Czyli jednak kredyty Gierka były źle zainwestowane. Tak źle, ze w konsekwencji trzeba było przerywać inwestycje, a te już zrealizowane nie spełniały standartów światowych i w konsekwencji nie stanowiły konkurencji zachodu.
Moim zdaniem lewica powinna skoncentrować się na rozliczeniu tych wszystkich, rządów po 89 r. które zadłużyły Nas do tego stopnia, że wydajemy na obsługę długu zagranicznego więcej niż na obronność czy służbę zdrowia. Dla większości ludzi pojęcia takie jak obsługa długu zagranicznego czy deficyt budżetowy oraz ich wysokość to pojęcia abstrakcyjne. Dla tego lewica powinna skupić się na tym, że te pieniądze mogły by pójść zamiast do kieszeni zagranicznych bankierów na edukację czy służbę zdrowia. Trzeba też jasno uzmysłowić społeczeństwu, że kredyty i ich branie oraz umarzanie ich części to nie tylko wpłata i późniejsza wypłata pieniędzy z budżetu ale też szereg uwarunkowań wolnorynkowych narzucanych nam m.in. przez Bank światowy w celu sprawniejszego drenażu Naszego społeczeństwa, Narodu, kraju.
Krajami, który obywają się bez kredytów jest np. Korea Pólnocna, a wcześniej np. Rumunia. Jakoś nie można ich zaliczyć do liderów gospodarczych. A z kredytem sprawa jest prosta: jego wielkość nie jest istotna, istotna jest możliwość jego spłaty.
Do naszych "osiągnięć" technologicznych należały wyroby przemysłowe w rodzaju wymienianych wielokrotnie przez prasę pralek Frania, samochodów Syrena czy Warszawa.
-----------------------------------------------
W pralce Frania do dzisiaj mój sąsiad myje flaki na flaczki.
Samochody Syrenka może nie był zbyt nowoczesny ale można było go samodzielnie naprawić domowym sposobem a teraz nawet ze zmianą oleju trzeba jeździć do specjalisty a bez komputera diagnostycznego nawet świec nie można wymienić.
Co zaś do samochodów Warszawa to do dzisiaj jeżdżą jako taksówki w Nepalu. Bez kitu widziałem fotkę w necie zrobioną na początku XXI w. pokazującą cały postój pomalowanych pstrokato Warszaw czekających na klienta w stolicy Nepalu.
cudów polskiej motoryzacji w Nepalu to rzeczywiście powód do dumy :)
Zastanawiam się, która z nich sprawiła, że pan profesor przeszedł do porządku dziennego nad faktami znanymi sobie już w latach 70-tych, a wyłożonymi chociażby w raportach zespołu doradców naukowych Edwarda Gierka. Którego był szefem.
Raporty te zostały opublikowane przez PWE w 89 roku i nie pozostawiają wątpliwości odnośnie tego jak ekipa Gierka spłacała kredyty i w którą stronę dryfowała gospodarka.
Jasne, że czytelnik 'Przeglądu" przełknie wszystko, więc dlaczego i nie tezę że "całkowita spłata kredytów stawała się realna.".
A z kredytem sprawa jest prosta: jego wielkość nie jest istotna, istotna jest możliwość jego spłaty.
--------------------------------------------
Nie wiem czy Ty masz cokolwiek wspólnego z przedsiębiorczością ale ja się akurat na tym znam bo skończyłem socjologię. Pracuję w centrum Warszawy i większość rzeczy jakie widzę przez okno powstało za Gierkowskie kredyty lub w epoce Gierka. Epoka Gierka była wielki skokiem cywilizacyjnym dla Polski i Polaków i choć by za to należy mu się pomnik. Zresztą po co mu pomnik, masowe uczestnictwo rodaków w Jego pogrzebie świadczy samo za siebie. Naród pamięta Gierka, ceni go i szanuje.
tylko radziecka, z lat czterdziestych.
Można się zżymać, marudzić, kręcić nosem i szukać dziury w cały (tak West to do Ciebie) ale trzeba się pogodzić z tym, że dla potencjalnego lewicowego elektoratu Gierek kojarzy się o wiele lepiej niż Sierakowski, Ligierki, czy inny anty faszysta roku razem wzięci o red. ABCD i tow. Ciszy którzy nikomu z poza tego portalu się z niczym się nie kojarzą nawet nie wspomnę.
Zadłużenie RP
Maciej Lodyga
W 1989 r. zadłużenie Polski wynosiło ponad 40 mld$ i było naprawdę poważnym obciążeniem naszego państwa. W latach 90-tych sporo mówiono (i słusznie) o tzw. długach Gierka, zapominając co prawda, że długi te znacznie wzrosły wskutek niespłacania rat kredytowych przez ekipę Jaruzelskiego. Za to obecnie niewiele mówi się o aktualnym zadłużeniu Polski, przez co mało kto zdaje sobie sprawę, że wg danych GUS zadłużenie naszego kraju wynosi obecnie ponad 0,5 biliona złotych, co przy kursie 2,90 zł. za 1$ daje sumę ponad 172 mld $.
Jak do tego doszło? Odpowiedź jest prosta: przez kolejne lata zaciągaliśmy więcej nowych zobowiązań, aniżeli spłacaliśmy starych. Pomimo umorzenia na początku lat 90-tych części długów Gierka, w 1995 r. zadłużenie Polski wynosiło 167.266,70 mld zł., w 2000 r. wzrosło do 266.837,80 mld zł., a w 2005 r. doszło do 440.167,00 mld zł. Liczby te są tak monstrualne, że tygodnik „Wprost” w numerze 2/2006 stworzył dla zobrazowania wzrostu zadłużenia nową jednostkę skali – liczbę Gierka (lG) przyjmując, że 1 lG = 28 mld $. Tyle wynosiło zadłużenie PRL w chwili ogłaszania stanu wojennego.
I tak, wg tygodnika „Wprost”:
● Jaruzelski powiększył rozmiary zadłużenia do 1,5 lG,
● rządy postsolidarnościowe dobrnęły z końcem 1993 r. do 1,85 lG,
● rządy postkomunistyczne powiększyły należności państwa do 2,25 lG,
● Jerzy Buzek pozostawił dług na poziomie 2,54 lG,
● za rządów Leszka Millera i Marka Belki dług prawie się podwoił osiągając 4,74 lG.
Inflacja powoduje spadek siły nabywczej pieniądza, dlatego wartości nominalne trochę zniekształcają obraz wielkości zadłużenia. 1 złoty nie miał takiej wartości w 2005 r. jaką miał w 1995 r. Odnieśmy więc zadłużenie w relacji do Produktu Krajowego Brutto. Tutaj czeka nas miła niespodzianka, ponieważ w latach 90-tych zadłużenie spadało w relacji do PKB. O ile w 1989 r. było to około 65% PKB, o tyle w 1995 r. - 54,3%, a w 2000 r. już tylko 38,9%. Później niestety wzrosło, osiągając w 2005 r. - 44,8% PKB, a w 2006 r. - 45,1% PKB. W 2007 r. spadło do 42,9% PK, ale w tym roku znów ma wzrosnąć.
Zadłużenie a budżet państwa
Jaka jest relacja zadłużenia do budżetu naszego państwa? Budżet można podzielić najogólniej na: dochody, wydatki, rozchody i źródła pokrycia pożyczkowych potrzeb budżetu. Czym są dochody i wydatki oraz wynikły z tego deficyt budżetowy, to z pewnością Państwo wiedzą. Za to prawdopodobnie niewielu ma świadomość czym są rozchody.
Otóż rozchody to głównie środki na spłaty pożyczek i kredytów oraz wykup skarbowych papierów wartościowych. Nie są one pokrywane z dochodów, ale prawie w całości pokrywa się je z nowych pożyczek i kredytów oraz ze sprzedaży skarbowych papierów wartościowych. Z tych źródeł pokrywa się również deficyt budżetowy.
W 2007 r. wyglądało to następująco: Polska miała ponad 236 mld zł. dochodów, ponad 252 mld zł. wydatków i ponad 132 mld zł. rozchodów. Deficyt budżetowy wyniósł ok. 15 mld zł. Sprzedano skarbowe papiery wartościowe za kwotę ponad 113 mld zł.
Budżet naszego państwa można więc przyrównać do budżetu rodziny, która uzyskując miesięcznie ok. 2.300 zł. dochodów, wydaje na utrzymanie ok. 2.500 zł. i nadto ma do spłacania co miesiąc po 1.300 zł. raty kredytowej.
Podkreślam, że środki niezbędne na spłatę kredytów, pożyczek, czy wykup bonów skarbowych nie są ujęte w wydatkach. W wydatkach ujęte są tylko koszty obsługi zadłużenia, czyli głównie odsetki. O ile więc na spłatę zobowiązań głównych zaciąga się kolejne kredyty i emituje kolejne papiery wartościowe, o tyle na koszty obsługi zadłużenia trzeba wygospodarować pieniądze z dochodów. Są to kwoty tak ogromne, że najlepiej przedstawić je w porównaniu z niektórymi dochodami i wydatkami (w mld zł., w zaokrągleniu):
ROK Koszt obsługi zadłużenia Skarbu Państwa Koszt obsł. zadł. w relacji do wydatków państwa Wpływy budżetu z tytułu podatku VAT Wpływy budżetu z tytułu podatku PIT Subwencja oświatowa
2007 27,6 10,9% 96,3 35,4 ok. 28
2005 25 12% 75,4 24,4 26,1
2001 20,9 12% 52,9 23,4 22,1
Wpływy z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych płaconego przez miliony Polaków ledwo pokrywają - a wcześniej nawet nie pokrywały – odsetki od zaciągniętych długów. Obsługa zadłużenia kosztuje nas mniej więcej tyle, ile państwo przekazuje samorządom na oświatę.
Jak podawał „Wprost” nr 16/2003 obsługa naszego zadłużenia była już w 2003 r. tak potwornie kosztowna, że przekraczała sumę wydatków na wymiar sprawiedliwości, obronę narodową, naukę i szkolnictwo wyższe!!! Koszt obsługi zadłużenia w relacji do wydatków państwowych pokazuje nam, że na każde 1000 zł. wydane przez Skarb Państwa, 109-120 zł. płynęło do kredytodawców na pokrycie odsetek od długów. Gdyby w 2001 r. zadłużenie jakimś cudem stanęło w miejscu, moglibyśmy w 2007 r. wydać prawie 7 mld zł. więcej na inne cele niż odsetki.
Piszę o tym, aby zdali sobie Państwo sprawę, że Polska pogrąża się coraz bardziej w długach. Nasze państwo co roku zaciąga nowe zobowiązania na pokrycie starych, a jego ogólne zadłużenie stale rośnie. O ile mass-media w latach 90-tych wiele mówiły o długach Gierka, o tyle przycichł temat ogólnego zadłużenia Polski powstałego w III RP.
Inflacja
Polska zadłuża się głównie w drodze emisji skarbowych papierów wartościowych. Ich emisja przypomina po części drukowanie banknotów, ponieważ podobnie jak drukowanie banknotów jest pompowaniem „pustego pieniądza” w rynek. Jeżeli pieniądza na rynku, jest coraz więcej, spada jego wartość. Spada z tych samych przyczyn, z powodu, których spada wartość np. używanych aut z importu wskutek ich coraz większej ilości na rynku krajowym.
Takie jest podstawowe prawo ekonomii – wzrost ilości jakiegoś dobra powoduje spadek jego wartości (chyba, że wraz ze wzrostem podaży mielibyśmy o wiele większy wzrost popytu). Spadek wartości pieniądza to inflacja. Czym jest inflacja powstała wskutek bezprawnej produkcji „pustego pieniądza” przez państwo, czyli przez polityków, najtrafniej określił amerykański ekonomista Murray N. Rothbard w książce pt. „Tajniki bankowości” (do kupienia tutaj):
Inflacyjne wzrosty podaży pieniądza są perfidną formą opodatkowania, gdyż jest to opodatkowanie ukryte i niewielu ludzi potrafi zrozumieć dlaczego ceny rosną. (…) Inflacja to subtelny sposób wywłaszczenia, w którym ofiary zdają sobie sprawę, że ceny poszły w górę, ale nie wiedzą dlaczego.
Państwo emitując „pusty pieniądz” zaspokaja swe nadmierne potrzeby, z czego korzystają nieliczni. Natomiast płacą za to wszyscy poprzez spadek – wskutek inflacji – realnej wartości wynagrodzeń, zysków i oszczędności. Wielu cieszy się kiedy państwo im daje, ale nie zdaje sobie sprawy, że później zabiera im znacznie więcej, bo powodując inflację sprawia, że za swą pensję mogą kupić coraz mniej. Jeśli ceny rosną, to dlatego, że kolejne rządy produkują nieustannie „pusty pieniądz”, okradając nas w wyrafinowany sposób.
Otwarte Fundusze Emerytalne
Warto spojrzeć również na powiązanie długów Polski z systemem ubezpieczeń społecznych. Dr Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha w „Polonia Cristiana” nr 4/2008 zauważa, że:
OFE od połowy 2005 do połowy 2007 r. chwaliły się rekordowymi zyskami wypracowanymi dla przyszłych emerytów. Ale przy tym 60% składek zainwestowały w obligacje skarbu państwa. A skąd państwo weźmie teraz pieniądze na wykup obligacji, żeby OFE miały na emerytury?
A skąd OFE mają pieniądze na pożyczanie ich Skarbowi Państwa, czyli pośrednio nam samym? Od ZUS-u, który ściągnął je przymusowo z wynagrodzeń milionów Polaków. De facto jednym z głównych pożyczkodawców naszego kraju jest społeczeństwo polskie. Pożyczamy sami sobie, ale za pośrednictwem OFE. Pośrednik ten zarabia pobierając prowizję za inwestowanie naszych pieniędzy w „nasze” skarbowe papiery wartościowe. Skarb Państwa nie mógłby pożyczyć pieniędzy od ZUS-u, ale dzięki wyprowadzeniu części środków do OFE - te same pieniądze może pożyczyć od OFE.
Trzeba też wziąć pod uwagę, że inwestowanie przez OFE w skarbowe papiery wartościowe skutkuje przesunięciem ogromnych ilości pieniędzy, które OFE mogłyby inwestować w bardziej produktywny sposób w naszej gospodarce, do nieproduktywnych wydatków i rozchodów państwowych.
Debata publiczna
W systemie demokratycznym klasa polityczna musi podejmować takie działania, które zapewniają jej poparcie wyborcze, przy czym ważne, aby skutki pozytywne wystąpiły przed upływem 4 lat kadencji. Dopóki przeciętny wyborca będzie pytał: „ile nam dacie?”, a nie będzie pytał: „z czego nam dacie i na ile nas zadłużycie?”, dopóty kolejne rządy będą „drukować” pusty pieniądz by zaspokoić poszczególne grupy społeczne, a kwestia rosnącego zadłużenia będzie spadać na dalszy plan. A co to za sztuka rozdawać poszczególnym grupom zawodowym, czy społecznym pożyczone pieniądze?
Tutaj wiele zależy od mass-mediów. O ile sporo mówiono w latach 90-tych o długach Gierka, o tyle obecnie nie mówi się prawie nic o rosnącym zadłużeniu. Gdyby mass media nagłośniły ten temat i doprowadziły do szerszej debaty publicznej, byłaby szansa na to, że w społeczeństwie upowszechniłaby się świadomość wielkości zadłużenia i obywatele jako wyborcy zaczęliby domagać się od klasy politycznej deklaracji oraz konkretnych kroków w tej sprawie. Może zaczęto by brać pod uwagę wzrost zadłużenia i wielkość deficytu budżetowego na ocenę poszczególnych rządów. Gdyby zajęto się tym tematem choć w takim stopniu jak w zeszłym roku teletubisiami, to myślę, że na początek byłoby dobrze. Mass media wolą niestety zajmować się sprawami mało istotnymi jak torebka jakiejś posłanki, piesek marszałka, czy mina prezydenta.
W związku z zadłużeniem mam wiele pytań jako obywatel. Chciałbym wiedzieć na co dokładnie poszły środki z zaciąganych pożyczek i kredytów w minionych latach. Czy wielki wzrost zadłużenia w okresie 2001-2005, to skutek polityki Jerzego Buzka, czy wina rządu Leszka Millera? Czy aktualne zadłużenie jest wielkim zagrożeniem, czy może tak naprawdę nie ma powodów do obaw, biorąc pod uwagę, że są państwa w UE, których dług przekracza już 100% PKB, a też funkcjonują? Jaka jest metoda obliczania wskaźnika inflacji? Jakie skutki na zadłużenie będzie miało wprowadzenie euro? Jakie kompetencje w zakresie polityki pieniężnej przejdą po wprowadzeniu euro z NBP do EBC? Kto oraz ile zarabia na kredytowaniu naszego kraju? W mass-mediach cisza na takie tematy, więc jeśli ktoś z czytelników zna odpowiedzi na te pytania, to chętnie posłucham.
z:
http://nczas.com/numer-biezacy/lodyga-zadluzenie-iii-rp/
Dla mnie to jest klasa średnia i grupy do niej aspirujące, a nie bezkrytyczni nostalgicy PRL. Dla nich zresztą ikoną jest Jaruzelski, a nie Gierek.
Dla mnie to jest klasa średnia i grupy do niej aspirujące, a nie bezkrytyczni nostalgicy PRL.
--------------------------------
Po pierwsze widzę, że nadal wierzysz w stałą krzywą wzrostu tj. że zamożność społeczna będzie stale wzrastała a pozbawieni świadomości społecznej pracownicy supermarketów staną się świadomymi na wzór zachodni socjaldemokratami aspirującymi do klasy średniej.
Ja zaś uważam, że system będzie ewoluował w kierunku kapitalizmu południowo amerykańskiego tj. rozziew po między coraz mniejszą klasą oligarchicznych bogaczy a coraz większą ilością biedoty będzie się powiększał.
Po drugie. Kto ma aspirować do tej klasy średniej? Bezdomni ? Wykluczeni ? Bezrobotni ? Pracownicy Najemni?
I jaka będzie droga tej aspiracji tj. przez solidarną redystrybucje dochodu czy raczej przez liberalne cięcia fiskalne?
Po trzecie jaki będzie interes klasowy tej nowej aspirującej do klasy średniej lewicy?
Horyzontalna redystrybucja w wersji skandynawskiej czy raczej podmiejska willa z ogródkiem i mercedesem pod domem.
Co zaś do samej mitycznej klasy średniej to:
To ja mieszkam w jej mateczniku:
http://rubeus.eu/galeria/thumbnails.php?album=26
I mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że to nie są ludzie którzy chcą wyższych świadczeń dla najuboższych już bardziej poprą odpisy podatkowe na samochody z kratką bo pod prawie każdym domem który widzisz na zdjęciu taki samochód stoi. Dla klasy średniej wliczanie kosztów utrzymania domu w koszty firmy to powszechnie stosowany klasyk.
ktoś wie o istnieniu przedsiębiorstwa prywatnego,gdzie główny księgowy jest niezależny od właściciela?
Takim głównym księgowym państwa jest bank centralny, w przypadku Polski: NBP.
"Pytanie drugie
Czy kredyty zagraniczne zaciągnięte przez Edwarda Gierka zostały "przejedzone"?
Na to pytanie trzeba udzielić odpowiedzi zdecydowanie negatywnej. "
A teraz niech mi ktoś pokaże gdzie w całym tym akapicie jest choć jeden dowód na to że nie zostały przejedzone. Owszem jest mowa o tym ile za to wybudowano, ale nie ma konkretnie podanego jaki procent poszedł na inwestycje, a jaki na konsumpcje. Nie ma, bo prawda wyszłaby na jaw. Według różnych szacunków przejedzono od 2/3 do 3/4 tych kredytów. To co zbudowano za 1/4 ma mniejsze znaczenie.
"Pytanie trzecie
Kto zadłużył Polskę?"
Oczywiście Gierek- to on pozaciągał kredyty, jego nastepcy nie bardzo mogli (co autor sam przyznaje, przestano nam udzielać kredytów). Dalsze zadłużanie wynikało z braku możliwości spłaty, ale to też nie wzięło się nagle i znikąd.
"Zadłużenie Polski podwoiło się w latach 80. ze względu na zaprzestanie ich spłacania przez następców politycznych Gierka. "
Oczywiście to, co pozostawił po sobie Gierek nie miało wpływu na możliwosci spłacania kredytów? W momencie jego odwoływania juz był z tym problem i sie pogłębiał, dlatego między innymi go zdjęli.
"Warto jednocześnie pamiętać, że dochody z prywatyzacji zbudowanych i zmodernizowanych w epoce Gierka przedsiębiorstw już w 2003 r. przekroczyły wartość 40 mld dol. Były więc dwukrotnie większe od zadłużenia pozostawionego przez byłego I sekretarza KC.
Czy pan profesor szkoły ekonomicznej właśnie bezkrytycznie porównał sobie dwie nominalne wartości bez uwzględnienia różnicy wartości pieniądza w czasie? Na przestrzeni raptem 30 lat? Ciekaw jestem czy studenci tej szkoły też tak mogą robić na egzaminach.
"Zadłużenie zagraniczne w kwocie ok. 200 mld dol. rzeczywiście spłacać będą wnukowie naszych wnuków"
Ciekawe czemu wnukowie moich wnuków będą spłacać kredyt który zaciągnął jakiś prywatny podmiot gospodarczy za granicą (bo tego dotyczy ta kwota). Jeśli wytwórca bombek choinkowych Jan Kowalski zaciągnie za granicą kredycik we frankach na nową maszyne do cekinowania, to w którym miejscu wnukowie moich wnuków bedą to spłacać? Chciałbym żeby pan profesor to wyjaśnił.
"Samochody Syrenka może nie był zbyt nowoczesny ale można było go samodzielnie naprawić domowym sposobem a teraz nawet ze zmianą oleju trzeba jeździć do specjalisty a bez komputera diagnostycznego nawet świec nie można wymienić."
To zacznij jeździć syrenką. Może wtedy przekonasz sie ile wagi ma argument "może nie był zbyt nowoczesny ale można było go samodzielnie naprawić domowym sposobem". Ciekawe czy zorientujesz sie jak przy walce "domowym sposobem" z elektryką, czy dopiero przy smarowaniu piast w kołach. A Warszawa to akurat nie jest polska myśl techniczna, tylko Pabieda czyli Chevrolet, przestarzały już w momencie kiedy Rosjanie go sobie plagiatowali.
"Pracuję w centrum Warszawy i większość rzeczy jakie widzę przez okno powstało za Gierkowskie kredyty lub w epoce Gierka."
A ile z tych rzeczy wypracowała zwrot kredytów? Ponoć znasz sie na przedsiębiorczości, zastanów sie co jest ważne- zeby za kredyt coś tam zbudować, czy zbudować coś, co pozwoli ten kredyt spłacić?
"Może ktoś wie o istnieniu przedsiębiorstwa prywatnego,gdzie główny księgowy jest niezależny od właściciela?
Takim głównym księgowym państwa jest bank centralny, w przypadku Polski: NBP"
Np:inne banki centralne innych państw.
Dworzec Centralny. No i kawałek PKiN-u, ale nawet Cud wie, że to nie dzieło Gierka :)
nie jest najsilniejszą stroną niektórych prawicowych uczestników tego forum.
Z banków centralnych prywatny jest tylko amerykański Bank Rezerw Federalnych /FED/.
Ja wyraźnie pytałem o przedsiębiorstwo prywatne, gdzie główny księgowy jest niezależny od właściciela.
Prezesa NBP nie można nazwać księgowym rządu. Taką osobą jest Minister Finansów. NBP ma ściśle określone cele, w których nie ma napisane, ze musi współpracować z rządem. takim celem nie jest również dbanie o wzrost PKB. NBP ma dbać o wartość waluty i o inflację. Są to cele bardzo często sprzeczne z krótkookresowymi celami rządów.
To wszystko nie zmienia faktu, ze banki centralne jako emitenci waluty powinny przestać istnieć, a walutą powinno na powrót zostać złoto.
Złota na świecie jest za mało, by mogło być postawą wymienialności dla wszystkich walut świata.
Zdaje mi się, że nawet dla dolara by zabrakło.
Twój wpis z godz. 12-tej przeczytałem w całości, zdanie po zdaniu, z dużym uznaniem. Najlepszy jest jednak w nim koniec: Są kraje, których zadłużenie przekracza 100% PKB. Czyli możemy dalej się zadłużać? Jestem za. Niech martwią się wierzyciele, czyli m.in my. Robią to inni. Dlaczego mamy być gorsi? A czym to może się zakończyć? Katastrofą? Nie. Ludzie znajdą jakieś wyjście. Przecież zbiorowego samobójstwa nie popełnią.A może? Kto to wie? Może ty? Bo ja nie. Po prostu płynę razem z innymi. Tak jest wygodniej!
i bedziesz dzwigal ze soba kawalki ze zlota do urzedu skarbowego, bo chyba o takiej walucie myslisz ? :). i znow nastanie goraczka zlota.
wiesz co, ja bym poszedl dalej i nie ustalal co konkretnie ma byc waluta, nie faworyzowal zlota, niech kazdy na rynku sam sobie wybiera stosownie do sytuacji :), zloto czy moze cos innego. czasami kawalek zlota, innym razem, worek ogorkow, albo umycie auta itp.itd. cokolwiek ustala sobie strony wymiany.. wiesz jak trudno byloby wtedy sciagnac podatki :)
Prawie masz rację, ale "prawie" tworzy wielką różnicę.
MF to odpowiednik z-cy, wiceprezesa itd. d/s ekonomicznych, natomiast bank centralny to odpowiednik głównego księgowego.
Ma notować przychody i wydatki państwa oraz, dodatkowo w odróżnieniu od gł. księgowego, podobno ma emitować pieniądze.
Tylko, że emisja pieniędzy przez bank centralny ograniczona jest do druku potrzebnej w obiegu ilości banknotów i bicia monet. Same koszty.
Natomiast przywilej decydowania o ilości pieniędzy w obiegu został przekazany do banków prywatnych, które robią to udzielając kredytów z pieniędzy, których nie mają. Biorą je "z powietrza" poprzez system rezerw częściowych.
Banki komercyjne reprezentują interes swoich właścicieli, a nie społeczeństwa, które powinno być reprezentowane przez b.c.
Właśnie przywilej kreowania pieniędzy przez banki komercyjne powoduje okładanie społeczeństw podatkiem inflacyjnym, kłamliwie przedstawianym społeczeństwu jako inflacja.
czy Ty musisz musisz mi ciągle obciach robić? Mnie, która Cię kocha i uwielbia??? (*_*)
Ktoś kto studiował najbardziej byle jaką księgowość marketingową wie dlaczego wprowadzono pieniądz papierowy, potem "czekowy", i przede wszystkim "wekslowy", a teraz nawet bankomatowo-debetowy, czyli "podpuchowy". Spytaj żony, bo nią się tutaj posiłkujesz. Prawda? Czasy, kiedy kupcy (biznesmyny) targali miechy ze złotem (i srebrem! a nawet muszlami i bursztynem!) minęły bezpowrotnie, kwaku. Złota za mało i rozbójników przybyło...
Przeczytaj sobie wszystkie wpisy cetesa, szczególnie ten ostatni... Ale na pewno wyskoczysz ze swoją libertariańską teorią o wyższości złota nad srebrem i koralikami i cekinami.
Nasz bank, polski bank, nie tylko zapomniał o złocie, bo go nie i mieć nie będzie. On nawet scedował rządzenie "Kuchnią Polską" "kucharzowi" bez książeczki zdrowia...
Kocham Cię, kwaku!
(*_*)
I nieczNie podejmuję się oceny wynurzeń Bożyka, bo jako osoba uwikłana w system i Gierka, jest On osobą cokolwiek niewiarygodną a przynajmniej mało miarodajną. Jednakże czytając Go "serce roście". Jego oceny są po prostu prawie prawdziwe... I niech Sumieńcie z kwakami dobrodziejowymi je obalają. Ich prawo i hobby...
Chciałabym tutaj poruszyć inną kwestię,
Cud2 pracuje najwyraźniej na helpdesku w Mariottcie
-------------------------------------------------
Kiedy już posiądziesz umiejętność czytania ze zrozumieniem oraz podstawową wiedzę z zakresu ekonomi to zrozumiesz, że z moim wszechstronnym wykształceniem i wizjonerskimi pomysłami mógł bym zarządzać całą siecią Mariotta.
Nasz tuskowo-pełowski rząd zachwyca się wzrostem PKB i w ogóle cudem gospodarczym na miarę nie tylko irlandzką ale nawet gierkowską. Mnie się nie chce tego omawiaać, bo każdy zdrowy na umyśle tubylec widzi co jest grane...
Mnie zawsze najbardziej bawiły prawackie argumenta, że Polsce firm przybyło, przywatnych, które ciągną gospodarę i windują ją ku niebios bram i dobrodytu wszelakiego...
Jestem świeżo po rozmowie z moim znajomym. Emeryt, który pracuje. Takie są polskie realia. Wysokiej klasy robotnik wykwalifikowany (operator żurawia i nie tylko), musiał założyć firmę, by móc pracować. Zwerbował go cwaniak, który też ma firmę i na nim zarabia. Zarabia też firma, która w Łodzi stawia "aartementa" dla buzko-tusko-podobnych siebie idiotów...
Więc firm mamy miliony (jednoosobowych), PKB nam przybywa (na papierze) nawet składki i podatki wpływają... ino wszędzie bida... Bo dobry pijar polega na tym, aby nawet klęskę przekuć na zwycięstwo. Czego dokonał Bożyk, i co kontynuują buzko-tuskolandy
.
Mnie zawsze najbardziej bawiły prawackie argumenta, że Polsce firm przybyło, przywatnych, które ciągną gospodarę i windują ją ku niebios bram i dobrodytu wszelakiego...
--------------------------------------------------
Jeśli mylisz przekonania prawicowe z liberalizmem to może zanim kolejny raz zaśmiecisz to forum swoimi postami poczytaj trochę. Może umów się z Sumieniem Narodu bo On też ma dużo lektur do nadrobienia.
Prawicowość to:
Własność jako podstawa Wolności
Wolność jako jedna z Wartości
Wartości jako system norm konstytuujący Własność i Wolność
Dlaczego pasiesz mnie kawałkami o "prawicowości"? Ty - Działacz Radykalnej Lewicy i Przywódca PÓC-Ś (Partii Ósmego Cudu Świata)?.
Dlaczego pasiesz mnie kawałkami o "prawicowości"?
-------------------------------------------------------
Jako Zaangażowany Działacz Radykalnej Lewicy jestem zobligowany dostarczać wysoko kalorycznej strawy intelektualnej co mnie rozgarniętym towarzyszom.
Jak czytam niektóre wpisy w dziale komentarze to się zastanawiam czasem: jak z takim ciemniactwem można robić rewolucję. Towarzysze najpierw wiedza potem świadomość a na końcu dopiero jakieś sensowne działanie.
Tak się zastanawiam: czy w dziale komentarze wpisuje się choć jeden robotnik?
Czy tą stronę w ogóle w jakikolwiek sposób nawiedza proletariat?
Jaki jest kontakt redaktorów portalu z autentycznym ruchem robotniczym?
Przecież robotnicy nie chcą głosować na lewice, co mi lewicy po nich?
Lewicowy elektorat to kontestująca młodzież z dobrych domów wokresie późnego liceum i wczesnych studiów (zazwyczaj jakaś socjologia).
A co mają robotnicy do lewicy?
------------------------------
Doskonałe pytanie !!!Trafnie rekapitulujące zagadnienie.
Niech odpowie Nam na nie KP:
Powiatowa rewolucja moralna to książka udana, ale tylko w połowie. Szkoda, bo autor miał sporą szansę, by dotknąć źródeł poważnego problemu. Rządy PiS nie wzięły się z powietrza. Podobnie to, że Platforma cieszy się obecnie tak dużym poparciem, nie oznacza, że bracia Kaczyńscy nie mogą znów objąć sterów władzy. Problem „Polski B”, Polski lekceważonej, nadal istnieje.
http://www.krytykapolityczna.pl/Recenzje/Maslanka-Liberal-w-Polsce-B-/menu-id-76.html
Dla KP nie jest problem wykluczenia mieszkańców tzw. Polski B tylko to, że wykluczeni głosują na Pis, LPR i Samoobronę oraz ślą kasę na O. Dyrektora a nie na fundacje J. Kuronia.
Tutaj pojawia się pytanie: Czy robotnik jako taki jest jeszcze do czegoś lewicy potrzebny?
Czy może rzeczywiście odpuścić sobie proletariat i zająć się emancypacją poprawnie politycznych?
Może zamiast walczyć o lepsze warunki socjalne lepiej rzucić wszystkie siły do walki z PiSem a zamiast przeciwstawiać się łamaniu kodeksu pracy poświęcić się walce z faszyzmem, homofonią, rasizmem i ksenofobią?
Lewico Quo Vadis ?
Złota wcale nie jest mało. Poza tym, gdy popyt na niego by wzrastał to i cena za uncję poszłaby w góry. Wartość pieniądza rosłaby.
Proponuję abyś jednak poczytała coś o historii pieniądza. Zawsze towar, który służył za pieniądz miał swoją wewnętrzną wartość. Oczywiście do czasu wprowadzenia pieniądza papierowego, który ma wartość umowną, którą gwarantuje rząd danego kraju. dzięki temu rządy mogą manipulować wartością pieniądza i korzystać z tzw. podatki inflacyjnego. Złoto wygrało walkę o bycie pieniądzem np. z muszelkami, bo posiadało takie cechy jak: korozja nie powodowała, ze z czasem było go coraz mniej, był stosunkowo rzadki, łatwo można było go podzielić. Posiadał wszakże jednak i wadę. Był ciężki. Ludzie wymyślili więc, ze złoto będzie gromadzone w instytucja zwanych bankami. W zamian za złożenie złota w banku, właściciel depozytu dostawał kwity. Te kwity zastępowały złoto. I tymi kwitami się wymieniano. Właściciel takiego kwitu mógł w każdym momencie pójść do banku i wymienić go na złoto. Tak więc nie noszono mieszków z kruszcem, ale pieniądze papierowe, tak jak teraz, z tą tylko różnicą, że te papiery można było wymienić na złoto. W USA ten czas skończył się wtedy kiedy powstał FED. Kiedy pieniądz przestał być wymienialny na złoto, rządy mogły drukować pieniądze ile dusza zapragnie i do woli. A spowodowało, że zaczęły nas dotykać wszelkiego rodzaju kryzysy. Zaczęły one występować tak często, że zaczęto mówić, że kryzysy w gospodarce kapitalistycznej występują średnio co kilka lat.
A tak swoją drogą, to darzę Ciebie takim samym uczuciem jak ty mnie :). Złotko ty moje :)
Bonaparte mawiał, że każdy żołnierz nosi w plecaku generalską buławę. Tutaj każden jeden nosi w laptopie Nobla z ekonomii, co widać, słychać i czuć na forumie onym. Ino Szwed paskudny docenić nie chce orłów spętanych ,ale wiadomo nie od dziś, że ze Szwedem nie pogadasz, bo u niego mowa tak jakbyś stare żelazo piłował :D
Do 1971 roku obowiązywała zasada wymienialności waluty
przyjęta w Bretton Woods, wg. której tylko dolar miał pełne
pokrycie w złocie( bo St.Zjednoczone miały wówczas niemal wszystkie jego światowe zasoby), a pozostałe waluty poprzez wymienialność na dolara.
Ten system załamał się właśnie dlatego, że mała ilość złota krępowała rozwój światowej gospodarki.
Zwolennicy szkoły austriackiej wg. której należy powrócić do pełnej wymienialności , nie przedstawili jak dotąd propozycji jak przy okazji nie ograniczyć gospodarki i
nie doprowadzić do śmierci głodowej miliony ludzi , głównie w trzecim świecie( a może się mylę i właśnie przedstawiono taki program ? - to proszę go wskazać i wówczas zmienię zdanie).
to dlaczego tak przestraszył Gadomskiego z Wielowieyską ( a może i samego AM), że go zbanowali? A?
[I tymi kwitami się wymieniano.]
poczytaj sobie jak falszowano na tych kwitach w XIX w., przy emitowaniu certyfikatow depozytowych zlota przez banki.
[Kiedy pieniądz przestał być wymienialny na złoto, rządy mogły drukować pieniądze ile dusza zapragnie i do woli.]
mijasz sie z prawda, zapominasz o celu inflacyjnym.
[A spowodowało, że zaczęły nas dotykać wszelkiego rodzaju kryzysy.]
zrodlem kryzysu sa obecnie nadzory w prywatnych korporacjach finansowych, a kolejnym przepisy prawa.
bedziemy miec profesurow jakich mamy tu i owdzie, to Polska lezy juz na lopatkach.
na tematy ekonomiczne mają podobny przebieg jak ta powyższa.
Spowodowane to jest faktem, że nigdy nie było i nie ma na świecie ekonomistów. Są jedynie teologowie ekonomii, których myślenie ograniczają dogmaty.
Jedni reprezentują religię-ekonomię opartą jedynie na własności prywatnej środków produkcji, a inni opartą na jedynie społecznej, a tak właściwie państwowej, własności środków produkcji.
Tych drugich zawdzięczamy Engelsowi, który materializm dialektyczny, jak nazwał go jego twórca Marks, nazwał socjalizmem naukowym.
Teolodzy-piewcy wolności jakoś nie wspominają, że prywatna własność ziemi, w tym gruntów, to zamach na wolność ludzi do swobodnego dostępu do darów natury i swobody zmiany miejsca pobytu.
Są zatem zwolennikami bandytyzmu, ale od innych żądają uznania prawa jednostek do popełniania zbrodni i biernego poddawania się ich samowoli.
Dopiero po zlikwidowaniu własności prywatnej ziemi można przystąpić do budowania społeczeństwa, w którym osobiste zdolności i własna praca będą decydowały o pozycji jednostki w społeczeństwie.
Praca, chociaż ludzkość nie po to istnieje by pracować, ale, dopóki rozwój techniczno-technologiczny tego nie zmieni, musi pracować by istnieć.
Zatem odrzucenie dogmatu o "świętym prawie własności ziemi" spowoduje, nazwijmy to, odblokowanie mózgów teologów-ekonomistów i stworzy warunki do swobodnej dyskusji o konkretnych rozwiązaniach działalności światowego systemu gospodarczego.
Azjatyckie tygrysy oparły swój rozwój na kredycie, ale udzielanym głównie przez własne banki. Moim zdaniem nadal jest to patologia bankowa, ale jednak dla społecześńtwa o klasę lepsza niż to co się dzieje w krajach 3 świata czyli Eurpie Wschodniej, Ameryce Południowej, Afryce itp. Oto czemu. Jeśli oligarchia przemysłowa w kraju X ma bank, to wykorzysta emisję pieniądza z tego banku do napędzenia własnego przemysłu i tu jest szansa na rozwoj społeczny, bo miejsca pracy, bo podatki z przemysłu... Jeśli bank jest zza granicy (kraj Y), to np. skredytuje budowe autostrady łączącej jedną wieś z drugą wsią w kraju X, a wykonawca będzie z kraju Y. W ten sposób USA zadłużyły Amerykę Południową. Gdy jakiś polityk podskakiwał, to miał wypadek.
Zatem czyjeś tu pisanie o Kore Północnej jest bez sensu. Z punktu widzenia państw, Korea Południowa też się nie zadlużała. Trzeba wiedzieć co to jest pieniądz, co to jest kredyt. Udzielenie kredytu wbrew pozorom nie jest takie kosztowne, bo polega na emisji. Zatem jeśli ktoś opiera rozwój gopsodarki na zagranicznych kredytac, to tak jakby rezygnował z prawa do własnej emisji. Jeśli ktoś nie potrafi urządzić sobie systemu finansów aby inwestycje prowadzić włąsnymi środkami, to nie zasługuje na włąsne państwo. Rozejrzyjcie się. Dziwnym zbiegiem okoliczności państwa z silną armią, uważane za bogate, w miarę socjalne...one mają własne systemy bankowe. To nie jest gwarancja sukcesu, ale warunek konieczny, tak jak nakłady na R&D.
Nie masz włąsnego systemu bankowego, nie masz dużych nakładów na R&D => wybij sobie z głowy jakieś plany typu 3000000 mieszkań.
Nie do końca się ze wszytskim zgadzam, ale to co napisałeś jest dobre:
"Teolodzy-piewcy wolności jakoś nie wspominają, że prywatna własność ziemi, w tym gruntów, to zamach na wolność ludzi do swobodnego dostępu do darów natury i swobody zmiany miejsca pobytu."
Myślę, że wielu ludzi popełnia błąd uważając, że wolność to jakiś jednowymiarowy, prosty twór. Już sama wolność puszcznia bąków odbiera innym wolność życia w niezasmrodzonym pomieszczeniu. To samo jest z ekonomią. Nie istnieje idealny system. Zatem piewców idealnych systemów należy poszczuć psami jako niebezpiecznych idiotów. Ty nazwąłeś ich teologami. Słusznie. Wyznawcy zwykle argumentują: Przeczytaj św. ksiązęczkę Missesa. Przeczytaj św. książęczkę Mao, Marksa, felieton madrego człowieka w mądredj gazecie....Religia jak nic.
Panek, a co zrobisz, gdy znajdziesz eklektyczne dzieło(złoty środek?), w którym zawarte będzie tylko to, z czym się zgadzasz?
Co do wolności to się zgadzam. Liberalna koncepcja traktuje ludzi tak, jakby każdy z nich żył w swoim własnym kokonie i jego ruchy nie miały żadnego wpływu na innych. Przy czym aktywność, niezależnie jaka, traktowana jest jako wartościowsza od zaniechania.
ziemi? Ja na przykład uprawiam ogródek. Czy według tego, co Ty proponujesz, każdy miałby prawo wejść do niego i zjeść mi groszek oraz kalarepę, bo to nie moje? Też uważam, że ziemia nie może do nikogo należeć - takie podejście mieli Indianie północnoamerykańscy, ale jak na tym wyszli, że bladym nie mogli przedstawić prawa własności? Ziemia żywi ludzi. Jak byłoby to możliwe, gdyby nie należała ona do nikogo w obecnej "wyższej cywilizacji"? Kto by ją uprawiał, by było co jeść? Kto by te dobra rozprowadzał? Kto nimi zarządzał?
To dobre pytanie
- i odpowiedź nasuwa się sama - Rosja po rewolucji i
upaństwowieniu ziemi przymierała głodem. Widać rewolucyjne formy zarządzania nie nie sprawdziły się w praktyce.
Ostatecznie stracili na tym prości ludzie, więc najwyraźniej teoria rewolucyjna, że państwowe jest lepsze niż prywatne - nie potwierdziła się.
Problemem nie jest i nigdy nie powinna być własność prywatna, a skala tej własności, nie ograniczana przez państwo ustawowo, przez co prowadząca do wynaturzeń.
widzicie w sposób zero jedynkowy.
Można harmonijnie połączyć zasadę własności wspólnej ziemi, z możliwością jej użytkowania przez osoby prywatne. Fizyczne lub prawne.
Obecnie obowiązuje zasada, że wszystko co znajduje się pod gruntem jest własnością państwa, czyli wspólną wszystkich mieszkańców danego obszaru.
Za możliwość ich eksploatacji należy zapłacić odpowiednią kwotę zasilającą finanse państwa.
Analogicznie można postępować z gruntami.
Za odpowiednim odszkodowaniem uzyskujesz prawo korzystania z jakiegoś kawałka gruntu i użytkujesz go.
Jedyną różnicą pomiędzy własnością prywatną gruntu, a jej dzierżawą od państwa byłby zakaz samowolnego zmieniania sposobu jego użytkowania i oczywiście zakaz nią handlowania, gdyż byłaby cały czas własnością wspólną społeczeństwa.
Złoty środek? Tylko, ze trudno go zdefiniować. Jeden chce dokarmiać dzieci, inny martwi się o "biednego podatnika". Dokarmiamy dzieci w połowie, a podatnika "okradamy" w połowie? Co mnie wkurza, to bujanie w obłokach: Obniżmy podatki, to ludzie zrobią sie bogaci i nie będzie głodnych dzieci. Albo: Dokarmy dzieci, to ludzie się wzbogacą i nie poczują obciążeń. Obie metody są pustymi hasłami, bo za nimi musi stać konkretna realizacja.
W chwili obecnej można wyprodukować tyle różnych towarów, że mogą być zaspokojone podstawowe potrzeby wszystkich ludzi.
Oczywiście nie wszystkim można zapewnić kilogramy diamentów, jachty pełnomorskie itp. dobra luksusowe.
Potrzeba tylko jednego: płacenia pracownikom za pracę, a nie płacenia im jedynie kosztów odtworzenia siły roboczej.
Do tego jest potrzebne odrzucenie wmówionych przez tysiąclecia dogmatów.
Tylko tyle, a może aż tyle?
nie mogę się na mojej prawnie własnej ziemi pobudować, jak mi się podoba, nawet studni wykopać sobie nie mogę bez pozwolenia. Więc jest dokładnie tak, jak cetes chciałbyś. Niby moje a jednak nie moje. Dodatkowo mogę zostać wywłaszczona, gdy mój grunt będzie potrzebny pod budowę jakiejś drogi użyteczności publicznej albo z innego, dowolnego względu.
Czyli sam widzisz, że ziemia to nie para butów, które prywatnie kupujesz, chodzisz w nich i nie płacisz za nie żadnego podatku. Za ziemię płaci się podatek, za sam fakt, że się ją ma. Za prywatny las też płaci się podatek. Niby mój las, a jednak płacić muszę. Nie mogę wyciąć sobie drzew tak, jak mi się podoba, lecz muszę składać podanie o zgodę na wycinkę i muszę napisać co, i kiedy chcę wycinać. W przypadku bardzo starych lasów drzewa do wycinki zatwierdza leśniczy. Czyli to nie jest wcale tak, jak Ci się, cetes, wydaje.
I masz rację i jej nie masz.
Zapominasz o kilku sprawach.
Posiadanie na własność darów natury to akt agresji wymierzony przeciwko ludziom pozbawionym prawa ich własności.
Ze względu na ograniczoność powierzchni Ziemi oraz zróżnicowanie jej przydatności dla ludzi, nie jest możliwe obdarzenie tym dobrem wszystkich. O ile prowadzenie działalności gospodarczej bez korzystania z niektórych darów natury jest możliwe, tak ani życie, ani prowadzenie działalności gospodarczej bez korzystania z gruntu jest niemożliwe.
Dlatego ponoszenie opłat za możliwość korzystania z gruntów jest uzasadnione. Także możliwość odebrania prawa do korzystania z gruntów ze względu na potrzeby ogólnospołeczne jest uzasadniona.
Natomiast żadnego uzasadnienia nie ma możliwość posiadania gruntu i nie korzystanie z niego, gdyż "to jest moje i mogę zrobić z tym co zechcę i kiedy zechcę" w sytuacji, gdy ludzie umierają z głodu z braku żywności. Np. w Brazylii, gdzie ponad 60% gruntów będących własnością prywatną leży odłogiem, biedacy, by mieć kawałek gruntu na którym mogą wyhodować cokolwiek do zjedzenia, wycinają tysiące hektarów dżungli nadamazońskiej, "produkującej" ok. 40% tlenu zużywanego przez ludzkość.
Natomiast zupełnie inna historia to sposób traktowania użytkowników gruntów.
To co opisujesz dotyczy "maluczkich". Bogatych, a już w Polsce na pewno księży katolickich i bardzo bogatych, takie ograniczenia nie dotykają.
Dzieje się tak zgodnie z prawem, gdyż prawo jest tworzone z uwzględnieniem interesów możnych tego świata.
Zatem problemem nie są takie, czy inne ograniczenia w swobodzie korzystania z posiadanego gruntu, czy prawa do korzystania z niego, ale tworzenie prawa i przede wszystkim, możliwość jego wyegzekwowania.
Jak dawno temu stwierdził Marks: prawo zawsze chroni interesy rządzących.
Mamy zatem wytyczone zadanie: doprowadzić do sytuacji, by prawo chroniło jednakowo interesy wszystkich ludzi.
I masz rację, i jej nie masz :)
Prowadzenie działalności gospodarczej też zużywa zasoby wspólne, zasoby nas wszystkich:
np. stolarz - potrzebuje drewna, należącego w sumie do każdego w jednakowy sposób
piekarz - mąkę bierze z młyna, ten ziarno od rolnika, ten paliwo ze stacji benzynowej, ta benzynę od dostawcy, ten benzynę z rafinerii, ta ropę od firm wydobywających ją z ziemi, te maszyny z fabryk, potrzebujących i paliwa, i stali i jedzenia dla ludzi, ubrania dla nich, leków, a wszyscy przy tym zużywamy wodę i powietrze, dostarczane nam przez Ziemię Matkę za darmo.
Czyli sam widzisz, że my wszyscy: Wszechświat, nasz System Słoneczny, nasza Ziemia, nasze oceany, nasza gleba nas żywiąca i utylizująca nasze truchła, no wszystko, absolutnie wszystko JEST JEDNOŚCIĄ. Każde oderwanie się od tej CAŁOŚCI skutkuje katastrofą w szerszym wymiarze. Cierpienie jednej istoty na świecie jest cierpieniem całego świata.
W moim interesie jest, żebyś np. Ty, miał co jeść, gdzie zarobić na to pieniądze, żebyś miał gdzie mieszkać, żebyś był wykształconym i mądrym człowiekiem. I tak odnośnie każdego bez wyjątku. Gry, które ludzie prowadzą w sumie sami ze sobą, oszukując się, że oni rzekomo potrzebują więcej niż ich bliźni, prowadzą w efekcie do wojen, do rozbojów, do śmierci całego naszego ziemskiego unikalnego systemu.
Nie oznacza to, że każdy musi mieć dokładnie to samo. Przeciwnie: jesteśmy tak różni, że każdy potrzebuje czego innego. Dowcip polega na tym żeby nie brać tego, czego koniecznie nie potrzebujemy, ponieważ inni tego mogą potrzebować koniecznie.
I tu w grę wchodzi świadomość. Świadomość własnego egoizmu, nieużyteczności, chciwości, zakłamania, żądzy władzy i innych zupełnie nieprzydatnych do dobrego życia cech. I ich jeżeli już nie eliminowanie, to przynajmniej ograniczanie. Jeżeli np. ja, nie wezmę dla siebie z zasobów więcej, niż koniecznie muszę, to cała reszta, którą mogłabym mieć: bo a to jestem silniejsza, a to jestem sprytniejsza, a to bardziej cwana lub bezwzględna i dóbr wszelakich zdobyć mogę krocie, to cała ta reszta zostanie dla innych.
Ja robię tak na ile mi moje ego pozwala, a przynajmniej staram się siebie nie oszukiwać w tej materii. Cały ten postęp jest jak dziura w zębie: jak już jest, to trzeba ją załatać. Wyrwać też by się taki zepsuty ząb dało, ale chwilowo nie ma kto tego zrobić. Wypada czekać, aż sam wypadnie.
Ludzie tzw. pierwotni, mieszkali w takim domostwie, jakie byli w stanie sobie sklecić. Jedli to, co byli w stanie sobie upolować, złowić albo uszczknąć z natury (widziałam kiedyś w filmie o Amazonii coś rewelacyjnego: kobieta oprowadzała ekipę filmową po swoim OGRODZIE - na oko splątanej dżungli. Ona wiedziała dokładnie, jaka roślina przy jakiej dobrze rośnie, jaka roślina jaką eliminuje!!! Raz posadzone i posiane nie wymagało żadnej, żadnej pielęgnacji. Ona chodziła w ten swój busz tylko po produkty na posiłki, wyrywała ile powinna, zostawiała, co zostać musiało, by się rozmnażać. Prymitywni to jesteśmy my. Ona, ci ludzie w dżungli, byli po prostu GENIALNI) i było to w absolutnym balansie z całym światem. Ludzie ci, ta kobieta, MIELI CZAS NA ŻYCIE.
Produkowanie z jednej strony nadwyżek, by z drugiej strony był głód i ziemia leżała odłogiem, albo w miastach - żeby zamykano fabryki i było bezrobocie, to jest PARANOJA.
Czy nam się podoba, czy nie, czy to akceptujemy, czy nie, WSZYSCY JESTEŚMY JEDNYM. Im prędzej to zrozumiemy, tym więcej czasu zostanie nam na długie, beztroskie, szczęśliwe życie.
Właściwie to napisałaś to, co ja staram się przełożyć na nowy system gospodarczy świata.
[albo w miastach - żeby zamykano fabryki i było bezrobocie, to jest PARANOJA]
pewne fabryki trzeba zamykac, zeby otworzyc nowe, taka jest cena postepu do lepszego, jednak w POlsce zamykano (nazywano to restrukturyzacja lub prywatyzacja) i w zamian dawano wielkie NIC!, mowiono wszedzie w mediach, teraz jestes wolny, masz leb, dwie rece i dwie nogi, kombinuj i POlacy kombinuja tak do dzis; handelek, przemycik, male prywatne inicjatywki, wyzysk pracownika, przekrety duze i male, kwitnie nepotyzm, korupcja, ukladziki, mafia wszelaka rosnie w sile...
ludzie lubią żyć, są do tego - nawet nędznego życia - przywiązani, a skoro reguły nie obowiązują "na górze" to jak wymagać, by obowiązywały one "na dole"?
W Rosji głód był przed rewolucją również, choć ziemia w całości była prywatna. Poczytaj sobie pamiętniki Lwa Tołstoja i jego żony Zofii. I wtady głodem car się nie martwił. Po rewolucji jednak było inaczej. Władze starały się dzielić, to czym Rosja dysponowała. Prywatana własność nie jest lekarstwem na wszystkie społczne dolegliwości. Gdyby byała, rzeczywiście rewolucja nie byłaby potrzebna.
przeczytałem wasze ciekawe zdania na temat własności. Ten temat mnie ostatnio interesuje. Stosunek do własności jest jednym z głównych pytań kwestionujących podstawy panującego systemu. Tych pytań jest więcej.
( Proudhon: *Własność prywatna to złodziejstwo* )
Można by zapytać skoro było tak wspaniale za Gierka, to dlaczego tak źle się skończyło?
W 1970 roku polski PKB wynosił 67,3% PKB Hiszpanii
W 1980 roku, po gierkowskim "przyśpieszeniu" było to już 59,2%
W 1990 roku aż 41%
Faktycznie rozwój jak sie patrzy :)
Za Gierka (i w ogóle za PRL) dystans Polski do krajów cywilizowanych nie tylko się nie zmniejszył, ale drastycznie wzrósł
http://pilaster.blog.onet.pl/Gierkowska-nedza,2,ID352839007,DA2008-12-06,n
Dzisiejszych długów tez nie ma co porównywac z gierkowskimi, bo sa one w znacznej mierze prywatne, a nie panstwowe. Wartość dolara jest zupełnie inna niż w latach 70, a polski PKB jest obecnie prawie dwukrotnie wyższy niż za Gierka
PRL to, jeżeli nie liczyć GG, najgorszy okres w historii Polski, a czasy Gierka to najgorszy okres PRL.
prywatna własność nie jest lekiem na całe zło tego świata.
W moim przekonaniu prywatna własność darów natury, w tym gruntów, jest podstawowym sposobem odnoszenia nieuzasadnionych korzyści, czyli żerowania na pracy innych ludzi.
Inaczej przedstawia się sprawa z efektami świadomego przekształcenia darów natury w postać przydatną człowiekowi.
Mogą one przyjąć postać jedzenia, ubrania lub narzędzi i maszyn.
Ich przydatność dla człowieka ma jedną przyczynę: jest nią PRACA.
Tony złota zalegające w złożach gdzieś pod ziemią, nie mają żadnej wartości jeśli w wyniku PRACY ludzkiej nie zostaną wydobyte na powierzchnię. Jego wartość wzrasta jeśli dzięki PRACY ludzkiej zostanie ono przetworzone w inną postać: obrączki, sztabki, monety, czy rzeźby.
Taka sama sytuacja jest ze wszystkimi darami natury. Nawet chcąc napić się wody ze źródła musimy wykonać PRACĘ polegającą na jakimś sposobie nabrania jej chociażby w złożone dłonie, albo schyleniu się i piciu jej bezpośrednio z tegoż źródła.
Pierwszym środkiem produkcji używanym przez pra-człowieka było coś spełniającego rolę współczesnego noża.
Żeby go uzyskać ten pra-człowiek musiał wykonać PRACĘ, początkowo polegającą na wynalezieniu kamienia o odpowiednim kształcie, a następnie poddając go coraz większemu przetworzeniu w celu uzyskania narzędzia jeszcze bardziej przydatnego.
Z bardzo dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że ten nóż traktowany był przez swojego wytwórcę jako coś stanowiącego jego własność prywatną.
Nie przeszkadzało to jednak używać go w celu korzystnym dla całej hordy, czy plemienia, jak np. podczas polowania.
Takie zachowanie można zaobserwować u plemion dotychczas żyjących we wspólnocie.
Zatem ten nóż był prywatnym środkiem produkcji.
Nie widzę nic złego w tym, by i obecnie, w okresie przejściowym, czyli socjalizmie, istniała prywatna własność środków produkcji. Jak ludzkość rozwiąże ten problem w przyszłości? Nie będę bawił się w ducha świętego i zgadywał.
Problemem nie są stosunki własnościowe środków produkcji, ale sposób podziału wypracowanego dochodu.
W każdym razie należy zlikwidować KAPITALISTYCZNE STOSUNKI PRODUKCJI, czyli możliwość przejmowania siłą lub podstępem części pracy innych ludzi. Okradanie tej pracującej olbrzymiej większości, przez nielicznych. Obojętne jakie wymyślą uzasadnienie dla tego procederu.
W tzw. "realnym socjalizmie" chociaż środki produkcji teoretycznie były współwłasnością całego społeczeństwa, to jednak panowały kapitalistyczne stosunki produkcji, gdyż to właściciel, czyli kapitalista dyktował warunki pracy i płacy i to właściciel, czyli kapitalista przejmował powstającą dzięki pracy ludzkiej wartość dodatkową.
Fakt, że tym prawnym właścicielem było państwo uzasadnia nazywanie tego systemu kapitalizmem państwowym.
Jak powiedział to Marks: stosunki własnościowe są tylko prawnym wyrazem stosunków produkcji.
O współcześnie stosowanych metodach okradania ludzi pracy najemnej, a również średnich i nawet dość dużych kapitalistów, przez garstkę najbogatszych trzeba by napisać kilka stron maszynopisu.
Ramy tej dyskusji na to nie pozwalają.
Bagatelizowanie obecnych długów Polski pod pretekstem, że są one w części prywatne, dyskwalifikuje Ciebie jako bezstronnego. Pokazuje kim jesteś: pracownikiem wydziału propagandy myślącego, że lizusostwem wyżebrze sobie u kapitalistów coś innego niż pogarda, na jaką zasługują "przydatni durnie".
Mnie bardziej chodziło (Proudhonowi także) o własność środków trwałych, które daje nam natura lub można powiedzieć, że same są naturą, jej częścią w każdym razie. Ziemia, woda, powietrze, bogactwa naturalne planety i tego co poza planetą można wszak uznać za bogactwo wspólne.
Można sobie wyobrazić scenariusz gdy ktoś wykupuje lub zagarnia większość żródeł wody pitnej na planecie, albo zaczyna skraplać tlen z atmosfery zubożając ją, aby potem sprzedawać kapsułki z tlenem, albo tlen z automatów ulicznych za godziwe pieniądze.
Ktoś powiedział, że kapitalizm zaczął się gdy kiedyś ktoś ogrodził sobie
kawał ziemi i powiedział to moje, odpędzając innych od użytkowania tego kawałka.
To, że wtedy ziemi było dużo nie zmienia chyba kwalifikacji czynu. Przywłaszczenie.
Potem było przepędzanie i mordowanie indian, aby przejąć ich tereny i przywłaszczyć je.
Ciekawe, że indianie sami nie dzielili swoich terenów na indywidualne *własności*.
Wiele lat później ktoś kto kupił taką ziemię, kupił przecież nie od właściciela, tylko od złodzieja.
Zastanawiam się czy fakt rolniczego zagospodarowania tej ziemi daje tytuł własności ?
Czy nierolnicze użytkowanie tej ziemi przez indian nie dawało tytułu własności ?
Twój przykład z nożem czy siekierą to jednak niezupełnie to samo. Jeśli odpowiednie kamienie występowały tylko w obrębie ogrodzonego ?
Teraz w drodze ewolucji doszliśmy do systemu, który zrodził się z przemocy,
kosztował setki milionów ofiar, zabitych i nieszczęśliwych, który premiuje silniejszych
bardziej sprytnych, przebiegłych, bezwzględnych, a przede wszystkim szczęśliwie urodzonych w odpowiednich warunkach, który generuje coraz większe nierówności
i problemy społeczne o charakterze nie rozwiązywalnym w trybie konsensusu społecznego
w ramach tego systemu.
Co trzeba zmienić żeby pomóc ewolucji, żeby zmian nie wprowadzano na ślepo w wyniku katastrofy społecznej ?
Mówisz:
> Problemem nie są stosunki własnościowe środków produkcji,
> ale sposób podziału wypracowanego dochodu.
No dobrze, ale w jaki sposób chcesz zakwestionować podyktowany przez właściciela sposób poziału wypracowanego dochodu ( wszystko moje co pozostało po opłaceniu kosztów, a ci co chcą więcej chcą mnie okraść ).
Warto zwrócić przy tym uwagę, ze zawłaszczaniu podstawowych, naturalnych środków trwałych towarzyszy zawłaszczanie społecznych dóbr intelektualnych, tego wszystkiego
z czego korzysta się przy pomnażaniu kapitału.
Jak ten nowy sposób podziału mógłby wyglądać ?
Zdaje się że preferowałbyś zasadę, że nie kapitał robi kapitał tylko praca ludzka.
To jest zagadnienie o kapitalnym znaczeniu, kwestionujące podstawy tego systemu.
Pomyśl jeszcze jak można by to zrealizować.
Innym ciekawym pytaniem jest, jakie są i czy powinny być granice indywidualnego
bogactwa ?
Jeśli praca ma być miernikiem i wyznacznikiem dochodów osobistych to jak ją przeliczać na dochody ? Jak wyliczać płace menadżerów i właścicieli firm ?
Odpowiedź na zadane przez Ciebie pytania to właściwie konieczność przedstawienie modelu funkcjonowania nowego państwa. Państwa socjalistycznego.
Taki model przedstawiłem bodaj przed 4 laty w opracowaniu "Filozofia trzeciej drogi".
Co prawda na wiele spraw tam omówionych mam obecnie nieco inne spojrzenie. Myślę, że bardziej dojrzałe.
Kilka stron, na których było to opracowanie udostępnione, jest obecnie nieczynnych. Jest jeszcze dostępne na stronie "zwolenników i sympatyków MLK".
Chciałem wrzucić linka, ale strona jest chwilowo(?) niedostępna.
Gdybyś zechciał się z nim zapoznać, to mam to również w swoim archiwum.
Adam Smith uważał, że "kapitał, to nic innego, niż część pracy nie zużyta, ale odłożona na później, na zapas". David Ricardo określał kapitał jako "zastygłą pracę".
Zatem jeśli praca jest praźródłem kapitału, to jasne, że tylko praca może być twórcą nowego kapitału.
I tak rzeczywiście jest, gdyż posiadanie na własność największego kawałka gruntu, gdzie samoistnie rosną dary natury przydatne do jedzenia, nie zwalnia człowieka od pracy polegającej na ich zebraniu. Korzystanie z tych darów bez własnej pracy, to właśnie odnoszenie nienależnych korzyści. Wyzysk, czyli przejmowanie siłą lub podstępem części pracy innych ludzi.
To tak na razie.
[pilaster! Bagatelizowanie obecnych długów Polski pod pretekstem, że są one w części prywatne]
prywatne dlugi powoduja bankructwa lub podniesienie kosztow dzialanosci firm, instytucji finansowych, kosztow zycia zwyklych ludzi etc. ktore dlugow nie maja, o spadku zaufania, bezsensownych kosztach odzyskiwania, przerzucaniu ich na innych np: panstwo itp. nie wspomne, nie slyszales nigdy o zatorach platniczych, nieuregulowanych ?
jezeli sadzisz, ze prywtane dlugi nie dotycza pilasterka, to sie grubo mylisz. czy sa gorsze, czy nie, od panstwowych, to kwestia dyskusyjna, ale na pewno nie mozna ich bagatelizowac i uznawac, ze problemu nie ma, jest i to POWAZNY!
Jeśli, jak Pan słusznie zauważył, przed rewolucją i po rewolucji był głód - to po co było tę rewolucję wszczynać, skoro wyżywienie narodu to najważniejszy cel rządzenia ??
Patrząc na ten problem obiektywnie, to naród rosyjski poniósł wielką ofiarę z SIEBIE, a pozytywnego rezultatu nie osiągnął. Za to inne narody i owszem - straszak rewolucyjny zadziałał tak, że kraje kapitalistyczne zrealizowały dla swoich robotników te postulaty, które w Rosji były tylko retoryką.
Wszczynanie rewolucji było i jest jak najbardziej słuszne.
Jednak po zwycięstwie Rewolucji Październikowej popełniono podstawowy błąd. Uznano, że wywłaszczenie kapitalistów wszystko zmienia.
Zapomniano o jednym fragmencie z "Kapitału" Marksa.
Mówił on o konieczności zlikwidowania KAPITALISTYCZNYCH STOSUNKÓW PRODUKCJI. Nie dokonano tego, lecz jedynie zmieniono właściciela.
Teoretycznie zostało nim całe społeczeństwo, ale praktycznie tym właścicielem zostało państwo. Tym państwowym/społecznym majątkiem ktoś musiał zarządzać. Rolę tę przejęła partia "komunistyczna". Stąd już była prosta droga do powstania "czerwonej burżuazji".
Tarak:
"Za to inne narody i owszem - straszak rewolucyjny zadziałał tak, że kraje kapitalistyczne zrealizowały dla swoich robotników te postulaty, które w Rosji były tylko retoryką."
Właśnie widać co osiągnęły kraje kapitalistyczne. Np. z dużym powodzeniem udało im się doprowadzić do sytuacji, w której kapitaliści władający międzynarodowymi korporacjami wyzwolili się spod "kurateli" rządów suwerennych(?) państw. Spore nadzieje na przyszłość daje też sprawnie przebiegająca (kontr-) ewolucja w kierunku neoliberalnym.
O ile się dobrze orientuję, to dopiero po ogłoszeniu Manifestu Marks zdecydował się, że uspołecznienie to to samo co upaństwowienie. Wcześniej chodziło raczej o własność kolektywną, rozumianą jako współwłasność pracowników jednego zakładu. Ta początkowa postać bardziej przemawia do mnie,
ale nie znalazła się w realizacji, a KTOŚ zakładem zarządzać musiał i w miejsce poprzedniej pojawiła się nowa elita.
Ludzie są jacy są: egoistyczni, zawistni, pyszałkowaci itd.
i żadna ideologia ich nie zmieni, dlatego uważam, że tylko ewolucyjne zmiany są trwałe, a ponadto nie wywołują w społeczeństwie agresji osób w taki czy inny sposób wykluczonych z postępu.
Tyle że ewolucja to partytura rozłożona na wiele lat
i efekty widoczne są też po wielu latach.
Ma Pan rację - wyrwali się, ale ze zgodą i na życzenie GŁOSUJĄCEJ większości Amerykanów, bo kto nie głosuje ten
nie wpływa na politykę.
Jeszcze teraz ogromna rzesza amerykańskich obywateli jest przekonana, że reformy społeczne Obamy to SOCJALISTYCZNY ZAMACH na ich wolnościowe prawa. Co kraj to obyczaj, nam
Europejczykom trudno zrozumieć takie myślenie, ale dotychczas
w St.Zjednoczonych dominowało i potężnie wpływało na stan stosunków społecznych na całym świecie.
Zgoda. Ludzie tacy są, ale nie wszyscy. Niestety, ci najgorsi są jednocześnie najbardziej krzykliwi i najbardziej zdolni do maskowania swoich prawdziwych celów.
Zgoda również, że przede wszystkim jest potrzebna zmiana w mentalności ludzkiej, a to wymaga czasu. Ludzie muszą przezwyciężyć w swoich głowach pewne wmawiane im przez tysiąclecia kłamliwe hasła jak np. o świętym prawie własności, o podporządkowaniu się księżom, szlachetnie urodzonym itd. Ogólnie mówiąc, tym, którzy sprawują władzę.
Nie tym, którzy dzierżą zewnętrzne jej znamiona, ale tym faktycznie kierującym światem.
Tą prawdziwą władzę dzierży wielka finansjera.
Nigdy ludzie nie przestaną być jej niewolnikami, jeśli sobie tego nie uświadomią i, nawet używając siły, nie zmienią zasad funkcjonowania światowego systemu finansowego. Jednego ze sposobów powodujących istnienie kapitalistycznych stosunków produkcji.
Zgadzam się z Panem , że koncentracja w rękach wąskiej grupki niemal całej własności jest źródłem wyzysku.
Ale w systemie kapitalistycznym można to zmienić poprzez wprowadzenie odpowiednich podatków,premiujących inwestycje, a likwidujących ogromne dysproporcje w sytuacji osobistej obywateli. Po prostu zamiast wybierać partie prawicowe trzeba
przenieść swą sympatię na lewicę. I nie dać sobie wmówić, że lewica to też neoliberaliści, tylko zakamuflowani - trzeba być obywatelem świadomym, a to musi potrwać.
Jak to już na tym forum niejednokrotnie uzasadniałem , rewolucja wysuwa do władzy osoby energiczne i bez skrupułów,
a to nie rokuje dobrze skutkom tych przemian - najczęściej biedni pozostają biednymi,a tylko ci energiczni zajmują miejsce poprzednich elit i zbierają owoce poświęcenia całego narodu.
Panie Tarak, patrząc z zewnątrz jest mało istotne czy za zgodą głosujących, czy na mocy decyzji Wielkiej i Tajemnej Loży Masońskiej. Istotne jest to, że system okazał się słaby wobec kapitalistów. Jak widać nie tylko udawało im się bez ustanku rosnąć w siłę, to jeszcze przejęli w końcu kontrolę nad tzw. demokratycznym ustrojem, podczas gdy miało być odwrotnie - to on miał w założeniach ograniczać aspołeczne zapędy kapitalistów. Wniosek zatem jest taki, że ten pomysł był delikatnie mówiąc nieudany. Szczególnie, gdy uwzględnić jego niesamodzielność, bo do swego funkcjonowania potrzebował "rewolucyjnego straszaka" z zewnątrz. Teraz należałoby wyciągnąć z tego wnioski na przyszłość...
Nawiasem mówiąc, nie miałem na myśli sytuacji w kraju za oceanem, lecz widoczną gołym okiem erozję europejskich "państw dobrobytu".
Tarak:
"Ale w systemie kapitalistycznym można to zmienić poprzez wprowadzenie odpowiednich podatków."
Jak Bóg da, a kapitaliści łaskawie pozwolą. Teraz to już oni decydują.
Tarak:
"Po prostu zamiast wybierać partie prawicowe trzeba przenieść swą sympatię na lewicę. I nie dać sobie wmówić, że lewica to też neoliberaliści, tylko zakamuflowani"
Jeśli dobrze rozumiem, wystarczy nie przyjmować do wiadomości, że europejska lewica głównego nurtu podryfowała w stronę liberalizmu i nadal się łudzić, że wszystko jest w porządku, a stanie się cud.
Nie panie Misiu - nie jest w porządku, bo żadna z europejskich z partii lewicowych nie dopracowała się po tych przemianach w Rosji jasnego programu. I Polska LEWICA też nie. Ale właśnie jest kryzys neoliberalnego nurtu w kapitalizmie i z tego na pewno wynikną nowe propozycje dla lewicy.
Chyba nie bierze Pan pod uwagę,że społeczeństwo składa się nie tylko z biedoty, ale w coraz większym stopniu ze średniaków, którzy rewolucji nie chcą, bo maja zbyt wiele do stracenia. I to oni biorą udział w głosowaniu.
Pan nieustannie sugeruje, że na Zachodzie mamy demokrację FASADOWĄ i w związku z tym wynik wyborów jest bez znaczenia.
Otóż myli się Pan - prawica tylko dlatego rządzi, że udaje jej się wmówić wyborcom, że w istocie prawdziwej lewicy nie ma, więc nie ma na kogo głosować.
Tu , na tym portalu jest kilku takich agitatorów i wykonują swoje zadanie sumiennie. To jest właśnie ta wielka przeszkoda do zmian, której Pan nie dostrzega.
Tak jest, kapitalizm i burżuazyjna demokracja, NATO i Stany Zjednoczone - oto jest lewica. Z tym, że jak to Pan słusznie podkreślił w swoim tekście: LEWICA FASADOWA.
Ale oczywiście wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie przeszkadzał wróg. Wystarczy tylko...
Jest faktem, że "realny socjalizm" poniósł klęskę i nie ma w tym momencie historii alternatywnego programu lewicowego wokół którego mogłyby się skupić siły lewicowe. Takie naprawdę lewicowe.
Przykre to, ale łagodzenie skutków neoliberalizmu dla ludzkości jest programem czysto prawicowym, uznającym zasadę rządów kapitału.
W Polsce jedynym przedstawicielem lewej strony sceny politycznej chce być SLD.
Tak właściwie, to SLD jest związkiem zawodowym byłych pracowników aparatu PZPR i jego przybudówek młodzieżowych, którzy nie zdążyli wziąć udziału w rozkradaniu majątku narodowego. Chcą osiągnąć to teraz, a wzorem dla nich jest postępowanie "czerwonej burżuazji" z lat '80-tych ub. w. nadającej obecnie ton i kierunek działania SLD.
Przykładami tego kierunku są: uchwalona z inicjatywy Barbary Blidy ustawa zezwalająca na wyrzucenie ludzi z mieszkania pod przysłowiowy "most", albo "na bruk", jak kto woli oraz poparcie udzielone pomysłowi wprowadzenia podatku liniowego przez Leszka Millera.
Takich neoliberalnych rozwiązań i propozycji ich wprowadzenia w wykonaniu SLD można przedstawić mnóstwo.
Najwięcej ich było w latach 2001-2005, a więc wówczas, gdy po uzyskaniu społecznego poparcia na poziomie wyższym niż osiągnęła go ostatnio PO, SLD rozmieniało je na tworzenie sitw, klik i koterii oraz "grup trzymających władzę".
Nie wspominając przy tym o ochoczym głosowaniu za przyjęciem rozwiązań demontujących prawo pracy i znoszących zabezpieczenia socjalne podczas kadencji Sejmu kontraktowego.
Tyle o Polsce i roli SLD.
Dodajmy do tego działalność Tony Blaira i innych partii "nowoczesnej europejskiej socjaldemokracji" i mamy pełny obraz kolejnej socjalzdrady interesów ludzi pracy najemnej dokonanej przez socjaldemokrację.
Właśnie brak poparcia dla tych "farbowanych lisów" stwarza nadzieję, że Polacy nie całkiem zgłupieli i jest szansa na stworzenie w Polsce partii lewicowej i co najważniejsze, wprowadzającej lewicowe ideały w życie.