To nie moze byc prawda, przeciez mam strasznie wysokie koszty pracy.
ze badania sa tak tendecyjnie prowadzone, gdyby zajrzec do innych branz mogloby sie okazac nieco wiecej.
i zbyt duże płace. (minimalną i średnią). No przecież każdy lyberał tak twierdzi, a co oni twierdzą to święte jest ;)
Wyzysk, i wszyscy o tym wiedzą. mit polaka - przedsiębiorcy to fikcja, to rzeczywistość.
ja też rozpoczynając pracę chciałbym dostawać na wejściu samochód służbowy...
Gorąca prośba do Piotra Szumlewicza o podanie danych bibliograficznych tej informacji (ze względu na jej wymowę społeczną). Pzdr.K
średnio 1,2 więc są i takie gdzie mniej. Czy mogę prosić o całą listę, ewntualnie link ?
polecam - http://www.pwc.com/pl_PL/pl/biuro-prasowe/Raport-PwC-Saratoga-HC-Benchmarking.pdf . Zawrót głowy :(
http://www.radiownet.pl/radio/wpis/1845/
z okazji Górniczego Święta - zdrowia, miłości, pieniędzy, szacunku oraz spełnienia marzeń!!!
Szczególnie Tobie, piter, nisko się kłaniam i serdecznie pozdrawiam! Boś Ty lewicowy grubiorz przeca!
(_*_)
a co w tym dziwnego ?, polski kapitalizm poszybowal w kierunku syfu, czyli jest dokladnie tam gdzie polska niewiele znaczaca pseudo gospodarka, a pracodawcy polscy to sama esencja tego syfu.
====
patrzac na te zestawienia, trzeba zadac sobie pytanie, czy polskie spoleczenstwo wybralo utylitaryzm, czy priorytaryzm, jezeli to drugie, a na to wskazuja prawie wszystkie sondaze spoleczne, wybory demokratyczne po 89, deklaracje politykow etc.. zaden program gospodarczy III Najasniejszej nie powinien przypisywac jednakowej (rownosc) wartosci spolecznej indywidualnej korzysci jaka odnosi osoba bogata i uboga, gdyz priorytaryzm daje pierszenstwo indywidualnej korzysci jaka odnosi osoba uboga, w spoleczenstwie bogatych i ubogich.
Oczywisty dowod PORAZKI calej polityki spolecznej oraz gospodarczej III Najasniejszej widac w tym zestawieniu, i w zyciu.
to nie jest tak, że dziadami stajemy się przypadkiem. Dziadami stajemy sie, ponieważ taką politykę prowadzi się wobec naszego Narodu.
Dużo zdrowia i sił w walce z patologiami liberalistycznymi, Jarku!!! I osiągów na niwie i na ugorze!!!
Życzy Ci tego z serca całego Hyjdla, która na trzecie inię ma BARBARA!!!
.
Składam te życzenia pod tym niusem celowo! Bo krwipijcom życzę kija żebraczego i czarnej polewki i kaca w piekle...
.
I jasne. Informatycy się na tym znają: system jest akurat taki jakiego oczekuje dysponent. Chyba, że on głupi jest i nie wie czego chce, ani nie jest zdolny kontrolować sytuacji.
Czytał ktoś tabelkę i komentarz na radiownet.pl ?
O Zakłamywaniu Rzeczywistości
dodano
04.12.09
przez
Teresa Stachurska
w radiu
Teresa Stachurska. Przegląd nie tylko blogosfery
typ
text
Polski przeciętny pracodawca to ma świetne życie, nie to co w Danii, czy Norwegii, a nawet w Rumunii. Świetność ta bierze się ze zgody pracowników na niskie wynagrodzenia, zgoda zaś - z ich bezradności. A bezradność z braku wiedzy o tym, że są oszukiwani. Wmówiono nam, że płace w Polsce są aż za wysokie.
Tymczasem dzięki internetowi możemy się dowiedzieć więcej niż to wynika z oficjalnej propagandy i ta wiedza niesie nadzieję na zmiany. Może wreszcie nie pomoże, że nam się wmawia iż koszty pracy w Polsce są najwyższe z możliwych, czyli wysokie nad miarę, czyli nad przyzwoitość. Może już nie pomoże pleść co się w głowie nie mieści, by manipulować do woli słabszymi, czyli pracownikami?
Prawdopodobnie po to by promować sprzedaż szkoleń dla pracowników firmy Saratoga HC Benchmarking i PricewaterhouseCooper przeprowadziły stosowne badania, i opublikowały zebrane informacje - http://www.pwc.com/pl_PL/pl/biuro-prasowe/Raport-PwC-Saratoga-HC-Benchmarking.pdf .
Wynika z nich, że z każdej złotówki wydanej na pracownika pracodawca przeciętnie uzyskuje złotych:
w Rumunii - 1,10
w Wlk.Brytanii - 1,14
w Belgii - 1,16
w Portugalii - 1,16
w Danii - 1,17
we Francji - 1,17
w Niemczech - 1,18
w Norwegii - 1,18
we Włoszech - 1,19
na Węgrzech - 1,20
w Holandii - 1,21
w Finlandii - 1,22
w Hiszpanii - 1,24
w Austrii - 1,25
w Czechach - 1,26
w Szwecji - 1,28
w Szwajcarii - 1,29
w Irlandii - 1,29
w Bułgarii - 1,36
w USA - 1,53
w POLSCE - 1,71
w ROSJI - 2,22
"W polskich firmach wynagrodzenia pochłaniają średnio DWUKROTNIE MNIEJ (podkreślenie - TS) przychodów niż w przediębiorstwach europejskich" piszą autorzy analizy na stronie 11., więcej informacji - strona 15 i wyraźnie ubolewają nad tym, że "w Polsce firmy nie przykładają wagi do motywacji poprzez świadczenia pozapłacowe - przeważający udział w pakiecie motywacyjnym (ponad 96 %) stanowią płace" podczas gdy "w Europie Zachodniej świadczenia pozapłacowe stanowią bardzo ważny element wynagrodzenia za pracę. Udział świadczeń pozapłacowych w pakiecie motywacyjnym w europejskich korporacjach międzynarodowych wynosi ponad 18 % - prawie sześciokrotnie więcej niż w Polsce." Koniec wniosków. Autorzy analizy dziękują jeszcze za uwagę.
Ja dziękuję autorom za powyższe dane. Nie olśniły mnie, ale jednak nie byłabym w stanie powyższej tabelki co do detalu wyartykułować "z głowy". Ubolewam serdecznie nad sytuacją polskich pracowników, o pracodawcach zaś sądzę że na zbyt wiele sobie pozwalają skutkiem czego ca 70 % społeczeństwa żyć musi za mniej niż wynosi minimum socjalne, a 15 % - za mniej niż wynosi minimum egzystencji. Te minima, jakże zaniżone, to oddzielny temat. Wspomnę jedynie że nie odbywa się to bez udziału Państwa, bo to Państwo określa owe minima, jak i najniższe wynagrodzenie - przyczynę polskiej biedy.
Zakłamano nam rzeczywistość niewyobrażalnie. Żeby zrozumieć zastosowany (w zalewającej nas zewsząd propagandzie nt wysokich kosztów pracy w Polsce) mechanizm - proponuję przeczytać "W co grają ludzie" Erica Berne.
Pani Tereso, pozdrawiam serdecznie!
polskie społeczeństwo nie żyje poniżej minmum, tylko bogaci się i robi zakupy świąteczne.
Już od paru dni świąteczne promocje w hipermarketach a ty jeszcze przy kompie?
NA ZAKUPY RÓŻOWA SIŁO
To że uwielbiasz zakupy i cieszysz się każdym zakupionym gównem, które podnosi wartość twojej osoby wszyscy wiemy zatem polecam gorąco.
Polecam promocję świąteczną: rogi renifera, płaszczyk mikołajowy z czapeczka na butelkę (wina), zajefajne świeczki w kształcie fallicznym (musi nie rozumiesz tego słowa -znaczy penisa, rozumiesz, no tego jak ci powiedzieć no kutasa)
mam jeszcze w skrzynce pocztowej sporo tego śmiecia, jak chcesz to ci podeślę.
Codziennie się bogaci?
Osób robi zakupy w niszowych hipermarketach?
Zostać agentem policji politycznej będąc malkontentem na niszowym portalu?
Jeszcze muszę dzisiaj wypić, żeby przestało mnie tak ssać?
zobaczyć, co się dzieje w hipermarketach, sklepach meblowych, odzieżowych i samochodowych.
Kryzys Polskę ominął, ludzie mają pieniądze, więc je wydają.
Na przykład sieci telewizji kablowej i telekomunikacji oferują dużo przydatnych towarów.
Warto rozejrzeć się w ich ofertach.
Twoje zwidy sa meczace, nie dosc, ze kupuja na kredyt i to drobiazgi (bo jak nazwac kupowanie na 24 miesiecy kredyt rzeczy kosztujacej raptem tygodniowke pracy np: w Danii???), to jeszcze raptem jakis procent robi te male zakupy. Robienie zakupow o niczym tak naprawde nie swiadczy, zerknij sobie na poziom oszczednosci i kredytow konsumcyjnych. To jest prawdziwy stan finansow osobistych Polakow, a nie Twoje chore zwidy w trakcie wycieczki do hipermarketu.
dzięki słusznej linii naszej Partii, kierowanej przez dalekowzrocznego przywódcę Donalda Tuska, kryzys ominął Polskę. Kraj rośnie w siłę a ludziom zyje się dostaniej.
Na wrogie ujadania zgniłych zachodnich interwencjonistów, etatystów i socjalistów my awangarda liberalizmu odpowiadamy NIE. Razem z wiernymi synami Wolnego Rynku ja i ABCD uruchamiamy szeroki front na odcinku propagandy sukcesu jak nas uczyli na kursach społecznych działaczy na rzecz publicznego bezpieczeństwa.
"jakiś procent"? No właśnie, jaki?
Zdecydowana większość polskich rodzin ma już np. samochód, a spora część ma też kino domowe, zamożnie wyposażone mieszkanie itd.
W domu mam wodę w ścianie i sranie w porcelanie. mam nawet pralkę i telewizor. jak widać mam tez komputer i Internet.
"Jest super, jest super,
Więc o co ci chodzi?" (T.Love)
Co dziennie przed lustrem ucze się tez amerykańskiego usmiechu.
biegasz za drukarkami z promocji. Ludzie mają poprzewracane w głowach i biorą kredyty, które im banki oferują "na święta" i potem te kredyty będą spłacać cały rok. Stąd te tłumy przy tzw. świątecznych promocjach, będących zwykłym oszustwem. Ten towar oferowany nie jest wart nawet pół z tej promocyjnej ceny, ale ludzie wpędzani są w obłęd i nie są w stanie logicznie myśleć.
Jeżeli będzie u nas rodzina, to ugotuję "coś świątecznego". Jeżeli nie, to będziemy jeść normalnie, jak co dzień, a ja do swego jadłospisu włączę kartofle w mundurkach z solą i masłem jako danie główne. Nie kupujemy również żadnych prezentów na "Mikołaja" i "pod choinkę". To, co mamy jest wystarczające. Poza tym na bieżąco wykonywane są zakupy rzeczy koniecznych. To jest mój sposób nie uczestniczenia w szaleństwach kapitalistycznych zakupów.
to taki perfidny ustrój, w którym ludzie bogacą się na tym, że są wyzyskiwani.
Ba! Niektórzy to są w Polsce tak bogaci, że spożywają więcej niż dzienne minimum kaloryczne.
Doskonałym przykładem, że ludziom to się w życiach poprzewracało jest Zychu - a dokładniej jego kałdun :D
________________________
Z partią ku przyszłości
By żyło się lepiej
to głównie wynik połączenia dwóch czynników: wieloletniej zmasowanej indoktrynacji w duchu konsumpcjonizmu z postszlachecką tradycją "zastaw się, a postaw". Swoją drogą ciekawe, jak rozumek muszą mieć osobnicy, którym przynosi radość, sprawia szczęście nabywanie kolejnych do niczego niepotrzebnych przedmiotów? Kompletna infantylizacja.
"Zainwestowałam w komodę" - miałem przyjamność słyszeć kiedyś taką frazę.
Jak dobrze, że wynaleziono linki. Doświadczam tego bez przerwy odkąd mam internet. Każdemu życzę, bo wiele traci (mało powiedziane!!!) komu nie jest dane: dach nad głową, korzystna zawartość talerza, przyjazne relacje z innymi ludźmi i internet. I już mi przykro, że są ludzie, którzy nie mają możliwości przeczytać powyższego, jak i poniższego - http://www.przekroj.pl/cywilizacja_spoleczenstwo_artykul,5959.html :)
Obyśmy zdrowi byli i mieli co nam trzeba, uwzględniając - http://www.radiownet.pl/radio/wpis/1635/ .
cd - http://www.radiownet.pl/radio/wpis/1852/
Super jesteś. ALF dołuje. Jego prowokacje smucą i doładowuJą ino przybuszów. BYWALCY SĄ ZNIESMACZENI...
Cudby nick masz...
.
a skąd wiecie, że przedmioty, które ludzie kupują, są im niepotrzebne?
Nie stawiajmy na piedestale, uznając, że wiemy wszystko najlepiej.
to było w PRL, gdzie ludzie cały swój czas musieli poświęcać bieganiu po sklepach, licząc, że do któregoś z nich akurat coś "rzucili".
A teraz klient kupuje szybko i tanio to, co chce.
rozumiem, że nie chcesz uczestniczyć w zbiorowej konsumpcji czy szaleństwie zakupowym ale dalibóg czemu oceniasz ludzi ich "rozumek", że chcą? osobiście bardzo lubię szaleństwo świąteczne i całą tą atmosferę i całkowicie świadomie z pełną wiedzą, że wróg mnie kusi coca colą w tym uczestniczę.
Jakie przepraszam masz prawo oceniać mnie i mój rozumek? Czy ja za twoje kupuje prezenty?
Czasami się zastanawiam skąd się bierze ta niechęć na lewicy wobec robienia z pieniędzmi tego do czego one służą czyli nabywania dóbr. Bo ja zawsze myślałem, że nie problemem są lepsze tv ładniejsze meble czy ilość ciuchów ale to, że nie wszystkich na to stać.
Przecież konsumpcja - to zaspokajanie potrzeb. Dlaczego lewica miałaby być przeciwko zaspakajaniu potrzeb?
dalibóg ciekawi mnie na jakiej podstawie oceniasz co jest bezużyteczne a co potrzebne? Bo mi się zawsze wydawało, że to dość subiektywne odczucie. To co dla mnie może wydawać się marnotrawieniem pieniędzy komuś może dawać zwykła ludzką radość podbijać poczucie własnej wartości etc etc...
Dla jednego nowy ciuch to lepsze samopoczucie lepsza samoocena dla innego to tylko szmata za 50 złotych.
Ale na boga co ci do tego?
@ west
Konsumpcjonizm to chyba coś innego niż konsumpcja rozumiana jako zaspakajanie potrzeb, nie sądzisz?
@ maciej stanczykowski
Ano to, że ten system w gruncie rzeczy trwa właśnie za sprawą owego lepszego samopoczucia, powodowanego gromadzeniem bezużytecznych rzeczy. Ale fakt - o to przecież idzie rozmaitej socjaldemokracji i innym naprawiaczom kapitalizmu.
to zaraz wszyscy jadą na konsumpcjonizm. Przypadek?
brak mi slow, wchodzac do hipermarketu czuje sie jak na wyspisku smieci, nawet zarcie wola o pomste do nieba, ciezko kupic cokolwiek normalnego do zarcia w hipermarkecie..., wyjedzam na droge i czuje sie jak na zlomowisku, auta juz dawno wycofane z eksploatacji tu nadal jezdza, cud, az strach :)... Polakow ominal kryzys, i rzeczywiscie ominal niektorych Bog kiedy rozum rozdawal :)
W zakresie jakosci tego sprzetu jakiego Polacy najwiecej zakupuja, nie bede Cie ranil, bo moze jestes fanboyem low lowendu, bo to ma sie nijak do tego co zakupuja Ci ktorych kryzys dotknal :), ale mam inne pytanie, jak to mozliwe, ze w kraju 5 mln sprzedaje sie wiecej laptopow, niz w kraju 37 milionowym, a do tego srednia cena laptopa przekracza 1500 USD ?
---
oszczednosci, tylko kilkanascie % Polakow ma oszczednosci zdeponowane na lokatach terminowych w wyskosci wiekszej niz szesc srednich krajowych pensji netto, sa to zarazem posiadacze wiecej niz 50% wszystkich oszczednosci w Polsce. 1/3 Polakow nie ma konta w banku (i w sumie to dobrze, na pohybel lichwiarzom i rentierom), nie stac ich na utrzymanie konta, wiec jak ma miec oszczednosci ?.
w "nowym ustroju" nie będzie można gromadzić "bezużytecznych" rzeczy? Tzn jak to:)? Jeden rodzaj spodni jeden rodzaju napoju gazowanego i jeden volkswagen? A dżins kontrrewolucyjny jest? Ktoś o tym będzie decydował czy po prostu w sklepie będzie na półce "tylko to co potrzebne"?
Bury to jest jakiś absurd. Ludzie chcą się wyróżniać chcą posiadać różne rzeczy i chcą je gromadzić i marnotrawić. A wraz z bogaceniem się społeczeństwa powiększa się ilość dóbr które można uznać za niezbędne. Lewica winna skupić się na walce o dostęp do tych dóbr jak najszerszej liczbie obywateli. Aby powodem nie uczestniczenia w konsumpcji nie był stan portfela.
Oczywiście masz rację. Nikt nikomu nie zabrania kupować. Rozsądek ludzki to już druga sprawa. Ja akurat za zakupami nie przepadam. W świątecznym czasie zwłaszcza, bo jak dla mnie to zbyt ciasno, nerwowo i agresywnie.
WEST
Konsumpcja to konsumpcja a nie zaspokajanie potrzeb. Etymologicznie oznacza grabież. Różni sie tym od zaspokojenia potzreb , że zaspokojenie ma swoje granice, własnie potzreb a konsumpcja tych granic nie ma.Czy jako prosty ESELDEK kapujesz? Czy prościej wyłożyć?
Moi drodzy,
a skąd wiecie, że przedmioty, które ludzie kupują, są im niepotrzebne?
Nie stawiajmy na piedestale, uznając, że wiemy wszystko najlepiej.
autor: ABCD
Nie stawajmy wszyscy. Wystarczy, że wiemy to najlepiej ja i ABCD
łeb z niego wystaje i chwali kapitalizm.
kup sobie słownik języka polskiego i sprawdź, co to jest "konsumpcja". Książki nie gryzą, nawet radykałów.
To już Cię w wieku trzech lat rodzice wyrodni stawiali na noc w kolejce po schab bez kości? - a sami co w tym czasie robili? Pisałeś kiedyś, że wówczas było pijaństwo i złodziejstwo i ludziom nie chciało się pracować. A skąd masz takie wzorce?
Władza PRLu starała się na święta nawet "rzucić pomarańcze", na które dewizy były zbierane cały rok. Gdy moja Matka pracowała w PSSie to zawsze na Mikołajki dostawaliśmy paczki: z czekoladą prawdziwą wedlowską, fistaszkami, pomarańczami, różnymi cukierkami - z których w pamięci utknęły mi cukierki z nadzieniem z róży, pierniczki "Katarzynki" w czekoladzie lub lukrowane, ciasteczka "petit beurre" i różne batoniki czekoladowe. Wówczas moja Matka była kucharką, a Jej wszystkie dzieci dostawały zaproszenie do świetlicy zakładowej, gdzie był Mikołaj w swej czerwonej szacie i ogromna choinka, gdzie panie z komitetów społecznych PSSu rozdawały paczki każdemu dziecku takie same, a potem była zabawa dla dzieci przy prawdziwej orkiestrze zakładowej - bo takie były praktycznie przy każdym zakładzie pracy. Paczki dostawały dzieci do (chyba )osiągnięcia osiemnastego roku życia. Więc nawet, gdy cały rok nie dojadaliśmy, to jednak na święta zawsze mieliśmy słodycze (oprócz tego jednego razu, gdy mieliśmy tylko kisiel żurawinowy). PSS to nie była żadna państwowa firma, ale tak chwalona -w Szwajcarii - spółdzielnia (Powszechna Spółdzielnia Spożywców), i nawet moja Matka dostała parę razy wypłacone dywidendy jako członek tej spółdzielni. Więc my byliśmy bardzo biedni, ale nasza Matka miała pracę, my mieliśmy pewny dach nad głową, wypoczynek w czasie wakacji i ferii zimowych z firmy Matki, a na święta paczki "od zakładowego Mikołaja". Nikt nie musiał żebrać pod sklepem i prosić co łaska.
Trochę szacunku dla tych pracujących ciężko ludzi, którzy odbudowywali kraj i wychowywali dla tego kraju dzieci powinieneś w sobie wykrzesać, ABCD. Jeżeli nawet na to Cię nie stać, to zaprawdę żałosny jesteś egzemplarz, a na salony i tak Cię nie wpuszczą. Wtedy, gdy rozdawane były karty, to byłeś za młody. Teraz już nie jesteś potrzebny. Zachowaj więc, proszę, ludzką godność, bo zaczyna być mi Ciebie żal.
kto ma ustalać granice potrzeb, poza którymi zaczyna się zła konsumpcja?
Jeśli Partia, to takie rozwiązanie już przerabialiśmy.
[Ludzie chcą się wyróżniać]
Bardzo dobrze, gdyby tak rzeczywiście było. Nie mam nic przeciw, a nawet więcej - jestem najszczerszym zwolennikiem wszelkiego rodzaju różnorodności, od kroju spodni po postawę życiową. Sęk jednak w tym, że obecny system, pod płaszczykiem (niby) wyróżniania się, ujednolica ludzi w stopniu chyba nieznanym w dziejach. Jednym z narzędzi tegoż jest właśnie kreacja takich samych sztucznych potrzeb, realizowanych przez takich samych (i coraz bardziej sztucznych) ludzi, w takich samych marketach i pod takimi samymi hasłami bycia niby sobą. Nie chce mi się wierzyć, że tego nie dostrzegasz.
W pewnym sensie obecnemu systemowi udaje się więc realizować to, co nie udało się niektórym wypaczonym wersjom komunizmu.
ale pytanie nie jest czy ja dostrzegam czy nie. Pytanie jest jakie mamy prawo do oceniania tego? Ja mogę dostrzegać absurd manii kupowania telefonów komórkowych co roku bo ten ma 10 melodyjek a tamten 20. Ale dopóki człowiek robi to za własne pieniądze to nic mi do tego.
Ocenianie co jest sztuczną potrzebą jest bardzo ryzykowne. Ja w takich kwestiach zdaję się zawsze na subiektywną ocenę ludzką. Nie oceniam podług własnych potrzeb bo nie mam do tego prawa.
nie wiem, czy warto przesadzać z tym ujednoliceniem. Ja, korzystając z popularnej sieci telewizyjnej Cyfra Plus, słucham w tej chwili opery Janacka "Przygody Lisicy Chytruski". Inni użytkownicy tej sieci wybierają sobie inne z ponad ośmiuset oferowanych przez nią programów. Jak widać, mamy tu znaczną różnorodność.
zachęcony forumowymi zachętami skoczyłem do Aparta kupić coś żonie niepotrzebnego na Mikołaja, nie miałem pomysłu co kupić, więc zniewolona przez burżujów sprzedawczyni wcisnęła mi niepotrzebną bransoletkę na kostkę u nogi, skromne 1,5 k...
z góry dziękuję i czekam na lewych miszczuff cientej ryposty, hehe...
o właśnie.
Władze PRL starały się zebrać dewizy na kupno pomarańcz, ktorych i tak nie było.
A teraz pomarańcze nalezą do najtańszych i najbardziej popularnych towarów.
Święta racja, ABCD. Jako lewicowiec, koniecznie musisz znowu dołączyć do i tak licznego chóru krytyków i prześmiewców czasów PRLu. Dostępność pomarańczy jako wyznacznik dobrobytu. Ciekawa perspektywa. Soczysty temat i orzeźwiające wnioski. Ręcę opadają i soczek wylewa się na buty.
wiesz doskonale, ze na zakup takiej bizuterii nie stac 90% spoleczenstwa, przypomnialbym Ci pewna madrosc Konfucjusza, dzieki ktorej pewne kraje sa bogate, a takie jak III Najasniejsza biedne jak mysz koscielna i niewiele juz potrafia, choc zawsze jakies dupki beda z tego stanu rzeczy uhahane obwieszajac sie zlotem, generalnie szkoda klawiatury, wspolczuje zony, kobieta ktora zaklada zlota bizuterie zeby podkreslic swoja wartosc lub poczuc sie doceniona musi byc diabla warta, a jezeli mezczyzne stac tylko na taki prezent wart jest tyle samo :)
-----
&Bury
[Bardzo dobrze, gdyby tak rzeczywiście było.]
wlasnie to jest najciekawsze w tym, swoisty paradoks. nastapilo takie ujednolicenie (nawet na poziomie konkuretow), ze trudno mowic o jakims wiekszym zroznicowaniu oferowanych towarow. do tego dochodza kwestie ochrony prawnej ze strony panstwa ograniczajace wybor poprzez wykreslenie z listy wyboru tzw. podrobek, czego zupelnie nie rozumiem, bo zawsze cos wynika z czegos i tak w kolko od poczatku istnienia cywilizacji, dla wiekszosci konsumentow jest malo istotne, kto to uczyni, byle bylo subiektywnie "lepsze", ew. tansze...
ostatnio pisze coraz bardziej sensownie, bo rozne trole zafascynowane wyzyskiem i kapitalizmem, powinny pojac, ze to nie jest jakis tam kryzysik kapitalizmu
http://gielda.onet.pl/puchna-kolejne-banki-ale-kogo-to-obchodzi,18727,3064565,1,prasa-detal
"Alan Greenspan mówił później o swoim zdziwieniu, że szefowie banków nie dbali o interesy udziałowców. Nie dodał, iż nieraz największymi udziałowcami byli właśnie owi szefowie. Wszystko to razem mówi nam, że ludzie są o wiele mniej racjonalni, niż sądziliśmy parę lat temu. Bezsprzecznie dobrze jest znać ten fakt. Ale czy to pocieszające, to już inna sprawa."
"Właściciele tych funduszy szybko inkasują środki z takich pożyczek jako „dywidendę”. Jeśli firma upadnie pod ciężarem zwiększonego zadłużenia, faceci z private equity zostają z gotówką w kieszeni, a banki z niespłacalnym zabezpieczeniem. To prowadzi nas do bardziej mrocznych zakamarków nauki o ludzkim zachowaniu...."
"W ostatnich czasach rynki światowe stały się tak niestabilne, że dostrzeżenie i wykorzystanie następnej bańki stało się najmodniejszą grą. Tak więc, jeśli pesymiści wieszczą formowanie się następnej bańki, to jest to odbierane nie jak groźba, tylko jak obietnica.
Wydaje się, że umyka to uwadze polityków. Pomyślmy choćby o Gordonie Brownie, który gdy w dobrych czasach pełnił funkcję ministra finansów, uważał, iż udało mu się zlikwidować cykle koniunkturalne. Kiedy politycy podkreślają dziś, że ostatni kryzys nie ma prawa się powtórzyć, aż chciałoby się im odpowiedzieć, by spojrzeli na świat przytomnie.
W przypadku bankowców w grę wchodzi inny czynnik psychologiczny: przemożne poczucie bycia uprawnionym. Wzmacnia je niewątpliwie rodzaj grupowej świadomości, która powstaje dlatego, że ludzie liczący swoje wypłaty w milionach na ogół przestają z podobnymi do siebie ludźmi rozumiejącymi ich sytuację.
Stąd oburzenie, jakie wywołały w Royal Bank of Scotland sugestie, że rząd jako właściciel mógłby narzucić limity premii. Stąd również plotki o członkach kierownictwa Goldmana Sachsa, którzy kupują sobie broń, aby chronic się przed ewentualnym atakiem tłumu. Widocznie alternatywa w postaci powściągliwego zachowania nie przyszła im do głowy."
to taki wąż morski z Loch Ness
tysiące ludzi, którzy na te pomarańcze to nawet pozwolić sobie nie mogą. Za Twoje kaprysy płacą oni swoją nędzą. I Ty uważasz się za wykształconego człowieka? W ostatecznym razie przyjąć można, że wykształcony jesteś, bo czytasz to czy tamto i nawet opery w tv oglądasz, ale czy jesteś człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu, to mocno wątpię.
Gdyby Bunhilda wiedziała, jakim jesteś stworem, to żadna szynka tego świata nie zatrzymałaby jej przy Tobie. Ty o tym wiesz, i dlatego jej z domu nie wypuszczasz pasąc ją i zatruwając świństwem.
Nie po drodze mi z Tobą, ABCD.
potworek jakiego tu widac ma cztery litery:)
czy mogę prosić o kontakt na teresa.stachurska@gmail.com?
praca niewolnicza nie była taka straszna. Właściciel zapewniał krótką dniówkę, rodzinne stosunki międzyludzkie i opiekę zdrowotno-socjalną.
Warto przeczytać opowiadanie Edgara Allana Poe pt. Złoty żuk, gdzie murzyński niewolnik, Jupiter, zostaje ze swoim panem Willem Langardem, mimo że inwazja z północy dała mu tak zwaną wolność.
naprawdę uważasz że praca niewolnicza nie była taka straszna?Zamiast powoływać się na Poe przypomnij sobie, bądź zapoznaj się, z Malcolmem X Spike'a Lee. Jest tam dość sporo o takich właśnie Jupiterach, co od pana odejść nie chcieli.
urzekła mnie twoja historia w temacie braku funduszy na biżuterię, podaj adres, wyślę ci na Swięta sledzie i kabanosy, hehe...
"290 tys. pracowników w Polsce zarabia powyżej 8 tys zł miesięcznie - http://biznes.onet.pl/zabrac-bogatemu,18543,3063417,1,news-detal . 290 tys. to około 3 procent zatrudnionych na podstawie stosunku pracy. Malutko, tak ze względu na odsetek tyle zarabiających, jak i ze względu na samą kwotę. 8 tysięcy zł miesięcznie obiektywnie nie jest zawrotną kwotą, jeśli uwzględni się że jest to wynagrodzenie brutto oraz że ów pracownik może mieć na utrzymaniu troje i więcej dzieci oraz spłacać kredyt zaciągnięty na budowę lub kupno domu czy mieszkania. Zgodzi się z tym każdy..." - http://www.radiownet.pl/radio/wpis/1804/
Jak się macie Panowie zwolennicy "porządku" jaki jest?
Weźmy też murzyńskich służących pułkownika Sutpena z "Absalomie, Absalomie...". Powodzi się im lepiej niż niejednemu białemu.
Pensje nie biorą się z powietrza. I obiektywnie te 8 tys. zł - a ściślej ich siła nabywcza - jest zawrotna w stosunku do tego co było jeszcze np. 20 lat temu. Proszę przeliczyć np. na cenę przeciętnego samochodu.
owszem ale jakim kosztem?naprawdę myślisz że fakt iż powodziło im się lepiej niż niejednemu białemu czynił ich równymi białym?
serio, no to wysylaj, podac adres ?:)
pytanie, co lepsze dla spoleczenstwa, 1 miliarder czy 1000 milionerow czy 10000 .... ?
a ogól społeczeństwa żyje w dostatku.
Wy zlewaczała hołoto nie rozumiecie, że dobry jest kapitalizm, fajny feudalizm a najlepsze niewolnictwo. My z ABCD kochamy taki system (o ile nie bylibysmy w nim niewolnikami).
Zdrowia ABCD, wypijmy jeszcze po lufie to im pokażemy.
A w ogóle to jakby sie do nas na komendę trafili to bysmy im dali co?
zapewne myslisz o kapitalistycznej Rosji:), no w tym zestawieniu przebija Polske.
miliarderzy nie sa zadnym wyznacznikiem powodzenia w kraju. spoleczenstwa nie chca miliarderow!.
to moze przelicz na cene przecietnego mieszkania 72m2, albo na litry paliwa, albo na czynsze...
i wśród 25 najbogatszych miliarderów jest 11 Amerykanów, ośmiu Europejczyków (ze Starej Europy - Niemcy, Francuzi, Szwedzi), 1 Kanadyjczyk, 2 gości z bogatych krajów pozaeuropejskich (Arabia Saudyjska, Hongkong), trzech gości z krajów trzeciego świata. Wschodnich Europejczyków brak. CBDO.
Co do przeliczania - nie ma sprawy, przeliczmy. Masz dane?
West, czyli zgodnie z Twoimi uczonymi teoriami obok tych "trzech gości z krajów trzeciego świata", którzy mają miliardy kręci się "dużo milionerów, a ogól społeczeństwa żyje w dostatku" - lepiej, niż tam, gdzie nie ma tych miliarderów, czyli w Europie Wschodniej, dobrze rozumiem?
Normalny człowiek nie potrzebuje dowartościowywać się zakupami, a tym bardziej takimi, jak bransoletka na kostkę u nogi (he, he). Boże, czy już osiągamy ten etap?
iż istnieje korelacja pomiędzy poziomem zamożności społeczeństwa i ilością osób w tym społeczeństwie osiągających bardzo wysokie dochody. Skąd pochodzą bogacze? Ano, w świetle przytoczonych przeze mnie danych, w zdecydowanej większości z krajów bogatych, o wysokim PKB p.c. i poziomie życia społeczeństwa. Wniosek mało odkrywczy, ale jak widać z waszych wątpliwości - nie dla wszystkich.
sprawić, że najwyższy dochód nie będzie przekraczał pięciokrotnie najniższego, jak było w PRL, i że każdy pełnoletni będzie musiał pracować i dochód w tych granicach otrzymywać, co się stanie wtedy z towarami w naszych sklepach. Zapewniam was, że znikać z nich będą podobnie szybko jak w ostatnich latach PRL. Bo wcześniej puste nie były ale płace i ceny trzymane były w ryzach. Nie trzeba nawet przywracać prawie darmowych mieszkań, ogrzewania, leczenia, kształcenia itd, itd. A widzieliście tłumy przy wyprzedażach w USA. Ludzie są podobni wszędzie. Kartofle w mundurkach z margaryną jeść będą albo z biedy albo z snobizmu. I nic na to nawet urąganie Glempa nie pomoże.
do niedawna co 10 miliarder gawaril, jedyne czego dowiodles sam zreszta, ze ilosc miliarderow, w ogole istnienie miliarderow nie przeklada sie na dobrobyt ogolu, co zreszta zasugerowal Mis. Np: istotne zwiekszenie sie ilosci miliarderow w Rosji wcale nie wplynelo, a wrecz przeciwnie, na dobrobyt ogolu, natomiast w USA bywa roznie... A na wschodzie, tu duzy wzrost zamoznosci garstki oznacza spadek dobrobytu ogolu, taka panuje praktycznie stala tendencja, wiec nie jest to czynnik decydujacy o zamoznosci ogolu, wiec po co o to dbac ?.
druga sprawa, prosze bardzo, tylko najpierw musisz od tej kwoty 8 tys zl odjac koszty stale: czynsz, energia, kredyty, czesne, ubezpieczenia, srodki transportu itd. jak zostanie z tych 8 tys zl jakies 3 tys zl, to bedzie i tak bardzo dobrze, sila nabywcza 3% elity pracownikow, 1 m2 mieszkania w bloku gierkowskim, rewelacja wescie, elita :), tez nalezysz do tej polskiej elity ktora zacharowuje sie skracjac sobie zycie o polowe po min. 10 godz. przez 7 dni, nie sadzisz chyba, ze to pracownicy pracujacy po 6 godz. przez 5,6 dni ?:)
---
a wracjac do miliarderow, bylbys za oblozeniem bogaczy specjalnymi podatkami na cele spoleczne np: 10% podatku od osobistego majatku powyzej ilus tam mln zl, jak sadzisz, wiekszosc spoleczenstwa bylaby za ?:)
piszesz o 1500 USD, tymczasem żona kupowała ostatnio dwie sztuki Vaio NW, z procesorem 2 GHz, 500 GB HDD i 4 GB RAM za 2700 zł jeden..., natomiast sprzęt Asusa czy Acera o porównywalnych paramentach chodzi za 2200-2400...
piszesz chyba o sprzęcie z najwyższej półki, bo zwykłego laptopa do użytku domowego można kupić poniżej 2000 zl...
po co ci ta propaganda???
A odpowiesz mi na pytanie, które zadałem? Albo to: gdzie jest lepiej w Europie Wschodniej, czy w owym "Trzecim Świecie", skąd pochodzą ci trzej jegomoście?
"miliarderzy nie są żadnym wyznacznikiem powodzenia w kraju". Wydaje mi się że obaliłem ten pogląd, wskazując na korelację ilości multimiliarderów i poziomu życia przeciętnego obywatela. Co do Twojego pytania - sądzę że właściwa będzie odpowiedź typu "zbyt mało danych". Bo po jednym miliarderze np. na subkontynent to trochę za mało do analizy statystycznej, nawet takiej "pi razy oko".
dokładnie odwrotna niż twierdzisz. Jeżeli pod "wschodem" rozumiesz Rosję, to trzeba by sięgnąć do danych statystycznych - skąd twierdzenia o spadku poziomu życia w Rosji?
Co do tych 8 tysięcy - nigdy nie twierdziłem, że polska transformacja przyniosła polskim pracownikom poziom życia np. amerykańskiej upper middle class, twierdzę natomiast, że poprawa w porównaniu z PRL jest odczuwalna. Struktura wydatków się, oczywiście, zmieniła, ale nie dramatyzuj - ani nie kosztuje m2 "w gierkowskim bloku" 8 tysięcy (przynajmniej w Warszawie), ani nie płaci przeciętna pracownicza rodzina, nawet średniozamożna, żadnych "czesnych" bo póki co te lepsze szkoły i uczelnie są w Polsce darmowe. Tak można by ciągnąć długo. A małolitrażowy samochód z salonu kosztuje 10 średnich krajowych, a nie trzydzieści, jak kiedyś maluch. To oddaje skalę zmian siły nabywczej. I z tym "zaharowywaniem się" nie przesadzaj - to kwestia organizacji pracy. Pracoholizm to problem "młodych zdolnych ambitnych" świeżo po studiach, a nie tych, którzy już coś osiągnęli.
Co do podatków - nie wiem co rozumiesz przez "cele społeczne", ale konkretnie co do podatku majątkowego to jak kiedyś na tym forum taką potrzebę zasugerowałem to zaraz rzucili się na mnie wszyscy z prawa i z lewa :-).
a gdzie kabanosy i sledzie na swieta, jak deklarujesz sie wyslac, to dotrzymaj slowa, licze na hojnosc, beczka sledzi i worek kabanosow:), to jak, wyslesz na wskazany adres ?
--
"laptop do uzytku domowego" ?, do uzytku domowego masz komputer stacjonarny. za 1500$ nie kupisz z najwyzszej polki, tu zaczyna sie srednia polka lub najnizsza (macbooki). a paramtery jakie podajesz sa mniej istotne w przypadku takich wlasnie przenosnych komputerow.
jak kiedys tam w końcu będziesz miał kobietę, oczywiście, że nie będziesz musiał się dowartościowywać, wystarczy jej jak na urodziny wytniesz jej laurkę, hehe...
W Absalomie, Absalomie..., czarni niewolnicy pułkownika Sutpena otwarcie wyśmiewają białego nędzarza.
A kto bardziej liczył się w Rzymie: zaufany niewolnik senatora czy wolny mieszkaniec dziesięciopiętrowego domu czynszowego?
To chyba jeden z głównych postulatów Marksa - dążyć do zmniejszenia (lub wyeliminowania) tzw. wartości dodatkowej, na korzysć pracowników. I partie lewicowe też powinny o to walczyć, np. poprzez wprowadzanie odpowiednio wysokich płac minimalnych.
gdyby byl jakikolwiek zwiazek miedzy iloscia, wielkoscia fortun miliarderow, a jakoscia zycia ogolu, to w Rosji ogol nie powinien miec gorzej niz w Japonii, Tajwanie, Australii... a tak nie jest. Ich udzial jest znikomy (lub zaden) w poprawie jakosci zycia ogolu i zmienia sie zaleznie od polityki gospodarczej panstwa - czyli warunkow osiagniecia bogactwa. Widziales co dzialo sie z fortunami w czasie kryzysu, topnialy niczym snieg pozna wiosna, nie braly nawet udzialu w procesie naprawczym kapitalizmu, to panstwa wykladaly setki miliardow (zadluzajac spoleczenstwo) i ponownie uruchamialy programy inwestycyjne w gospodarce - bledem jest tylko powierzenie tych pieniedzy miliarderom. Co robil pewien znany miliarder, przezucal z koszyczka do koszyczka wirtualne liczby, czli NIC!, inny znany miliarder - rosyjski, byl zaskoczony kryzysem i jedyne co mu przyszlo do glowy, to wyprzedawac sie:). Gospodarka panstwa poradzi sobie bez nich, oni bez gospodarki panstwa juz nie. Gospadarka panstwa powinna dbac o dobro ogolu poprzez poprawe dystrybucji dochodu, a rozwiazan jest kilka i na pewno nie nalezy do nich zwiekszanie ilosci takich bogaczy:)
---
Odejmnij koszty stale i zobacz, czy nadal to jest 10 srednich pensji brutto, wedlug mnie 100. Takie liczenie jakie prezentujesz jest o kant stolu rozbic i wyrzucic. I Polska to nie tylko Warszawa, a Warszawa to tez nie jest jakies eldorado i przegrywa konkurencje z pobliskimi miastami w sasiednich panstwach...
niektorzy maja wampirzyce hehe:)
tylko po co byly im powstaniu, czyzby z nudy ?:)
Przeczytałem ten wątek i myślę że zwolennicy i przeciwnicy konsumpcjonizmu nie rozumują do końca poprawnie. Obrona konsumpcjonizmu w słowach - za swoje kupuje i nic wam do tego - reprezentowana przez stańczykowskiego wydaje się tylko z pozoru oczywista i nie podlegająca dyskusji. Że to sprawa tylko jego wolności. To kwestia dosyć umowna, jak i umowne jest samo spoleczenstwo. Bo równie dobrze narkoman może mówić - za swoje sobie ćpam i nic wam do tego. Narkomanię uznajemy jednak za chorobę. A co by było gdyby manię kupowania uznać za chorobliwy i szkodliwy nałóg wymagający leczenia? Nie ma podstaw? Czyżby? Można powiedzieć, że w obu przypadkach wolny człowiek szkodzi samemu sobie, a nie osobom trzecim. Ale czy tak jest? Nie jest. Narkoman częściej niż zdrowy człowiek popełnia przestępstwa, podobmie jak alkoholik powoduje częściej wypadki drogowe itd. W interesie społecznym leży więc ograniczanie tego zjawiska. Konsumpcjonizm zaś niszczy planetę, marnuje jej zasoby naturalne, że o odmóżdżaniu czy efekcie cieplarnianym nie wspomnę. W dłuższej perspektywie, też w interesie społecznym leży jego ograniczanie, żeby życie na Ziemi mogło dalej się toczyć. Gdyby od manii kupowania nie był uzależniony ten system, już dawno, w ogólnospołecznym interesie, państwa starałyby się go ograniczać. Konsumpcjonizm jest chorobą. Bo przecież to strasznie smutne jeśli szczęście człowieka ma zależeć od kupna elektrycznego obcinacza do paznokci z pozytywką i termometrem.
z moich doświadczeń wynika, że im człowiek dłużej i ciężej pracuje, tym większą ma potrzebę kupowania zupełnie mu niepotrzebnych rzeczy. Pół biedy gdy mu dobrze płacą, gorzej gdy haruje, a i tak na nic go nie stać. Abcd pyta skąd wiemy, że są to rzeczy niepotrzebne. Ja wiem stąd, że masa takich rzeczy wala mi się po piwnicy i pawlaczach z okresu gdy za dużo czasu marnowałem na pracę. Masę takich rzeczy widuje u moich znajomych. Zalegają gdzieś po kontach zupełnie nieużywane, choć kiedyś pewnie, przez 5 minut conajwyżej, dały im trochę złudnego poczucia radości.
Może stanowi on dla człowieka proste potwierdzenie sensu przymusu spędzania większości życia w tym czy innym kieracie? Bo jak można sobie wynagrodzić zmarnowany w robocie dzień, nie mając przez to czasu na coś przyjemnego? Można się upić, ale po kilku takich "przyjemnościach" można stracić pracę, bo jedno z drugim w parze nie idzie. Ale można zamiast tego kupić sobie złoty łańcuch na klatę co się z d(r)esem komponował dobrze będzie. Pomoże to wstać z łóżka na drugi dzień znów do pracy, a świadomość, że następnym razem jak będę jeszcze dłużej i ciężej pracował, kupie sobie taki łańcuch jak ten czarny z "drużyny A", będzie bodźcem do jeszcze większego wysiłku.
Ogarnięci konsumpcjonizmem ludzie, podobnie jak alkoholicy, będą zaprzeczać swojej chorobie. Normalny objaw jak u alkoholika. Nie rozumieją, że są wytworem systemu i nie wiedząjuż często co tracą rezygnując z prawdziwego, spokojnego życia. Nie rozumieją, że są niewolnikami systemu. Mogliby konsumować mniej, mniej czasu tracić na pracę kosztem życia, ale to nie takie proste. Przynajmniej w tym systemie. Bo jeśli ograniczysz zbędne potrzeby, okaże się że nie musisz już marnować 12 godzin na pracę, lecz wystarczy ci 8, a 4 dodatkowe zyskasz na kontakty z synem, które dotychczas wynagradzales mu nowym komputerem, komórką czy adidaskami. W PRL-u ludzie więcej czasu mieli dla siebie, rodzin, przyjaciół, rzadziej się rozwodzili i wieszali na strychu. Przecież to oczywiste z jakich powodów. Jakoś to, że nie stać ich było na fiata 125p, nie kazało im odkręcać gazu. Dziwne? No nie dresie? Powinno być wtedy 10 razy więcej samobójstw niż obecnie, a jest dokładnie odwrotnie, mimo, że mamy komórk, kuchenki mikrofalowe i palmę na rondzie de Gaula.
Co z tego jednak jeśli pracodawce to guzik obchodzi i rezygnacja z wyścigu szczurów oznacza często utratę pracy w ogóle. A tego boimy sie przeciez najbardziej. Bo z wykwintnego stolca nie tak trudno zrezygnować. Ale świadomość tego, że może jutro nie będzie już co w kiblu zostawić, i to nie z powodu zaparcia z przeżarcia, lecz ustania przemiany materii, nie pozwala nam się zbuntować. A skoro musisz tyle pracować to i musisz dalej kupować, by zabić ból tak bezsensownego istnienia.
Przeciwnicy konsumpcji mylą się też, jeśli wydaje im się, że mogą w tym systemie, ludziom ogarniętym szałem konsumpcji, cokolwiek wytłumaczyć. Ludzie nie uwierzą, że są niewolnikami. To system implikuje konsumpcjonizm. I odwrotnie, co się wzajemnie uzasadnia. Tylko zmiana systemu rozwiąże problem samoistnie. 1 na 1000 000 będzie pracował dłużej tylko po to by móc sobie kupić wymarzony brylantowy przycisk do papieru, jeśli tylko ta dłuższa praca będzie zależeć od jego woli. Reszta będzie się cieszyć, że zaoszczędzony czas może przeznaczyć na rodzinę, dzieci, przyjaciół, książkę, pójście na grzyby czy piwo itd.
Człowiek marzy o kupnie jakiegoś goowna, bo na inne "szczęście" czasu już nie ma. To jest prawda o konsumpcjonizmie. To jest tragedia tych których ten nałóg dotyczy. Co oczywiste, konsumpcjonizm rozluźnia też wątłe już więzi społeczne.
sierp i młot porównać nawet największy szał zakupów świątecznych do narkomanii i alkoholizmu to ja ci gratuluje oceny rzeczywistości. Chorobą może stać się nawet spożywanie czekolady i stanie się ono to spożywanie chorobą społeczną kiedy my wszyscy musimy ponieść konsekwencje leczenia chorego. Tak więc opisy schorzeń z których ma profilaktycznie wynikać ograniczenie ja bym sobie jednak darował
Rola ludzi pochylających się nad biednym ogarniętym konsumpcyjnym szałem jasiem kowalskim może sprowadzać się do apeli do namawiania nawet do apelowania aby konsumpcje luksusowych towarów opodatkować specjalnie. Ale nadawanie sobie prawa do decydowania o korzystnym bądź nie sposobie spędzania wolnego czasu i o byciu niewolnikiem reklamy bądź nie jest autorytarna myślą choćby w najczulsze słówka i chęci ją ubrać.
Dlatego sierpie i młocie jeśli jaś kowalski z rodziną ma ochotę wydać cały urobek miesiąca na ostentacyjną konsumpcje i spędzić czas wolny na bezsensownym szwendaniu się po hipermarkecie to
a) nic ci do tego
a jeśli nadal się upierasz, że coś ci do tego to obawiam się, że
b) Twój wpływ na ten stan rzeczy równa się zero.
prospołeczni (socjaldemokratyczni lub radykali) lewicowcy w imię "wolności wyboru" broniący zakupów tajwańskiej elektroniki i chińskich zabawek we francuskim hipermarkecie za pieniądze z kredytu w niemieckim banku w praktyce a teorii racjonalnego wyboru w teorii to jakiś naprawdę przedziwny paradoks. Obrońcy PRL wskazujący jego systemowe i w dodatku związane ze światowym systemem kapitalistycznym wady jako dobrodziejstwa powodowane troską o ofiary kapitalizmu świadczą o paradoksie bodaj czy nie jeszcze potężniejszym.
Ma to też wymierne skutki praktyczne: jeśli założymy, że w imię "prywatności" albo jakiejś zbiorowej mądrości (jeśli to cechy uniwersalne a nie przygodne przymioty nabywane przez dokonujących zakupy w Tesco, to może rozciągnijmy też to NIE WOLNO NAM OCENIAĆ na wyborcze wygrane Wałęsy, PO, NSDAP...) nie wolno nam nawet oceniać (!) decyzji konsumentów mimo ich jak najbardziej realnego wpływu na życie społeczne (strukturę zatrudnienia, wpływy do budżetu ze strony dostawców i pośredników, planowanie przestrzenne, ochronę środowiska) to właściwie z jakąkolwiek, choćby teoretycznie pojmowaną polityką możemy sobie dać spokój i zawiesić nawet werbalną lewicowość, prawicowość itp. na kołku. Sęk w tym, że biznes i establishmentowi politycy NIE odpowiedzą tym samym.
Jeśli z kolei uznamy, że PRL stanowił "raj utracony" polskiego lewicowca, to po utracie i braku szans na powtórkę nie pozostaje nic innego, jak tylko zaakceptować zastaną rzeczywistość i przyklaskiwać, gdy dostaje się nielubianym z powodu historycznych zaszłości grupom (np. zawodowym, czego przedsmak był w dyskusjach o studentach, uczelniach czy szkołach).
Mogę zrozumieć, że refleksje Marksa, Lukacsa czy Marcuse nad fałszywą świadomością czy fałszywymi potrzebami nie są zliberalizowanej ponowoczesnej lewicy do niczego potrzebne, ale może wolno jeszcze powiedzieć o celowym stymulowaniu popytu przez mechanizmy instytucjonalne, ulgi, preferencje, licencje czy cła (także w ramach ponadnarodowych - przypomnijcie sobie celne wojny stalowe między USA a UE, lub europejsko-rosyjską wojnę mięsną na cła) a z drugiej strony - choćby o klasycznym efekcie Engla.
Istota problemu tkwi nie w konsumpcji np. w fizjologicznym sensie, tylko w jej strukturze oraz warunkujących ją mechanizmach gospodarczych i społecznych.
Chyba najwięcej racji ma w tym wątku dyzma: polskie społeczeństwo kupuje dużo, ale rzeczy tanich i kiepskiej jakości, zadłużając się i nabijając kabzę koncernom z fabrykami w Trzecim Świecie, biurami w Zachodniej Europie i aktywami w Honolulu oraz kiwającym skarbówkę na wszelkie sposoby zachodnim sieciom handlowym. Jak w takich warunkach można mówić o rozwoju czy dobrobycie, a tym bardziej równości i sprawiedliwości społecznej?
Jak przystało na panujący w forumowych dyskusjach standard, każdy absurd jednej strony musi być równoważony przez komplementarną bzdurę o funkcji pozornej antytezy. Można więc poczytać o dobrodziejstwie włodarzy PRL, którzy na święta wystarali się o pomarańcze, a ich brak na co dzień zapewne wynikał z zatroskania niewolniczymi warunkami pracy w Trzecim Świecie. Drobiazg, że dobroduszni aparatczycy PZPR zacieśniali więzy gospodarcze z zachodnimi mocarstwami kapitalistycznymi akurat w okresie ekspansji kapitału w myśl neoliberalnych strategii, oznaczających także zwiększenie wyzysku w krajach Trzeciego Świata. Jeszcze większym drobiazgiem będą w takim ujęciu milicyjno-esbeckie represje względem działaczy na rzecz sprawiedliwego handlu z Trzecim Światem w latach 70. i 80. (zapewne spowodowane tym, że miłosierna i społecznie wrażliwa władza "ludowa" w trosce o kraje ubogie nie chciała mieć konkurencji). Podstawowy problem tkwi w tym, że przeciwstawianie wyzysku Trzeciego Świata i PRL-owskich "przejściowych problemów z zaopatrzeniem" jest chybione z fundamentalnego powodu - wynikało z tego samego, tj. zadłużania się sekretarzy "robotniczej" partii w międzynarodowych instytucjach finansowych, co wymuszało obniżenie spożycia i importu oraz intensyfikację eksportu wszystkiego, co tylko się dało, niezależnie od opłacalności handlowej czy produkcyjnej (częste były przypadki odsprzedaży półproduktów np. przemysłu maszynowego czy chemicznego i ponownego odkupywania od zachodnich kontrahentów z dodatkową stratą).
Trudno się zresztą dziwić, skoro co trzeci dolar zarobiony na eksporcie musiał iść na obsługę zadłużenia, a mechanizm "procentu składanego" a w latach 80. także podwyżki stopy oprocentowania kredytów powodowały, że mimo ponoszonych kosztów długi ciągle rosły. Drugą przyczyną dysfunkcji systemu dystrybucji w PRL-owskiej gospodarce było straszliwe marnotrawstwo, wynikające z konkurencji między dyrektorami i biurokratami ze "zjednoczeń" o to, kto więcej "przerobi materiału" i przekroczy normy produkcji - czyli skopiowanie do socjalistycznych stosunków własnościowych typowego rynkowego mechanizmu konkurencji, tylko w jego karykaturalnej wersji.
Te "dyskusje" między (mniejsza z tym, czy szczerymi czy nie - słowa rzucone w przestrzeń publiczną tak czy inaczej mają konsekwencje) obrońcami neoliberalnego i kapitalistycznego status quo a nostalgikami PRL mają wiele prawidłowości, występujących u obydwu stron: zakłamywanie podobieństw miedzy obydwoma ustrojami lub (w polskich warunkach) wiążącej jeden z drugim genezy, przypisywanie strukturalnych cech jednego systemu WYŁĄCZNIE oddziaływaniom drugiego, negowanie lub dla odmiany fetyszyzowanie roli czynników politycznych itp.
Nic z tego jednak nie wynika - ani poznawczo ani tym bardziej praktycznie (powrót do PRL nie jest możliwy, polski kapitalizm na każdym kroku pokazuje swój prawdziwy wymiar, którego nie da się ukryć ani zmitologizować).
Jednak dopóki istnieją grupy docelowe, będą im dostarczane pożywki do odpowiedniego pobudzania i tkwienia w tych samych koleinach.
Beze mnie, proszę.
PS.Jeśli chodzi o biedę, to badania czy nawet publicystyczne rozważania na jej temat muszą uwzględniać od samego początku strukturę majątków (a nie tylko dochodów bieżących) oraz zadłużenie gospodarstw domowych (tak jak robi się z zadłużeniem zagranicznym przy ocenach rozwoju gospodarczego poszczególnych państw).
Inaczej ciągle będziemy kręcić się w kółko pozornych paradoksów - tak jakby bieda i konsumpcjonizm musiały się wzajemnie wykluczać, jakby nie można było żyć w biedzie mając nawet stały etat, jakby w "krajach rozwiniętych" nie było otyłych biedaków i szczupłych milionerów itd. itp.
PS.2. Opera, o której była mowa wcześniej, została nadana w sobotę w II programie Polskiego Radia. Tego samego, którego formacja "sprawnie zarządzających krajem menedżerów" wspólnie z "jedyną lewicą, jaka została w Sejmie" chce zlikwidować.
Wyrażam tylko pewne współczucie tym ludziom i żal mi ich. Nie uważam też, że w konsumpcjonizm trzeba wkraczać w sposób administracyjny, bo to i tak niemożliwe. W tym systemie można się jedynie spodziewać od państwa działań, które konsumpcję kupy tylko mogą zwiększyć. bo inaczej system przestałby istnieć. Do czasu oczywiście. Kapitalizm to system, który pożera własny ogon. Póki co ekolodzy i inni "wariaci" apelują o jej ograniczenie i nikt nie przejmuje się,że choć mają argumenty bardzo racjonalne, to przecież to tylko wariaci. Ale są to apele do serca, rozumu i poczucia odpowiedzialności za przyszłe pokolenia. Apele, które w większości trafiają tylko do młodych. Kiedy zacznie już brakować wszystkiego, a nie będzie już "dzikich", których można podbić by zabrać im to co nam się już skończyło, konsumpcje i tak trzeba będzie ograniczyć. Stanie się to dużo wcześniej niż gdybyśmy zdecydowali się na jakieś racjonalne gospodarowanie ograniczonymi przecież zasobami. Stanie się to oczywiście za późno.
Mój pogląd oczywiście wynika z tego, że nie rozumiem jak inteligentny człowiek może spędzać czas w hipermarkecie? Niezrozumienie nie oznacza potępienia, po prostu w pale mi sie to nie mieści. Po 5 minutowym pobycie w supermarkecie, zaczyna mnie boleć głowa. Co nie znaczy, że sam nie kupuję. Owszem jeździmy z żoną raz dwa razy w miesiącu do marketu i kupujemy hurtowo, by jaknajmniej czasu na zakupy marnować. Zostaje wtedy w samochodzie i czytam sobie książkę. Taką mam fajną żonę, że nie zmusza mnie do chodzenia między półkami pełnymi jakiegoś goowna ;-). Żeby ograniczyć żądzę posiadania, ludziom trzeba dać alternatywę. A tej ten system nie jest w stanie dać. Ja to rozumiem tak: ide do pracy na 12 godzin. Wracam styrany jak wół. Nie mam już siły ani czasu dla bliskich czy przyjaciół, a jakby się jeszcze okazało, że mimo tych poświęceń nie czeka na mnie w domu elektryczny wyciskacz do soku z kiwi, to chyba bym się pochlastał? A tak nadaję sobie jakiś sens w życiu. Nic mi do tego co sobie klupiłeś, co zgromadziłeś, co jeszcze kupisz... Wydaje mi się tylko, że to bez sensu. Nie mogę powiedzieć o tym głośno? To o czym można mówić?
Z ta obrona PRL to pijesz do mnie? No to walisz kulą w płot. Nie bronie tamtego systemu. Ale też nie uważam, że fakty pozytywne z jego historii trzeba przemilczać. Jesli pisze, że wtedy było 10 razy mniej samobójstw to piszę o fakcie znanym ze statystyk. Nie wolno o tym pisać, bo w ten sposób bronię PRL?
Prl najlepiej broni kapitalistyczna współczesna rzeczywisość. Taki Gierek nigdy nie był w PRL tak popularny jakim stał się w III RP.
"... Barbórka w kopalni Bielszowice rozpocznie się w tym roku od paradnego śniadania. Przy stole usiądą emeryci, ale nie wszyscy, tylko w randze dyrektorów i naczelnych. Po śniadaniu poczty sztandarowe i procesja ruszą do kościoła na mszę. Przewidziano jeszcze: uroczystość w cechowni, modlitwę pod figurą świętej Barbary, obiad w sali konferencyjnej kopalni. Zaproszenia już wysłane, do władz Rudy Śląskiej i duchowieństwa. A w hali sportowej akademia. Dla górników dyplomy i szpady. Wystąpi kabaret. - Przyjdą wyróżniający się pracownicy, z 25-letnim stażem pracy, przedstawiciele urzędów górniczych, firm współpracujących z kopalnią, wydziału geodezji, policji - wylicza radośnie Michał Maciejczyk, asystent dyrektora kopalni.
- A górnicy poszkodowani w wypadkach będą? Co z nimi? - pytamy.
- Nie możemy zaprosić wszystkich ze względu na ograniczoną liczbę miejsc w hali - ucina Maciejczyk.
Zdzisław Aksamit, zastępca dyrektora do spraw administracyjno-pracowniczych w kopalni Mysłowice, wyjaśnia: - Poszkodowanych jest bardzo dużo. Zastanawiam się, według jakiego klucza mielibyśmy ich zapraszać. Czy tych z wypadków zbiorowych, czy indywidualnych? Czy tylko ciężko rannych, a może wszystkich, nawet tych, co tylko palec stracili? Byłoby to technicznie trudne do przeprowadzenia, doprowadziłoby do niepotrzebnych niesnasek. Kogoś by się pominęło i czułby się urażony.
Dlatego kopalnia kładzie nacisk na pamięć i wsparcie duchowe. W listopadzie i grudniu zamawia w kościołach aż cztery msze. Jedną w intencji górników, którzy przeżyli wypadki...." - http://wyborcza.pl/1,75480,7334086,Dla_nich_kabaret__dla_nas_msza.html?as=1&ias=4&startsz=x
[kiwającym skarbówkę na wszelkie sposoby zachodnim sieciom handlowym]
No, nad tym to bym specjalnie nie płakał.
Mniej "odprowadzono", mniej będzie (przynajmniej w założeniu) np. na robotników w mundurach. Sieci handlowe mają wiele na sumieniu, stąd też chyba nie ma sensu wysuwać czegoś, co w obecnej rzeczywistości niekoniecznie musi być złe. Poza tym owo kiwanie odbywa się za zgodą kiwanego i na podstawie przepisów przezeń ustanowionych. Gorzej natomiast, gdyby sprobował ich kiwnąć tzw. zwykły człowiek, na przykład spóźniając się jeden dzień z "zeznaniem" albo zapominając dać im złotówkę.