Na szczęście goszystowska hucpa a la '68 nam nie grozi.
Studia były drogą do łatwiejszego życia. Może dlatego na tej drodze jest coraz ciaśniej. Coraz częściej mogą po niej skutecznie do celu zmierzać tylko silni, sprytni i z pełną kieszenią. Pozostali będą spychani do rowu i zmuszani w nim żyć. Realny socjalizm radził sobie z tym poprzez limity i egzaminy wstępne. Kiedy je zluzował miał problem z zapewnieniem każdemu absolwentowi odpowiedniej pracy. Kiedy tego nie czynił, wywoływał wrogie niezadowolenie. Wyjście z tego jest więc jedno: dyplom sam w sobie nie powinien być gwarantem jakości życia. O tą prawdę muszą być skorygowane nasze kulturowe nawyki. Innymi słowy: dyplom dyplomem a krowy własnoręcznie trzeba doić swoją drogą i to bez poczucia jakiegoś społecznego upośledzenia. I tak powoli się staje... Nie ma w tym zatem żadnego odkrycia.
Bardzo socjalne państwo.
No i przedewszystkim bardzo bezpieczne policja zjawia się niemal natychmiast jak sie po nią dzwoni są konsekwentni w przeciwieństwie do naszych organów ścigania gdzie każdy zawsze ma wszystko w dupie.
Austria to zawsze był taki kraj powiedzmy socjalno-policyjny tzn. z jednej strony socjal na światowym standardzie na wzór RFN silne związki zawodowe dobrze zorganizowane społeczeństwo a z drugiej strony obywatel zawsze mógł sie czuć bezpiecznie na ulicy a jak juz jakiś śmieć zakłucał pożądek wystarczyło zadzwonić na 112 i po chwili było po problemie.
No ale cóż wirus liberalizmu dotarł i do Austrii.
Jakieś 10 lat temu znajomy z Wiednia nie mógł zrozumieć jak mówiłem mu że w Polsce praktycznie niema bezpłątnych studiów a teraz i w Austri za studia może będzie trzeba płącić.
To pokazuje że liberalizm zatacza coraz szersze kręgi nawet w krajach gdzie był on obcy.
No, ale z drugiej strony właśnie w Austrii chyba szczególnie często zjawia się zupełnie "niepotrzebnie" (widząc polską blachę).
Bo nierozumiem kompletnie twojego postu?
Z góry dzięki
na samochodzie woli dać mandat obcym niż swoim. Bezpiecznie to było w Wiedniu 20 lat temu. Potem to już coraz różniej, policja też nie taka, jak niektórzy sądzą. Znam przypadek zamknięcia w areszcie cudzoziemców zwiniętych przy okazji sprzeczki w knajpie jugolskiej. Zwinięto wszystkich jak byli, winny czy niewinny, zamknięto w areszcie Brigitenau w II Bezirku, zabrano paski i sznurówki z butów, rzucono po śmierdzącym, brudnym kocu na prycze dla każdego, a następnego dnia z rana ok. 10h zjawił się sędzia orzekający doraźnie, zasądził KAŻDEMU ARESZTOWANEMU grzywnę pieniężną (o ile wiem coś ok. 500 szylingów na łeb) oraz podsunął do podpisania formularz, na którym aresztant zrzekał się prawa do odwołania od kary grzywny i zastosowanego aresztu własnoręcznym podpisem. Mogę zaświadczyć, że ta informacja jest pewna co do wiarygodności. Było to chyba w roku 1983 (+- rok w tą lub w tą). Ludziom pozwolono zadzwonić do domów, żeby rodzina przyniosła kasę, a każdy płacił bo rozumiał, że inaczej niekoniecznie wyjdzie tak szybko. Najgorzej traktuje policja austriacka cudzoziemców nie znających języka niemieckiego. Demokracja zachodnia wygląda najlepiej jak widać jedynie w polskim dzienniku, bo w rzeczywistości nie ma się czym chwalić.
Natomiast co do Wiednia to się do końca niezgodze mój kumpel co roku jeździł tam do roboty zna Wiedeń jak włąsną kieszeń.
Chodził w nocy po ulicach Wiednia i nikt nigdy go nie zaczepił.
Druga sprawa jest taka ze austriacy i niemcy to konfidenci lubiący pożadek więc jak na ulicy jest coś złęgo np.jakaś bójka lub od kogoś pies zrobił kupe na ulicy i jego włąściciel tego ie posprzątał odrazu ktoś życzliwy doniósł i np.moja koleżanka dostała 50euro mandatu jak wychodziła ze sklepu bo myślała pewnie że tam będzie tak jak w polsce gdzie każdy ma wszystko w dupie.
W polsce donosicielstwo jest naganne odrazu jesteś konfidentem(znaczy złą osobą)nawet jak dzwonisz na policje w słusznej sprawie jak na ulicy jakiś psychol kogoś np.katuje.
Tam jest pożadek m.in dlatego bo każdy kazdego pilnuje i donosi jak widzi że jest coś nie tak.
W naszych dowodach rejestracyjnych na pierwszej stronie i w pierwszej rubryce widnieje nie właściciel auta, lecz... organ wydający ów dowód (np. "Prezydent m. Lublina" czy "Starosta Kłobucki"). Na Zachodzie takiego cudactwa raczej nie znają, stąd też mandaty często wystawiane są na owych prezydentów i starostów.