ostatnimi laty przed śmiercią, Kuroń był przeciwnikiem transformacji balcerowiczowskiej.
Szkoda, że podczas niej był jej zwolennikiem. Ale chyba lepiej późno niż wcale...
tak się sprzeciwiał, że do końca życia nie wystąpił z uwolstwa ani demokratów.pl. Był natomiast jednym z czołowych architektów polskiej transformacji: zarówno w jej wymiarze politycznym (jako jeden z liderów strony opozycyjnej w Magdalence i przy Okrągłym Stole), jak i gospodarczo-społecznym (demontaż socjalnych funkcji państwa i quasicharytatywna parodia polityki społecznej).
nie bluźnij! Jak to się nie sprzeciwiał, skoro się sprzeciwiał? Czyżbyś był chory z nienawiści?
tym większe, że Bil-Jaruzelski wywodzi się z PPS'97 i PPS-RD (choć zdążył być później w UP, SLD, obecnie jest chyba Borówką), czyli formacji radykalnie socjalistycznej i antyokrągłostołowej, bojkotującej wybory z 4.VI.1989 i frontalnie kontestującej rząd Sachsa-Balcerowicza-Mazowieckiego, z kur.oniowymi bieda-zupkami włącznie.
Może na pamiątkową tablicę będą zrzucać się ci białostocczanie, których już objęły skutki (anty)reformy emerytalnej i dostają po te 20-30 zł z OFE.
Wszak założenia reformy emerytalnej również sporządził (tj. zerżnął z Chile, jak na lewicowego wrażliwca przystało) Jacek Zupka.
bil-jaruzelski działał w sld, LiD a potem w PO
Oczywiście tych, którzy byli przeciw. Pewnie intencje mieli brudne, jak to PiS-owcy, ale liczą się działania.
A SLD upada coraz niżej.
a ja jestem przeciwnikiem stalinizmu, konstytucji kwietniowej, przewrotu majowego i najazdu mongolskiego na Polskę.
I co z tego?
Kuroń zdobył się na moralistyczne deklamacje przeciw polityce Balcerowicza, kiedy ta osiągnęła już swoje cele. Żadna to zasługa.
Odpier.... się od Jacusia!:>
wychodzi na to, że facet przekroczył w oportunizmie o jedno oczko przed Józka Piniora :-)
to polityczny Rozum Instrumentalny w stadium ostatecznym. Na każdym etapie swojej działalności (od stalinowskiego przez "dysydencki" w latach 60. po "opozycję demokratyczną" i restaurację kapitalizmu, w której odegrał jedną z czołowych politycznych funkcji) traktował własne deklaracje programowe oraz podległe sobie struktury jako narzędzia w doraźnej grze politycznej bez oglądania się na ich cele, funkcje i możliwe skutki. "Drużyna walterowska" nie była (jak wmawiają do dziś zarówno apologeci i powierzchowni przeciwnicy) ani gromadką zanurzonych w "humanistycznych i utopijnych, nie skażonych zbrodniczym piętnem" lekturach pięknoduchów ani hufcem "komunistycznej ortodoksji w łonie polskiego harcerstwa", ani nawet "lewacką jaczejką" w "realistyczno-patriotycznej" Polsce Ludowej.
Był to po prostu zespół szkolenia kadr kierowniczych NIEZALEŻNIE od mającego zapanować później ustroju społeczno-politycznego, gdyż wyrabiał w podopiecznych Kur.onia (wywodzących się z kręgów progenitury establishmentu okresu stalinowskiego) cechy i zdolności potrzebne administratorom zarówno w centralnie sterowanym biurze o nazwie PRL, jak i przedsiębiorstwie kapitalistycznym: instrumentalne podejście do ludzi (również siebie samego), odpowiedzialność zbiorową połączoną z imperatywem indywidualnego sukcesu w szczeblach hierarchii, koncentrację na doraźnej taktyce bez głębszej refleksji o szerszym horyzoncie i pokrywanie tego wszystkiego obłudnym moralizowaniem. Wszystko to razem wzięte stanowi zaprzeczenie skautingu, zwł. w jego naprawdę socjalistycznej wersji, znanej z przedwojennego Czerwonego Harcerstwa.
Gdy dla walterowców zabrakło miejsca w elitach PRL, w których chcieli stworzyć własną frakcję, przenieśli się do opozycji, starając się ją całkowicie zdominować i skierować na tory porozumienia z władzą. Ironią losu, umożliwił im to dopiero Jaruzelski - demontując Solidarność jako masowy i demokratyczny ruch pracowniczy, po czym zapraszając kompromisowo nastawioną część opozycji i jej nieświadomych figurantów do podziału łupów z instalacji kapitalizmu w Polsce.
W 1989 r. Kuroń był najbardziej fanatycznym w obrębie solidarnościowego klubu parlamentarnego w kontraktowym Sejmie zwolennikiem szybkiego i zdecydowanego projektów Boba Dole'a i Jeffrey'a Sachsa, gdy nawet wielu liberalnie nastawionych ekonomistów miało sporo wątpliwości. Jego główny "argument" brzmiał następująco: to ma "dynamikę polityczną". O reperkusjach kapitałowych, społecznych, cywilizacyjnych ten "wrażliwy społecznie lewicowiec" nawet się nie zająknął.
Można chyba zaryzykować hipotezę, że na pewnej płaszczyźnie przynajmniej odegrał rolę bardziej szkodliwą niż Balcerowicz: jako medialne wyobrażenie "ludzkiego oblicza" rządu Balcerowicza-Mazowieckiego, reżimowy strażak gaszący strajki i prekursor zastępowania polityki socjalnej lukrowaną filantropią.
Co gorsza, jego powierzchowne, niekonsekwentne i po prostu tandetne rozliczenie z polską transformacją zepsuło też polską współczesną kontestację neoliberalnej globalizacji - od lat usiłuje się implantować Kuronia na miejsce patrona polskich środowisk alterglobalistycznych. Jaki patron, taki też może być z tego "lewicowy alterglobalizm".
Bardzo dobry głos. Dziękuję.
Dokladnie. Tylko dodaj jeszcze, jakie srodowiska medialne promuja Kuronia na patrona alterglobalistow- i jakie jeszcze srodowiska alternatywne te osrodki propagandowo wspieraja. To dopiero ciekawe polaczenie i kaze sie zastanawiac nad drugim dnem dynamiki ruchu, czy wlasciwie zastoju alternatywy w Polsce.
Slyszeliscie, ze naczialstwo Polityki i Angory bylo na spotkaniach grupy Bilderberg? To wiele wyjasnia ;)
Ku.roń był AŻ TAK wyrachowany?
Ja go raczej uważałam za idealistę, społecznika, pasjonata niezgadzającego się na zastany i kształtowany porządek, któremu jego działania wymykały się po pewnym czasie spod kontroli. Bałaganiarza pełnego ufności w ludzi, którzy go otaczali. Trochę ignoranta porywającego się z motyką na słońce...
Ale może masz rację?
Hm... Bardzo ciekawie piszesz...
.
Bardzo, bardzo trafne.
...nazwać jakąś ulicę imienia Ofiar Neoliberalnych Czystek Ministra Kuronia.
Co wy na to, lewico?
Michal masz zupelna racje, choc jednak Kuron byl mniejszym s...em od Michnika.
Uwazam ze znakomitej analizy psychologicznej ich obu dokonala anna bojarska w "Czego nauczyl mnie August" co kosztowalo ja rynkowy wyrok smierci.
Syndykalisto
Masz racje mysle ze jakby rada jakiegos miasta byla na serio lewicowa to centralna aleje tego miasta nazwala by Ofiar transformacji po prostu.
Oczywiście Michal ma rację. Taki był Kuroń. Ale myślę, że i Hydra dobrze opisuje jego osobowość. Był zatem pełen sprzeczności. Miał też zapewne poczucie niespełnienia. Po 89 roku mógł zostać dalej dysydentem, a mógł się i uschyłku życia spełnić zachowując może jakieś mrzonki co do przyszłości, do której Balcerowicz zmierza i one jeszcze się w nim tliły, ale bardziej jako wyrzut sumienia niz poważne myśli. Koniec lat 80-tych to czas największych triumfow w pochodzie neoliberalizmu. Nie zapominajmy o tym, że i polscy robotnicy w tym czasie kompletnie zwariowali. Mało kto wtedy po upadku muru mial jeszcze sile wierzyc w socjalizm. Te pretensje do kuronia sa troche jakby o to, ze nie byl geniuszem. Albo pretensje do garbatego, ze ma dzieci proste
Może wiek sprawił, że nie miał już siły iść dalej pod prąd? Może. W każdym bądź razie, będąc komunistą za młodu, nie umarł jako skończona świnia na starość. Myślę, że sumienie go dręczyło do ostatnich dni.
Dzięki. Prześlicznie!
(*_*)
To Ty Hydro.
Jacek Kuroń jest dla mnie przykładem zakłamania solidarnościowych elit. Całe życie udawał, że chce wdrażać socjalizm z ludzką twarzą czyli samorządną rzeczpospolitą a gdy dorwał się do władzy to wprowadzał XIX wieczny kapitalizm.
Może i był pod koniec życia przeciwnikiem planu Balcerowicza (wtedy, gdy 90% Polaków było przeciwnych) ale na kilka miesięcy przed śmiercią, gdy już nie wychodził z domu, wystąpił przed kamerami TV z apelem: głosujcie na Unię Wolności.
Zupełnie zaskakuje mnie miażdżąca krytyka Jacka Kuronia i pomysłu na jego patronat. Może to ze względu na kontrast? Mieszkając w mieście, w którym niemal każda ulica/szkoła/szpital noszą imiona świętych, Dmowskiego, Popiełuszki, Wojtyły czy innej solidarności, ulica Kuronia staje się niespełnionym marzeniem, którego nie można zrealizować bo zawsze znajdzie się jakiś proboszcz, radny czy biskup, dla którego Kuroń symbolizuje "żydokomunę", lewactwo i ogólnie antychrześcijańską cywilizację śmierci. Cenię Kuronia zarówno za jego dokonania w zakresie pomocy rodzinom wiezionych w PRL jak za list, który napisał, kiedy protestowaliśmy przeciw szczytowi ekonomicznemu w Warszawie wiosną 2004. Czy znacie kogokolwiek z jego pokolenia, kto odważyłby się na podobny gest??? Zamiast pluć na innych należy szukać w nich tego co wartościowe. Tym różnimy się od prawicy. Piszę to również jako były instruktor, od dziecka zaangażowany w skauting ;-)
A za parę lat w Białymstoku z ulicy Kuronia będzie się skręcać w Aleję Geremka, potem w prawo przez Plac Michnika do Ronda Balcerowicza i już człowiek będzie na drodze krajowej w kierunku Warszawy.
- nikt z nas tu wypowiadających się nie był ani spowiednikiem Kuronia, ani jego psychoanalitykiem, mentorem ani nawet nie jest Duchem Świętym, jeśli taki byt istniałby, więc nie możemy kompetentnie stwierdzić, co tak naprawdę Kuroń myślał, w co głęboko a w co tylko pozornie wierzył. Nie jest to zresztą nam ani potrzebne ani też myślenie nie jest karalne. Ważne są działania i efekty, śledzenie intencji czy też przypisywanie ich komuś to zajęcie intelektualnie jałowe.
Wpisywanie Kuronia w krąg "świętych-patronów" III RP ma uzupełniać, nie kwestionować układ ideologiczny. Będzie skrzyżowanie Jana Pawła II z Kuronia i z Tischnera, tak jak Łupaszki z Dmowskiego czy z Piłsudskiego.
Nam nie smutkować tylko przejąć władzę i budować nowe miasta, gdzie Luksemburg będzie przecinała aleję Lenina a kończyła się placem Marksa z jednej trony i bulwarem Che z drugiej.
.
Czy ten idealizm i społecznikostwo Kuronia to nie był aby tylko wizerunek(bo sweterek i inny styl bycia) wykorzystany potem, gdy zupki rozdawał?:-) Jakos wierzyc mi sie nie chce, ze nie wiedział w co nas pakuje. I te jego przekonanie, ze aby wprowadzić socjalizm najpierw trzeba zbudować kapitalizm. Potem sie rozliczał, może rzeczywiscie go "poniosło". Ale symbol dla lewicy w Polsce to chyba nieodpowiedni?
A o którym Kuroniu Państwo rozmawiacie, tym "w Laosie";-) czy tym drugim? Myślę, że to nie bez znaczenia...
Jest symbolem pewnej epoki. Niestety...
Próbuję go tak po ludzku tłumaczyć i zrozumieć. Bo ja w ogóle lubię ludzi i nigdy nikogo nie skreślam. Ani za życia, ani po śmierci...
A na tę ulicę na pewno będą mówić "Kuroniówka". I to będzie ta "hańba" Kuronia wołająca nawet zza grobu...
.
Co innego ocena polityczna dzialania a co innego ocena czy tez proba zrozumienia motywów człowieka...
w powyższych komentarzach jest, niestety, trafna. Jednak nazywajac ulicę imieniem Kuronia docenia się także lewicowy etos związany z tym nazwiskiem, a nie tylko błędy, jakie Kuroń popełnił w latach 90- tych. Kuroń przynajmniej zdobył się na krytykę niesprawiedliwego ładu społecznego, który współtworzył.
Michale, co do krytyki postawy Kuronia na przełomie lat 80 i 90 tych, pełna zgoda. Jednak nie mogę się zgodzić z poglądem, że Kuroń od początku był tylko karierowiczem.Jednak w różnych momentach życia wiele ryzykował - i wiele musiał znosić,
Czy ktoś z dyskutantów zna lepszego lewicowego kandydata do nazwy ulicy spośród polityków polskich po 1945 r.? Mając do wyboru ulicę Kuronia czy rondo Jana Pawła względnie aleje Wałęsy - wybrałbym jednak ulicę Kuronia.
Kuroniówka - hańba. Pełna zgoda.
W gliwicach jest jeszcze ulica wladyslawa gomulki, ale mysle ze wielu innych by sie znalazlo chocby zietek w katowicach.
ostatnio byl tekst w przegladzie o najwiekszym polskim wojowniku od czasow sobieskiego byl nim zdaniem lagowskiego Rokossowski.
możliwości jest nieskończenie wiele i naprawdę nie musi być "Kuronia".
Bo Kuroń był być może za głupi, by uszczęśliwić ludzi, ale dostatecznie mądry, by urządzić siebie i rodzinkę. A to nazywają niektórzy s.u.w.s.ń.t.em i mają rację.
pierwszy wyważony komentarz w tej dyskusji nie obarczony panicznym szałem. pełna zgoda.
Podoba mi się ten język, te wszystkie "histeryczne ataki", "paniczne szały" i im podobne.
A mógłbyś Multitudesie zdradzić co takiego, Twoim zdaniem, wywołało tak ogromne *przerażenie* u przedmówców? Ulica Jacka Kuronia w Białymstoku?! A może zwyczajnie piszesz od rzeczy, posługując się zwrotami, których nie rozumiesz?
próba wpisania Kuronia do katalogu herosów jakiejkolwiek lewicy oznaczać musi, że to lewica, w osobie Kuronia budowała kapitalizm w Polsce. "Radykalnolewicowym" spadkobiercom Kuronia nie pozostanie więc nic innego niż kontynuować jego dzieło, czyli budować kapitalizm. Oczywiście jak najskuteczniej. Intelektualnie dojrzał do tego Krypol, który pośród autorów najnowszego numeru swego pisemka umieścił ministra Boniego. Trzebaż więcej?
mradziechowski: góra z górą się nie zejdzie, ale - choć różnimy się zdaniem nt. niektórych partii, działaczy i pism alternatywnych oraz, hm, sposobem ich wyrażania, to zasadnicze oceny najnowszej historii Polski mamy zbliżone.
MJ: nie potrzeba do tego Bilderbergu, wystarczy sprawdzenie (oczywiście na ile to możliwe, bo Agora S.A. część tego typu informacji UTAJNIA) struktury kapitałowej i "menedżmentu" oraz historii tych mediów. W przypadku Agory już nawet specjalnie się nie ukrywa np. udziału amerykańskich funduszy emerytalnych (przyznała to np. Rapaczyńska podczas przesłuchań przed komisją ds. afery nazywanej BŁĘDNIE aferą Rywina), co stawia w swoistym świetle medialne kampanie w obronie funduszy, za podwyższeniem wieku emerytalnego i przeciwko pomostówkom, w jakie obfitowały i obfitują łamy Michnik Zeitung oraz głos "Michnik Rundfunk" w eterze.
Z "Potylicą" to trochę inna sprawa: jak "GW" podnosiła i podnosi adrenalinę swoją standardową wybiórczością i faryzeizmem, tak w "P." w nieodmiennie bawił fakt, że w latach 90. udało jej się przenieść do nowej rzeczywistości niepowtarzalną retorykę z czasów Spawacza i "premieru Messneru" (obrona "realiów ustrojowych i geopolitycznych", przestrzeganie przed "roszczeniowością, awanturnictwem i ekstremizmem" itp.) przy zmianie wektorów.
I tak np. miejsce Układu Warszawskiego zajęło NATO, radzieckiego "dążenia do pokojowej koegzystencji" -"wojna z terroryzmem", "ekstremy Solidarności" - zbiór wszelkiej maści "populistów i demagogów" (od lewaków, anarchistów i ekologów z jednej strony po Radio Maryja, Samoobronę, KPN, Olszewskiego, Pęka, Janowskiego itp. z drugiej - znam osobiście sympatyków każdego z ww., którzy m.in. pod tym wpływem kontaktu z tą publicystyką częściowo przynajmniej zmodyfikowali swoje wcześniejsze opinie o innych środowiskach lub postaciach z tej wyliczanki). Taki ton obowiązywał jeszcze w okresie początków antyglobalizmu (szyderstwa z antyszczytów w Seattle i Pradze) czy wojny w Iraku (gdzie za "argument" wystarczać miał fakt, że wśród przeciwników jest Rodzina Radia Maryja czy LPR).
Dopiero w ostatnich latach, zgodnie ze zmianą standardów poprawności, "Potylica" przestawiła się na gazetowyborczy slang "troski i wrażliwości" (nakładający się zresztą na osmozy personalne, vide: Żakowski przebrany za Św. Mikołaja, tj. krytyka neoliberalizmu) - niezmieniony w treści i funkcji, ale bardziej obłudny formalnie. Natomiast np. szczucie na związki zawodowe pozostaje w tym tygodniku nieodmienne od 30 lat :-)
W każdym razie zgadzam się co do meritum: "wrażliwe" czy też "troskliwe" (czyli sprawniejsze socjotechnicznie i bardziej obłudne, a przez to potencjalnie groźniejsze od jawnych neoliberałów) skrzydło establishmentu chce asymilować (i niestety coraz lepiej mu się to udaje) prądy kontestujące, co jest skądinąd racjonalną z punktu widzenia tegoż establishmentu strategią. Pytanie czy ludzie mają tak słabą pamięć lub nieświadomość fundamentalnych konfliktów interesów, by na to się łapać.
Dlatego ta dyskusja może być symptomem pewnego odświeżenia - świadoma i trzeźwa ocena postaci pokroju Kuronia jest dziś ważniejsza niż drugorzędne lub trzeciorzędne różnice wewnątrz środowisk antyestablishmentowych, od których roiło się w tutejszych portalowych debatach.
Albo nasza opcja uwolni się wreszcie od tej trumny, którą jej przyczepiono - albo nigdy nie wywrzemy wpływu na rzeczywistość, a Polska nigdy nie będzie sprawiedliwa i egalitarna. Trzeciego wyjścia nie ma.
A pamiętacie raporty Mirona Pęczaka, popkulturowego speca "Polityki" od "nowych trendów kulturowych" i "buntującej się (lub nie) młodzieży"? Raz zaliczył ekologów z pisma "Dzikie Życie" do sekt religijnych, innym razem umieścił anarchistyczą "Mat' Pariadka" i marksistowską "Samorządność Robotniczą" w okolicach "Szczerbca".
Albo sposób, w jaki w latach 90. "Polityka" postrzegała Michalkiewicza, JKM czy ówczesnego Ziemkiewicza - krzywiono się na antymichnikowe tyrady (oraz wątki obyczajowe, zwł. antygejowskie) u wszystkich oraz czarnosecinne aspekty publicystyki pierwszego i okazjonalnie drugiego z nich, ale w kwestiach gospodarczych właściwie aprobowano. Ziemkiewicz został gościnnie dopuszczony na łamy "P." po wykonaniu kilku antyklerykalnych figur - zwł. wyśmianiu "populistycznego" radiomaryjnego katolicyzmu.
3 sytuacje, które chyba coś mówią o Kuroniu.
1) w donosach Maleszki, solidnie i skrupulatnie wykonującego chyba swoje zadania, jest dokładny opis spotkania Kuronia z KOR-owcami i KSS-owcami, które zorganizowano pod koniec lipca 1977 r., po wypuszczeniu z aresztów kilku zatrzymanych w maju działaczy KOR. Kuroń ujawnił fakt prowadzenia utajnionych nawet przed resztą środowiska Komitetu rozmów z rządem (odbywających się najpierw przez ministra Secomskiego, który odwiedzał prof. Lipińskiego, potem za pośrednictwem prof. Szczepańskiego jako negocjatora). Pierwszym efektem tych rozmów był fakt przystania Kuronia na propozycję Secomskiego, by KOR wstrzymał się z wydaniem oficjalnego oświadczenia komentującego uwolnienie działaczy bez wytoczenia im procesów (czyli czegoś, co KOR mógłby przedstawiać jako swoje zwycięstwo) przynajmniej na czas wizyty Gierka w Moskwie. Dla zrównoważenia tego oficjalnego milczenia, Kuroń i Celiński wydali dla kilku osób będących na szczycie ówczesnej hierarchii opozycyjnej bankiet w Milanówku, podczas którego Kuroń stanowczo zażądał od jego uczestników utrzymania wiedzy o prowadzonych przez niego rozmowach z rządem w najściślejszej tajemnicy.
Celem władz było oczywiście odpowiednie przedstawienie sytuacji w Polsce przed Breżniewem. Gierek wówczas twierdzić, że opozycja jest tak słaba, że jej ludzi z litości się wypuszcza, a liderzy opozycji nie mają siły nawet wyemitować jakiegoś swojego komunikatu na ten temat. Uspokajało to stronę radziecką, a Gierkowi zabezpieczało ubijanie dalszych interesów z zachodnimi bankierami. Kuroń na miarę swoich ówczesnych możliwości dołożył się do tych gier.
2) Dyskusja na temat strategii związku, Gdańsk, początek września 1981 r. , I zjazd "Solidarności".
Andrzej Gwiazda, dostrzegając słabnięcie "S" od czasu prowokacji bydgoskiej, proponuje by osią sporu z władzą uczynić kwestię wolnych wyborów do Rad Narodowych oraz kompetencje samorządu pracowniczego (np. możliwość powoływania i odwoływania dyrektorów).
Kuroń nazywa to "bolszewickimi bredniami" i proponuje obalenie rządu przez strajk generalny i przejecie władzy z dopisanym ad hoc jakimkolwiek uzasadnieniem.
3) porozumienia Okrągłego Stołu, w których Kuroń był jednym z głównych negocjatorów strony opozycyjnej, przewidywało powstanie w Polsce rozwiązań na wzór społecznej gospodarki rynkowej (z silnym państwowym interwencjonizmem korygującym rynek i rozbudowanym samorządem pracowniczym). Plan Sachsa był jego zaprzeczeniem.
Trudno uwierzyć, by Kuroń zmienił poglądy tak radykalnie w ciągu kilku miesięcy, wyprzedzając w tym dodatku cały OKaP i np. proponując na serio stan wyjątkowy dla osłony rządu Mazowieckiego.
Jeszcze w 1991 r. w książeczce "Moja zupa" szydził ze strajkujących załóg, które myślały, że "jak im się da pieniądze to będzie dobrze".
Mówił to jeden z czołowych ministrów rządu państwa, w którym zamrożono płace przy urynkowieniu (a często wprost sztucznym administracyjnym podwyższeniu znacznie powyżej stawek rynkowych, np. za energię) cen, zakłady obciążano wciąż nowymi podatkami i opłatami (pamiętacie "popiwek"?) i odbierano dotacje wyrównujące straty powstałe z wymiany w rublach transferowych w obrębie RWPG, wprowadzono wymienialność waluty przy usztywnieniu jej kursu...
Przecież wystarczy elementarne pojęcie o gospodarce, że musiało to doprowadzić do zapaści ekonomicznej, wydrenowania kapitału, załamania produkcji i zepchnięcia gospodarstw domowych w nędzę.
Kuroń w tym czasie... straszył pustymi półkami.
Powtarzam: Kuronia mogłoby jakoś ratować jego ewentualne bierne przyzwolenie, gdyby wokół planu Balcerowicza była powszechna afirmacja.
Problem w tym, że było dokładnie odwrotnie - Kuroń agresywnie podkręcał dynamikę (anty)reform Balcerowicza jako jej najbardziej fanatyczny zwolennik i propagator, gdy opory wobec niej były stosunkowo silne już w 1989 r., a w 1990 r. właściwie powszechne (gdy do strajków OPPZ dołączyła się już Solidarność, a Bolek postanowił wykorzystać sytuację do odebrania władzy Mazowieckiemu).
syndykalista: bardzo dobry pomysł.
Kontras: przyznam, że książkę znam tylko ze słyszenia - pamiętam szeptankę wokół niej, ale jakoś nie miałem nigdy w ręku. Znam natomiast "Agitkę" - można stamtąd coś niecoś wypatroszyć, nawet sporo, choć niekoniecznie w literacko-estetycznych kategoriach.
Możesz rozwinąć wątek "Augusta"?
Sierp & Młot: z tą świadomością robotników to część prawdy. Widziałeś wyniki badań zespołu Adamskiego (coroczne zestawienia: "Polacy A.D. XY", "Robotnicy" itp.). Fakt faktem, z tych badań wynikało, że zwiększała się aprobata dla nierówności zarobkowych i prywatnej własności, ale zarazem pozostawał imperatyw aktywnej interwencji państwa (w tym: jako gwaranta zatrudnienia lub świadczeń przy jego braku). Dużo większym problemem wydaje mi się wzrost społecznej apatii, bierności i zrezygnowała na przestrzeni lat 80. Oczywiście jeśli ktoś bardzo chce, można udawać, że nie miało to nic, ale to naprawdę nic wspólnego z rozjechaniem czołgami 10-milionowego ruchu pracowniczego w jedną noc.
W pełni popieram, zwł:
"(...)Może i był pod koniec życia przeciwnikiem planu Balcerowicza (wtedy, gdy 90% Polaków było przeciwnych) ale na kilka miesięcy przed śmiercią, gdy już nie wychodził z domu, wystąpił przed kamerami TV z apelem: głosujcie na Unię Wolności."
Otóż to!
Przy okazji dziękuję za zwrócenie uwagi, że jego ostatnią partią Kuronia była Unia Wolności.
Faktycznie, mój błąd: nie dożył demokratów.pl, których Frasyniuk, Mazowiecki i inni partyjni koledzy Kuronia założyli w kilka miesięcy po "Pomarańczowej Rewolucji" na Ukrainie (do czego wprost odwoływali się np. wyborczą piosenką).
Teutonic:
szczerze mówiąc zwisa mi kalafiorem, co o Kuroniu myśli jakiś prawicowy radny czy proboszcz (skądinąd z biskupami pokroju Życińskiego czy Pieronka Kuroń miał bardzo dobre stosunki), wystarczy nam to, co może wiedzieć lewica, jeśli traktuje tę nazwę poważnie.
Znam wielu opozycjonistów z PRL (działających np. w WZZ, MRKS, podziemnej PPS'87 i PPS_RD), którzy po 1989 r. nie zgadzali się na transformację ustrojową, niektórzy (choćby Gwiazdowie) uczestniczyli też w początkach polskiego ruchu antyglobalistycznego na skalę poważniejszą niż Kuroń swoimi protekcjonalnymi "listami do protestujących".
BTW. w odezwie Kuronia do alterglobalistów z 2004 r. nie ma nawet umiarkowanych, ale konkretnie sformułowanych postulatów (w rodzaju podatku Tobina czy reform WTO), tylko ogólniki o "globalnym dostępie do kultury".
Altstettiner:
"nie możemy kompetentnie stwierdzić, co tak naprawdę Kuroń myślał, w co głęboko a w co tylko pozornie wierzył. Nie jest to zresztą nam ani potrzebne ani też myślenie nie jest karalne. Ważne są działania i efekty, śledzenie intencji czy też przypisywanie ich komuś to zajęcie intelektualnie jałowe."
Otóż to!
stawiasz fałszywe antynomie. Nie ma sprzeczności między dążeniem do władzy a ponoszeniem ryzyka i kosztów tej walki (logicznie jedno wiąże się z drugim). Ale fakt, że ktoś cierpiał, robił coś, walczył itp. na serio nie wynika, że jego działalność może być częścią lewicowego etosu. Za swoje przekonania siedział w więzieniu np. Mussolini, a wzięci z poboru pojedynczy Amerykanie wysłani do Wietnamu potrafili często zachować się przyzwoicie, ratując bardziej poszkodowanych kolegów lub w miarę swoich możliwości unikać ataków na cele cywilne. Mimo to lewica na ogół politycznie potępia zarówno włoski faszyzm jak i wojnę w Wietnamie.
O koniunkturalizmie Kuronia i instrumentalnym wykorzystaniu przez niego sprawy społecznej emancypacji świadczy wg mnie jego postępowanie w decydujących momentach, które miały wpływ na dalszy bieg wypadków.
W II połowie lat 70. Kuroń był przeciwny powoływaniu przez opozycję związków zawodowych, proponując jej wchodzenie do sterowanej odgórnie atrapy Konferencji Samorządu Robotniczego. Opozycję miał monopolizować KOR, a faktyczną kontrolę nad KOR - Kuroń i jego otoczenie. W końcu na skutek pojawiania się nowych, gł. prawicowych odłamów opozycji, Kuroń bojąc się zdominowania przez nich nowych struktur, niechętnie przystał na Wolne Związki Zawodowe na Wybrzeżu, które proklamowano tuż przed 1 maja 1978 r.
Gdyby Kuroń postawił na swoim, być może strajków w 1980 r. by nie było, bo przecież nie mogły ich organizować sprawujące nad robotnikami OPIEKĘ organizacje w rodzaju KOR.
Stało się na szczęście inaczej: strajki w Stoczni, a potem na całym Wybrzeżu Gdańskim wybuchły, a 50 % składu Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego stanowili ludzie związani wcześniej z WZZ.
W sierpniu 1980 r. Kuroń pojechał do Gdańska, lecz aresztowała go gdańska SB, postrzegająca go jako bardziej ekstremalnego od dopuszczonych do stoczni doradców z grupy Mazowieckiego. Sęk w tym, że grupa Kuronia jechała do Gdańska z takim samym założeniem: wybijania strajkującym z głów projektu LEGALIZACJI NIEZALEŻNYCH ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH.
Kuroń uznawał ten pomysł za nierealny - do czego przyznawał się sam, również w swoich wspomnieniowych wypowiedziach z okresu po 1989 r.
Znowu stało się inaczej: Kuroń nie miał wpływu na przebieg negocjacji strajkujących z rządem, zaś grupa doradców kierowana przez Mazowieckiego nie przekonała działaczy z Wybrzeża i w tekście Porozumień Gdańskich znalazł się postulat niezależnych i samorządnych związków zawodowych.
Wreszcie w połowie lat 80. Kuroń przystępuje do rozmów z majorem Lesiakiem z SB. Wałęsa twierdzi, że osobiście go do tego upoważnił. Paradoksalnie tu akurat może nie kłamać: Kuroń już od 1980 r. nie tylko znał przeszłość Wałęsy z lat 70., ale podejrzewał go nawet, że ów nadal jest tym, kim jest i z takim uzasadnieniem chciał go nawet usunąć z władz związku. Ergo: Kuroń raczej nie zgodziłby się na jakiekolwiek kontakty z SB bez uzgodnienia tego z Wałęsą, bo obawiałby się, że ten dowie się tego i tak innym kanałem.
Była to połowa lat 80.: okres rozbicia grup solidarnościowych w podziemiu, niezwoływania demokratycznie wybranej Komisji Krajowej sprzed stanu wojennego i dekoracyjnej roli TKK. Władzę nad postrzeganymi na Zachodzie jako kontynuacja Solidarności środowiskami sprawował Wałęsa i ludzie w tym czasie z nim blisko współpracujący (od Kaczyńskich przez Mazowieckiego i Geremka po Kuronia i Michnika). Ten stan był pogwałceniem statutu pierwszej Solidarności, gdzie naczelną władzą była Komisja Krajowa (Wałęsa był formalnie przewodniczącym komisji a nie "przewodniczącym związku").
Kuroń, przyjmując upoważnienie wydane jednoosobowo przez Wałęsę do prowadzenia utajnionych nawet przed członkami krajówki z 1981 r. rozmów (prowadzonych nie z ministrem czy sekretarzem tylko z majorem SB) na temat przyszłości ew. rozmów politycznych władzy z opozycją, pokazał dobitnie, jakie było jego wyobrażenie o funkcjonowaniu 10-milionowego związku zawodowego: jego przyszłe działania omawiał w tajnych rozmowach z oficerem bezpieki skierowany tam przez człowieka, który nie miał żadnych uprawnień do podejmowania jednoosobowych decyzji.
Nie miał ich zresztą także sam Kuroń, który w "pierwszej Solidarności" nigdy nie sprawował żadnej funkcji pochodzącej z wyboru. Na I zjeździe Solidarności nie był delegatem, tylko pojawił się tam w charakterze doradcy, na indywidualne zaproszenie Wałęsy.
Przy okazji na tych przykładach widać, że - czynione przez Ciebie - przeciwstawianie Wałęsy i Kuronia jest chybione, a w każdym razie nie ma pokrycia w historii opozycji w PRL. W 1980 r. obydwaj obiektywnie dążyli do tego samego - osłabienia ruchu strajkowego. W 1985 r. obydwaj odgórnie i zwł. w przypadku Kuronia zupełnym prawem kaduka zarządzali solidarnościowym podziemiem.
Gdyby Kuroń i Wałęsa mieli decydujący wpływ na bieg wypadków przełomu lat 70. i 80, strajki w 1980 r. być może by nie wybuchły w ogóle, jeśli już - to skończyłyby się głównie wymianą sekretarzy w KC PZPR, a do Okrągłego Stołu i transformacji doszłoby parę lat wcześniej (być może z jeszcze większymi kosztami i represjami).
Podsumujmy:
Ograniczanie reprezentacji pracowniczej, niechęć do zakorzeniania opozycji w zakładach pracy i odgórne podejmowanie co najmniej ryzykownych (nawet taktycznie) działań w imieniu związku przez kogoś, kto formalnie był tylko jego doradcą... co to wszystko ma wspólnego z lewicowym etosem???
Przecież dzięki niej może kupić drukarkę po promocyjnej cenie.
Też z zażenowaniem zauważyłem nazwisko Boniego na okładce KP. Należy jednak dodać, że jest to wywiad z nim - przeprowadzony z dość krytycznych pozycji. Chyba że nie dostrzegłem jakiegoś artykułu jego autorstwa, gdyż przeglądałem to w sklepie.
Po 1989 r. major Lesiak został początkowo negatywnie zweryfikowany i nie dopuszczono go do pracy w nowych służbach. Wstawił się jednak za nim osobiście Kuroń i Lesiak dostał etat w UOP, później nawet awansował. Podczas rządów koalicji UD i partii centroprawicowych (z Kuroniem ponownie jako ministrem) kierował zespołem ds. inwigilacji legalnej opozycji politycznej - w tym także (ówczesnej) PPS. Jak wynika z jednego odtajnionego dokumentu w tej sprawie, działania płk. Lesiaka i jego podwładnych wymierzone były szczególnie w Piotra Ikonowicza i Grzegorza Ilkę, czyli osoby, które do dziś są bardzo aktywne na niwie lewicowej, lokatorskiej, antywojennej i związkowej.
Doprawdy, zasługi Kuronia dla lewicy są przeogromne.
po prostu śmieszy mnie przewidywalność niektórych komentatorów porównywalna z rekcjami psa Pawłowa. Rzucisz Michnik, Kuroń czy Ziętek i posty się posypią. Nie pisałem nic o przerażeniu, a słowa których użyłem nie są aż tak wysublimowane żeby znaczenia ich nie znać. Jednak jeśli masz z nimi problem, chętnie wyjaśnię
Multitudesie, czyli jednak nie wiesz, co piszesz. Zatem dowiedz się, że ten nie aż tak wysublimowany zwrot - panika oznacza atak irrecjonalnego, ekstremalnego strachu.
A może chodziło Ci o Pana z kozimi rogami i szkaradną facjatą, który nimfy straszył? Cóż, nie znam się na szale w jaki wpadają kozły, więc wyjaśnij, wyjaśnij. Bardzo Cię proszę (-:
oczywiście z pozycji nieutożsamiającej się z rozmówcą, jak na wywiad przystało. Oznacza to jednak, że Krypol dialog chce prowadzić uprzywilejowany dialog właśnie z Bonim. Oznacza to też oczywiście że Krypol nie przeszedł jeszcze na pozycje rządu PO. Jeszcze!
zawsze czujny
masz pełne prawo sądzić o dyskusji i jej uczestnikach co chcesz. Jednak wypowiadający się w tym wątku krytycy Kuronia przedstawili argumenty na obronę swojego stanowiska. Ty zaś ograniczyłeś się do 2 rzeczy: poparcia (również merytorycznego, ale) cudzego głosu Kuronia broniącego i autorytatywnego przypisania adwersarzom "panicznego szału". Miś Bucharin był więc uprawniony do wykpienia takiego sposobu "polemiki", jaki tu zaprezentowałeś.
ma swoją ulycę:) W ogóle bezsensem jest nadawania nazw ulicom Nie lepiej żeby ulice miały zamiast nazw numery. Po kiego diabła ulice JP II, Świerczewskiego, Kuronia, NSZ, Solidarności, Ronada Nowaka Jeziorańskiego, Wojska Polskiego, Kwiatowe, NSZ, Ofiar Katynia, Emilii Plater itp itd. Numery są o wiele praktyczniejsze i niezależne od poglądów polit rajców.