – Lenin – Październik. Przełożył Tadeusz Olszański , Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1970, s.18 ].
Nie chce mi się specjalnie wymyślać samemu argumentów obnażających śmieszność Crystiano przeciwstawiającego dobrą Różę złym bolszewikom (zdanie o "zorientowaniu się" Róży, dobry jest tekst Warskiego na ten temat - http://skfm.dyktatura.info/download/warski01.pdf, zresztą wystarczą same podane tam cytaty z samej Róży by obalić stare socjaldemokratyczne kłamstwo.
Krysiu, weź postaraj się, daj coś z siebie: przecyztaj co pisze o głodzie Witkowicz w swojej książce, bo naprawdę tam masz odpowiedzi na te socjaldemokratyczne dyrdymały.
Leninowi się to opłacało, to pewnie się wstawiał za uwięzionymi. Dziwnym trafem nie pomyślał o tym w trakcie procesu eserowców (czerwiec - sierpień 1922 r.), chyba pierwszego pokazowego procesu w iście stalinowskim stylu.
S_J - cytaty jakoś mnie nie przekonują, je i Lenin miał wspaniałe, więc wolałbym jakieś konkrety.
Jej wiara w istniejący wspólny interes proletariatu,
nazywany internacjonalizmem, to chciejstwo i mit.
Rosja rewolucyjna próbowała ten mit urzeczywistnić - ale musiała siłą.
Bo w istocie jest sprzeczny z tkwiącymi w człowieku archetypami.
Tak naprawdę siłą urzeczywistniali wszyscy łącznie z machnowcami. Jestem pod wrażeniem świeżej lektury tekstu Agaty Rozenberg - http://lewica.pl/index.php?id=15127 - myślę, że każdemu przyda się ta lektura jako kubeł zimnej wody. Tak wyglądają fakty. Niebawem przedruk tego artykułu ukaże się w Czerwonym Sztandarze.
Po pierwsze eserowcy mieli na sumieniu bunt z 1918 r., który o mało nie zniszczył rewolucji, po drugie Lenin w tym czasie dochodził do zdrowia i miał znacznie poważniejszy problem na głowie - a mianowicie walkę z uzurpatorskimi zapędami Stalina i z jego próbą budowy ZSRR na zasadzie nie luźnej federacji, a scentralizowanego państwa jakim w rezultacie się stało. Jaki jednak Lenin miał interes w obronie Bułatowa, to już nie rozumiem.
Widzę że tekstu nie przeczytałeś. Po za tym, co rozumiesz przez konkret w tej sprawie ?
„…w myśl decyzji, zapadłej na II Zjeździe Rad, 505 spośród 670 delegatów zdecydowało, że władza w kraju należeć będzie do rad, a nie do parlamentu. W otrzymanych przez Lenina z 68 rad robotniczych i żołnierskich odpowiedziach telegraficznych połowa opowiadała się za takim rozwiązaniem[8]. Czy na tym polega pogwałcenie zasad demokracji?
Odpowiedź: Oczywiście, że jest. Kogo, przepraszam, reprezentowali wtedy bolszewicy? Maksymalnie 15 % społeczeństwa. Czy Autor tego artykułu uważa, że jeśli jego wpływowa organizacja podejmie demokratycznie decyzję, że wolno jej podłożyć bomby pod siedzibą Komisji Europejskiej to nie pogwałci zasad demokracji?
„dekret o ziemi nie zdążył jeszcze na dobre wejść w życie, a nowa administracja na prowincji nie zapuściła korzeni, więc chłopi nie bardzo wiedzieli, co przynieść ma nowa władza. Bolszewicy nie prowadzili również prawie w ogóle kampanii wyborczej”
Bez komentarza. W też nie prowadzicie kampanii więc czujcie się usprawiedliwieni zrobić wszystko co przyjdzie wam do głowy.
„Co się zaś tyczy oskarżenia o ograniczanie wolności prasy, warto na początek przytoczyć słowa Lenina:" Demokracja polega według naszych oskarżycieli na tym, by prasę kupował kapitał, by bogacze mogli korzystać z prasy dla swoich celów. My nazywamy to nie demokracją, lecz plutokracją"
Powiedział Gierek, żeby pić bimberek. Hitler do końca utrzymywał, że nie chce wojny. W czerwcu 1941 roku ulubieńcy Autora jakże głębokiego tekstu na własnej skórze przekonali się o wartości tych deklaracji. Co z tego, że ten czy inny wódz to czy tamto twierdził??? Na co jest to dowód? Chyba na bezmiar jego hipokryzji.
Tak czy inaczej pewne, pozostawione przez nią stwierdzenia nie wytrzymują konfrontacji z faktami historycznymi.
Jak fakty nie potwierdzają teorii Autora to tym gorzej dla faktów.
Tyle z grubsza w materii tych rzeczowych argumentów.
Jakie 15 % społeczeństwa, skoro w samych wyborach do konstytuanty dostali znacznie więcej głosów, pomimo licznych nieprawidłowości w ich przebiegu?
Czy brak kampanii wyborczej nie ma wpływu na wynik wyborów? Cuda, cuda ogłaszają! :-)
Co ma Hitler i 1941 rok do poglądów Lenina na "wolność prasy" w kapitalizmie?
I wreszcie, które fakty nie potwierdzają moich teoryj?
Tyle z cieńsza w kwestii podniesionych "kontrargumentów". Więc panie szerszeń - jeśli pan nie potrafisz, nie pchaj się na afisz.
Równie dobrze możnaby dowieść, że w kwestii samostanowienia narodów to Róża Luksemburg miała rację. Nawet na przykładzie Ukrainy. W praktyce Lenin musiał ratować się polityką ukrainizacji Ukrainy. Jedną z najistotniejszych przeszkód na drodze do rewolucji światowej były przecież wspomniane przez Różę rozbudzone aspiracje narodowościowe. Spór nie został zatem rozstrzygnięty.
Piszesz pan bzdury, panie kolego.
Zgodnie z obliczeniami prawicowego eserowca Swiatickiego, do Zgromadzenia Ustawodawczego wybrano 601 deputowanych:
- 338 (58%) eserowców, z których 239 należało do eserowskiej prawicy, 69 - do ukraińskich i 39 - do eserowskiej lewicy,
- 156 bolszewików (25%),
- 14 kadetów (5%),
- 2 ludowych socjalistów
- i 1 mienszewik (bez Zakaukazia).
Pozostała niewielka część część deputowanych reprezentowała spółdzielców, mniejszości narodowe itp.
Jako że ukraińscy eserowcy powstrzymywali się od głosowania, a kadeci w ogóle się nie pojawili, stosunek sił na pierwszym i jedynym posiedzeniu 5 stycznia był następujący: 323 głosy kontrrewolucyjnego bloku burżuazyjnego i 195 głosów partii radzieckich (bolszewików i lewicowych eserowców), co dawało im bez mała 38% - i to mimo faktu, że wybory przeprowadzono przed październikowym przewrotem i nie znalazły w nich odbicia nastroje, które właśnie rozstrzygnęły o zwycięstwie rewolucji.
jakie poparcie mogliby zdobyć bolszewicy - np. w roku 1919 - w tych regionach Rosji, gdzie ich polityka nacjonalizacji ziemi i produkcji rolnej wywołała klęski głodowe?
Trudno nie kpić z podobnych artykułów i argumentów. W moim przekonaniu trzeba być człowiekiem zawierzenia na miarę moherowego beretu oraz być wpatrzonym w ideologię bardziej niż Tristan w Izoldę, aby wmawiać ludziom, że bolszewik równa się nosiciel powszechnego szczęścia.
A w kwestii umiejętności: zerknij na tytuł artykułu i powiedz, jak ma się on do jego treści. Poruszasz w nim kilka, luźno związanych ze sobą, tematów. Przedstawiasz osobę Róży Luksemburg, przytaczasz garść podręcznikowych informacji, następnie cytujesz Lenina i innych wielkich myślicieli oraz cytaty z publikacji KiPu, później poruszasz wątek rewolucji w innych krajach, wreszcie polemizujesz z poglądami Róży. Struktura i proporcje w tekście - cienizna. Róża i bolszewicy pod jej lupą to jeden z równorzędnych wątków tej publikacji, który zresztą wcale nie jest w nim najważniejszy. Artykuł równie dobrze możesz zatytułować "ocho, ocho, moja Zocho".
Nie doszło do rewolucji światowej głównie z powodu haniebnej postawy partii rewolucyjnych w Europie zachodniej. Lew Trocki w swej autobiografii wiele napisał o fatalnej kondycji tychże.
A spór o samostanowienie moim zdaniem został rozstrzygnięty na korzyść Lenina, który przekonująco odpowiedział na argumentację Róży. Nie może być zatem mowy o "ratowaniu się ukrainizacją Ukrainy", gdyż od samego początku było to wpisane w projekt federacji. Tymczasem luksemburgistowska droga prowadziłaby jedynie do bezcelowego podsycania narodowościowych waśni.
Skoro sam przyznałeś, że kpisz, to równie dobrze mógłbym nie odpisywać na te bazgroły. Jednak - masz, i się ciesz :)
"Zawierzenie" to raczej domena prawicy, bo lewica marksistowska opiera się li tylko na wiedzy. Zatem zechciej dostosować język do percepcji polemistów.
Artykuł przedstawia poglądy Róży Luksemburg na bolszewików, i konfrontuje poglądy Róży, Lenina i Trockiego, w kwestiach takich jak rewolucja 1905, pokój, prawo do samostanowienia, demokracja. Nie wiem, co panu tutaj nie pasuje. Czyżby problemy z rozumieniem czytanego tekstu?
Także - szerszeń, nie bzycz już!
czy postawa tych partii poprawiła się, kiedy wszystkie zostały uzależnione od rosyjskiej pod piękną nazwą "Kominternu"? Wątpię.
Rewolucja w państwach zachodnich nie powiodła się z jednego głównego powodu - tożsamość narodowa wśród robotników i chłopów była dużo silniejsza niż wśród mieszkańców Rosji. Poza tym nie uważano tam rewolucji za drogę do poprawy sytuacji. Lenin zupełnie nie rozumiał specyfiki państw zachodnich i rozwiązania które były skuteczne w Rosji, gdzie od zawsze rządził bat i kij chciał zaszczepić w Europie, która w wielu przypadkach od dawna była demokratyczna. Zresztą w Rosji zauważalne było zobojętnienie ludności - było dla nich bez różnicy, czy nowy pan będzie się nazywał Lenin czy Mikołaj Romanow. Nazwa ustroju niczego w życiu milionów nie zmieniała - już wkrótce biurokracja stała się utrapieniem aparatu państwowego i partyjnego (na co Lenin narzekał, ale co do czego nie potrafił nic z tym zrobić - nie przeszkadzało mu również mieć wspaniałej daczy, limuzyn czy popierać nepotyzm). Czym bolszewiccy panowie różnili się od panów carskich? Nadal kto rządził miał wszystko, kto nie rządził, miał gó*** :)
Tak postawione pytanie przypomina zwrócenie się do sędziego słowami: Czy wysoki sąd przestał już brać łapówki?
Tym nie mniej, odpowiedź została udzielona, nie ma więc powodu "gdybać" - ani Petlura, ani Piłsudski, Ani Machno, ani Denikin, o pomniejszych nie wspominając - nie zyskali poparcia ludności na Ukrainie. A kto ją pozyskał - w tym wypadku dowodzi traktat ryski. Nie chodzi o tego rodzaju traktaty w ogóle, ale w tym wypadku, podkreślam.
Fakt.
poparcie Ukrainy dla Sowietów ujawniło się pełnią mocy w latach 2 wojny i po niej - ilość dywizji Ukraińców walczących po stronie Niemców czy działania UPA :P.
A na traktat ryski się nie powołuj, jakby Polacy chcieli mogli otrzymać większe tereny (co nawet proponowała strona Sowiecka) ale polska delegacja (endecka) nie chciała zbyt wielu terenów, gdzie Polacy byli mniejszością.
Wskazana przez ciebie przyczyna niepowodzeń w owym czasie rewolucji na zachodzie Europy jest na tyle nowatorska, że należałoby przed jej ogłoszeniem przeprowadzić stosowne badania.
Równie odważne jest zarzucanie Leninowi nieznajomości Zachodu. Spotykałem się dotąd głównie z zarzutami wobec niego o nadmierny okcydentalizm (co znalazło nawet wyraz w reformie rosyjskiej pisowni i jego propozycji w ogóle rezygnacji z "grażdanki" na rzecz alfabetu łacińskiego, reformie kalendarza itp.) i nieznajomość Wschodu, Rosji.
Aby nieco zachwiać twoje przekonanie o tym, że "nie uważano tam (na Zachodzie) rewolucji za drogę do poprawy sytuacji", zwrócę tylko uwagę że nie o "poprawę" sytuacji w rewolucji zazwyczaj chodzi, lecz jej gruntowną zmianę, jak też fakt, że poprzedzające Październik rewolucyjne tradycje, doświadczenia i wzorce pochodziły właśnie z owego Zachodu. Że o Wielkiej Rewolucji Francuskiej, czy Komunie Paryskiej tylko wspomnę.
Wspomniane jakoby "zauważalne (???) zobojętnienie ludności" w Rosji wyraziło się dość przewrotnie odparciem interwencji 14 państw, że o zbrojnych hufcach rodzimej reakcji szczegółowo nie wspomnę, a to chyba wymagało najwyższego wysiłku, nie sądzisz?
Natomiast kompletnie zaskoczyła mnie informacja o posiadanych jakoby przez Lenina limuzynach. Z tego, co wiem, nie dysponował ani jedną. Nie miał też potomstwa, więc skąd ów zarzut nepotyzmu?
Co do opowiedzenia się przez Ukraińców po stronie ZSRR w czasie II wojny światowej masz rację - zdecydowana, przytłaczająca większość wybrała jednak ZSRR. A liczebność UPA w okresie swego największego liczebnie wzrostu nie przekroczyła 40 tysięcy.
Co prawda, z każdym rokiem „rośnie” liczebność UPA. Z "historycznej potrzeby" - do 100 tys. i nawet do 400 tys., niekiedy już mówi się „najpoważniej” o 600 tys. Takie bajdy głoszą podręczniki historii, m.in. dla dzieci (L. Łotoćkyj), może dzieci uwierzą.
Jej liczebność w Polsce po 1945 r. szacuje się na 2400 żołnierzy, a przed rozpoczęciem akcji "Wisła" na 1800.
Wspominając o traktacie ryskim chodziło mi o uznanie w nim radzieckich władz Ukrainy i wycofaniu się z uznawania Petlury. Fakt.
Niestety! Stworzono jedynie legendę REWOLUCJI PROLETARIACKIEJ, "udokumentowaną" w postaci filmów Eisensteina, nakręconych w naturalnym plenerze w połowie lat 20., ku pamięci potomnych o wielkim, pierwszym w świecie, zwycięstwie rewolucji proletariackiej. Mistyfikacja została publicznie ujawniona na Zjeździe Pisarzy Radzieckich w połowie lat 80..
Szczegółowe relacje ze Zjazdu podawała LITIERATURNAJA GAZIETA. W Polsce jedynie tygodnik PAX KIERUNKI podał informację o tym epokowym odkryciu. W rzeczywistości, w lutym 1917 roku car Mikołaj II został zmuszony do abdykacji przez Monarchię Angielską. Powodem były tajne pertraktacje cara z Niemcami o zawarcie separatystycznego pokoju. Powołano demokratyczny rząd z księciem Lwowem na czele. Z racji kompletnej nieudolności, Lwow w krótkim czasie został zastąpiony przez Adlera Kiereńskiego, agenta angielskiego. W listopadzie 1917 roku ekipa amerykańska z Trockim na czele wespół z ekipą niemiecką z Leninem na czele w drodze puczu przejęli władzę pod hasłami "Zwycięstwa Rewolucji Bolszewickiej". Rosja weszła w stan wojny domowej. Białogwardzistów wspierali Anglicy, zaś bolszewików Amerykanie. Zwyciężyli Amerykanie.
Podniecanie się obecnie bezsensownymi konfabulacjami Róży Luksemburg wyrządza jedynie niepowetowane szkody współczesnym zwolennikom myśli marksistowskiej (bez trockistowskiego wykastrowania cenzorskiego). Czy coś się nie zgadza, Przyjaciele?
Dyskutujecie o zeszłorocznym śniegu.
A propos owych "dywizji ukraińskich" walczących po stronie Niemiec w II wojnie światowej - czy masz pojęcie ilu obywateli polskich przywdziało mundur Wehrmachtu? Otóż tylko ze Śląska - ok. 400 tysięcy. A przecież byli też tacy z Pomorza. Zaryzykujesz twierdzenie, że opowiedzieli się po stronie Niemiec? Nawet dowództwo AK nie traktowało tego w ten sposób.
Ukraińcy nie mieli nawet szans na tak liczną mobilizację, już choćby z racji odmiennego traktowania tych terenów.
Nie słyszeliśmy dotąd o tym haśle - "Zwycięstwa Rewolucji Bolszewickiej".
A poza tym: "Kiedy Kara Mustafa, wielki wódz Krzyżaków, szedł ze swym wojskiem przez Alpy na Kraków - do obrony ojczyzny będąc zawsze skory, pobił go pod Grunwaldem król Stefan Batory".
Tak to było?
przyczyna niepowodzeń nie jest nowatorska - zwracali na nią uwagę sami bolszewicy.
Nie znał Zachodu - sądził, że niemieccy czy angielscy robotnicy równie chętnie co Rosjanie porwą za broń w imię ponadnarodowej solidarności - a tak nie było, zobacz rewolucyjne walki w Niemczech w 1919 czy 1923 r. Dlatego większe poparcie od komunistów mieli na Zachodzie socjaldemokraci.
O zobojętnienie ludności chodziło mi po zakończeniu wojny domowej. W jej trakcie Lenin i bolszewicy mieli łatwiej rządzić, bo wszystkie niepowodzenia zrzucali na "białogwardzistów", "imperialistów". Potem nie było już tak klawo.
O Leninie na podstawie Pipesa "Rosji bolszewików": "W Gorkach Lenin miał do dyspozycji 6 limuzyn obsługiwanych przez GPU (powołuje się na Lenin, PSS, t. LIV, ss.649, 266)"
Nie miał potomstwa ale miał siostrę i przyjaciół, którzy dziwnym trafem dostali całkiem ciepłe posadki.
A Ukraińcy? Może dlatego wybrali ZSRR, że jako jego obywatele byli zmuszeni do służby wojskowej? Widziałem gdzieś kiedyś wykresy dezercji z AC po rozpoczęciu wojny z Niemcami - Ukraińcy byli w samej czołówce, wyprzedzali ich tylko mieszkańcy krajów bałtyckich.
Kto przestał uznawać Petlurę? Ukraińcy czy Piłsudski? Czy ktokolwiek pytał Ukraińców o zdanie w tej sprawie?
Polacy w Wehrmachcie = Ukraińcy w AC. Porównanie bardzo adekwatne do rzeczywistości.
A może rozsądniej: Polacy w Wojsku Polskim, Ukraińcy w Armii Czerwonej, albo też Polacy w Wehrmachcie i tamże Ukraińcy.
Bo nie widzę powodów do rzucania na Ukraińców oszczerczych pomówień. Na Polaków również.
Przy okazji - zorientuj się, co znaczy "limuzyna", bo określenie "ciepła posadka" jest zdaje się dla ciebie równie dowolne, jak "przyjaciele".
Ochlapywanie ekskrementami Lenina jest dość beznadziejne w obliczu faktu, że był nieomal ascetą, jak na dzisiejsze pojęcia. Zresztą, podobnie jak Piłsudski, po śmierci którego, w opisie majątku, w rubryce "złoto" odnotowano "spinka, sztuk: jeden". Po Leninie nie pozostał ani jeden przedmiot ze złota.
Takie to było pokolenie socjalistycznych działaczy, więc jeśli nie radzisz sobie z postacią Lenina politycznie - brzydko jest uciekać się do pipesowskich bredni.
A tak przy okazji - byłeś ty kiedy w Gorkach? Widziałeś tę "luksusową willę"? To może obejrzyj ją sobie choćby w Googlach, zanim uderzysz w tego rodzaju dość zabawne propagandowe tony, ok?
Czym się różnili Ukraińcy w AC od Polaków w Wehrmachcie? Przecież Sowieci byli dla nich okupantami, niszczącymi ukraińską wieś, aspiracje niepodległościowe, kulturę. Dlaczego więc Polacy w Wehrmachcie to zdrajcy a Ukraińcy w AC to już "patrioci" (szkoda tylko, że sowieccy). W czym Ukraińcy w Wehrmachcie byli gorsi od tych w AC? Stawiałbym ich na równi (bo niestety ci walczący po stronie Niemców też Ukrainie nie służyli, Niemcy chcieli Ukrainę wykorzystać tak jak Rosjanie).
Jak to, co oznacza limuzyna? A co oznacza 6 limuzyn?
Lenin może i był ascetą, szkoda tylko, że za niego i Stalina wszyscy mieszkańcy ZSRR stali się nie z własnej woli "ascetami". Szkoda również, że nie każdy miał tak ascetyczną daczę jak Lenin.
Równie dobrze Pan mógłby darować sobie płodzenie podobnych treści, które służą... no, właśnie! Komu??? Czemu???
Zawierzenie jest charakterystyczne dla wielu ludzi, zwłaszcza mało doświadczonych, przyjmujących do wiadomości tylko jeden punkt widzenia i wiedzących, jak zbawić ludzkość. Skutek? Każą innym wierzyć w raj lub budować socjalizm; stawiać na królestwo boże lub na dyktaturę proletariatu Co Pan wybiera? Zapewniam, że efekt będzie taki sam tzn. morze krwi i stosy trupów. Może mało patriotycznie/klasowo, ale mi osobiście jest obojętne czy wykończą mnie w imię Boga czy Lenina. Czy zawierzają ludzie lewicy, czy prawicy jest zatem sprawą trzeciorzędną. Zapewniam Pana, być może niepotrzebnie, że lewica, także ta marksistowska, ma w swych szeregach równie wielu bezmózgowców, co prawica. Zresztą różnica między jednymi a drugimi jest tak naprawdę umowna. Wiem oczywiście, że na nic tak się Pan nie oburzy, jak na porównanie Pana rewolucyjnego (sic!) zapału do żarliwości fanatyków religijnych, ale to już nie mój problem.
Pana tekst jest oczywiście zrozumiały, choć napisany raczej kiepsko i dosyć niechlujnie. Ale ok, każdy orze jak może.
Co do dostosowywania języka. Wybaczy Pan, ale nie mam takiego obowiązku. Polemizuję w sposób, który uznam za stosowny, tak jak ty piszesz tekst, tak jak sam uważasz.
A brakiem komentarza do argumentu: "nie bzycz już" zakończę naszą polemikę, bo branie w niej udziału po prostu mi nie uchodzi.
krik
Co to było? Odpowiadam:
Wierszyk na poziomie piątej klasy. Godne pochwały jest, że jesteś zdolny go zapamiętać. Jeżeli nie przepisałeś od kolegi? W piątej klasie niestety jeszcze nie uczą o Bolszewikach, idących z nakazu Trockiego "Po trupie Polski do komunizmu w Europie". Dlatego też o tym jeszcze "nie słyszeliście"?
Radzę przeczytać książeczkę - Jim Maars: "Oni rządzą światem", 2007 ss. 202-208.
Może coś zrozumiesz i głupstw nie będziesz wypisywał. Szczególnie, jeżeli jeszcze
nie dorosłeś do poważnej polemiki merytorycznej. Pozdrawiam i do nauki zachęcam, szczególnie jako nauczyciel z wieloletnim stażem.
Ciekawe dlaczego ? Mam takie nieśmiałe podejrzenie, że głównym powodem domniemanego "bojkotu", mogło być ogłoszone publicznie przez bolszewików 29 listopada 1917 postanowienie o aresztowaniu i postawieniu przed sądem wszystkich przywódców partii "kadetów", w tym oczywiście także wszystkich nowo wybranych deputowanych ? Przedstawiciele partii konstytucyjno-demokratycznej nie pojawili się na posiedzeniu z powodów jak najbardziej banalnych - ani Lenin, ani czekiści nie raczyli ich wypuścić z tiurmy. Trzeba jednak bolszewikom przyznać, że starali się przestrzegać praworządności przynajmniej w tym zakresie, że starali się nie mordować aktualnych deputowanych. Oczywiście do czasu, kiedy Konstytuanta i cały proces demokratycznych wybory nie zostały uznane za burżuazyjny przeżytek, a oni - przynajmniej w optyce rewolucjonistów - stracili już mandat do reprezentowania obywateli i swoich wyborców. Dwaj przywódcy partii kadetów ( a równocześnie nowo wybrani posłowie ) Kokoszkin i Szingarew - minister finansów w Rządzie Tymczasowym - zostali zamordowani w więzieniu w nocy z 19 (6) na 20 (7) stycznia 1918, dosłownie kilka godzin po rozwiązaniu pierwszego ( i zarazem ostatniego ) posiedzenia Konstytuanty ( 18-19 stycznia , lub 5-6 wedle starego kalendarza ) i po rozpędzeniu zgromadzenia przez marynarzy. Mord nie był bynajmniej skrytobójczy. Już 22 (9) stycznia informacja o śmierci dwóch liderów kadetów dotarła do znajdującej się w tym czasie na Krymie rodziny Wladimira Nabokova - więc prawdopodobnie ta zbrodnia miała być dla wszystkich Rosjan, czy może szerzej, wszystkich mieszkańców Imperium Rosyjskiego czytelnym sygnałem : tu już koniec mrzonek o demokracji, czy respektowaniu zasad państwa prawa.
Przy okazji może warto sprostować także kilka dat i liczb, Wybory do Konstytuanty odbyły się 24 ( 12 ) listopada, a więc już po rewolucji październikowej i po przechwyceniem władzy przez bolszewików ( 6-8 listopada , lub 24-26 października ), a więc nastroje rewolucyjne jak najbardziej miały prawo przełożyć się na ich wynik. I zapewne jakoś się tam przełożyły, choć na pewno w nie w takim stopniu na jaki liczył Władimir Iljicz i jego współtowarzysze Wyznaczenie terminu wyborów było zresztą jedną z pierwszych decyzji Lenina, jako szefa Sownarkomu. Stosowny dokument i podpis pod nim nosi datę 27 października ( czyli 9 listopada w kalendarzu juliańskim )
Wybrano 715 delegatów : z których 289 ( 40,4% ) reprezentowało główny nurt partii socjalistów -rewolucjonistów ( czyli eserów ) 175 ( 24,4% ) - bolszewików, 55 eserów ukraińskich ( 7,7% ) 40 "lewych eserów" (5,5 %), 34 ( 4,7 % ) - kadetów, 19 (2.7%) - mieńszewików. Pozostałych 103 ( 14,5% ) deputowanych to politycy wysunięci przez liczne partie mniejszości i grupy narodowe ( np. przez żydowski Bund ) a także pomniejsze ugrupowania polityczne. Znalazło się tam także kilku kandydtów niezależnych .
Twoje rozumowanie, Piotrze, jest ahistoryczne. Róża Luksemburg "Rewolucję rosyjską" napisała w 1918 r. Wówczas, w sytuacji rewolucyjnej, nie było mowy o polityce ukrainizacji Ukrainy, o samostanowieniu narodów i związanych z tym perturbacjach było zaś głośno. Nieoficjalnie wprowadzano politykę ukrainizacji Ukrainy od 1923 r., a zatem już grubo po wojnie polsko-radzieckiej i po załamaniu się rychłych nadziei na rewolucję światową. Oficjalnie zaś dopiero w 1925. 1929 r. to koniec tej polityki. Klęska Armii Czerwonej i "cud nad Wisłą" to wyraźna cezura zamykająca okres rewolucyjnego wrzenia w Europie. Czas w stawce na rewolucję światową gra szczególną rolę.
Według Róży hasło samostanowienia narodów i związane z tym perturbacje tak naprawdę zatrzymały proces rewolucyjny. Opóźnienie Róża przepłaciła życiem.
W 1917-1918 bolszewicy nie mieli wypracowanego "projektu federacyjnego", z takim projektem nosiła się co najwyżej lewica rewolucyjna PPS, ale z pewnością nie bolszewicy i SDKPiL czy KPRP.
Mianem "luksemburgistowska droga" czy luksemburgizmu nie tylko za czasów Stalina piętnowano często zwykłe awanturnictwo. Niemniej w argumentacji Róży nie ma niczego takiego. Róża daleka jest od wystawiania recept na rosyjską czy światową rewolucję, nie proponuje w swej pracy innej "luksemburgistowskiej drogi", wskazuje jedynie na błędy, których znaczenie potwierdza w całej rozciągłości historia, nawet ta z lat 1918-20, ale również ta późniejsza. Stało się - mleko zostało rozlane. Winną za rozlanie mleka Róża obarcza Lenina i jego dekret o samostanowieniu narodów, zaskakujące i błędne przywiązanie do idei samostanowienia narodów. Stąd w jej mniemaniu idea samostanowienia narodów to szkodliwy "frazes" i "pusta drobnomieszczańska frazeologia".
Projekt socjaldemokracji rosyjskiej i polskiej (SDKPiL była członkiem tej samej partii) w latach rewolucji sprowadzał się do budowy socjalistycznych stanów zjednoczonych Europy i świata, a konkretnie w Rosji do Kraju Rad - Ukraina i Polska miały być właśnie takimi republikami radzieckimi, o federacji socjalistycznych niepodległych państw nie było wówczas mowy. Idee takie popularne były natomiast wśród lewicy PPS.
Oskarżanie Róży Luksemburg o "bezcelowe podsycanie narodowiściowycg waśni" to już kuriozum.
Nie sądziłem, Bolesławie, żeś skończony leń i nieuk. A wystarczyło poklikać, i już nie wyszedłbyś na takiego matołka, jakiego z siebie zrobiłeś.
Wierszyk ten to "Bigos historyczny" - znany tu ludziom piśmiennym gdzieś od 1938 roku.
Będę ci go sukcesywnie cytował przy okazji twoich wpisów. Więc dla wyrugowania ociężałego kretynizmu - już spieszę z kolejnym fragmentem, będzie on w duchu twoich poznań historycznych:
W tym czasie też Kopernik, wojażer na Wschodzie, robił świetne odkrycia na lądzie i wodzie, objechawszy fraktówką Azję i Afrykę, po tygodniu podróży odkrył Amerykę, a Kolumb z nim zwiedziwszy wszystkie świata końce, orzekł, że koło ziemi obraca się słońce.
Ukraińcy w RKKA to tacy sami "zdrajcy" jak Szkoci w British Army.
Żywa imaginacja niekiedy zaślepia - w miesiąc po powołaniu, a więc niemal dokładnie w dniu obrad Konstytuanty, WCzK, jak wiadomo, liczyła zaledwie 23 osoby. Jeszcze więc nie zaczęli zamykać w "tiurmach", ani z nich wypuszczać.
szerszeń - od fanatyków religijnych różni mnie głównie to, że gdyby ktoś wykazał mi błędność marksizmu, to jako pierwszy stałbym się najzagorzalszym krytykiem myśli politycznej Marksa i Lenina. Niestety, nikt taki jeszcze się nie znalazł. I wątpię, czy potrafisz pan to zrobić.
Chętnie zobaczę pańskie teksty, pisane "chlujnie".
I widzę, że znalazł pan wygodną odskocznię od dyskusji. To znany sofizmat - żeby nie zostać powalonym na łopatki przez oponenta znajduje się wygodny wykręt, najczęściej narzekając na niski poziom wymiany zdań (który się samemu zdegradowało, rozpoczynając jatkę ad personam). Ale cóż, to nie mój problem.
Swoją drogą, wygodnie uciekłeś pan od tematów, poruszonych w pierwszym komentarzu, na rzecz krytyki tekstu pod względem formy, stylu i kunsztu. Żenada.
BB - czyli to, co napisał Lenin to też "kuriozum"? Bo moja opinia w tej sprawie jest zgodna z jego zapatrywaniami. Brak prawa do samostanowienia mógłby po prostu odrodzić wielkorosyjski nacjonalizm.
Zadaniem partii rewolucyjnych w Europie zachodniej było wniesienie świadomości rewolucyjnej w szeregi proletariatu, i wyjaśnienie, że interes przedstawicieli tej klasy wymaga ponadnarodowych działań. A fakt, że do tego nie doszło świadczy jedynie o kiepskiej kondycji tych partyj i błędnych metod działania.
Błędy w tej materii popełniła zresztą także Róża, pozostając zbyt długo w oportunistycznej partii socjaldemokratycznej.
Najwyraźniej uważasz, że Lenin był Bogiem i nie popełniał błędów. Jeśli tak, to przecież wiedział jaki jest stan pozostałych partii robotniczych, w tym zwłaszcza niemieckiej socjaldemokracji. Tak czy siak, nie przekonasz niedowiarków.
A jeśli Lenin łudził się tylko nadzieją, to jakie znaczenie ma, że i Róża popełniała błędy. Bóg to jeden wie kto miał w tym sporze rację.
jeszcze
A w Niżnym Nowogrodzie było jeszcze pewnie coś do jedzenia oprócz wszy
Ale komunizm wojenny szedł wielkimi krokami
Jestem zażenowany przebiegiem tej dyskusji. Znam autora artykułu, znam także jego treść i nie dostrzegłem w nim zarzucanego mu ślepego zawierzenia, inaczej zwanego dogmatyzmem. Nie rozumiem też argumentu, że przedstawiony materiał jest sprzeczny z tytułem - Piotr dokonał po prostu szczegółowej analizy aspektów, którym przyglądała się Róża, budzących największe kontrowersje, będących często przedmiotem reinterpretacji, prowadzącej do przeinaczeń. Z
robił to rzetelnie i krytycznie, pisząc uczciwie, że w sytuacji jaka miała miejsce, mimo dobrej woli części przywódców i zaangażowania społecznego, projekt bolszewicki był daleki od zakładanego przez Lenina ideału. Piotr przywołuje jakże mądre słowa doskonale rozumiejącej to samej Róży, że żądano by cudu od bolszewików, gdyby tego od nich wymagano.
Kolejnym absurdem jest wmawianie zwolennikom myśli socjalistycznej bądź komunistycznej, że skoro dostrzegają pozytywne postacie i aspekty dawniejszej rewolucji, dążą oni do powtórzenia wszystkich błędów i negatywnych zjawisk.
Jest to sprzeczne z logiką i z nauką klasyków - nie jest bowiem możliwe odwzorowanie warunków specyficznych dla danego miejsca i czasu.
Na koniec zamieszczam pod rozwagę tych komentatorów, którym wydaje się, że bolszewikom chodziło o władzę, fragment jakże niesłusznie przez nich zignorowanego artykułu Agaty Rozenberg pod linkiem:
http://lewica.pl/index.php?id=15127
Myśl socjalistyczna nie zakłada bowiem, że marksistowskie przywództwo zdominuje ruch pracowniczy. Ma ono przedstawić mu konkretną perspektywę polityczną dla walki, którą ów rozpoczął. Zresztą w trakcie procesów rewolucyjnych takich propozycji pojawia się bardzo wiele, ze strony różnych stronnictw, a praktyka ruchu pokazuje wcześniej czy później, która z nich stanowi najspójniejszą dostępną wizję polityczną opartą na historycznej analizie. Taka sytuacja miała miejsce w okresie dwuwładzy (marzec-listopad 1917) kiedy w radach robotniczych aktywni byli przedstawiciele najróżniejszych politycznych koncepcji. Czynni byli zarówno bolszewicy, jak i mienszewicy, eserowcy, wreszcie anarchiści. Wszystkie te grupy deklarowały się jako reprezentanci robotników, posiadający plan budowy socjalizmu w Rosji. W październiku 1917 roku to bolszewicy byli zdecydowanie najpopularniejszą ze wszystkich wymienionych grup. Stanowili ponad 70% demokratycznie obieralnego kierownictwa rad.
Partia socjalistyczna w rozumieniu marksistowskim nie ma zatem tworzyć żadnego kieratu dla masowych, oddolnych, spontanicznych ruchów, nie ma zamiaru ograniczać ich kreatywności ani siłowo narzucać określonych rozwiązań, lecz zdobywać zaufanie ruchu poprzez prowadzenie konsekwentnej działalności w jego łonie. Esencją politycznej oferty, jaką socjalistyczne przywództwo składa ruchowi pracowniczemu jest właśnie umiejscowienie jego doraźnych postulatów, na bazie których wywiązał się protest, w szerszym kontekście globalnej walki o lepszą przyszłość. Nie ma w tym cienia dyktatury. Tak właśnie starali się postępować ideowi bolszewicy od początku powstania partii. Ich zwycięstwo w roku 1917 było owocem wieloletniej, wytężonej pracy.
– z góry się przyznam, że mam słabe rozeznanie w tym temacie, ale podejrzewam, że i w profesji morderców, mniejsze znaczenie ma ilość, a większe "jakość" - czyli swoiste predyspozycje psychiczne, brak hamulców moralnych, skostniałe horyzonty myślowe, polityczne doktrynerstwo, a także - nazwijmy rzecz może po imieniu - kwalifikacje zawodowe i nabyte czysto praktyczne umiejętności. Choć oczywiście muszę się jednocześnie zgodzić, że na takich specjalistów od zabijania jak diaboliczny Wasilij Błochin, człowiek, który jak podejrzewają rosyjscy historycy mógł własnoręcznie zamordować nawet 50 tysięcy ludzi, Czeka na przełomie 1917 i 18 roku nie mogło jeszcze liczyć. Towarzysz Stalin przy każdej okazji miał zwyczaj powtarzać jedną z niezbyt głębokich , ale za to "ozłoconych" w ZSSR myśli Lenina, że "kadry decydują o wszystkim", ale te kadry , w tym na przykład takiego Błochina, rewolucja, partia i Czeka najpierw musiała sobie wychować.
Dlatego nie może dziwić, że zabójstwo Kokoszkina i Szingarew - pierwsza tak głośna zbrodnia czerwonego terroru, po okresie bezpośredniej walki o władzę podczas październikowego przewrotu - to jeszcze sto procent czystej amatorszczyzny. Ludzie Dzierżyńskiego najęli do tego zadania komando około 30 marynarzy z awiza "Czajka" i trałowca "Jarosławicz", a także grupę oddanych czerwonogwardzistów. Matrosi zamierzali obu przywódców kadetów "załatwić" podczas snu i udusić ich paskami, ale że do mordowania wroga klasowego zabrali się zapewne po raz pierwszy, a obydwaj - zarówno sterany życiem lekarz, jak i prawnik w ostatnim stadium gruźlicy - wybudzeni stawili niespodziewany opór, to w ruch poszły ; najpierw marynarskie sztylety, a jak i to okazało się mało skuteczne i nie powstrzymało wrzasku dobijanych, także rewolwery. W rezultacie zamiast "cichej roboty" mieliśmy krwawą jatkę. I to gdzie ? W więziennym szpitalu, do którego w przeddzień morderstwa obaj politycy zostali, bez wątpienia z ukrytą intencją, przewiezieni z Twierdzy Pietropawłowskiej. Tam właśnie przetrzymywano ich już od 28 listopada, czyli od momentu kiedy przyjechali do Petersburga z okręgów wyborczych ( Moskwa i Woroneż ), aby uprawomocnić swoje mandaty posłów. Zbrodni nie dało się ukryć, nazajutrz wiedziało już o niej całe miasto, a po kilku dniach cały kraj. Tyle, że z drugiej strony, cały szkopuł prawdopodobnie polega na tym, że nikomu wcale nie zależało na jej ukryciu. Wręcz przeciwnie. W ciągu kilku godzin najpierw została rozpędzona Konstytuanta, a później bez sądu uśmierceni dwaj mocno schorowani i w gruncie rzeczy i tak stojący nad grobem po dwóch miesiącach ciężkiego więzienia przywódcy opozycji. To morderstwo nie mogło mieć żadnego realnego wpływu na sytuację polityczną, nie może być także interpretowane jako przykład "rewolucyjnej sprawidliwości". Jedyne i sensowne jego wyjaśnienie, to zobaczenie w nim symbolicznego i czytelnego przekazu do wszystkich rosyjskich obywateli, od ich nowych władców, że system demokratyczny w Rosji raz na zawsze i definitywnie został zamordowany. Niestety mieli rację – wynik bolszewików w wyborach w listopadzie 1917 roku, to jak na razie jedyny przypadek w historii tego kraju, kiedy sprawująca aktualne rządy władza przegrała z opozycją.
A nie było to przypadkiem tak, że mord ten został dokonany na polecenie jednego jedynego Zinowiewa, bądź nawet był dokonany przez politycznych przeciwników bolszewików, by ich skompromitować? Przecież nawet niektórzy antykomuniści są w stanie przyznać, że do lipca 1918 r. nie było bolszewickich egzekucji więźniów politycznych, które spowodował bunt lewicowych eserowców. Bardzo łatwo było w tamtych czasach przebrać się za marnarzy probolszewickich - wystarczy poczytać jakich maskarad dokonywał np. planujący mord na Leninie, Trockim i pozostałych członkach Rady Komisarzy Ludowych brytyjski agent Sidney Reilly.
Antykomunistyczny jazgot przypisuje zwierzęcą chęć mordu nie tylko mężczyznom, ale i ich żonom - np. działaczka partyjna z Czeką mająca niewiele wspólnego Rozalia Ziemlaczka miała własnoręcznie zabić 50 tys. białych oficerow, którzy ...uwierzyli we Frunzego, dowodzącego czerwonymi wojskami ( Donald Rayfield - Stalin i jego oprawcy..., wyd.Amber 2009, s.86). Według tego samego źródła znajdowała przyjemność w przywiązywaniu tych oficerów żywcem parami do desek i palić ich żywcem albo topić w barkach niedaleko wybrzeża.
Z kolei inna książka wydana przez to samo wydawnictwo w zeszłym roku - Jeżow Żelazna pięść Stalina przynosi dużo ciekawszą i mniej naciąganą konstatację:
Najwcześniejsze doświadczenia polityczne Jeżowa były doświadczeniami radykalnego robotnika sprzed rewolucji 1917 roku i w jej trakcie. Analiza dyskursu robotniczego tamtych czasów odsłania polityczny świat podzielony pomiędzy przyjaciół i wrogów, pomiędzy "tamtych" i "nas".
W roku 1917, nawet przed wprowadzeniem radzieckiego reżimu i długo przed tym, zanim Stalin doszedł do władzy, robotnicy stosowali terminy typu zdrajcy, wrogowie i renegaci. W języku przypominającym do złudzenia ten z roku 1937 mówili, że trzeba być "bezlitosnym dla wrogów ludu".
Dla tych robotników z 1917 roku "prawdziwa wolność wymag uciszenia głosów tych, którzy sprzeciwiają się walkom i żądaniom robotników, żołnierzy i chłopów [ J.Arch Getty, Oleg W.Naumow - Jeżow Żelazna pięść Stalina, wyd. Amber 2008, s.209 ].
W tym dyskursie raczej, a nie rzekomym demonstracjom siły przez bolszewików należałoby przypisać mord na tych działaczach kadeckich - o ile oczywiście nie było to działanie politycznych przebierańców. W każdym razie historia uwolnienia aresztowanych ministrów rządu tymczasowego jest dość znana. Mniej znana może jest historia uratowania życia Wiktora Czernowa przed takim ludowym mordem jakiego ofiarą padli kadeci.
Miało to miejsce podczas dni lipcowych w 1917 r., kiedy marynarze na okrętach Floty Bałtyckiej rozstrzelali 120 oficerów, a admirałowi Robertowi Wirenowi zerwali dystnkcje i bijąc go zawlekli na plac Jakorny, gdzie go zabili. Tego samego dnia rozstrzelali admirała Butakowa i jeszcze 26 dowódców. 4 lipca 1917 (!) demonstracja ruszyła pod Pałac Taurydzki, żądając od Piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych przejęcia władzy. Tu marynarze aresztowali Wiktora Czernowa, przewodniczącego partii eserów, który do nich wyszedł. Już zamierzali wieźc go samochodem na miejsce rozstrzelania, kiedy Trocki wskoczył na maskę samochodu i wygłosił płomienne przemówienie na cześć marynarzy ( Lenin był w tych dniach chory )- "sławy i chwały rosyjskiej rewolucji", które zakończył zaskakującym zdaniem: "Jesteście wolni, obywatelu Czernow"
[ wg. Edward Radziński - Stalin, Wydawnictwo Magnum, Warszawa 1996, s.116 ].
Zapewne jednak powtórzylibyście wszystkie błędy z nawiązką, w monstrualnym i karykaturalnym rozmiarze, skoro powtarzacie je na codzień nie wyciągając wniosków z historii. Nawet Róży Luksemburg nie oddacie co jej należne. Wg was w sporze z Leninem jest ona z góry na przegranej pozycji. Między etykietką luksemburgizmu czy "drogi luksemburgistowskiej" a "Różą Luksemburg - ikoną alterglobalizmu" (patrz: nasza polemika z Przemysławem Wielgoszem) nie sposób odnaleźć, najwartościowszych jej dokonań. W sporze z Leninem w kwestiach organizacyjnych i demokracji Róża nie miała racji, z czego w końcu zdała sobie sprawę. Inaczej sprawy się mają z dekretem o samostanowieniu narodów czy kwestią rolną - tu sprawy są zagmatwane i nierozstrzygnięte. Czarno-biały obraz nie przejdzie.
Wyjaśnię tę kwestię po raz trzeci... Może tym razem zrobię to jeszcze jaśniej.
Nie uważałem nigdy i nie uważam, że Lenin nie popełniał błędów, bo one zdarzają się każdemu. I jestem gotów go za te błędy krytykować.
Nie zmienia to jednak faktu, że w kwestii prawa do samostanowienia zgadzam się z jego internacjonalistycznym stanowiskiem. Warto pomyśleć co by było, gdyby nie polityka samookreślenia narodów. Władza bolszewicka zaczęłaby być kojarzona z słusznie minionym caratem i jego imperialistyczną polityką podbojów i wynaradawiania. A tak Lenin już w 1914 roku wytrącił broń propagandową z rąk swych oponentów.
Podobnie rzecz się miała w kwestii rolnej. Półfeudalne stosunki produkcji trzeba było zmienić na kapitalistyczne, aby dojść do socjalizmu. Chyba, że ktoś uważa, że da się przeskoczyć procesy dziejowe - jego sprawa. Pytanie tylko, czy takie stanowisko ma jeszcze wiele wspólnego z materializmem historycznym.
W kontekście twojego dość nieporadnego wypracowania i towarzyszącej mu dyskusji nie bardzo rozumiemy o jakich błędach Lenina mówisz. Wymień je, jeśli potrafisz, pamiętając wszakże o kontekście i zarzutach Róży Luksemburg.
Twoja gotowość krytykowania Lenina za jakieś błędy nie znajduje jak na razie potwierdzenia.
To, że się zgadzasz ze stanowiskiem Lenina w kwestii samostanowienia narodów nie oznacza jeszcze, że stanowisko Róży w tym temacie było sprzeczne z internacjonalizmem. Niebezpiecznie zawężasz pojęcie internacjonalizmu do wykładni posttrockistowskiej i drobnomieszczańskiej.
Nie wiesz i nikt nie wie "co by było, gdyby nie polityka samookreślenia narodów". Zdanie Róży Luksemburg z łatwością równoważy twoje przypuszczenia. Skojarzenia władzy z bolszewickiej z caratem to osiągnięcie Stalina, który w "budowie socjalizmu w jednym kraju" nawiązał do Piotra I. Literackie skojarzenia Aleksieja Tołstoja w latach rewolucji nie znalazłyby zakorzenienia zwłaszcza w propozycjach i linii Róży Luksemburg.
Sam pomysł, że SŁUSZNIE można władzę radziecką czy rewolucję socjalistyczną skojarzyć z caratem czy "imperialistyczną polityką podbojów i wynaradawiania" stawia cię poza rewolucyjnym ruchem robotniczym. Wroga propaganda ze słusznością ma niewiele wspólnego. Wytrącenie broni propagandowej to zbyt słaby argument. Chodziło przecież również o ruchy odśrodkowe i narodowościowe rozsadzające carskie imperium. Lenin zapewne zważył wszystkie za i przeciw. A może jednak nie wszystkie? Zresztą, mógł się pomylić - tak przynajmniej twierdzi Róża. Pozwolimy sobie z nią się zgodzić.
Kwestia rolna to odrębny temat. Bolszewikom, a zwłaszcza Leninowi (Trocki w tej kwestii miał zdanie zbliżone do Róży Luksemburg) nie chodziło bynajmniej o zamianę półfeudalnych stosunków produkcji na kapitalistyczne (bolszewicy omijali etap burżuazyjny nawet w przypadku przemysłu), jedynie o poparcie rewolucji przez wieś lub o chwilową neutralność chłopów. Co w przypadku Rosji miało niebagatelne znaczenie. Róża w tej kwestii stała na tradycyjnym stanowisku, które łatwo obronić na gruncie marksizmu. W praktyce byłoby to dużo trudniejsze, ale bynajmniej nie stawiało zwolenników komun rolnych na z góry przegranej pozycji. Usprawiedliwieniem dla Lenina jest specyfika półfeudalnej Rosji. Niemniej kwestia jest dyskusyjna. O mankamentach rozwiązania bolszewickiego świadczą późniejsze następstwa z przymusową kolektywizacją i jej efektami włącznie.
a kto zniszczył szanse na rewolucję na Węgrzech i w Polsce? Luksemburgiści, ktorzy nie chcieli dzielić ziemi między chłopów tylko ją nacjonalizować.
Rewolucjonier - przyjmijmy przez moment, że to rzeczywiście byli przebierańcy, ludzie Zinowiewa, lub przedstawiciele Frontu Wyzwolenia Eskimosów. Możesz mi wyjaśnić dlaczego władza bolszewicka nie przeprowadziła śledztwa, aby złapać tych domniemanych prowokatorów, postawić ich przed sądem , przykładnie ukarać i odciąć się w ten sposób od tej ohydnej zbrodni ?
Dochodzenie w tej sprawie nie byłoby specjalnie skomplikowane - marynarzy i czerwonogwardzistów było w sumie 40, a więc znalazłoby się wielu świadków zarówno przemarszu komanda przez miasto, ich poczynań w samym szpitalu więziennym, a nawet pijatyki, która całą tę eskapadę ponoć zakończyła. Podobnie jak marynarze wszystkich flot w tym okresie, także rosyjscy matrosi na otokach swoich czapek dumnie nosili nazwę okrętu na którym służyli, a awizo i trałowiec to nie są wcale duże jednostki, obsadzone liczną załogą.
Jeżeli to morderstwo było wymierzone we władzę bolszewików , to co robiło w tym czasie przynajmniej dwudziestu - kilku etatowych członków CzeKa, o których wspominał Krik ? W tym okresie ta specjalna policja polityczna, nie miała przecież innych obowiązków niż ściganie właśnie takich przestępstw. A w styczniu 1918 roku - jak Rosja długa i szeroka, nie było jeszcze ani jednego interwenta, ani nawet zorganizowanego oddziału kontrrewolucyjnego w polu. Czym się zajmowali członkowie policji municypalnej Petersburga i setki milicjantów także podlegający Dzierżyńskiemu, z tytułu szefowania NKWD ?
Rząd Lenina nie zrobił nic aby wykryć i ukarać zbrodnię, mimo że petersburska ulica wręcz się tego domagała. 22 (9) stycznia przez miasto przetoczyły się wielotysięczne demonstracje, które bezwzględnie i brutalnie rozpędzono. Liczba ofiar wedle prawdopodobnie bardzo zaniżonych, bo oficjalnych danych - to 50 zabitych i 200 rannych. Tak wiem -to nie czerwonogwardziści, łotewskie striełki i marynarze strzelali do tłumu, ale przebrany za nich wszystkich Zinowiew.
Internacjonalizm projektu samookreślenia narodów polega na tym, że w toku procesu rewolucji, czyli obalania kapitalizmu na rzecz socjalizmu, narody pod przewodnictwem klasy robotniczej opowiadają się za zniesieniem dotychczasowych granic, które w warunkach kapitalizmu są granicami wpływów poszczególnych burżuazji narodowych wykorzystujących przeciwieństwa narodowe w celu rywalizacji z innymi burżuazjami narodowymi o rynki światowe. Jest to sytuacja wyboru całościowego rozwiązania, którego realizacja zapewnia bezpieczeństwo nowemu systemowi, a nie koncert życzeń,
który ma na celu zrealizowanie wszystkich pojawiających się od stworzenia świata pragnień i pomysłów, w tym pomysłów na państwo narodowe, które ma mieć samoistną wartość. Państwo narodowe miało swoją szanse pokazania, ile jest warte. Warunkiem jest, oczywiście, dobrowolność procesu znoszenia
granic, która w warunkach przewidywanego entuzjazmu rewolucyjnego wydaje się zagwarantowana dla projektu internacjonalistycznego. Ma zapewniać poszanowanie dla małych narodów, uciskanych, które nie mają decydującego
znaczenia z punktu widzenia powodzenia całości projektu.
W warunkach odosobnionej rewolucji w Rosji, Róża Luksemburg wyrażała słuszne obawy o to, że koncepcja samostanowienia narodów staje się wyłącznie taktyką obliczoną na zyskanie przychylności narodów uciskanych przez carat. Konieczność tego poparcia wynikała ze słabości ruchu robotniczego, jaka ujawniła się w krajach rozwiniętych, jak Niemcy, i powodowała, że stanowiska narodów, poprzednio uważanych za nie mające decydującego znaczenia, stają się języczkiem u wagi. Zagrywka, która przynosiła natychmiastowy sukces taktyczny mogła, w mniemaniu Róży, równie łatwo okazać się śmiertelną pułapką dla bolszewików. Co zresztą nastąpiło.
Obrona rewolucjonistów polskich za to, że okazali się tak dobrymi patriotami, którzy nigdy, przenigdy nie splamiliby się odrzuceniem roszczeń Polski do samodzielności państwowej, nawet za cenę kontrrewolucji, za wyraz rozpaczliwej "taktyki" bolszewickiej, jest wyraźnym stanowiskiem politycznym, które jednak nie przynależy do opcji, jaką rzekomo reprezentuje.
Podobnie jest z kwestią chłopską. Cały problem polega właśnie na tym, że nie jest tak, iż kraj zacofany MUSI przejść przez etap rozwiniętego kapitalizmu, aby mógł marzyć o przekształceniu w socjalizm. W przypadku skutecznej rewolucji światowej dany kraj nie musi wcale przechodzić przez wszystkie okropności kapitalizmu, gdyż punktem odniesienia będą dla niego kraje socjalistyczne, a nie kapitalistyczne. Szczególnie że, jak pokazuje historia XX wieku, kapitalizm wytwarza podział na centrum i peryferie i w ramach systemu kapitalistycznego nie ma dla krajów zacofanych możliwości rozwoju samodzielnego kapitalizmu. Choćby wyjątki potwierdzały regułę.
Wiadomo, że rewolucja w Rosji nie została poparta i rozwinięta przez ruch socjaldemokratyczny na Zachodzie, w tym w Niemczech. O ile Róża Luksemburg toczyła boje o teorię rewolucyjną i teorię marksizmu, to jednak ulegała
poniekąd modom ówczesnej socjaldemokracji na pozowanie na partię ogólnoludową, która postulaty drobnomieszczańskie przyjmuje za swoje. Miała swój udział w szerzeniu poglądu o czymś, co dziś posttrockiści nazwaliby "obiektywną dynamiką" rewolucyjną mas. Lenin w pewnym momencie nie mógł dalej zamykać oczu na rozchodzenie się tej optyki z teorią marksizmu.
Uznano więc powszechnie, że jego poglądy ukształtowały się pod wpływem specyficznych warunków Rosji carskiej, kraju zacofanego, czyli że Lenin był już wówczas czymś w rodzaju "amisza lewicy". Wrażliwa na teorię Róża słusznie dostrzegła w swej krytyce Lenina i bolszewików, że poklask mas ma swoją odwrotną stronę medalu, czego ona sama doświadczyła na własnej skórze i miała jeszcze bardziej doświadczyć.
chłopi nie chcieli kolektywizacji.
Wiesz jaki w Rosji jeszcze przed rewolucją był bandytyzm ? - zajrzyj do wspomnień - rozboje były codziennie. Czemu nie przeprowadzili śledztwa - administrował Piotrogrodem właśnie Zinowiew - znów odsyłam do Witkowicza, bo on potwierdza, że to krwawa kanalia - nie masz, to w każdym innym źródle o tym przeczytasz, łącznie z uroczymi cytatami z tow. Gieorgija - zwłaszcza jednym przypisywanym przez falsyfikatorów Leninowi.
Jeżeli Zinowiew za ten eksces odpowiada, to zrobiłby wszystko, by sprawę schować pod dywan. Był to człowiek, który sam decydował o swoich posunięciach, takich jak np. samowolna rewizja u Maksyma Gorkiego, z którym konflikt narastał kilka lat i mimo prób mediacji podejmowanych przez Lenina, zakończył się emigracją pisarza.
Jeżeli zaś był to efekt wcześniejszego robotniczego dyskursu, o którym pisałem, kacyk Piotrogrodu także nie miał żadnego interesu, by przeprowadzono wnikliwe śledztwo.
Jak pokazałem, jeszcze przed rewolucją październikową, już w lipcu marynarze piotrogrodzcy dokonali samosądów na znienawidzonych oficerach - było śledztwo w tej sprawie? Sąd?
Jeszcze ci, ABCD, uwierzymy, że zależało ci na rewolucji socjalistycznej na Węgrzech i w Polsce. Rzeczywiście rewolucyjny rząd Węgierskiej Republik Rad po znacjonalizowaniu ziemi obszarniczej nie przekazał jej chłopom, ale to nie chłopi, lecz interwencja rumuńska oraz wojska Miklosa Horthy'ego obaliły Republikę Rad. Być może, gdyby Bela Kun poszedł za radą Lenina i przekazał ziemię chłopom Węgierska Republika Rad przetrwałaby dłużej niż 133 dni. Zgoda, sztuka rządzenia i walki rewolucyjnej nie do pomyślenia jest bez kompromisów. Dalecy jesteśmy od niedoceniania sprawy narodowościowej czy chłopskiej. Ale mając świadomość konieczności kompromisów w określonych konkretnych warunkach, warto pamiętać o zasadniczych celach i sprzecznościach, których rozwiązanie nie da się odkładać w nieskończoność.
Można różnie oceniać szanse na rewolucję w Drugiej Rzeczpospolitej - zapewne kwestia reformy rolnej czy sojuszu robotniczo-chłopskiego miałaby w niej istotne znaczenie. Niemniej od zarania Drugiej Rzeczpospolitej kwestia ta na znacznym obszarze kraju, a zwłaszcza Kresach Wschodnich wiązała się ściśle z uciskiem mniejszości narodowych i nastrojami narodowo-wyzwoleńczymi. Ten splot okoliczności w sposób oczywisty uzależniał przyszłą rewolucję od rozwoju sytucji na Ukrainie i Białorusi radzieckiej. Do końca lat 20. XX w. przeważały bowiem na tych terenach tendencje połączeniowe z radzieckimi republikami. Nadzieje na rychłą rewolucję w Drugiej Rzeczpospolitej grzebie decyzją o przymusowej kolektywizacji rolnictwa Stalin. Warto przy tym pamiętać, że decyzji tej towarzyszą szeroko zakrojone represje wobec miejscowego ruchu komunistycznego i rewolucyjnego. Represje te po koniec lat 20. i na początku lat 30. dotknęły również KPZU, KPZB, Włościańsko-Robotniczą "Hromadę", "Sel-Rob", NPCH i KPP.
Za "rewolucję, której nie było" odpowiedzialność nie ponoszą twórcy ani starej, ani nowej polityki rolnej KPRP i KPP.
BB, jakie były stalinowskiej represje wobec członków KPZB i KPZU pod koniec lat 20tych? Tylko proszę bez uszczypliwości, bo pytanie jest bez podtekstów.
Pod koniec lat 20. XX w., oficjalnie w 1929 r. odstąpiono od polityki ukrainizacji Ukrainy i przystąpiono do przymusowej kolektywizacji rolnictwa. Ze zrozumiałych powodów wiązało się to z wzrostem niezadowolenia i szeroko zakrojonymi czystkami i represjami. Ze względu na liczne powiązania KP Ukrainy i Białorusi z KPZU i KPZB i skomplikowaną sytuację wewnętrzną w KPZU (wzrost tendencji niepodległościowych) represje te spadły w pierwszej kolejności na te ostatnie, następnie (początek lat 30.) na aktywnych na tzw. kresach wschodnich działaczy KPP, który wówczas przebywali na terenie Związku Radzieckiego. Sylwester Wojewódzki aresztowany został w 1931, Jerzy Czeszejko-Sochacki, który w 1928 r. kierował KPZU, latem 1933.