i powinien zostać przedyskutowany. Czekam na argumenty zielonych.
naftowy ukazał "słabość" państw wysoko rozwiniętych, czyli Zachodu?
To ciekawe. 15 lat poźniej upadł ZSRR, a zależność krajów OPEC od USA się pogłębiła.
czytałeś książkę Józefa Borgosza "Herbert Marcuse i filozofia trzeciej siły", ktora ukazała się w PRL w roku 1972?
Autor probował tam udowodnić, że nurty lewicowe, które nie są marksistowsko-leninowskie, są "obiektywnie reakcyjne".
Tu znajduję identyczne rozumowanie.
w ogole nie sa zieloni. Powstali dzieki posadom zalatwionym przez facetow w stylu Fischera czy Cohn Benditha i z tych synekur - tak zwani doradcy akcesyjni - oplacali biuro itp. A Fischer i Cohn bendith z ekologia nie maja nic wspolnego i nigdy nie mieli. Rozdawanie przez Szweda and company szkodliwych dla zdrowia zarowek w czasie ostatniej kampanii wyborczej to tylko symbol degeneracji tej grupy.
W tym samym numerze bez dogmatu jest takze dobry tekst na ten temat autorstwa Jaremy Dubiela ktory walczy z budowa elektrowni atomowych.
Książkę Borgosza tylko przeglądałem, czytałem wiele podobnych. Tu jednak nie argumentuje się, że zieloni są ,,obiektywnie reakcyjni", a tylko to, że muszą się określić i brać pod uwagę kontekst swoich działań. To co innego.
Tekst sporo lepszy niż wydrukowana w "Bez Dogmatu" wersja, w której roiło się od błędów. Stawia kilka ważnych pytań pod adresem "reformistycznego" nurtu Zielonych. Jednak częściowo te same zarzuty stawiają Zieloni ekosocjaliści. Wydaje się więc, że autor nie odróżnia dostatecznie wyraźnie różnych nurtów w obrębie zielonej polityki.
Zgadzam się w kwestii ekotechnologii i jej roli w relacjach Północ-Południe oraz w niszczeniu planety. Ci, którzy popierają handel emisjami (dotyczy to niestety części ekologów) czy technokratyczne/rynkowe odpowiedzi na problemy wymagające faktycznie rozwiązań politycznych, albo są hipokrytami, albo nie mają dostatecznej wiedzy, informacji lub wrażliwości, by zajmować się odpowiedzialnie polityką ekologiczną.
Nie można jednak utożsamiać polityki Fischera z zieloną ideologią jako taką, podobnie jak nie można uważać Blaira czy Schroedera czy Millera za modelowych socjaldemokratów. Lata 90. były okresem "błędów i wypaczeń" nie tylko w części partii Zielonych, ale przede wszystkim w socjaldemokracji. Dziś w Niemczech Zieloni i SPD ścigają się, kto bardziej żałuje neoliberalnych zmian narzuconych kiedyś przez czerwono-zieloną koalicję, w Parlamencie Europejskim frakcja Zielonych prowadzi porządną, alterglobalistyczną politykę, zaś niektóre partie - jak Partia Zielonych Anglii i Walii (właśnie ta założona przez torysa...) czy Zieloni we Francji mają program jednoznacznie antykapitalistyczny.
Do błędów tekstu zaliczyłbym również nieprzemyślaną nostalgię za fordyzmem (to również był wyzysk robotników, opresja kobiet, patriarchalny model rodziny) i produktywizmem (nie przejdziemy do Królestwa Wolności, jeśli ludzie będą tyle harować). Lewica zawsze miała powody, żeby krytykować welfare state jako kapitalistyczną namiastkę autentycznej redystrybucji. Tęsknić za fordyzmem to tyle, co tęsknić za wygodniejszą, ale też i stabilniejszą klatką. I za zamiataniem wielu problemów - w tym praw kobiet i ekologii - pod keynesowski dywan.
Rozumiem, że program tej partii, a zwłaszcza zawierane przez nią koalicje, nie odpowiadają oczekiwaniom autora, ale jednak - jest to na polskiej scenie bezdyskusyjnie partia lewicowa. I jest jedną z bodaj dwóch lewicowych partii Zielonych w Europie Środkowo-Wschodniej (obok partii słoweńskiej). Nie lubię argumentu "jak na polskie warunki", ale tym razem muszę go użyć: jak na polskie warunki Zieloni 2004 są naprawdę odważną i postępową partią.
Gdybyś jeszcze dodał, że ta zależność OPEC od USA jest cały czas umacniana ich bagnetami, to twoja opinia nie mogła by budzić zastrzeżeń.