...do krypty Piłsudskiego. Dlaczego?
Bo tow. Wiktor powiedział: Trzymajcie tego typa w przedpokoju!
Oświadczenie redakcji Dalej!
Chcemy jasno stwierdzić: nie przyłączamy się do żałobnej histerii. Codziennie na świecie umierają bezimiennie tysiące osób z powodu głodu, wojen i uleczalnych chorób na które wciąż brakuje środków (pochłanianych np. przez wyścig zbrojeń). Ciągle giną zwykli ludzie w Iraku, w wojnie prowadzonej między innymi przez dowódców wojskowych, którzy zginęli pod Smoleńskiem. A zginęło przecież całe najwyższe dowództwo polskiej armii. Armii okupacyjnej. Nie wolno o tym zapomnieć. Część redaktorów i komentatorów na lewica.pl usprawiedliwia żałobę stwierdzeniem: „przede wszystkim ofiary to też byli ludzie”. - Zgoda ale czy nie odbiera to godności ludzkiej codziennym ofiarom interwencji USA w Iraku i Afganistanie, ofiarom głodu w Afryce – czy oni nie zasługują na wielką żałobę?
Nie uważamy, że śmierć ofiar kapitalistycznego porządku i imperialistycznych wojen jest mniej ważna od śmierci prezydenta i grupy generałów, posłów i biskupów. Jako socjaliści walczymy o radykalną demokrację i ekonomiczną równość – nie potrzebujemy kultu prezydentów, posłów i biskupów. Nie czapkujemy przed bogatymi czy wysoko postawionymi. Wręcz przeciwnie, uważamy burżuazyjnych polityków i biskupów za strażników systemu społecznego opartego na faktycznej dyktaturze kapitału i wyzysku.
Lewica w Polsce jest słaba i potrzebuje rewitalizacji. Jednym z niezbędnych elementów jej odrodzenia musi być odrzucenie propagandy jedności narodowej i solidaryzmu społecznego, jak ta rozpętana po katastrofie w Smoleńsku. Takie postawy działają tylko na rzecz wrogów ludzi pracy.
Redakcja Dalej!
całość na: http://pismodalej.pl/dalej/files/news.php?readmore=43
może i jest w stanie rozkminić klasowo Rosję z roku 1917 ale o dzisiejszej Polsce niewiele wie i słabo ją zna.
Może warto zbierać wiarygodne informacje nie tylko o dalekich krajach?
to wyznawcy św. Trockiego i bł. Lenina są teraz "socjalistami"?
Do tego Bronek wysyła pijaną delegację na pogrzeb Anny Walentynowicz:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7804141,_Dziennik_Pomorza___Pijana_delegacja_marszalka_Komorowskiego.html
Michnik ze swoją ekipą już po nocach nie sypiają: wszystko było ustawione - pełne przejęcie władzy, prywatyzacja tego co zostało, podatek liniowy, likwidacja KRUS-u ...
A tu nawet brutalne przerwanie żałoby narodowej i afera wawelska nie pomogły we wzajemnym zaszczuwaniu ludzi.
Ale jedno trzeba liberalnym mediom przyznać: nawet w lewakach obudzili monarchistów, oburzonych pochówkiem Prezydenta RP pomiędzy królami Polski. Tylko czy to Michnik jest takim geniuszem, czy polska lewica jest tak beznadziejna?
I to mają być trockiści? Teraz nas oskarżą, że jesteśmy socjalistożercami. A przecież to zwykłe płotki, a raczej szprotki.
Tym tekstem Pracownicza Demokracja obnażyła jedynie swoją alienacje.
Tomasz Hypki, od 91. minuty - http://www.radiownet.pl/radio/wpis/5211/
Tomasz Hypki - http://www.altair.com.pl/start-4439
To PD-ecja bawi się w Młodych Socjalistów?
Na początku lat 80. większość tendencji trockistowskich posługiwała się jeszcze mianem komunistów-internacjonalistów czy też komunistów-rewolucjonistów, ewentualnie komunistów-trockistów. W tym czasie polska redakcja "Inprekora", której spadkobiercą był Nurt Lewicy Rewolucyjnej podszywała się już pod tradycję PPS-WRN i socjalistów-rewolucjonistów, przyjmując miano "rewolucyjnych socjalistów". W międzyczasie w ruchu posttrockistowskim zaszły istotne zmiany. Dziś ugrupowania te starają się zająć "puste miejsce" po socjalistach i socjaldemokracji, która przesunęła się na pozycje socjalliberalne.
Kto chce może wierzyć w te deklaracje. W pewnym sensie są one szczere. Problem w tym, że formacja posttrockistowska jako całość bynajmniej nie zamierza opuścić poprzednich komunistycznych czy trockistowskich pozycji (casus LO i MLK). Przy obowiązującym, np. w NPA, NLR czy redakcji "Dalej!" pluralizmie można próbować zawłaszczać dowolny teren. Niekomunistyczna lewica słusznie może się czuć zagrożona. Ale również komunistom nie zawsze jest do śmiechu.
Razem bowiem formacja posttrockistowska składa się na obraz NOWEJ PLURALISTYCZNEJ MONOPARTII, wykluczającej pozostałych z grona "prawdziwych socjalistów" czy komunistów.
Derwisz, każda pliszka swój ogonek chwali, co? :))))
"Nie czapkujemy przed bogatymi czy wysoko postawionymi".
A to dobre! Wy może nie czapkujecie (nie?), ale oczekujecie czapkowania przed tymi z tytułem naukowym i odpowiednio długą listą publikacji.
"Socjalizm" jako najwyższe stadium gry o prestiż i dystynkcję?
Marks w grobie się przewraca - marksiści na wyścigi wydają oświadczenia w sprawie oczywistej oczywistości. A wystarczy chwilę poczekać i wszystko samo wróci do normy. Skończy jedność narodowa, powróci walka klas.
Media pojechały schematem - "śmierć papieża, minuta po minucie". Kiedy wyją syreny, ze wszystkich głośników sączą się żałobne marsze, a w telewizji puszczają w zwolnionym tempie, czarnobiałe obrazy dobrotliwej Marii Kaczyńskiej, to każdemu normalnemu człowiekowi łza się w oku zakręci. Nie oni to wymyślili - po śmierci Stalina i Bieruta ludzie w Polsce też płakali jak bobry.
Wystarczy jednak przypomnieć sobie, że po śmierci papieża, żywego boga Polaków, którego kult kościół, media i władza budowały przez prawie trzydzieści lat, zgoda narodowa trwała raptem tydzień. Po tym czasie, ślubujący zgodę kibole Wisły zadźgali kilbola Cracovii, a może na odwrót.
Za kilka dni wszyscy znów poczują, że oprócz łączącego nas współczucia dla ofiar katastrofy i ich bliskich, istnieje nieprzezwyciężona różnica interesów - podział na Polaków zwalniających i zwalnianych z pracy. Dlatego gwarantuję wszystkim marksistom, zaklinającym rzeczywistość oświadczeniami, że i bez tego, za tydzień, może miesiąc, Polska będzie wyglądała dokładnie tak samo jak przed wypadkiem prezydenckiego samolotu.
Polska będzie wyglądała dokładnie tak samo jak przed wypadkiem prezydenckiego samolotu
---
Czyli mamy rozumieć, że walka klas rozgorzeje na całego ?
A strajk generalny sparaliżuej kraj ?
www.cud2.blogspot.com
Przepraszam, że przeszkodzę towarzystwu w rytualnej międzystolikowej pyskówce, ale może umknąć coś ważnego: niezgoda na poprawny spektakl jedności i pojednania polsko-polskiego (abstrahuję od kontekstu międzynarodowego sprawy, bo polski znamy wszyscy, mamy też na niego większy wpływ - jeśli kogoś nie doceniam, to przepraszam) może okazać się wspólnym mianownikiem dla różnych środowisk ideowo-politycznych, które z takich czy innych powodów nie mają zamiaru ograniczać swojej percepcji zaistniałej sytuacji do nijakich frazesów o "przeżywanej przez nas wszystkich tragedii, w której zginęli ludzie".
Na rozstawieniu szopki apolitycznej czułości, troski, współczucia i PO_jednania najbardziej zależało ekipie przymierzającej się do objęcia w Polsce pełni władzy (wszak "kiedy Polacy przeżywali narodową tragedię, my zapewniliśmy ciągłość państwa i sprawne zarządzanie, a nawet usprawnienie pracy konstytucyjnych organów"). Wszyscy jej przeciwnicy, nawet odnosząc się do katastrofy smoleńskiej, przywołując pozytywnie jakichś jej uczestników czy deklarując przechowywanie schedy po nich tak czy siak będą musieli poza "żałobę w skupieniu" wykroczyć i przejść do ostrego konfliktu politycznego, za co już zresztą avant le lettre przyłożył im multimedialnie na odlew Jacko Żako.
Autentyczna i manifestowana (z oczywistych względów głównie w Warszawie i Krakowie) w różnych zachowaniach społecznych niezgoda na utrwalony wcześniej medialnie wizerunek obozu prezydenckiego a oficjalna żałoba medialno-państwowa to 2 różne sprawy. W pewnym sensie ta druga była zwrócona przeciw pierwszej - miała ją okiełzać i pokierować w całkowicie bezpieczne koleiny.
a nawet Front Jedności Narodu...
Mnie proszę w te jarmarczne szopki nie mieszać, bo ja z nikim się nie kłóciłam i nie rozwodziłam, by się godzić i jednać.
Trzeba mieć tupet nie lada, by po ustawicznych wojnach na górze, rozkradzeniu Polski i doprowadzeniu jej do ruiny i śmieszności międzynarodowej - KAZAĆ się godzić i jednać tym, którzy na nic wpływu nie mają...
Do rzyci se tę zgodę wsadźcie, palanty narodowe. My mamy się godzić, wy w tym czasie rozstawiacie figury i piony na planszy. Kiedy my będziemy się jednać, wy w tym czasie zjednoczycie wszystkie miernoty, by dokonać kolejnego skoku na Polskę... Przy żałobnych pieniach i histerii narodowej ma nam umknąć prymitywizm "elit"...
Udławcie się tą zgodą POpaprańce... I sraczki narodowej życzę...
.
nie ściemniaj.
"Rewolucyjni socjaliści" atakują - w twojej terminologii - "tę pierwszą", a nie "tę drugą".
Nawet więcej: proszą, żeby wolno im było przylączyć się do "antykaczystowskich" Quarters of Hatred ze swoimi "argumentami": że, mianowicie, Lech Kaczyński nie wypowiedział wojny Stanom Zjednoczonym i nie obalił kapitalizmu.
Podoba mi się ten tekst. Dobre argumenty - bez żargonu.
Warto przeczytać całe oświadczenie:
http://pracowniczademokracja.org/strony/katastrofa.w.smolensku.210410.htm
[Czyli mamy rozumieć, że walka klas rozgorzeje na całego ?
A strajk generalny sparaliżuej kraj ?]
A czy przed katastrofą był strajk generalny? Nie. No więc będzie tak jak dwa tygodnie temu: gdzieś będą zwalniać ludzi, gdzie indziej ktoś zastrajkuje lub zażąda podwyżki płac. Takie drobiazgi to też przejawy walki klasowej.
Niezgoda kilku grupek na medialną hucpę, zamanifestowana na kilku niszowych portalach portalach, nie zmieni świadomości społecznej. Ci co chcieli naprawdę zawalczyć, powinni byli być pod Wawelem. Tam była telewizja. Tam można było wpływać na masy. Byłeś tam Michał? Czy może jako człowiek pracy byłeś zbyt zmęczony?
Ludzie! Polacy nie są idiotami. Widzą, że kreując "świętego Lecha" media robią z nich wała. Podczas pogrzebu na krakowskich błoniach miał być milion ludzi, ustawiono telebimy - i co? Było tam może kilkanaście, może kilkadziesiąt osób. Błonia świeciły pustakami i to był głos Polaków. Dzień wcześniej, podczas uroczystości warszawskich, wybrałem się na wycieczkę do Lasu Kabackiego, licząc, że będzie pusty - był pełny ludzi spacerujących i grilujących w najlepsze, zamiast opłakiwać ukochanego prezydenta. Podobnie będzie przy wyborach.
Proszę was, nie starajcie się udowodnić, że polscy marksiści są głupsi od przeciętnego Polaka.
tylko analizą i ewentualnie prognozą. Inna rzecz, że mowa o "wrogach ludzi pracy". Trudno, by sami byli własnymi wrogami. Imiennie atakowany jest Komorowski (w tekście wklejonym, szacunek wyrażono dla Walentynowicz (w komentowanym).
Całkiem możliwe, że może w Polsce dojść do zmiany nastrojów społecznych i przesunięcia się sympatii politycznych na rzecz PiS. Zahamuje to zagrożenie miękką dyktaturą obozu PO, ale przecież nie spowoduje samo z siebie szerszych zmian społecznych (po PiS spodziewałbym się raczej typowego dla tej partii marazmu). A lewica musi po prostu robić swoje, by w przypadku przesunięcia w stronę PiS - obejść je z lewej strony, zreorganizować się itd.
wpływać na masy można programem z konkretnymi postulatami systemowymi, a nie publicystyką o katastrofie i jej medialnym obrazie. Ludzie nie należący do zawodowców albo hobbistów życia politycznego/medialnego mają w nosie główny nurt mediów . Kogo obchodzi, co powiedział na jakiś temat felietonista Iksiński albo redaktor Ygrekowski?
Wydaje mi się, że oświadczenia o różnych sprawach ze strony portali i organizacji lewicowych chyba z założenia mają służyć debacie politycznej na lewicy.
Michał
[wpływać na masy można programem z konkretnymi postulatami systemowymi, a nie publicystyką o katastrofie i jej medialnym obrazie.] Gdyby tak było, to media dawałyby debatę a nie sensację. Masy nudzą się poważną debatą, bo nie rozumieją o czym mowa. W oddziaływaniu na masy liczą się tylko skróty myślowe i symbole.
Rewolucja październikowa zdobyła poparcie mas, bo Lenin potrafił cały marksizm i program bolszewików sprowadzić do hasła - ziemia i pokój. To ludzie zrozumieli i poparli.
[Ludzie ...w nosie główny nurt mediów . Kogo obchodzi, co powiedział ..] Niestety, obraz świata większości ludzi kształtowany jest właśnie przez główny nurt mediów - Doda, Taniec z gwiazdami, jakaś katastrofa i symbole: dziadek z Wehrmachtu (klęska Tuska) fałszywe oświadczenie majątkowe (klęska Cimoszewicza), polityka miłości kontra polityka nienawiści (sukces PO) itp.
[Wydaje mi się, że oświadczenia o różnych sprawach ze strony portali i organizacji lewicowych chyba z założenia mają służyć debacie politycznej na lewicy.] Ale czy oświadczenia w sprawie oczywistej oczywistości mogą służyć debacie na lewicy. Ta debata powinna toczyć się na wyższym poziomie intelektualnym niż IQ przeciętnego Polaka, a nie niższym.
Obawiam się, że "sprzeciw wobec lipy jedności" wcale nie jednoczy. Po pierwsze, jak widać na wyżej załączonym obrazku w komentarzach, poszczególne grupki usiłują wygrać dla siebie zmienne nastroje na lewicy. Zaczyna się licytacja pod hasłem "czyje oświadczenie jest lepsze". Pod jakim względem? - można zapytać. To, że każda z posttrockistowskich grupek usiłuje ugrać swoje, to widać na pierwszy rzut oka. Przede wszystkim, każda odczekała bezpiecznie jakiś czas, nie chcąc za żadną cenę znaleźć się w marszu "pod prąd" - obiektywnych tendencji, zapewne. I tak GPR odczekała na hasło rzucone przez PPP; redakcja "Dalej!" odczekała na opadnięcie nastrojów bogoojczyźnianych, które wciągnęły znaczną część komentatorów niniejszego portalu powodując swoistą presję "politycznej poprawności", totalnie zresztą chybionej. Teraz - niemal po 2 tygodniach, odezwała się "Pracownicza Demokracja" i Rumburak z "Władzy Rad".
Odczekiwanie nie zaowocowało bynajmniej jakimś głębszym przemyśleniem, przewartościowaniem, czymś, co zaskakiwałoby odbiorców. Dlaczego więc tyle czekano? Wytłumaczenie jest tylko jedno - wspomniana wyżej niechęć do postawienia się okoniem wobec presji "większości". Oportunizm staje się drugą naturą.
W oświadczeniu redakcji "Dalej!" czytamy, m.in.: "Lewica w Polsce jest słaba i potrzebuje rewitalizacji. Jednym z niezbędnych elementów jej odrodzenia musi być odrzucenie propagandy jedności narodowej i solidaryzmu społecznego, jak ta rozpętana po katastrofie w Smoleńsku. Takie postawy działają tylko na rzecz wrogów ludzi pracy." Jednym słowem, redakcja "Dalej!" proponuje walkę na propagandę i z propagandą w sferze symbolicznej. Natomiast w swojej codziennej analizie układu społecznego dostrzega, podobnie jak Pracownicza Demokracja, bardzo szeroki front ludzi pracy, których przecież faktycznie łączy nie tyle interes klasowy, co właśnie symbolika narodowa. Gdzie bowiem przebiega nić porozumienia między robotnikiem a drobnym przedsiębiorcą czy pracownikiem biurowym, jeśli nie w sferze haseł narodowych, które każą wierzyć, że "własny", rodzimy przedsiębiorca będzie lepszym panem niż obcy, wielki kapitalista?
Podobnie zresztą PD przeciwstawia, nie wiedząc czemu, symbol "Annę Walentynowicz" obozowi braci Kaczyńskich. Wydaje się im, że gdyby tylko udało się zneutralizować propagandę nacjonalistyczną, "klasa pracownicza" znalazłaby natychmiast jakąś obiektywną, klasową podstawę jedności.
Skoro jest to takie proste, to aż dziw bierze, że obie te grupki nie weszły ze swoimi oświadczeniami natychmiast. Jasne, że nie zdobyłyby poparcia w "realu", bo tam nie istnieją, ale przynajmniej miałyby szansę kształtować jakąś "słuszną" postawę aktywistów lewicowych. Ale przecież grupki te nie są nastawione na "kształtowanie kadr", tylko na przeciąganie dla siebie elementów wymiernie policzalnych. Żadna nie ma do zaproponowania niczego zasadniczo odmiennego od konkurentek, więc walki na programy nie ma i nie będzie. Możliwa jest tylko walka na chwyty reklamowe i właśnie toczy się ona niemrawo jako walka na oświadczenia, po politycznie poprawnym odczekaniu na koniec żałoby stanowiącej element propagandy "obozu wyzyskiwaczy".
że wszyscy czekali z ujawnieniem swoich stanowisk. Dyktatura.info napisała od razu jak widzi sprawę.
to jasne, że media kształtują obraz świata u wielu, ale to nie to samo, co zasięg oddziaływania poszczególnych tez jakiegoś publikowanego czy zapraszanego komentatora. Częściej już zdarza się sytuacja odwrotna: publikowane w masowych nakładach a tym bardziej emitowane w mediach audiowizualnych tezy lub zwroty żyją własnym życiem, kariery zawodowe ich autorów swoim a nawet równoczesny wzrost jednych i drugich nie oznacza, że ich krzywe jeszcze się spotkają. Kto dziś kojarzy np. Jacko Jacko albo rednacza Przekroju z zorganizowaniem sfingowanego aresztu dla radykalnie lewicowej młodzieży w telewizyjnym studio?
O przesłanki wydawania oświadczeń pytaj ich autorów. Ja po prostu rekonstruuję możliwy tok myślenia działaczy lewicowych, którzy chyba nie łudzą się, że komentarz do ostatnich wydarzeń może sam z siebie być jakimś politycznym paliwem, z drugiej muszą zachować swoją tożsamość polityczną.
Lipa jedności jest nieunikniona. Każda z posttrockistowskich grup inaczej patrzy się na przyszłość, odbudowę niejasno zresztą określonej lewicy.
widzę, że ściema trwa.
Uprawiając przyslowiową strusią politykę, upierasz się nie widzieć, że w elukubracjach Świadków Trockowy chodzi o rytualne demonstrowanie "antykaczystowskiej" Political Correctness.
To ze Adam Gierek czy Józef Oleksy (dobry znajomy prawdziwie polskich biznesmenów) poparli Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich (za co ten im podziękował)jeszcze nie czyni z byłego już prezydenta człowieka o lewicowym usposobieniu.
Nie kto inny jak były już prezydent Kaczyński podpisał ustawę koszykową (przeciwko jakiej protestowały nawet tzw. żółte związki zawodowe), nowelizację ustawy lokatorskiej czy słynny tzw. pakiet antykryzysowy właściwie znoszący 8-godzinny dzień pracy.
niemniej, Lech Kaczyński zrobił więcej dla blokowania polityki neoliberalnej niż wszyscy Świadkowie Trockowy razem wzięci.
Jedynym sensownym sposobem uderzenia w mit św. Lecha, byłaby duża wycieczka do Krakowa, zablokowanie bram wejściowych na Wawel. Taka akcja przebiłaby się do mediów i miałaby dużo większy wydźwięk, niż oświadczenia, a zapewne również spore poparcie społeczne. Zabrakło jednak lidera, który podałby takie hasło (ja do przewodzenia lewicy nie aspiruję). Zamiast tego, każdy w domowym zaciszu napisał pryncypialne oświadczenie - tak było taniej, wygodniej i bezpieczniej - bez trudów podróży, ryzyka konfrontacji z policją i rozhisteryzowanymi dewotkami. Taką to już - salonową - mamy w Polsce radykalną lewicę, czasem nawet z dopiskiem rewolucyjna.
"Autentyczna i manifestowana (z oczywistych względów głównie w Warszawie i Krakowie) w różnych zachowaniach społecznych niezgoda na utrwalony wcześniej medialnie wizerunek obozu prezydenckiego"
Była w dużej mierze efektem medialnego wizerunku obozu prezydenckiego po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
świadków Trockowy jest tak niewielu, że gdyby nawet się zjednoczyli, zablokowaliby najwyżej ćwierć bramy.
A po drugie, ludzie pracy, którzy przyjechali na pogrzeb prezydenta, nie patyczkowaliby się z zaklocającymi go wyznawcami ludobójcy.
ta katastrofa byla wielkim sucesem militarnym ale rozumiem ze dla polakow to byl druzgocacy cios wobec tego trzeba uszanowac to ze chca odac hold zmarlym wyplakac sie itd.
Jeśeli w GPR jest 20 sztuk, plus reszta - kolejne 20-30 sztuk (przy penej mobilizacji oczywiście), to krzykliwą pikietę możnaby sformować - chodzi o efekt medialny, który w takim przypadku byłby większy niż wszystkie oświadczenia razem wzięte, zaś cel społecznie zrozumiały - bo niezgoda na Wawel dla Lecha była dość powszechna.Jedynie ze względu na żałobę narodową i polski zwyczaj, że o umarych mówimy dobrze lub wcale - słabo wyrażana. Protesty jednak były, tyke że nie organizowała ich "rewolucyjna awangarada"
No i bez przesady z tymi ludźmi pracy na pogrzebie Lecha. PiS-wowcy, dewotki z Radia Maryja + urzędnicy, wojskowi i gapie chcący obejrzeć z bliska ludzi władzy i pouczestnizyć w hitorii. Ludzie pracy wybrali grlia.
Majchrowski uwierzył w medialną propagandę i przygotował Błonia na milion ludzi płączących po Lechu. Telebimy stanęły, a płaczących była garstka, co media pokazały, ale starannie pominęły w komentarzach i analizach "zjednoczenia narodowego".
nadawaliby się do klipów Platformy Obywatelskiej.
Mogliby stać obok rodziny z klasy średniej, pożywiającej się przy grillu, i komentować:
Polacy już wybrali!
Wreszcie głos normalności... Ale za cienki :)