jak kiedyś Czauczesku, który, mimo to, przegrał. Silniejsi, jeżeli chcą, zawsze znajdą środki na to, by zapętlić jakieś sznureczki i za nie dla swych interesów pociągać. A większość, jak zwykle, niewiele o tym wie i wyciąga z zaistniałych wydarzań wnioski, które źle się później dla niej kończą. Ciekawe, czy wobec nas są też stosowane takie sznureczki. Bo, że były, to jest oczywiste. Choć mądrale twierdzą, że wszystko zawdzięczamy swojej niezwykłolaści.
Jeden z politologów, który zabierał głos dla TVN 24 stwierdził, że Polska prowadzi politykę wasalną wobec USA, my się bowiem dokładamy, a oni praktycznie nic nam nie dają. No cóż 40 letnie Herkulesy i ćwiczebne patrioty to faktycznie prawie nic, tak jak zwolnienie przyszłej bazy z podatków. Oczywiście, że nas teraz Rosjanie z Białorusią nie napadną, wszak pamiętamy, ile razy na nas zbrojnie napadali po 1989 r. Na palcach jednej ręki tych wojen granicznych nie zliczysz. Patrzcie jak w wyniku tych konfliktów stopniała polska armia - z 600 tys. do trochę ponad 100 tys. Takie straty ponieśliśmy walcząc na Ukrainie, Gruzji nie wspominając o szeregu krwawych potyczek o pracowników ambasady :-)
Ale ciekawe rzeczy dzieją się w rozwoju świadomości naszych elit - poczynając od Kwaśniewskim a na komentatorach kończąc. Tą rzeczą jest cynizm, występujący już wcześniej, ale świetnie zamaskowany ideologicznie, żeby się niektórzy nie połapali. Jak to ujął Kwaśniewski "Jaruzelski oszukał Rosjan, żeby nie mieszali się w sprawy polskie", tak samo stwierdził przytoczony przeze mnie politolog stwierdził, że skoro już ryzykujemy życiem naszych żołnierzy to wypadałoby coś z tego uzyskać.
Pozostał problem z Rosją, do której u nas wszystko się sprowadza, nawet gdybyśmy mówili o Kubie i Wenezueli. Otóż jeden przechrzta z IV RP na PO, stwierdził, że teraz kiedy USA nie chcą nas bronić przed Rosją, to musimy się wgłębić bardziej w Europę. Oczywiście pamiętamy jak bardzo Europa walczy z Rosją. oj strasznie walczą. Być może dlatego, nasze stosunki z Rosją się poprawiają, bo nie ma sensu odgrzewać historycznych rzezi, kiedy nie ma ich jak spożytkować w bieżącej polityce.
Nikt nie będzie na nas napadał, bo w Polsce nie ma nic, co we współczesnym świecie ma wartość.
To my u boku armii sojuszniczych napadamy na innych.
Rzecz jasna, w imię demokracji i sprawiedliwości.
Więc czy mamy 100 czy 600 tys. żołnierzy jest całkiem bez znaczenia, chyba że spróbujemy samodzielności w polityce międzynarodowej, a wtedy to tak - ale wówczas i 600 tys braknie.
Wiem o tym, dlatego sobie ironizuje.
Niezaleznie od oceny innych jego posuniec, jedno jest pewne: od Bakijewa powinni sie uczyc prowadzenia suwerennej polityki WSZYSCY przywodcy Polski od przynajmniej 70 lat... Jak na szefa tak slabego pod kazdym wzgledem kraiku, choc rzeczywiscie szczesliwie polozonego pod wzgledem geostrategicznym, robi dla swojego kraju naprawde wiele, niezaleznie, czy z egoistycznych (zadza wladzy), czy z altruistycznych (dobro publiczne) pobudek.