Stasiu ty żyjesz! :)
z powodu których Polacy olewają wybory a samorżadowe w szczególności. Gdyby jeszcze dotego dodac składy komsji wyborczych, powoływanych przez tych samych rdnych, to karkaturalnośc polskiej demokrcji nie może nasuwac żadnej watpliwości. W PRL nie służła jednak określonym kółką różańcowym lecz lecz społecznej większości. Stąd te osiedla mieszkaniowe, szkoły, szpitale, drogi, zakłady pracy a nie domy za barykadami streżonymi przez ochroniarzy. Ale w tym się ostatecnie wyraż istota kapitalizmu, że nieliczni srają złotwm a reszta w najlepszym dla niej przypadku lebiodom.
Szanowny Autorze, ale ktoś tę chujową Radę wybrał, no nie? Wybrało "przypadkowe społeczeństwo", wybiórcze GWno, czy wyborcy uwiedzeni "magistrami" (mądre są) i zasobnymi kiesami (kraść nie będą)? A ci, którzy przejrzeli "demokrację" po prostu mają ją w rzyci i nie głosują...
Może już dzisiaj rozpropagować ten tekst wśród "ludu prostego", przed wyborami do samorządu rozrzucić w formie ulotek i zgłosić "normalnych obywateli" robiąc im kampanię?
Smacznego jaja!!!
(*_*)
Gdyby robole i bezrobotni chodzili na wybory samorzadowe i głosowali na swoich przedstawicieli tzn.np.bezrobotny głosowałby na kogoś ze związku bezrobotnych a robol na kogoś z partii robotniczej to tego by niebyło.
Ale skoro60-70%ludzi niechodzi na wybory samorządowe(niechodzą glównie najubożsi tzn robole i bezrobotni)to nie dziwmy się że w ratuszu zasiadaja same skurwysyny którzy chca jeszcze bardziej pomnożyć swoje majątki i poto właśnie się cisna do żłoba.
Państwowi urzędnicy to przecież najlepsze co może być. Jak znacjonalizujemy wszystko to będą nami rządzić potomkowie najbardziej bezinteresownych działaczy dla dobra samego narodu. Kto ma decydować co, jak i ile jest produkowane niż ludzie którzy dochapali się na żłobie państwowym czyli podatników (podatki, pamietajmy = samo czyste dobro).
będziemy mówić jak o czymś nadzwyczajnym, to w ten sposób daleko nie zajedziemy.
uzdrowić można tylko przez zmianę ordynacji wyborczej w wyborach samorządowych. W przypadku miast takie jak Poznań czy W-wa wybory nawet do rad dzielnic często są wyborami parlamentarnymi w miniaturze, w których liczą się jedynie główne partie. Lokalna społeczność nawet jeśli zarejestruje własny komitet musi zderzyć się z całą partyjno-marketingową machiną czy systemem progów promujących np. komitety które zarejestrowały listy w całym mieście.
Zastanawiam sie, czy Autor mieszka w Poznaniu, czy wiedze czerpie tylko z okolnikow jedynie slusznych periodykow Federacji Anarchistycznej...
zacznijmy od "drobiazgow".
"Faktycznie nikt w radzie nie występuje w obronie interesów rencistów i emerytów. Wprawdzie troje radnych legitymuje się takim statusem, ale ma to jednak charakter czysto formalny. Faktycznie nie reprezentują oni żadnego tego typu środowiska i w zasadzie nie mają takich aspiracji. Czasami niektórzy radni deklarują chęć występowania w interesie seniorów, ale należy to zaliczyć do kategorii działań czysto PR-owych, a nie sensu stricte politycznych.
Pytam Autora, czy jest mu wiadome, iz jedna z tych "niereprezentujacych srodowiska seniorow", a jezeli juz, to "robiacych to ze wzgledów PRowych, zostalła wybrana do RM tylko dlatego, ze była szefowa jednej z najprezniejszych organizacji da seniorów na Swierczewie? Czy wie moze, ile spotkan, wyjazdoów, imprez dla seniorow ta wredna politykierka zrobila? Ilu seniorów dzieki masazom w jej swietlicy moze teraz jako tako sie ruszac?
Czy, dalej, wie może ile pracy Nowicka wklada w lobbing na rzecz seniorów w RM i wydzialach, zwlaszcza Zdrowia i Spraw Społecznych? Czy wie moze, z czyjej kurcze inicjatywy powstala w Poznaniu miejska Rada Seniorow?
Dalej element humorystyczny.
"Jak wielkie to są dysproporcje i jak duże jest ich znaczenie? Ogromne. Najlepiej widać to analizując sytuacją w kategoriach gender."
:)
I najwazniejsze. Nie wiem skad powstal pomysl, ze poziom wyksztalcenia, aktualnie wykonywany zawod, moze tez ilosc znanych jezykow przeklada sie bezposrednio i automatycznie na bycie reprezentantem czyjegos interesu? Z wyrazna sugestia, ze osiaga to poziom patologiczny- i wykladowcy sa zakladnikami wykladowcow, budowlancy- budowlancow itd? Moj boze, a przepraszam wykladowca lewicowy, a liberalny, czy prawicowy to niby kogo reprezentuja? Interes zawodowy, czy raczej polityczny okreslonego segmentu spolecznego?
Segmentu, ktory, powiedzmy to jasno, nawet w najbardziej wyalienowanej partii mainstreamowej osiaga o wiele wieksze rozmiary, niz ruchu lewackiego jako calosci... Co w wyborach widac jak na dloni i dlatego wszystkim lewakom polecam start- uczy pokory i nie pisania takich tekstow...
Znam wlasciciea przetworni- komuniste, moze nie ekstrema, ale na pewno jest bardziej aktywny niz jego robotnicy. Czy gdyby by radnym, narazilby sie na swiatlego analityka zarzut, iz jest agentem producentow miesa? No tak, kurcze, wege to on nie jest... Dla lewakow odpada.
Idzmy dalej. Czy ktos z wyksztalceniem zawodowym, aktywny w jakies organizacji, wziety do miasta bylby juz "sluszny"? Nawet, gdyby reprezentowal w rzeczywistosci nie robotnikow, tylko konsumentow ogorkow kiszonych, bo to lubi?
Jakie wyksztalcenie ma Autor, jesli mozna? Czy jego burzuazyjna pozycja edukacyjna upowaznia go w ogole do wypowiadania sie kogo robotnikom u wladzy brakuje?
Czy gdyby jakis lider poznanskich anarchistow zalozyl dajmy na to kapitalistyczna firme - a anarchisci wystartowaliby pod jakims szyldem oslonowym w rodzaju IP w wyborach (do czego jak mniemam az sie pala), to autor tez zaliczy nowego radnego do burzuazyjnych swin, ktore pokazuja jakie sily wladaja Poznaniem?
licze na konsekwencje...
W Poznaniu JEST ZLE. Nawet bardzo. Ale tego typu proby analiz tylko utrudniaja walke, bo daja latwa amunicje wszystkim uwazajacym, ze w Poznaniu jest tak fajnie, bo bedziemy przeciez miec wieki niefunkcjonany stadion.
Uznajac, ze przedsiebiorca nie moze byc dobrym, prawym czlowiekiem stosuje sie infantylne uproszczenia z marksizmu dla 10-latkow. Jezeli architekt nie moze byc przedstawicielem wykluczonych, lekarz- bezrobotnych, to ja dziekuje za taki system. Traci radami, systemem nie fukcjonujacym dobrze nawet w poczatkach XX wieku wsrod wielkoprzemyslowej kasy robotniczej, wiec tym bardziej nie nadaje sie do wieku XXI i rozproszenia proetariatu. O zmianie konfliktu burzuazja-robotnicy na oligarchia finansowa-reszta swiata nie wspomne. Wole zawodowych poitykow, ktorzy sa biegli w zalatwianiu spraw, niz idealistow nie potrafiacych nic poza marudzeniem. Kluczowe nie jest POCHODZENIE KLASOWE (juz to chyba przerabialismy?), lecz to czyjej klasie dana osoba sluzy- a przede wszyskim by kazdy obywatel mogl wplywac poprzez zrzeszenia i lobbing na proces decyzyjny.
Proponuje zwracac uwage raczej na takie kwestie niz to kto ile zarabia, o ile nie kreci i nie robi z siebie Bog wie kogo.
Jak dla mnie w RM moze byc 1005 przedsiebiorcow. Byeby robili, co spoleczenstwo im kaze. Przy czym najpierw trzeba spoleczenstwo rozruszac intelektualnie i swiadomosciowo, wytworzyc glod wolnosci i wladzy (tak, tak!)- a wtedy czy prezydentem bedzie developer, wykadowca, czy robotnik fizyczny, bedzie prezydentem obywateli. Inaczej 1005 robotnikow z cegielskiego w RM nic nie da.
A co jeśli po analizie tego co rada uchwala, na co przeznacza pieniądze widać dokładnie, że realizuje właśnie interesy co do których mu najbliżej? Artykuł opisuje realia, ty natomiast gdybasz sobie w chmurach. Zapewne teoretycznie może gdzieś jest powiedzmy właściciel kamienic, który po wejściu do Rady miasta będzie głosował za uchwałami które polepszą los mieszkańców ale jego uderzą po kieszeni, może istnieją tacy właściciele firm, teoretycznie udziałowiec firm budowlanej może głosować za planem zagospodarowania który sprawi że jego firma nie zarobi, ale zadowoli mieszkańców itd, itp. Tyle że to tylko teoria, od 89 roku w samorządach zasiada podobny skład społeczny radnych i od 89 roku realizowana jest podobna polityka. Zapewne tylko przypadkiem ta polityka jest zgodna z interesami ekonomicznymi radnych i zarządu miasta i sprzeczna z interesami mieszkańców mniej majętnych...