Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Ewa Jasiewicz: "Biała wstążka" - antropologia "wojny domowej"

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

patriarchalizm , autorytaryzm, przemoc

Biała wstążka - niby niespieszna narracja filmu czarno-białego, ale czuje sie tę jego mroczność związana z autorytarnym wychowaniem reprodukujacym przemoc.
No i swietnie widać patriarchalizm w relacjach dominacji społecznej, płciowej i w ogóle rodzinnej mężczyzn.

Bardzo dobry film i takze recenzja

autor: marikaa, data nadania: 2010-02-18 21:52:09, suma postów tego autora: 140

...

A mnie wciąż brakuje klucza do tego filmu. Nie rozumiem go, chociaż Haneke uwielbiam, a jego Ukryte to chyba najlepszy film jaki widziałam.
Faktycznie w Białej Wstążce po mistrzowsku wykorzystana scenografia {-już to kryształowa obrzydliwa lampa w rogu, już to cieżkie drzwi}, idealne proporcje scen szokujących do nudnych i nużących, oświetlenie, cienie i Cthulu, czy inna ośmiornica raczy widzieć jakie jeszcze środki, pozwalają uzyskać tak śliny efekt, że widz nie wie czy chce mu się rzygać, czy zdechnąć. Tylko, że co z tego? Szczerze mówiąc nie wiem po co epatować się jeszcze raz obrzydliwą codziennością bezwzględnego pruskiego wychowania dzieci? Niby podpowiedź jest na początku, że to ma wyjaśnić co się później w naszym kraju zdarzyło- jak mówi przesympatyczny narrator. Tylko, że hymm- tak i wszyscy razem...-przez pruskie wychowanie uzyskujemy nazistów!-, teza może nawet nie tyle pozbawiona słusznosci, że tak znana i ograna, że pojęcia nie mam po co dziś jeszcze robić o tym filmy.

Recenzja również mnie nie przekonuje. Jakkolwiek po jej lekturze nasunęło mi się pewne przypuszczenie, że tym kluczem może być właśnie narrator -nie wiem czy słuszne. Autorka pisze:"Dzięki rumieńcom, krępującemu milczeniu i rycerskiemu unikaniu niestosownych sytuacji – jak na przykład piknik nad jeziorem – zaloty Evy i narratora okazują się jedynym nieskalanym wątkiem filmu."
Otóż nie- chyba, że pod słówko "nieskalany" nie miało mieć w intencji autorki pozytywnej konotacji, tylko zostało użyte mniej więcej w podobnym sensie jak owa tytułowa Biała Wstążka.
Od początku instyktownie mi coś zgrzytało własnie przy postaci narratora. (choć jak sądzę za tym instynktem również stoi mistrzowski dobór środków- bardzo jasne światło na twarz ujęcie delikatnie w stylu odbicia w bombce, które jeszcze podkreśla naturalnie grube rysy odgrywającego go aktora). I chociaż w filmie oglądamy galerię potworów, a poszukiwanie pozytywnego kontrastu jest niejako wpisane w naszą naturę, a smypatyczny nauczyciel ten kontrast rzekomo stanowi, to jednak tu własnie zapala się czerwona lampka. Bo czymże jest ta wiara w księcia pośród smoków, dobroć charytatywnych zrywów kapitalizmu, czy inne takie. Jest oszukiwaniem się i to usilnym, w które się samemu nie do końca wierzy.
Przyjrzyjmy się więc tej postaci. Po pierwsze co ciekawe jedyna sympatycza i żywa (bo zamiast owej ewy równie dobrze mogłby tam być manekin) postać w filmie jest właśnie narratorem. To co wiemy o wsi i o nim samym, wiemy od niego. To, że owe zdarzenia mają coś wyjaśniać, to również jego podpowiedź. Wieś tanczy i śpiewa, zieje brutalnością i ohydą, on stanowi kontrast. Tylko pytanie, czy to rzeczywiście kontrast, czy swoista projekcja marzeń i wzorców owej społecznosci? Taka chodząca niewinność- biała wstążka. Może po to dzieci pastora spały z rękami na przywiązanymi do kołdry i chodziły z białą wstążką żeby wyrosnąć na kogoś takiego jak narrator? I on taki jest- w swojej opowieści - i to nawet nie tyle trzeba rozumieć, że problem tkwi jednynie w tym,że on po prostu kłamie, ale w tym, że nie tylko owej rzeczywistości nie podważa, ale przeciwnie sprzedaje nam marzenie o jej bezprzemocowej sympatycznej wersji- wersji tegoż samego. Romans Ewy i narratora to romans ponad 30 letniego mężczyzny z 17 latką. Wobec tego był on sympatyczny i łaskawy "Du brauchts mich nicht siezen"-łaska niesamowita! On jest rycerski, ona się rumieni, żadnego dystansu wobec schematu, ironii, naturalności czy okoliczności- żadnej szansy dla niej na ucieczkę z zadanej roli. Już bardziej bliższy poważnego traktowania tych na słabszej pozycji jest pastor, który toczy bezwzględną walkę z córką, bo dostrzega w niej podobieństwo charakterów i przeciwnika. Jego reakcja jest chora, a walka nierówna, ale jest w tym chociaż cień podmiotowego traktowania, a nie czysty protekcjonalizm.
Więc to może nie o tym jedynie, że przemoc jest problemem, choć jest ohydna, otwarta relacja władzy jest jedynym problemem (chociaż jest problemem i owszem), tylko że sedno sprawy leży trochę obok. I żeby nie wierzyć w proste wyjaśnienia obiecywane w pierwszych słowach filmu i bojąc się złej wiedźmy nie dać się nabrać księciu.

autor: yona, data nadania: 2010-02-20 16:52:35, suma postów tego autora: 1517

Yona, mam podobne odczucia

Znaczy film jest świetnie zrobiony, ale teza zupełnie oczywista. Można więc przypuszczać, że coś tu nie gra, że z czymś reżyser dyskutuje. Ja nie mogłam dociec, z czym. Po co robić długi, wielowątkowy film o tym, że przemoc wobec dzieci jest czymś złym? Że facet, który gwałci córkę, traktuje ohydnie kochankę i że jedno z drugim jest zwiazane?
Twoja interpretacja - świetna i bardzo ciekawa. Mnie też ten narrator, niepokalany w tym wszystkim, raził. A jego zaloty nie były niewinne: ojciec dziewczyny ją mu podarował w czasie rozmowy, podczas której była jako zbyt dziecinna nieobecna! Masz też rację, że nawet fizycznie różnił się od tych "złych", był jakby osobą do automatycznej identyfikacji i błogiego przeświadczenia, że my jesteśmy inni, mianowicie jak on. No i być może Haneke nam mówi: no, jeśli jak on, to w sumie okropne, bo kłamiemy, ukrywamy, racjonalizujemy potworności. Może tak być, to fajny trop, choć prawdę powiedziawszy, mnie sie wydało, że Haneke zaczyna po prostu kopiować sam siebie i traktować zło estetycznie: czarno-biały film, galeria potworów, ambitny horror (naprawdę straszny), historyczne uzasadnienie itp. Ten film właśnie był na pozór arcydziełem, a naprawdę kopią arcydzieł tego reżysera. Coś jak Funny Games z gwiazdorską amerykańską obsadą - świetny film, wspaniały itp ale jednak nie wiadomo po co.

autor: Kasia Szumlewicz, data nadania: 2010-02-20 19:59:36, suma postów tego autora: 214

"banalność zła" i konsekwencje

Narratora pozostawiam, jest osobą spoza wioski, przy tym postacia rzeczywiscie jakby 'nieskalaną' tym ciągiem pojawiających sie drastycznych zdarzeń - o ile jego postać to interesujacy, celowy zabieg reżysera, to nie wiem, czy koniecznie taki, o którym wspominacie...

Jednak to chłodne i bezwzględne relacje w obrebie małej społecznosci funkcjonujacej zgodnie z tradycja i pozornie właściwie są istotna tematyka "Białej wstążki".
Dzieci wychowywane zimno w bezwzględnym posłuszeństwie dla rodziców (ojców!), właściwie 'tresowane', mają najniższy status ( niższy może mieć tylko dziecko upośledzone)i żadnego prawa głosu.
Wyżej sytuują sie kobiety, które są jednak milczące (choć czasem próbują nieśmiało przełamać to swoje połozenie)i bez żadnych praw wobec 'pana i władcy'.
I najwyższy status zarezerwowany nieodmiennie dla mężczyzn, ktorzy decydują o wszystkim, choć oczywiscie i tu obowiazuje scisła hierarchia - baron, pastor, lekarz, chłop, pracownik rolny.

W tych patriarchalnych układach autorytaryzmu i przemocy wszyscy we wsi funkcjonuja - a konsekwencje są tragiczne.
Dołącza sie do tego przemoc seksualna i pedofilia mężczyzn o najwyższym statusie.

Czy warto było robić film o tak znanych i oczywistych mechanizmach ?
Dla mnie odpowiedź jest prosta - oczywiscie, ze tak !
Zwłaszcza gdy to robi M. Haneke.

autor: marikaa, data nadania: 2010-02-20 21:52:05, suma postów tego autora: 140

Masz rację Marikaa

to jest świetnie zilustrowane. Tylko że na ten temat już dużo powiedziano, m.in. Zniewolone dzieciństwo Alice Miller demaskuje fenomeny pokazane przez Hanekego. Czy mówi on coś jeszcze, coś więcej niz ona? Nie wiem, dla mnie jeśli nie, jeśli nie łapie nas w żadną pułapkę (jak zwykle miał w zwyczaju) to to nie wystarczy. Ale to może moja perspektywa osoby już przeciążonej i znużonej tematyką autorytarnej pedagogiki ze względu na moje pedagogiczne wyksztalcenie :)

autor: Kasia Szumlewicz, data nadania: 2010-02-21 15:59:02, suma postów tego autora: 214

masz rację Kasiu ( ale moze nie do końca ) :)

Oczywiście, wiele już wiadomo i wiele powiedziano na temat 'czarnej pedagogiki' i jej ponurych następstw.
Nie znaczy to jednak, ze nie można i nie powinno się sięgać do jeszcze jednego zobrazowania tych zależnosci.
Myślę, ze emocje po oglądnięciu filmu, osobiste uświadomienie sobie przedstawionej historii, pojawiająca się pogłębiona refleksja - to szansa dotarcia do szerokiej publiczności.
I to już dużo.
Ale przecież każda/y może znaleźć dla siebie jeszcze coś innego, wartościowego, zakamuflowanego w tym filmie...
Pozdrawiam, myślę, że rozumiem Cię trochę (choćby jako osoba również z bagażem pedagogicznym :)

autor: marikaa, data nadania: 2010-02-21 20:01:22, suma postów tego autora: 140

Dodaj komentarz