Zasadniczo- wszystkie tezy artykuły mi się podobają i wydają mi się prawdopodobne, ale
a)Autor zapomina że subiektywne poczucie jakości życia jest silnie zmienne historycznie i uwarunkowane kulturowo
tzn np
W niektórych społeczeństwach trudno się przyznać że się jest nieszczęśliwym, nawet przed samym sobą, bo się wychodzi na przegranego życiowo, a w innych- jak w Polsce - w modzie jest narzekanie
Grupy najbardziej upośledzone często deklarują wyższe poczucie szczęścia niż odczuwane- bo takie są mechanizmy kompensacyjne
Niektóre społeczeństwa jak np. polskie nie są zbyt przywiązane do idei jakości życia jako czegoś odrębnego o od materialnego tegoż życia poziomu- co zauważa między innymi właśnie profesor Czapiński- myślę o tym tyle razy ile razy widzę nowe grodzone osiedla, do których prowadzą piaszczyste drogi- nikomu się nie chce zatroszczyć o otoczenie, o środowisko, o to by wybudowali szkołę
Rozpowszechniona jest u nas konsumpcja na pokaz- często ludzie nie dojadają by kupić sobie samochód- znam człowieka który ma 2 drogie samochody, a mieszka w klitce bez kanalizacji, no ale przecież mieszkania nikt nie widzi...
Przeciętny Polak jest jak raperzy z USA których mottem jest
,,Even If i am broke, i still look rich'';)
dziękuję za uwagi.
Rzeczywiście szczęście może być różnie rozumiane w zależności od kraju i epoki. Zazwyczaj jednak pytania są zadawane na dużym poziomie ogólności, więc każdy sobie (bezwiednie) podłoży własny kontekst kulturowy. Czy takie dane są porównywalne? Na podstawowym, emocjonalnym poziomie szczęście jest doświadczane podobnie. Dobrostan jest przede wszystkim zjawiskiem afektywnym, a nie poznawczym. Ocena jakości własnego życia płynie więc bardziej "z trzewi" niż "z głowy".
Co do udawania szczęśliwszych, tych samochodów na pokaz itp., to badania są anonimowe, więc ich autoprezentacyjny aspekt jest ograniczany do minimum. Nie twierdzę, że nie istnieją ograniczenia, ale generalnie bardziej ufam danym empirycznym, choćby ułomnym, niż refleksji zza biurka nawet tak wybitnych analityków społeczeństwa, jak Zygmunt Bauman. Po prostu perspektywa "zza biurka" jest jeszcze bardziej ułomna niż badania :)
kawałki będące czymś w rodzaju psychologii społecznej, albo antropologii terenowej- nie wiem czy czytałeś np ,,Socjologię na codzień''
A w ogóle lubię Baumana, napisałem o nim magisterkę i nawet mu wysłałem i dostałem maila z odpowiedzią;) Jestem dumny z siebie hehe, tzn jest to myśliciel który ustanawia niezłą siec znaczeń by zastanowić się nad nędzą świata
Masz racje, badania empiryczne są lepsze, tylko że w Polsce nikt nie ma kasy by je przeprowadzić
A jak się zapatrujesz na Richarda Sennetta?
A pisujesz czasami pod blogiem/stroną Baumana? (http://zygmuntbauman.pl/)
będę na konferencji baumanologów w Leeds w sierpniu:):)
A dasz linka na tę imprezę? Rzucę okiem na program :-)
Nie ślij linka, kojarzę imprezę, znalazłem ogłoszenie.
do odłożenia na chwilę karabinu i uważnego przeczytania tego artykułu, może nawet dwukrotnie, by coś z niego zapamiętać.