godny "Faktu".
A Głódź nie bez kozery tytułowany jest przez niektórych per "Flaszka" ;-)
Skoro Głódź potrafił upić Kwasa, to czemu nie PO-wców?
gorsze rzeczy ludzie robią...
Przecież wykonywali pokutę, którą sam biskup polowy im zadał, by legendzie Solidarności było lżej w lepszym świecie.
ooo Glodz pil z Kwakiem?;-) kiedy;)
Prowadzili po pijanemu? Należało wezwać policję.
A że byli pijani *w ogóle*... no trudno, nie wygląda na to, żeby zrobili coś głupiego, a sam stan nietrzeźwości to nie przestępstwo.
To sie ciesze
tylko asystent marszałka i marszałkowski doradca. Działacze działają, urzędnicy piją - za nasze chociaż z flaszki Głódzia. Taka Polska Norma.
Ciężki jest los urzędnika. Najął się jeden z drugim do czystej roboty, a tu każą mu po dołach z jakimś wiechciem latać. Kto by nie pił?
.
i wszystko jasne :-)
I tak ludzie na nich zagłosują , przerażeni ,,krwiożerczym'' PiSem
Flaszka spił Kwacha w drodze do Charkowa. Oficjalnie była to dolegliwość lewej goleni.
"wybitnej działaczki związkowej Anny Walentynowicz" - może kiedyś wybitna, może kiedyś działaczka, może kiedyś robotnicza.
A Andrzej Gwiazda mówiący dziś, że pod Pałacem Prezydenckim powtórzyła się dla niego atmosfera Sierpnia 80 - też wybitny, też działacz, też robotniczy?
Czas nie stoi w miejscu.
Bohaterzy OB PPS z 1905 r., również dwadzieścia lat później wzięli kraj za twarz by wysługiwać się jaśniepaństwu.
Wielkie uznanie dla Derwisza za nonkonformizm i walkę ze szkodliwymi "żałobniczymi" stereotypami.
Ostatnie oświadczenie redakcji "Dalej" to prawdziwy akt odwagi. Płynięcie pod prąd mainstreamowej histerii (na fali której jedna kapitalistyczna klika chce zastąpić drugą)- oto postawa godna antykapitalisty!
Najwyraźniej, Przemku, nie spotkałeś jeszcze w życiu "prawdziwych rewolucjonistów". Oto głos jednego z nich:
Patryk Kosela "Tragedia Narodowa na trzeźwo i bez patosu"
Nie sposób teraz nie odnieść się do tragedii w Smoleńsku pod Katyniem, w której wyniku śmierć poniosło 96 osób. Wiele na ten temat zostało już powiedziane. Nawet myślę, że czasem w przypływie emocji zbyt wiele niepotrzebnych słów. Zginął nie mój prezydent, ale prezydent mojego kraju. Nie mój, bo mój zginął 4,5 roku temu, na dzień przed wyborami na urząd prezydenta RP. Daniel Podrzycki, zarejestrowany kandydat w tych wyborach zginął w dziwnych, niewyjaśnionych dotąd okolicznościach. Nie miałem tego zaszczytu Go poznać. Mało wówczas w ogóle o Nim wiedziałem. Ale uznałem, że jako kandydat robotniczy, jako kandydat lewicowy i nieskompromitowany zasługuje na mój przemyślany głos. Dziś jestem członkiem wspótworzonego przez Niego Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień 80", którego to był pierwszym przewodniczącym. Czuję dumę z powodu tej przynależności i staram się upamiętniać imię Przewodniczącego Podrzyckiego pełnym oddaniem dla WZZ "Sierpień 80".
10 kwietnia 2010 r. zginął Lech Kaczyński. Równo dwa tygodnie wcześniej wystosował On list do nas jako do uczestników IV Krajowego Zjazdu Delegatów "Sierpnia 80". Dokument odczytał prezydencki doradca. Lech Kaczyński tłumaczył, iż z powodu nadmiaru obowiązków nie może uczestniczyć w Zjeździe, życzył nam "stałej, twórczej inspiracji ideałami Sierpnia 1980". Jego małżonka, Pierwsza Dama Maria Kaczyńska, która także zginęła spotkała się z żonamistrajkujących górników Kopalni Węgla Kamiennego "Budryk" w 2008 roku. Znalazła na to czas i nie przejmowała się tym, że ten strajk ma negatywny wydźwięk medialny. Zrobiła to, co uważała za słuszne. Zrobiła to, czego nie zrobił odpowiedzialny za górnictwo wicepremier Waldemar Pawlak, który wolał wtedy bawić się na spotkaniu opłatkowym z kolektywem swojej partii. Prezydentowa przyjęła żony górników wyzywanych publicznie od terrorystów i zadymiarzy. Kobiety po spotkaniu z Nią mówiły, że wywarła olbrzymie pozytywne wrażenie swą naturalnością, pełnym zrozumieniem i ciepłem.
Wśród osób, które także zginęły były 3 osoby, które miałem okazję osobiście poznać. To: działaczka Wolnych Związków Zawodowych Anna Walentynowicz, wicepremierka i lewicowa posłanka Izabela Jaruga-Nowcka oraz wicemarszałek Sejmu, były minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński.
Szmajdzińskiego poznałem będąc jeszcze działaczem SLD-owskiej młodzieżówki na festynie z okazji 1 Maja. Był posłem mojego okręgu wyborczego, tj. legnicko-jeleniogórskiego. Później nasze partyjne drogi mocno się rozeszły. Ponownie spotkaliśmy się w 2008 r. przy głośnej sprawie cywilnych lokatorów wojskowych mieszkań w Głogowie. Kilkukrotnie w tej sprawie się spotykaliśmy. Ostatni raz dosłownie na kilka dni przed Gwiazdką '2008. Było to w mieszkaniu jednej z lokatorek na ul. Obrońców Pokoju w Głogowie. Przyjechał z kartonem czekolad dla dzieci mieszkańców bloku oraz z... dopiero co wyrwanym zębem. Miał przez to trudności z mówieniem, krwawił. Mimo wszystko posprzeczaliśmy się konstruktywnie na temat sprzedanej przez SLD Ustawy o emeryturach pomostowych. Nazwał mnie - nie pamiętam już dokładnie - ale prawdopodobnie per "zatwardziałym socjalistą", za co Mu podziękowałem, bo za socjalistę się uważam. Wciąż pamiętam, że wywarł na mniepozytywne wrażenie jednym - podczas gdy betonowy aktyw głogowskiego SLD negatywnie opiniował sens włączania się w sprawę lokatorów z Obrońców, on postąpił inaczej. Mimo wszystko, podkreślić muszę, iż jako szef MON Szmajdziński podejmował zbrodnicze decyzje o udziale polskich wojsk w wojnach i okupacjach Iraku i Afganistanu.
Miałem olbrzymią przyjemność uczestniczyć w spotkaniu w Głogowie z Panią Anną Walentynowicz - wybitną działaczką związkowa. Tą, od której wszystko się zaczęło. W moim odczuciu pozostała do końca wierna ideałom Sierpnia '80. Wielka szkoda, że zapomniała o niej antyPRLowska lewica na czele z PPS-em. Gdyby nie to, być może przyjęłaby lewicowe paradygmaty, zamiast konserwatywnych. Stała się starszą siostrą braci Kaczyńskich, mocno podkreślającą wartości katolicko-narodowe. To, czym mnie ujęła to pamięć do danych, w szczególności personaliów i liczb. Z głowy na spotkaniu sypała nazwami publikacji książkowych, wydawnictw i numerów telefonów do nich. W sporze Walentynowicz kontra Wałęsa stałem po stronie Pani Ani. Wieść o tym, że była na pokładzie feralnego samolotu wstrząsnęła mną najbardziej.
Czasem z zażenowaniem słucham telewizyjnych komentarzy polityków i publicystów. Bo nie łudźmy się - śmierć pary prezydenckiej, parlamentarzystów, wysokich urzędników państwowych, wojskowych i innych niewiele zmieni. Tak, my Polacy w chwilach szczególnie trudnych potrafimy się jednoczyć. Ale gdy ferwor milknie, więzi społeczne rozszczepiamy i wracamy do innych naszych narodowych cech. Tzw. pokolenie JP 2 było ukutym sztucznym tworem medialnym, z którego nic nie wyszło. Nie wyjdzie też nic z polityki miłości i porozumienia politycznego. Już nawet pojawiają sie pierwsze coraz ostrzejsze polemiki co do oceny sobotnich wydarzeń. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić pełnego werbalnego szacunku posła Niesiołowskiego czy Ziobro. Obłudnie wygląda płacz p.o. prezydenta, marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, który nie tak dawno na spotkaniach w ramach prawyborów w PO krzyczał na Lecha Kaczyńskiego, jak np. w Zielonej Górze. Wkurza mnie porównywanie tego wypadku ze zbrodnią sprzed 70 lat. Drażni mnie powracanie w tym do śmierci papieża-Polaka. Ogromny sprzeciw budzą wypowiadane nieuprawnione sądy, że to Rosjanie jakoby maczali w tym palce. Denerwuje to, gdy politycy na pytanie: co dalej?, odpowiadaj że to nie czas i nie miejsce o tym teraz mówić i myśleć.
Państwo musi istnieć i funkcjonować dalej. W ciągu 60 dni od daty stwierdzenia śmierci głowy państwa, muszą odbyć się wybory. Musi mieć miejsce kampania wyborcza. Jednak największym miernikiem tego, co spowodowała śmierć elit politycznych będzie procentowa frekwencja wyborcza. Ta liczba obiektywna w porównaniu z tą z wyborów z 2005 r. powie nam dużo. Powie o wiele więcej, niż panowie Wildstein czy Semka, żałośnie mówiący o tym, że dziś Polacy gromadząc się tłumnie na ulicach odkupują winy za to, że śmiali się z prezydenta.
Nie znikną spory. Nawet się nie łudźmy co do tego! Patrzmy jednak w sposób bardziej przemyślany na wybory polityczne. Budujmy swoją świadomość. Patrzmy im na ręce. Bądźmy obywatelskimi demokratami. Tak po prostu. Nie sadźmy bogoojczyźnianych frazesów, bo one nic nie znaczą.
(Rewolucjonista87.blog.interia.pl)
Anna Walentynowicz czy Andrzej Gwiazda są jednymi z najwybitniejszych działaczy robotniczych w historii tego kraju i żadne plucie tego nie zmieni. Powinni być wzorem dla lewicy, która teraz jest w powijakach i cierpi na brak ludzi ideowych, oddanych sprawie. Brakuje jej takich postaci - zamiast tego ma... przebierańców (mówiąc dyplomatycznie).
Anny Walentynowicz obłudnie się żałuje, a przez minione 20 lat ją dyskredytowano za odmowę przyłączenia się do kultu Balcerowicza, Michnika i Wałęsy.
z sekty Świadków Trockowy próbował zademonstrować "antykaczystowską" Political Correctness.
Niestety, nie zrozumiał, że czas nie stoi w miejscu. PC nie lubi wybiegania przed szereg.
Miotać inwektywy na Walentynowicz wypadało do 10.04.
Teraz należy wyrazić obłudny żal z powodu jej śmierci.
A potem zapleść coś w tym stylu: Polska, zamiast rytuałów żałoby, potrzebuje modernizacji.
Derwiszu, popraw się, bo przestaniesz być politycznie poprawny!
a jak do "antykapitalizmu" ma się rusofilstwo, głoszone przez twoją "opcję słowiańską w Polityce polskiej"?
Przecież Rosja jest jednym z najbardziej ortodoksyjnie kapitalistycznych krajów świata.
Bo wydaje mi się, że dla Ciebie to, że leciała do Katynia samo w sobie wystarcza do postawienia takiej tezy.
Jeśli jesteś fanem Bolka to napisz to wprost i nie znęcaj się nad Bogu ducha winną suwnicową, której nikt motorówką do stoczni nie przywoził i nie płacił w złotówkach czy dolarach za konkretne zachowania.
W ustach "rewolucjonisty" dojrzewającego w szeregach młodzieżówek SLD i PPP musi brzmieć wręcz bolszewicko: "PAŃSTWO MUSI ISTNIEĆ I FUNKCJONOWAĆ DALEJ". Na to nie zdobyłby się żaden anarchista i wolnościowiec, jeno Patryk Kosela - członek prezydium KKK Polskiej Partii Pracy, rzecznik IV Zjazdu WZZ "Sierpień 80" i PPP. Lenin przewraca się grobie.
wielbisz go tak samo jak derwisza.
Jeśli chcesz być nonkonformistą par excellence to zapisz się do Kościoła Szatana, a ponadto chodź po ulicach na golasa.
Ludzie na pewno docenią Twój nadzwyczajny indywidualizm.
Powstaje zasadnicze pytanie. Co w takiej partii robią "prawdziwi trockiści"? Według mnie zapewne dalej im się śni odbudowa "partii robotniczej" przez socjaldemokratyczną formułę PPP....
"Wspomnienie o Annie Walentynowicz" z blogu "POLITYCZNIE NIEPOPRAWNE" Krzysztofa Miśkiewicza, członka Organizacji Młodzieżowej PPP:
Jedną z ofiar smoleńskiej katastrofy lotniczej była Anna Walentynowicz, osoba, która przyczyniła się w sposób szczególny do powstania w Polsce Wolnych Związków Zawodowych.
Urodziła się w 1929 roku na rubieżach ówczesnej II Rzeczpospolitej. Ponad 10 lat później znalazła się sama w zrujnowanej przez hitlerowców Warszawie, skąd wyjechała do Gdańska gdzie już po zakończeniu wojny pracowała w piekarni, fabryce margaryny oraz na roli. W 1950 roku Anna Walentynowicz trafiła do Stoczni Gdańskiej, pracowała tam najpierw jako spawacz, a następnie suwnicowa. Tutaj na własne oczy zobaczyła jak się traktuje robotników i postanowiła zaangażować się w ruch na rzecz obrony praw pracowniczych, najpierw jako aktywistka Ligi Kobiet, a później w „Solidarności”, której była współzałożycielką. Praktycznie od końca lat 60-tych była poddawana szykanom ze strony ówczesnych władz. Począwszy od działań inwigilujących prowadzonych przez Służbę Bezpieczeństwa (aresztowania, rewizje, przesłuchania, groźby, próby zabójstwa), a skończywszy na próbach (mniej lub bardziej udanych) wyrzucenia jej z pracy. Podczas tragicznego dla polskich robotników grudnia 1970 roku przygotowywała strajkującym kolegom i koleżankom posiłki. 8 lat później uczestniczyła bezpośrednio w tworzeniu Wolnych Związków Zawodowych, co władze PRL-u doprowadzało niemal do furii. W 1980 roku, na krótko przed przejściem na emeryturę zwolniono ją dyscyplinarnie z pracy, co było bezpośrednim powodem strajku rozpoczętego 14 sierpnia w czasie którego powstał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”. Jednym z głównych postulatów ówczesnej „Solidarności” było przywrócenie Anny Walentynowicz do pracy. Władza widząc siłę i determinację robotników zgodziła się na to. Karnawał „Solidarności” został brutalnie zakończony przez stan wojenny. Anna Walentynowicz została internowana, a następnie osadzona w więzieniu za próbę wmurowania tablicy upamiętniającej zastrzelonych górników z kopalni „Wujek”. Z więzienia wyszła 4 miesiące później ze względu na zły stan zdrowia.
Praktycznie od początku lat 80-tych była w opozycji do przywódcy „Solidarności” Lecha Wałęsy, któremu zarzucała współpracę z SB oraz zbyt ugodową politykę w stosunku do władz PRL-u. Dziś można jedynie domniemywać czy Anna Walentynowicz była w posiadaniu dokumentów świadczących o ciemnej przeszłości Wałęsy, czy też była zręcznie manipulowana przez SB, aby rozbić jedność „Solidarności”. Jednak nie ulega wątpliwości, że sprzeciw Walentynowicz dla polityki zmierzającej do obrad Okrągłego Stołu i wcześniejszych rozmów w Magdalence miał sens.
Przeciwko dogadywaniu się z ówczesną władzą protestował też Andrzej Gwiazda, którego miałem okazję poznać osobiście 6 lat temu. Ich oboje wierchuszka politycznych działaczy „Solidarności” z Lechem Wałęsą na czele praktycznie skazała na polityczny i materialny niebyt w III Rzeczpospolitej. Takich zwykłych, szeregowych działaczach „Solidarności” o których zapominały późniejsze elity postsolidarnościowe było i jest więcej. Anna Walentynowicz była doskonałym tego przykładem. W czasie gdy środowisko skupione wokół Wałęsy, Michnika i Mazowieckiego świętowało kolejne rocznice wielkiego zwycięstwa „Solidarności” nad komunizmem, ludzie jej pokroju walczyli i walczą o godną starość w zapomnieniu. To był jakiś paradoks i straszliwy chichot historii, że kobieta, która stała na czele „Solidarności”, w nowej Polsce musiała walczyć w sądach o odszkodowania, by mieć pieniądze na żywność i lekarstwa.
Dla mnie, lewicowego ideowca „Solidarność” za cenę władzy i związanych z tym apanaży zdradziła swoje ideały. Miały być silne, niezależne związki zawodowe i partycypacja robotników w procesie przemian gospodarczych, a było i jest opluwanie związkowców (także przez gazetę Michnika), ograniczanie ich praw i sprowadzenie polskich pracowników do roli taniej, bezmyślnej siły roboczej. Miały być godne świadczenia emerytalne, a zmusza się ludzi by pracowali do samej śmierci. Miały być wolne soboty, a zmusza się ludzi do pracy w niedzielę i święta. W Smoleńsku zginął jeden z ostatnich symboli bezkompromisowej walki i wierności swoim ideałom. Nie tak miała wyglądać Polska o jakiej marzyła Anna Walentynowicz. Nie tak miał wyglądać jej koniec. Cześć Jej pamięci.
Anna Walentynowicz raczej nie była lewicowa,byla niestety zwiazana z RM,a jakie poglady miala gospodarcze i swiatopogladowe? Ktos moze wie?
STRUKTURA rosyjskiego kapitalizmu jest jednak inna niż zachodniego a
amerykańskiego nadkapitalizmu zwłaszcza. System gospodarczy USA jest w niezwykle silnym stopniu
oparty na bankowości, produktach finansowych, obrocie pieniądzem (w tym i wirtualnym), system rosyjski jest systemem gospodarki realnej opartej na
PRODUKCJI i wydobyciu.
Podczas gdy USA są matecznikiem największych na świecie banków kontrolujących
rynki finansowe całego świata, Rosja ma tylko kilka własnych banków, a te nie
liczą się w skali międzynarodowej. Stąd też Rosja nie ma jak i po co wydawać
setek, niedługo tys.mld.dol. na wsparcie swoich banków (zadłużając się po części
właśnie u nich wcześniej w tym celu), jak czynią to USA.
Grupa bankierów rosyjskich to tycia grupka i małe pikusie w porównaniu z ich
kumplami z USA, znaczenie Rosji jako centrum finansowego jest prawie zerowe, a
bankierska siła wysysania pieniędzy z narodu i państwa jest w Rosji w porównaniu
z Zachodem nadal niska.
Rosja popełniła jednak historyczny błąd przyjmując reguły gry doświadczonych, tłustych zachodnich
rekinów. Pozwalając sobie na narzucenie tych zasad stanęła w tej kwestii do kompletnie nierównej z góry skazanej na porażkę rozgrywki... Chiny były tutaj jednak znacznie
ostrożniejsze/przezorniejsze
ma dziś marnych świadków.
On poradziłby swoim zwolennikom, żeby byli w tłumie pod pałacem prezydenckim i tam starali się przekonywać do swoich poglądów.
Tymczsem świadkowie Trockowy woleli przylączyć się do "antykaczystowskiej" histerii mediów liberalnych.
"lewica" (dla której powinni być naturalnym elektoratem).
Budowniczy Polski Ludowej, pozostawieni w III RP własnemu losowi przez nowe-stare elity są pogardliwie nazywani moherami. W ten oto sposób "lewica" dbająca o chlubną pamięć Polski Ludowej kpi z ludzi, którzy tę Polskę budowali.
Należy postawić pytanie: o jaki elektorat walczy teraz "lewica" a o jaki lewica?
- A jak Pan wspomina "Matkę Solidarności" Annę Walentynowicz?
- Trudno mówić o "Matce Solidarności", skoro ją stoczniowcy - przysięgam w majestacie śmierci – bez mojego w tym udziału wyrzucili z Solidarności. Ona nie była w Solidarności. Śniadek powtarza "Matka Solidarności", ale ona przecież nie była w Solidarności. Ale niech tak będzie. Walentynowicz to była wspaniała kobieta, autentycznie prosta i uczciwa. Był taki moment, kiedy kadra KOR-owska, która mnie nie znała, doszła do wniosku, że musi postawić na kogoś znanego i bardziej znany był Andrzej Gwiazda. Jacek Kuroń "ustawił" Annę Walentynowicz, by osłabiła moją pozycję po to, żeby Gwiazda mógł wygrać. Dostarczono jej różne materiały, by mogła walczyć i ona w to uwierzyła. Nie mam najmniejszej pretensji do Kuronia, bo gdybym ja był na jego miejscu w sytuacji, gdy jakiś nieznany facet przewodzi, a on głowę nadstawia, to chyba też próbowałbym go zmienić. Więc nie mam najmniejszych pretensji do Kuronia i nie mam pretensji do Anny Walentynowicz, bo ona w to uwierzyła i robiła to ze swojej poczciwości. Sprawy zaszły za daleko. Ona się później zacietrzewiła i później już tak szła, walczyła. To spowodowało, że gdy posunęła się za daleko, to już nie mogła się wycofać. Na koniec znów się nią posłużono. Ona by do Katynia nie pojechała, bo przecież już na wózku jeździła, była w złej formie i schorowana. Gdy się dowiedziano u prezydenta, że ja jadę z Tuskiem do Katynia, to przyniesiono ją na noszach i ona poleciała z prezydentem Kaczyńskim. Więc czuję się odpowiedzialny za śmierć Walentynowicz, co jeszcze bardziej pogłębia mój smutek. Ale ja nie miałem na to wpływu. Nie prosiłem Tuska, żeby mnie zaprosił z sobą do Katynia. Mogłem odmówić, ale później wyciągniętoby, że odmawiam premierowi i nie chcę jechać do Katynia. To wpłynęło na zaproszenie Walentynowicz – sprawdźcie daty i bilingi, bo to przecież można udowodnić.
(z wywiadu Jacka Nizinkiewicza z Lechem Wałęsą na Onet.pl)
"też był nonkonformistą"
jeszcze się do tych "starszych ludzi" nie zaliczam, ale balsamem na duszę mą jest Twój ostatni wpis o "moherach". Zawsze mnie to boli (nie wiadomo czego, ale tak jest;), gdy ludzi tyrających dla przyszłości - często za miskę zupy z wojskowego kotła - obraża byle kto, ktoś, kto nie potrafi nawet na siebie samego zapracować, nie mówiąc o większym poświęceniu swojego życia dla dobra ogółu i Ojczyzny.
Lewica i "lewica" walczy najwyraźniej o elektorat, jaki bez znaczenia. Nawet uważam to za dość rozsądne, bo na bezrybiu i rak ryba, a z pustego to i Salomon nie naleje.
Jedno tylko mam zastrzeżenie: zachęcasz facetów do biegania na golasa po ulicach? Czy nie za zimno na takie demonstracje?
Ten news to chyba dla prawicowych portali
Ciekawe czy pili wino "Monsignore", czy raczej mszalne :D.
jest świetnym rozwiązaniem. Bo czymże jest pogarda dla Anny Walentynowicz?
Jądrowy Sieradzan może się wyróżnić tylko jedną rzeczą. O przepraszam, dwiema ;)
była wielką działaczką, bo została kilkukrotnie zwolniona, gdy próbowała założyć wolne związki zawodowe? W takim razie równie wielkim działaczem jest Piotr Krzyżaniak, którego spotkało dokładnie to samo. Tylko jakoś jego nikt nie wynosi na ołtarze i nie nazywa z tego powodu bohaterem.
Dlaczego ci wszyscy "wielcy bohaterowie robotniczy" jak Walentynowicz po 89' roku siedzieli cicho, gdy robotnicy byli pałowani, zwalniani, a stocznie likwidowane? Czyżby w zamian za jakieś profity od burżuazji?
Czasami tak sobie myślę, że Wałęsa, Walentynowicz, Gwiazda i te inne ikonki "S" to po prostu rozpieszczone bachory dobrej, choć niedoskonałej, matki Polski Ludowej, która była dla nich zbyt łaskawa, wyrozumiała, hojna. Np. taki Wałęsa. Dzięki Polsce Ludowej, jako zwykły robotnik dostał mieszkanie w bloku, do którego przyszedł z wiejskiej chałupy bez bieżącej wody, za to z wychodkiem na zewnątrz.
Dlaczego teraz, pomimo dwucyfrowego bezrobocia, dwumilionowej emigracji "za chlebem", głodowych płac, łamania praw pracowniczych, bezdomności, na ulicach jakoś nie widać tysięcy demonstrantów? Czyżby było tak dobrze i wszyscy byli zadowoleni? Nie, po prostu obecny system jest o wiele bardziej zamordystyczny i totalitarny niż PRL. Terror ekonomiczny dusi wszelki bunt i sprzeciw w zarodku. Kiedyś można było dostać pałą po plecach na pochodzie, przejść przez "ścieżkę zdrowia", ale bez pracy, dachu nad głową i środków do życia nikt nie mógł zostać pozostawiony. Dziś za "podskakiwanie" można dostać i jedno i drugie. I po człowieku.
to (jeśli już) łatwiej spotkać wśród tych, którzy przyszli pod Pałac Prezydencki, na krakowskim rynku skandowali "Lech Kaczyński" czy udekorowali swoje okna biało-czerwoną flagą.
że media głównego nurtu epatując żałobą i nakręcając ją demonstrowały nonkonformizm.
Co tu taki zastój? Żadnych nowych newsów, tylko od kilku dni na czołówce pijani działacze PO? Nie wytrzeźwieli jeszcze? A może redakcja lewicy.pl ma podobny problem? ;-)
podało, że Ziętek kandyduje na prezydenta
...mają teraz wolne łapska do rozszarpywania mięcha narodu i kraju a Pani Walentynowicz... Nie była Bolkiem i prócz wieńca nic jej się nie należy... To czemu za to nie wypić?
to byś nie tylko słyszał,ale i widział,że tysiąc podpisów już zebrał i się zarejestrował.Nie tylko Zietek.Morawiecki,Lepper,....
czy Ziętek zdąży zebrać brakujące 99 tys. podpisów?
"radio podało, że Ziętek kandyduje na prezydenta"
jakie radio? Erewań?
Może jeszcze ten związkowy watażka wystartuje jako kandydat świata pracy? ;-)))
to dopiero trzeba mieć tupet.
(dziś jestem już tylko piękna) myślałam, że komuny nigdy szlag nie trafi.
Pomyliłam się... trafił ją szlag i na dodatek urodziła nam w "wekslach" bękarta w postaci sanacyjnego potworka kapitalistycznego, którym gardziła na wszystkich stronicach swych ksiąg niemądrych...
Więc jak czytam, młotku, że fundnęła nam także Ziętka (nie mylić z Generałem!), to ja jestem coraz młodsza i coraz brzydsza...
Panie Sławomirze Mrożku, dlaczego Pan kocha ten Dom Wariatów?
.
powiedziało, ze Ziętek jest lewicowym zwiazkowcem.
A jakie?
Chyba Tok FM.
a ja myślę, że to już nawet nie Mrożek, tylko prawdziwy Gogol (ewentualnie - w politycznie poprawnej ukraińsczyźnie - Hohol).
gdybym ja była tak cudna, jak lustro kłamie, powiedziałabym, że Ziętek jest przyszłością narodu...
.
bo Ty mądry, choć durny jesteś... co Ty o Ziętku sądzisz?
Ja uważam, że się nada...
.
... i słońcem przyszłości klasy robotniczej ;-).
Na stronie PPP, poza innymi dowcipami (np. "Ziętek jak widać, to nie zwykły związkowy watażka, ale niezwykle inteligentny i charyzmatycznym przywódca. Mówi pewnie i obrazowo, celnie trafiając przeciwników" ;-)))), przeczytałem też:
"Uczestnik wielu inicjatyw jednoczących polską lewicę pozaparlamentarną".
Powstaje pytanie - jakież to były te inicjatywy jednoczące, bo mnie tylko wiadomo o takich które ten pan rozbijał i to całkiem skutecznie: KPiORP, KPL, TR ...
Bo Ziętek jest Przyszłością.
W ogóle Człowiek=Przyszłość, jak uczył Alexandre Kojeve.
Matomiast Althusser dodal, że przyszłość trwa długo.
przypomina się postać Gnębona Puczymordy z Szewców.
Myslałem z początku o Biesach Fiedii Michajłowicza, ale bardziej tu chyba pasuje opowiadanie Fiodora Sołloguba Mały bies.
Wyluzuj, zaczynasz bełkotać niczym Zychowicz, a to niezdrowe. Nie ważny news, może być nawet o tragedii lotniczej - ważne, żeby dowalić Ziętkowi. Olej trolling, wróć do dobrego komentarza, w tym jesteś niezastąpiona.
Ty natomiast nie wracaj do ordynarnej propagandy, choć tez ci się wydaje, że jesteś w tym niezastąpiony.
0,5% i ani du du więcej. To was czeka cwaniacy ;-)
Dawno, dawno temu, kiedy nawet młoda nie byłam ino smarkata - grałam zakonnicę w Wariacie i Zakonnicy... ciężka rola, do dziś przeze mnie nieogarniona... A grałam ino raz i bisy były...
Przywołany przez Ciebie, Gnębon Puczymorda to postać taka polska, że aż w rzyci szczypie. Wiem w jakim celu przywołana. By Ziętka zohyzić...
Nie zohydzisz...
Bo ten Gnębon to (tu posiłkuję się góóglami)
"jest byłym przedstawicielem szlachty. Jako faszysta, razem z „Dziarskimi Chłopcami”, których jest komendantem, pomaga zdobyć władzę burżuazji, którą symbolizuje prokurator Scurvy. Następnie, wedle słów Hiper-Robociarza, Puczymorda przyłącza się do niego. Później przedstawia się jako kontroler dekoracyjnych widowisk propagandowych. Zostaje zatem komunistycznym, zapewne wysokim, urzędnikiem. Jak sam mówi – pasuje mu to, ponieważ dzięki temu może używać życia i znowu stoi na górze drabiny społecznej. Ostatecznie przyznaje się, że nie ma pojęcia, z jaką opcją polityczną może się identyfikować i widzimy go, jak przepełniony pożądaniem, wraz z innymi bohaterami czołga się u stóp kobiety, księżnej Iriny".
Iriny mi żal... takie ścierwo odkopnąć...
"Nie ma pojęcia, z jaką opcją może się zidentyfikować..."
Wypisz, wymaluj Ziętek
tego nie można powiedzieć.
Walentynowicz i Gwiazdowie po 1989 r. przeciwstawiali się narzuconemu przez BŚ i MFW programowi Sachsa-Balcerowicza, w kapitalistycznych już realiach reaktywowali Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża, popierali SOLIDARNOŚĆ'80 (nie mylić z Sierpniem'80, zresztą wywodzącym się jakoś z tego związku), w 1993 r. podjęli próbę z własną listą wyborczą "Poza Układem", brali udział w protestach w obronie stoczni i innych likwidowanych zakładów i przeciwko reformom Buzka (Ogólnopolski Komitet Protestacyjny!), Gwiazdowie dodatkowo wspierali ruch antywojenny ws. Afganistanu i Iraku oraz protesty ekologiczne (np. ws. Rospudy). Nic mi nie wiadomo o tym, by przeciwstawiali oni swoje dawne zaangażowanie w WZZ współczesnym radykalnym działaczom związkowym i w jakikolwiek sposób deprecjonowali ich represje - zwłaszcza Gwiazdowie udzielali na różne sposoby poparcia represjonowanym czy po prostu mającym jakiekolwiek kłopoty działaczom, od niepodległościowej prawicy po środowiska lewicowo-anarchistyczne. Pamiętajmy, że w latach 90. ludzie ci przeszli na emeryturę a np. Walentynowicz poruszała się ostatnio na wózku inwalidzkim, więc wypowiadany przez część Was zarzut, iż nie angażowali się w budowanie niezależnej lewicy a tym bardziej związków zawodowych w miejscu pracy jest chybiony. Oni swoje obowiązki w sztafecie walki o społeczną emancypację wypełnili z nawiązką. Byłoby czymś absurdalnym, gdybyśmy (jako ludzie w średnim czy młodszym wieku) żądali, by bohaterowie walki z PRL i początków transformacji odrobili wszystko za nas.
celował w tym za to pewien postpezetpeerowski kaczysta.