Podobny apel wystosowali dziś sztabowcy Napieralskiego, więc oczekuję, że Panowie nie będą się zasypywać pismami i apelami tylko przystąpią do debaty. Swoją drogą debata Napieralski - Ziętek może być bardzo interesująca z perspektywy tego jakiej lewicy chce nasze społeczeństwo. Bo patrząc na sondę lewicy.pl tylko tych dwóch kandydatów coś znaczy na lewicy.
Czy opony Lanci czy Alfa Romeo lepiej się palą i które dają więcej dymu? W tym temacie kładzie wszystkich na łopatki.
Na początek proponuję jednak debatę o obronie praw pracowniczych ;-))))
Potem:
Jak porwać szefa?
Jak zablokować czyjeś biuro?
Jak rozbić lewicę?
Jak skutecznie wyrzucać ludzi z pracy? (chyba się już doszkolił ?)
Jak robić żeby się nie narobić i zarobić?
Jak wymienić żarówkę? - Jest jedynym elektromonterem wśród kandydatów, choć to ukrywa.
.... to tylko kilka moich propozycji tematów, w których JP ŚP II jest wyjątkowo dobrze obeznany.
Komorowski i Kaczyński będą się przejmowali Ziętkiem...
-Kto???
nie mialby o czym rozmawiac z Komorowskim, bo ten nie ma zadnej wizji, to kandydat wystawiony przeciwko Kaczynskiem.
I najważniejsze, że Komorowski nie zna się na ogumieniu.
"Bo patrząc na sondę lewicy.pl tylko tych dwóch kandydatów coś znaczy na lewicy."
może zejdź na ziemię? Czy nie widzisz, ze glosy oddało tu tylko 260 osób? ;-)
na Facebooku głosy oddało 30 000 osób i tam Napieralski ma 7% a ten Twój JP ŚP II ... 0,25% ;-)))
oj ile ten Twó kandydat znaczy;) w liczbach bezwzhlędnych ma jeszcze mnie niż na facebooku. Ha ha.
przed debatami z innymi kandydatami na prezydenta RP
bo szczególnie Komorowski i Kaczyński na takich dyskusjach mogliby dużo stracić, gdy Lepper, Ziętek, a może także Napieraliski, mówiliby o pracy i chlebie na ziemi a tamci jak zwykle o raju w niebie. Bo myślę, że ci pierwsi broniliby kapitalizmu a ci pozostali chcieliby jednak wprowadzać do niego zmiany, których ludzie ciężkiej pracy i bezrobotni oczekują.
Nie jest on w żaden sposób poważnym kandydatem, z którym należałoby rywalizować i walczyć o głosy. Debata taka jest więc potrzebna jedynie Ziętkowi, żeby miał swoje 5 minut na wizji, a nuż kogoś zachęci do głosowania na siebie. Dla najpoważniejszych kandydatów byłaby to po prostu strata czasu.
Na lewicy liczy się obecnie tylko 1 kandydat - Grzegorz Napieralski.
Bogusław Ziętek ma w porywach do 0,5 %
musi budzić u zainteresowanych istne przerażenie. Kompletnie wyalienowani ze społeczeństwa i problemów zwykłych ludzi reprezentanci elit mogą podzielić los oligarchy Palikota, który na pytanie, ile kosztuje kg soli, odpowiedział: "4 zł".
Do debat pra słabi i stosunkowo słabi kandydaci zarowno z lewa jak i z prawa, poniewaz dyskutujac z Kaczyńskim lub Komorowskim maja swoje tzw. 5 minut na wizji. Komorowskiemu i Kaczyńskiemu nie zalezy na dyskusji w I turze poniewaz szzykuja sie do starcia w II turze i nie chca ujawniac swoich argumentow czy tez hakow itp. itd.
JP ŚP II przede wszystkim nie jest żadnym kandydatem lewicy.
"Na co Kaczyńskiemu czy Komorowskiemu debata z Ziętkiem?"
Na to pytanie niech odpowiedzą sobie sami zainteresowani. Ja natomiast nie mam wąpliwości, że na debatę o bezrobociu, niskich płacach, kwestii zatrudniania na umowy cywilnoprawne, służbie zdrowia oczekują miliony Polaków, a zagwarantować im ją może tylko udział w niej Ziętka. Bez niego, jak zwykle, skończy się na dyrdymałach typu "czy zdążymy z budową stadionów na Euro 2012?", wspominkach po 10 kwietnia i innych banialukach, które obchodzą co najwyżej garstkę burżujów.
Czy JP ŚP II napisał już na Berdyczów?
Porozmawiajmy poważnie. Kiedy będą jakieś blokady? Tym razem chyba Pałacu Prezydenckiego? ;-)
JP ŚP II skutecznie konkurować na razie może tylko z tymi, którym nie udało się zebrać podpisów. Bo on "zebrał" ;-)
Stawiam orzechy przeciw dolarom, że gdyby kapitan żeglugi wielkiej też zebrał podpisy, wyprzedzałby teraz JP ŚP II.
Już ponad 400 głosów, a tylko Ziętek i Napieralski są w czubie z poparciem około 30 proc. To tylko potwierdza mój wcześniejszy komentarz.
moja żona nie wie ile kosztują ogórki...bo ich nie kupuje, robię to ja u zaprzyjaźnionego badylarza...
dziwne że nie wie ile kosztują, no nie?
http://www.youtube.com/watch?v=ez849cU_Bg8
A to szuja. Przecież media już wskazały kandydatów którzy mają się liczyć w wyborach, co nam uświadamia Crystiano.
To w Polsce są jacyś inni kandydaci niż Ziętek?
jesteś idiotą (patrz komentarz nr 1)
3,8% na hrabiego bufona 7,0 na prawicowego kaczynskiego czy aby nie za duzo trolli tu jest na portalu no chyba ze se ludzie jaja robia osobiscie popieram Zietka jako lewicowego kandytata.
do czlonkow sld jakie jest stanowisko klubu w sprawie udzialu zolnierzy na wojnach nato i jak widzicie tamte decyzje z perspektywie czasu - bo nie da sie ukryc ze straciliscie na tym bardzo jesli chodzi o poparcie.
kandydaci na prezydenta zareagowali na propozycję Ziętka?
"Urodziłem się w Zawierciu. Kończyłem jedną z najbardziej renomowanych szkół na Śląsku - Śląskie Techniczne Zakłady Naukowe. Nie zdążyłem jej ukończyć. Prosto ze szkoły zabrano mnie do aresztu na Mikołowskiej w Katowicach. W Polsce był wtedy stan wojenny. Szkołę musiałem kończyć zarabiając na życie. W 1980 r., mając 16 lat, tak jak miliony moich rodaków uwierzyłem w wielki zryw robotniczego Sierpnia. W wieku 17 lat zaangażowałem się w działalność opozycyjną. Też chciałem oddychać wolnością. Ale nie wolnością od pracy, uczciwego wynagrodzenia, dachu nad głową, dostępu do edukacji i służby zdrowia.
Pochodzę z rodziny robotniczej. Mój ojciec był robotnikiem, obaj moi dziadkowie byli robotnikami. Uczciwie harującymi przez całe życie. Stąd mój szacunek do ludzi pracy. Dziś ludzie pracy to nie tylko robotnicy stojący przy maszynach. To wszyscy wyzyskiwani, bez względu na to, czy żyją z pracy rąk, czy z pracy umysłu. To zatrudnieni na umowy pozakodeksowe, umowy zlecenia, umowy cywilnoprawne, przez agencje pracy tymczasowej lub zmuszeni do samozatrudnienia. Bez prawa do urlopu i chorobowego, bez zabezpieczenia emerytalnego. To ludzie zatrudnieni na umowę na czas określony, trwający dwa lata albo i dziesięć lat, ludzie, którzy nie mogą dostać kredytu na lodówkę, bo nie mają stałej pracy. Dziś ludzie pracy to również studenci, którzy jednocześnie dorabiają, bo nie stać ich na studia, doktoranci, nauczyciele, lekarze, pielęgniarki i położne. Pracownice wielkich sieci handlowych i pracownicy wielkich korporacji, wysysani i wypluwani po zużyciu. Wszyscy jesteśmy współczesnym proletariatem pozbawionym praw i przyszłości. Bez szans na godne życie.
Wszyscy ci, którzy dają wyraz swojej nienawiści do mnie i boją się mnie, rzeczywiście mają się czego bać. Wszystko, co nam ukradliście: pracę, godność, prawo do mieszkania, równe szanse w dostępie do edukacji i służby zdrowia, naszą przyszłość - my wam odbierzemy. Nic nie jest wasze. Wszystko, co macie, nam ukradliście. Kandyduję, bo nie godzę się na syf, który zrobiono w naszym kraju. W przeprowadzonych niedawno badaniach ankietowych 71 proc. osób uznało ubóstwo za zjawisko powszechne w Polsce. To nie moje dane. Poinformował o tym dyrektor generalny ds. badań naukowych, ekonomii i spraw socjalnych Komisji Europejskiej, Jean-Michel Baer.
Nie jestem znany? A czy będące na usługach oligarchów i wielkich korporacji media są zainteresowane moją promocją? Tak, są - wtedy, gdy mogą takich jak ja pokazać jako awanturników i zadymiarzy. Nie jestem znany, bo jestem kandydatem prowincji, a nie warszawskich salonów. Tak, wolę, aby spłonął stos opon niż aby tysiąc osób miało stracić pracę i środki utrzymania siebie i swoich rodzin. Tak, mam nadzieję, że kiedyś ci, którzy są żywcem obdzierani ze skóry, bo można ją z zyskiem sprzedać, znajdą w sobie siłę i odwagę, aby upomnieć się o swoje.
To nie ja robię Grecję. Od tego są lepsi specjaliści, którzy obiecali nam już Irlandię. Mam szacunek do społeczeństwa, które potrafi twardo i konsekwentnie walczyć o swoje prawa. Grecję robią ci, którzy kłamią i oszukują mówiąc nam, że wszystko jest OK, Polska się rozwija, ludzie są zadowoleni, a my jesteśmy gospodarczym tygrysem Europy i światowym mocarstwem. Tak, jesteśmy mocarstwem - ale biedy, ubóstwa, beznadziei i braku perspektyw, zwłaszcza dla ludzi młodych. Jednak ja i moi przyjaciele z Polskiej Partii Pracy i WZZ 'Sierpień 80' - to dzięki ich wysiłkowi mogę kandydować - nie poddajemy się. Jak mówił mój przyjaciel i towarzysz Daniel Podrzycki - zginął pięć lat temu w przededniu wyborów prezydenckich będąc oficjalnie zarejestrowanym kandydatem - 'i z kupy gruzów można walczyć, jeśli tylko ma się wolę walki'. My walczymy.
Dziękuję wszystkim za słowa otuchy. Dziękuję również tym, którzy płoną świętym oburzeniem i z pogardą wypowiadają się o moim kandydowaniu. Te głosy są jeszcze ważniejsze, bo świadczą, że warto. Nie mam w swoim rodowodzie herbów ani arystokratycznych tytułów. Rozumiem więc oburzenie tych, którzy z wściekłością reagują na moją kandydaturę. Bliższy jest mi smród smarów i pot spracowanych rąk niż pachnące perfumy salonów. To dla ich bywalców ma być zastrzeżone prawo udziału w polityce. Ale nic z tego" (z blogu Krzysztofa Miśkiewicza).
"DZIŚ LUDZIE PRACY TO NIE TYLKO ROBOTNICY STOJĄCY PRZY MASZYNACH" - to dość pokrętna logika. Zgodnie z tym wyznaniem alterglobalistycznej jakże nowoczesnej i postnowoczesnej wiary za czasów Karola Marksa, Fryderyka Engelsa, Róży Luksemburg, Włodzimierza Lenina, Lwa Trockiego, a zwłaszcza Charlie Chaplina "ludzie pracy" to "tylko robotnicy stojący przy maszynach".
W ten oto przekomiczny sposób pojęcie "proletariat" ("Proletariat to jedna z wyróżnianych w socjologii klas społecznych. Był skutkiem rewolucji przemysłowej w XIX wieku. Ludzie zatrudnieni w fabryce określani byli mianem proletariatu fabrycznego. Rekrutowali się spośród zubożałych rolników bądź też z pracowników upadających warsztatów rzemieślniczych i manufaktur. W ujęciu Karola Marksa proletariat to klasa społeczna pozbawiona środków produkcji przeciwstawiana właścicielom środków produkcji, czyli burżuazji, będąca z tego powodu z nią w ciągłym konflikcie, widocznym w skali długiego procesu historycznego" - patrz Wikipedia), czy marksowska krytyczno-filozoficzna kategoria "klasa robotnicza" (patrz: dyktatura.info) sprowadzona zostaje przez nową radykalną lewicę do absurdalnej wyliczanki, abstrahującej od rzeczywistej dość skomplikowanej stratyfikacji społecznej i gry często sprzecznych interesów: "TO WSZYSCY wyzyskiwani, bez względu na to, czy żyją z pracy rąk, czy z pracy umysłu. To zatrudnieni na umowy pozakodeksowe, umowy zlecenia, umowy cywilnoprawne, przez agencje pracy tymczasowej lub zmuszeni do samozatrudnienia. Bez prawa do urlopu i chorobowego, bez zabezpieczenia emerytalnego. To ludzie zatrudnieni na umowę na czas określony, trwający dwa lata albo i dziesięć lat, ludzie, którzy nie mogą dostać kredytu na lodówkę, bo nie mają stałej pracy. Dziś ludzie pracy to również studenci, którzy jednocześnie dorabiają, bo nie stać ich na studia, doktoranci, nauczyciele, lekarze, pielęgniarki i położne. Pracownice wielkich sieci handlowych i pracownicy wielkich korporacji, wysysani i wypluwani po zużyciu. Wszyscy jesteśmy współczesnym proletariatem pozbawionym praw i przyszłości. Bez szans na godne życie".
Teraz Charlie Chaplin nowej radykalnej lewicy może już spokojnie ubiegać się o to, by zostać PREZYDENTEM WSZYSTKICH POLAKÓW, a nawet Polek.
O wytwarzaniu wartości dodatkowej, o robotnikach produkcyjnych i nieprodukcyjnych i rozbudowanej stratyfikacji społecznej, klas, warstw i grup podporządkowanych i panujących Bogusław Ziętek nic nie słyszał. Ze szkół (technicznych skądinąd) zapamiętał jedynie filmy Chaplina i XX-wieczny (w jego przekonaniu zapewne wręcz XIX-wieczny) obrazek robotnika w trybach maszyny.
to wzywać do debat i starannie ich unikać. Wszak w każdej debacie czy telewizyjnej prezentacji jednym zdaniem o sądowej przegranej za łamanie praw pracowniczych dowolny kandydat czy dziennikarz autuje Podwójnego Przewodniczącego z rozmowy. Jeśli do tego dojdzie przebitka na wysiadającego z alfki Ziętka i Ostrowską idącą na badania onkologiczne to już doprawdy nie ma o czym mówić.
Najwyżej kandydat dwu imion Marek Jurek może spytać, czy związkowcy tak wzruszająco śpiewający maryjne czy też barbaryjne pieśni podczas strajku mają już swego opiekuna duchowego (to jest związkowego kapelana), a kandydat Olechowski szczerze powie - ja też uważam, Panie Bogusławie, że dla tych proli to pracować dla mnie wielki honor i powinni do niego dopłacać, ale trzeba uważać, brać lepszych prawników a nie gorszych i nigdy nie podpadać w sądzie. Mamy od tego w Lewiatanie czy BCC sporo dobrych kursów finansowanych przez Unię, niech Pan wpadnie, naprawdę warto!
Debaty powinny być czymś normalnym - i nieważne, kto obecnie ma jakieś poparcie, ale ludzie muszą poznać opinie innych kandydatów. Tak w każdym razie powinno być w demokracji, a że jest ona jaka jest, to na prawdziwe debaty nie zanosi się.
O co gra Napieralski? Bardziej niż o program - którego nigdy nie realizowali przy władzy, o stanowiska dla swoich kolesi, którzy już i tak przebierają nogami, żeby robić za "lewą" przybudówkę PO (vide Janik). O lewicowych zwrotach przedwyborczych SLD pisano już tyle, że nie ma co do tego wracać (właściwie wystarczy poszukać dyskusji na forum lewicy.pl przed poprzednimi wyborami).
Oczywiście niektórzy mają jeszcze sentyment do Leppera, ale na jakiej podstawie? Że robi z siebie ofiarę i trybuna ludowego? Czy trzeba przypominać jego wywiady z Pulsu biznesu, gdy był przy żłobie?
Na tym tle Ziętek i tak przedstawia się jako najbardziej lewicowy kandydat, który ma coś konkretnego do powiedzenia, a nie opowiadanie o d... Maryny. Ot co :)
PS Sierp i Młot już chyba tworzy frakcję "lewacką" w SLD, nieprawdaż? A może pracuje u wulkanizatora? :)
dobry kandydat. Szkoda, że ma kłopoty z prawem pracy. Kaczyński też ma chociaż wykształcony w tym kierunku. Inni nie lepsi. Pozostał Andrzej niechętnie z przeszkodami dokooptowany w ostatniej chwili. Czarny Koń.
że jednak przytłaczająca większość zwykłych Polaków, którzy nie są złodziejami, malwersantami, aferzystami obłowionymi na państwowym majątku dobrze wie, ile kosztuje kg soli. I to niezależnie od tego, kto tę sól w ich rodzinach kupuje.
Nie wiedzieć, ile kosztują ogórki, które się je? Zaiste lekko wydaje się zyski, które ktoś inny wypracowuje, hehe...
A co Ty myślisz, że JP ŚP II pali tylko zwulkanizowane opony? Ja mam szrot. Sprzedaję mu opony z wraków. Bierze jak leci.
BB. Niezły ten tekst
najbardziej podobaja mi się jednak ujmujące za serce szczegóły, a nie opowiadane głupoty, które tak trafnie poddajesz krytyce.
Wśród tych wszystkich "ludzi pracy", których JP ŚP II wymienia, zabrakło tych, którzy wykonują zawód polityka ;-) przeoczenie samego siebie czy wstyd?
No cyba nie, bo facet o zawodzie poliyka przecież się z nimi identyfikuje pisząc cały czas "my": "Wszyscy jesteśmy współczesnym proletariatem pozbawionym praw i przyszłości. Bez szans na godne życie." ;-)))) wszędzie ta identyfikacja z proletariatem i zdania typu "wszystko co NAM ukradliście" itd. ;-). Ciągle mu mało? Przecież zarabia bardzo dobrze za oglądanie tvn i czytanie naszych komentarzy.
Tekst się też nieźle zaczyna: urodziłem się w Zawierciu... I dalej powinno być: w lipcu, ...właściwie w drugiej połowie lipca... Dokładnie 19 lipca. To tyle może na początek o sobie..
Albo: Urodziłem się w Zawierciu. Może na początek przedstawię swój życiorys. Mam mamę. Tatuś nie żyje. Jest teraz z aniołami itd.;-)
Świetne są te wstawki o tym, że bliżej mu do smaru, węgla i gnoju. Świetne w ustach faceta uprawiającego zawód polityka z pensją 10 000 lancią i alfa romeo ;-). On wstydu nie ma. Inny związlowy biurokrata, Guz ma też ma dwa samochody, ale i instynkt by na dema przyjeżdżać Fiatem Uno. JP ŚP II ma kiepski wybór bo albo lancią albo alfą ;-). Tak i tak będą się "czepiać".
"Chciał oddychać wolnością, ale nie od pracy" to czemu do pracy nie poszedł nie wyjaśnia ;-)
Lepper z którym JP ŚP II chciałby konkurować o głosy, nigdy nie powiedziałby o sobie, że wykonuje zawód polityka. Nie musiał, bo wykonuje cały czas zawód rolnika.
Kandydat świata pracy, który nie pracuje, i który mieści się tylko w koncepcji ludzi pracy wg neotrockistów, bo z kapitału (poza związkowym, chyba?) nie żyje, to chyba jakiś chichot Marksa.
On musi tak szeroko patrzeć na proletariat, bo wtedy tylko się w nim mieści.
Ja proponuję debatę, albo nie!, lepiej, mecz piłkarski Ziętkożerców z Forumowymi Trollami. Problem jest jednak taki, że ci pierwsi zazwyczaj są także tymi drugimi. Ale może dałoby się coś wymyślić, np. Sierpak mógłby grać na ataku w jednym teamie z duetem kustoszy muzealnych, biorąc do pomocy Altstettinera. W drugim dream teamie, oczywiście, ABCD razem Dobrodziejem Pracodawcą i Cudem-kocham Cię Jarku-2. Mecz mógłby odbyć się na neutralnym terenie, np. na forum onet.pl... :-)
ja wiem ile kosztuje sól - od 50 gr/kg za najtanszą do 5 zł/kg za morską
dalej twierdzisz, ze Palikot nie zna cen soli?
a ile kosztuje piwo? mozesz mi odpowiedziec?
A Ty zietkowy trollu, pozostaniesz na zawsze na ławce rezerwowych? A może, jak to chorągiewki mają w zwyczaju, gdy Twój guru znów się zwróci w stronę prawicy, Ty zaczniesz powiewać też zgodnie z kierunkiem w jakim wiatr w danej chwili wieje? To chyba jest istota Twojego nicka ;-)
Z pierwszego numeru "Kuriera Wyborczego" dowiadujemy się, że "Młodzi są za Ziętkiem" - oczywiście chodzi jedynie o młodych aparatczyków PPP. Tylko im bowiem udzielono głosu, by potwierdzili credo polityczne autobiografii Bogusława Ziętka czynem.
A oto i sam czyn i wyczyn propagandy Polskiej Partii Pracy, godny "Gazety Wyborczej":
"Dlaczego młodzi ludzie opowiedzieli się za kandydaturą Bogusława Ziętka? Bo mówi realnych problemach - "o groźbie zniesienia konstytucyjnego zapisu o bezpłatnej edukacji, o faktycznej likwidacji szkolnictwa zawodowego w Polsce, o sytuacji doktorantów, którzy mimo pracy na uczelni pozbawieni są podstawowych świadczeń socjalnych czy wreszcie o młodych pracownikach, którzy zmuszeni są do samozatrudnienia czy pracy za grosze na tzw. 'umowach śmieciowych'.
Szymon Martys, Lublin
Zagłosuję na Bogusława Ziętka bo to jedyny kandydat, który w tak zdecydowany sposób stawia na młode pokolenie. To właśnie on mówi najwięcej o prawdziwych problemach tych osób, o groźbie zniesienia konstytucyjnego zapisu o bezpłatnej edukacji, o faktycznej likwidacji szkolnictwa zawodowego w Polsce, o sytuacji doktorantów, którzy mimo pracy na uczelni pozbawieni są podstawowych świadczeń socjalnych czy wreszcie o młodych pracownikach, którzy zmuszeni są do samozatrudnienia czy pracy za grosze na tzw. 'umowach śmieciowych'.
Ziętek to jedyny kandydat, który tak wyraźnie podkreśla udział ludzi młodych w swojej kampanii, dziękując właśnie im za aktywną pomoc przy zbieraniu 170 tysięcy podpisów poparcia pod jego kandydaturą.
Kandydat PPP mówi o realnych problemach społecznych, takich jak sytuacja w służbie zdrowia, sytuacji studentów, pracowników najemnych czy emerytów, a nie o PO-PiSowej wojnie, która niczego dobrego obywatelom Polski nie przyniosła.
Głos na Bogusława Ziętka to głos za Polską socjalną i sprawiedliwą społecznie. To głos za Polską demokratyczną, nie zapominającą o swoich obywatelach. W kampanii prezydenckiej chce on skupić się na debacie programowej, a nie wizerunkowej. Bo lepiej głosować z głową!
Karol Łutczyk, Kielce
Moim oczywistym wyborem jest oddanie głosu na Bogusława Ziętka. Pozostali kandydaci oraz ich partie nie poruszają, lub marginalnie traktują problemy młodych ludzi, takie jak niskie pensje, czy też ogromne bezrobocie wśród młodzieży. Problem ten dotyczy w ogromnej mierze studentów, którzy po zakończonej edukacji już teraz mają problem ze znalezieniem pracy. Dziś jedynym ugrupowaniem, które faktycznie sprzeciwia się np. wprowadzeniu płatnej edukacji, czy walczy o godne warunki pracy i życia młodzieży, jest Polska Partia Pracy. Dlatego mój głos oddam na jej lidera.
Patryk Kosela, Głogów
Nie będę głosował ani na Bronisława Komorowskiego, ani na Jarosława Kaczyńskiego, ponieważ dla mnie, tak jak dla moich młodych kolegów, studentów nic nie zrobili. Nic, choć okazji mieli do tego niemało w ciągu swojej długiej obecności w polityce i podczas sprawowania najważniejszych urzędów państwowych.
Jako ludzie młodzi chcemy mieć możliwość wyboru: bezpłatne i powszechne studia oraz ułatwiony dostęp do kształcenia dla niezamożnych osób, albo uczciwą pracę, ale za godną płacę. Studia oznaczają ogromne wydatki. W najgorszej sytuacji są osoby dojeżdżające do ośrodków akademickich. Podróże są kosztowne i czasochłonne. Domy studencki też kosztują, lecz dostać się do akademika to niewątpliwy łut szczęścia. Gdy się go nie ma, pozostają prywatne stancje, a koszty rosną. Wyżywienie, pomoce naukowe - koszty, koszty, koszty. W wielu miastach studenci mieszkają w garażach czy przyczepach campingowych, o czym informuje prasa. Studenci za dnia się kształcą, by nocami dorabiać w barach szybkiej obsługi, gdzie zatrudniani są na dziadowskie umowy o dzieło i nie mają więcej praw od szmaty, którą ścierają podłogę. Już dziś wmawia nam się, że umowy pozakodeksowe, elastyczne formy zatrudnienia to dobro i powinniśmy się cieszyć, że w ogóle mamy pracę i że nie na czarno.
Można nie iść na studia i podjąć się pracy. Tylko gdzie? Stocznie zarżnięto, górnictwo na nowo zakopują, koncernom motoryzacyjnym rząd pozwala odejść z Polski, sieci handlowe grupowo zwalniają. Jakie perspektywy? Żadnych. Od 20 lat nie zrobiono niczego, by stworzyć tu warunki rozwoju. Kto może, ucieka z tego kraju. Ale to nie jest wyjście. Można to zmienić. W pierwszej kolejności należałoby zmienić rządzące niezmiennie elity. Czy z prawa, czy z lewa, czy ze środka - wszystkich w pień odciąć od stołków. Trzeba oddać to państwo społeczeństwu, bo na tym polega istota demokracji.
Chcemy móc się kształcić i móc sprawiedliwie pracować. Już dziś jako młodzi ludzie myślimy o przyszłości. Za co wynająć mieszkanie i utrzymać tą rodzinę, skoro dziś oferowane nam płace wynoszą po 1000 złotych? Słowa o polityce prorodzinnej w ustach polityków brzmią tym samym jak najgorsza obłuda i prowokują złość.
Będę głosował na Bogusława Ziętka, ponieważ jego wieloletnia działalność społeczna i związkowa, interesowanie się problemami różnych grup społecznych i środowisk, którzy nie mieli szczęścia lub drygu do kombinowania i rozkradania państwa jest gwarantem tego, że nas nie zdradzi. Wierzę, że wybór Ziętka to wybór nowej, lepszej przyszłości dla ludzi takich jak ja, na dorobku. To możliwość podnoszenia kwalifikacji i znalezienia pracy, gdzie będę pracownikiem, a nie niewolnikiem.
Kandydaturę Bogusława Ziętka wspierają organizacje związkowe, środowiska emerytów i rencistów, stowarzyszenia lokatorskie oraz właśnie młodzi ludzie. Ludzie młodzi, którzy nie dali sobie wmówić, że to Kuba Wojewódzki czy Michał Figurski musi wskazać na kogo dzisiejszej pokolenie ludzi młodych ma głosować. Bilbordami stawianymi swoimi kandydatom przez PO i PiS się nie najemy".
Prosimy o bisy i dołgije prodołżitielnyje apładismienty.
pomijając już wszystko inne:
Altstettiner to troll??????!
Tylko dlatego, że krytykuje Ziętka? Dobrze się czujesz?
Wyniki PPP w Warszawie w/g PKW
1 Pięć lat temu po śmierci Podrzyckiego pierwsza na liście Maria Szyszkowska -lista dostała 2500 głosów
2 Kandydatka na prezydenta Warszawy Wanda Nowicka -2700 głosów
3 Wybory do sejmu, Borowski -5500 głosów
4 Euro Parament w Warszawie -kobieta roku Elżbieta Fornalczyk -cała lista 3099 głosów
5 Zgadnijcie ile dostanie Ziętek teraz?
Zietka popierają zwiazki zawodowe. Jakie? Oczywiście poza jego własnością, a właściwie samą Komisją Krajową Sierpnia 80, a nie całym związkiem, który pewnie też w większości tego kandydata ma gdzieś.
Czy mogę tu usłyszeć nazwę choć jednego jedynego związku? Dopytuję się tak dlatego, bo wydaje mi się całkowicie logiczne, że wśród związkowców poparcie ma dokładnie zerowe ;-). To są obiektywne zasady konkurencji miedzyzwiazkowej. Równie dobrze mógłbym zapytać czy w 2001 roku, Sierpień 80 popierał kandydaturę ówczesnego reprezentanta świata pracy, pieknego Maryjana? ;-). I z całą pewnością jego kandydatury też nie poparł żaden inny zwiazek poza Solidarnością. Żaden go nie poparł, ale wszystkie, cały ruch związkowy, na tym straciły, bo konsekwencją był dalszy spadek uzwiazkowienia.
Dlaczego to teraz miałoby być inaczej? A jeśli jest to proszę o link do jakiegoś apelu poparcia wydanego przez jakikolwiek związek poza WZZ Sierpień 80. NIe ma takiego? To panie Kosela, nie ściemniaj pan!
100?
Zietkowe trolle (takiego sformułowania uzywam w odwecie tylko) nie rozumieją, że możliwa jest jakakolwiek dyskusja bez dyrygenta i jakakolwiek krytyka, nie uzgodniona z dyrygentem. To stad się bierze takie zachowanie choragiwewki i wyzywanie ludzi od trolli. A wyzywa tych którzy nie rozumieją, że dyskusja i krytyka jest szkodliwa, bo potrzebny jest przecież tylko aplauz i zaakceptowanie. Bo wtedy dopiero można budować, organizować... co budować? On niestety nie wie. Wie Zietek ;-)
Druga sprawa, że brak jakichkolwiek argumentów wymusza na nich takie zachowania. Większość jeszcze nie tak dawno tak bardzo bojowa, zamilkła jednak. Jakoś chyba coraz mniej podnieca ich własny wódz?
po cóż tak się ekscytować, za kilka tygodni wszystko się wyjaśni. Poza tym, kto przejdzie do drugiej tury (jeśli takowa będzie)ujawni się podział na kandydatów poważnych - tych, którzy będą mieli więcej głosów w pierwszej rundzie niż zebranych 'podpisów' i tych innych, którzy będą mieli wręcz przeciwnie. Kto z was postawi cokolwiek na to, że Ziętek będzie w pierwszej grupie? Albo jesteś facet albo gumka od kaleson?
Sierpek, nie wiem, co ci ta twoja busola społeczna pokazuje, ale nie wierz jej, bo kłamie :-)
Nie kocham Ziętka - oświadczam to publicznie. :-)
Potrafię bez niego żyć. Jakże to nas od siebie różni, co? :-) Ty bez niego nie istniejesz. Jesteś nikim, albo jesteś Żiętkożercą, klaunem, który bryka po wirtualnej scenie i pluje na Ziętka, bo nie potrafi bez tego funkcjonować. Takie albo-albo.
Dla mnie Ziętek to przywódca partii, którą popieram, bo jak napisał D. Zalega, póki co lepszej lewicowej partii nie ma i nie zanosi się, żeby miała się pojawić. Rozumiem, że to nie jest ekipa, którą mogłaby Ci zaimponować, w końcu żadna to Ordynacka klika, czy inne gówno, którym tak bardzo się podniecasz (fuj!). :-)
No dalej klaunie, fiknij AntyZiętkowego koziołka :-)
Dyskusja za pozwoleniem "dyrygenta Ziętka"? Chyba na głowę upadłeś - ja nawet nie jestem członkiem PPP. Wiem, że może Ci się to w twojej trollowskiej pale nie mieścić, ale popieram kandydata lewicy, mimo iż nie zanosi się na mój akces do PPP. Kminisz?
Wróciłeś! Co się stało? :-)
Sierpek- widać że cię boli ta alfa Ziętka. No cóż, służy ona do wykrywania małych zawistników i jak widać świetnie spełnia swoją funkcję
Alte- a ty kim jesteś
Mam postulat etyczny
Jeśli kogoś z nienawiścią krytykujecie to róbcie to podpisując to własnym imieniem i nazwiskiem, ok?
Tomasz Sosnowski, bezpartyjny, Warszawa
A do czego służy Lancia i dom w Szwecji? Pytam z ciekawości bo wiedzę, ze znasz przeznaczenie składników majątku związkowego watażki.
sierpie to przez takich jak ty pzrestałem tu bywac ale to co dzisia pierdzisz to przechodzi wszelkie wyobrażenia napęczniałeś jak jelito grube pzred pierdnięciem a to co piszesz i twojej maluczkości i totalnej wściekłości i bezradności rzucasz się widać jak smród po gaciach widząc że takimi jak ty to już nikt się nie przejmuje. No cóż takie "kupki" tez omijam na chodnikach. A co do debat myśle że to najlepszy sposób poznania bezpośrednio czego sie spodziewać po kandydatach a którzy to tylko " 5 minut" na ekranie.
ps. pozdrowienia dla Hyjdelki znikam bo sierp i A le B ęde C iała D awal zaraz też mnie wyzwą od Ziętkowych trolli albo co gorsza ich rozerie i będzie smród.
daj głos! Pan pogłaszcze i nagrodzi ;-)
Byłem absolutnym przeciwnikiem Wałęsy, byłem takim samym przeciwnikiem Krzaklewskiego. Naturalne jest też, że jestem wrogiem Ziętka, bo niedość, ze to też taki sam związkowy watażka, to na dodatek udaje lewice. Tamci przynajmniej z tego względu byli mi obojętni. Byli bardziej szczerzy, nie udawali, i nie ukrywali swojej skrajnie prawicowej przeszłości.
Te rzeczy służą mu do tego byś ty mu zazdrościł i by zżerała Cię żółć
Rozumiem że szef związku zawodowego powinien jeździć na motorowerze i mieszkać w mieszkaniu komunalnym?
Sierpie i Mlocie, Ziętek kupił dom w Szwecji żeby ukryć ukradziony z Oświęcimia Arbeit Macht Frei który ze szwedzkim neonazistą miał sprzedać ruskim służbom. Piszą tak na blogach nie słyszałeś?
stało się to dobre 4 miesiące temu. Zawsze reagujesz z taką precyzją i refleksem? :-)
Ziętek Ziętkiem, ale nadal nie wiem, co takiego uczynił Altstettiner, żeby zostać zaliczonym do trolli.
nie jestem być może przesadnie sławny, ale tu jestem dostatecznie rozpoznawalny i Twój nie-idol też mnie zna. Jednak zasadą - niegdyś szanowaną - internetowych dyskusji jest wymiana samych myśli, a nie licytowanie się niegdysiejszymi przewagami, dokonaniami i niespełnieniami. To jak będzie z tym wynikiem wyborów, na to pytanie nie odpowie już rote fahne, to może Ty? Kreślę się życzliwie - Zbigniew Partyka.
- z pewnym tupetem diagnozujesz u mnie nienawiść do imć Ziętka. Na jakiej to podstawie? Uważam Ziętka za wrzód na marnym ciele polskiej lewicy, ale nienawiść to chyba nim kierowała, gdy demolował struktury organizacji lewicowych, gdy stworzył KPiORP, by go później odrzucić jak zużytą szmatę. Ty jesteś gotów uzasadnić nawet alfkę szefa mikrozwiązku - tylko ciekawe jak? Wszak to straszna wiocha, pomijając prowokacyjne Twoje negowanie zasadności mieszkania szefa związku w zwykłym blokowisku. To jaki apartament jest godzien pobytu wodza związkowców - bungalow? Pałacyk? Wawel? Nie idź tą drogą postsocjalisto, nawet jak odszedłeś od socjalizmu!
Altstettiner, wtórując Durango 95, powiada: "po cóż tak się ekscytować, za kilka tygodni wszystko się wyjaśni. Poza tym, kto przejdzie do drugiej tury (jeśli takowa będzie) ujawni się podział na kandydatów poważnych - tych, którzy będą mieli więcej głosów w pierwszej rundzie niż zebranych 'podpisów' i tych innych, którzy będą mieli wręcz przeciwnie".
Gdyby tylko o to chodziło w ogóle nie byłoby sporu, miejsca na emocje i obrzucanie się epitetami, w rodzaju "trolli".
Tak naprawdę nie chodzi przecież o Ziętka. Traktowany on jest przez nową radykalną lewicę en bloc instrumentalnie i vice versa. Już Szymon Martys mimochodem wyjaśniał o co się naprawdę rozchodzi - O EKSPANSJĘ jednej z nowolewicowych radykalnych formacji, która postawiła na "projekt Ziętek" i ma okazję go realizować bez względu na wynik pierwszej tury wyborów dla własnego pożytku.
Reszta to słowa, słowa, słowa, które zasłaniają personalną i koteryjną istotę sporu, bo taką mają do spełnienia rolę.
Liczni rozproszeni przeciwnicy "projektu Ziętek" na radykalnej lewicy, poza małym wyjątkiem, nie mają nic spójnego do zaproponowania. I nic w tym dziwnego, skoro tak samo opisują "podmiot historii". Istotnych różnic merytorycznych między zwalczającymi się nowolewicowymi koteriami politycznymi nie ma, zwłaszcza że charyzmatyczny wódz-lider drugiej koterii - Piotr Ikonowicz chętnie by się wkupił w łaski "Le Monde Diplomatique", "człowieka-instytucji" Zbigniewa M. Kowalewskiego i Ziętka. Dał temu już wyraz po wyborach do Europarlamentu, w których Ziętek pokazał, to co już pokazał i to co pokaże obecnie - czyli wielkie nic.
GODNA PŁACA, GODNA PRACA, GODNE ŻYCIE
Tak w skrócie można by ująć każdy, nie tylko lewicowy, program populistyczny. Również Manifest Polskiej Partii Pracy - "Sierpień 80". Ale ten ma swoją specyfikę.
Duzi chłopcy najwyraźniej starają się wciągnąć "szerokie rzesze pracownicze", "szeroko pojęty ruch pracowniczy", a nawet "każdego człowieka" z osobna w wąskie, sekciarskie ramy organizacyjne partyjnej emanacji mniejszościowego związku zawodowego. Zapewniając "wszystkich", że leży im na sercu "wyzwolenie wszystkich od ucisku i wyzysku". Populistyczne powołanie się na "zwykłych ludzi" i ideę "solidaryzmu społecznego", osadzoną w micie Pierwszej "Solidarności" i alterglobalizmu ma dokonać reszty. Dowieść, że "interesy ludzi pracy są sprzeczne z interesami kapitału", "wielkiego biznesu, właścicieli i zarządców prywatnych majątków".
Wrogiem tak opisanego społeczeństwa według Ziętka i PPP jest "kasynowy kapitalizm" i "TAKIE [a nie inne!] prawo własności, które pozwala podejmować decyzje niszczące miejsca pracy i życie tysięcy z nas".
A co z milionami?
Dla nich ma być ZIĘTEK - PREZYDENT WSZYSTKICH POLAKÓW oraz prawdziwa, najprawdziwsza demokracja, wreszcie "Polska (...) kraj, w którym nie ma bezrobocia, bezdomności, głodowych pensji, wyzysku ani żadnych form wykluczenia". Jest natomiast "solidarność ludzi pracy" i "solidarność ruchu pracowniczego z innymi grupami społecznymi padającymi ofiarą obecnego systemu i mającymi zbieżne interesy, które PRĘDZEJ CZY PÓŹNIEJ sprawią, że WSPÓLNIE staną do walki z obecnym systemem". Grup, warstw, i klas społecznych, które mają sprzeczne interesy lub są beneficjentami tego systemu autorzy Manifestu PPP nie zauważają.
Analizę klasową społeczeństwa polskiego a.d. 2010 zastępuje alterglobalistyczne wyznanie wiary, które podobno reprezentuje sobą wyższy stopień marksizmu a la "Inprekor" 1981, godny redakcji "Dalej!" i "Pracowniczej Demokracji": "Dziś ludzie pracy to nie tylko robotnicy stojący przy maszynie. To ogół pracowników najemnych, ludzi kultury i nauki, studentów, doktorantów, urzędników, osób zmuszonych do samozatrudnienia, emerytów, rencistów, bezrobotnych, bezdomnych i skazanych przez obecny system na wszelkiego rodzaju wykluczenie, a nawet wielu ludzi wolnych zawodów".
Wszystkich tych ludzi zjednoczyć ma MIT PIERWSZEJ "SOLIDARNOŚCI", "wspólna walka", "wspólna europejska polityka", Program I Zjazdu "Solidarności", znany pod nazwą "Samorządnej Rzeczypospolitej", który nie wiadomo czemu ma być jeszcze "ALTERNATYWĄ DLA KAPITALIZMU", wręcz programem przejściowym do "uspołecznienia sektorów gospodarki i instytucji o kluczowym znaczeniu dla rozwoju kraju i zaspokajania potrzeb społecznych".
GIT TO KIT.
Odpowiadając na zapotrzebowanie altstettinera na "poważnych polityków" i kandydatów na prezydenta, po "wielkiej narodowej żałobie" na orbitę wypłynął ABCD, który na łamach "Obywatela", stawiając na Jarosława Kaczyńskiego i "IV RP" snuje takie oto żałobne historie na trwałe wpisujące się w kampanię prezydencką Bogusława Ziętka, który publicznie wysoko ocenił internetowe wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego "Do braci Rosjan", zapowiadając tym samym poparcie tego ostatniego już w pierwszej rundzie (do drugiej, jak tak dalej pójdzie, może bowiem nawet nie dojść):
ŻAŁOBNA NORMALIZACJA
Po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Polsce miało być normalnie.
W tym niezrealizowanym scenariuszu czołowi politycy i komentatorzy przemówiliby łamiącym się głosem przez łzy. Niektórzy nawet szczerze - w końcu ci, którzy zginęli, pomimo wszystkich różnic, konfliktów, antypatii i sprzecznych interesów, wspólnie z nimi należeli do tzw. elity kraju. Odbyłyby się też uroczystości żałobne - choć może nie na Wawelu. Masowe zaangażowanie przewidywano tu na poziomie przyzwoitym - ostatecznie zginęła głowa państwa z wieloma jego wysokim urzędnikami - ale nie nadzwyczajnym. Lech Kaczyński za życia nie był przecież postacią popularną ani szanowaną.
Tymczasem zaczęło się dziać coś nieprzewidzianego. Na co dzień całkowicie biernym konsumentom mediów przyszło do głowy, że ich oszukiwano. Lecha Kaczyńskiego trudno przedstawiać za niedościgły ideał męża stanu. Byłoby to zresztą jedynie mechanicznym odwróceniem wcześniejszych manipulacji, w których przerabiano go na wroga Europy, jednego z architektów "policyjnego państwa PiS", "buraka" i "kartofla". Gdy jednak, w pierwszych dniach po śmiertelnym wypadku, przypominano jego biografię i sylwetkę, okazywał się on kimś wiernym swoim wyborom, myślącym, wykształconym i na swój sposób ujmującym. Cechy te uwidaczniały się szczególnie na tle jego poprzedników na prezydenckim urzędzie: Jaruzelskiego, czyli oficera, który zdradzał swych towarzyszy walki tak w początkach, jak u schyłku swej politycznej kariery, lumpenproletariackiego cwaniaka Wałęsy czy nieprzytomnie kłamiącego prawie magistra Kwaśniewskiego. Można go było wręcz uznać za człowieka osamotnionego wśród cyborgów do robienia polityki pojmowanej jako gra małych interesów.
A gdyby nawet Kaczyński faktycznie pasował do urobionego mu wizerunku postaci równie zaciekłej, co indolentnej i niekompetentnej? Jego pośmiertna dyskredytacja nie uratowałaby nieszczerze lamentujących za nim prominentów, którzy do dnia wypadku specjalizowali się w wieszaniu na nim psów. Przeciwnie, ośmieszyłaby ich hipokryzję. Trafne pytanie w tej kwestii udało mi się zasłyszeć przed pałacem prezydenckim od strażnika miejskiego: "Jeśli go opluwali, to dlaczego teraz płaczą?".
Złość na plucie, będące zarazem łgarstwem, rozlała się dosyć szeroko. Przemiany w ludzkich głowach odnajdują zwykle typ zachowania, który potrafi je wyrazić. Tym razem stała się nim zajęcie miejsca w kolejce do trumien pary prezydenckiej. Udział we mszy na przykład, odwołuje się do utrwalonych emocji i zachowań. Na demonstracji z kolei na ogół dzieje się coś nowego i zaskakującego. Znosząc trywialne uciążliwości wielogodzinnego "kolejkowania", nie można jednak skorzystać z takich rodzajów psychologicznego wsparcia. Wymaga więc ono silnej determinacji. W dodatku, to całkowicie spontaniczne i oddolne pożegnanie z prezydentem (bo przecież do przychodzenia pod pałac nie wzywał żaden autorytet, prezenter ani kabaretowy gwiazdor) wydarzyło się w kraju, gdzie jedyną właściwie formą względnie masowego zgromadzenia była od lat promocja w markecie.
Nawet nie będąc skłonnym do ulegania zbiorowym nastrojom, można było ulec wrażeniu, że polska historia - jak w trakcie pierwszej wizyty Jana Pawła II czy w Sierpniu 1980 - zerwała się do skoku. Statystyczne podsumowania z nieocenionych profesjonalnych źródeł informacji przyniosły wprawdzie dawkę otrzeźwienia. Tłumy zgromadzone na Krakowskim Przedmieściu były wprawdzie liczne (podobno ok. 180 tysięcy), lecz nie aż tak oszałamiająco, jak to się mogło wydawać w dniach, gdy dobiegały z nich sygnały, że na dojście do celu trzeba czekać pół doby, a może i dłużej. Długie trwanie żałoby wywołało dość oczywisty efekt zmęczenia materiału ludzkiego. Komentatorzy z mediów liberalnych mogli więc odnotować ze słabo ukrywaną satysfakcją, że na uroczystościach pogrzebowych w Warszawie i Krakowie pojawiło się mniej uczestników niż oczekiwano.
Żałobę autentyczną psuła odgórnie lansowana "zgoda narodowa". Jak to obwieścił Bronisław Komorowski zaraz po nadejściu pierwszych wiadomości ze smoleńskiego lotniska powinniśmy, jednocząc się w bólu i smutku, zapomnieć na długo o dotychczasowych podziałach na formację rządzącą i opozycję lub też lewicę i prawicę. Gdyby tak się stało, nikt nie przeszkadzałby marszałkowi Sejmu, pełniącemu obowiązki prezydenta, podpisać szybko ustaw, do których Lech Kaczyński zgłaszał zastrzeżenia. Wypadek pod Smoleńskiem zapewne zmartwił i przeraził czołówkę Platformy, ale zarazem dał jej wymarzoną pełnię władzy. Otworzyła się łatwa i szybka ścieżka do przechwycenia przez tę siłę przewodnią opornych dotąd wobec niej placówek: zarówno głównego banku krajowego, jak i archiwów IPN.
Nieprzewidziana reakcja sporego - mimo wszystko - odłamu społeczeństwa zakłóciła ten oczywisty bieg wypadków. Liberalny establishment się przestraszył. Lecha Kaczyńskiego na pokaz żałowano, nakładając równocześnie kaganiec etatowo ścigającym go psom gończym. Ale gadające głowy z programów publicystycznych - zamiast oczekiwaną od nich refleksją - pluły jadem. Ich agresja, która chwilowo nie mogła zwrócić się jawnie przeciw założycielom i przywódcom opozycji, dopadła szeregowych żałobników. Kiedy się słuchało - dajmy na to - Magdaleny Środy i Andrzeja Friszkego, odruchowo przypominały się Orwellowski kwadrans nienawiści.
Nie ma bardziej zacietrzewionego fundamentalisty niż obrońca liberalnej demokracji, tolerancji i różnorodności. A zarazem normalność lansowana przez tego współczesnego inkwizytora jest zadziwiająco nienormalna. Dyżurnych mędrków irytowała żałoba, trwająca około tygodnia. Przypadkiem wpadło mi w oko, że w Stanach Zjednoczonych, które tym mędrkom służą za wzorzec normalności, wybory po śmierci prezydenta Kennedy'ego odbyły się dopiero po roku. U nas tymczasem o przyspieszonych wyborach mówiono już 10 kwietnia, zaś po kilku dniach ustalono ich stosunkowo szybki termin.
Wyobraźmy sobie, że na smoleńskim lotnisku zginął Nikolas Sarkozy. We Francji, chwalącej się dużą tradycją masowych zgromadzeń, w pogrzebie prezydenta uczestniczyłoby pewnie grubo ponad milion ludzi. Sztafaż symboliczny też byłby bogatszy niż w Polsce. Znicze na telewizyjnych migawkach z Paryża dosłownie oślepiłyby naszych mędrków.
Żałoba zagraniczna oczywiście nie sprowokowałaby ich wrogości. Katastrofę smoleńską można w jakimś dopuszczalnym ujęciu porównać do amerykańskiego 9/11. A przecież mędrkowie dosłownie pchali się drzwiami i oknami na - jak najbardziej żałobne - uroczystości w związku z tragicznym wydarzeniem w Nowym Jorku, które urządzono w amerykańskich placówkach dyplomatycznych. Wtedy jakoś nie wpadli na pomysł, że można by z tej okazji ponarzekać na wyolbrzymiony kult śmierci.
Znów przyda się uruchomić fantazję. W pewnym nurcie historii alternatywnej, Al-Kaidzie nie udaje się uderzyć porwanymi samolotami pasażerskimi w World Trade Center. Na ziemię runął za to (póki co, bez jednoznacznych dowodów, że przyczynili się do tego zamachowcy) Air Force One z prezydentem Bushem i sporą ekipą ze sztabu Białego Domu. Czy Amerykanie w takiej sytuacji nie ogłosiliby - aż strach użyć tego wyklętego pojęcia - żałoby? I nie obchodziliby ich może nawet intensywniej niż się na to ostatnio zdobyli Polacy?
W swoim czasie mówiono sporo o Europie dwóch czy może nawet kilku prędkości rozwoju. Polski "10/04" ujawnił, że istnieje także Europa co najmniej dwóch suwerenności. W lepszej czy bardziej równej części tego kontynentu wolno identyfikować się ze swoim państwem narodowym i jego symbolami. W drugiej, jednakże, okazuje się to niewskazane. Trąci bowiem to co najmniej nacjonalizmem i konserwatyzmem, jeśli nie czymś jeszcze gorszym.
Państwom Europy bardziej równej nie zabrania się też prowadzenia polityki historycznej. Od pewnego czasu bez skrępowania czynią to nawet Niemcy, które upominają się o pamięć swoich - w znacznej większości wyniszczonych w radzieckich obozach - jeńców spod Stalingradu czy mieszkańców Drezna bombardowanego przez aliantów anglosaskich. Nie przeszkadza im, że zbrodnie tam popełnione - cokolwiek tam o nich nie mówić - były reakcją na ludobójczą wojnę, którą rozpętał przywódca popierany przez przytłaczającą większość narodu niemieckiego. A jeśli w Europie "drugiej suwerenności" ktoś potraktuje miejsce masowego rozstrzelania jeńców z armii swojego kraju – co, nie szukając daleko, próbował zrobić Lech Kaczyński z Katyniem - jako element polityki służącej integrowaniu zbiorowości i kreowaniu jej zagranicznego wizerunku? Wtedy uzna go się, w jeszcze najlepszym razie, za nieprzyjemnego maniaka.
Wewnątrz zjednoczonej na pozór Europy występują też zasadniczo odmienne stopnie tolerowanej samoorganizacji społecznej. W polskiej polityce wszystko przebiega zasadniczo zgodnie z planem, którego nie tworzy bynajmniej zbiorowość obywateli czy wyborców. Tyle, iż jego realizacja nie przebiega stuprocentowo skutecznie. Tak więc przed rokiem 2005 na porządku dziennym stanęło ograniczenie wpływów potężnej wówczas lewicy, zwanej postkomunistyczną. Trudno pojąć, komu przeszkadzała ta formacja, uległa wobec wszystkich bez mała hegemonów świata ukształtowanego po roku 1989 i dbająca głównie o to, żeby jej prominentów nie rozliczano za przeszłość, a za to pozwolono im spokojnie się bogacić. Może - mimo swych usilnych starań - za bardzo się kojarzyła z minioną epoką zimnej wojny i bloku radzieckiego? Poza tym zaś, jak by nie maskowała swych korzeni, tkwiących w ustroju zupełnie innym niż potransformacyjny kapitalizm, to jednak nimi właśnie przyciągała niechętną wobec "nowej rzeczywistości" część elektoratu?
Planowo wywołana atmosfera przełomu antykorupcyjnego przyniosła jednak większe niż zakładano poparcie Prawu i Sprawiedliwości. Z kolei rządy Jarosława Kaczyńskiego (mimo że ich osiągnięcia na polu rozrachunków z przeszłością oraz ścigania quasi-mafijnej szarej strefy były w gruncie rzeczy dość ograniczone, gdyż ani nie przeprowadziły ustawowej lustracji, ani nie doprowadziły do skazania żadnego z prominentów o lepkich rękach) wywołały panikę wśród korporacyjnych elit politycznych, finansowych, medialnych czy akademickich. Obydwaj Kaczyńscy nie chcieli też przyjąć do wiadomości, że Unia Europejska - co wyżej opisano - ma dla swych członków zróżnicowane szczeble suwerenności. Z tego ostatniego nie wynika, że suwerenność w polityce międzynarodowej zawsze pojmowali stuprocentowo trafnie. Do ocen krytycznych może prowokować zwłaszcza ich podpisywanie się obiema rękami pod strategią republikańskiej administracji prezydenckiej Stanów Zjednoczonych. Ale to już temat na inną opowieść. Za samo upominanie się o awans Polski z drugiej ligi suwerenności do jej ekstraklasy, Kaczyńscy musieli zapłacić. Co najmniej - reputacją i posiadaną władzą.
Po wyborczej porażce PiS miała już zapanować pełna normalizacja. Co najwyżej, jak diabełek z pudełka wyskakiwały persony w rodzaju Pawła Piskorskiego i Andrzeja Olechowskiego. Chyba w tym celu, aby przypomnieć liderom Platformy, że jeśli nie będą szybciej likwidować (czy - jak kto woli - reformować) chociażby mediów publicznych i państwowej służby zdrowia, to są już chętni do wyręczenia ich na tym polu.
W sumie, społeczeństwo może głosować albo - jeszcze lepiej - udzielać odpowiedzi ankieterom. Tak naprawdę rządzi jednak oligopol. Jego centrów należałoby szukać tam, gdzie przecinają się oddziaływania, zależności i oczywiście interesy czołowych państw Europy pierwszej suwerenności (chyba najbardziej liczą się tutaj Niemcy), miejscowych koterii politykierskich, koncernów stawiających na rynek polski i grup opiniotwórczych, czyli po prostu propagandowych. Jeśli gadająca głowa dyżurnego mędrka zaprotestuje w tym miejscu przeciw spiskowej teorii dziejów, należy ją wyśmiać. Ona sama najlepiej wie, że nie płaci jej święty Mikołaj. Są i tacy magicy, którzy potrafili służyć oligopolowi najpierw jako prorocy antykomunistycznej rewolucji moralnej, potem jako twórcy pozorowanej alternatywy publicystycznej dla dzienników i tygodników opinii z pierwszej dekady III RP, a wreszcie skończyć na dnie, z którego bluzgają na "żałobną cywilizację śmierci".
Żałoba po prezydencie odbiła się szokiem, frustracją i płynącą z nich nienawiścią w kręgach oligopolu, gdyż pokrzyżowała jego strategiczny plan. Platforma i jej zaplecze propagandowe są teraz słabsze niż przed "10/04". Ale czy zalążki odrodzenia polskiego społeczeństwa, ukształtowane w trakcie żałoby, okażą się trwałe? I czy zostaną właściwie wykorzystane przez zgłaszających się do tego ideologów i przywódców?
Jacek Zychowicz
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE.
Twoją propozycję odrzucam, bo nie widze powodu bym podpisywał cokolwiek swoim nazwiskiem. Nie startuje w wyborach, nie ubiegam sie o przezydenturę czy koronę i nie widze powodu, ani interesu, by ktos znajomy wygooglał moje nazwisko akurat na tym portalu w towrzystwie zietkowych trolli. To wstyd ;-)
Ty chyba nie rozumiesz Tomku Sosnkowski, że to Zietek startuje, a nie ja. Wrzucając głos do urny też będę miał prawo do tajemnicy na kogo głosowałem, chocbyś tez wymagał ode mnie zdjecia mojej jarty wyborczej to go nie otrzymasz.
Ten kto chce zdobyc sobie populartnośc i się zapromować niech podpisuje sie nazwiskiem. Dla mnie jest to zupełnie bez celu, już nie mówiąc o tym, dlaczego choćby nie wiem jakie wyzwiska leciały pod adresem Komorowskiego czy Kaczyńskiego, nie wymagasz ich podpisania, a w wypadku JP ŚP II tak? A niby dlaczego? Z UB jesteś?
To on ma cel by sie promować i podpisywac choćby w każdej toalecie. - "tu byłem i ser robiłem. Głosuj na mniej - JP ŚP II".
To on chce władzy i wiekszej kasy. Ja zarabiam uczciwie, pracą.
JP ŚP II przez cały okrągły rok nic nie robił, o ile idiotyczne blokowanie biur PO, można nazwać robieniem "czegoś", to było to dokładnie rok temu. Teraz zachowuje się jak nie przymierzając Marszałek, ktory kiedys nagle wyskoczył z Sulejówka. Tak i ten chce teraz być prezydentem. Można mówić o nim prześmiewczo, bo tylko on chce udowodnić, że hasło - nie matura lecz chęć szczera, zrobi z ciebie prezydenta. Ale to już nie lata piećdziesiąte i to już nie przejdzie. Ludzie cenia dziś wykształcenie.
sierp- brak ci klasy i odwagi cywilnej
P.S Nie jestem zwolennikiem Ziętka, ale w porównaniu z salonowymi socjalistami, od 20 lat robiącymi ten sam magiel ten człowiek jest świętym
Delikatnie rzecz ujmując wasze pseudo-marksistowskie sekciarstwo ośmiesza lewicę i jest zupełnie karykaturalne, daje prawicy zbyt łatwą amunicję
Z. Partyka, aha, to my się znamy z protestu przeciwko Podhoretzowi, to mnie wtedy wynosili razem z Ikonowiczem z sali....
Strona internetowa Polskiej Partii Pracy publikuje kolejne artykuły z "Kuriera Wyborczego". Z pierwszego ważny jest tytuł (jak wyżej), z drugiego (przytoczonym za "Pulsem Biznesu") treść:
"Z analizy przeprowadzonej przez dr Danutę Borczyk pod kątem medialności uśmiechu wynika, że tylko 3 kandydatów na prezydenta Polski ma uśmiech, który pozwoliłby wygrać wybory w USA. To Bogusław Ziętek, Bronisław Komorowski i Andrzej Lepper.
Kiedy w USA trwała kampania wyborcza jeden ze stomatologów dokonał analizy zębów i uśmiechów kandydatów do Białego Domu. Najlepsi okazali się Mitt Romney, Hilary Clinton i Barack Obama. Także w Polsce jedna z katowickich dentystek, ekspert w dziedzinie stomatologii estetycznej postanowiła poddać kandydatów na urząd prezydenta RP podobnej analizie.
Efekt? Tylko 3 z 10 kandydatów ma tzw. medialny uśmiech, który nie tylko odmładza, ale także zjednuje sobie wyborców. Reszta praktycznie w ogóle się nie uśmiecha publicznie. Co gorsza wymaga natychmiastowej pomocy ortodonty i protetyka.
- Gdyby większość polityków z dzisiejszej listy wyborczej startowała w wyborach do Białego Domu, odpadłaby w przedbiegach. Nie z powodu programu wyborczego, a z powodu braku zdrowego i harmonijnego uśmiechu - mówi lek. stom. Danuta Borczyk ze Stomatologia Danuta Borczyk w Katowicach.
- W Polsce wciąż za małą wagę przywiązuje się do estetyki uśmiechu, a większą do ubioru. Młodsi kandydaci i to widać, bardziej dbają o tę stronę swojego wizerunku, co ważne promując przy okazji zdrowie - mówi Borczyk.
W jej ocenie, najbardziej medialny uśmiech mają Bogusław Ziętek, Bronisław Komorowski i Andrzej Lepper. Ten ostatni ma najlepiej "zrobiony" uśmiech. Dość dobrze wypada także w zestawieniu Grzegorz Napieralski. Z jednym zastrzeżeniem - polityk ma szpary między zębami.
- W większości przypadków trudno było nawet znaleźć zdjęcie z uśmiechniętym politykiem, które można by poddać takiej analizie - mówi. Nic w tym dziwnego, 7 z kandydatów na najwyższy urząd, ma te same problemy z uzębieniem, z którymi boryka się grubo ponad połowa Polaków".
Naprawde bez urazy, ale Twoje nazwisko mowi mi tyle co Koszałek Opałek. Moje też Ci nic nie powie. Więc po co? Żeby JP ŚP II wiedział gdzie przysłać swoich zbirów?;-). Gdybym byl politykiem (czyt. pasożytem) albo należał do tego szeroko pojętego "środowiska" podpiałbym się nazwiskiem. A tak? Po co? dlaczegi nie prosisz o dekonspirację ziętkowych trolli tylko krytykó JP ŚP II. Dlaczego krytyk ma się tłumaczyć a czopek w jego d... nie? Uświadom mi mój intetes;-)
To o to chodzi! To Ciekawe teraz, który złapie fuchę w aquafresh a który w sensodyne? Ponoć niezła z tego kasa.
Po to są takie fora, żeby każdy w zależności od swojego widzimisie - podawał swoje dane lub nie. Wzywanie do ujawniania swoich nazwisk jest czymś dziwnym. I niesmacznym. .
Bez jaj!
naprawdę mógłbyś popracować nieco nad logiką swoich wywodów - ględzisz coś pretensjonalnie o salonowej lewicy, a później z manierą dorobkiewicza-cwaniaka zapytujesz, czy szef związku ma mieszkać w lokalu komunalnym. A dlaczego nie? Dlaczego facet, który stoi na czele mikrozwiązku, ma zarabiać kokosy? A dlaczego ktoś, kto podobno jest lewicowy, ma mieć kilka domów, luksusowe samochody etc.? Tak się składa, że znam osobiście wicemarszałka senatu, senatora od 20 lat, człowieka o poglądach prospołecznych, choć dziś na tzw. prawicy - mieszka on w czteropokojowym mieszkaniu na zwykłym blokowisku i posiada kupiony na kredyt samochód średniej klasy, choć stosując twoją "lewicową" logikę, to w porównaniu z Ziętkiem powinien mieć 7 rolls-royce'ów, 4 cadillaki, pałac i 15 willi rozsianych po całym świecie. Nie jestem jakimś fanatykiem ubóstwa i skromności, ale zachwyty nad majątkiem faceta, który całe życie nie pracował, lecz dzierżył biurokratyczną posadkę w ponoć radykalnym związku zawodowym, a dorobił się alfa romeo i domów zagranicą, jakoś średnio mi współgrają z etosem lewicy - chyba że mamy na myśli właśnie lewicę salonową.
Powaznie, zaluje, ze nie startuje.
dużo zarobić.
Bukmacherzy płacą za ewentualne zwycięstwo Zietka w stosunku 2000:1
płaci 80 000 za 1 minutową reklamę z "prezydentem" o najlepszym uśmiechu.
Lewica siermiężna dała głos - Ziętek nie jest nędzarzem, a jako lewicowiec powinien. No to co zrobicie z Engelsem? Ten kapitalista odziedziczył fabrykę, w której wyzyskiwał robotników i żył sobie dostatnio. Mimo to był jednym z twórców komunizmu, a z kapitalistycznego zysku finansował Marksa. Gdyby nie kapitalista Engels, to nieudacznik życiowy i dzieciorób Marks, który własną pracą nie potrafił zarobić na utrzymanie licznej rodziny zdechłby z głodu i nie napisałby "Kapitału".
Sierp i młot
moje nazwisko nie ma ci nic mówić,ale przynajmniej go nie przekręcaj z łaski swojej jeśli nie stać cię na minimum cywilnej odwagi
Uważam przy tym że wszystkie osoby na tym portalu przypisujące sobie wielką polityczną wagę powinny się ujawnić, skoro jesteście tacy wielcy i macie tak wielkie zasługi dla lewicy, pozwólcie się czcic także za mądre polityczne komentarze
Durango żeby była jasność- nie jestem zwolennikiem Ziętka, obchodzi mnie on mniej niż zeszłoroczny śnieg, ale wpisy o tym że Ziętek ,,pali gumy'' uważam za żenujące, nigdy nie interesowałem się stanem posiadania polityków, chyba że chodzi o jakieś monstrualne sumy, moim zdaniem alfa romeo i domek w Szwecji to nie są jakieś ekstrawaganckie luksusy
Jestem jedynie zwykłym szarym człowieczkiem, żyje skromnie nie jestem członkiem żadnej partii, ale niestety miałem okazję poznać ,,rewolucjonistów'' w rodzaju sierpa i młota, realizujących się głównie w luksusowych knajpach centrum Warszawy
Ile razy można wypominać jednemu człowiekowi alfa romeo?
Notabene, czy np. Engelsa zaliczyłbyś do salonowej lewicy?
Engels już jako komunista uczęszczał na spotkania klubu dżentelmenów
Osobiście mam po prostu dosyć tego że tyle komentarzy na tym portalu dotyczy Ziętka, nie uważam go za osobę interesującą, równie dobrze jak dla mnie możecie rozmawiać np o Śniadko i Guzie...
A już ABCD ma niemalże na punkcie Ziętka fiksację, nieważne czy temat dotyczy Wenezueli, Francji, czy Leppera, ABCD zawsze znajdzie okazję by wspomnieć o Ziętku, przypomina Katona, który wchodził do teatru tylko po to by demonstracyjnie z niego wyjść...
Nie lubię ludzi z takimi obsesjami, boje się ich, nie wzbudzają mego zaufania, cokolwiek mądrego mieliby do napisania
Durango
Podobno jestem cwaniaczkiem i dorobkiewiczem, rozumiem że mnie dogłębnie poznałeś za pomocą kilku wypowiedzi, jesteś człowiekiem wyważonych sądów
Przyjąłem też do wiadomości że jesteś Wielce Ustosunkowany Politycznie :):)
Dziękuje że tak wielki i szacowny człowiek odniósł się do mojej wątpliwej pod względem logicznym wypowiedzi:):)
Uniżony sługa ;)
Engels wartość dodatkową uzyskiwaną z wyzysku robotników inwestował w rewolucjonistę Marksa, jego rodzinę i organizacje rewolucyjne, Ziętek tylko żyje z robotników (lub z czegokolwiek - finanse związku są tajne a PPP - wedle raportów składanych do PKW - niezauważalne). Doprawdy nie widzisz różnicy?
nie zajmuj się analizami politycznymi, bo ci to wychodzi cokolwiek słabo, w dodatku nie bardzo potrafisz się trzymać tematu. To nie była dyskusja o SiM, o ABCD, o ilości postów na temat Ziętka, lecz o tym, że jeśli Ziętek deklaruje się jako kandydat konsekwentnie lewicowy i prospołeczny, w dodatku robotniczy, to jego potencjalni wyborcy, jak np. Altstettiner (człowiek, który był lewicowcem w czasach, gdy ty zasuwałeś do przedszkola), mają pełne prawo pytać go o stan posiadania, źródła i mechanizmy uzyskania tegoż oraz o to, co wspólnego z deklarowanymi wartościami ma jego styl bycia spod znaku buraka w szpanerskim samochodzie.
Widzę, że jak się chce, to się każde skur... usprawiedliwi. Wypada się jedynie pochylić ze smutkiem i zadumą nad nędzą moralną tych, co udają lewicę...
Gdy Postcoscjalista zasuwał do szkoły, a Altstettiner był już lewicowcem, to tenże Altstettiner nosił ksywkę "Bankier". On akurat, przez bardzo wiele lat, dawał sobie świetnie radę z finansami. Nawet obecnie - zdaje się - nie jest nędzarzem, skoro BB wzywa go w komentarzami- publikowanymi na tym portalu - do sfinansowania swoich gazetek. Można powiedzieć, że w latach 90-tych Altstettiner był takim "Engelsem" polskiej radykalnej lewicy, pozostającym stale u boku naszego niedocenianego, nowego "Marksa" - BB. Chociaż wtedy, o ile mnie pamięć nie myli, nawet BB potrafił zarabiać pieniądze w gospodarce rynkowej.
Według Bogusława Ziętka "Polska polityka przypomina to, co się dzieje w naszej piłce nożnej, rozstrzygnięcia zapadają nie na boisku, ale w szatniach, gdzie różnego rodzaju 'fryzjerzy' ustalają wyniki meczów".
Przypuśćmy, że Ziętek ma rację. W tej sytuacji uzasadnione jest tytułowe pytanie - KTO CZESZE ZIĘTKA? - skoro ten wczuł się już w rolę prezydenta. O tym ostatnim świadczą przecież jego słowa:
"Prezydent może posługiwać się nie tylko prawem weta, ale ma również inicjatywę ustawodawczą. Jest to instrument zbyt rzadko wykorzystywany. Mamy przygotowany projekt ustawy dotyczący wyeliminowania tzw. umów śmieciowych, dających możliwość zatrudniania na umowy na czas określony, umowy cywilno-prawne, umowy zlecenie czy w ramach fikcyjnego samozatrudnienia. Przyjęcie takiej ustawy przez parlament mogłoby odmienić los kilku milionów uczciwie pracujących ludzi, pozbawionych prawa do urlopu i chorobowego, którzy nie mogą liczyć na godziwą emeryturę".
Więcej, Ziętek ma już pomysł na "własny" model prezydentury. O czym świadczy odpowiedź na niewinne pytanie dziennikarza "Expressu Bydgoskiego": "Jaki model prezydentury - Aleksandra Kwaśniewskiego czy Lecha Kaczyńskiego - jest Panu najbliższy?"
Ziętek zapomina, że w polityce nie ma niewinnych odpowiedzi i wali prosto z mostu: "W każdej z nich były rzeczy dobre i naganne. Aleksander Kwaśniewski wprawdzie próbował łączyć, a nie dzielić, ale zapomniał o prostych ludziach mocno wspierając te elementy transformacji, które w nich uderzały. Lech Kaczyński sięgnął po prezydenturę pod hasłem Polski solidarnej, którą przeciwstawiał Polsce liberalnej, ale też nie wykorzystał swojej pozycji, żeby poprawić los najbiedniejszych. Obydwaj popełnili ten sam karygodny błąd, angażując Polskę w brudne wojny w Iraku i Afganistanie".
Na tym w zasadzie można by skończyć wywiad - Ziętek niczym nie różni się od "prawdziwych socjaldemokratów".
Do lewicy rewolucyjnej, Rumburaku, mu bardzo, a to bardzo daleko.
Andrzeju, coś ci się pomerdało. Zbyszek był jedynie szeregowym pracownikiem Banku Inicjatyw Gospodarczych, tak jak paru polskich "bankowców"-spartakusowców czy liderka francuskiej Lutte Ouvriere - Arlette Laguiller (w banku zatrudniona jako sekretarka), która nie raz reprezentowała francuską lewicę rewolucyjną w wyborach prezydenckich.
Jego rola w Grupie Samorządności Robotniczej była nieoceniona bynajmniej nie ze względu na fundusze finansowe. "Tygodnik Antyrządowy" finansował Robert Dymkowski. Chodziło raczej o "pióro" i "warsztat". I wciąż tylko o to chodzi. Składki na miarę swoich możliwości płacili wszyscy poza Jurkiem Łazarzem - ten płacił liczne alimenty.
jeśli dobrze pamiętam tamte czasy - a poznałem Altstettinera chyba 14 lat temu - to nie żył ponad stan z robotniczych składek, lecz zarabiał na siebie pracą najemną, a jeśli na coś wydawał swoją pensję, to raczej na finansowanie lewicowych czasopism niż na nowe felgi w alfie romeo. To jest ta różnica, która zachodzi między nieźle zarabiającym lewicowcem, a kimś, kto na głoszeniu różnych hasełek (na obecnym etapie lewicowych, kilka lat temu prawicowych) chciałby nieźle zarabiać. W ogóle grzebanie w cudzych portfelach to mało pasjonujące zajęcie, ale jeśli ktoś pretenduje do najwyższych publicznych funkcji i domaga się społecznego poparcia, to sam się wystawia na prześwietlenia pod różnymi kątami.
a w zasadzie do szeregu równoległych debat, wystosował Bogusław Ziętek.
Efekt niesamowity - debatują sztaby wyborcze na temat debaty. Są pierwsze uzgodnienia Marka Jurka z Andrzejem Olechowskim. Tworzą się wiodące pary, jak w polonezie (PiS - PO), trójkąty (SLD - PO - PiS) i czworokąty (PSL, PO, PiS i SLD). Dla pozostałych - jak w życiu - wyautowano. Taka to już demokracja.
Nawet radykalno-lewicowi zwolennicy demokracji bezpośredniej, pełnej i robotniczej wiedzą jak w to się gra. ŻADEN Z NICH NIE STANIE DO PANELU Z SIEBIE NIEGODNYM PRZECIWNIKIEM, NIE BĘDZIE PROMOWAŁ KONKURENCJI, RÓWNIEŻ TEJ POTENCJALNEJ.
Więc nie ma się czemu dziwić. FORA ZE DWORA! (zwłaszcza te "społeczne" i zawłaszczone).
Niejaki Krzysztof Miśkiewicz na swoim blogu i co dużo istotniejsze na stronie internetowej Polskiej Partii Pracy upomniał się o "'Syjon' (sprawiedliwy i równy pod względem prawa świat)", nie zważając na antysemicki rodowód Polskiej Partii Pracy i bogoojczyźnianego Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień 80". Co na to NOWY MATRIX?
Czegoś nie rozumiem. Czy Altstetiner vel Bankier, też zebrał podpisy i chce być prezydentem? Też jest "Jedynym Przedstawicielem Świata Pracy"?
A wracając do tych nietrafnych porównań z Engelsem. Kogo finansuje Ziętek? Jaką partię, jakich myślicieli? Czy Engels też miał procesy o łamanie praw pracowniczych? Co ich łączy? Bo ja nie rozumiem.
"Uważam przy tym że wszystkie osoby na tym portalu przypisujące sobie wielką polityczną wagę powinny się ujawnić, skoro jesteście tacy wielcy i macie tak wielkie zasługi dla lewicy, pozwólcie się czcic także za mądre polityczne komentarze"
Akurat na tym portalu nie brakuje czczicieli sierpa i młota, a nawet Dzierżyńskiego i Stalina. Więc w czym rzecz?
"ale wpisy o tym że Ziętek ,,pali gumy'' uważam za żenujące"
Żenujące jest robienie polityki za pomocą spalonych opon, a nie mówienie o tym Postsocjalisto.
"nigdy nie interesowałem się stanem posiadania polityków, chyba że chodzi o jakieś monstrualne sumy, moim zdaniem alfa romeo i domek w Szwecji to nie są jakieś ekstrawaganckie luksusy"
W środowisku biznesu może nie, ale 90% ludzi w naszym kraju o kupnie i utrzymywaniu domku w szwecji nie może nawet marzyć. Praca związkowa to nie biznes, powinna byc społeczna albo oplacana w wysokości stawki robotnika. Co w tym dziwnego? Przecież jest mniej warta niż praca tego robotnika.
" niestety miałem okazję poznać ,,rewolucjonistów'' w rodzaju sierpa i młota, realizujących się głównie w luksusowych knajpach centrum Warszawy"
Nawet jeśli by tak było to przyjmij jeszcze raz do wiadomości, że ja nie jestem i nie chcę być jedynym kandydatem świata pracy. I nie ma tu znaczenia co ja posiadam i kim jestem.
"Ile razy można wypominać jednemu człowiekowi alfa romeo?"
A ile razy Balcerowiczowi można wypominać jego plan? To tą alfę dokładnie tyle samo.
"Notabene, czy np. Engelsa zaliczyłbyś do salonowej lewicy?
Engels już jako komunista uczęszczał na spotkania klubu dżentelmenów"
O Engelsie już wspominał Rumburak. Macie rację. Dlatego Engels też nie dostanie mojego głosu w wyborach prezydenckich. Hmmm... nie wiedziałem, że Engels też zebrał podpisy...
"Osobiście mam po prostu dosyć tego że tyle komentarzy na tym portalu dotyczy Ziętka"
A kogo i w jakiej ilości mają dotyczyć komentarze w newsie o Ziętku? Engelsa? Kunta Kinte?
"A już ABCD ma niemalże na punkcie Ziętka fiksację, nieważne czy temat dotyczy Wenezueli, Francji, czy Leppera..."
Czy to jest temat o Leperze albo o Wenezueli? Jeszcze raz spójrz w jakim temacie się wypowiadasz i przestań gadać od rzeczy.
"Nie lubię ludzi z takimi obsesjami, boje się ich, nie wzbudzają mego zaufania, cokolwiek mądrego mieliby do napisania"
Naprawdę myślisz, że mnie obchodzi, czy człowiek ktorego nigdy w życiu nie widziałem, lubi mnie czy nie lubi?
Gdybym chciał być prezydentem, interesowałoby mnie to. Ale tylko wtedy. Dla mnie to świat wirtualny, który komentuje świat realny.
W Grupie Samorządności Robotniczej nigdy nie używano pseudonimów, ani ksywek. "Bankierem" Zbigniewa Partykę zwać mogli jedynie zawistnicy - członkowie Nurtu Lewicy Rewolucyjnej, stamtąd wywodzi się też Rumburak. Jedynym znanym nam pseudonimem literackim Zbyszka było "Parabellum". Robert Dymkowski, w Robotniczej Partii Samorządnej Rzeczypospolitej, polskiej sekcji IV Międzynarodówki, znany był jako "Eder". W "Tygodniku Antyrządowym" występował również jako "Magnum". Pozostałym obcy był ten literacki arsenał.
A nie "Ered"?
Chyba warto zauważyć, że krytycy Ziętka mają do niego różne podejście.
Moje jest różne niż BB.
Dla BB największą jego winą jest to, że nie reprezentuje rewolucyjnego programu. Dla mnie, który już zadeklarowałem, że zagłosuję na Napieralskiego, a w drugiej turze na Kaczyńskiego, rewolucyjny program to rzecz co najwyżej wtórna. Wybory prezydenckie to przede wszystkim wybory człowieka. Liczy się jego poziom, wykształcenie, kultura, dotychczasowe postępowanie itd. Ten kandydat przede wszystkim nie ma kwalifikacji moralnych by ubiegać się o najważniejszy urząd w państwie.
Wiele jego uczynków na zawsze go zdyskredytowało. Dla niego na lewicy nie powinno być miejsca.
Mam wrażenie natomiast, że dla BB, gdyby tylko Ziętek zaczął mówić o Marksie i Leninie, na wszystko inne przymknąłbyś oczy.
Takie mam wrażenie. Bo po co dyskutować o programie kogoś, kto zachowuje się i działa jak gangster?
To o czym on mówi, wcale mnie nie razi. Z wieloma rzeczami się nawet zgadzam, ale absolutnie mu nie ufam. Razi mnie jego postać i postępowanie na lewicy i wobec zwykłych ludzi. Jego pazerność i żądza władzy. A ktoś kto tak bardzo chce władzy, choćby kosztem związku, który cały czas na jego ambicjach traci, nie powinien jej nigdy dostać.
Trafna uwaga Durango - burak. Burakiem się nigdy nie przestaje być. Charakter człowieka kształtuje się co najwyżej do 20 roku życia. Później już się nie zmienia. Pewne rzeczy można ukryć przed ludźmi, ale do czasu. Buractwo jest jak piętno. Wcześniej czy później wyjdzie na wierzch. Burak nie ma żadnych zasad. Buractwo to właśnie charakter, a ten się raczej nigdy nie zmienia.
SiM
odpowiem tylko jednym zdaniem, słyszałeś może słowo ,,resentyment''
Różnica między tobą a Ziętkiem jest następująca . Ziętek nie wstydzi się siebie, tego kim jest i żyje realnym życiem.
I ma kontakt z realnymi ludźmi pracy.
Już choćby tylko dlatego jest dla ciebie niedoścignionym ideałem...
Stwórz JAKĄKOLWIEK organizację. Przepraszam, najpierw zacznij głosić swe oszczerstwa i ,,poglądy'' pod Własnym Nazwiskiem jak mężczyzna
Niestety tacy ,,rewolucjoniści'' jak ty ani niczego zbudowac ani nawet zburzyć nie potrafią
Na koniec prośba do moderatorów, którą pewnie oleją ;-)
Ponieważ z założenia jest to portal niezależny, informacyjny, dyskusyjny, a nie miejsce dyskusji jakiś sekt między sobą, prosiłbym o blokowanie wszelkich wpisów gdy jeden forumowicz mówi drugiemu, że on męczy Murzynów. Na co ten drugi odpowiada, że ten pierwszy męczy Chińczyków. Co byłoby zgodne z Waszym regulaminem cenzury.
Nie obchodzi mnie to kto kim jest, ale co mówi. Sekty mają swoje portale i na nich sekciarze niech używają nazwisk by się promować i obrzucać inwektywami z innymi. Dla mnie to informacje zbędne a nawet przeszkadzające w obiektywnym podejsciu do cudzych wywodów. Co mnie obchodzi, ze Durango to Okraska, ABCD to Zychowicz, a darekzalega to Darek Zalega? Mam to w rzyci. Przez to ludzie sie tu nawzajem obrażają. Niech sobie to robią na portalach swoich sekt. Tu wszyscy powinni być równi, a anonimowość te rowność zapewnia. To naprawdę przeszkadza bo jak wiem, ze ktoś jest np. z PPP, to co by nie mówił traktuję jako ordynarną propagandę. A może nawet ktoś stamtąd ma coś ciekawego do powiedzenia?
Ataki obrońców bogacza na "altstettinera", który całe swoje życie poświęca w pierwszym rzędzie pracy społecznej, są żenujące. Ale takie sama ataki skierowane są przeciwko wszystkim, którzy ośmielą się skrytykować partię pilnowaną w internecie przez zgraję chamowatych agresorów. Dlatego jedyną obroną jest solidarność i samoobrona atakowanych :) Szczególnie, że redakcja przepuszcza wyzwiska pod adresem innych, ale już merytoryczną krytykę nie zawsze...
Każdy ma swoje plusy i minusy, ale powinniśmy się wspólnie bronić przez bandytami politycznymi, którzy nie mając argumentów, potrafią tylko wyzywać, grozić, kłamać i oczerniać.
PS. Do kolegi od ujawniania nazwisk - to już nudne i naprawdę niesmaczne.
Gdy dyskutujesz ze starymi wyjadaczami, powinieneś wiedzieć z kim masz przynajmniej politycznie do czynienia. W przeciwnym przypadku wystawiasz się tylko na pośmiewisko. Ani Durango 95, ani ABCD, a tym bardziej Sierp i Młot nigdy w przeciwieństwie do Rumburaka, altstettinera, czy BB, nie pretendowali do miana rewolucjonistów. Wręcz przeciwnie.
Angka Leu - masz słabą pamięć.
a mnie się zdaje, że Zietek budzi fascynację wśród takich rewolucjonistów, których kontakt ze światem realnym polega na studiowaniu tekstów Baumana o złu kapitalizmu.
Jedno pytanie.
Zgadza się, ale dlaczego - "tym bardziej"?
Niszowi "rewolucjoniści" zawsze wiedzą lepiej, co jest dobre, tylko ci durni "robole" tego nie rozumieją. Pensję Ziętkowi wypłaca związek. Jeżeli struktury związku, komisje zakładowe nie protestuję przeciwko wysokości jego poborów, to znaczy że "roboli" ta kwota nie frustruje. To co Ziętek robi ze swoją, pensją to wyłącznie jego sprawa. I niech tak pozostanie. Straszny będzie świat w którym "prawdziwi" rewolucjoniści będą mówić nam, na co wolno wydawać pieniądze, co jeść i z kim sypiać.
P.S - BB wdzięczny ci jetem niezmiernie, że tym razem, wyjątkowo, nie ujawniłeś moich danych personalnych. Mam jednak pytanie, czy pytałeś wszystkich tych ludzi, których nazwiska tutaj podałeś, a którzy kiedyś ci zaufali, czy zgadzają się na to? Czy zadałeś sobie trud sprawdzenia, czy tka publikacja im nie zaszkodzi?
A skąd wiesz, że nie mam, nie stworzylem czy nie należę do jakiejś organizacji? Bo jestem na tyle mądry, choć na tyle, by się do żadnej sekty już nie zapisywać ani sekt nie tworzyć? Tego możesz być pewny. Do żadnej partii nie należę.
Słowo organizacja, to co Ty masz na myśli, nie jest tożsame z partią. Wręcz przeciwnie, partia to zdegenerowana, zdeformowana itd., organizacja społeczna. Że tak powiem parafrazując Trockiego;-). Mam do nich stosunek taki jak anarchiści, i jestem przekonany, że partia to ostatnia rzecz jakiej potrzebuje lewica, taka lewica, której przecież i tak nie ma. Zbiera się 5 tzw. Ideowców, którzy przeczytali trockiego i pierwsze co chce zrobić to założyć partię? To groteskowe i żałosne, a Ty nazywasz to "realnym działaniem"? Juz to mówiłem, że jedyne realne działania jakie tu widzę, pochodzą z LA i KSS. Reszta powinna iść na jakąś terapię. Realnie nie istnieją, realnie nie działają, ale chcą mieć partię! Radnych! Posłów! Prezydenta!?!?! Czy nie widzisz, śmieszności tej sytuacji? I chciałbyś mi jeszcze zabronić mieć na ten temat zdanie?
Chcesz gdzieś działać? To świetnie, ale dlaczego akurat w bezużytecznej partii?
Bismark powiedział kiedyś dosyć mądre słowa, ale powinien był powiedzieć to inaczej : kto nie był za młodu anarchistą ten już w dorosłym życiu, a nie na starość, staje się świnią.
Ja tak to widzę a życie potwierdza.
W ogóle nie rozumiem jak człowiek 15-20 letni, zapewne taki ja Ty, może ględzić i popierać partyjniactwo zamiast być anarchistą?
Taki młody, a już tak zepsuty, że mu się tylko kariera polityczna w partii marzy? Niczym taki Martys lub Kosela?
A czy ktoś w firmach Bochniarzowej protestuje, że zarabia ona miliony. Czy słyszałeś o protestach bankowców gdy Bielecki odbierał swoją wielomilionową odprawę. Słyszałeś? "To niech tak zostanie"!
najnowszym sondażu (dla Polskiego Radia, publikacja m.in. w TVN24 i na onet.pl) Ziętek ma 0% wskazań.
Zajrzyj na dyktaturę.info - to będziesz wiedział.
wymienieni działacze zdecydowali się już kiedyś na jawną działalność polityczną. Koszty były zatem wkalkulowane w ich życiorysy i kariery. Zapamiętaj, Andrzeju, w polityce, zwłaszcza dla skrajnej lewicy, nie ma taryfy ulgowej. Przekonał się już o tym Jerzy BABSKI, który przypadkiem znalazł się w "w pułapce na myszy", by później trafić pod "szklany klosz".
Wiesz, SiM, blondynka to nie kolor włosów, ale charakter, jak mawiała Marlena Dietrich. Dlatego w Twoim przypadku stwierdzenie, że jesteś blondynką byłoby niezasłużonym komplementem. Trzymając się tego porównania, to albo Twoje włosy są równie nijakie, co Twoje poglądy polityczne, albo jesteś łysy. W każdym razie zapewne masz głębokie przekonanie, że daleko Ci do buraka. Fakt. Lata świetlne.
Ziętkiem mówią radykałowie. Jak na Twoje i nie tylko Twoje standardy to rewolucjonista. Brak mu tylko kwalifikacji moralnych - w przeciwieństwie do Napieralskiego czy Kaczyńskiego, oczywiście. Jest nieetyczny, bo popadł w konflikt z Twoimi kumplami, których etos pracy za chwilowy frajer okazał się mniejszy niż nawet u znanego wszystkim "oportunisty z zasadami". Zalega nie porzucił szefa w chwili, gdy ten poniósł klapę polityczną. Nie przychodzi Ci do głowy, że Twoi kumple tak naprawdę to popadli w konflikt nie tyle z Ziętkiem, ale właśnie z radykałami szczekającymi Ziętkiem? Zrobili niezręcznie rokosz przeciwko oportunistom, których pozycjom takie zagrywki politbiura(!) i "zużytej żarówki, wyciśniętej cytryny" zagrażały. Politycznie, a nie personalnie! Zerowa samodzielność polityczna najmitów, z których składają się w większości różne koterie na lewicy radykalnej kwitnie w najlepsze.
Ale grunt to dobre samopoczucie, to takie... blondynkowate. Wydepiluj sobie trójkąt ostrzegawczy... na czole.
byly juz w historii "lewicy" momenty, gdy "komisje zakladowe" albo "struktury partyjne" przyjmowaly wszelkie wybryki swoich wodzow bez szemrania i oferowaly im stuprocentowe poparcie. Zawsze konczylo sie to dla lewicy zle. No to teraz nadszedl czas, zeby na "lewicy" zagoscil Kosciol pod wezwaniem sw. Alfa Romeo. Powodzenia - i tak skonczycie na okolicach 1% poparcia.
Wasza ekscytacja osobą Bogusława Ziętka to istne zboczenie.
Facet startuje ,to niech startuje.
Nie powiem ,że odniesie jakiś oszołamiający sukces, ale co się chłop pokaże w mediach to jego i przez chwilę będzie o nim głośno.
Pisanie o jego aucie, czy przytaczanie linka do doniesień "FAKT-u"
w kontekście Alfa Romeo Ziętka i Lancia Cymanskiego bardzo mnie bawi.
Ja też jeżdżę ALfa Romeo, a Miśek jeździ Lancia, ale żadna gówniana gazeta nie robi z tego sensacji.
Co innego gdyby Ziętek miał jakiś tam prom kosmiczny ,no to można się podniecać, ale Alfą, auto jak auto , wygodne ,szybkie i tyle.
Pozdrawiam cały fanklub Ziętka i miłosników włoskiej motoryzacji.
" Cudze chwalicie , swego nie znacie "
ABCD jeśli do mnie pijesz, to ja w ogóle nie jestem zafascynowany Ziętkiem, mnie po prostu śmieszą sekciarze
EB- wiem kim są Durango i ABCD
sierp- nigdy nie chciałbym działać politycznie, po prostu nie uważam bym się do tego nadawał
Niniejszym kończę wątek
Niektórzy komentatorzy potrzebują pomocy psychologa, no cóż kłócicie się o jakiś wyimaginowany prestiż i elektorat, a niskie nagrody zawsze wzmagają agresję, za mało łupów do podziału
A ty się dziwisz, że lewica skazała cię na ostracyzm towarzyski. Wyrok powinien być dużo surowszy. Modlę się by spotkała cię kiedyś zasłużona kara. Tacy jak ty nie powinni się rodzić.
łaaał! Na szczęście dla BB jest ustawa antyaborcyjna i mógł się urodzić ;-)
I tak nie rozumiem dlaczego niby tym bardziej niż ABCD?
Nie jestem rewolucjonistą, jestem normalny.
Kiedyś wspinając się po skałkach pod Częstochową pękł mi karabińczyk. Leciałem kilka metrów w dół. Nie twierdziłem z tego powodu, że jestem lotnikiem.
Ty też spróbuj w ten sposób spojrzeć na swoją "rewolucyjność".
"Głos na kongresie zabrał także inny kandydat na prezydenta Bogusław Ziętek z "Sierpnia 80". Podkreślił, że Lewica w tegorocznych wyborach prezydenckich ma dwóch kandydatów: jego oraz Napieralskiego.
"Oczywiście będę namawiał do głosowania na mnie, ale chcę też wyraźnie powiedzieć, że ludzie, którzy mają społeczną wrażliwość, lewicowe poglądy mogą w tych wyborach głosować i na Bogusława Ziętka i na Grzegorza Napieralskiego, a także odwrotnie" - mówił do zgromadzonych na kongresie działaczy UP. Dodał, że zna poglądy szefa Sojuszu i wie, że więcej obu ich łączy niż dzieli."
To fragment relacji z Kongresu UP.
Jeszcze niedawno Ziętek, samozwańca lewica, odmawiał lewicowości całemu SLD. Teraz widać, że w drugiej turze, może poprzeć Napieralskiego, gdyby ten do drugiej tury przeszedł. I zapewne "przekaże" mu swoje 0,1%.
Co na to akolici? Nie nadążacie za szefem. Jechaliście tu jak po burej suce po Szmajdzińskim, a Ziętek pojechał na jego pogrzeb. Jechaliście po Napieralskim... a Ziętek mówi, że nie różnią się w poglądach... Zanim coś napiszecie na przyszły raz, sprawdzcie jak jest aktualna wykadnia lewicowości Waszego Wodza. I oczywiście się temu podporządkujcie ;-)
Dla lewicy rewolucyjnej, Rumburaku, to ty jesteś problemem. Tacy "rewolucjoniści" podszyci tchórzem są łatwym obiektem szantażu dla policji politycznej. Boisz się przecież utraty dobrej posady. Mają zatem na ciebie haka. Można łatwo cię złamać. Ba, gotów jesteś się mścić na domniemanych "kapusiach". Policji politycznej tylko o to chodzi - jesteś już potencjalną wtyką.
Rumburaku, nie musisz się tak strasznie bać. Trockizm to dla ciebie tylko hobby polityczne - zwykły szpan. Jak widać bardziej cenisz własny interes niż partykularne i obiektywne interesy klasy robotniczej.
No właśnie dlatego: "Nie jestem rewolucjonistą, jestem normalny." To się daje zauważyć. Tymczasem Durango, zdaje się, zaliczył okres "nienormalności", ale z niego wyrósł, a ABCD otarł się naskórkiem o rewolucyjną lewicę w Nowej Lewicy, co też mu szybko przeszło, jak zresztą większość jego fascynacji politycznych. Nawet nie nosi śladów otarcia.
Nasza rewolucyjność nie ma tu nic do rzeczy, ponieważ nie pretendujemy do roli zastępczego podmiotu rewolucyjnego, jak większość megalomanów obecnych na tym forum, wstrząśniętych groźbą, że ujawnienie ich nazwisk mogłoby wstrzymać proces rewolucyjny na ziemiach polskich.
którzy dokonali tu lustracji moich (nie)wielkich dochodów i kariery bankowca (nie bankiera!) serdecznie, choć z opóźnieniem - dziękuję. Dla porządku dodam, że w latach 1984-1988 pracowałem w Departamencie Krajów Socjalistycznych Banku Handlowego w Warszawie S.A. rozliczając polski import z Rumunii i Czechosłowacji i przez kilka miesięcy będąc sekretarzem rady pracowniczej. Od 1988 do 1993 przeszedłem do Głównego Oddziału Walutowo-Dewizowego NBP, zaliczając w latach 1990-1992 delegację do Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (od 1991 w likwidacji) celem rozliczenia kredytów kupieckich przejętych przez skarb państwa. W latach 1993-1999 pracowałem w Banku Inicjatyw Gospodarczych (później BIG Bank Gdański), pracując w Wydziale Operacji zagranicznych centrali a później I Oddziału Warszawskiego, gdzie moja kariera bankowa zakończyła się w wyniku zwolnienia grupowego.
Tak napisałem z przekory. Rewolucjonistą nie jestem z innych powodów. To tak jak ktoś powie, że jest kardiochirurgiem choć nie skończył medycyny i nawet wyrostka nikomu nie wyciął. Nawet żeby być piekarzem, trzeba umiec upiec chleb. Zeby byc "rewolucjonista" nie trzeba umiec nic. Ba, nawet nic robić nie trzeba. Podobna tu jest chyba tylko profesja filozofa, którym moze być każdy. Nawet nic nie mówiąc, bo zawsze można powiedzieć, że się medytuje.
Otóż takim samym "rewolucjonistą" jak piekarz, który nie wie jak upiec chleb, jest ten, kto nigdy nie przeprowadził rewolucji.
Rewolucje są rózne. Moze być kulturalna, naukowa, techniczna i może być spoleczna. Wszystkie za wyątkiem ostatniej mają swoje określone desygnaty. Rewolucji w kulturze (poza Chinami) dokonują ludzie kultury, w nauce - ludzie nauki, w technice - inzynierowie. Do tej ostatniej z tak szerokim desygnatem może się przyznać każdy.
To wyjatkowy matrix. "Reolucjoniści" na tym portalu mówią o tym czego nie ma. Tą wyimaginowaną rewolucje, można przygotowywać, "prowadzić", "wywoływać", a nawet "zdradzać" to coś czego nie ma! Czy nie potrzebna tu pomoc psychiatryczna?
Dlatego nie jestem rewolucjonistą.
SierpoMłocie, w przeciwieństwie do optyki drobnomieszczańskiej, marksiści niekoniecznie wszystko sprowadzają do zadań, które może wypełnić wyłącznie jednostka. Przy okazji, zauważmy, że Twój wybujały indywidualizm może przebić jedynie jednostkowa perspektywa von Misesa czy von Hayeka. Von z lewicy! chciałoby się zakrzyknąć. Ale cóż, każdy ma taką lewicę, na jaką zasługuje...
Jako jednostka "rewolucjonistą" jest ten, kto "robi" rewolucję. Tak słownikowo. Tak jak piekarzowi może wyjść zakalec, tak rewolucjonista może spartolić rewolucję.
Ale tylko w abstrakcyjnym ujęciu, bo rewolucja to przedsięwzięcie społeczne, a nie biznesowe.
Zauważ, że my akurat nie mówimy o sobie, że jesteśmy rewolucjonistami, ale że reprezentujemy lewicę rewolucyjną, tzn. taką, która przyznaje się do dziedzictwa rewolucyjnego. My nie Rumburaki, czyli zwolennicy bimbru pędzonego z buraków.
Nie mówiłem o właścicielu piekarni ale o piekarzu, człowieku pracy jako przeciwienstwie jednostki pasożytniczej, polityka czy tzw. rewolucjonisty. Żeby by c tym rewoliucjonista trzeba mieć 15 lat albo nie mieć ważnych życiowych obowiazków.
Nie opowiadaj mi tu bajek o rewolucji jako procesie, bo to tylko teoria, a praktyka jest taka, że ten proces jest tak nieproduktywny jak mało który. Równie dobrze mozna siedzieć nad łyżką 20 lat i czekać aż się zegnie. Nie posunęłaś się nic do przodu. Uważasz, że jesteś w trakcie procesu bez samego procesu. Widzisz rzeczy, których nie tylko nie widzą inni ludzie, ale których po prostu nie ma. Akurat Wy jestescie tego dobrym przykładem. 20 lat przygotowan, procesów, knowań, analiz itd. i cofneliscie sie dalej niz byliscie na poczatku. Dlaczego? Bo nie rozumiecie społeczeństwa. w inny sposób, ale podobie jak elity władzy, jestescie z niego wyalienowani. Dla niektórych Syzyf jest idolem ale dla wiekszości nie. Większośc ludzi chce życ tu i teraz i ma w d... rewolucje i swiat za 100 lat. To przecież prawda. Populizm, dajacy natychmiastowe "rozwiazania" zawsze bedzie bardziej atrakcyjny niż niepewna rewolucja i czas byc może pełen trwogi po niej.
Przede wszystkim nic nie wiecie o ludziach, choć o Marksie pewnie wszystko. Ludzi wkurza bogactwo, wtedy gdy nie maja co do garnka włożyc. Wkurza ich ogromne społeczne rozwarstwienie. Wkurzają ich liderzy, którzy na ich karkach trzepia pieniadze.
Utopie są dla młodych ludzi. Dorosli zazwyczaj tym sobie głowy już nie zawracają. Wam się wydaje tylko, ze dla innych ludzi takie ważne jako zasada są kwestie własności srodków produkcji itd. Niestety tak nie jest. Wystarczy im wysoki poziom zycia i juz pretensje do równości sami zaczną nazywac zawiscią. Nie maja racji, ale niech młodzi bez rodzin i pozycji ktorą moga stracic się przeciw temu buntują. To ich prawo, potem przychodza obowiazki i odpowiedzialność i co bardzo ważne, nie tylko za siebie. Masz EB dzieci? Jesli nie masz to nie jestes w stanie zrozumieć wiekszości ludzi.
Gdyby świat i ludzie byli tacy jak Wam się wydaje, żylibyśmy dziś w panstwie robotniczym. Dla większości ludzi ważniejeszy jest fakt - głodne dziecko na ulicy - i realny sposób rozwiazania tego problemu, niż sam powód dlaczego jest ono głodne. Da Was dokładnie na obarot.
To czym się zajmujecie nie ma żadnego zsnaczenia gdy nie ma ruchu. A robicie to chyba od kilkudziesięciu lat. Dla kogo?
Wcale nie uważam, że ruch wszustkim. Ruch to podstawa, baza realna a nie teoretyczna i potencjalna, na której dopiero można coś zbudować. Bez niego można toczyć akademickie dyskusje, które jeśli z ruchem istniejącym nie współgarają, albo nie mają wpływu na jego budowę, pozostają tylko gadaniną. Ta "gadanina" też jest potrzebna, ale jesli jej nigdzie nie słychac to nie ma żadnego sensu.
"Ludzi wkurza bogactwo, wtedy gdy nie mają co do garnka włożyć. Wkurza ich ogromne społeczne rozwarstwienie. Wkurzają ich liderzy, którzy na ich karkach trzepią pieniądze.
Utopie są dla młodych ludzi. Dorośli zazwyczaj tym sobie głowy już nie zawracają. Wam się wydaje tylko, że dla innych ludzi takie ważne jako zasada są kwestie własności środków produkcji itd. Niestety tak nie jest. Wystarczy im wysoki poziom życia i już pretensje do równości sami zaczną nazywać zawiścią. Nie mają racji, ale niech młodzi bez rodzin i pozycji którą mogą stracić się przeciw temu buntują. To ich prawo, potem przychodzą obowiązki i odpowiedzialność i co bardzo ważne, nie tylko za siebie."
Twoim problemem jest akurat to, co napisałeś w powyższym cytacie. "Zwykłych ludzi" wkurza "ogromne rozwarstwienie społeczne". A jednocześnie "zwykli ludzie" mogą dużo stracić, więc boją się przeciw temu buntować. Łatwo zwariować naciskając jednocześnie gaz i hamulec. Reakcją ochronną "zwykłych ludzi" jest często niechęć do tych, którzy uświadamiają im sprzeczności, w jakie są uwikłani. Nie chcą ich przyjmować do wiadomości, bo z perspektywy "zdroworozsądkowej" są całkowicie bezradni.
W społeczeństwie mamy takich, którzy bardziej utożsamiają się z pierwszą postawą, i takich, którym bliższa jest ta druga. Istnieje pełen wachlarz proporcji obu postaw. Łatwiej jest, oczywiście, niwelować zagrożenia związane z jedną bądź drugą postawą w grupie, związku zawodowym czy w partii. Dlatego ludzie idą na kompromis i łączą się w organizacje. A że kompromis czasami przekracza ich oczekiwania...
Niemniej tworzenie organizacji do walki społecznej jest bardziej racjonalne w przypadku tych, którzy mają mniej do stracenia. Tym, którzy chronią zdobyte pozycje, wystarczy najczęściej policja państwowa. W związku z tym, są mniej skłonni do poświęcania swej niepowtarzalnej indywidualności na ołtarzu wspólnej sprawy.
Nie twierdzę, że są wybory, za które się nie płaci jakiejś ceny. Fakt, że tylko piętnastolatkom może się tak wydawać. Albo, że cenę tę jest łatwo zapłacić.
Dlaczego sądzisz, że po 20 latach jesteśmy dalej od celu? Od jakiego celu? Od naszego osobistego sukcesu jako "rewolucjonistów", czy od socjalizmu? 20 lat temu wahadło wychylało się od niego, a teraz? Czy teraz jest mniej czy więcej młodych ludzi zainteresowanych socjalizmem nie tylko jako pretekstem do robienia kariery w aparacie państwowym? Jak, np. Kwaśniewski.