i będzie spokój.
Bardzo dobry pomysł, myślę, że da się go jeszcze usprawnić.
Wszyscy uczniowie nie posiadający( z różnych względów) takiego indeksu winni nosić przyszyte do ubrania, w widocznym miejscu, z przodu i na plecach odpowiednie oznaczenie. Księża, a także wszyscy inni będą wiedzieli z kim mają do czynienia. A o to przecież chodzi.
zajęć z religii w państwowej szkole i indeksu uznawanego tylko przez jeden związek wyznaniowy. Co by było, gdyby nauczyciel angielskiego wydawał swoim uczniom inne niż państwowe certyfikaty znajomości języka, uznawane tylko przez jedną ze szkół wyższych?
Jeżeli kościół katolicki ma kaprys wystawiać jakieś dokumenty - indeksy katechizacji, pisemne oświadczenia wychowanków o odmowie wzięcia udziału w przedmałżeńskim stosunku płciowym, deklaracje wiary itp itd - to niech prowadzi swoją misję edukacyjna poza murami szkoły.
Przejawy myślenia zamordystycznego zawsze są jakimś problemem. Nawet jeśli można nie posyłać dziecka na religię.
Zauważ chociażby to, że państwo dzieciom, które nie zostają posyłane na religię - nie zapewnia możliwości uzyskania wyższej średniej ocen końcoworocznych na świadectwie (tak jak tym "religijnym")... Z kolei na tych "posyłanych" wymusza się często udział w praktykach religijnych... Zresztą dochodzi często również do wymuszania zapisywania się przez wszystkich uczniów na religię... Jest to z gruntu niekonstytucyjne (chociaż nie dla naszego "Trybunału")...
Osobiście znam osobę, która nie dostała się na studia - uczelni dotowanej skądinąd z pieniędzy państwowych!, chociaż wyznaniowej (KUL) - z tego tylko powodu, że nie miała na świadectwie maturalnym oceny z RELIGII... Polska staje się czymś gorszym, niż skansenem Europy :/.
na czym polega problem. Kościół kat. chce wiedzieć czy jego uczący się wierni chodzą w szkole na religię. To już bardziej wewnętrzna sprawa Kościoła, nie jest to jakieś uderzenie w świeckość państwa (choć sama religia w szkołach oczywiście jest) i żaden ateista czy innowierca nie powinien się czuć z tego powodu urażony.
Żeby siedziały na korytarzu?
to tak jak wytępić w świni skłonność do tarzania się w błocie.
Ja by,m pozwolił, niech się taplają. Byle innych nie brudzili wbrew ich woli.
Oj, katole, katole...
A co z prawem do prywatności, nieujawniania własnych poglądów, zakazem przymuszania do udziału w praktykach religijnych!???
Teraz to działa w obydwie strony - z jednej, przymusza się uczniów uczęszczających na religię do chodzenia do kościoła, a z drugiej - tych wiernych uczniów do chodzenia na religię... Nie ma - zmiłuj się!
Szkoła i państwo stają się "świeckim ramieniem" dominującego Kościoła :///.
Niech pamiętaja że władza wiecznie sprzyjać im niebędzie...
Nie mów mi, czy mam być urażony, czy nie. Żyję w państwie opanowanym przez KK. Jeśli kościół chce coś wiedzieć - niech zbiera informacje w swoich PAŁACACH ( zwanych dla niepoznaki Domem Bożym). Wara od szkół publicznych, katecheza do kościołów. Opodatkuj się na rzecz KK - zapewniam, że nie będę urażony.
Poza tym, jeśli ktoś nie zauważył, to biskup Głódź mówił, że jeśli ktoś nie będzie miał indeksu katechizacji - czyli nie uczestniczy w szkolnych lekcjach religii - to nie dostanie np. bierzmowania czy ślubu.
To pośrednio wynika ze słów: "Każdy uczeń, posiadacz indeksu, będzie się nim legitymował wobec władz kościelnych w ramach czynności duszpasterskich, wymagających poświadczenia udziału w katechizacji szkolnej", ale biskup mówił o tym również bezpośrednio.
Dlaczego wprzęgać w to szkołę?
Watykański Instytut kosmicznego przenoszenia ludzi do raju !
(Nauki JPII są bolesne tylko dla myślących).
Czy ktoś komuś każe chodzić na lekcje religii?
A poza tym co takiego znowu dziwnego, że Kościół chce po prostu jakieś zaświadczenie o uczęszczaniu na religię? Dla tzw. praktykujących rzeczywiście może to stanowić ułatwienie w korzystaniu z kościelnych "usług". Ja zewsząd biorę i przechowuję rozmaite zaświadczenia: od przelewów bankowych po wizyty lekarskie.
----
[mszach, roratach czy sakramentach]
Trochę to bez sensu, bo roraty nie są niczym innym niż wczesnoporanną mszą w Adwencie.
"Biskup Głódź mówił, że jeśli ktoś nie będzie miał indeksu katechizacji - czyli nie uczestniczy w szkolnych lekcjach religii - to nie dostanie np. bierzmowania czy ślubu."
O, rzeczywiście straaaaaszne.
Dziwaczna jest Twoja logika - przecież ślub kościelny i bierzmowanie to czynności typowo religijne/duchowe. Tak samo jak uczęszczanie na lekcję religii. Takie są zasady w związkach wyznaniowych - chcesz coś dostać np. sakrament - udowodnij, że jesteś członkiem wspólnoty.
Nie czujesz się członkiem wspólnoty religijnej (tzn. nie chodzisz na lekcję religii) - to czemu miałbyś dostać religijny sakrament? A ślub możesz wziąć cywilny.
Ależ zbiera w swoich "pałacach" - zbiera informacje o swoich wiernych, a więc jest to wewnętrzna sprawa Kościoła.
O Tobie, jak rozumiem, ateiście, nie zbiera żadnych informacji.
Ale po co w to wprzęgać szkołę??? Niestety, ale istnieje społeczny przymus zapisywania się na lekcje religii i chodzenia do Kościoła. Znam szkołę, w której dyrektorka otwarcie nastawała na uczniów, aby nie ważyli się przynieść (kuriozalnego zresztą) zwolnienia z lekcji religii. Pośrednią formą przymusu jest również wliczanie oceny z religii do średniej na świadectwie (premiuje się tych chodzących). Jeżeli już religia jest w szkole, to powinno się przynajmniej respektować Konstytucję.
Niestety, ale Kościół wciąga do swojego religijnego bagna również niewierzących. Naziści też chcieli specjalnych zaświadczeń o pochodzeniu :D.
Czas najwyższy, aby uporządkować te sprawy, związane z uczestnictwem w lekcjach religii. Czerwonym to się oczywiście nie podoba, ale jak przyjdzie co do czego, to będą wołać księdza na chrzest, ślub czy pogrzeb (to już na pewno). A jak nie przyjdzie, to polecą ze skargą do "Wyborczej".
ps. Kościół to nie supermarket! Albo praktykujesz, albo nie, a wtedy nie masz wówczas żadnych praw, a pieniądz niczego nie załatwi.
Widzę, że dziś redakcja lewica.pl raczy nas samymi "mądrymi" kościelnymi pomysłami. A rozwiązanie jest proste: olać religię, i częściowo po kłopocie (tzn. subiektywnie po kłopocie - obiektywnie nie bardzo, bo się czarne gnidy wszędzie pchają, od polityki, przez gospodarkę, po szkołę i seks).
Nie kwestionuję tego, że wliczanie religii do średniej uderza w świeckość szkoły.
"Znam szkołę, w której dyrektorka otwarcie nastawała na uczniów, aby nie ważyli się przynieść (kuriozalnego zresztą) zwolnienia z lekcji religii."
Jeżeli chodzi Ci o to, że dyrektorka zabroniła komuś nie uczęszczać na religię to mogła się w d* pocałować. Wystarczy powiadomić kuratora, policję czy kogo tam się powiadamia w takiej sytuacji i byłoby po kłopocie.
Po co wprzęgać to szkołę? No cóż, religii nie powinno być w szkołach i tyle. Ale skoro jest to przynoszenie przez ucznia indeksu do szkoły nie uważam za skandal, a stawianie warunku uczęszczanie na religię za bierzmowanie jest całkowicie uprawnione w sytuacji, gdy ta religia już w szkołach jest.
Musimy kierować się, przynajmniej na razie, obowiązującym prawem. Konstytucja dopuszcza organizację religii w szkołach, ale powinna się ona odbywać jako zajęcia dodatkowe (a nie - w planie lekcji czy na świadectwie), sale szkolne z kolei powinny być wynajmowane Kościołowi na takich samych prawach, jak innym prywatnym podmiotom (np. szkołom językowym) - bez jakichkolwiek dotacji z budżetu.
Warto dopominać się o te zapisy, które obecnie mamy w Konstytucji, a które wciąż są łamane (mam na myśli np. zakaz przymusu udziału w praktykach religijnych, prawo do prywatności, nieujawniania własnych poglądów rozdział Kościoła od państwa itd.). Jak już powyżej pisałem, obecnie państwo jest zaangażowane w przymus religijny i działa to w dwie strony - chodzisz na religię? masz chodzić do Kościoła! - chodzisz do Kościoła?, masz chodzić na religię!
Sprawa nie jest taka prosta, że wystarczy powiadomić policję czy kuratorium, bo najwyższy organ odwoławczy, jakim jest tzw. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że chociażby branie pod uwagę praktyk religijnych przy wystawianiu oceny z religii czy przymus społeczny przy zapisywaniu się na ten przedmiot, to... wola większości i tradycja :/...
[istnieje społeczny przymus zapisywania się na lekcje religii i chodzenia do Kościoła]
Dobrze byłoby gdyby w kapitalizmie istniał tylko taki przymus. Ten cały "problem" można rozwiązać jednym posunięciem - nie chodzić na lekcje religii.
A czy ja gdzieś napisałem, że to jedyny problem??? Moim zdaniem, to jeden z głównych problemów, ale nie bagatelizuję przecież i tych innych. Nie zawsze jest tak łatwo nie chodzić na religię, kiedy państwo jawnie ją wspiera (chociażby wliczaniem do średniej na świadectwie), kiedy nie ma w zastępstwie innych zajęć, a uczniowie zmuszeni są do siedzenia na korytarzach, czy kiedy wiąże się to z ostracyzmem społecznym.
Jesteś ateistą - nie posyłaj dzieci na religię.
Jeśli jednak głosząc się ateistą, boisz się konsekwencji (ostracyzmu,gorszej średniej na świadectwie, itp.), to jest to ludzkie i zrozumiałe, ale chcąc palić Bogu świeczkę i Diabłu ogarek przynajmniej powstrzymaj się od biadolenia, że życie w kraju indoktrynacji religijnej (IV-RP) nie jest łatwe i przyjemne.
Dzięki za wskazówki, jak mam żyć i co mi wolno. Ja dzieci posyłam do szkoły a nie na religię. Gdybym chciał, by się jej uczyły, posłał bym je do kościoła ( tego czy innego) tak jak pływania uczą się na basenie. I to byłby wolny wybór. Nie bądź taki pryncypialny, posuń się nieco, zrób miejsce dla innych, bo robi się duszno.
Nie boję się ostracyzmu otoczenia - na szczęście coraz więcej dzieci ( w tym moje) nie chodzi na religię KRK i nie dokuczają sobie z tego powodu. To co się teraz dzieje to indoktrynacja. Sukienkowi i ich poplecznicy pchają się wszędzie. Byle most lub kawałek drogi- kropidło w ruch. Ostatnio kropili Zakład Utylizacji Odpadów (sic)!