,,Na przykład koneksjonistyczne modele bazujące na reprezentacjach rozproszonych lub symbolicznych, podobnie jak modele prymowania i kategoryzacji, tworzenia schematów relacji między ludźmi, stereotypizacji i formowania obrazu osoby, zniekształceń sądów poznawczych oraz formowania obrazu grupy, przedstawione przez Marka Drogosza, by stać się użytecznym narzędziem rozumienia relacji społecznych, wciąż wymagają weryfikacji empirycznej, niezwykle trudnej wobec ich postulowanych zasięgów."
Nie wiedziałem o tym, a teraz wiem. Dzięki recenzjom Jarosława Klebaniuka lewica nie popełni błędu i nie zbuduje swojej strategii politycznej np. na koneksjonistycznym modelu bazującym na reprezentacjach rozproszonych.
Niekiedy zarzuca się współczesnej psychologii, że bazuje na terminologizacji świadomości potocznej. I chyba jest w tym trochę prawdy. Kiedy dowiadujemy się, że dehumanizacji (odmawianiu osobom spoza naszej grupy cech specyficznie ludzkich) należy się przeciwstawić przy pomocy personalizacji (dostrzeganiu przede wszystkim cech jednostkowych osób spoza grupy) i rekategoryzacji (włączeniu obcej grupy w jakieś szersze ,,my"), to mam wrażenie, iż wiedzieliśmy to wcześniej, tylko nie znaliśmy mądrych słów na nazwanie tych spraw. Naukowość psychologii polegała by więc na wymyślaniu mądrych nazw na nazwanie rzeczy powszechnie znanych.
a ja myślę, że epistemicznego pola psychologii nie rozpykasz bez dekonstrukcyjnych strategii rekonfiguracji dyskursu neomodernistycznego. Bo jak się władujesz w aporie struktury dubletu empiryczno-transendentalnego, to jak się z tego wykaraskasz bez instrumentarium foucaultiańsko-derridiańskiego?
To, że wydaje nam się, iż o wszystkim wiedzieliśmy wcześniej to znany w psychologii efekt Fishoffa. Zazwyczaj nie jesteśmy w stanie odróżnić naszej wcześniejszej wiedzy od obecnej, zlekceważyć w rekonstrukcji wcześniejszej wiedzy informacji, które uzyskaliśmy później.
Psychologia weryfikuje m.in. wiedzę potoczną. W większości przypadków odkrycia rzeczywiście są oryginalne, zwłaszcza te, które dotyczą nie uwzględniania przez tzw. badacza z ulicy wpływu czynników sytuacyjnych na zachowanie. Choć z drugiej strony, to niektóre odkrycia mają już po kilkadziesiąt lat.
Wydałeś - z ironiczną intencją, doceniam - bełkot, jakiego psychologia naukowa nigdy nie używa. Postmoderniści, "filozofowie" w rodzaju Derridy czy Foucault nie są z jej punktu widzenia naukowcami, więc się ich nie cytuje. To bajarze maskujący pustkę myśli trudnymi słowami i wymyślnymi frazami. Nikt w naukach empirycznych, takich jak psychologia, nie traktuje ich poważnie.
Dlatego zdecydowanie chybiony strzał z Twojej strony. Choć przyznaję, mogłem napisać tę recenzję w trochę mniej skondensowany sposób. Więcej entropii by jej nie zaszkodziło ;)
to ja z drugiej mańki.
Nie znosze goszystowskich wyznawców Derridy i Foucaulta, stąd moje kpiny. Ale jednego i drugiego można poczytać z pożytkiem. Nie są znowu tak skomplikowani.
A co psychologowie empiryczni sądzą o Lacanie?
Obawiam się, że dajesz się zbyt łatwo wpuścić w maliny dyżurnemu satyrykowi tego portalu. To, że Derrida czy Foucault nie byli psychologami nie oznacza jeszcze, że to ,,bajarze", których nie można brać poważnie. Swoją drogą, kiedy to psychologia stała się tak bardzo naukową nauką?
Efekt Fisioffa - tego rzeczywiście nie wiedziałem.
nie jestem satyrykiem, tylko adeptem czarnego humoru i teatru absurdu.
O Lacanie naukowi psychologowie myślą mniej więcej to samo, co o postmodernistach. Żiżek i Krytyka Polityczna strasznie go promują, ale to dlatego , że dla "miękkich" humanistów neopsychoanalityczny dyskurs jest bardzo wdzięczny. Można sobie pozwalać na różne interpretacje, nie ma możliwości zweryfikowania czegokolwiek badaniami.
Psychologia ma co najmniej dwa oblicza:
- naukowe, zbliżone do nauk przyrodniczych (na ile to możliwe w naukach społecznych), nomotetyczne, mające za cel wyjaśnianie; przeciwnicy pogardliwie nazywają je "pozytywistycznym";
- "miękkie", czerpiące z nauk humanistycznych (historii, niektórych odmian filozofii, np. hermeneutyki), idiograficzne, zajmujące się interpretowaniem i "rozumienie".
Ten pierwszy paradygmat istnieje od zawsze, tzn. od Wundta i Jamesa, później behawiorystów. Drugi to dziedzictwo Freuda i innych szarlatanów.
Niestety, w kulturze popularnej (i KP z dużych liter) znana jest raczej ta druga psychologia. Stąd Twoje wrażenie, że psychologia w ogóle za bardzo naukowa nie jest.
Polecam news o satyrycznym rysunku w belgijskiej prasie (niestety samego rysunku nie mogłem zamieścić ze względów prawnych). Rysunek jest do odnalezienia w necie. To jest przejaw czarnego humoru. Taki Ci odpowiada?
Słyszałem, że ostatnio Marcin Daniec sytlizuje się na Stanisława Jerzego Leca. Strzyże się krótko,tak jak Lec i próbuje sił w humorze abstrakcyjnym.
wolę czarny humor Swifta, Bretona, Canettiego, Beckertta, Ionesco i Micheaux
Ja także :)
Do tych nazwisk jeszcze bym dodał Vonneguta i Bernharda.