http://wiadomosci.onet.pl/2023748,11,item.html . Jeszcze mu mało! Nigdy się nie opamięta.
Niestety, stoczniowcy pozwolili, i wyszli na tym jak przysłowiowy Zabłocki na mydle. Prywatyzacja, jaką by nie była, zawsze nabija kieszenie nielicznym skazując większość na biedę i poniżenie. Świadomość tego staje się coraz powszechniejsza nie tylko u Polaków, co potwierdzają ostatnio liczne wydarzenia w różnych rejonach świata. Aby tak dalej... A górnikom i hutnikom polskiej miedzi głośne hura!
nic prostszego, jak tylko wmówić związkowcom z "solidarności", że pakiet znajdzie się w odpowiednich (polskich) rękach, a nie "obcych", "wrogich"... i nawet się nie zorientujecie jak nszz sam zaproponuje nie 10%, ale 20% na sprzedaż...
gdzie, w jakim oświadczeniu NSZZ "Solidarność" z zasady popierał sprzedawanie przedsiębiorstw polskim kapitalistom i wykluczał sprzedawanie ich kapitalistom obcym?
W ocenie prywatyzacji, związek ten bierze pod uwagę rachunek ekonomiczny i socjalną sytuację pracowników.
Dla burżuazyjnych mediów (za takie uznać trzeba i niestety publiczne, gdyż one głównie przedstawiają racje osób...z "niezależnego" Centrum im. Adama Smitha, BCC lub PKPP "Lewiatan") i tak jedynym reprezentatywnym związkiem zawodowym jest "S".
Jeden krótki programik publicystyczny na TVP Info, wiosny nie czyni, biorąc pod uwagę "niezależność" prowadzących.
Gdy się ogląda programy informacyjne najczęściej pytani o zdanie w kwestiach prywatyzacji, likwidacji zakładów czy cięć jakie mają dotknąć zakłady pracy, są członkowie NSZZ "Solidarność". Głos OPZZ-u jest tutaj często bagatelizowany.
Inna rzecz że OPZZ wcale też tego głosu, głośno nie podnosi.
Nawiązując do linka jaki podała Teresa Stachurska
Wczoraj w wieczornych wiadomościach TVP, Andrzej Sadowski przyznał nie po raz pierwszy (powtarza to prawie jak niektórzy tylko katolicy, pacierz czyli codziennie) ze politycy przeszkadzają prywatyzacji, PO jest lękliwa i boi się związkowców. Najbardziej śmieszy że Centrum im. Adama Smitha czy tacy ludzie jak Balcerowicz i im podobni kreowani są jako "niezależni" eksperci. To że są populistami i pod publiczkę w kółko klepią jak to "politycy" przeszkadzają kapitalizmowi, czyni z nich "najbardziej światłych" komentatorów.
a jakie masz związki poza Solidarnością?
Jest chyba bardziej od niej ugodowy OPZZ.
I jakieś struktury lokalne czy branżowe.
Reszta to coś w stylu Laskowika.
Przywódcy Solidarności mówią otwarcie o obronie "polskości KGHMu"... ale dzisiaj słyszałem, że nie podobają im się również najnowsze propozycje rządu więc może wszystko będzie fajnie.
a nie przyszło Ci do głowy, ze "polskość" znaczy w tym kontekście tyle, co "własność państwowa"?
Zawsze wiedziałem że w naszym "pluralistycznych mediach" panuje "pluralizm związkowy" stojący w obronie "polskości" zakładów pracy a nie "stalinowskiego" dawno już "zbankrutowanego" klasowego stanowiska w aspekcie prywatyzacji zakładów pracy.
jaki wpływ na sytuację w KGHM ma Sierpień 80? Jaki procent/promil załogi KGHM należy do tego związku? Ale tak konkretnie proszę!
W tej sytuacji cytowanie Ziętka ma taki sam sens jak ewentualne wypowiedzi szefa związku Ratowników Medycznych albo charyzmatycznej przywódczyni NSZZ Pracowników Salonu Fryzjerskiego Lucyna przy ul. Dickensa 31a w Warszawie. I co, ogłoszą strajk solidarnościowy? A przy prywatyzacji Bogdanki strajkowali?
Czy autor notatki musi na tym portalu wypełniać zobowiązania służbowe wobec swego pracodawcy? Jest przecież nieużywana strona b.PPP! Realizujcie się tam, drogie misie!
podobny charakter miały oświadczenia NL ws. FSO, Indesitu itp.
Zresztą w innych krajach, w b. wielu newsach pojawia się info że ten i ten związek również popiera też ten protest choć nie musi tam mieć struktur, np. Związek Nauczycieli popiera strajk sprzątaczy gdzie struktur niewątpliwie nie ma. Ale uznaje się to za wystąpienia solidarnościowe.
Natomiast u nas rozmaici kombatanci piszą o "zobowiązaniach służbowych wobec pracodawcy". I co nadal się dziwić że inny ruch zagranicą a inny w kraju?
Przyszło mi do głowy ale, jak to goszysta, jestem wyczulony na "polskość" jako puste znaczące, na którym dosyć dobrze wygrywa nuty polskiej racji stanu zostawiając w tyle interes społeczny.
też widzieć, że takim "pustym znaczącym" może równie dobrze być "europejskość" lub "obrona wolności przed nacjonalizmem".
należące do Skarbu Państwa pakiety udziałów KGHM-u i innych wyznaczonych do tego spółek mają o ile się orientuję po prostu pójść na giełdę. Związkowcy się temu słusznie sprzeciwiają. Abstrahując od wszystkiego innego, nikt nie będzie w stanie przewidzieć, kto kupi te akcje. Wasze obawy i lęki po prostu nie będą mogły być zrealizowane - szkoda tylko, że zamulacie nimi dyskusję o prywatyzacji.
walczyć pod hasłem polskości, "Ojcze Nasz" czy "Boże coś Polskę" niźli nie walczyć wcale. Hasła i szyldy są bez znaczenia - niech się nazywają złodziejami byleby nie kradli.
Bury
Nie przyszło Ci do głowy ze to od konkretnych ludzi zależy jak potoczą się losy konkretnych miejsc pracy a nie od "sił nadprzyrodzonych" czy innych "bytów transcendentalnych"?
Gdy w Kielcach pracownicy MPK strajkowali a potem nasłano na nich zbirów z prywatnej firmy ochroniarskiej do ..."wyjaśnienia" gdzie znajduje się ich miejsce w szeregu, to obie strony, znaczy się związkowa i reprezentująca władze miasta postanowiły w końcu zorganizować "stół rokowań" dobierając sobie za mediatora księdza od nauk społecznych, jaki w do dziś nieodgadniony sposób wszystkich nagle pogodził a cała sprawa tak naprawdę rozeszła się po kościach.
"Racją stanu", "napastliwą polskością" zewsząd w tym kraju ludzie są usypiani by dotarło do nich w jak cudownym żyją kraju i nie mieli wątpliwości iż żadne dysproporcje społeczne, ekonomiczne, nie wspominając o klasowych, nie istnieją, wszystko jest spójne i zmierza we właściwym kierunku.
Tym ludziom pozostawiono wybór następujący.
Jeśli nawet coś ci się nie podoba to miej to zdanie "dla siebie" ale wyrażaj je tak byśmy cię mogli ośmieszyć, byś nadal w gruncie rzeczy czapkował przed nami, będąc posłusznym wobec tyle dla ciebie robiącego państwa, choćby oddającego cię w ręce prywatnego właściciela.
Przecież na przykładzie KGHM, jaskrawo daje się zauważyć że chodzi o zachowanie państwowego nadzoru, własnościowego.
Ciekawe że w PRL podobno "nie była zapewniona polskość" zakładów i robotnicy o tą "polskość" głównie mieli się upominać według powszechnego opisu tamtych wydarzeń a teraz stoczniowcy proszą o "uczciwą" prywatyzacje czyli tak naprawdę po prostu o sprzedanie swojego zakładu, dobrowolnemu kapitaliście, obojętnie czy byłby on Polakiem, Żydem, Niemcem, Ukraińcem, lub Rosjaninem.
Hasła i szyldy oczywiście mają znaczenie...symboliczne.
Nie zawsze muszą się pokrywać z prawdą i dlatego trzeba być ostrożnym wobec nich.
Niestety w Polsce przyjęło się w owe symbole jak i hasła czy nazwy "partii politycznych" jakie mają odzwierciedlać racje "całego społeczeństwa" wierzyć.
Załóżmy tego typu, mało prawdopodobna hipotezę.
A jak tą część pakietu państwa w KGHM, rząd zechce sprzedać polskiemu kapitaliście "bez poglądów politycznych", kogoś na wzór "marzeń" Leszka Balcerowicza to co wtedy powiesz.
Jacku Z.
Czemu w ostatnim "Obywatelu" historyczny przywódca szczecińskich robotników wyznał że współcześni robotnicy polscy zachowują się prawie tak jakby cieszyli się z faktu bycia parobkami u swoich panów lub klechów, wytykając im swoistą "zniewieściałość"?
Czy Ci robotnicy są przekonani o swoim klasowym położeniu, decyzjach jakie podejmowane są wobec nich w konkretnym interesie klasy panującej, o tym że wykonując swoją pracę mogą być z niej dumni, nie wstydząc się swej kultury pracy, spójnych interesów, sprzecznych jedynie z "wolą" ich najemców, przepraszam właścicieli?
Czyżbyś uwierzył w bajkę o "obronie wolności przed nacjonalizmem" i dlatego nagle stałeś się rzecznikiem...nacjonalizmu? Może to lepsze i łatwiejsze od popierana np. socjalizmu. A może ty jedno z drugim utożsamiasz?
Sytuacja w zasadzie się unormowała - dwugodzinny strajk ostrzegawczy nie wywarł na rządzie żadnego wrażenia, rząd zdecydował, że w przyszłym roku sprzeda kolejne 10 proc. akcji KGHM. Związkowcy przyjęli to za... dobrą monetę, rezygnując ze strajku generalnego, jedynie przebąkując coś o groźbie wrogiego przejęcia. Okazało się, że w gruncie rzeczy nie chodzi o prywatyzację. Zresztą media zdołały ich trywialną argumentację antyprywatyzacyjną skutecznie ośmieszyć, akcentując, że już wcześniej zgodzili się na prywatyzację, biorąc swoje 15 proc. akcji. Co więcej akcje te górnicy sprzedali z zyskiem, nie troszcząc się zbytnio o firmę. Słusznie zarzucono im podwójne standardy i prywatę, wreszcie dbanie tylko o interes biurokracji związkowej.
Można oczekiwać, że w końcu wystarczą gwarancje rządowe i jakieś zabezpieczenie przed wrogim przejęciem. Strajk generalny nie wchodzi już w rachubę.
Lider Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień'80" powinien wreszcie zdecydować się kogo tak naprawdę reprezentuje - wierzących w cuda, czy niewierzących. Przy czym wiara katolicka nie powinna odgrywać przy tym wyborze istotnej roli. Sam pomysł wypowiadania się w sprawie KGHM w imieniu PPP należy uznać za absurdalny. Nie przedłuży to życia tej partii i nie przysłuży się związkowi. Frustracja działaczy GPR/CWI jest ze wszech miar uzasadniona.
* www.serwis-kadrowy.pl
- W firmach działa dziś po kilkanaście związków. Pracodawca musi rozmawiać ze wszystkimi. A Sierpień '80, który nie jest związkiem reprezentatywnym, może wywrócić każde rokowania. Gdy podniesiemy próg reprezentatywności do 25-33 proc., będziemy mieć w firmie trzy-cztery związki - mówi Chlebowski. - Z jednej strony ograniczamy liczbę związków, a z drugiej ułatwiamy negocjacje pracodawców z pracownikami - dodaje.
Nowelizację ustawy związkowej przygotowuje śląski poseł PO Jarosław Pięta. - W ciągu kilku tygodni przedstawię konkretne rozwiązania - mówi "Gazecie". Pytany, czy nie obawia się, że związkom będzie trudno zebrać 25-33-proc. poparcie w zakładach, Pięta odpowiada: - Związki będą mogły się blokować i w ten sposób szukać poparcia. Trzeba iść w takim kierunku, żeby to związki zawodowe dogadywały się w zakładach pracy, a nie jak teraz licytowały, chcąc popisać się przed pracownikami.
Plany ograniczenia liczby związków popierają szefowie central związkowych. - Trzeba zmienić przepisy, bo w Polsce jest kilkanaście tysięcy zarejestrowanych związków. Dogadanie się w konkretnej sprawie jest praktycznie niemożliwe - mówi "Gazecie" szef OPZZ Jan Guz. - Odpowiedzialność za protesty małych związków, np. Sierpnia '80, spada na wielkie centrale, które często z tymi związkami nie mają nic wspólnego. Ludzie nastawiają się przeciw związkom, a nie o to chodzi - dodaje. - Zleciliśmy już zespołowi ds. dialogu społecznego komisji trójstronnej, żeby razem z Ministerstwem Pracy przygotował propozycje podniesienia progu reprezentatywności dla związków.
- Rozmawialiśmy już o podniesieniu progu reprezentatywności na posiedzeniu prezydium Komisji Trójstronnej, ale żadne decyzje nie zapadły - mówi szef "Solidarności" Janusz Śniadek. - Taki krok jest w interesie dialogu społecznego, bo dziś mały związek może zablokować negocjacje. Ale próg ok. 30 proc. jest zdecydowanie za wysoki.
Tusk zastopował Nitrasa?
Według naszych rozmówców w PO w tej kadencji Sejmu na radykalne ograniczenie praw związkowych raczej nie ma szans. W maju - w szczycie stoczniowych protestów przeciw sprzedaży majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie i w szczycie kampanii do europarlamentu - takie kroki zapowiadał poseł PO Sławomir Nitras, kandydat do PE w Zachodniopomorskiem. Mówił, że Platforma chce zmienić ustawę o związkach zawodowych tak, by ograniczyć prawa "rozwydrzonych związkowców wypasionych na państwowych pieniądzach". Podkreślał, że etaty szefów związków nie mogą być opłacane przez zakłady pracy, a związkowcy nie powinni z klucza zasiadać w radach nadzorczych spółek. - Chcemy tworzyć Polskę spokojną, a nie Polskę dla przywódców związkowych - mówił Nitras. I dodał, że związki powinny ponosić koszty związane ze stratami, jakie wywołują strajki. Jednak projektu ustawy nie przygotował. - Nie jestem już posłem - tłumaczy. - Ale w sierpniu będę przekonywał szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego do debaty na temat ograniczenia praw związkowych.
Jak usłyszeliśmy w PO, entuzjazm Nitrasa do walki ze związkami osłabił premier Donald Tusk. Wezwał go na dywanik i kazał "wygasić temat" w obawie, że ostry kurs wobec związków zaszkodzi negocjacjom w Komisji Trójstronnej o pakiecie antykryzysowym.
- Musimy twardo stąpać po ziemi. W tym Sejmie zapleczem PiS jest "Solidarność", a SLD - OPZZ. Nie ma szans na głębokie zmiany w ustawie o związkach zawodowych - mówi przewodniczący Chlebowski. - Poza tym każdą ustawę ograniczającą prawa związkowe zawetuje prezydent.
Związki z KGHM chcą telewizor i dekoder na Euro
Najbardziej uzwiązkowione są spółki z udziałem skarbu państwa. Na 18,4 tys. pracowników KGHM 16 tys. należy do związków. Central jest 15, ale liczą się dwie - "Solidarność" Józefa Czyczerskiego (ponad 5,4 tys. członków) i Związek Zawodowy Pracowników Przemysłu Miedziowego posła SLD Ryszarda Zbrzyznego (5,2 tys. członków).
Na związkowych etatach jest 42 działaczy, którym co roku KGHM płaci 7,5 mln zł, a na funkcjonowanie ich biur - 650 tys. zł. Średnia pensja związkowca to 14 tys. 810 zł. Najwięcej zarobił w ubiegłym roku Leszek Hajdacki, wiceprzewodniczący ZZPPM, który za cały rok dostał 249 tys. zł. Józef Czyczerski, szef miedziowej "S" - 182 tys. zł.
Od lat na Dolnym Śląsku panuje przekonanie, że to związki rządzą miedziowym kombinatem. I choć we wtorek premier nie ugiął się pod presją związkowców i ogłosił, że skarb państwa sprzeda 10 proc. akcji spółki, to wcześniej ekipa Tuska tak zdecydowana wobec związkowców nie była. W maju związkowcy - mimo kryzysu - wymusili na zarządzie po 5 tys. zł premii.
W tej chwili koszty pracy w KGHM należą do najwyższych na świecie spośród wszystkich kopalni miedzi. Jednak gdy w ub. roku przed finałami Euro w piłce nożnej Zbrzyzny zażądał telewizora wraz z dekoderem na "cele związkowe", zarząd odmówił.
Na Śląsku też doją spółki
W Jastrzębskiej Spółce Węglowej, która jest największym producentem węgla koksowego w kraju, jeszcze do niedawna było 16 związków zawodowych, które stworzyły 54 organizacje zakładowe w kopalniach. Liderzy związkowi w JSW zarabiają od 6 do 14 tys. zł, a spółka wydaje na utrzymanie związków ok. 16 mln zł rocznie. W kwietniu zarząd JSW postanowił ujednolicić tzw. układ zbiorowy pracy. Te zmiany to potężny cios dla związkowców. Liczba etatów związkowych ma się zmniejszyć o jedną trzecią, a JSW zaoszczędzi na tym ok. 6 mln zł rocznie.
W 16 kopalniach należących do Kompanii Węglowej działają 172 organizacje związkowe. Ich roczne utrzymanie kosztuje spółkę ponad 20 mln zł.
PO o nowelizacji ustawy o związkach zawodowych zaczęła poważnie myśleć w 2008 roku, po słynnym strajku w kopalni Budryk w Ornontowicach. Protest trwał 46 dni i był najdłuższym strajkiem w górnictwie. Straty wyliczono na blisko 75 mln zł. Strajk w Budryku, który zorganizowała garstka działaczy, pokazał słabość administracji państwowej w starciu z wszechwładnymi związkami. - Wielu związkowców dalej tkwi w mentalności PRL. Manipulują górnikami, a kopalnię traktują jak prywatny folwark. Jestem za tym, by ukrócić to wszelkimi sposobami - mówił wtedy "Gazecie" jeden ze śląskich posłów PO.
Jednak dziś nawet związkowcy twierdzą, że prawdziwa wojna zacznie się dopiero po ewentualnej wygranej Tuska w wyborach prezydenckich. Zakładając, że PO wygra też wybory parlamentarne, będzie mogła skutecznie nie tylko znowelizować ustawę o związkach, ale nawet zamachnąć się na święte przywileje związane z emeryturami górniczymi.
ok, niech będzie, że "zamulamy dyskusję" o prywatyzacji, bo przytoczyliśmy wyrażane w mediach obawy związkowców z kghm-u. w każdym razie już po ptakach, bo związkowcy, jak się zdaje, dali się przekonać, że "wrogiego" przejęcia nie będzie. wychodzi na to, że owo "zamulanie" było najważniejsze i bez zrozumienia tego "zamulenia" walka z prywatyzacją skończy się niczym twoje uwagi, na niczym.
powinny być reprezentatywne.
Inaczej mówiąc, nie może być tak, że mała grupka każe siebie traktować tak samo, jak poważny liczebnie związek.
Partie polityczne tez powinny byc reprezentatywne. To niesprawiedliwe, ze nawet male sa w sejmie i trzeba z nimi rozmawiac. Wprowadzmy 25-30 procentowy prog wyborczy dla partii w wyborach do sejmu.
Zgadasz sie na taka propozycje? Wyplywa logicznie z twojej :)
Jestem za reprezantywnością rowniez mediów , niszowy Obywatel i jego niereprezantywni publicyści tacy jak ABCD według tej reguly nie powinni zabierać glosu
tekst GW:
Dla "Gazety": prof. Juliusz Gardawski
Gardawski jest kierownikiem Katedry Socjologii Ekonomicznej na SGH, autor wielu prac dotyczących stosunków pracy, dialogu społecznego i związków zawodowych.
Warto walczyć o scalenie ruchu związkowego w Polsce. Idealne byłoby takie rozwiązanie jak w USA - z jednej strony pracodawca, a z drugiej jednolita reprezentacja związkowa. Albo dwa związki jak w Szwecji - osobny związek mają pracownicy fizyczni, a osobny pracownicy z wyższym wykształceniem. Jestem za podwyższeniem progu reprezentatywności dla związków. Ale mam wątpliwości, czy w tym pluralistycznym polskim układzie dałoby się wprowadzić 25-33-proc. próg dla jednej organizacji lub bloku związków. Najlepiej, żeby nowelizację ustawy o związkach zawodowych przedyskutowano w Komisji Trójstronnej.
Juliusz Gardawski nie tak dawno uważał ze "W przeciętnym zakładzie pracy, jeśli już są w nim związki, jest ich kilka: "Solidarność", OPZZ, inne centrale. Z czasem przestają reprezentować całą załogę, koncentrują się na swojej klienteli i jeśli już kogoś bronią, to przede wszystkim starych członków: młodzi się do nich nie zapisują m.in. dlatego, że wiedzą, iż związki będą broniły tych z długim stażem."
Interesujące jaki ma dziś pogląd na biurokracje związkowe tkwiące w obu związkach, dzisiaj, będąc przy tym przekonany że w istocie najlepsze byłoby według niego scalenie ...największych central w jedną.
Jeszcze wcześniej, na pytanie: "jak to się stało, że właśnie w Polsce, kraju o tak silnych tradycjach związkowych, wzorcowym pod tym względem dla wielu innych krajów, uzwiązkowieni osiągnęło niższy poziom, niż we wszystkich innych krajach Europy Centralnej i Wschodnie" (J. Gardawski "Związki zawodowe w aktualnych analizach i dyskusjach", w: PCMSP, op. cit., s. 218.) wyraził pogląd : "Obserwacje czynione w latach 1998-2001 wskazywały, że opisane zjawisko erozji i zaniku atrakcyjności związków wiązało się przede wszystkim z antyzwiązkowymi strategiami przyjmowanymi przez polskich prywatnych przedsiębiorców, a także przez menedżerów kierujących przedsiębiorstwami większymi, w tym zagranicznymi." (J. Gardawski, "Spadek poziomu uzwiązkowienia w Polsce", s. 144.)
Wystarczy wprowadzić zasadę, że pracodawca finansuje etaty tylko działaczom tych związków, które reprezentują jakąś znaczącą część załogi (np. 20%).
"Łatwiej"...byłoby w ogóle zlikwidować związki zawodowe.
W końcu należy stworzyć Polskę spokojną a nie dla "przywódców związkowych" przywołując Sławomira Nitrasa.
I bez etatów by się obeszło. A my znaczy się Polska, stalibyśmy się wzorem...dla "socjalistycznej" UE, gdzie trwa "terror anachronicznych związków zawodowych"...
Tak nam dopomóż Jerzy Buzku
wiesz, że dzwonią, ale nie wiesz, w którym kościele.
Związkowcy zrezygnowali ze strajku po otrzymaniu od rządu obietnicy, że mimo skierowania puli akcji na giełdę Skarb Państwa nadal zachowa kontrolę nad przedsiębiorstwem (portal Wirtualny Nowy Przemysł twierdził, że ma się to stać poprzez zmiany w statucie spółki), w efekcie czego nie nastąpi wykupienie pakietu kontrolnego przez konkurencję z branży i zlikwidowanie kombinatu, a więc także wszystkich miejsc pracy, przez "inwestora" (sytuacja w historii polskiej prywatyzacji bardzo częsta - w taki sposób upadło np. kilka elektrociepłowni). Od razu zaznaczam, że decyzja związkowców mi się nie podoba (po pierwsze z wartości deklaracji ekipy Tuska dowcipkują nawet dzieci, po drugie szkoda nawet gdyby taki plan został z sukcesem zrealizowany, to - z uwagi na wartość udziałów jak i samej firmy - po prostu szkoda tych akcji). Nie ma to jednak wiele wspólnego ze swojskością, obcością i patriotyzmem (jakkolwiek ich nie oceniać), więcej już z charakterem central związkowych w ciężkim przemyśle (część powodów dość trafnie wskazali BB). Celem związków zawodowych jest obrona pracowników, o całościowy anty-prywatyzacyjny plan gospodarczy mogłaby się pokusić lewicowa i socjalna partia polityczna z prawdziwego zdarzenia. Kwestia czyjegoś domniemanego większego radykalizmu/internacjonalistycznego lub patriotyzmu/spolegliwości albo ma tutaj mniejsze znaczenie, albo źle ją identyfikujesz, skoro np. Sierpień'80 też nie wyłamał się ze stanowiska o zaniechaniu akcji strajkowej w KGHM.
dobrze, że jesteś - dobrze, że wiesz.
to nie konfa o Żiżku.
widzę, że pilnie uczysz się od mistrza abcd.
raczej od szanownego kolegium red. - jeśli coś dłuższego ma zginąć po drodze, to wolę taką krótką piłkę. Ale jeśli ma być dłużej i poważniej to włala: walki klasowe trzeba analizować w odniesieniu przede wszystkim do realnych stosunków społecznych a nie ideologii (tym bardziej, że użycie samego zwrotu o "interesie narodowym" o jej charakterze nie przesądza). W przeciwnym razie zafiksowani na punkcie słowa "narodowy" skrajni oikofobowie musieliby poprzeć całkowitą prywatyzację KGHM-u - wtedy o "interesie narodowym" w odniesieniu do firmy nikt by już nie mówił i dyskurs byłby przesunięty i oczyszczony z pustego znaczącego, a że tysiące ludzi straciłoby pracę... Powtarzam: nie popieram decyzji związków z KGHM-u. Wynikła ona jednak z ich cech i uwikłań strukturalnych a nie "hegemonii patriotycznego dyskursu".
Wrogie przejęcie...świadczy zapewne o "internacjonalistycznym dyskursie", tym bardziej już wcześniej po chłopsku "wzięli swoje" a potem do sprzedali...
najbardziej uroczy jesteś wtedy, gdy rozmawiasz sam ze sobą.
coś Ci wytłumaczyć - niewiele poradzę na to, że tam nic nie dociera.
niestety, nie ma dziś pracowników, ktorzy byliby chętni do strajku o władzę - koniecznie internacjonalistycznych - rad robotniczych.
to urocze cię czytać, naprawdę. szczególnie kiedy "coś komuś tłumaczysz" (czyli prawie zawsze).
źle oceniłeś motywacje związkowców (owszem, potulnych, ale nie z powodu podatności na patriotyzm), wplatając w to dywagacje o "swoim" i "obcym" kapitale - i tyle. Weź się w garść i przeżyj to jakoś, bez zaśmiecania wątku ad personam i to w dodatku dość nieporadnie kleconym.
ja tylko zacytowałem związkowców, którzy boją się "wrogiego" i "obcego" przejęcia - to ty zacząłeś pisać o "patriotyzmie" i tak się rozkręciłeś, że nawet nie wiadomo w którym momencie zacząłeś rozmawiać sam ze sobą (tradycyjnie wplątując w to żiżka i konferencje naukowe). pisałem, że jedną ze strategi udobruchania związkowców będzie wmawianie im, że firma nie wpadnie w "obce ręce", itp. (policzyć ci ile razy chłopaki z ekipy tuska na antenie tv podkreślali, że przedsiębiorstwo "pozostanie w polskich rękach"?) jeśli ktoś nie może się ogarnąć, to raczej ty (choć i tak się do tego nie przyznasz i zaraz walniesz z 3 komentarze i walniesz pouczeniem, niczym ojciec najlepszy).
"wrogie przejęcie" jest terminem z analiz strategii współczesnego biznesu. Nie ma nic wspólnego z "wrogiem" w rozumieniu tradycyjnego nacjonalizmu.
W dodatku, zgodziliśmy się tutaj z Baruchem, że "polski" w kontekście tej dyskusji znaczy tyle, co "znajdujący się pod kontrolą państwa". Znowu zero nacjonalizmu.
Wielokrotnie Tusk i ekipa zapewniali że będą państwo polskie będzie mieć kontrolę nad KGHM...
http://www.tvn24.pl/28377,1614752,1,1,fakty-po-faktach,fakty_wiadomosc.html
W sprawie FSO i Indesitu prowadziliśmy w konkretne działania polityczne
- w FSO nie tylko przeciwstawiliśmy się próbie likwidacji zakładu, upubliczniliśmy sprawę oplakatowując kawał miasta, przeprowadziliśmy manifestację (nędzną ilościowo, ale przez to dość heroiczną), pikietowaliśmy dwie części NWZA FSO - w ministerstwie i na Żeraniu, wszystko wbrew opinii 4 kupionych przez Koreańczyków ZZ itp.itd. Jak byś chciał, to byś popytał i się dowiedział,spytaj choćby Maćka Guza, który nie zawsze popierał nasze decyzje, ale był w tym wszystkim, reprezentując mniejszościową grupę pracowników FSO. Byliśmy w akcji i wydawaliśmy oświadczenie przy okazji tych działań- to takie dziwne?
- W sprawie Indesitu to my z NL udzieliliśmy pełnego wsparcia rodzinie Tomka Jochana, wydaliliśmy niezapomniany plakat \"Wyzysk zabija\" autorstwa Krzysztofa Kuszeja, który pokrył całą Łódź i był kolportowany w innych miastach Polski. Pomoc uzyskaliśmy od łódzkich członków innych struktur lewicowych, zwłaszcza od Małgorzaty Majdańskiej z Racji. Zwróciliśmy się do Sierpnia 80 ofertą - damy wam kontakty, wejdźcie z organizacją do Indesitu. W odpowiedzi Podrzycki poradził, aby chętni robotnicy zgłosili się do najbliższej struktury związku w Bełchatowie. Kilka lat później jako KPiORP Sierpień 80 zorganizował pikietę pod łódzkim sądem podczas kolejnej rozprawy przeciwko kierownictwu Indesitu. ZMKowalewski wydukał jakieś gromowładne pomruki, przy braku zainteresowania dla przechodzących członków rodziny zmarłego robotnika, których podówczas najwyraźniej nie znał. Byłem, widziałem. Tak więc Warzecho straciłeś szansę, żebyś na ten temat milczał.