Angielska blogosfera od kilku dni żyje tym wydarzeniem, ale najważniejszy merytorycznie wydaje mi się ten post: http://jimjay.blogspot.com/2010/02/lindsay-german-united-fronts-or-just.html. Jim Jay rozważa warunki tworzenia szerszych koalicji różnych organizacji (takich jak ruch antywojenny) i trudności, jakie mogą wystąpić na styku takich koalicji i należących do nich scentralizowanych partii.
pewnego stanowiska. Ta dama uznaje priorytet działalności w StopWojnie nad działalnością partyjną. Widocznie partia miała wobec niej jakieś plany, uznając, że może przydać się/nadaje się do czegoś więcej niż działalność w ruchu. Skoro uznała inaczej i przyjęła nadrzędność zaangażowania w ruchu - cóż, postąpiła jak postąpiła. Niektórzy wolą robić to, co lubią niż porzucić nieperspektywiczną działkę i zająć się czymś, co mogłoby zapobiec redukowaniu partii do wspierania poszczególnych ngo'sów czy ruchów.
"Widocznie partia miała wobec niej jakieś plany" - no pięknie. A jeszcze zapytam, czy Lindsey wiedziała, że partia ma wobec niej plany? I czy miała jakiś udział w tworzeniu tych planów? To bardzo, szalenie wręcz ciekawe. Upraszam o rozwinięcie tego wątku :)
Tak czy owak blogosfera ma swoje prawa i pisze o "rozłamie" w SWP, podając nazwiska osób wydalonych wcześniej za działalność związkową. Jeśli ruch związkowy i antywojenny to są "jakieś ruchy", to nie wróży to dobrze przyszłości angielskiej lewicy.
Tu jest list Lindsey German, dla zainteresowanych: http://luna17activist.blogspot.com/2010/02/lindsey-german-why-i-resigned-from-swp.html. A tu ktoś ma Schadenfreude: http://www.socialistunity.com/?p=5272.
Ibn Ruszd pisze:
"jeszcze zapytam, czy Lindsey wiedziała, że partia ma wobec niej plany?"
Była aż do czasu kongresu członkinią komitetu centralnego. Więc dobrze wiedziała.
"I czy miała jakiś udział w tworzeniu tych planów?"
Przecież była członkinią komitetu centralnego..
"Tak czy owak blogosfera ma swoje prawa i pisze o "rozłamie" w SWP.."
No, oczywiście, że jak takie postaci jak Lindsey German odchodza z partii, to jest to rozłam. Jestem pewien, że jej partner, John Rees, zrobi to wkrótce. To duża strata dla partii ale wiadomo też, ze oboje czuli się tam - no, zbyt samowolni i wszystko wiedzieli lepiej, na wszystkich patrząc z góry. To pewnie dlatego, że sam Tony Cliff mówił o Johnie Reesie jako nowym liderze partii i ten się czuł jak drugi Tony Cliff. Oboje stali się biurokratami, którzy wszystko wiedzą najlepiej, dlatego działacze nie chcieli ich więcej w komitecie centralnym.
"podając nazwiska osób wydalonych wcześniej za działalność związkową..."
To nadużycie tak pisać. Prawie każdy członek, każda członkini SWP jest w związakch zawodowych. Ale bycie w jakiejkolwiek partii zobowiązuje do dyscypliny partyjnej a nie do dyscypliny względem związkowych przywódców, czy demokratycznych pacyfistów z ruchu antywojennego. Partia ma strategię i podejmuje różne działania taktyczne w ruchu związkowym i antywojennym. Jak się chce być w partii i ją reprezentować w związkach zawodowych czy koalicji antywojennej, to trzeba zachowywać dyscyplinę wobec linii partii. Lyndsey nie chciała takiej dyscypliny zachować, do czego miała prawo i dlatego zdecydowała się na wystąpienie z partii.
"Jeśli ruch związkowy i antywojenny to są "jakieś ruchy", to nie wróży to dobrze przyszłości angielskiej lewicy".
Nie ma na lewicy angielskiej partii bardziej zaangażowanej w ruch antywojenny ani w ruch związkowy niż SWP. W związkowy może jeszcze SP.
A blogi typu Socialist Unity są może i ciekawe ale ich autorzy wiedzę o działalności praktycznej mają z za komputera, czyli tylko teoretyczną...
tworzyła SWP jako autorytarną sektę i sekta jej podziękowała