"Jedną z najważniejszych decyzji XVI Kongresu FI było przyjęcie rezolucji na temat zmian klimatycznych."
O Boże widzisz i nie grzmisz!
"Podczas dyskusji jedyny krytyczny głos w tej sprawie padł ze strony gościa z francuskiej Lutte Ouvrière, który stwierdził, że zajmowanie się zmianami klimatu to drobnomieszczańska moda."
Wołanie na puszczy.
Boga nie ma, więc nie grzmi....
Kongres spełnił swoje zadanie.
opis 14-stu wcześniejszych kongresów i debat politycznych na nich w książce:
Ługowska, Grabski, Trockizm. Doktryna i ruch polityczny
http://www.poczytaj.pl/2918
tych "blisko dwustu" delegatów - to całe zasoby kadrowe IV Międzynarodówki?
reprezentował Polskę na Kongresie?
w Zjednoczonym Sekretariacie IV Międzynarodówki jest przedstawiciel Polski?
http://socialistresistance.org/?p=870
http://www.internationalviewpoint.org/spip.php?article1827
http://www.internationalviewpoint.org/spip.php?article1826
Twoja (i twojej koleżanki) książka przeszła tak bardzo bez echa, że musisz ją tutaj nachalnie reklamować? Ja czytałam - dość chaotyczna. Dla niewtajemniczonych raczej mało pomocne narzędzie poznania trockizmu. Od zorientowanych politolożek słyszałam, że mało rzetelna i wybiórcza. Ot, takie pisanie na kolanie. Trockizm wciąż czeka na solidne opracowanie w Polsce.
5% tego, co IV Międzynarodówka pisze o swoich wpływach było prawdą, to rządziłaby już ona na całym świecie.
WAŻNY GŁOS w dyskusji przed XVI Kongresem IV Międzynarodówki
W stronę szerokiej Międzynarodówki - za wszelką cenę?
Dlaczego odrzucamy projekt rezolucji "Rola i zadania IV Międzynarodówki"
Jak to już podawaliśmy na różnych spotkaniach Komitetu Międzynarodowego, możemy wskazać na co najmniej sześć głównych rozbieżności z tekstem rezolucji:
1) sądzimy, że nie może być mowy o jednej taktyce budowania organizacji rewolucyjnej. Natomiast dyskutowany tekst sugeruje, że może istnieć uniwersalna linia takiej konstrukcji, mimo że w poszczególnych krajach mamy do czynienia z różnorodnością uwarunkowań i że większość sekcji nie jest w stanie zastosować taktyki przegrupowania z udziałem innych sił, a jeszcze mniej może zastosować taktykę konstrukcji szerokiej organizacji. A więc "szeroka partia" nie może być uniwersalnym celem w tworzeniu naszych organizacji.
2) zależy nam na podkreśleniu, że - naszym zdaniem - nie ma żadnego powodu, aby lekceważyć różnice między reformizmem a rewolucyjnym marksizmem. Co więcej, w sytuacji obecnego, bardzo poważnego kryzysu kapitalizmu, określenie "antykapitalistyczny" staje się modne w wielu kręgach. Tak więc, to określenie traci swą konkretną wyrazistość i nie wystarcza już jako punkt odniesienia. Nasze zadania nie są dziś mniej wymagające i nie istnieje obiektywna zbieżność między reformizmem a rewolucyjnym komunizmem; wręcz odwrotnie: wraz z utratą pola manewru wszystkie partie reformistyczne coraz bardziej integrują się z systemem kapitalistycznym. Wynika stąd, że na tym poziomie nasze zadania stały się jeszcze trudniejsze i bardziej skomplikowane, chyba że chcemy się uczepić poły reformizmu.
3) projekt rezolucji stwarza iluzję, że w niedalekiej przyszłości można będzie stworzyć nową Międzynarodówkę lub przynajmniej nowe ramy międzynarodowe (dans la perspective d'un nouveau regroupement international / in the perspective of a new international grouping). Dla osiągnięcia tego celu i ułatwienia tego zadania tekst proponuje stworzenie IV Międzynarodówki w oparciu o nasze "wizje przyszłości". Ale nigdzie nie ma opisu ani opracowania owych wizji. A jakie są podstawy programowe, o które chcemy walczyć? Bez wyjaśnienia tego - co jest zadaniem absolutnie niezbędnym - wszelka polityka, która usiłowałaby forsować ten styl przegrupowania i poszerzenia może stoczyć się na tory awanturnictwa o nieprzewidywalnych konsekwencjach. Co rozumiemy pod hasłem "socjalizm XXI wieku"? Trzeba solidnej debaty w łonie Międzynarodówki, aby odnieść korzyść z różnych doświadczeń i wkładu teoretycznego i programowego naszych sekcji.
4) co to jest "lewica pluralistyczna"? Jeśli jest to wartość sama w sobie, trzeba by ją scharakteryzować konkretniej, albowiem wzięta abstrakcyjnie, organizacja pluralistyczna może być wszystkim i niczym. Zauważmy tylko: fuzja dwóch nurtów reformistycznych - deklarujących swą "otwartość" - nie stanowi jeszcze szerokiej partii, jak ją sobie wyobrażają co poniektórzy autorzy projektu rezolucji.
5) w najbliższej przyszłości nie ma mowy o tym, abyśmy byli w stanie stworzyć międzynarodowy ruch robotniczy. Możemy się do tego w niewielkiej mierze przyczynić, ale przyjmowanie tego celu jako zadania może nam przesłonić to, co jest naprawdę możliwe, spychając w ten sposób w "zapomnienie" zasadnicze lekcje historii ruchu robotniczego (i naszej własnej historii).
6) wreszcie, potrzebna jest pogłębiona debata na temat ewolucji partii reformistycznych (naszym zdaniem tu i ówdzie ex-reformistycznych), szczególnie partii socjaldemokratycznych. W istocie, jest całkowicie niewłaściwym stosowanie do ogółu tych partii charakterystyki wspólnej, jako że różnice między nimi są zbyt znaczące w zależności od etapu ewolucji w ich drodze na prawo i ich integrowaniu się z systemem kapitalistycznym. Wspólna dyskusja na temat kryteriów byłaby bardzo pożyteczna, albowiem zbyt toporne analizy (czy ortodoksyjne jedynie na pierwszy rzut oka) mogą prowadzić do popełniania wielkich błędów, a nawet do paraliżu politycznego (czyniąc nas niewolnikami rytualnych zaklęć). Należałoby poprosić zainteresowane sekcje o przygotowanie analizy aktualnego stanu rzeczy i ewolucji partii socjaldemokratycznych i ex-stalinowskich w ich krajach. Postulowanie niezmiennego charakteru klasowego i takowej funkcji w konkretnym biegu walki klasowej nie ma nic wspólnego z marksizmem i może nas doprowadzić do nieliczenia się z rzeczywistą ewolucją i do nienadążania za ową rzeczywistością. Jeden przykład: jeśli przymiotnik "reformistyczny" może pojawiać się tak często w analizach, w których używa się go bez precyzowania znaczenia tego pojęcia, to staje się oczywistym, że wszelka nowa formacja socjaldemokratyczna, która pojawi się na lewo od istniejącej partii reformistycznej jest automatycznie kwalifikowana jako "lewicowo-reformistyczna". Problem w tym, że te określenia (reformistyczna i lewicowo-reformistyczna) tracą wszelką treść. W niektórych przypadkach może to prowadzić do błędów politycznych.
Chcemy ponadto poddać pod dyskusję przedkongresową i pod uwagę delegatów kilka uwag wyjaśniających, które już przedstawiliśmy Komitetowi Międzynarodowemu:
Pomimo pobożnych życzeń i ponawianych apelów jesteśmy zmuszeni stwierdzić, że lewica nie skupia się w "szerokich partiach". Pytania: "jaką partię chcemy stworzyć?", "jaki charakter powinna mieć szeroka partia, aby integracja rewolucyjnych marksistów miała sens?" czy "w jakich procesach zjednoczeniowych powinniśmy brać udział?" - to pytania zasadnicze. Ale o nich właśnie często się zapomina.
Dopóki nie odbędziemy zbiorowej dyskusji na te tematy, nie pójdziemy do przodu. Nie podzielamy w pełni stwierdzenia Tariqa Alego: "Ruchy społeczne i lewicowe w Europie znajdują się w stanie daleko posuniętego rozkładu (sytuacja we Włoszech jest tylko tego przykładem)", ale nie możemy też podzielać euforii, szczególnie względem GACE (Lewica antykapitalistyczna w Europie), właściwej kilku towarzyszom. Projekt GACE jest najwyraźniejszym objawem płynnej perspektywy i rozbieżności koncepcyjnych.
Naszym zdaniem, Międzynarodówka ma najwartościowsze analizy i program, który najlepiej oparł się historii, ale jednocześnie jest faktycznie zdezorientowana w sferze konstrukcji organizacji rewolucyjnej.
Aby uniknąć nieporozumień, przytaczamy co poniżej:
- nie powinno być żadnej wątpliwości do tego, co tyczy się naszej niezłomnej orientacji na ofensywną politykę wspólnej akcji (jednolity front). Jądrem tej orientacji powinna pozostać nasza praca w opozycji pozaparlamentarnej i w lewicy związkowej;
- jesteśmy gorliwymi zwolennikami kandydowania w wyborach. Kandydowanie Oliviera przyczyniło się, jak nic innego, do upowszechnienia / rozpropagowania naszych idei.
Aktualna dyskusja powinna skupić się na kwestii: W jaki sposób powinniśmy włączyć się w siły koalicje czy fronty rzeczywiście antykapitalistyczne? Po drugie: co w nich chcemy osiągnąć? Albowiem proces różnicowania między siłami, które zaledwie zwalczają neoliberalizm, a tymi, które uważają się za antykapitalistyczne czy, konkretniej, "rewolucyjne", jest dziś zróżnicowaniem o zasadniczym znaczeniu w wielu krajach (prawdopodobnie w większości krajów europejskich).
Mechaniczne przekładanie specyficznego modelu na inne kraje skłoniło wielu towarzyszy do opowiedzenia się za mało konkretną, "szeroką partią" nawet tam, gdzie nie można było spodziewać się stworzenia siły antykapitalistycznej.
Musimy dokonać uczciwego bilansu naszej pracy w "szerokich partiach", albowiem w różnych krajach tworzenie "szerokich partii" okazało się niepowodzeniem. We Włoszech PRC ewoluowało stale na prawo. W Brazylii projekt "szerokiej partii" PT, który początkowo zachowywał nawet pozór antykapitalizmu, ewoluował w stronę projektu neoliberalnego.
Pod dyskusją o partii antyneoliberalnej / antykapitalistycznej kryje się starsza dyskusja o sprzeczności między partią reformistyczną a partią rewolucyjną. Jednym z kluczowych wyróżników jest tu stosunek do aparatu państwa burżuazyjnego.
Partie antyneoliberalne i uczestnictwo w rządzie
Dyskusja na temat "szerokich partii" poszła w dwóch kierunkach: konstrukcji partii antyneoliberalnej i partii antykapitalistycznej. Projekt odnowy lewicy poprzez konstruowanie szerokich partii wynika z wielu błędnych konkluzji:
- czy jest ważne, a nawet zasadnicze, konstruowanie (być może przede wszystkim na poziomie wyborczym) alternatywy dla rządów socjaldemokratycznych, jak to znajdziemy w licznych tekstach Międzynarodówki i GACE? Czyż nie byłoby ważniejszym i fundamentalnym skonstruowanie alternatywy dla dominującej polityki? Czy nie należałoby tworzyć oddolnego oporu, a nie złudzenia, że moglibyśmy utworzyć własną alternatywę rządową?
Z powyższego wynikają liczne implikacje. Jest niezaprzeczalna prawdą, że dobre kampanie wyborcze i dobre rezultaty mogą dodać otuchy i wzmóc oddziaływanie propagandowe idei rewolucyjnych. Ale nie można tego przeceniać i dopuścić, aby stało się jedynym celem. Ostatecznie, zasadniczą kwestią jest aktywność wśród pracowników obu płci, praca organizacyjna i nawiązywanie więzi z innymi składowymi istniejącego ruchu pozaparlamentarnego, jednocześnie tworząc ten ruch. Międzynarodówka musi zdecydowanie odrzucić strategię drogi na skróty czy wyłomu. Strategia IST jest przykładem strategii związanej ze staczaniem się programowym.
Nawołując do tworzenia alternatywy dla rządów socjaldemokratycznych, czyż nie tworzymy złudzeń co do rzeczywistego stosunku sił i rzeczywistych możliwych efektów naszego głosowania na... szerokie partie? Biorąc pod uwagę faktyczny stosunek sił (przynajmniej w Europie) jesteśmy zmuszeni stwierdzić, że jesteśmy daleko od sytuacji, w której głosy na partię lewicową mogłyby znacząco wpłynąć na stosunek sił dając zwycięstwo tej alternatywie. Albo ta alternatywa nie reprezentuje tak naprawdę walki klasowej, albo - będąc jej konsekwentną wyrazicielką - nie będzie w stanie wygrać wyborów i pozostanie siłą mniejszościową, w większości przypadków nawet bardzo mniejszościową.
To nie oznacza, że nasze idee i propozycje pozostaną mniejszościowe. W żadnym razie! Ale w warunkach parlamentaryzmu, porządku burżuazyjnego i stosunku sił, na średni dystans alternatywne większości nie przebiją się inaczej, jak poprzez wielkie walki i mobilizacje.
Biorąc pod uwagę schyłek sił lewicy i stagnację w ostatnich latach w większości krajów, kilku towarzyszy wyciąga wniosek, że potrzeba nam bardziej niż kiedykolwiek sukcesów wyborczych, aby znaleźć - poprzez zmiany w panoramie partii wyborczych - sposób na wyjście z sytuacji defensywy, w jakiej znalazła się klasa robotnicza. Dodajmy do tego inną błędną ideę, która wynika z poszukiwania drogi na skróty: Nie jest naprawdę ważne, aby wzmacniać siły "walki klasowej" wewnątrz samej klasy i wzmacniać organizację rewolucyjną (czy organizacje rewolucyjne). Tym, co dla naszych towarzyszy liczy się najbardziej, to wielkość organizacji, mniejsza o to, na czyich zasadach politycznych i programowych dokona się ewentualne przegrupowanie czy fuzja. Od lat jesteśmy świadkami wybuchów radości, kiedy na horyzoncie pojawiają się pierwsze oznaki nowego przegrupowania, a potem nagle jesteśmy zdumieni, kiedy - po niedługim czasie - to doświadczenie okazuje się niefunkcjonalne i źle odpowiadające na wymogi walki klas.
Tutaj należy zakwestionować w szczególności termin "pluralizm". Co jest, na pierwszy rzut oka, tak pozytywnego w pluralizmie? Jeśli kładzie się nacisk przede wszystkim na źródła i pochodzenie i jeśli można ustalić zgodę co do zasadniczych kwestii walki klas, bez wątpienia będzie można odnotować sukces.
Ale zazwyczaj to określenie opisuje lub sugeruje zgoła inną sytuację, a mianowicie stałe różnice polityczne, które - dzięki kompromisom sformułowań czy dzięki braniu w nawias pewnych kwestii - są minimalizowane. W skrajnym przypadku można odnieść wrażenie, że może nie powinniśmy sami tworzyć takiego pluralizmu, ale też naszym zadaniem jest jego podtrzymywanie i nadanie mu trwałego charakteru.
Dlaczego tak często kładzie się akcent na pluralizm? Czy partia mniej pluralistyczna jest z konieczności mniej skuteczna lub mniej demokratyczna? Nawet reprezentatywność nie wiąże się koniecznie z pluralistycznym charakterem partii. Czy jest szkodliwe z punktu widzenia sukcesu lub prawomocności historycznej jakiejś partii to, czy jest ona mniej pluralistyczna niż, np. PT czy PRC? Czy secesja Związku Spartakusa od SPD była więc błędem? W naszej tradycji ocenialiśmy zawsze, że należało wyjść z SPD co najmniej 10 lat wcześniej i stworzyć, jak Lenin, partię walki klasowej. Jak wiadomo Trocki przyłączył się do stanowiska Lenina. Czy dziś już nie podzielamy tego stanowiska?
Partia antykapitalistyczna i partia szeroka
Zbyt często deklaracje i artykuły Międzynarodówki koncentrują się na sukcesach wyborczych - rzeczywistych lub nie. W naszej prasie mamy niezliczone artykuły, które sprawiają wrażenie, że polityka wyborcza i zdobywanie mandatów stanowią cel nadrzędny naszej pracy.
To bierze się z poważnego błędu w orientacji Międzynarodówki i jej sekcji. Jeśli zdobywanie mandatów (czy ogólniej - dobrych wyników wyborczych) stało się celem najwyższym, to towarzysze są skłonni do ustępstw politycznych w celu uzyskiwania dobrych rezultatów dzięki koalicjom z innymi siłami. To nie oznacza, że nie wolno zawierać umów koalicyjnych z siłami rewolucyjnymi. A więc wspólne kandydatury - jeśli są one oparte na programie rewolucyjnym i klasowym - mogą być użyteczne. Nie wydaje się to najlepszym posunięciem w każdym przypadku, ale takiej kandydatury nie powinno się z góry wykluczać.
Należy przypomnieć jedną z zasad propagandy rewolucyjnej. Rewolucyjni marksiści są zawsze wierni przekonaniu, że jedność akcji ("wszyscy razem") jest czymś bardzo cennym. Najlepszym przykładem jest tu linia bolszewików z 1917 r., kiedy walczyli oni ("wszyscy razem") z innymi siłami pod hasłem "Ziemi, chleba i pokoju", mobilizując szerokie rzesze uciskanych, co pociągnęło za sobą walkę rewolucyjną z jesieni 1917 r. i upadek starego systemu. Ale propaganda na rzecz innego społeczeństwa (za socjalizmem) - tę propagandę bolszewicy i rewolucjoniści uprawiali pod własnymi sztandarami. Wspólna propaganda może być krótkotrwała. Taka propaganda wychodzi od wspólnego punktu walki klas i nieprzezwyciężalnego antagonizmu systemu kapitalistycznego i burżuazyjnego porządku parlamentarnego.
Nie uważamy za przydatne stosowanie uniwersalnej taktyki w celu konstruowania szerokiej partii, partii "antyneoliberalnych" czy partii "antykapitalistycznych". Często taka taktyka jest promowana jako strategia, co może - w najlepszym przypadku - okazać się tylko chimerą w konfrontacji z rzeczywistością konkretnych tradycji, ewolucji i perspektyw rzeczywistego ruchu robotniczego w różnych krajach. W najgorszym scenariuszu te schematy są narzucane sekcjom, co sprawia im niemałe kłopoty. Nie jesteśmy z zasady przeciwni podobnym czy tego typu taktykom na poziomie międzynarodowym, ale dostrzegamy ich przydatność jedynie w kontekście międzynarodowego przypływu walk robotniczych (jak, np. w 1917-1923, 1934-37, 1968-1974/75). W okresach defensywy różnice między ruchami robotniczymi poszczególnych krajów są bardziej wyraźne, co czyni zastosowanie jednej taktyki dużo trudniejszym. I co za tym idzie, nie można tego rozstrzygać metodami zinowjewowskimi. Niezależnie od tych uwag, chcemy podtrzymać zasady strategiczne na poziomie międzynarodowym, takie jak nie wchodzenie do rządów burżuazyjnych, wojnę wojnie, za budowaniem ruchów społecznych, za budowaniem tendencji klasowych w związkach zawodowych, za wyzwoleniem kobiet itp.
Sekretariat RSB (Niemcy)
Zamieszczone na stronie: www.inprecor.fr
Tłumaczenie: Ewa Balcerek
czy jakaś partia lub organizacja polska uczestniczy i jest w 4 miedzynarodowce?
jeśli książkę "Trockizm. Doktryna i ruch polityczny" zachwalają w swoich recenzjach zawodowi historycy, o poglądach od radykalnej lewicy do radykalnej prawicy: prof. Ludwik Hass, prof. Jerzy Wiatr, prof. Eugeniusz Rudziński czy prof. Paweł Wieczorkiewicz, a nie podoba się ona raptem pani Bombie, która nic konkretnego zarzucić książce nie potrafi i o której wiedzy na temat marksizmu nikt nigdy nie słyszał, no to cóż ... jakby to powiedzieć: "bomby zrzuć" :-)
I jeszcze prof. Rafał Łętocha:
Największą wartość posiadają moim zdaniem rozdział czwarty oraz przede
wszystkim piąty przedstawiające całą paletę ruchów trockistowskich na wszystkich
kontynentach od roku 1929 do czasów współczesnych. Widać w nich dużą
kompetencje autorów. Prezentują oni szereg organizacji trockistowskich, zarówno
te, którym udało się w swych krajach osiągnąć realne znaczenie, jak i zupełnie
marginalne i nieznane ugrupowania czy ruchy. Z dużą biegłością referują główne tendencje
jakie pojawiały się w ramach trockizmu, relacjonują spory w łonie Czwartej Międzynarodówki. Itd.
http://www.studiajudaica.pl/sj12rece.pdf
A teraz, tak dla jaj, proszę o linka do publicystyki historycznej Bomby o trockizmie :-)
a co sądzisz o historycznych opracowaniach trockizmu, których autorami są Zbigniew Marcin Kowalewski (por. Rewolucja. Pismo poswięcone przeszłości, teraźniejszosci i przyszłości ruchow rewolucyjnych na świecie, nr. 1, 2, 3, 4) oraz Dariusz Zalega, Trockizm w Polsce, fragmenty w pismie Lewą Nogą.Polityka.Artystyka)?
Wydaje się, Fredzie, że twoje pytanie nie przypadkiem pozostaje bez odpowiedzi. Najwyraźniej liczni polscy sympatycy i rzecznicy IV Międzynarodówki nie mają się zwyczajnie czym pochwalić, zwłaszcza w kontekście jakże krytycznego stanowiska niemieckich trockistów. Dotyczy to wszystkich tendencji trockistowskich i posttrockistowskich w Polsce, nie tylko tych tradycyjnie związanych z mandelistami. Wszystkie te tendencje i grupki znalazły się na równi pochyłej. Ze stanowiska niemieckich trockistów wynika, że najbardziej "stoczyli się" towarzysze z IST - tendencji posttrockistowskiej do której należy Pracownicza Demokracja. Nie lepiej w tym kontekście prezentuje się również redakcja "Dalej!" i tak bardzo zachwalani tu przez Derwisza ulubieńcy polskiej profesury, którzy najwyraźniej w tym temacie nie mają nic do powiedzenia.
P.S.: W przygotowaniach i w XVI Kongresie IV Międzynarodówki uczestniczyli prominentni działacze Polskiej Partii Pracy, którzy zapewne tam zorganizowali swoją prywatkę - próżno szukać jakichkolwiek informacji o Kongresie "Czwórki" na ich oficjalnych stronach. internetowych.
Trochę sobie jaja robisz, no nie? Bo zaraz potem Letocha pisze:
"Nie znajdziemy w ksiazce Lugowskiej i Grabskiego krytycznej analizy doktryny trockistowskiej, a jesli juz to bardzo powierzchowna, nie dotykajaca istoty problemu. Poza tym wydaje sie, iz czasami brakowalo autorom odpowiedniego dystansu do omawianych zagadnien".
Ale spoko, czujcie sie dobrze. No i te pochwaly od tuza skrajnej prawicy, Wieczorkiewicza. Ale przecież nie jestescie trockistami tylko "badaczami trockizmu", czy jak to szlo?
No i chyba po znajomosci ta recka w "Studia judaica"? Bo temat, przyznaj jako fachowiec, tak sobie judaistyczny... To, ze piszą to trochę malo. Chyba, ze przyjmujecie optykę taką jak inny autorytet, na ktory sie powolujesz, w czasach PRL.
Ja skromna lewicówka jestem, gdzie mnie do ksiązek pisania i na wasze salony sie pchać. Onieśmielacie mnie, elyto lewycowa. Ale jak piszą rzetelnie to czytam z przyjemnością. Wy nie piszecie.
Bomba, o książce AGiUŁ można myśleć różnie, ale uważam, podawanie jako argumentu recenzji w stylu "nie znajdziemy w książce Ługowskiej i Grabskiego krytycznej analizy doktryny trockistowskiej, a jeśli już to bardzo powierzchowną, nie dotykającą istoty problemu".
Wiadome, że krytyczna analiza równałaby się w tym wypadku zrównaniem trockizmu ze stalinizmem. Chyba, że inna była Twoja intencja.
Moja intencja była trojaka:
1. Chciałam pokazać, że recenzja, którą zlinkował Derwisz, to nie tylko laurka, ale i krytyczna ocena pewnych aspektów ich pracy. Jakoś tak niespecjalnie lubi się manipulacje.
2. Pomyślałam, że warto sproblematyzować kwestię czy AG i UŁ to faktycznie "trockiści" czy tylko "badacze trockizmu". Bo chyba miewali problem z określeniem się w tej kwestii, wykorzystując to w sposób dowolny, a czasem destrukcyjny dla części polskiego ruchu lewicowego. Myślę, że wiesz o czym piszę: chociażby artykuł-donos UŁ we Wprost, artykuły-donosy AG w Midraszu i zbiorówce ŻIH-owskiej. Jakoś tak niespecjalnie lubi się mieszaczy o niejasnych intencjach, w dodatku wykorzystujących swoją pozycję społeczno-zawodową do opluwania domniemanych przeciwników politycznych (pytanie tylko czy plucie to odbywało się z pozycji trockistowskich czy zgoła innych, zupełnie pozalewicowych?). Dlaczego mamy tolerować akurat tę pliszkę chwalącą swój ogonek?
3. Derwisz dał się poznać jako niezbyt przyjemny elitarysta, ewidentnie gardzący tymi, którzy nie mają trzech autorskich książek na koncie. Myślę, że zdrowym odruchem każdej lewicówki i lewicowca jest nakłuwanie krytyczną szpilką baloników z bufonadą. Inny świat, bez biurokratyczno-elitarystycznego homo academicus, jest możliwy.
czy jesteś za tym, żeby niewygodne tematy zamiatać pod dywan?
Innymi słowy, jeśli nie będziemy mówić publicznie o seksizmie, łamaniu praw pracowniczych i antysemityzmie, to te zjawiska znikną? Tak myślisz?
Masz oczywiście, Ostapie, tak jak i twój nauczyciel duchowy - Zbigniew M. Kowalewski, doświadczenie w zwalczaniu domniemanych trockistożerców, zresztą przy pomocy niewybrednych metod "naukowych". Na przykład zarzucając im tzw. stalinowskie sekciarstwo (chyba pamiętasz jeszcze swą nobilitację naukowo-polityczną, pt.: „Międzynarodówka Komunistyczna – od proletariackiej awangardy do biurokratycznego sekciarstwa”). W tym duchu też zahaczyłeś o Bombę, szkoda że ci czegoś nie urwała.
Utożsamianie krytycznego podejścia do trockizmu z trockistożerstwem, lub w wersji szerszej z antykomunizmem i podejściem sowietologicznym, które na równi ze Stalinem stawia Marksa, Lenina i Trockiego, jest przecież równie obleśnym chwytem politycznym.
Z naszego punktu widzenia ciekawszym jest jednak to, że do pewnego stopnia utożsamiasz się z dorobkiem Urszuli Ługowskiej i Augusta Grabskiego. Wydaje się, że ta nieprzypadkowa solidarność z wyżej wymienionymi wykracza daleko poza datę rozłamu w Zjednoczonym Sekretariacie IV Międzynarodówki (1964), a zatem krytyka poczynań głównej tendencji posttrockistowskiej, która właśnie odbyła swój XVI Kongres Światowy, zahaczy również o twoją poprzednią (IST) i obecną (CWI) tendencję posttrockistowską. Macie przecież wiele wspólnego - dużo więcej niż sądzicie.
Wspólnie, Ostapie, firmujecie politykę, którą trockiści niemieccy piętnują jako "AWANTURNICTWO O NIEPRZYWIDYWALNYCH KONSEKWENCJACH". Wszystkie ich uwagi, skierowane pod adresem "kilku towarzyszy" i XVI Kongresu IV Międzynarodówki, odnoszą się również do was. Czyż takim awanturnictwem nie jest kurs na "szerokie przegrupowanie" lewicy pod wodzą Polskiej Partii Pracy, który popiera nie tylko IV Międzynarodówka, ale i IST i CWI?
sęk w tym, że bardzo często działacze ruchu są jednocześnie jego (historii i programów) badaczami. Marks, Trocki a z drugiej strony Ciołkosz to pierwsze przykłady, jakie się nasuwają. Dychotomia, jaką z niezrozumiałego dla mnie powodu tu stawiasz (i wokół której budujesz właściwie cały swój wywód) jest fałszywa.
sęk w tym, że bardzo często działacz jakiegoś ruchu jest jednocześnie badaczem (jego przeszłości jak i sobie znanej współczesności, dziejów i programu). Robił tak przecież Marks (także w odniesieniu do I Międzynarodówki, gdzie był stroną w sporach politycznych), robił Trocki, robili też polscy i emigracyjni PPS-owcy z Zarembą i Ciołkoszem. Nie widzę najmniejszego problemu w tym, że ktoś jednocześnie naukowo bada ruch, do którego należy i z którym sympatyzuje.
Zaryzykowałbym nawet hipotezę, że niedobór odpowiedniej ilości historyków lub socjologów z niezbędnym aparatem naukowym wśród działaczy opozycji w PRL przy jednoczesnej hiperaktywnosci różnych Holzerów czy Friszków przyczynił się do tego, że na długie lata zarówno badania jak i produkcję popularyzatorsko-edukacyjną zdominowała kuronio-mazowiecko-michnikowa wersja historii PRL i Solidarności.
Krytyczne głosy wobec projektu rezolucji "Rola i Zadania IV Międzynarodówki" wyrażone przed XVI Kongresem koncentrują się gównie na zagadnieniu stosunku między organizacjami "Czwórki" a organizacjami szeroko rozumianego "antykapitalizmu", a także pluralizmu i szerokości otwarcia na zewnętrzne trendy - jak byśmy to nazwali: "lewicowe mody". Postawiony został też problem narzucania sekcjom "Czwórki" linii ścisłej fuzji między działaczami trockistowskimi a aktywistami różnorakich ruchów o charakterze antyneoliberalnym, mniej lub bardziej reformistycznych i drobnomieszczańskich itd.
Mimo niedwuznacznych kompromitacji, jakie "Czwórka" zaliczyła w okresie od "optmistycznego XV Kongresu" (Rifondazione Communista czy PT w Brazylii), linia ta jest wciąż forsowana i narzucana. W Polsce sytuacja jest tym śmieszniejsza, że owa linia nie wynika z istnienia silnego ruchu antyneoliberalnego, ekologicznego, reformistycznego itp., co usprawiedliwiałoby poniekąd konieczność kompromisu, ale działacze posttrockistowscy usiłują dopiero zbudować ów ruch, aby później móc mieć z kim zawierać zgniłe kompromisy. Spychanie PPP na tory nowolewicowych mód skutecznie zastępuje walkę o socjalistyczną świadomość robotników. Obawiam się, że degeneracja organizacji posttrockistowskich w Polsce zaszła tak daleko, że ruchy społeczne (nawet zalążkowe) są wykorzystywane do rozgrywek frakcyjnych wewnątrz "Czwórki". Wskazuje na to fakt, że zamiast bronić realistycznej, konkretnej linii dostosowanej do warunków konkretnego kraju, zwalczające się frakcje walczą między sobą o wizerunek "najbardziej zgodnej" z oficjalną, choćby i głupią, linią. Przykro, ale jest to styl działania czerpiący ze wzorów stalinowskich. Tak więc obawa Ostapa Bendera o to, że ewentualna krytyka posttrockistów może zamienić się w krytykę metod neostalinowskich przypomina powiedzenie o nożycach, które odzywają się w chwili uderzenia w stół.
Książka Ługowskiej i Grabskiego luźno wiąże się z XVI Kongresem IV Międzynarodówki. Niemniej zaznaczona w tej książce ewolucja największej tendencji posttrockistowskiej (oceniana zresztą przez autorów pozytywnie) wydała już swoje owoce w postaci kilku spektakularnych zwrotów akcji i kompromitacji "szerokich przegrupowań na lewo" równie "szerokich i pluralistycznych partii", w których udział swój mieli posttrockiści (np. w Brazylii czy we Włoszech).
Ta jedynie słuszna, "uniwersalna taktyka budowy organizacji rewolucyjnej" przeniesiona na grunt Polski skutkuje próbą wprowadzenie PPP do nowej międzynarodówki. Na razie partia ta w sposób nieformalny została afiliowana przy starej - IV Międzynarodówce, zapewne jako partia trockizująca lub komunizująca. Pomostem do IV Międzynarodówki są kwestionowane przez niemieckich trockistów określenia antyneoliberalizm i antykapitalizm, którymi PPP szermuje od niedawna, niewątpliwie pod wpływem tychże trockistów.
W rezultacie ciągniony przez Kowalewskiego, Malewskiego i Zalegę ogon (PPP), pomnożony przez pozostałe "szerokie", "związkowe" i "pluralistyczne partie", merda psem (IV Międzynarodówką).
Przy okazji te niecodzienne, lecz jakże symptomatyczne zjawisko uszło uwadze wspomnianej powyżej parze autorów oraz ich kolegów (krik), którzy zapewne wciąż jeszcze wieżą w Besancenota, który podobno odciął się od Ziętka i PPP podczas swej ostatniej wizyty w Polsce w trakcie kampanii wyborczej do Europarlamentu.
przecież IV Międzynarodówka od dawna jest trupem politycznym. Nie jest nawet międzynarodówką, bo jako takie struktury ma tylko w Francji.
Co ona może poza ewentualnym ufundowaniem kilku stypendiów dla polskich trockistów?
Ależ, ABCD, może zwłaszcza w polskich warunkach reanimować upiory stalinizmu.
W przeciwieństwie do niemieckich trockistów, którzy powołując się na specyficzne uwarunkowania i własną komunistyczną tradycję zdecydowanie odrzucili narzuconą przez IV Międzynarodówkę zinowjewowską, czyli uniwersalną taktykę budowy "szerokiej partii pluralistycznej", polscy zwolennicy IV Międzynarodówki zapewne uwzględniwszy specyfikę krajową zaaprobowali właśnie tę taktykę. Na tyle szczerze, że odwołali się wprost, choć nieświadomie do najgorszych tradycji walk frakcyjnych między KPP-owską "mniejszością" (środowisko Zbigniewa M. Kowalewskiego), a KPP-owską "większością" (redakcja "Dalej!), czyli tradycji zabiegania o względy MK i Stalina, czy jak kto woli "czwórki" i "niektórych towarzyszy".
A swoją drogą, ABCD, zauważyłeś chyba, że poza lewicą pl. i "Władzą Rad", która zamieściła skrót informacji z lewica.pl, żaden z licznych polskich portali trockistowskich i posttrockistowskich nie odnotował tak istotnego wydarzenia, jak XVI Kongres Światowy IV Międzynarodówki. Tymczasem oficjalne strony internetowe "czwórki" obnoszą się i szczycą współpracą z Polską Partią Pracy, delegacja której rzecz jasna zaszczyciła swoją obecnością te "światowe forum".
Ciekawe, że w tej sprawie wody w usta nabrali nie tylko liczni zwolennicy PPP, ale również jej przeciwnicy, jak choćby krik czy altstettiner, którzy jeszcze niedawno ręczyli swoją głową za Besancenota.
stawka na szeroką - pluralistyczną partię nie przyniesie żadnego efektu. Ruch robotniczy istnieje tylko na poziomie związkowym, politycznie nie ma swojej reprezentacji, a ruchy antyneoliberalne czy antykapitalistyczne są marginalne. Z takiego sojuszu nie urodzi się silne ugrupowanie.
Klasa robotnicza musi odbudować własną świadomość klasową i partię. A sojusze z ruchami drobnomieszczańskimi można zawierać w poszczególnych sprawach, ale zawsze pod własnymi sztandarami.
Nic nie wskazuje na to, żeby krytyczne głosy przedkongresowe (jeden z głosów domagał się wręcz odrzucenia projektu rezolucji "Rola i zadania IV Międzynarodówki" w całości) przełożyły się na jakiś konkret programowy. Z poprzedniego XV Kongresu nie pozostały żadne ślady z dyskusji przedkongresowej; można raczej bez obaw przewidywać, że to samo stanie się i z krytycznymi głosami obecnego Kongresu. Jeśli poprzedni Kongres był ponoć Kongresem optymizmu i odnowy, to obecny jak zaklasyfikować?
.