Wreszcie jakieś konkretne posunięcia i odważne uchwały!
Gratulacje i oby tak dalej!
Dla 0,1 procenta ?
teraz dla 0,5 albo 1%
w następnych wyborach 2,5, w kolejnych może 4, aż po kilku/kilkunastu latach będzie stabilnych kilka/kilkanaście procent, itd.
Bloco de Esquerda w Portugalii też zaczynało od mikroskopijnego poparcia, aby w niedzielnych wyborach zdobyć 10%
SdPl to organizacja pożytku publicznego - 1 proc., czym zatem jest PPS pod kierownictwem ludzi MS-u?
"...Dziś niczym, jutro wszystkim my!"
załączam pozdrowienia.
Staży postkomuniści w PPS (Gorski, Stefański, Całowa itp.) nadal pasożytują na historii nie swojej formacji politycznej i czekają tylko chwili, żeby w odpowiednim momencie wśliznąć się do SLD. Kto tego nie widzi, jest albo ślepy albo głupi. Stara wyszkolona PZPR-owska kadra ma większość głosów Radzie Naczelnej i może MS każdej sytuacji odprawić z kwitkiem. W końcu szacowni starcy nie mają tyle czasu co młodzi 30-latkowie z MS... ;) Trzeba się na jakieś listy załapać. Czasu coraz mniej, a ślinka na posadki już od dawna leci. Powodzenia w wyborach samorządowych. W końcu hasło: socjalizm, brzmi tak atrakcyjnie dla mieszkańców gmin i miast ;)
Co PPS powie o zakazie "rozpowszechniania treści lub nośników o symbolice komunistycznej".
Co powiedzą o tym młodzi działacze tej partii?
A po co poparcie dla poniżającego kobiety "parytetu"? Kojarzy mi się to z Mussolinim który zaprowadził parytet dla swojej partii eh... Czasem się zastanawiam czy feministki walczą o prawa i równość dla kobiet czy rozgłos i przywileje dla feministek.
SLD te kilka osób z PPS? W latach 90 tych kiedy SDRP potem SLD potrzebowały listka figowego który legitymował ich lewicowość to tak ale dziś...
Po co komu działacze polityczni rzędu Górskiego czy Szymańskiego których rozpoznawalność kończy się na sąsiadach z bloku choć "ale" do świata mają godne libido goryla.
@Andrzeju Kocie
Owa ustawa to moim zdaniem bubel prawny i powinna ona zostać jak najszybciej wyrzucona do kosza. Zrównywanie komunizmu ze stalinizmem czy Pol Potem (a taki kształt ma ta ustawa) to rzecz jasna część oszalałej prawackiej nagonki na to, co na lewo.
@socjalpatriota
Przyrównywanie członków partii do grupy, która choć stanowi 50% społeczeństwa to jest i tak dyskryminowana - ma się nijak.
gdy się ledwo zipie nie ma dobrego rozwiązania.
oddanie głosu na kompletnie nową ekipę jest jednak jakimś rozwiązaniem. Podam przykład: szczecinski wyborca o pogladach lewicowych ma wybor- albo nie "zmarnowac glosu" i oddac go na Kęsika czyli wiecznie przyklejon do Rady Miasta SLD-owskiego figuranta, ktorego poglady juz w latach 90 byly najbardziej zbiezne z Unia Wolnosci albo skreslic jakiegos mlodzienca z PPS-u np aby z jednej strony swiadomie zaryzykowac, a z drugiej nie przykladac sie do otwartej hipokryzji czyli dawania mandatu jawnie kpiacemu z lewicowych wartosci sld-uchowi.
która choć stanowi 50% społeczeństwa to jest i tak dyskryminowana - ma się nijak.
------------------------------
A te 50 % to nie ma praw wyborczych czy co?
Każdy ma prawo głosować na kogo chce.
Wynik Parti Kobiet świadczy sam za siebie.
Co by kto nie napisał czy nie powiedział ( z zwykłej zazdrości, zawiści, rozgoryczenia czy też mając w tym interes)faktem jest, że PPS wybrała już drogę - drogę samodzielności i czy się to komuś podoba czy nie, będzie nią konsekwentnie podążac. A co do prognoz wyborczych nie stawiałbym komuś oceny przed sprawdzianem. Oczywiście nalezy się liczyc z słabym wynikiem. Ale gdyby PPS-owcom zależało tylko na dobrym wyniku to byliby teraz w SLD, czy innej liberalnej partii regularnie przekraczającej próg wyborczy (mówię o wyborach parlamentarnych).
formacja ta odniosła oszałamiający sukces w odchudzaniu. balon w brzucho sfinansowali być może niemieccy podatnicy.
bardzo się boję że będzie to ostatni sukces odrodzonej PPS, szkoda :(
Jakie plany ma PPS co do wyborów prezydenckich? Wystawiacie jakiegoś kandydata?
Rozmawialiśmy na ten temat, w momencie gdy tylko podejmiemy konkretną decyzję z pewnością poinformujemy.
W jaki sposób są niby dyskryminowane? Przecież mogą startować w wyborach na TAKICH SAMYCH zasadach jak mężczyźni, a chyba o to chodzi w RÓWNOŚCI?!
Robotnicy też mogą tak startować, jak i głosować w wyborach. I co? Uważasz, że mają się tak samo dobrze jak klasa średnia?
to przepraszam twierdzisz, ze robotnicy w procesie wyborczym sa DYSKRYMINOWANI ? :)))
powtorz moze gender studies, bo chyba cos ci sie pomylilo...:) Dyskryminacja, a niedoreprezentowanie to dwie baaaardzo rozne sprawy.
Tylko nie umieją głosować, burżuazja wie że ma głosować na PO, katoland na PiS, kułacy na PSL, a partii faktycznie chcącej zmienić coś dla Klasy Pracującej nie ma dziś w sejmie. Jest Samoobrona RP do której zresztą należę i my faktycznie mamy program dla robotników jak i biedniejszych rolników, ale SLD twierdzi że nie jesteśmy lewicą, a przebicie w mediach co by nie mówić liberałowie i demokraci mają... :(
niedoreprezentowanie nie jest przypadkiem skutkiem dyskryminacji? Bo zasadniczo z czegoś wynika to, że na listach jest więcej mężczyzn niż kobiet - zgodzicie się?
Poza tym zawężanie zjawiska dyskryminacji do procesu wyborczego jest jakimś strasznie ograniczonym pojmowaniem owego zjawiska. Nie istnieje Waszym zdaniem problem ekonomicznej dyskryminacji kobiet? Katalog sfer w których kobiety są dyskryminowane jest bardzo szeroki - i redukowanie problemu do tego, że "ej no, przecież kobiety mają prawa wyborcze" jest śmieszne. Jest to łudząco podobne do twierdzeń typu: "przecież mamy demokrację", w której to przecież każdy i każda ma formalne prawo wystartować w wyborach (formalne, żeby mieć realną możliwość trzeba mieć pieniądze i nazywać się "Platforma Obywatelska") albo ulubiony tekst liberałów/libertarian: "przecież jak się pracownikowi dana praca nie podoba to może rozwiązać umowę".
Podsumowując - rzeczywistość społeczna jest troooooooochę bardziej skomplikowana, żeby można było wszystko redukować do kwestii formalnoprawnych - co staracie się moim zdaniem robić.
z tego powodu nie postuluje aby 50% miejsc na listach zajmowali przedstawiciele danej klasy. czy też aby listy konstruować w oparciu o procentowy udział warstw społecznych w społeczeństwie cukru w cukrze...
Choć w historii lewicy zdaje się były takie pomysły:)
parytety wyborcze dla kobiet z założenia ingerują w swobodę obywateli do zrzeszania się i artykułowania poprzez start w wyborach swoich poglądów. Typowa modna dziś inżynieria społeczna. I to na dodatek maksymalnie płytka gdzie upośledzenie kobiet które w Polsce zasadza się w głównej mierze w sferze zależności ekonomicznej usiłuje się "rozwiązać" większą ich liczbą u władzy.
Tylko pomijając już wszystko inne. To nie te dyskryminowane, bite przez męża czy zapieprzające w Tesco w podpaskach będą na tych listach. Lecz podobne Bochniarz Kwaśniewskiej i innym co wykwintnie beze wpierdolą na światowych salonach TVN Style.
Robotnicy "reprezentowani" są w Polsce na podobnych zasadach
nierówny dostęp i nierówne traktowanie w korporacyjnych mediach, kwestii robotniczych, jestem dziwnie przekonany, że przełożyłoby się to na dyskryminację konkretnych kandydatów lub kandydatek pracowniczych, ze względu na klasę, gdyby odgrywali istotną rolę w kampani
już sam nierówny dostęp do środków finansowych przy takiej komercjalizacji kamapnii jest formą dyskryminacji, dyskryminacja ta ma oczywisty wymiar klasowy
co do kulturowego charakteru wykluczenia to ekonomiczny status jest tu czynnikiem szalenie istotnym, podobnie jak płeć, rasa czy orientacja
stąd też twierdzenie o dyskryminacji pracowników i pracownic najemnych nie wydaje mi się jakoś szczególnie ryzykowne
tak na marginesie, co do samego parytetu to już do socjalpatrioty, w mojej ocenie różnica między socjalistą lub socjalistką a liberałem jest taka, że liberał zapisuję że szanse są równe, a rzeczywiste nierówności ma w głębokim poważaniu, albo wierząc że jest w posiadaniu magicznej różdżki prawnej, albo cynicznie zlewając faktyczne wykluczenie, socjaliści i socjalistki działają na rzecz zniwelowania rzeczywistych nierówności, jeżeli ucział kobiet we władzy ich reprezentacja, staus społeczny i ekonomiczny są niższe w społeczeństwie, szukają narzędzi aby to zmienić,parytet na listach wyborczych jest w naszej ocenie dobrym narzęcziem
Robotnicy nie istnieją.
to właśnie kongres kobiet spłyca i wulgaryzuje formy dyskryminacji do logiki parytetu..
W Polsce jak zresztą pewnie pod każdą szerokością geograficzną ludzie biedni a tym samym kobiety biedne, które w przytłaczającej większości stykają się z tą dyskryminacją nie działają politycznie. A dobrze jest jak wogóle głosują.
Dlatego jakim cudem parytet miałby rozwiązać jakikolwiek problem kobiet polskich nie wiem. Chyba, że problem kilkunastu - kilkudziesięciu działaczek PO SLD PIS czy PSL których koledzy nie chcą się na liście wyborczej posunąć i miejsce zrobić.
Jedyne co da to zapewne o kilka więcej posłanek typu Mucha czy Senyszyn których umiejętność nawet nie rozwiązania ale rozumienia i empatii dla kobiety która choć tłuczona przez męża nie jest w stanie się wyprowadzić bo nie ma gdzie jest praktycznie zerowa.
Jednym słowem maksimum co może osiągnąć z punktu widzenia lewicy kongres kobiet to spłodzenie takiej Jarugi Nowackiej dla której kwintesencją dyskryminacji jest aborcja. W ekonomicznym ujęciu widziana tylko w tym, że bogate na nią stać a biedne już nie.
Klasa pracująca, szczególnie ludzie wykonujący pracę fizyczną, są dyskryminowani w różnych obszarach życia społecznego. Mamy do czynienia z dyskryminacją ekonomiczną. Ludzie wykonujący pracę fizyczną w odbiorze społecznym nie są warci godnych zarobków, istnieje zgoda na to, by płaca minimalna była na tak niskim poziomie, że rodziny tych pracowników są bardzo biedne. Mamy dyskryminację ze względu na niski status ekonomiczny- media, urzędy i przedstawiciele wszelkich instytucji publicznych i niepublicznych, w tym nawet prokuratorzy i sędziowie ( czyli nawet wymiar sprawiedliwości), gorzej traktują ludzi, którzy są niezamożni. Zawsze zakłada się, że bogaty ma rację. Socjologowie odkryli też, że szkoła ma tzw. ukryty program, polegający na wpajaniu systemu wartości, który jest wytworem grupy dobrze sytuowanej ekonomicznie, w związku z tym dzieci z niezamożnych domów są w szkole gorzej traktowane, czyli dyskryminowane przez nauczycieli. Na płaszczyźnie politycznej widać było jak Lepper był dyskryminowany przez media za to, że nie jest przedstawicielem elit. Był publicznie wyśmiewany,lekceważony- doświadczał tego wszystkiego czego doświadczają ludzie stojący niżej w hierarchii społecznej w państwie kapitalistycznym na co dzień. Dyskryminacja w sferze politycznej polega też na tym, że system jest tak skonstruowany, iż zbudowanie liczącej się partii, wygranie wyborów bez pieniędzy jest niemożliwe. Jak wiadomo posiadanie pieniędzy nie jest domeną ludzi niezamożnych. W związku z tym ludzie niezamożni nie mają szansy na swoją partię. Zawsze muszą zwrócić się z prośbą o wsparcie do kogoś kto będzie dbał o interes innej grupy społecznej. A. Lepper musiał przyjąć do SO ludzi, którzy okazali się potem kulą u nogi, jednak gdyby SO nie przyjęła takich typów na pokład nie miałaby kasy na wzięcie udziału w grze. Dalej, istnieje dyskryminacja w przestrzeni publicznej, w mediach. Interesy i opinie klasy pracującej są przedstawiane jako śmieszne, nierozsądne, tak jakby nie wynikały z interesu tej klasy społecznej ale z braku możliwością zrozumienia przez "ciemnogród", "tłuszczę" na czym polega ekonomia, polityka, etc. To również dlatego każda partia robotniczo-chłopska, która reprezentowałaby interesy tej grupy będzie zwalczana w inny sposób niż inne partie polityczne. Będzie dyskryminowana po prostu. Jednak udawanie, że przedstawiciele takiej partii należą do elity, mimo że jest najłatwiejszym wyjściem z sytuacji, spowoduje, iż partia taka nie będzie już sobą, przestanie się wyborcom kojarzyć jako własna partia. SO przegrała na razie, bo nie wytrzymała dyskryminacyjnych praktyk, bo nie wytrzymała aktywnych, zmasowanych wybryków dyskryminujących ją i jej polityków, podejmowanych przez praktycznie wszystkich przedstawicieli elit, dlatego właśnie, że jest przedstawicielką klasy pracującej, w tym niezamożnych chłopów. Partia ta wróci do gry być może wtedy, kiedy ludzie będą mieli powody aby wierzyć, że Lepper jest jednym z nich. Jednak, aby tam pozostać, będzie musiała z dyskryminacją dawać sobie radę w inny sposób niż poprzez przyjęcie sposobu bycia i myślenia elit.
czy chcę kontynuować temat wałkowany tyle razy, ale mam jedno pytanie do stańczykowskiego: z tego co pamiętam dość dobrze oceniasz okres PRL, mam pytanie w takim razie jak odnosisz się do praktyki z tamtego okresu, mianowicie "punktów za pochodzenie"?
podstawowe zasady higieny są takie, że jak się "nie wiem" albo się "nie chce" to się nie chce konsekwentnie.
a jak się wie i się chce to odnosi się pierwej do treści aby dopiero pod koniec wykazać się sprytem chomika zadając niezwykle podchwytliwe pytanie. Ot taka zasada komunikacji pisanej.
A odpowiedź brzmi. A co to ma do rzeczy? Punkty za pochodzenie były mechanizmem nomen omen dalece niedoskonałym aby edukacje w lud nieść i lud z ciemności wybudzać. Parytet ani w sensie teoretycznym ani praktycznym takiego zadania nie spełnia. Co starałem się rozkminić post wyżej tam gdzie się koledze "nie chce" i "nie wiem" Cały sens jego działania sprowadza się do zwiększenia wśród elit tych elit co chodzą w spódniczkach.
Nadal pozostają to jednak elity które jak ktoś słusznie w podsumowaniu kongresu kobiet pisał nie rozumieją. Bądź albo także nie są zainteresowane w zwalczaniu dyskryminacji która dla większości kobiet zaczyna się w domowej ekonomii
A ponieważ mi się czasami chce choć rzadziej wiem. To podsumuje parafrazując wypowiedź z twojego postu powyżej - redukowanie problemu do tego, że "ej no, przecież kobiety mają parytety" jest śmieszne.
I ja nie oceniam PRL pozytywnie. Ja rozumiem co w PRL było pozytywnego. Ale rozumiem też doskonale dlaczego go już nie ma. To tak gwoli ścisłości
Ależ ja się zgadzam w 100% z tym co napisałeś tylko, że to właśnie wynika z braku reprezentacji klasy pracującej w sejmie. Oczywiście to nie tylko nasza wina, że źle głosujemy bo nachalna liberalna propaganda z TVN robi swoje przez co nawet i robotnicy głosowali ostatnio na PO. PiS zrobił się partią nagle prospołeczną i anty-IIIRP mimo że Kaczyńscy są umoczeni w machlojkach III RP i rozkradaniu majątku narodowego tak samo jak PO. PiS nigdy nie był i nie będzie partią o socjalnym programie - oni mają tylko HASŁA, a jak byli u władzy to obniżali podatki dla najbogatszych [jeden z powodów wyjścia SRP (to lepszy skrót niż SO ;)] z koalicji.
Co do tego co piszesz o Samoobronie, bardzo mnie to cieszy, że nie przekreślasz nas jeszcze tak jak robi to niestety wielu ludzi na lewicy. Koalicja z PiSem była błędem i Przewodniczący Lepper oficjalnie za nią przeprosił, była próbą przeprowadzenia socjalnego programu naszej partii ale jak się okazało nikt jej tam za bardzo nie chciał realizować (a już prędzej LPR niż PiS!). Ale to my jesteśmy właśnie partią lewicy, nie salonowej ale społecznej i dlatego Piotr Ikonowicz był mile widziany na listach. Nie zagłębiamy się w spory ideologiczne typu trockizm, stalinizm, socjalizm, bolszewizm itp. bo to bez sensu. Miejsce ludzi lewicy jest w Samoobronie! Oczywiście może Wam przeszkadzać, że nie jesteśmy liberalni w sferach obyczajowych (ale też nie konserwatywni, jesteśmy w nich po prostu umiarkowani) oraz że dużą wagę przywiązujemy do patriotyzmu, ale to są właśnie nasze korzenie - PPS i PSL "Wyzwolenie". Tak samo komuś przeszkadza może widok A. Leppera w kościele czy na pielgrzymce, ale wiara w SRP to prywatna sprawa. Tam wszyscy wiedzą że nie jestem katolikiem i im to nie przeszkadza. Chciałbym by ludzie lewicy działali razem z nami, a dziś to konieczne kiedy prawica podzieliła się Polską, a za lewice robią postkomuniści którzy całkowicie zapomnieli o postawie prospołecznej. Osobiście (to tak odnośnie tematu) z dużą dozą sympatii patrzę w stronę PPS ale też i innych organizacji autentycznie lewicowych. Przepraszam jeśliu post zostanie odebrany jako reklama, ale naprawdę zapraszam do współpracy.
Co do zasad higieny i etykiety w dyskusji to sobie możesz darować, w kontekście tego, że sam zwykłeś większości z nich nie przestrzegać.
Pytałem o punkty za pochodzenie z prostego względu - bo był to instytucjonalny mechanizm w celu owego oświecania ludu o którym piszesz. Ktoś gdzieś napisał, że "dyskryminacja pozytywna wciąż jest dyskryminacją". Cóż, moim zdaniem między dyskryminacją pozytywną a dyskryminacją jest taka różnica jak między przysłowiowym krzesłem a krzesłem elektrycznym...
Reszta twojej wypowiedzi, tej ostatniej jak i wcześniejszych, zasadza się na przekonaniu, że w parytecie chodzi o interes elit tyle, że "tych elit w spódniczkach". Co rzecz jasna łączy się z przekonaniem, że Kongres Kobiet to impreza Bochniarzowej i ekspertki od jedzenia bezy. Co chyba jednak nie jest prawdą, słysząc relacje uczestniczek Kongresu o tym, jak bardzo różne środowiska pojawiły się na tym wydarzeniu.
Skoro więc tak różne środowiska kobiece chcą parytetu, bo uznają, że są w Polsce dyskryminowane, i uznają parytet za narzędzie walki z tą dyskryminacją - dlaczego mielibyśmy im w tym jako lewica nie wspierać, skoro walczymy o równość? Cóż, być może ty wiesz lepiej czego chcą kobiety i jak im należy pomóc - ja jednak wolę się tu kierować głosem samych zainteresowanych.
tak? To widocznie się kolega gdzieś odniósł a ja bom krótkowzroczny najwidoczniej nie zauważył:)
Nie bardzo wiem co ma ktoś kto powiedział do mojej wypowiedzi więc tłumaczyć się średnio chcę ale myślę, że jedno zdanie wystarczy. Są rozmaite formy dyskryminacji różne ich przydatności i skuteczności. I za cholerę, w żaden sposób z faktu, że jeśli punkty ci się podobały nie wynika logicznie, że parytet ma ci przypaść do gustu również.
No to mamy kilka relacji z kongresu bo także te tutaj na lewicy.pl w formie tekstów pisanych się to publicystyka nazywa były raczej mało entuzjastyczne i podkreślały że wątek ekonomicznej dyskryminacji to raczej półdupkiem tam siedział i tak też był traktowany.
Ale pomijając wątek kto gdzie siedział i czy wygodnie. Otóż zapewne kolega rozumie, że jak idzie na 1 maja w pochodzie z Olejniczakiem to kolega nie robi za dywersje ideologiczną i nie rewolucjonizuje tłumu ale tłum robi dla tego który dla mediów i społeczeństwa ten pochód firmuje. Dla Olejniczaka właśnie.
Analogicznie nie ma większego znaczenia co myśli i wie pani feministka lewicowa która na kongresie się znajdzie. ważne jest to co myślą ci którzy medialnie, politycznie a tym samym transmisyjne społecznie atrakcyjni. I to ich wizji "równości" ten kongres służy.
W sensie praktycznym medialnym i politycznym jest to kongres Bochniarz Kwaśniewskiej wysokich obcasów i co bardziej ekscentrycznych choć nie radykalnych felietonistek.
I to nie panią Basie miałem przyjemność oglądać w komentarzach pokongresowych w TVN, TVP czy Polsacie ale właśnie publicystki GW i tą resztę od Bezy i tortu. Rola Pani Basi w tym wydarzeniu sprowadza obawiam się do zbierania podpisów i jestem właściwie pewien, że będzie to występ jednorazowy. Bo potem i do tego potrzebna nie będzie.
Ja osobiście jestem zdziwiony choć to nie mój problem, że środowiska kobiece z konsekwencją Leminga powielają ten schemat już po raz nty. Bo jakby tak z perspektywy spojrzeć to efekt praktyczny zawierzania swoich losów tym którzy siłę przebicia polityczną i medialną mają większą jest taki, że żaden z postulatów feministek właściwie nie został zrealizowany nawet przy teoretycznie życzliwych rządach SLD.
Nie bardzo też rozumiem co to za argument że środowiska kobiece chcą parytetu? No chcą i co z tego? Widocznie ich rozumienie dyskryminacji sprowadza się właśnie do tępej inżynierii społecznej. Choć bardziej jestem skłonny wierzyć, że nawet nie o rozumienie tu chodzi ale o zwyczajny brak pomysłu, koncepcji a i tradycyjną na polskiej liberalno lewicowej scenie politycznej alienacje.
Jak mi kolega sensownie wytłumaczy w jaki sposób parytet miałby w sposób znaczący wpłynąć na równość kobiet w Polsce to kapituluje.
Bo znaczy co? Te niesamodzielne ekonomiczne, wyzyskiwane, pracujące za mniej niż mężczyźni kobiety nagle zaczną pod wpływem tej informacji garnąć się w szeregi partii politycznych i startem zmieniać świadomość swoich koleżanek? Wcześniej nie startowały ale teraz znajdą czas siłę i energie.
A jak założymy partie i nazwiemy ją robotnicza to ten numer też przejdzie tyle, że z klasą pracującą miast i wsi?
Ja po prostu nie rozumiem czemu większa liczbą liberalnych pań z ramienia platformy miałaby nagle zająć się biedą i ubóstwem kobiet. Czemu większa ilość konserwatywnych pań z
ramienia PIS miałaby nagle aborcje legalizować.
Ah i tak na marginesie to stosowanie sztuczki pt. organizacje kobiece chcą = kobiety chcą ma mniej więcej taką samą wartość jakby powiedzieć organizacje lewicy chcą = pracobiorcy chcą. Ale oczywiście można roboczo uznać, że to o czym marzą matki żony i kochanki III RP to parytet.
Wtedy pozostaje mi tylko powiedzieć. Miłego zbierania:)
Można klepać jak mantrę o wykluczeniu ekonomicznym, tym się jednak różni lewica od prawicy socjalnej, że oprócz wykluczenia ekonomicznego dostrzega i obyczajowe.
Z wykluczeniem ekonomicznym walczy się kodeksem pracy, płacą minimalną, Państwową Inspekcją Pracy i silnymi związkami zawodowymi.
Z wykluczeniem obyczajowym objawiającym się przekonaniem, że polityka to nie jest miejsce dla kobiet, bo panie najpierw mają być żonami i matkami, a dopiero potem mogą być sołtyskami walczy się parytetem płci na listach.
Widzieć wykluczenie ekonomiczne, a nie widzieć obyczajowego to jak patrzeć jednym okiem. Mało sexy perspektywa.
Btw. Pochód z Olejniczakiem i wspólne manifestowanie czegoś tam, a udział w Kongresie - forum dyskusji kilkuset organizacji pozarządowych to zdaje się co innego.
Jeśli prawica artykułuje słuszne postulaty, należy je poprzeć. Jeśli Bochniarz może coś dobrego zrobić też fajnie.
PPS będzie szukać sojuszników wszędzie tam gdzie można popchnąć któryś ze słusznych postulatów choćby o krok do przodu. To takie mało popularne, bo mało sekciarskie.
Ale kobiety nie są wykluczone! Mają identyczne prawo startu na listach. Poza tym skoro parytet dla kobiet to dlaczego nie dla leworęcznych? Dlaczego nie dla ślepych i głucho-niemych? Dlaczego nie dla niepełnosprawnych? Dlaczego nie dla Cyganów? Można tak w nieskończoność wymieniać. Poza tym to jest właśnie NIERÓWNOŚĆ bo jeśli załóżmy jest parytet 50% to taka partia powiedzmy jak SLD wystawi sobie 50 % kobiet bo musi, a Partia Kobiet 100%, dlaczego te pozostałe 50% nie przyznać mężczyznom?
NIE MAM NIC PRZECIWKO KOBIETOM W POLITYCE ALE NIE DLATEGO, ŻE SĄ KOBIETAMI TYLKO DLATEGO ŻE SĄ TAK SAMO LUDŹMI JAK MY MĘŻCZYŹNI
Wykluczenie obyczajowe - co to w ogóle za pojęcie? Policjanci są np. wykluczeni obyczajowo bo się im z zasady nie ufa? Chcesz w jakiś sposób zmusić ludzi do ufania policjantom?
nie organizacje kobiece sektora pozarządowego, najróżniejsze (serio, od kół gospodyń wiejskich, przez Ligę Kobiet Polskich, skończywszy na co bardziej radykalnych feministkach), jakkolwiek ich baza członkowska była by nieduża, nie wiedzą czego chcą kobiety, to kto wie? Domyślam się maćku, że ty wiesz lepiej od matek, żon i kochanek III RP czego owe matki, żony i kochanki chcą. Bo założę się o wszystko, że choć obecne polskie organizacje kobiece posiadają wiele mankamentów i wad, tak z całą pewnością są bliżej problemów kobiet (z najróżniejszych warstw społeczeństwa) oraz tego czego one chcą i że potrafią to lepiej wyartykułować, niż ty.
czyli jak rozumiem całościowa odpowiedź na pytanie o sens parytetu zawiera się w stwierdzeniu iż skoro organizacje kobiece chcą to znaczy, że fajny?
pozostałe argumenty znowu ci umknęły czy masz plamę na monitorze w tym miejscu?
No nic. Uprzedzaj tylko, żebym się na przyszłość nie rozpisywał:)
No dobra to w takim razie co z tymi organizacjami kobiecymi które nie piszczą na dźwięk słowa parytet czy aborcja? Nie chcę cię martwić ale takie katolickie organizacje kobiece mają pojedynczo większą bazę członkowską niż wszystkie feministki razem wzięte. Plusując i te liberalne i lewicowe.
No to majrys idąc tropem twojej logiki one chyba lepiej wiedzą jakie są problemy kobiet nie?
po prostu sporo z moich argumentów pojawiło się w wypowiedzi użytkownika mlodysocjal.
A co do tych organizacji katolickich i tak dalej - zaskoczę cię pewnie, ale zdaje się, że one też były reprezentowane na Kongresie... Od uczestniczek wiem, że były w kwestiach aborcji rozbieżności, ale zwróć uwagę: Kongres Kobiet nie zajął tak silnego stanowiska w kwestii np. aborcji właśnie. Tylko w kwestii parytetu.
Jeszcze jedno - dla ciebie to, że Kongres Kobiet będący forum tylu różnych organizacji kobiecych popiera parytet jest słabym argumentem, dla mnie zaś to argument wystarczająco mocny.
Ogólnie przemawiasz z pozycji wszechwiedzącego mentora, tego, który naprawdę wie czego kobiety chcą a czego nie. W przeciwieństwie rzecz jasna do tych wszystkich kobiet, które były na Kongresie - one rzecz jasna nie wiedzą. Co uprawnia cię do mówienia głosem matek, żon i kochanek III RP? Czy może inaczej - co miałoby świadczyć o tym, że twój głos w tej kwestii należy traktować poważnie?
Swoją drogą, poza parytetem wśród postulatów Kongresu jest np. taki:
"Kobiety i rynki pracy
Uchwalenie ustawy o równych płacach kobiet i mężczyzn (równe zarobki na tych samych stanowiskach, z takimi samymi kompetencjami )
Popularyzowanie i wcielanie w życie norm Kodeksu Pracy, które chronią kobiety w okresie ciąży i po urlopach macierzyńskich"
albo taki:
"Umożliwić dostęp do podstawowej opieki zdrowotnej dla imigrantów (w tym nielegalnych), uchodźców, oraz innych grup wykluczonych. Zapewnić dzieciom z ww. grup dostęp do żłobków i przedszkoli"
Oczywiście, są też postulaty sformułowane za pomocą neoliberalnej retoryki (vide "Wprowadzenie refinansowania z budżetu pewnej części (np. 20%) składki ZUS pracodawcy zatrudniającego kobiety w ciąży lub kobiety wychowujące dzieci, tak aby obniżyć koszt ich pracy i tym samym zachęcić pracodawców do zwiększania ich zatrudniania"), ale tak jak napisał mlodysocjal - nie mamy obowiązku popierania wszystkich postulatów.
Socjalpatriota - nie rozumiesz chyba idei parytetu. Parytet oznacza, że kobiety i mężczyźni mają zagwarantowane po połowie miejsc na listach, kumasz? A nie, że "Partia Kobiet sobie wystawi 100% kobiet"...
Zaś odnosząc się do tekstu o nadawaniu parytetów różnym grupom, to ja tylko zacytuję tekst Kingi Dunin i Magdy Środy (żeby nie było - zupełnie nie z mojej ideologicznej bajki, szczególnie ta druga, z którą o wiele więcej mnie dzieli niż łączy):
"Mówią: To zróbmy kwoty dla łysych, bo też nie mają swojej reprezentacji!
- Gdyby o zarobkach pewnej grupy społecznej, ich statusie, braku dostępu do władzy, przemocy wobec nich, decydowała łysina, na pewno kwoty byłyby niezbędne, by ochronić ich interes."
http://wyborcza.pl/1,75515,6828134,Po_co_babom_wladza__Widmo_parytetow_krazy_po_Polsce_.html?as=1&ias=2&startsz=x
to mój głos ma mniej więcej podobną wartość co twój. Z tym, że ja się staram żeby był mój a twój ogranicza się do podkreślania, że skoro kongres to trzeba koniecznie.
Wiesz ja tam się na wielu sprawach nie znam. Na głodzie w Somalii, makroekonomii czy innych kwestiach. I sobie swoją niewiedzę bardzo cenie.
Dlatego w większości wypadków nie zabieram głosu tylko grzecznie czytam mądrzejszych od siebie. To tak gwoli wyjaśnień w posądzeniach o mentorstwo choć doskonale zdaję sobie sprawę, że te "mentorstwo" było dość tanią sztuczką w sensie merytorycznym podobną do szkolnego "a ty jesteś gruby"
Ah... A czego chcą kobiety nawet nie śmiem przypuszczać. I takie odwieczne pytania zostawiam pisarzom poczytnych poradników dla debili.
Natomiast wracając do kwestii. To nie potrafisz mi wyjaśnić w jaki sposób parytet zmniejszy dyskryminacje kobiet. Tak praktycznie. Nie pisz mi że kongres. Napisz mi coś od siebie. Śmiało. W jaki sposób parytet zmieni tą obyczajową ekonomiczną dyskryminacje dla tych zwyczajnych normalnych kobiet, które jak 99% społeczeństwa nie startują w wyborach nie działają w polityce. Tylko zajmują się pracą domem rodziną czy choćby wchodzeniem na skałki.
Bo nie mówimy o tych paniach z pierwszych stron gazet z VIVY wysokich obcasów czy działaczek partyjnych. Bo tych dyskryminacja dotyczy w najmniejszym stopniu i nie rozumiem czemu lewica ma się nimi jakoś specjalnie zajmować.
Słysze tylko, że kongres tak uważa. Skoro to dla ciebie argument decydujący to cóż pozostaje mi ubolewać. Ale jak już to dalej twierdzę, że organizacje kobiet które nie uczestniczyły w kongresie są liczebnie bardziej reprezentatywne i parytetu się nie domagają. Więc ten miecz majrysie to obosieczny jest.
I błagam bez argumentu że więcej kobiet w polityce to więcej myślenia o kobietach bo jak dobrze wiemy interes klasowy kulturowy ekonomiczny zawsze wygrywa z solidarnością płci.
Ja się autentycznie bardzo cieszę, że kongres nie zapomniał wspomnieć o urlopach macierzyńskich i równych płacach choć ja doskonale pamiętam co o pracujących kobietach pani środa raczyła mówić.
Tylko, że no właśnie wspomniał. Bo jakoś nie dyskutujemy w kontekście kongresu o tych postulatach.. czemu to z postulatem parytetu panie maszerują do ministrów partii i prezydenta? Dlaczego nie szukają poparcia dla zmian w kodeksie pracy i równych zarobków?
Bo jak dla mnie to jest mega ważniejsze niż parytet ale założę się że o ile 99% widzów TV wie, że kongres kobiet chcę parytetu to te 99% nie ma pojęcia, że chce też o urlopach macierzyńskich pogadać.
Kongres o tych postulatach owszem wspomniał ale działa to już na rzecz parytetu.
Poza tym nie do końca łapie czemu o tym wspomniałeś ( imigranci sa już dla mnie absolutnie tajemniczy) nie rozmawiamy o kongresie jako takim ale o jednym z najważniejszych a właściwie jedynym forsowanym postulacie. O parytecie.
I na koniec argument zróbmy parytet dla łysych nie jest wcale tak absurdalny a napewno nie w 100%.
Bo wbrew zdaniu środy i dunin owszem bycie łysym, grubym, brzydkim czy pryszczatym utrudnia dostęp do władzy. To wie każdy uczeń szkoły podstawowej który ma pecha być grubasem czy choćby być ubogi. Ludzie chętniej głosują na osoby ładne zadbane i generalnie trendy. Będące ich wyobrażeniem o doskonałym władcy. Popularna jest choćby taka opinia zagłosuje na bogatego bo przynajmniej nie będzie kradł
Dlatego sprzedają się dobrze magazyny o życiu gwiazd. Dlatego największa bzdura jaką wypluje z siebie ta bądź inna gwiazda traktowana jest objawieniowo. Tak ten świat już jest urządzony, że społeczeństwa mają swoją wizje piękna i bardzo często to ona każe nam wybierać tego a nie tamtego do pracy do łóżka i co tu dużo mówić do władzy.
Podpowiem ci, że z tego właśnie powodu ludzie zakładają garnitury idąc na rozmowę kwalifikacyjną a na zdjęcia wyborcze poświęcają godziny żeby jakoś wyglądać.
Z tego samego powodu wędrują do salonów Mercedesa żeby mieć fajną fotkę na naszej klasie.
Ale sprowadza się do tego, że będzie obowiązek wystawienia 50% kobiet, ale brak 50% mężczyzn dlatego Partia Kobiet wystawić będzie mogła 100% kobiet, a jeśli powstanie powiedzmy Partia Mężczyzn to te 50% kobiet będzie musiało być. Jakoś my jako Samoobrona nie potrzebujemy parytetu by wystawiać najwięcej kobiet na listach.
Co do przykładu tych "łysych". Jest nietrafiony, niepełnosprawni też zarabiają mniej bo są po prostu mniej przydatni w pracy - inaczej się im pomaga przez np. renty. A kobiety - posłużę się przykładem może trochę kontrowersyjnym, ale obalającym tezę, że zarabiają mniej. W branży pornograficznej zarabiają 3 razy więcej aktorki od aktorów. Zresztą to tylko przykład bo jest dużo więcej branż gdzie kobiety zarabiają od mężczyzn więcej - czy to powód by żądać jakiegoś parytetu? Nie! Po prostu są zawody do których kobiety nadają się bardziej od mężczyzn i na odwrót.
mlodysocjal
"Z wykluczeniem obyczajowym objawiającym się przekonaniem, że polityka to nie jest miejsce dla kobiet, bo panie najpierw mają być żonami i matkami, a dopiero potem mogą być sołtyskami walczy się parytetem płci na listach."
Nie. Nie "walczy sie", tylko WY chcecie w ten sposob walczyc. Slyszales takie haslo "praca u podstaw"? Wiec trzeba przekonywac spoleczenstwo, zeby zaczelo olewac plec przy glosowaniach i wtorzeniu list. Inna sprawa, ze moim zdaniem wyborcy maja plec w nosie, a kobiet na listach jest tak malo z tego prostego powodu, ze tworzacy te listy liderzy nie maja za bardzo z czego wybierac.
Casus Sarkozy'ego wskazuuje, ze miec kobiety wokol siebie sie po prostu oplaca- i zaden parytet nie jest potrzebny.
A co poradzic, ze kobiety do polityki sie, mimo waszych MS marzen, nie pchaja? Moze kurcze maja inne priorytety zyciowe? Wzieliscie pod uwage, ze kogos w odroznieniu od was polityka moze nie bawic? Moze CHCA robic kariere poza polityka, zajmowac sie autorozwojem, sztuka, rodzina, dziecmi? CZYMKOLWIEK innym?
Pomijam juz kwestie, ze cechy przywodcze sa genetycznie czestsze u mezczyzn ze wzgledu na poziom testosteronu i plynaca z niego chec dominacji. Wiele kobiet nie chce walczyc o wladze, do czego dochodzi nawet w mikrych partyjkach, o mainstreamie nie wspominajac. Wole kobiety, w LS najwazniejsze funkcje obsadzaja kobiety i zadnego parytetu nie potrzebuja, wystarcza KWALIFIKACJE.
Jaka reprezentatywnosc ma salonik wielkomiejskich feministek w stosunku do ogolu kobiet? Dokladnie taka sama jak my w stosunku do ogolu spoleczenstwa, czyli znikoma, co slusznie zauwazyl Maciej.
Ile znasz Majrys kobiet prowadzacych NGO'sy? Bo mam przyjemnosc znac mase- i moze z 5% max to feministki, a nawet czesc z tych feministek parytetu nie chce. I mamy paradoks: parytety forsuje mniej niz 2-3% spoleczenstwa, zeby zagarnac dla siebie (bo na pewno nie dla innych kobiet) 50% miejsc na listach i we wladzy. To juz lepiej bylo z bolszewikami LOL - chcieli 100%, ale jednak reprezentowali te 20-30% rosjan :)
Moze umowmy sie: niech bedzie w tej sprawie REFERENDUM, ok? Wprowadzicie taki zapis do programu MS? Czy demokracja wam w ogole obrzydla i wolicie droge na skroty jak wasi koledzy kilkadziesiat lat temu w Rosji?
Zaczynając od końca, do MJ:
Porównywanie inicjatywy z parytetami do bolszewizmu i praktyk autorytarnych czy totalitarnych, zarzucanie nam niedemokratyczności, jest żenujące. Jeśli uważasz, że złożenie pod obrady Sejmu obywatelskiego projektu ustawy, wymagające zebrania 100 tysięcy podpisów, jest niedemokratyczne, to sorry, ręce opadają. Zastanów się nad tym co napisałeś. Na przyszłość cytując kolegę stańczykowskiego: daj znać jeśli zamierzasz w dyskusji mnie i moją organizację błotem w stylu "bolszewizm" obrzucać, to nie będę tracił czasu...
Zanim przejdę dalej to się odniosę do tej niedemokratyczności - twierdzisz, razem z socjalpatriotą, że parytet taki właśnie jest - niedemokratyczny. Bo narzuca i ingeruje w wolę wyborców. Więc jak to jest, że interwencja państwa w sferę ekonomiczną (ustawowo równe płace kobiet i mężczyzn, do tego potrzebne są mechanizmy kontroli i karania, i tak dalej) już nie budzi twoich zastrzeżeń? Chyba, że budzi - jako niedemokratyczne ograniczenie wolności pracodawców, soli tej ziemi jak powiedział senator Gowin...
"A co poradzic, ze kobiety do polityki sie, mimo waszych MS marzen, nie pchaja? Moze kurcze maja inne priorytety zyciowe?"
- No tak, to wiadome, kobiety mają inne priorytety. Dom, dzieci, rodzina... Dlatego na stanowiska kierownicze też się nie pchają, wiadomo, że kobiety się lepiej sprawdzają w innej pracy, ot, na kasie na przykład. Tak już po prostu jest, kobiety takie są, to wynika z ich biologii...
Zalecałeś mi powtórzenie gender studies - mi pozostaje zalecić ci w takim razie przeczytanie (pogrubioną czcionką) jakiegokolwiek materiału na ten temat. "Cechy przywodcze sa genetycznie czestsze u mezczyzn ze wzgledu na poziom testosteronu i plynaca z niego chec dominacji" - Badania pokazują, że to, czy ktoś przejawia skłonności przywódcze i dominujące jest troooooooochę bardziej skomplikowane niż "faceci są dominujący, kobiety uległe"...
Hm, może żeby ci oszczędzić czasu i trudu wspomnę tylko, że istnieje coś takiego jak (pogrubioną czcionką) proces socjalizacji, podczas którego to procesu jesteśmy przystosowywani przez nasze kochane otoczenie do pełnienia różnych ról społecznych, w tym ról kobiet i mężczyzn. Tak się składa, że w naszym pięknym kraju te role raczej wciąż dość sztywne są, i zamknięte, tym samym zakładają jednak dość ograniczony repertuar możliwości z nimi związanych. Taki, w którym kobieta to osoba, która sprawdza się owszem w zajmowaniu się dziećmi, domem, jako sekretarka, kasjerka, sprzątaczka, i tak dalej (swoją drogą kucharka już nie, zwróć uwagę że w domach to kobiety częściej gotują, ale szefami kuchni, no właśnie, są mężczyźni...), ale już nie jako osoba na stanowisku kierowniczym. Co jest jakąś piramidalną bzdurą.
Na marginesie, próbując iść drogą tej esencjonalistycznej argumentacji mówiącej, że kobiety są z natury bardziej "spokojne, skłonne do kompromisów i mediacji oraz współpracy" - czy lewica w takim razie tym bardziej nie powinna zabiegać o to, by stery władzy przejmowały kobiety, by sama istota władzy się zmieniła na władzę sprawowaną kolektywnie...?
Wracając teraz do meritum - to nie jest tak, macieju, że państwo dysponuje tylko środkami typu "becikowe" - o, damy teraz po tysiaka na łeb jak się komuś dziecko urodzi i będzie git (pomijając fakt, że nie będzie...). Wiesz, pewne procesy wymagają (pogrubioną czcionką) czasu. Pytasz, jak sytuacja kobiet z niższej klasy średniej czy klasy niższej się zmieni w momencie wprowadzenia parytetu. W danym momencie pewnie nijak się nie zmieni. Ale w perspektywie roku, dwóch, pięciu i dziesięciu - owszem. Bo to nie jest tak, że po pierwsze:
Kobiety nie chcą rządzić, mają inne priorytety - niektóre nie chcą, niektóre chcą. Dlaczego te, które chcą, mają mieć utrudniony dostęp do władzy? Nie rozumiem tego - moim zdaniem lewica walczyła i walczy, poza komfortem życia jednostek i społeczeństw (ale też trzeba napisać, że komfortem rozumianym jednak trochę inaczej niż rozumieją to liberałowie czy neoliberałowie), o wolność. Jest takie hasło które pewnie doskonale znasz - "Wolność bez socjalizmu to brutalność, socjalizm bez wolności to tyrania". Dlaczego w państwie które gwarantuje swobody obywatelskie jakaś grupa ma mieć ograniczony dostęp do władzy, czy innych środków, z uwagi na jakąś cechę, tutaj ze względu na płeć? A jeśli walczymy o wolność i o równość, to naszym zadaniem i obowiązkiem jest forsować takie rozwiązania, które będą temu przeciwdziałać. Parytet jest instytucjonalnym mechanizmem walki z równie instytucjonalną, bo będącą wynikiem patriarchalnej kultury, dyskryminacją kobiet w jednym z ważniejszych, obok pracy, wymiarów - czyli sprawowania władzy.
Po drugie:
Argument, że "to przecież ma być tylko dla tych wielkomiejskich feministek, co zwykłe proste kobiety będą z tego miały" - to moje ulubione, ta konstrukcja o "zwykłych prostych ludziach", których potrzeby na jedzeniu i seksie się kończą. Wziąłeś pod uwagę gminy miejskie takie jak moja, 60 tysięcy mieszkańców? Nadchodzą wybory samorządowe - dzięki parytetowi te kobiety, które dotychczas były nawet w takich lokalnych komitetach marginalizowane przez swoich kolegów będą miały szanse spróbować startu i być może sprawowania władzy w przypadku zdobycia mandatu. Dlaczego ma być tak, że nawet będąc dobrze przygotowaną, kompetentną, posiadającą dobre pomysły osobą patriarchat stawia przed tobą mur dlatego, bo jesteś kobietą? Więc odpowiadając - parytet, jako że będzie obowiązywał na wszystkich szczeblach poza wyborami w gminach do 20 tysięcy mieszkańców oraz wyborami do Senatu obejmie też te "zwykłe, proste kobiety". Z początku w małym stopniu, to jasne - ale nigdzie nie twierdzę, że parytet to ma być jedyne rozwiązanie. Musi być on równoległy z innymi działaniami - w sektorze zatrudnienia, edukacji, i tak dalej.
Odniosę się jeszcze do kilku fragmentów twojego wpisu:
"Tylko, że no właśnie wspomniał. Bo jakoś nie dyskutujemy w kontekście kongresu o tych postulatach.. czemu to z postulatem parytetu panie maszerują do ministrów partii i prezydenta? Dlaczego nie szukają poparcia dla zmian w kodeksie pracy i równych zarobków?"
Z tego co można się dowiedzieć, Kongres opracował kilkadziesiąt postulatów. Opracował na razie jeden, reszta jest w przygotowaniu. Możesz o tym przeczytać na stronie Kongresu oraz w relacjach medialnych (których zapewne nie ruszyłeś). A nawet jeśli Kongres ich nie opracuje i nie narobi szumu tak jak w przypadku parytetu - trudno, od tego jesteśmy my, żeby tym głośniej ominięte kwestie artykułować i zarazem wskazywać na ich ominięcie.
"Poza tym nie do końca łapie czemu o tym wspomniałeś ( imigranci sa już dla mnie absolutnie tajemniczy) nie rozmawiamy o kongresie jako takim ale o jednym z najważniejszych a właściwie jedynym forsowanym postulacie. O parytecie."
Nie rozumiesz czemu wspomniałem i twierdzisz że nie rozmawiamy o kongresie. Oczywiście że rozmawiamy, sam się odnosiłeś w obecnej dyskusji do Kongresu wielokrotnie. Zresztą dyskusja wyszła między innymi od tego, że Kongres Kobiet to pani Bochniarz i pani Środa i tyle.
"Bo wbrew zdaniu środy i dunin owszem bycie łysym, grubym, brzydkim czy pryszczatym utrudnia dostęp do władzy. To wie każdy uczeń szkoły podstawowej który ma pecha być grubasem czy choćby być ubogi."
To, że nasza kultura jest z istoty wykluczająca i stawiająca na rywalizację (tak jak kultura anglosaska, czy w trochę mniejszym stopniu zachodnioeuropejska) to prawda, cieszę się, że to zauważasz. Działania na rzecz dyskryminacji np. osób brzydkich - why not, tyle że jest jedna różnica - kobiety stanowią 50% społeczeństwa, więc skala dyskryminacji tej grupy jest przeogromna, o wiele wiele większa niż dyskryminacja np. łysych (jeśli owa dyskryminacja łysych istnieje...). Ogólnie to ja nie jestem zadowolony z kultury, w której przyszło mi się wychowywać - uważam, że możliwa jest inna, bardziej sprawiedliwa, oparta na kooperacji i szacunku, nie na dyskryminacji i rywalizacji.
czy jezeli wniose pod obrady sejmu obywatelski projekt ustawy o likwidacji praw obywatelskich kobiet nie uznasz tego za postulat niedemokratyczny tylko dlatego, ze skorzystalismy z demokratycznej drogi legislacyjnej ? :))) coraz lepiej :))) do nadrobienia polecam tez wyklady z logiki ;)))
Co do dominacji, to ile znasz dominujacych kobiet, a ilu mezczyzn? Oczywiscie, wzorce kulturowe sa bardzo wazne, moga np. co ostatnio modne promowac zniewiesc... przepraszam, metroseksualizacje mezczyzn :) Ale jak mowil chyba Maksiu w Seksmisji- "natury sie nie da oszukac" :) Jezeli w waszym warszawskim swiatku jest rowna ilosc dominujacych kobiet i mezczyzn to ok, u mnie na poznanskiej prowincji proporcje to mniej wiecej 7/3 (czyli na 10 dominujacych osob tylko 3 sa kobietami, pozostali to mezczyzni). To doswiadczenie i zycie, nie teoria z calym szaunkiem do intencji i w ogole, marginalnych grupek. I wiele z tych osob przyjmuje role spoleczne z wyboru, nie przymusu kulturowego, czy spolecznego.
Pytanie jest takie: dlaczego chcecie, by to sejm, nie spoleczenstwo, zadecydowal? Przeciez mozecie zrobic inicjatywe referendalna. Boicie sie demokratycznej weryfikacji teorii feministycznych? Odpowiedz jest niestety prosta- latwiej takie bzdury przeforsowac w sejmie, z poparciem GW i innych mediow obyczajowych poslow sie jakos nagnie. Ze spoleczenstwem byloby trudniej, prawda? :)
reszta komentarza w nocy, pozdr:)
tak na szybko, majrys:
jak uwazasz, czy kobiety sa mniej, czy bardziej niedoreprezentowane w sejmie, rzadzie i zarzadach firm niz: seniorzy (powiedzmy powyzej 60 roku zycia) i mlodziez (do 25 roku zycia)? Bo mi wyglada, ze jednak mniej. Ilu ludzi niepelnosprawnych fizycznie masz w sejmie, rzadzie i zarzadach? Bo jak zebrac ich do kupy tez ci wyjdzie kolo 40% spoleczenstwa (powiedzmy, to tylko szacunek) - a niedoreprezentowanie bedzie wieksze niz kobiet, ktorych zarowno w polityce, jak biznesie, troche jest.
Wiec jak- wprowadzajac parytet dla jednych dyskryminowanych dyskryminujecie inne grupy? :)
majrys to po pierwsze w sensie prawnym kobiety nie mają utrudnionego dostępu do władzy. Mają ten dostęp taki sam jak mężczyzni. To co ogranicza ten dostęp to pewien określony kulturowo wzorzec który powoduję, że częściej zajmują się domem dziećmi a do tego jeszcze pracują. Stąd ich szansa czasowa i fizyczna zajmowania się władzą jest po prostu bardziej ograniczona.
I tego nastawienia wbrew bełkotom wielbicieli inżynierii społecznej nie zmieni ustawa. Bo ustawa sobie a realia życia sobie. To trochę jakby wierzyć, że jak się zakaże myśleć o samotnie pijącej piwo w pubie kobiecie, że samotna i chłopa szuka to wszyscy myśleć przestaną. No wierzyć można
I teraz bez względu na ilość czasu jaki upłynie kobiety nie zaczną garnąć się do polityki kiedy będą musiały wykonać te wszystkie czynności a wykonać je muszą bo taka jest logika ekonomiczna i taka jest struktura społeczna tego społeczeństwa. Ergo jak to w przypadku wyborów gdzie każdy pcha się do PE zamiast samorządami się zając lewica zabiera się do tematu od dupy strony. Bo to właśnie te postulaty o urlopach macierzyńskich, przedszkolach, równych płacach respektowaniu kodeksu pracy są kluczem do zwiększenia tej równości w dostępie do władzy i zmiany w życiu kobiet priorytetów z domu i kuchni na dom i coś jeszcze.
Bez tego parytet będzie tylko pustym narzędziem a jak pokazują wypowiedzi pań od kongresu i ostatnim.
Ale jeśli zostaną spełnione załóżmy roboczo choć pewnie tego nie dożyje postulaty wyzwolenia ekonomicznego i społecznego to czym właściwie staję się parytet?
Ano staję się ingerencja państwa w wolność wyboru i zrzeszania się obywateli. Staje się instrumentem nie pozytywnej dyskryminacji ale uprzywilejowania.
Ergo tworzymy narzędzie które jest i będzie nieskuteczne a kiedy upłynie ten czas o którym mówisz stanie się niedemokratyczne. To po co je tworzymy?
Mówiąc o gminach 60 tysięcznych to chyba majrys kiepsko orientujesz się w tzw samorządowce. W skrócie powiem ci tak bardziej wierze, że pani z Basia spoza układu wejdzie do sejmu niż że zostanie sołtysem. Bo po pierwsze jak słusznie wskazują wszyscy krytycy reformy samorządowej korupcja i kolesiostwo jest tym większa im niższy jest poziom władzy. O ile w przypadku sejmu przenikalność społeczna czyli szansa, że osoba spoza dostanie się w szeregi wynosi zdaję się coś koło 20-30% o tyle według krytyków samorządowej władzy na dole spada ona do 2-5 %.
Ergo jest naiwne wierzyć, że w gminach nie funkcjonują lokalne kobiety "sukcesu" które są powiązane z czynnikami władzy. Jest też jakimś skrzywieniem uważać, że lokalna elita jest z gruntu męska
Ale równie naiwne jest wierzyć, że rozmaite grupy środowiskowe nie znajdą tych kilkunastu procent na doczepkę na listę na 7-9 miejsca które spełnią warunek ustawy nie zaburzając funkcjonowania systemu. jak to funkcjonuje możesz dostrzec przy każdych wyborach w każdej partii która mówi, że ma najwięcej młodzieży na listach. owszem ma. Na odpowiednich miejsach na listach.
Dalej. Majrys chyba nie czytasz.... Ja nie dyskutuje z tobą co zapisał kongres. Ja patrzę czym zajmuje się kongres po kongresie. I on nie zajmuję się macierzyńskim czy płacami. Papier wytrzyma wszystko. często jest ceną kompromisu. PRL miał konstytucje godną demokracji marzeń. Ale to po owocach ich poznacie.
fakt jest taki, że od zakończenia kongresu jako wielbiciel programów informacyjnych mam przyjemność wątpliwą oglądnia niezbyt urokliwych twarzy Bochniarz i jej koleżanek które mówią wyłącznie o parytecie. Nie wiem majrys czy ty nie rozumiesz, że nie będzie żadnego drugiego kroku?
Że prioytet został okreslony jasno i macierzyńskie można sobie w buty wsadzić bo te kobiety które z racji zainteresowania mediów ich pozycji politycznej i rozpoznawalności stały się liderkami tego kongresu. te kobiety postulaty ekonomiczne nie interesuą w najmniejszym stopniu. Wręcz je uwierają.
Więc powtórzę ci jeszcze raz. Medialnie, politycznie kongres kobiet to Kwaśniewska Bochniarz i wysokie obcasy. Nie PPS majrys MS czy lewicowa feministka. Waszej obecności ani postulatów nikt nawet nie zauważy.
Rozumiem, że nie fajnie jest występować w tym towarzystwie ale nie zaklinaj rzeczywistości każąc mi zajmować się materiałami z kongresu które poza bycie materiałami nigdy nie wyjdą.
Oczywiście, że dyskryminacja łysych grubych istnieje. A społeczeństwo jest jakie jest. Warto się z tym pogodzić szczególnie jak się ma zerowy wpływ na jego kształtowanie. Ale nie łudzę się, że lewica pojmie tą oczywistość:)
I tak z ciekawości dlaczego argumentem ma tu być liczebność grupy? Geje stanowią ile? 2,3,5,8 % społeczeństwa? Ale nie jest to dla ciebie argumentem przeciw prawda?
człowieku, ale o czym ty mówisz? Uważasz, że parytet to zagrożenie dla demokracji? Jeśli tak, to chyba ty w takim razie powinieneś krzyczeć o zorganizowaniu referendum i zbierać w tym celu podpisy? Porównujesz obywatelski projekt ustawy o parytetach do projektu ustawy znoszącej prawa obywatelskie. Że tak się zapytam: zastanawiasz się czasem trochę nad tym co piszesz, czy nie do końca?
Z twojej argumentacji wynika, że dla ciebie zebranie 100 tysięcy podpisów to nie jest problem. Może w takim razie powinieneś się zastanowić nad stworzeniem jakiegoś projektu ustawy, co? Z pewnością będzie wyśmienita, a podpisy zbierzesz w try miga.
Obywatele mają święte prawo składania obywatelskich projektów ustaw, to część demokracji. Przy czym oczywiste jest, że odpadają te projekty, które naruszają prawo danego kraju. Tu masz na przykładzie drogę legislacyjną takiego projektu ustawy: http://orka.sejm.gov.pl/proc5.nsf/opisy/176.htm . Sejm to może odrzucić, Senat to może odrzucić, prezydent może zawetować. A jak ustawa przejdzie, to może zostać skierowana do Trybunału Konstytucyjnego.
Widzę, że mocno się boisz parytetu - jak wspomniałem na początku: parytet twoim zdaniem zamachem na demokrację? Nawołuj do zrobienia referendum. To twój obowiązek w tym momencie, nie mój czy Kongresu Kobiet. Kongres korzysta z prawa inicjatywy ustawodawczej - jeśli nie ma do tego prawa z takim projektem to ty powinieneś reagować, bo to ty tak uważasz, nie Kongres Kobiet. Skumałeś?
To tak na szybko.
majrys milcz. Marcin od lat buduje swoje stowarzyszenie bez pomocy FRS i innych. Nie ma na pizze na RK refundacje przejazdów. Spróbuj z MS zaprosić do warszawy dzieci z Palestyny i zorganizować im pobyt w cyrkach i innych zoo. Spróbuj bez pomocy FRS zdobyć fundusze na działalność. Zorganizować zamiast debilnego projektu z którego ma zysk tylko MS i to też finansowy coś więcej co ma sens i trwałość.
Zrób połowę tego co LS to pogaworzysz. Bo chwilowo to za kasę niemieckiego podatnika wygrzewacie cztery litery w hotelu campanile doba 250 złotych za kasę fundacji w przerwach na RK i rade naczelna PPS. I tyle waszego idealizmu ile fundacja zafunduje. broń bożmajrys milcz. Marcin od lat buduje swoje stowarzyszenie bez pomocy FRS i innych. Spróbuj z MS zaprosić do warszawy dzieci z Palestyny i zorganizować im pobyt w cyrkach i innych zoo. Spróbuj bez pomocy FRS zdobyć fundusze na działalność. Zorganizować zamiast debilnego projektu z którego ma zysk tylko MS i to też finansowy coś więcej co ma sens i trwałość
Zrób połowę tego co LS to pogaworzysz. Bo chwilowo to za kasę niemieckiego podatnika wygrzewacie cztery litery w hotelu campanile w przerwach na RK i rade naczelna PPS. I tyle waszego idealizmu ile fundacja zafunduje.
Ah zapomniałbym Marcin faktycznie nie miał szansy zbierać podpisów pod czymś. Ale ty majrys możesz go nauczyć jak się dorabia podpisy pod jednym okręgiem PPS. Prawda
Ah zapomniałbym Marcin może faktycznie nie miał szansy zbierać podpisów pod czymś. Ale ty majrys możesz go nauczyć jak się dorabia podpisy pod jednym okręgiem PPS. Prawda?
TO juz jest przegięcie .... Sam zbierałem te podpisy na ulicy w Elblągu proszę o dowody skoro stawia sie zarzuty fałszowania podpisów. Żałosne..... Potrafie zrozumiec krytykę organizacji (oczywiscie konstruktywna , ale stawianie bezpodstawnych zarzutów o fałszerstwo to juz żenada
pewnie cała organizacja zbierała bo taka jest mniej więcej realna siła MS/PPS. I zebraliście 90%. A potem ktoś przytomnie zauważył, że brakuje tych kilkuset a komisja pewnie z kilka odrzuci to domalowano końcówkę. I trudno się dziwić bo trzeba być kretynem, żeby zebrać 9800 podpisów i odpuścić. każdy by tak zrobił. Tylko nie występuje się wtedy w roli dziewicy orleańskiej i nie wysuwa rad przyjacielskich w rodzaju to "zbierzcie podpisy" Bo nie wypada nieco nie?
postem i kłamliwymi zarzutami, zrodzonymi w twojej frustrowanej głowie pokazałeś, że nie jesteś partnerem do dyskusji. Poniżej pewnego poziomu zwyczajnie się nie schodzi, więc pozostaje mi w tym momencie pomachać na do widzenia i życzyć zdrowia - fizycznego jak i psychicznego.
Ale dobrze. Postaram się dbać o siebie:)
polskim kobietom najlepiej żyło się w latach '92-93. Suchocka była premierem, Waltz prezesem NBP.