A z jakiej to racji mamy mają urządzać córkom jakies obleśne święto z okazji pierwszej miesiączki i w dodatku gadać z nimi o seksie?
Co to za prawackie klisze żeby obciążać tkimi sprawami rodzinę i za całe zło winna jest oczywiście... rodzina?
O seksie ma uczyć SZKOŁA nie MAMA!!!
jest zawsze tyle niedomowien, sensacji etc., a potem budzi sie w niektorych cholera wie co ?. Moze to wina zbyt konserwatywnego wychowania.
Szkoła owszem, powinna, ale tylko dlatego, że matki są nieodpowiedzialne i tego nie robią.
Ja bym poszła dalej, kolego.
W ogóle: gdyby matki były odpowiedzialne, to szkoła by nie była potrzebna.
Do czego to podobne, żeby matka własnego dzieciaka nie potrafiła wykształcić.
Czym uboższe społeczeństwo, tym terror piękności większy.
Patriarchat nadal rządzi, ale przy pomocy mechanizmow wolnego rynku - to interesująca teza. Tak, można przyjąć taką diagnozę opisanej rzeczywistosci, w ktorej znalazły sie 'galerianki'.
Anna Zawadzka pisze o braku alternatywnych wzorców, ale takich, ktore dając wolność i niezależność są jednoczesnie atrakcyjne dla młodych osób. Rzeczywiscie pojawiaja się ważne kwestie/problemy dotyczace wychowywania i kształtowania postaw młodego pokolenia - okazuje się, ze zarowno dom/rodzice jak i szkoła ( przesiąknieta zreszta spolegliwym wobec kościoła sposobem wychowywania młodzieży)nie sa w stanie sprostać pojawiającym sie nowym problemom...
sugerujesz, że problem galerianek bierze się stąd, że szkoła jest za bardzo spolegliwa wobec kościoła?
"Anna Zawadzka pisze o braku alternatywnych wzorców, ale takich, ktore dając wolność i niezależność są jednoczesnie atrakcyjne dla młodych osób" - czyli o wzorcu pracowania przez kobietę, a nie bycia utrzymywaną przez mężczyznę - jaki by on tam nie był i na jakich by to zasadach się nie odbywało - małżeństwa, zwykłej prostytucji? Potwierdzam, dla wielu kobiet po prostu nie jest to atrakcyjny wzorzec.
do czego to doszło: kwartalnik dotąd słynący jedynie/aż z mieszanki liberalno-neostalinowskiej (np. unikalnej w skali współczesnej lewicy apologia "frontu ludowego w obronie demokracji przed faszyzmem" :-) przeszedł sam siebie i najwidoczniej rozpoczął reprodukcję AWS-owskiej doktryny "rodziny na swoim".
Zabawna historia, choć i bardzo pouczająca. Jeśli oni/one naprawdę uważają, że z powielenia publicystycznych dogmatów i schematów wszystkich frakcji establishmentu (od "Senatora" Toeplitza przez Żakowskiego do Terlikowskiego :-) tworzy się nieschematyczna, antyestablishmentowa i niedogmatyczna nowa jakość - tkwią w błędzie. Może z tego wyjść co najwyżej dogmat i schemat DO POTĘGI.
Sugerujesz ABCD, że kościół jest za wychowaniem seksualnym w szkole?
Arbeit macht frei. Właśnie. Kobieta pracująca jest dopiero naprawdę wolna. Jeżeli zasiłki na dziecko byłyby dosyć wysokie, to każda pracując mogłaby wrażego chłopa olać. Tak, czy siak potrzebna jest szkoła.
[Kobieta pracująca jest dopiero naprawdę wolna]
Taaa. Zwłaszcza w miejscu pracy jest super wolna.
Czy formumowicze tego forum, którzy tak chętnie posługują się przymiotnikiem ,,neostalinowski" zechcieliby może wyjaśnić nie pamiętajacym wydarzeń roku 1956 nowicjuszom, co to takiego?
Które redakcje i środowiska głoszą w dzisiejszej Polsce program neostalinowski? Gdzie są współcześni natolinczycy, a gdzie puławianie anno domini 2010?
wkrótce po wyborach parlamentarnych 2007 roku, w Bez dogmatu ukazał się komentarz Tomasza Krzyżanowskiego, w ktorym sformułowano diagnozę, że współczesnymi puławianami - a więc grupą liberalną i otwartą na swiat - są liderzy PO. Natolinem miał być oczywiscie PiS.
chodziło mi o reprodukowanie niektórych klisz ideologicznych o stalinowskim rodowodzie oraz ukazywanie stalinowskich porządków w Polsce w aprobatywny sposób. Np. obrony marksizmu i komunizmu za pomocą argumentu, że Stalin wspólnie z "zachodnimi demokracjami" gromił faszyzm (co jest faktyczną rehabilitacją stalinowskiej praktyki Frontów Ludowych). Widziałem też kiedyś w "BD" jakąś analizę wątków socjalizacyjnych i egalitarnych w kronikach filmowych z pierwszej połowy lat 50. - a to już odjazd z przerzutką i to w mocno nieciekawą stronę.
Grupy, o których piszesz, w PRL-u, zwł. w pierwszych dekadach należały do wiadomej partii (i organizacji do niej podpiętych, np. młodzieżowych ZMP, ZMS-ów itp.), potem przeniosły się (same lub pokolenia ich dzieci) także do opozycji.
Kultu Stalina chyba nikt (poza osławionym LBC, a i to podobno jakaś bardziej skomplikowana historia) na serio nie głosi, ideologiczne matryce z okresu stalinowskiego tu i ówdzie w różnych postaciach kursują. Jeden z powodów wymieniłem w poprzednim akapicie.
,,Grupy, o których piszesz, w PRL-u, zwł. w pierwszych dekadach należały do wiadomej partii (i organizacji do niej podpiętych, np. młodzieżowych ZMP, ZMS-ów itp.), potem przeniosły się (same lub pokolenia ich dzieci) także do opozycji. "
Ja sądzę, że każdy odpowiada za to, co robi, a nie za to, co robili jego starzy (że się tak młodzieżowo wysłowie). Na przykład mój stary jest zupełnie niepolitycznym ćwokiem i nie ma to nic wspólnego z moimi przekonaniami lub działaniami (gdybym kiedykolwiek coś robił).
Teza o ciagłości, oparta tylko na życiorysach niektórych działaczy, wydaje się mocno wątpliwa.
W Hiszpani do czegoś na kształt frontu ludowego (sojuszu wszystkich sił demokratycznych przeciwko faszystom) doszłoby i tak. Wymuszała to sytuacja, a geniusz Stalina miał tu drugorzędne znaczenie.
A to, co stalinowcy w obrębie tych frontów robili - to juz inna sprawa (polecam film Fatherland Kena Loacha)
Co ma piernik do wiatraka? Jakiś nowy temat chcesz otwierać? A proszę Cię bardzo.
Nic, żartowałem. Po prostu nie znoszę tej apoteozy pracy, notabene kapitalistom będącej bardzo na rękę.
np. przy doborze partnerki często kierują się jej urodą, a potem cierpią z powodu charakteru który okazuje się paskudny... Ja usilnie będę namawiał do spojrzenia na problemy kobiet nie w konfrontacji do mężczyzn, zwłaszcza w dobie neoliberalizmu jako powrotu do prymitywnych stosunków społecznych ("prawa dżungli"), ale jako wspólny problem kobiet i mężczyzn, gdzie także mężczyźni cierpią.
oczywiście nie chodzi o zdeterminowanie na zasadzie probabilistycznego "zdarzenia pewnego" z prawd. 100 %, ale wpływ czynników, które mogły (zwł. społeczeństwie o dość ograniczonych możliwościach ścieżek awansu) mieć wpływ na zachowania i wybory ludzi wychowywanych do odgrywania roli elity (Michnik) czy już mających za sobą jakiś udział w strukturach establishmentu (Kuroń, Geremek, Kołakowski - po kolei: dyktator nauki z doby stalinizmu, rewizjonista i guru mainstreamu opozycyjnego, koncesjonowany katolik Mazowiecki itp.). Poglądy i deklaracje mogli zmieniać, zachowując dążenie do zapewnienia sobie uprzywilejowanego miejsca w każdym ustroju, przez co byli podatni na kompromisy (zarówno z władzami PRL jak i z mocarstwami zachodnimi i ponadnarodowym kapitałem). Trudno mieć do nich nawet o to pretensje - obiektywnie realizowali swoje warstwowe i grupowe, a potem już klasowe interesy - tyle tylko, że kosztem klasy pracowniczej. Nie ma zbiorowej odpowiedzialności za czyny rodziców czy dziadków - nie powinno być też jednak czerpania różnorakich społecznych profitów z takiego uplasowania (np. prowadzenia działalności opozycyjnej z pułapu - własnego lub rodziców - mieszkania przy Mokotowskiej, al. Róż lub Przyjaciół, jakie otrzymywali zaufani ekipy Bieruta).
Nie przypominam sobie hiszpańskich wątków w "Fatherland". Domyślam się, że chodzi Ci o "Ziemię i wolność" tego samego reżysera? Jednak ten film raczej potwierdza moją tezę, którą łatwo wysnuć z każdego rzetelnego opracowania historycznego wojny hiszpańskiej (częściowo nawet z ostatnich dekad PRL-u): POUM-owcy i część anarchistów dbała o zachowanie autonomii względem ludowo-frontowego "jednoczenia", a dążenia centralizacyjne stalinowców z marginalnym poparciem społecznym skończyły się dezintegracją (z ogromnymi ilościowo i jakościowo stratami) strony republikańskiej i zwycięstwem faszystów. Lewicowi przeciwnicy (od środowiska instytutu frankfurckiego po Trockiego) Frontów Ludowych mieli więc rację, a usprawiedliwianie tego sojuszu w XXI jest przekłamywaniem historii i samobójstwem politycznym.
był motyw ojca głownego bohatera, uczestnika wojny domowej i bojownika antyfaszystowskiego. Po swoistym śledztwie okazuje się, że przeszłość ojca jest bardziej złożona. Był on agantem, który z polecenia Stalina mordował swoich ówczesnych towarzyszy.
(a w konsekwencji też antyfaszystowsko-PRL-owskich schematów historiozoficznych "Bez Dogmatu") nie trzeba mnie przekonywać, ale wydawało mi się, że próbujesz ich bronić?
Jej, Zawadzka napisała coś mądrego!
"Analizując kulturowe aspekty opresji kobiet polski feminizm, z oczywistych przyczyn, skupia się na ideologii Kościoła Katolickiego. Rzadziej porusza kwestię braku alternatywnych przekazów i modeli życia ... Rządzi tu ten sam stary, lecz ani trochę mniej okrutny patriarchat. Tyle że za pomocą mechanizmów wolnorynkowych."
A więc patriarchat to nie tylko ten przebrzydły Kościół i ewentualnie czastuszki ruskich meneli ;) ale też kapitalizm!
Szok!
http://pismodalej.pl/dalej/files/news.php?readmore=41