W Wielkiej Brytanii są komuniści-milionerzy, czerpiąccy mase zysków z kapitału, czemu miałoby nie być religijnych komunistów.
...na tym tu forum licznie i głośno rozbrzmiewały długie natchnione pierdy młodocianych stalinowców - na cześć maoizmu, jako jedynego prawdziwie marksistowskiego nurtu na lewicy.
Może teraz rozum powróci do łask?
Zamiast przywołania umysłu uzna się Prachandę rewizjonistę i zdrajcę marksizmu-leninizmu-maoizmu.
Co zrobią teraz wyznawcy Prachandy i najbardziej "marksistowskiego nurtu"...
Czy oskarżą trockistów-"antyleninistów"
Tego też można się spodziewać.
I tutaj pada mit komunistów-ateistów. Komuniści nie walczyli z kościołem, oni go wspierali, bo dobrze wiedzieli gdzie szukać elektoratu. To samo robi prawica, wszak konserwatyzm i komunizm to też wiara, wiara w zamordyzm i konformizm.
najwidoczniej nie odrobili lekcji z goszyzmu
że przywódca komunistów, chwali się że pochodzi z najwyższej kasty
Chwali sie? Czy PRZYZNAJE, ze pochodzi z najwyzszej kasty? To dwie rozne sprawy.
Poza tym, Prachanda przyznal, ze nie jest ateista - ciekawi mnie jednak, czy utozsamia sie z ktorakolwiek ze zorganizowanych religii i z jakimkolwiek kultem. Z jego wypowiedzi - ze w swiatyni czuje sie dziwnie - mozna by wywnioskowac cokolwiek innego. Choc nie znam szerszego jej kontekstu.
Mógłbyś nie uciekać się do tak uproszczających sprawę wywodów.
Że niby wśród socjaldemokratów są sami ateiści lub tacy agnostycy jak Kwaśniewski?
Jan Hempel też był w twoim mniemaniu konformistą?
był człowiekiem głęboko religijnym. Tyle tylko, że wyznawał stworzoną przez siebie "religię aryjską" (swoistą formę panteistycznego neopoganizmu).
A wypowiedź Prachandy świadczy, że nepalscy maoiści nie odrywają się od mas. Zresztą na Filipinach też potrafili współpracować z radykalnym ruchem katolickim (tamtejszą wersją teologii wyzwolenia).
że walkę o ateistycznym charakterze prowadzi się w sojuszu z radykalną drobną burżuazją miejskom przeciwko prowincjonalnym masom pracującym.
...niczym czerwona burżuazja. ot, reprodukcja społeczna!
„Jeśli Stowarzyszenie (Wolnomyślicieli Polskich) chce rzeczywiście podjąć walkę z przesądami religijnymi to musi główną swą działalność oprzeć na klasie robotniczej, to znaczy na tej jedynej dzisiaj warstwie społecznej, która ma dość sił moralnych i którą cały rozwój dziejowy wprost zmusza do zdecydowanego przeciwstawienia się organizacjom kościelnym. Jeśli jednak Stowarzyszenie nie orientuje się w ogólnej sytuacji społecznej, zamiast sprzęgnąć się ideowo i praktycznie z klasą robotniczą, będzie opierało się na zmurszałych poglądach wolnomyślicielstwa burżuazyjnego i jeśli... zechce odgraniczać się od klasy robotniczej, samo skaże się na zagładę... Kto rzeczywiście chce podejmować walkę z klerem wszystkich wyznań i z przesądami religijnymi, ten musi oprzeć się na klasie robotniczej.
Inaczej mówiąc: zadaniem wolnomyślicieli jest prześwietlanie teoretyczne przesądów religijnych i jak najszersza propaganda antyklerykalna, prowadzona w celu ułatwienia klasie robotniczej jej walki o nowy porządek świata"
skąd u części lewicy tak niezachwiane przekonanie, że lewicowcem może być tylko ateista, a jeszcze lepiej - zapiekły wróg religii.
a czyż dziadek Marksa nie był rabinem? Czerwony bramin, czerwony rabin - to chyba nie taka duża różnica. :) Oczywiście o ile nieśmiało założymy, że nie ma lepszych i gorszych religii. ;)
A co do przywoływanego tu Hempla - z jego "Kazań Piastowych" taki oto cytacik: "dwa były wielkie prądy ideowe przez ludzkość. Jeden jasny, pogodny, wolny i serdeczny - aryjsko-słowiański. Drugi więzienny, ponury, groźny, państwowy i teologiczny - semicko-egipski". Dlatego tak mnie ubawiło, gdy dowiedziałem się, że Hempel jest patronem lubelskiego ośrodka lewicowego. :))
dla odmiany "Bohaterska etyka Ramajany", s. 32: "głębokie, zasadnicze rasowe przeciwieństwo uwydatnia się, gdy Ramajanę, księgę o aryjskim Zbawicielu świata, zestawimy z semickiemi, judaistyczno-chrześcjańskiemi podaniami. [...] I od formy począwszy, wszystko tam obce jest duszy aryjskiej".
Teraz dla A. Kota ("Kazania Piastowe", s. 44-45): "Religja daje [...] głębokie poczucie celowości życia [...] Religja daje ukochanie bliźnich [...] Religja daje odwagę wobec śmierci". Oczywiście w jego "Tablicach wolnego człowieka" czytamy w punkcie I: "Nie będziesz miał bogów innych prócz siebie samego" ale w punkcie X znajdujemy panteistyczną wykładnię tegoż: "będziesz miłował Wszechświat cały, [...] albowiem Ty i Wszechświat, to tylko dwie strony tożsamości". Religia bowiem nie musi być chrześcijańską ani tym w ogóle teistyczną. Hempel nie był tu zresztą osamotniony - powinieneś pamiętać o bogoiskatielstwie i bogostroitielstwie części bolszewików (Bogdanow, Łunaczarski). Choć oni na aryjskość chyba się nie powoływali. :)
A, i jeszcze taka ciekawostka: okładki swych publikacji Hempel ozdabiał znakiem swastyki. :))
Dlaczego miałby być on ateistą? Czy uznawanie konieczności bycia ateistą to nie jest przymus taki sam jak wszystkie inne?
Dlaczego właściwie przywódca ten uznał za konieczne uczestniczenie w uroczystościach religijnych?
Mnie nie dziwi, że czuł on się w świątyni dziwnie, bo każdy w każdej świątyni tak się czuje (niektórzy nawet mdleją). Jeżeli zamanifestował on, że chce uniknąć zamieszek na tle religijnym, to cóż innego miał zrobić?
Nie znam żadnego przywódcy, który by się wywodził z najniższych dołów społecznych. Bo i jakim cudem miałby dojść do władzy i zdobyć posłuch kogokolwiek analfabeta bez obycia i zaplecza? (my jesteśmy tu wyjątkiem, ale nam to narzucono wmanewrowując nas w wybór między "obcym milionerem" - niczym jakiś Kurzaj, a "swoim" analfabetą)
Szacunek dla wszystkich religii może oznaczać w tym wypadku zezwolenie na "misjonarzy" katolickich w "misjach dobroczynnych" (może, żeby mu kościół katolicki nie skakał tak od razu na plecy).
Natomiast co do wiary i religii: WIARA TO NIE RELIGIA.
Religia to coś w rodzaju administracji np.katolickiej, buddyjskiej czy innej; za to, że "pozwala" ona - ta administracja - kłaniać się tak a nie inaczej nazwanemu Bogu i kasuje forsę lub pośrednio się bogaci namawiając wiernych, by jak w buddyzmie nalepiali złote płatki na posągi Buddy znajdujące się głównie w świątyniach.
Natomiast wiara...czyni w istocie swej prawdziwe cuda. Wiara jest połączeniem, interferencją częstotliwości boskich i ludzkich. Np. mówiąc od czasu do czasu "Bóg istnieje i On mnie kocha" nawiązać można jakby kontakt energetyczny - jako że wszystko we Wszechświecie to energia, manifestująca się w różny sposób w zależności od możliwości odbiornika, także ludzkiego. Samo to zdanie, wypowiadane z serca, bez żebraczych podtonów, bez roszczeniowych nacisków, bez jakichkolwiek oczekiwań, pozwala tak nastroić ludzką jednostkę, że jest ona w harmonii ze światem i Wszechświatem.
Człowiek nie identyfikuje się wówczas z produktem własnych myśli i emocji w postaci strachu, złości czy choćby nadmuchanej radości, a odczuwa siłę stałego spokoju, wypełniającego go w miarę wzrastania łączności z tym Uniwersalnym. Jest w stanie wypracować konieczny dystans między niszczącymi go emocjami a nim samym. I ma poprzez to wpływ na własne emocje. Nie jest ich zakładnikiem i niewolnikiem.
Poprzez wiarę człowiek ma poczucie posiadania mocy sprawczej, wpływania na własne życie. Religie wchodzą tu w drogę, odbierając te moce człowiekowi po to, by móc nim manipulować. Przez religie człowiek faktycznie zatraca wiarę w Boga,a zajmuje się podrzuconymi mu przez nią rytuałami.
Ale do Boga nie zbliży się nikt poprzez żadną religię, a jedynie czystą wiarę. Jezus mówił: "jeżeli wasza wiara będzie choćby tak mała, jak ziarnko piasku, to możecie powiedzieć do drzewa, by poszło do morza, i ono pójdzie".
Nawet nasze myśli, o ileż niżej stojące od siły wiary, mają ogromną moc sprawczą. Dlatego media działają na ludzką podświadomość w sposób wytwarzający strach. Dlatego religie straszą piekłem, grzechami i różnymi karami. Odbierają poprzez to ludziom wiarę w ich możliwości wpływania na sytuację i tym samym na własny los. Ludzie nie szukają rozwiązań w sobie, lecz czekają bezsilni na rozwiązania z zewnątrz. I o to władzy świeckiej i kościelnej chodzi.
Tymczasem czysta wiara jest dostępna każdemu, jak powietrze do oddychania. Każdy może Boga odbierać po swojemu, każdy może jedynie sam odkryć sens własnego istnienia na tej Ziemi i poszerzając świadomość oceniając realnie świat i siebie rozwijać się duchowo. A nie - chodząc na religijne imprezy pozwalać się wyręczać w myśleniu, pozwalać narzucać sobie styl życia i kary z tym związane. To jest ubezwłasnowolnienie, to co serwują religie.
Wiara jest wyzwoleniem z więzów emocji i myśli. Wiara powoduje, że każdy jest mistrzem sam dla siebie i swoim własnym sędzią. Człowiek naprawdę rodzi się wolny. I gdy nie pozwoli zrobić z siebie niewolnika, czego by nie było, to wolny pozostanie do śmierci i ponad śmierć.
Dlatego uważam, że wszelka władza tzw. świecka, dopuszczająca religie jako takie, jest władzą dobrą - zostawia ona margines na sprawy duchowe. Taką dobrą władzą byli zarządcy PRLu. Oni tak naprawdę z kościołem nie przegrali, tak jak nie przegrali z białymi najeźdźcami Indianie. To ten lepszy i szlachetniejszy ginie, ustępuje z placu boju. Zwycięża zawsze ten bardziej okrutny i bezwzględny - w walce. Ale to pozorne zwycięstwo, ponieważ sprawy materialne w postaci łupów, nawet "ludzkich", są iluzoryczne - dziś jest tak, a jutro już inaczej.
Ludzie nie wiedzą, że w sprawach wiary są absolutnie od nikogo nie zależni. Jest to ich wolna wola, by wiarę mieć lub nie. To znaczy, by WIERZYĆ, że Bóg istnieje, lub NIE WIERZYĆ, że istnieje.
Wierzyć, to znaczy wiosłować z prądem.
Nie wierzyć, to wiosłować pod prąd.
Każdy ma prawo wybrać, co lubi.
Natomiast ci, którzy się z takim porządkiem świata nie zgadzają, mają szansę stworzyć swój własny świat, pod warunkiem, że wiedzą, jak to zrobić. Tak długo, jak nie potrafią, to muszą się zaaranżować z tym, co jest. Wolną wolę mają. A wybór należy do każdego.
nie odbieraj nieukom kolejnego ich idola, bo coz oni poczna w swiecie pozbawionym komunistycznych balwanow i ich kultu?
BTW: czytalem kiedys relacje z "poganskiej Wigilii", organizowanej przez Hempla w Lublinie. Zapewniam, ze przy tej imprezie idola naszych kinder-komunistow, obrzadek Kosciola katolickiego to szczyt logiki i racjonalizmu.
dziennikarza GW i autora książki "Bolesław Niejasny", w jednej z lubelskich starosłowiańskich wigilii "ze stołem ozdobionym swastyką z kłosów" brał udział także Bolesław Bierut.
Nie zmienia jednak faktu iż pod wpływem Jana Hempla, Bolesław Bierut odszedł od religii.
Obaj zresztą w podobnym czasie zetknęli się z ruchem robotniczym. Obaj też zaczynali jako działacze PPS-Lewicy.
Takiemu Trouble zapewne trudno to zrozumieć jak ktoś mógł postawić na ten nurt w PPS-ie jaki I wojnę światową i udział w niej robotników uważał zbrodniczą ruchawkę imperialistycznych mocarstw.
Jan Hempel tak jak inny komunista polski - Stanisław Łańcucki, przejmował się też ideami anarchistycznymi.
Tylko co z tego?
pozostaje tylko (Ś.P?) Enwer Hodża
że zdechł ze śmiechu.