czasami warto czytać ze zrozumieniem.
10 rysiecy ludzi to manifestowało w Carcassone w 2005 roku. W tym roku, przynajmniej tak podają barcelońskie indymedia liczba wynosiła 30 tysiecy.
link http://barcelona.indymedia.org/newswire/display/384309/index.php (no i zdjęcie ładniejsze do grafiki)
a tak po prawdzie to niby sluszna sprawa z tymi jezykami regionalnymi ale potem jak sie tam pojedzie i chce sie działać w lewicowych/anarchistycznych grupach to nici z tego, bo Ci mówią że tutaj jest katalonia i rozmawiamy tylko po katalońsku. Dla osoby z zewnątrz próba działania na miejscu jest bardzo trudna.
Liczbę 10 tysięcy podawała Informacyjna Agencja Radiowa i chodziło jak najbardziej o tegoroczną demonstracji, ale dzięki za link.
Masz rację i dlatego by się móc porozumieć i chronić języki, należy w kontaktach międzyetnicznych wykorzystywać esperanto (www.lernu.net).
Prowansja leży stosunkowo daleko, tak dosłownie, jak w przenośni. Natomiast tuż pod bokiem, na Wileńszczyźnie, nasi rodacy, w wielu gminach stanowiący nawet 80-90% mieszkańców, od lat prowadzą dramatyczną walkę o elementarne przestrzeganie podstawowych praw mniejszości przez władze litewskie. Ograbiani z godności, wyszydzani i wyśmiewani w mediach, traktowani jak ludzie drugiej kategorii, podstępnie wyzuwani z własności, pozbawiani ziemi przodków, szykanowani w urzędach i sądach, prowokowani przez władze, atakowani zarówno przez tamtejsze "autorytety", jak i coraz częściej ogolonych na łyso meneli, de facto pozbawieni jakiejkolwiek pomocy ze strony władz RP.
ale wystosowanie o tym newsa czy broń boże protestu mogłoby podpadać pod nacjonalizm albo co gorsza patriotyzm. meandry myśli nowolewicowej są skomplikowane ale jak się pozna reguły nie zadaję się już takich pytań.
Przecież Litwini są OK, bo nie lubią ruskich. Dlatego zapewne kłamiesz...