Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Dawid Jakubowski: Piłsudski - lewicowy imperialista

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

Gdyby

Piłsudski utrzymał się w Kijowie, uratowałoby to życie milionom Ukraińców.

autor: ABCD, data nadania: 2010-05-13 09:49:07, suma postów tego autora: 20871

...

Gdyby ciotka miała wąsy to by był Piłsudski bis.

autor: prezio, data nadania: 2010-05-13 10:52:30, suma postów tego autora: 878

PIĘKNE SĄ TYLKO CHWILE

Wreszcie jakaś kompetentna wypowiedź na temat Józefa Piłsudskiego i narodowych mitów na lewica.pl i to jeszcze z okazji rocznicowych. Nasze gratulacje.
Zatrzymamy się jednak na wątku nas interesującym.
W przeddzień "zamachu majowego" powszechnie znane, zwłaszcza w środowisku komunistycznym, ale również socjalistycznym, były dyktatorskie ambicje Piłsudskiego i jego co najmniej ambiwalentny stosunek do socjalizmu i całej RESZTY. Pretendentów na dyktatorów w tych czasach zresztą nie brakowało. W Polsce - wystarczy wspomnieć obóz antagonisty Piłsudskiego - Romana Dmowskiego. W Europie do przodu szli jak burza - Stalin, Mussolini i Hitler. Nikt wówczas nie znał jeszcze ich ze zbrodniczych dokonań. Tymczasem w dość powszechnym odczuciu na pniu przegniła i nie sprawdzała się nie dyktatura (również ta świeża - proletariatu), lecz właśnie demokracja i to jak najbardziej stara, przegniła i burżuazyjna.
Wybór był zatem niewielki i w pewnym sensie zdeterminowany. Jeśli nie Piłsudski to Dmowski.
Stosunek Piłsudskiego do komunistów i socjalistów był do pewnego stopnia obojętny, a nawet otwarty. Dmowski co do lewicy miał wyrobione zdanie - na nie. Wówczas słusznie wydawało się, że RESZTA była już poza zasięgiem zaściankowych i mesjanistycznych dyktatorów. Kto na poważnie brał "44 i 4"?
Piłsudskiego łatwo można było zneutralizować i niejako przy okazji uzyskać legalizację partii komunistycznej. Wystarczyło utrzymać KRYTYCZNE poparcie dla dyktatora-mesjasza "O DZIEŃ DŁUŻEJ". Po nocy zawsze następuje dzień w krytycznej chwili. Dla tej chwili warto było żyć i walczyć.
Do 1933 roku, czyli do czasu dojścia w wyniku demokratycznych wyborów w Niemczech do władzy Hitlera rewolucja była na wokandzie - na świecie, w Europie i w Polsce.
Od 1926 do 1933 roku sporo się działo. Trocki mawiał "gdyby nie Stalin" i "kryzys rewolucyjnego kierownictwa".

autor: BB, data nadania: 2010-05-13 11:33:43, suma postów tego autora: 4605

Autor do szkoły

Hasło "Cud nad Wisłą" głosili endecy zazdroszczący Marszałkowi chwały wojennej, czy słusznej chwały nie wiem, ale cytując Marszałaka "zwycięstwo ma wielu ojców, tylko klęska jest sierotą"
co do propozycji pokojowych bolszewikow to trzeba wiele złej woli aby przyjmować je jako coś innego niż taktyczne propozycje mające osłabić przeciwnika, nie mowiąc o drobiazgu jaki polski rząd zgodziłby się zostawić za Bugiem miliony Polaków na "pożarcie", i tak II Rzeczpospolita nie dopilnowała, a mogła, zabezpieczenia losu Polaków na Białorusi i Ukrainie.
Osobną ciekawą rzeczą jest przyjęcie przez autora, a przynajmniej ja tak to czuję, opcji Rosjanie rządzą na Białorusi i Ukrainie - DOBRZE, Polacy maja wpływ na te państwa ŻLE, o rządzeniu z Warszawy Ukrainą nikt nie myślał w latach 20 XX wieku było to niemożliwe choćby ze względu na potencjał ludzki Polacy 20mln, Ukraińcy 30mln

autor: sysy, data nadania: 2010-05-13 12:35:07, suma postów tego autora: 99

Pod Kijowem była Polska?

Klęska wrześniowa była nieunikniona już od roku 1926, kiedy to dyktatorską władzę w Polsce objął zacofany, polskojęzyczny Litwin i klika jego tępych pułkowników. Witos pisze w swych pamiętnikach, ze chłopi galicyjscy tęsknili do administracji zaborczej, bo była bardziej uczciwsza niż polska. Dobrze, ze się to nędzne i semitotalitarne państewko zawaliło we wrześniu roku 1939. Wilno wróciło do Litwy a Lwów do Ukrainy.

autor: mlm, data nadania: 2010-05-13 13:20:40, suma postów tego autora: 4284

Dziękuję, bardzo dobry i ciekawy wywiad

co do Piłsudskiego, lewica była mu potrzebna w czasie rozbiorów, gdyż w odróżnieniu od ugodowej prawicy, decydowała się na walkę zbrojną. Sam zresztą bodajże powiedział, że "Z pociągu socjalizm wysiadłem na przystanku niepodległość". Można chyba powiedzieć, że Piłsudski sam w sobie nie był ani prawicowy ani lewicowy, zasadniczo nigdy nie stworzył niczego na kształt "ideologii piłsudczykowskiej". Za jego rządów prześladowano jednocześnie i komunistów i radykalnych prawicowców, w jednym kotle mieszała się retoryka sarmacka, antyreligijna, narodowa, socjalistyczna.

autor: Crystiano, data nadania: 2010-05-13 14:06:21, suma postów tego autora: 1590

Przyznaję, nie przeczytałem całego wywiadu.

Zbyt długi. A Piłsudski zawsze kojarzy mi się ze zdradą interesów robotników. W takiej atmosferze i przekonaniach żyłem i kształtowałem się i nie znajduję wystarczających powodów, aby je zmieniać. A zasadniczy wpływ na nie miał jeden z moich przodków, który był z Hallerem pod Kijowem, gdzieś w okolicach Szepietówki, skąd zmykał przez wiele tygodni o chłodzie i wodzie, dniami i nocami przed wojakami Budionnego, którzy stojąc czasami w niedużej od niego odległości wołali: Za kogo wy się bijecie, za jaśnie panów? Właśnie to wołanie najczęściej powtarzał. A mnie się ono najmocniej z Piłsudskim zawsze kojarzy. I tak już zostanie. Żaden IPN tego nie zmieni.

autor: steff, data nadania: 2010-05-13 17:19:03, suma postów tego autora: 6626

steff,

Ukraińcy nie chcieli bić się z bolszewikami wspólnie z Piłsudskim. Zapłacili za to Wielkim Głodem i wielomilionowymi stratami w II wojnie światowej.

autor: ABCD, data nadania: 2010-05-13 19:32:06, suma postów tego autora: 20871

mlm:

[polskojęzyczny Litwin]

W jakim znaczeniu "Litwin"? Jeśli w sensie mieszkańca byłego WKL - to można się zgodzić.

--
[chłopi galicyjscy tęsknili do administracji zaborczej]

To niestety prawda, takie sympatie istniały w Galicji. Zresztą w pewnym sensie uwidaczniają się do dziś, vide słowo "Galicja" w nazwach firm, produktów, restauracji, hoteli. Niewiele lepiej było w Wielkopolsce i na Pomorzu; w jakichś pamiętnikach czytałem, że Poznańczycy, mając do czynienia z przybyszami z Królestwa, niekiedy z ostentacją rozmawiali między sobą po niemiecku.

--
[Wilno wróciło do Litwy]

"WRÓ-CI-ŁO" licząc 1-2% Litwinów?

Przy okazji: litewscy oszołomi coraz częściej na poważnie twiedzą, że Lietuwisów było przed wojną w Wilnie... około 20%. Nie jestem pewien, ale zdaje się niedawno taką myśl wyraził Venclova, ichni autorytet (typu tych naszych od GW).

autor: Bury, data nadania: 2010-05-13 20:31:29, suma postów tego autora: 5751

Wileńszczyzna

z Wileńszczyzną był taki problem, że w samym Wilnie 90 parę procent stanowili Polacy, natomiast w okolicznych wsiach 90 parę procent stanowili Litwini. M.in. z tego względu obie strony odrzuciły koncepcję plebiscytu, który proponowano na forum Ligi Narodów, bo wynik nikogo nie zadowoliłby.

Zresztą, co z tego że w 1939 r. Litwa Wilno odzyskała, skoro parę miesięcy później wpadła pod okupację radziecką?

autor: Crystiano, data nadania: 2010-05-13 21:35:53, suma postów tego autora: 1590

aha, nie ma oczywiście nic złego w używaniu nazwy "Galicja"

Wręcz odwrotnie. To bardzo dobrze, gdy dana społeczność (region czy w tym przypadku - dzielnica) podkreśla swą tożsamość historyczno-kulturową. Zatem: niech żyje Galicja!

Szkoda, że w Radomiu, Kielcach albo Piotrkowie Tryb. nie ma resturacji o nazwie "Królewiacka", np. z widokami rosyjskich miast na ścianach i menu w dwóch (trzech) językach.

autor: Bury, data nadania: 2010-05-13 21:54:03, suma postów tego autora: 5751

@ Crystiano

Co ty pi.rdolisz??? I po raz kolejny: skąd taka pewność w wyrażaniu swych opinii?

Twierdzisz, że w okolicznych wsiach dominowali Litwini. He, he. To dlaczego w takim razie DO DZIŚ większość stanowią w nich Polacy?

Natomiast w Wilnie Polaków nie było żadnych 90% ani nawet nie zbliżali się oni do takiej wartości. Ważne (jeśli już mówimy o samych stosunkach narodowych), że - po pierwsze Polacy byli większością, a po drugie - że Litwini w Wilnie praktycznie nie istnieli. Przed wojną trudniej było spotkać Litwina w Wilnie niż nawet jeszcze dziś Polaka w Kownie.

autor: Bury, data nadania: 2010-05-14 10:38:06, suma postów tego autora: 5751

Piłsudski zdradził PPS

Zdradził bohaterów rewolucji 1905 roku.Sprzymierzył się z arystokracją i ziemiaństwem a więc tymi którzy w 1905 kolaborowali z caratem.Zdradził natomiast tych którzy pod sztandarami PPS bili się o sprawiedliwą Polske.Jego rola w PPS była szkodliwa i rozbijacka.

autor: czerwony93, data nadania: 2010-05-14 11:00:31, suma postów tego autora: 2783

Dp Crystiano

Skąd wziąłeś dane o 90% Litwinów dookoła Wilna, chyba z Litewskich podręczników, przecież na tzw. Litwie Środkowej dominowali Polacy, Białorusini i Żydzi, moja rodzina pochodzi z wioski 8 km (przed wojną) od Wilna i Litwinów na oczy nie widzieli do 1945, a i dzisiaj w rejonie Sołecznikowskim (też pod Wilnem) dominują Polacy a nie jak ich nazywano "kowieńscy okupanci"

autor: sysy, data nadania: 2010-05-14 11:20:35, suma postów tego autora: 99

Bez nerwów

taką informację podał mi mój wykładowca. Może macie rację, tylko czemu w takiej sytuacji Polacy nie godzili się na plebiscyt, który powinni w tych okolicznościach bez problemu wygrać? Dlaczego woleli organizować misję Żeligowskiego, podkopującą jakby nie patrzeć polską reputację, skoro mogli mieć wszystko legalnie?

autor: Crystiano, data nadania: 2010-05-14 12:49:49, suma postów tego autora: 1590

Dzisiaj

już widać, że Piłsudski miał rację.
Polska nie utrzyma niepodleglości bez niepodleglej Ukrainy, Białorusi i Litwy.
Można dodać - i Gruzji.

autor: ABCD, data nadania: 2010-05-14 13:51:05, suma postów tego autora: 20871

Stosunek sił w wojnie 1920, ekonomia i pragmatycy

Przyznam, że z pewnym zdziwieniem czytam niektóre komentarze. Nigdzie nie wymieniam określenia cud nad Wisłą, jak mi to zarzuca nieuważnie widać czytający komentator i znam genezę tego pojęcia. Stosunek sił na froncie w wojnie 1920 wynosił 150 tys. do 90 tys. na korzyść strony polskiej - chyba pokazuje to bardzo dobrze, na ile propozycje bolszewików były taktyczne, żeby osłabić (ciekawe jak) przeciwnika - te "taktyczne" propozycje zawierały jak najdalej przesunięte propozycje granic - taktyczne było podejmowanie negocjacji z burżuazyjnym rządem, nie reprezentującym interesów proletariatu, o tyle, że liczono na to, że klasa robotnicza w przyszłości niezbyt dalekiej sama wyzwoli się spod jarzma. Rosjanie nie rządzili wbrew twierdzeniom Sysego na Białorusi i Ukrainie - gdyby autor tej wypowiedzi zajrzał choćby do Dziejów Ukrainy Serczyka ( wyd. z 1990 ), wiedziałby, że próby podporządkowania innych narodowości zaczęły się w 1922, podczas tworzenia ZSRR i jak duży opór budziło to pozbawienie przedstawicielstw u ukraińskich działaczy komunistycznych z Nikołajem Skrypnikiem na czele. Podobnie autor uważa, że Vincas Mickieviczius Kapsukas, kierujący rządem Lit-Bieła był Rosjaninem ?
Wówczas obowiązywała jeszcze leninowska zasada samostanowienia narodów, a perspektywa rewolucjonistów nie była narodowa, tylko klasowa - i nie oznacza to, że był im obojętny los ich kraju, ale nie postrzegali oni wyzyskującej burżuazji, jako mającej te same interesy wewnątrz jednego narodu, co klasa robotnicza, odczuwając solidarność z proletariatem wyzyskiwanym w innych krajach kapitalistycznych.
Odnośnie genezy i przebiegu wojny 1920 polecam bardzo dobry tekst Piotra Troniny, który jest także na lewicy.pl:

http://www.1917.cba.pl/cs/articles.php?article_id=19
Odnośhttp://lewica.pl/forum/index.php?fuse=messages.21646

Pozwolę sobie też zacytować fragment mojej recenzji także kompetentnie omawiającej ten temat książki Andrzeja Witkowicza "Wokół terroru białego i czerwonego", dostępnej pod adresem http://antykapitalista19171959.salon24.pl/84926,dawid-jakubowski-wokol-terroru-bialego-i-czerwonego-1917-1923:

"W grudniu 1919 r. władze polskie stłumiły , czemu towarzyszyły liczne krwawe egzekucje, powstanie chłopskie na Wołyniu.
„Dziesiątki tysięcy ludzi na Litwie, Ukrainie i Białorusi przeszły przez polskie obozy, więzienia i areszty. Władze Rzeczypospolitej zwalczały nie tylko bolszewików, lecz także nacjonalistów, a nawet Cerkiew ( źródła ukraińskie informowały np. o 50 cerkwiach spalonych przez Polaków do połowy 1919 r. [...]

W r.1920 w Równych piłsudczycy i sprzymierzeni z nimi petlurowcy mieli rozstrzelać 3 tys. Cywilów, a w Tietiewie zorganizować pogrom 4 tys. Żydów ( rzezi tej dokonał ataman Kurowski ). W Borysowie od ognia zginąć miało kilkuset mieszkańców miasteczka. Bez sądu rozstrzeliwano dzieci, biedaków o « bolszewickim » wyglądzie, podejrzanych uchodźców, sanitariuszy [...]. Starsze opracowania podają też przykład wsi Koczeriny, gdzie wojska Piłsudskiego miały spalić żywcem 200 białoruskich chłopów. [...]”. ( A.Witkowicz, op.cit., s.359 ) .

Przytoczonych przykładów, przy sprawiedliwym przyznaniu autora, że jeśli chodzi o Równe i Tietiewo statystyki mogą być przesadzone, jest tak wiele że nie sposób odnieść się do wszystkich z nich. Zwraca uwagę omówienie zbrodni sprzymierzonego z Piłsudskim gen.Bułak Bałachowicza, którego „partyzanci” podobnie jak piłsudczycy mieli na swym koncie liczne zbrodnie tortury i gwałty, dokonane nawet po zawarciu pokoju ryskiego.
Podobnie jak autor nie kwestionowałem nigdy w swych publikacjach podobnego zasięgu zbrodni popełnionych przez sporą część żołnierzy Armii Czerwonej podczas działań wojennych w Polsce, jednak odpowiedzialność za terror wojsk Piłsudskiego będącego agresorem na wschodzie i jego sprzymierzeńców wcale nie ustępuje tamtym czynom".

To z kolei odpowiedź na tezę ABCD, że tak wiele Ukraińców by się uratowało dzięki Piłsudskiemu.

Na koniec odniosę się do innej złej interpretacji, której dokonał jeden z czytelników na portalu społecznościowym.
Najpierw cytat z jego wypowiedzi, bo zaraz miłośnik "lewicowca" Bismarcka, a niewątpliwie takim będzie lubiący "pragmatycznych" polityków tłumiących rzeczywisty ruch robotniczy za cenę ochłapów, które mają powstrzymać rzeczywistą walkę o swoje prawa klas wyzyskiwanych, zaprotestuje, że przecież lewicowcami byli Bismarck, Aleksander II i Piłsudski, bo klasa robotnicza wiele im zawdzięcza. Najpierw wypowiedź czytelnika:

"Piłsudski był przecież socjalistą i to bardzo bojowym. A z "czerwonego tramwaju" wysiadł na przystanku "Niepodległość", ale tak tylko jedną nogą. Ostatecznie to on, jako Naczelnik Państwa, podpisał ustawy, wprowadzające takie zdobycze socjalne jak: ośmiogodzinny dzień pracy, obowiązek ubezpieczeń społecznych, obowiązek szkolny (wówczas tylko do czternastego roku życia). I ział nienawiścią, do przedstawicieli ówczesnej prawicy, takich jak Roman Dmowski, czy Wojciech Korfanty".

A teraz moja odpowiedź:

"jeśli będziemy stosować takie kryteria, to najbardziej lewicowym politykiem w historii Niemiec był Bismarck, który wprowadzał ustawy socjalne, równocześnie zakazując zgromadzeń i spychając ruch robotniczy do podziemia. W niektórych współczesnych krajach kapitalistycznych tzw. "socjal" też jest przecież bardzo rozbudowany, mam tu na myśli nie tylko słynną Skandynawię, ale Francję i Niemcy - czy to oznacza rządy prawdziwie wrażliwych lewicowo ludzi, czy też obrazuje ich obawę przed prawdziwym oddolnym buntem społecznym - stanowi wentyl bezpieczeństwa. Naprawdę nie mylmy pojęć - to poniekąd ignorowanie stanowiska postaci, która odcinała się od "partyjniactwa". To, że Piłsudski ział nienawiścią do endeckich polityków nie wynikało z jego niechęci do ich prawicowości, ale tego, że traktował ich jako konkurencję, kwestionującą jego ortodoksyjną słuszność - a za to był nawet gotów zabijać".

A jak wiele zawdzięczał lud rosyjski Aleksandrowi II polecam miłośnikowi "pragmatyków" tłumiących ruch robotniczy, następujące dane, kiedyś też pisałem na ten temat:

Tak się składa, że wielu antykomunistów używa argumentu że właściwie dla Rosji zrobił wszystko Aleksander II , bo uwłaszczył chłopów. ciekaw jestem kto z tych osób( ale i komunistów też ) wie ile przyniosły nieszczęść tak chwalone przez nich reformy Aleksandra II -uwłaszczenie chłopów w 1861 r. spowodowało ,że w ciągu roku zorientowali się on że otrzymana ziemia nie zabezpiecza ich bytu. Musieli spłacać otrzymaną ziemię i uiszczać podatki, a że nie mieli pieniędzy sprzedawali na pniu plony- grubo poniżej ceny. Gdy i to nie wystarczało zaczeli zaciągać kredyty -na lichwiarski procent, który zmuszeni byli brać seryjnie pod przyszłoroczne plony. Nie starczało im nawet na życie, a skąd mieli wziąć bydło, ziarno pod zasiewy i nawóz? Głodowali nieustannie, a gdy przychodziła susza nie było już dla nich ratunku. W bogatszych krajach obniżenie urodzajów nie jest tragedią, ale nie w Rosji. W 1891 klęska głodu objęła już 40 milionów ludzi, na porządku dziennym było umieranie setek tysięcy ludzi z głodu, szkorbutu, zakaźnych chorób. Według urzędowych danych z 1897, 71 procent chłopów nie mogło się wyżywić, a 20 % nie było w stanie wyżywić swego inwentarza. Pod koniec lat 90tych ok.6 mln.chłopów ruszyło w drogę po kraju szukając dróg ratunku przed śmiercią głodową -jedni padli wyczerpani wędrówką, inni dostali się do bogatszych okolic, a jeszcze inni wylądowali w miastach , gdzie próbując się wyżywić musieli kupować marny towar po cenach lichwiarskich na kredyt w fabrycznych sklepach. W takiej właśnie Rosji przyszło żyć Leninowi i ją przekształcać. Większość PRL-owskich opracowań pisanych na kolanie, by tylko zdążyć na ważną rocznicę wydać zamówione dzieło milczy o tych realiach-a szkoda!!! Uważam że komunista winien mieć wiedzę zarówno z ekonomii jak i psychologii-tak jak musi ją mieć kazdy historyk.

autor: rewolucjoner, data nadania: 2010-05-14 14:38:35, suma postów tego autora: 490

[taką informację podał mi mój wykładowca]

Jaką "informację"? Stosunki narodowościowe na Wileńszczyźnie są powszechnie znane, a ty po prostu masz luki w podstawowej wiedzy na ten temat.

Plebiscyt? A jak sobie wyobrażasz plebiscyt np. w sytuacji, gdy bardzo istotny odsetek ludności Wilna, jak zresztą każdego miasta tej części Europy, stanowili Żydzi, którym niepodległa Litwa obiecywała Bóg wie co? (a ci dawali się na to nabierać, stąd też ich początkowo entuzjastyczne poparcie dla Kowna).

I w ogóle to dlaczego mieliśmy urządzać plebiscyt na swoim terenie? Dlatego, że sąsiedni naród żyjący mitami sprzed setek lat, rościł sobie jakieś absurdalne pretensje?

autor: Bury, data nadania: 2010-05-14 17:13:23, suma postów tego autora: 5751

@ Crystiano

Twój błąd polega na tym, że ogólną sytuację na Kresach, którą w skrócie zwykło się określać polskimi miastami-wyspami na niepolskim morzu, automatycznie przeniosłeś na Wileńszczyznę, na dodatek stosując do Litwinów. Owszem, Litwini żyli w tamtych stronach, lecz - w odróżnieniu od Ukraińców i Białorusinów okalających (choć też nie zawsze) polskie miasta - nie stanowili morza. Odwrotnie. Sami byli wyspami na słowiańskim morzu.

autor: Bury, data nadania: 2010-05-14 20:50:50, suma postów tego autora: 5751

rewelucjoner

Nieszczęścia, jakimi był głód w carskiej Rosji, dobrze obrazują dzienniki L. Tołstoja i jego żony Zofii. Dobrze, bo pisane z autopsji, z bezpośredniego doświadczenia. Rosja radziecka takiego głodu nie zaznała, nawet w czasie Wojny Ojczyźnianej, mimo, iż cały wysiłek produkcyjny koncentrowała na zbrojeniach. Wiedza ta kazałaby inaczej patrzeć na rewolucję bolszewicką ale to byłoby sprzeczne z panującym dziś porządkiem społeczno-gospodarczym. Stąd te z baniek mydlanych koła ratunkowe, jakie m.in podrzuca choćby Ukraińcom ABCD ale nie tylko on i nie tylko im. Niestety, historia była i jest zawsze czyimś narzędziem.

autor: steff, data nadania: 2010-05-14 21:05:52, suma postów tego autora: 6626

Bury, być może tak

nadal pozostaje jednak otwarta kwestia plebiscytu, gdzie moje wątpliwości nie zostały rozwiane. Bo jeżeli ziemie te były etnicznie praktycznie polskie, co szkodziło naszemu rządowi referendum? Nic nie straciłbym na tym a wyglądałoby to znacznie lepiej niż akcja Żeligowskiego. Czemu się na to nie zgodziliśmy?

Patrząc z drugiej strony, zauważając duży odsetek Żydów, którzy potencjalnie mogli poprzeć Litwę - dlaczego na plebiscyt nie zgodziła się również Litwa?

Twoje argumenty pokazują brak poparcia pomysłu plebiscytu przez stronę polską w szczególnie dziwnym świetle. Jeżeli się na to nie zdecydowała, a wolała zająć Wileńszczyznę wskutek planowanego odgórnie buntu, sytuacja nie była chyba aż tak klarowna jak sądzisz.

autor: Crystiano, data nadania: 2010-05-14 22:10:04, suma postów tego autora: 1590

Juzefs Pilsudskis

Awanturnik Juzefs Pilsudskis walczył o Zach. Ukrainę i Białoruś - tereny ubogie, etnicznie niepolskie, bo marzył, jako Litwin, o odrodzeniu W. Xiestwa Litewskiego, za co zapłaciliśmy utratą niepodległości i Katyniem. Był dość dobry w akcjach terrorystycznych, ale nie w dowodzeniu wielką armią i rządzeniu państwem.
A niepodległa Ukraina nie jest w polskim interesie, jako iż kradnie ona nasz gaz oraz, co gorsza, celebruje bandytów z UPA jako swych narodowych bohaterów. Bałtowie byli zaś np. tak samo (nad)gorliwymi oprawcami Słowian i Żydów w SS jak Ukraińcy, a wiec nie zasługują ani na współczucie, ani na niepodległość.

autor: mlm, data nadania: 2010-05-14 21:29:35, suma postów tego autora: 4284

Bury, a skąd wzięli sie Polacy na Litwie?

Jak to się stało, że Litwinów na Litwie było mniej niż Polaków? Jeżeli Litwa nazywa się Litwa, bo są to obszary litewskie, to jak doszło do tego, że Litwini stanowili mniejszość na własnych ziemiach? Czy Litwini to w jakimś sensie potomkowie Prusów, wymordowanych przez Niemców w pień? Czy skąd oni się tam wzięli? Na jakich prawach Polacy weszli w posiadanie litewskiej ziemi? Czy wiesz coś konkretnego na ten temat?

autor: nana, data nadania: 2010-05-14 21:37:55, suma postów tego autora: 4653

ABCD

Jeśli chodzi o utrzymanie Kijowa to można pójść dalej i stwierdzić, że gdyby Piłsudski pomógł Białym w 1919 r. to Bolszewicy nie mieli by szans. Zresztą niektórzy to otwarcie przyznawali. Poza tym Białych popierała wtedy też Ententa. Wtedy Piłsudski nie tylko by uratował miliony Ukraińców ale miliony w w ogóle. Oczywiście jest to dyskusja teoretyczna, bo nikt wtedy jeszcze nie wiedział co to takiego totalitarna ideologia i wszyscy mieli świeżo w pamięci carat.

A poza tym jeśli chodzi o niepodległość Polski to jest to temat przebrzmiały, i zgodzę z się antyeuropejską prawicą, że największym zagrożeniem dla niej jest właśnie unifikująca wszystko UE - łącznie z Euro jako wspólną walutą na czele. Jednak ja i antyeuropejska prawica różnie oceniamy stopniowe tracenie przez Polskę suwerenności na rzecz ponad państwowego organizmu quasi federacyjnego. Raczej ujmował bym to po heglowsku - wolność jako rozumna konieczność. A poza tym wiesz, kiedyś, kiedy Gruzja była częścią Imperium Osmańskiego Polska niepodległość nie była niczym zagrożona a sama Rzeczpospolita była u szczytu potęgi. W zasadzie to samo można powiedzieć o Ukrainie, tyle tylko, że ona po prostu ma być antyrosyjska, co oznaczy dokładnie tyle, że będzie szowinistyczna, banderowska i także w sferze postrzegania historii antypolska.

autor: J.K, data nadania: 2010-05-15 00:16:18, suma postów tego autora: 948

Ciekawy artykuł po Rosyjsku

http://www.runewsweek.ru/country/34166//

Nie dla osób postrzegających Rosję na modłę TVP - mogą dostać zawału.

autor: J.K, data nadania: 2010-05-15 00:19:12, suma postów tego autora: 948

J.K.

Europa federalna - to mit dla naiwnych.
Europa z Unią czy bez jest nadal obszarem koncertu - i rywalizacji - mocarstw.
Szekspir mówił mniej więcej we tym kontekście o wieczerzy, na której albo ktoś je, albo jego jedzą.
Żadnego "organizmu europejskiego" nie będzie. Są i będą tylko organizmy państw narodowych. Jedne - silne i eksploatujące swe otoczenie. Drugie - słabe i ekploatowane.

autor: ABCD, data nadania: 2010-05-15 08:49:35, suma postów tego autora: 20871

A

jeśli idzie o Ukrainę, to mało mnie obchodzi, jakie symbole historyczne lubi prezydent tego kraju. Wiem tylko, że niedobrze jest dla nas, jeśli tym prezydentem jest wysłannik Putinowskiej Ordy. Bo wtedy polskiemu prezydentowi zdarza się dziwny wypadek. A na jego następcę kandyduje Wiktor Janukowycz.
Errata: chyba nie Janukowycz, tylko ktoś o podobnym nazwisku. Zdaje się: Bronysław Komorowycz.

autor: ABCD, data nadania: 2010-05-15 08:53:26, suma postów tego autora: 20871

Albo

niepodległa Polska + niepodległa ULBG (Ukraina, Litwa, Białoruś, Gruzja) albo Putinowska Orda

autor: ABCD, data nadania: 2010-05-15 08:55:13, suma postów tego autora: 20871

nana:

[Jeżeli Litwa nazywa się Litwa, bo są to obszary litewskie]

Być może tu właśnie w jakimś stopniu leży pies pogrzebany. Wedle jednej z teorii historiozoficznych nazwa Litwa odnosi się do obecnej Białorusi, a dzisiejsi Litwini to Żmudzini.

--
[Litwini stanowili mniejszość na własnych ziemiach]

W powyższym układzie Litwini nie byli mniejszością na własnych ziemiach, bo te ziemie nie były (są) ich.

--
[Czy Litwini to w jakimś sensie potomkowie Prusów?]

Są rzecz jasna spokrewnieni z Prusami, lecz oba języki, tj. wymarły pruski i litewski, są jednak obrębne.

--
[wymordowanych przez Niemców w pień]

Owszem, Niemcy mordowali Prusów (wówczas wszyscy mordowali się nawzajem w interesie swych władców), ale wcale nie wycięli ich w pień. Prusowie po prostu stali się z czasem Niemcami, przyjmując niemiecką kulturę i język.

--
[Czy skąd oni się tam wzięli?]

Trzeba dokonać rozróżnienia między, umowie mówiąc, Litwą właściwą a Wileńszczyzną. Albo, jeśli kogoś to bardzo razi, między Litwą zachodnią a wschodnią. Litwa właściwa (tj. Litwa Kowieńska lub Żmudź) zamieszkana była przez stosunkowo niewielu Polaków; generalnie stanowili oni tam efekt spolszczenia się warstw wyższych niegdysiejszego, niezwiązanego z Polską państwa litewskiego.

Natomiast Litwa wschodnia, czyli Wileńszczyzna, to prawdopodobnie teren pierwotnie słowiański, w przełożeniu na dzisiejsze nazewnictwo, można powiedzieć - część Białorusi. Tym samym tamtejsi Polacy są w swej masie potomkami spolszczonych Białorusinów. Przyjmowaniu polskiej kultury, a potem, w swoim czasie, polskiej świadomości narodowej sprzyjała w tych stronach bliskość językowa. Konwersja zachodziła tu nie z etnikum litewskiego (bo ono zasadniczo nie występowało), lecz z białoruskiego na polskie.

autor: Bury, data nadania: 2010-05-15 11:11:48, suma postów tego autora: 5751

@ Crystiano

Plebiscyt DE FACTO został przeprowadzony. Bo czym innym, jak nie rodzajem plebiscytu, były wybory do sejmu Litwy Środkowej? Kto Litwinom i Żydom kazał bojkotować głosowanie?

autor: Bury, data nadania: 2010-05-15 11:14:07, suma postów tego autora: 5751

No właśnie, Bury

jest ten pies pogrzebany, bo wychodzi na to, że Polacy chcą mieć wszędzie prawa do ziemi, jak wypisz wymaluj: Niemcy, a do czego prawa mogą/mają mieć Litwini? Gdzie mają mieć to swoje miejsce na Ziemi? Co mogą nazwać swoją Ojczyzną? Przecież my mamy już piękny obszar, na którym jest u nas ludzi w sam raz. Jak mają się czuć Litwini, gdy wszędzie "jest Polska"? Dlaczego nawet w obrębie ich granic administracyjnych mają oni podporządkowywać się Polakom, choć jest to ich teren? Przecież to musi rodzić konflikty. Jeżeli Polacy mieszkają w obrębie politycznej Litwy, to w ich interesie jest, by Litwę traktowali odrobinkę lepiej, niż Polskę, bo w przeciwnym razie Litwini będą czuć się słusznie zagrożeni i znowu dojdzie do walk o teren. Ziemia nie należy tak naprawdę do nikogo. Nikt ze śmiertelników jej nie stworzył, i nikt jej nie zabierze ze sobą na tamten świat. Polacy mają już swoją ojczyznę. I do niej Litwini się nie wtrącają. Niechże też Litwini mogą mieć i swoją ojczyznę. I choć mieszkają tam Polacy, to niechże respektują Litwinów jako gospodarzy tamtej ziemi. Takie przesadne demonstrowanie polskości musi wywoływać u Litwinów odruch obronny, a wtedy już nikomu nie żyje się dobrze. I poza tym czemu ma służyć takie demonstrowanie polskości? - chyba tylko oderwaniu tych terenów od Litwy. I co się dziwić, że Litwinom się to nie podoba?

autor: nana, data nadania: 2010-05-15 13:52:58, suma postów tego autora: 4653

cud nad Wisłą

"Piłsudski miał rzeczywiście znaczący udział w tej wojnie, jako główny mózg operacji wojskowych przeprowadzonych w 1919 i 1920 roku"

Żadnego cudu nad Wisłą nie było, tylko zwycięstwo WP na AC (Armia Czerwona).
Powody tego zwycięstwa były jak następuje:
1. AC rozciągnęła zbytnio front i linie zaopatrzenia, a znalazła się ona na terenie, gdzie ludność im bynajmniej nie sprzyjała.
2. Żołnierze sowieccy byli marnie uzbrojeni, źle wyszkoleni i źle dowodzeni (większość oficerów rosyjskich była u "bialych" albo pozbawiona wpływu na dowodzenie przez bolszewickich komisarzy, co nie mieli pojęcia o taktyce czy strategii).
3. Polska dostała pomoc materialna z zachodu (chyba pierwszy i ostatni raz w historii): te czołgi i samoloty dotrwały do września 1939 r., tyle ze wtedy były już mocno przestarzale i nie wiele mogły więc pomoc przeciwko nowocześnie wyposażonemu Wehrmachtowi.
4. WP było dowodzone przez zachodnich (głównie francuskich) oficerów; Piłsudski był tylko figurantem, jako iż w odróżnieniu od zachodnich generałów nie skończył on żadnych akademii wojskowych ani tez nie miał ich doświadczenia z I Wojny Światowej.
Skutki zas tego "cudu" były dla Polski opłakane. Za to, że wygłodziliśmy jeńców sowieckich i w ogóle ich marnie traktowaliśmy, to sowieci się zemścili w Katyniu. A niepodległość i tak roztrwoniliśmy, podobnie jak po roku 1989. Nie mamy teraz właściwie czego pilnować, bo naszym wojskiem rządzą generałowie niemieccy z NATO, nasza gospodarka "eksperci" z MFW i Banku Światowego, a polityka zagraniczna Polski jest zdalnie kierowana z Waszyngtonu i Brukseli (podobnie jak za PRLu była kierowana z Moskwy).

autor: mlm, data nadania: 2010-05-15 15:23:37, suma postów tego autora: 4284

ABCD

Nie ma to jak rzeczowe argumenty - np. wysłannik hordy. Lubię radykalne ideologie, przynajmniej są ciekawe.

autor: J.K, data nadania: 2010-05-15 16:03:50, suma postów tego autora: 948

Panie Bury

Pańska wypowiedź w sprawie Litwy, aczkolwiek cząstkowo zbliżona do prawdy, w całości należy do "fantastyki historycznej".
W czasach gdy na ziemiach polskich kształtowała się
narodowość polska, tj. pod koniec pierwszego tysiąclecia n.e., to samo działo się na wschód od nas. Graniczyliśmy na północnym wschodzie z ludami Bałtów: Prusami i Jaćwingami, dalej na południe były to ludy słowiańskie, które ostatecznie weszły w skład Wielkiego Księstwa Kijowskiego.
Za Prusami i Jaćwingami znalazły się Żmudź i Auksztota,
( w centrum której znajduje się Wilno z Ziemią Wileńską),których ludność mówiła dwoma dialektami wspólnego języka - litewskim. Po wielu wiekach przyjął się jeden połączony dialekt litewski.W roku 1528, z którego pochodzą pierwsze wiarygodne dane, ludność Litwy wyniosła
750.000 osób.
Nie był to liczebnie wielki naród, ale niezwykle wojowniczy i już od połowy XII wieku korzystając z osłabienia W.Ks.Kijowskiego zaczął podbój należących do niego księstw,wcześniej zajmując Jaćwierz.
Zdaje się że litewski związek plemienny oferując Rusi Halicko-Włodzimierskiej w roku 1219 pokój i przymierze skierowane przeciwko Polsce, wymógł na książętach ruskich zgodę na zajęcie Rusi Czarnej z Nowogródkiem, która od tego czasu stała się stałą bazą wypadową dla ekspansji litewskiej na Ruś południową.
W roku 1386 Litwa, już jako potężne Wielkie Księstwo Litewskie, zawarła z Polską Unię Krewską, na podstawie której Polacy powołali Jagiełłę ma tron polski w zamian za co ochrzczona została Litwa, której ziemie zostały włączone (słynne applicare) do Polski. W rzeczywistości była to jedynie unia personalna, gdyż Litwa zachowała swój skarb, swe prawa, swe wojsko i język urzędowy, którym w tym czasie był już ruski ( z którego w przyszłości wyłonił się białoruski, ukraiński i jeszcze później - rosyjski),
przy czym językiem litewskim mówiono na wsi.
Wprowadzenie chrześcijaństwa zmieniło bardzo wiele - msze odbywały się po polsku i język polski stał się niebawem językiem warstw rządzących, coraz to bardziej spolonizowanych.
Największe i najszybsze postępy w polonizacji miały miejsce w gronie możnowładców i zamożniejszej szlachty, mieszczaństwa wileńskiego i drobnej szlachty na Wileńszczyźnie. Augustyn Rotundus , historiograf Litwy, stwierdził około roku 1576., że "obecnie język litewski pozostał jedynie u wieśniaków, szlachta zaś przyjęła język od Polaków".
Po Unii Lubelskiej w 1569 r. zaczęła ona przejmować polską świadomość państwową, zaczęła czuć się obywatelami Rzeczypospolitej .
W późniejszych czasach polonizacja szlachty litewskiej postąpiła tak dalece, że ziemianie litewscy zaczęli mawiać o sobie iż są " gente Lituani, natione Poloni" - z urodzenia Litwini, z narodowości Polacy.
Więc Pańska teza, że wokół Wilna mieszkali Słowianie, którym było bliżej do Polski niż do Litwy, jest wzięta z sufitu.

autor: tarak, data nadania: 2010-05-15 17:40:47, suma postów tego autora: 3283

p.ABCD vel FarbowanyLis

" niepodległa Polska + niepodległa ULBG (Ukraina, Litwa, Białoruś, Gruzja) albo Putinowska Orda "
***
Jak się nie wie co znaczy słowo "orda" to się takie
głupstwa pisze.

Wyjaśnię tutaj Panu ,że znaczy ono "naród-wojsko",
i dopiero w XVI wieku przyjęło się nazywać tak terytorium zajęte przez ten naród, wcześniej był to nutuk.

Przy czym zawarta w tym zdaniu insynuacja, że Rosja jest hordą dzikusów, jest śmieszna, biorąc pod uwagę, że
państwa tatarsko-mongolskie były w swej istocie demokracjami wojennymi, gdzie wodza (chana) obierano w
głosowaniu spośród uprawnionych do władzy.
Więc nie było to państwo bezprawia, ale wręcz odwrotnie.

autor: tarak, data nadania: 2010-05-15 17:54:09, suma postów tego autora: 3283

nana:

[Co mogą nazwać swoją Ojczyzną?]

Mogą sobie nazywać co chcą. Atoli w ujęciu historycznym takową są dla nich tereny Litwy Kowieńskiej (nb. jak na ich rozmiary obszar zupełnie wystarczający). Oczywiście akspekt historyczny nie jest najważniejszy i ja na przykład daleki jestem od kwestionowania ich obecnych, tzn. nabytych przez 50-letnie zasiedzenie praw do Wilna. Powinni jednak wiedzieć, że nie są jedynymi gospodarzami tych terenów, a ich prawa do nich nie są wcale większe niż innych narodów (Polaków, Białorusinów).

--
[Takie przesadne demonstrowanie polskości]

Nasi rodacy na Wileńszczyźnie domagają się tylko jednego: respektowania przez władze swoich praw jako mniejszości narodowej. Praw, które w całej Europie są czymś naturalnym. Władze litewskie karzą grzywnami Polaków za wywiesznie tabliczek w języku polskim, tymczasem w Europie takie rzeczy widuje się wszędzie. Ba, nawet w ZSRR one były.

PS.
My Polacy za bardzo bijemy się w piersi. Dla przykładu, u bratanków spotyka się na każdym kroku mapy "Wielkich Węgier", po Lasku Miejskim w BP jeżdżą dorożki oznaczone nazwami byłych miast węgierskich, przygraniczne województwa (komitaty) noszą w swych nazwach historyczne człony, jak Hajdu-Bihar czy sąsiedni Szabolcs-Szatmar-Bereg, mimo iż Bihar i Szatmar w większości należą dziś do Rumunii, a Bereg do Ukrainy.

Analogicznie nasze obecne woj. podkarpackie mogłoby się wciąż nazywać lwowskim (a nawet byłoby to bardziej uzasadnione niż wspomniane węgierskie komitaty, gdyż nie pewna część niegdysiejszego lwowskiego, lecz jego zdecydowana większość tworzy dziś podkapackie), zaś podlaskie mogłoby być białostocko-wileńskim. He, aż strach pomyśleć, jakie larum by się podniosło latem 1998 roku, gdy szykowano nowy podział administrayjny i tworzono nazwy dla województw, a ktoś wyszedłby z taką propozycją.

(Co tam Węgry, to w końcu dość daleko od twoich stron. Za miedzą masz land o nazwie Mecklenburg-Vorpommern).

autor: Bury, data nadania: 2010-05-15 18:23:13, suma postów tego autora: 5751

Pantaraku,

wiesz, co w średniowieczu było najbardziej niebezpiecznym przedsięwzięciem dyplomatycznym? Wyjazd do Ordy. Chanowie lubili wysyłać gości na tamten świat, mimo żźe wtedy jeszcze nie było samolotów.
Tak mi się to jakoś skojarzyło.

autor: ABCD, data nadania: 2010-05-15 18:44:06, suma postów tego autora: 20871

@ tarak

Znajdą się argumenty przemawiające za tym, że tereny, na których znajduje się Wilno, stanowiły we wczesnym średniowieczu zachodnie krańce osadnictwa słowiańskiego. Znajdą się też i takie, na podstawie których można wysunąć wnioski odwrotne, mianowice że były to wschodnie krańce osadnictwa bałtyckiego. Tylko co z tego? Jakie właścwie może mieć to znaczenie? Tak naprawdę ważny jest tylko okres, w którym kształtowała się nowoczesna świadomość narodowa, czyli w tamtych stronach XIX-XX wiek, a wtedy obszary nie miały z litewskością wiele wspólnego.

Co do "potężnego Wlk. Księstwa". Ono było potężne tylko na mapie. W rzeczywistości był to sztucznie napompowany balon, którego tylko unia z Polską uratowała przed wchłonięciem z jednej strony przez Moskwę, biorącą się wtedy za "zbieranie ziem ruskich", z drugiej zaś przez Krzyżaków, co w tym przypadku oznaczałoby dla etnicznych Litwinów podzielenie losu swych pobratymców Prusów.

autor: Bury, data nadania: 2010-05-15 18:54:53, suma postów tego autora: 5751

ABCD,

a czy kojarzy Ci się wyjazd do Anglii z tym, że mogliby Ci ściąć głowę? Tam jeden facet likwidował ponoć żony jedną po drugiej i to w ilości sztuk z pięć. Natomiast Włosi chętnie posługiwali się truciznami, podobnie jak i inne cezary, a to żeniące się z własnymi siostrami, a to ukatrupiające własne matki. Mówię Ci, historia Zachodu jest nie mniej rozrywkowa niż ta ze Wschodu. Nie bądź monotonny.




Szanowny Panie Tarak, jestem pełna podziwu dla Pana wiedzy historycznej. Pozdrawiam serdecznie.

autor: nana, data nadania: 2010-05-15 20:15:33, suma postów tego autora: 4653

nana, nie żartuj

To, co pisze tarak, znajdziesz w każdym podręczniku do liceum. No, może w każdym ciut lepszym.

autor: Bury, data nadania: 2010-05-15 20:35:47, suma postów tego autora: 5751

p.ABCD vel FarbowanyLis

Naprawdę potężna to była w naszej części świata jedynie Złota Orda, która po dwóch morderczych wojnach z Tamerlanem rozpadła się na małe państewka, właśnie Ordy o których Pan Pisze. Orda Krymska popadła w zależność od Turcji Osmanskiej, a Orda Kazanska, Astrachańska i Kasimowska od Moskwy.
W tym czasie podróż na ich terytorium niczym nie groziła.

Głowę to można było stracić wtedy, gdy za czasów Złotej Ordy , książęta ruscy udawali się do chana aby uzyskać jarłyk uprawniający do utrzymania władzy we własnym księstwie, a chan i dywan oceniali czy kandydat dotychczas nie oszukiwał swego protektora chana.Jak więc Pan widzi nie było to bezprawie, gdyż książę ruski otrzymując wczesniej jarłyk zobowiązywał się do określonych działań, za które właśnie zdawał sprawozdanie. A trzeba wiedzieć, że złamanie złożonej przysięgi było według jasy( spisanego prawa tatarskiego) nawiększym przestępstwem.
Reasumując: delikwent czasem tracił głowę, ale za złamanie prawa tatarskiego - i gdzie tu Pańska analogia ?

autor: tarak, data nadania: 2010-05-15 20:49:15, suma postów tego autora: 3283

nana,

święta prawda, ale nieprzypadkowo używasz czasu przeszłego.
Ostatnim politykiem polskim, którego utrupili Anglicy, był Sikorski.
A podobnież nawet taki fan Rosji, jak Spawacz, bał się w roku 1981, że chan mu przyuśle zielony sznurek, if you know what I mean

autor: ABCD, data nadania: 2010-05-15 20:57:42, suma postów tego autora: 20871

Panie Bury

Tylko co z tego? Jakie właścwie może mieć to znaczenie? Tak naprawdę ważny jest tylko okres, w którym kształtowała się nowoczesna świadomość narodowa, czyli w tamtych stronach XIX-XX wiek, a wtedy obszary nie miały z litewskością wiele wspólnego.
***
Litwini patrzą na tę sprawę inaczej niż Pan.
Uważają, nie bez racji, że ludność polska na Wileńszczyźnie to spolonizowani Litwini , przy czym teza, że stanowiła większość na tym terenie nie została nigdy udowodniona.
Z tego też powodu nie zgadzają się na przywrócenie pisowni nazwisk polskich, twierdząc, że są to nazwiska litewskie
przeinaczone na wzór polski.
Moim zdaniem, ten problem należy rozstrzygnąć polubownie,
bo przecież państwowość polska nigdy już na to terytorium nie wróci.
Zgłaszanie roszczeń terytorialnych, jak to Pan robi,
do niczego dobrego nie doprowadzi i tylko pogarsza warunki
życia Polonii na Litwie.

autor: tarak, data nadania: 2010-05-15 21:13:47, suma postów tego autora: 3283

Bury, no wybory niby były

ale przeprowadzone już po akcji Żeligowskiego.

Naprawdę nie rozumiem, dlaczego Piłsudski w okolicznościach które wyglądały według ciebie tak a nie inaczej, wolał ryzykować nadszarpnięcie reputacji młodego państwa polskiego, krytykę wewnątrz kraju a w najgorszym wypadku nawet otwarty konflikt z Litwą niż po prostu zdać się plebiscyt, który wygrany zostałby z palcem w nosie. Być może sytuacja nie była aż tak klarowna?

autor: Crystiano, data nadania: 2010-05-15 21:22:40, suma postów tego autora: 1590

Poza tym czy te wybory miały

dla Piłsudskiego jakiekolwiek znaczenie skoro wcześniej zdecydował się na akcję zbrojną?

autor: Crystiano, data nadania: 2010-05-15 21:26:29, suma postów tego autora: 1590

Pani Nano

Historia CAŁEGO świata spływa krwią.
Polacy nie byli tu nigdy żadnym wyjątkiem ani jako ofiary ani jako agresorzy.
Zawsze wroga politycznego oskarża się o niepojęte zbrodnie, najczęściej po to by mieć pretekst do kolejnej wojny.
Zastanawiam się właśnie jaki cel ma p.ABCD vel FarbowanyLis - czy szykuje się do wojny z Rosją?
Czy tylko szczuje do niej - a to wtedy zasłuży na kolejny
"zaszczytny" przydomek - Szczwacz.

I ja Panią pozdrawiam.

autor: tarak, data nadania: 2010-05-15 21:57:44, suma postów tego autora: 3283

mlm i steff

Ależ ja się zgadzam z Tobą, tylko, że nie użyłem tego endeckiego określenia. Mówiąc o mózgu, nie miałem na myśli będącej kolejnym narodowym mitem bitwy warszawskiej, tylko inicjatywę wkroczenia na Białoruś i Ukrainę, o czym w historiografii mającej dostęp do mediów mówi się półgębkiem, albo przekręcając fakty. Chodziło mi tylko i wyłącznie o jego rolę jako inicjatora tej napaści. Chełpliwe obietnice Piłsudskiego, jak daleko może posunąć się jego armia i czego dokonać zawiera nie byle jakie opracowanie, czyli monografia sprawy katyńskiej, autorstwa Allena Paula, wydana przez Radę Pamięci Walk i Męczeństwa.
Oto cytat z tej książki:

"[Bolszewicy] Skarżyli się, że Piłsudski na ich przyjazne poczynania w sprawie niepodległości
Polski odpowiedział groźbami i zbrojną agresją. U szczytu swego powodzenia Polacy dali do zrozumienia zachodnim politykom, że jeśli dostaną do dyspozycji niemiecki sprzęt wojskowy w ciągu miesiąca opanują Moskwę. Obiecywali, że Polska stanie się tamą, która zatrzyma falę czerwonych. Zajęcie Kijowa 7 maja 1920 roku wydawało się potwierdzać te buńczuczne zapowiedzi..." ( Allen Paul – Katyń. Stalinowska masakra i tryumf prawdy, wydanie uzupełnione,
z angielskiego przełożyła i opracowała redakcyjnie Zofia Kunert, Rada Pamięci Walk i Męczeństwa,
Świat Książki, Warszawa 2003, s.79-80).

A oto jak traktował sprzeczne ze sobą i coraz bardziej wygórowane wschodnie roszczenia, przedstawicieli reprezentujących konkurencyjne wobec siebie ośrodki polskiej państwowości na konferencji pokojowej w Wersalu już w styczniu 1919 r. szef dyplomacji Włoch.

"Włoski minister spraw zagranicznych, hrabia Carlo Sforza, tak skomentował te wystąpienia:
«Ich zdaniem połowa Europy była niegdyś polska i powinna wrócić do Polski»” ( tamże, s.80 )".

Steff, dzięki za informację o pamiętnikach Tołstoja i jego żony, pominięcie ich w dyskursie o "osiągnięciach" reform epoki carskiej też o tym świadczy. Kiedyś w dyskusji, ktoś przeszedł do obrony projektu innego wieszatiela Stołypina dotyczącego reformy rolnej( przypominam, tym którym trzeba że w dobie tłumienia rewolucji 1905-1907 funkcjonowało wśród ludzi pracy pojęcie krawaty stołypinowskie ), które pomijając że nie wypływały z tego, że pochylał się on nad problemami społecznymi, tylko widział chylące się ku upadkowi imperium, okazały się dla niego samego śmiercionośne - został zabity przez agenta Ochrany, bo dla klas posiadających, nawet taka postawa, stanowiła krok za daleko. W istocie chodziło jedynie o pozwolenie na bogacenie się części chłopów, by związać ich na wieki z panującym systemem, a nie uzdrowienie stosunków społecznych. O tym, jak wyobrażał sobie politykę społeczną świadczy przeprowadzenie przez niego zmiany ordynacji wyborczej na rzecz stronnictw prawicowych.

Masz rację Steff z tą historią, która przeważnie komuś służy i z tym, co piszesz o rewolucji październikowej i potrzebie innego spojrzenia na nią rzecz jasna też. Mój opór wobec tego podejścia narodził się, gdy nie wyobrażałem sobie, że będę to łączyć z jakąś działalnością polityczną.

Chętnie utrzymałbym kontakt przynajmniej z niektórymi uczestnikami tej dyskusji - dlatego zostawiam mail do mnie: dawidfidel@gmail.com

autor: rewolucjoner, data nadania: 2010-05-15 22:06:10, suma postów tego autora: 490

apropos tropu brytyjskiego

Także Nana poruszyła istotny wątek odnośnie teorii spiskowych - oczywiście wiem, że zdaniem ABCD niewątpliwie Sikorskiego nad Gibraltarem zabił Kim Philby - dlaczego zatem Brytyjczycy do tej pory nie ujawnili wszelkich tajemnic związanych z tym, co się wówczas stało. W Polsce przeprowadzono, jak wszyscy wiemy niedawno, sekcję, której wyniki były potem jednak mówiąc delikatnie różnie oceniane.
Czy Londyn wie coś o czym nie chce powiedzieć ?

Jeśli chodzi o katastrofę samolotu Kaczyńskiego teorie są też bardzo różne, ale najbardziej niedorzeczną z nich wydaje mi się insynuowanie, że katastrofę zainicjował Putin - przy czym, żeby było jasne, nie występuję, jako rzecznik obecnych władz Rosji, ale zdrowego rozsądku - nie ma ani celu, ani uzasadnienia - już pomijając jaki byłby wstyd, to, że Kaczyński dążył do pojednania z Rosją, pisano zarówno na zagranicznych, jak i polskich stronach informacyjnych. Naprawdę darujmy sobie w tym przypadku bzdurne teorie.

autor: rewolucjoner, data nadania: 2010-05-15 22:26:23, suma postów tego autora: 490

rewolucjoner,

a w jakim celu służby Putina probowały otruć Juszczenkę i zabiły kilku przywodców czeczeńskich? w Jakim celu Putin groził śmiercią Saakaszwilemu? W jakim celu w Kijowie zainstalowano Janukowycza?

autor: ABCD, data nadania: 2010-05-15 22:49:41, suma postów tego autora: 20871

Panie Bury

" To, co pisze tarak, znajdziesz w każdym podręczniku do liceum. No, może w każdym ciut lepszym."
***
A w którym podręczniku do liceum piszą, że Ziemię Wileńską
zamieszkiwali Słowianie ?
To jest teza rewolucyjna i warto poznać autora.

autor: tarak, data nadania: 2010-05-15 23:43:33, suma postów tego autora: 3283

Bury, Twoją wiedzę też podziwiam. I również Cię pozdrawiam.

Natomiast w stosunku do Pana Taraka ustaliłam już swoją pozycję i jeżeli Jemu to nie przeszkadza, to ja chętnie tak zostanę. Dobrze mi to robi, gdy zachowuję świadomość, iż wiedza innych znacznie przekracza moją. W przypadku, gdyby zdarzył się wyjątek, to przecież nic mi to nie szkodzi.

autor: nana, data nadania: 2010-05-16 11:06:16, suma postów tego autora: 4653

@ tarak

Litwini mają specyficzne podejście do historii. Z jednej strony jest ono typowe dla małych, można dodać - i zakompleksionych narodów, z drugiej zaś wykazuje wiele cech wspólnych z historiografią sowiecką. Jak było tysiąc lat temu "tak naprawdę" nie wiemy, nigdy się nie dowiemy i kolejne "tak naprawdę" - do niczego nam ta wiedza nie jest potrzebna. W rozważaniu zagadnień narodowościowych ważny jest tylko okres, od którego istnieją nowoczesne narody, czyli od XIX wieku, a wtedy na Litwie Kowieńskiej ukształtowała się litewska świadomość narodowa (i wielka chwała jej za to), zaś na Wileńszczyźnie - polska lub nieco później białoruska. Nawet jeśli ludność Wileńszczyzny kiedyś, kiedyś tam, w zamierzchłych stuleciach była częścią litewskiego etnosu, to w niczym nie zmienia faktu, że obecnie rodowici mieszkańcy tej ziemi czują się Polakami i np. do swoich polskich nazwisk mają pełne prawo. No nie, paradne, jakiś urzędnik decyduje, jak komu wolno się nazywać! Traktując na poważnie litewską wizję historii, my Słowianie jako całość moglibyśmy się domagać reslawizacji połowy Europy, od Wendlandu pod Hannoverem poprzez Panonię gdzieś po Saloniki.

PS.
Nie "Polonia", lecz Polacy na Litwie, Polacy na Łotwie,
Polacy na Białorusi, Polacy na Ukrainie. Polonia jest w Chicago, Kurytybie, Westfalii.

autor: Bury, data nadania: 2010-05-16 11:12:03, suma postów tego autora: 5751

rewolucjoner

rewolucjoner, masz rację, ale zawsze jest jakieś 'ale', bo nic nie można jednoznacznie ocenić, a historii to już na pewno nie

autor: nana, data nadania: 2010-05-16 11:17:47, suma postów tego autora: 4653

Panie Bury

"Nawet jeśli ludność Wileńszczyzny kiedyś, kiedyś tam, w zamierzchłych stuleciach była częścią litewskiego etnosu, to w niczym nie zmienia faktu, że obecnie rodowici mieszkańcy tej ziemi czują się Polakami i np. do swoich polskich nazwisk mają pełne prawo."
***
Przy takiej argumentacji całkowicie się z Panem zgadzam
- ale ta poprzednia była zbędna.

autor: tarak, data nadania: 2010-05-16 13:09:02, suma postów tego autora: 3283

+

Swoją drogą, to dobrze się dla Piłsudskiego stało, ze umarł przed rokiem 1939. Inaczej albo by został potępiony za porażkę wrześniową (jako główny dowódca), albo by się dogadał ze swoim dobrym kumplem Hitlerem, i Polska byłaby sojusznikiem Niemiec (a'la Węgry czy Chorwacja), więc tylko ekstremalni ekstremiści mogliby protestować, ze po procesie w Moskwie został by on stracony. Nie moglibyśmy nawet winić aliantów zachodnich za
to, że go razem z własowcami i kozakami wydali "radzieckim".

autor: mlm, data nadania: 2010-05-16 14:12:46, suma postów tego autora: 4284

"otrucie" Juszczenki

Drogi ABCD, zostało przecież podane do publicznej wiadomości, że Juszczenko nie został otruty, a za prowokacją tą stoją tajne służby USA

http://wiadomosci.onet.pl/2051070,12,otrucie_juszczenki_to_falszerstwo_tajne_dzialanie_usa,item.html

Chcesz ufać prowokacji i doszukiwać się w jej ujawnieniu dezinformacji?

A jak było z rzekomym ni z tego ni z owego najazdem, jak to przedstawiały media, Rosji na Gruzję ?
Ja też ulegam, jak każdy czasem medialnym manipulacjom. Poniżej dowód. Tytuł się nie zmieścił, ale pierwotnie końcówka mojego tekstu, opublikowanego także na LBC brzmi : "do Putina "

http://antykapitalista19171959.salon24.pl/84895,z-dziejow-imperializmu-rosyjskiego-od-cesarstwa-rosyjskiego-do-p

Pisałem to w wielkim wzburzeniu, bo ktoś powiadomił mnie smsem - i nagle po kilku dniach dowiedziałem się, że najechany watażka Saakaszwili najechał najpierw Osetię Południową, o czym nikt łaskawie nie zająknął się w mainstreamowych mediach, a ja od własnego internetu byłem wówczas odcięty.

Tak samo święcie wierzyłem w teorię otrucia Juszczenki dioksynami. Te dwa wydarzenia nauczyły mnie wielkiej ostrożności. I tu z kolei chcę nawiązać do wypowiedzi Nany i przyznać jej rację, choć nie zgadzam się, że tak jest zawsze nawet w historii, jednak jest tak bardzo często i te dwa przypadki pokazują właśnie owo "ale", którego nie bierze się pod uwagę, dlatego nie będąc politycznym zwolennikiem Putina, bez wątpienia polityka autorytarnego,któremu jest co zarzucać, staram się nie obarczać go zarzutami absurdalnymi, bo to może tylko skompromitować tę część krytyki, która jest zasadna.

Dziwi mnie też Twoje twierdzenie, że to Moskwa zainstalowała Janukowycza w Kijowie. Bowiem wciąganie go do rządu i dialog z nim rozpoczęła Julia Tymoszenko, która ponadto będąc na Kremlu do tej pory persona non grata, nagle stała się osobą którą Putin uznał jako partnera politycznego.

Przy tym warto pamiętać, że Juszczenko nie ma ani trochę więcej przyzwoitości, niż Tymoszenko, której bezwzględność jest dość powszechnie znana. Widać to nie tylko w historii rzekomego otrucia, czy forsowania kultu Bandery, ale też na przykładzie jego oportunistycznego podejścia wobec jego najbliższych ludzi, zamieszanych w jedną z afer gospodarczych, co bardzo ciekawie opisuje Wiesław Romanowski w książce poświęconej "pomarańczowej rewolucji" :http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka.php?ID=1614

Nie zgadzam się też, by pragmatyczny Putin mógł cokolwiek zyskać, mordując polskiego prezydenta i pozostałe osoby znajdujące się na pokładzie tego samolotu.



autor: rewolucjoner, data nadania: 2010-05-16 19:50:43, suma postów tego autora: 490

dzięki nana :)

.

autor: Bury, data nadania: 2010-05-16 20:24:54, suma postów tego autora: 5751

rewolucjoner,

cele Putina:
- drastyczne osłabienie opcji "antyrosyjskiej" (niepodległościowej) w Polsce (samolotem mieli lecieć obydwaj Kaczyńscy)
- instalacja "polskiego Janukowycza" w Warszawie (na to Putin nadal ma szansę)

autor: ABCD, data nadania: 2010-05-16 21:23:22, suma postów tego autora: 20871

Panie Rewolucjoner

Nie przekona Pan p.ABCD, bo nie z naiwności głosi takie absurdalne poglądy. Co by o nim , nie powiedzieć
- głupcem nie jest. Ma jakiś cel w takim postępowaniu,
może to przewrotność, a może nie. Kto wie ?

autor: tarak, data nadania: 2010-05-16 21:30:31, suma postów tego autora: 3283

Nie o to chodzi...

Szanowny Panie Tarak, też się nad tym zastanawiam. Cóż, dobrze, że więcej osób nie idzie w te absurdy.
Argumenty mnie nie przekonują - przekonywałoby mnie, gdyby Kaczyński w ostatnim okresie swojego życia rzeczywiście zachowywał się jako ta "opcja antyrosyjska", a także gdyby Rosjanie nie składali deklaracji w rodzaju tych składanych ustami Miedwiediewa, że do tej pory utrzymywano Rosjan w kłamstwie w sprawie Katynia. Wyraźnie Moskwa zaczyna odwoływać się do zupełnie innej epoki - niedawne uroczystości ku czci Denikina, w których brał udział Putin pokazuje, że ZSRR nie jest już dla niego punktem historycznego ani politycznego odniesienia, dlatego kwestię Katynia zaczęto traktować zupełnie inaczej, publikując dokumenty na stronie państwowego archiwum.

Ktokolwiek mógłby ulec tej prowokacji, powinien chyba to przeczytać : http://www.rp.pl/artykul/462467_Prezydent_nie_byl_rusofobem_.html

Putin jest jaki jest, ale tutaj nie miał ani pretekstu ani powodu, by nastawać na życie któregokolwiek z Kaczyńskich.

autor: rewolucjoner, data nadania: 2010-05-16 23:00:01, suma postów tego autora: 490

Polecam Państwu

http://neospasmin.blox.pl/2010/05/ZBRODNIA-KATYNSKA-OKOLICZNOSCI-LAGODZACE.html

autor: Teresa Stachurska, data nadania: 2010-05-16 23:00:38, suma postów tego autora: 1169

Cyniczna gra Putina

W cynicznej grze, jaką jest wielka polityka, dążąc do ponadideologicznego porozumienia z innymi reżimami prokapitalistycznymi, dla których ważny jest antykomunizm, Putin postanowił zagrać va banque przyjmując bezkrytycznie prawicową wizję wojny 1920. Zacytuję jeszcze Rotfelda - notabene w ustach człowieka, który w PRL robił delikatnie mówiąc karierę, lekko dające do myślenia są jego własne komentarze do słów byłego KGBowskiego aparatczyka, ale potraktujmy to jako signum temporis:

"Prezydent [ Kaczyński ] w pewnym fragmencie wyraził pogląd, że zbrodnia katyńska była zemstą za klęskę, którą Rosjanie ponieśli w 1920 roku. Nie do końca się z taką interpretacją zgadzam. Powodów mogło być wiele. Ale bolszewicy pod dowództwem Trockiego i Stalina, Budionnego i Tuchaczewskiego dążyli raczej do tego, by rewolucja rozlała się na całą Europę. Chcieli maszerować przez Polskę do Niemiec. Gdyby to się powiodło – droga do reszty Europy stałaby otworem. Putin powiedział w Smoleńsku jeszcze coś istotnego: „Rozumiem Polaków. Walczyli o niepodległość. Natomiast Rosja dążyła do przywrócenia granic dawnego imperium – terytorium, które utraciła po I wojnie światowej”. Innymi słowy, nasza walka była sprawiedliwa, a wojska bolszewickie były zaborcze".

Wyraźnie widać na czym polega jego najdelikatniej rzecz ujmując niekonsekwencja. Putin wziął bowiem udział w uroczystościach ku czci kontrrewolucyjnego generała Antona Denikina, jak już wspomniałem, wyraźnie idąc w kierunku...przypisania jego myśli politycznej, czerpiącej rzeczywiście z imperialnej tradycji bolszewikom. Wstępu do tego przerzucenia win dokonał już Putin w 2007 r. kiedy posunął się do nazwania rewolucji październikowej "wielką historyczną tragedią".

autor: rewolucjoner, data nadania: 2010-05-17 00:31:07, suma postów tego autora: 490

rewolucjoner,

Katyń odpuszczono, aby pokazać, że Rosja jest OK.
Z tych samych powodów rezygnuje się z nostalgii za ZSRR i Stalinem.
Realne rozszerzenie strefy wpływów jest ważniejsze.
A temu ostatniemu sprzyja pozbywanie się "wrogów Rosji".

autor: ABCD, data nadania: 2010-05-17 09:13:49, suma postów tego autora: 20871

Panie Rewolucjoner

"...wyraźnie idąc w kierunku...przypisania jego myśli politycznej, czerpiącej rzeczywiście z imperialnej tradycji bolszewikom."
***
Z tej analizy wynika , moim zdaniem, że gdyby nie napaść
Piłsudskiego na Rosję radziecką, to w 1920 roku nie byłoby najazdu na Polskę, ponieważ bolszewicy głosili zasadę samostanowienia narodów.
Nie mogę się z tym zgodzić. Uważam, że bolszewicy traktowali tę zasadę instrumentalnie jako hasło propagandowe - nie przeszkodziło im w niczym utrzymać i rozszerzyć (Azerbejdżan) zdobycze rosyjskie na Kaukazie, to samo dotyczy Turkmenistanu czy Tadżykistanu i Kirgizji.
Rosja Radziecka prowadziła wyraźnie politykę ekspansji pod pretekstem ideologii marksistowskiej - a do takiej polityki każdy pretekst jest dobry.

Ale teraz w innej sprawie.
W swym artykule-wywiadzie ( bardzo starannym ) pominął
Pan taką bardzo ważną kwestię: jak to się to stało, że
Rada Regencyjna ( reprezentująca realne siły polityczne,
które wywalczyły uznanie Państwa Polskiego) tak łatwo
i bez oporów oddała władzę Piłsudskiemu, w tym czasie bez żadnego autorytetu (z wyjątkiem środowisk socjalistycznych)
którego Legiony to była jedna wielka klęska.
Mam swój pogląd na to zagadnienie, ale chętnie zapoznam się z Pańskim.


autor: tarak, data nadania: 2010-05-17 17:34:59, suma postów tego autora: 3283

chcieć a móc

Problem w tym, że jest dość dowodów, i również np ustalenia P. Troniny, czy A. Witkowicza, bezwzględnie opierające się na faktach mówią, że trochę myli Pan perspektywę imperialistycznego imperium i rewolucyjnego państwa. Jeśli nawet bolszewicy, traktując ów eksport rewolucji, jako wielkie dobrodziejstwo, mieliby pobożne życzenie, żeby rozniosła się ona na cały świat, a jej stolica znalazła się wcale nie w Moskwie, tylko w Berlinie, to były to tylko i wyłącznie nadzieje, których by wcielić w życie nie dali rady, nie posiadając potencjału umożliwiającego im pomoc dla proletariatu innych krajów.
Pozwolę sobie, polecić Panu oprócz zlinkowanego kilka komentarzy wyżej tekstu Piotra Troniny i wspomnianej książki Andrzeja Witkowicza, źródła i dokumenty przytoczone na tym blogu: http://polrewkom.blogspot.com/2008/11/pps-polska-partia-socjalszowinistyczna_28.html

Polecam także własny tekst, pokazujący perspektywę porównawczą, jak Lenin traktował nie tylko Polskę:

http://www.lewica.pl/blog/jakubowski/19715/

Mam nadzieję, że nie zarzuci mi Pan propagandy, bo wcale przez wszystkich komunistów i ludzi lewicy dowody te nie są dobrze odbierane - bo wytwarzają w nich błędne poczucie jakoby Lenin pozostawił Polskę z jej wyzyskiem, poświęcając pryncypia klasowe, na rzecz narodowych - moim zdaniem to rozumowanie jest błędne - zarówno Lenin,Trocki, jak Marchlewski, czy Dzierżyński zdawali sobie sprawę, jak niedźwiedzią przysługę wyrządziliby sprawie proletariatu polskiego, gdyby to pierwsi bolszewicy weszli na ziemie polskie, jak bardzo zmobilizowałoby to nacjonalistyczną propagandę i pogrążyło na długie lata jakiekolwiek próby zmiany ustroju. Walka o pokój nie jest zatem tylko chęcią oszczędzenia obustronnego rozlewu krwi, respektowaniem programowego hasła samostanowienia itd, ale też podejmowaną z żelazną konsekwencją próbą uniknięcia dania burżuazyjnej propagandzie pretekstu do oskarżeń o imperializm. Dlatego uważali oni, że samowyzwolenie się proletariatu, którego burżuazja obawiała się już w 1918 r. (dlatego w krótkim czasie rozwiązano milicję robotniczą, którą przedtem powołał rząd Daszyńskiego, na której czele stał Marian Buczek ), jest wyjściem o wiele mniej kosztownym dla późniejszych relacji z polskim ludem. Wyprawa kijowska Piłsudskiego dawała tylko nadzieję, że uzyskują nową pozycję, by pomóc walce ludu polskiego, z którym jak pouczał wyjeżdżających na front żołnierzy Lenin, nie jesteśmy poróżnieni, a przyszłą polską republikę ludową uznajemy.

Odnośnie drugiej kwestii odpowiem Panu jutro, bo jak zaczniemy mieszać wątki zrobi się bałagan. Pozdrawiam

autor: rewolucjoner, data nadania: 2010-05-18 01:59:00, suma postów tego autora: 490

Panie Rewolucjoner

Nie zaprzeczam, że w płaszczyźnie ogólników, komunizm jest
ideologią szlachetną i postępową.
Jednak próba zastosowania tych zasad w realnych warunkach społecznych i geopolitycznych doprowadziła do wielu nieszczęść i wręcz zbrodni na niespotykaną wcześniej skalę.
Nie odpowiedział mi Pan dlaczego ta sama deklaracja o samostanowieniu narodów nie dotyczyła wymienionych przeze mnie krajów, a miałaby dotyczyć Polski.
Zgadzam się z Panem, że w 1920 r. Rosja Radziecka nie miała dość sił do narzucenia własnego systemu innym krajom europejskim, ale to nie znaczy że takich planów nie było
( mam tu na myśli armię Budionnego zgrupowaną na granicy z Polską). Moim zdaniem , Rosja Radziecka już od samego początku w działaniach praktycznych rozmijała się z praktyką.
Co do Lenina.
Rozumiem, że jest Pan jego wielkim admiratorem jako osoby prawej, poświęcającej całe swe życie idei postępu społecznego. Przedstawia Pan liczne przykłady jego osobistych interwencji, przywoływania do porzadku lokalnych władz, naruszających deklarowane pryncypia.
Ale w ten sposób powiela Pan tylko stereotyp dobrego cara i złych czynowników.
System , żeby działał musi mieć postawy społeczne, a nie tylko pragnienie ukarania winnych (lub nie - co za różnica, gdy chodzi o rewolucję?) , a tymczasem komunizm w Rosji oparł się nie na robotnikach ( których była garstka) ale na zbuntowanych chłopach, pragnących ODWETU
na swych gnębicielach.
I to musiało przynieść takie skutki jak przyniosło.

autor: tarak, data nadania: 2010-05-18 11:49:25, suma postów tego autora: 3283

"na Śląsku do dzisiaj ma się pretensję do marszałka..."

Do chwili ostatecznej decyzji zwycięskich mocarstw Górny Śląsk pozostawał integralną częścią Rzeszy. Polska nie mogła więc zbyt otwarcie wspomagać powstańców, bo to oznaczałoby coś w rodzaju wypowiedzenia przez nią wojny, a alianci, nawet Francja, raczej nie zaryzykowałyby ponownego konfliktu z Niemcami. Polska nie działała w próżni, musiała się liczyć z tymi, którym (przynajmniej w ich własnej opinii) zawdzięczała swą niepodległość. Śląsk to nie Kłajpeda, na którą właściwie wszyscy mogli machnąć ręką.

Na Śląsku i tak uzyskaliśmy dużo. Obszar ten nie należał do przedrozbiorowej Rzeczpospolitej (to oczywiście bez większego znaczenia, ale jakiś punkt wyjścia trzeba przyjąć), poza tym przegrany plebiscyt - co prawda nie tak sromotnie jak w innych spornych rejonach, ale jednak bardzo wyraźnie. Biorąc to pod uwagę, przyznanie nam części tych terenów, na dodatek najbardziej wartościowej gospodarczo, należy uznać za sukces polityki polskiej.

autor: Bury, data nadania: 2010-05-18 11:49:43, suma postów tego autora: 5751

Pewne aspekty tak, inne - nie

Szanowny Panie Tarak - czy to nie zastanawiające, że kraje, które Pan wymienił, do dziś nie podnoszą pretensji do Rosji ? - dlaczego, były to kraje utrzymywane od stuleci w zacofaniu - wystarczy przeczytać "Kirgiz schodzi z konia" znakomity reportaż Ryszarda Kapuścińskiego, pokazujący nawet pewną emancypację krytycznego myślenia, ale co ważniejsze, to, że ludzie, którzy nie mieli szans, by się uczyć, umieć czytać i pisać, czy leczyć w razie potrzeby, uzyskali do tych usług dostęp. Najprawdopodobniej zajmowali te tereny praktycznie bez walki, za to ciężkie boje musieli staczać z armiami kilkunastu państw interwenckich.

Zacytuję Panu świetny artykuł Mustianca, z którego wynika podkreślenie, że istniał ten aspekt odwetu, który Pan poruszył:

"Czternaście państw - biali, niebiescy, zieloni - wszyscy byli przeciw nim, a oni wzięli i zwyciężyli. Co do za jedni, ci bolszewicy - Marsjanie, co przylecieli z kosmosu?
Tak, oni nie byli święci. Ten sam rosyjski chłop, przywykłszy na wojnie do śmierci i krwi, odwykłszy od sochy i brony, przyszedłszy do domu, brał się za kołki i widły. I oto płonęły już obszarnicze dwory, gwałcone były żony i córki, zabijani synowie. I kiedy zaczęła się wojna domowa, brat szedł na brata, ojciec na syna, sama sytuacja sprzyjała okrucieństwu, i jeśli „czerwoni” rozstrzeliwali i topili na barkach, to ulubionym rodzajem kaźni u „białych” było zakopywanie żywcem w ziemi. A żeby męki były silniejsze, skazanych spuszczali w jamę związanych i zakopywali głową w dół".

http://www.1917.cba.pl/cs/news.php

Ma Pan rację, podkreślając, że warunki te wystąpiły w tej konkretnej sytuacji. Mimo to ustrój Rosji radzieckiej wprowadził wzorem komuny paryskiej obieralność i odwoływalność urzędników, próbował rozwijać demokrację bezpośrednią - ale próbował w tych warunkach, o których Pan wspomniał.

Jednak koncepcja dobrego cara nie jest trafiona. Lenin nie był carem - absolutną władzę posiadał dopiero Stalin.
Jest jednak coś ważniejszego - trochę per analogiam - niedawno wyszła książka "Solidarność u władzy" z której wynika, że premier Mazowiecki był przeciwko prywatyzacji i chciał zdjąć dyskusję na jej temat z porządku obrad rady ministrów. Waldemar Kuczyński zanotował w swoim dzienniku: "W tym jego oporze, wyczuwam jakiś głęboki antykapitalizm"

Na weekendzie antykapitalizmu, który był parę dni temu, przytoczył to profesor Tadeusz Kowalik i postawił pytanie: czy można wprowadzić kapitalizm, w kraju, którego premier jest temu przeciwny ? - i konkludował: okazuje się, że można jeśli przeważy wola jego całego otoczenia.
Podobnie jest np z Obamą - nie podzielam tych złudzeń, że jest to człowiek mający jakąś gigantyczną świadomość klasową, jest wielbicielem Marksa i Che Guevary, ale uważam, że bez presji otoczenia, mającego silne wpływy, mógłby np wycofać wojska z Afganistanu. Oczywiście nie jest tak zawsze, ale to się zdarza w świecie polityki.

Mam świadomość, że znów nie odpowiadam na wszystko od razu, ale powrócę do pominiętych wątków, czemu przekazała Piłsudskiemu władzę Rada Regencyjna, oraz jak wyglądała sprawa śląska - w rzeczywistości zresztą są pewne sygnały, mówiące że te wątki należy rozpatrywać razem.

autor: rewolucjoner, data nadania: 2010-05-18 15:26:23, suma postów tego autora: 490

Przepraszam, za szybko czytam

Szkoda, że nie napisał Pan "w tamtych realnych warunkach", jak zresztą opacznie w pierwszej chwili zrozumiałem Pańskie słowa -potem, gdy Stalin umocnił swoją pozycję, nie było już mowy ani o poszanowaniu autonomii żadnego kraju, ani o tych licznych interwencjach na rzecz niewinnych, nieprawdaż ?

Nawiasem mówiąc, czemu tak bardzo różnią się statystyki ofiar czerwonego terroru ? - bo historycy głównego nurtu podają łączną liczbę ofiar, gdzie niemała ich część to ofiary terroru białego. Odnośnie terroru chciałbym, by zapoznał się Pan z tymi opracowaniami:

http://www.1917.net.pl/?q=node/1243
http://www.1917.net.pl/?q=node/1117

Odnośnie władzy Lenina, warto przeczytać jeszcze choćby ten tekst - polecam serdecznie:


http://www.1917.net.pl/?q=node/1124



autor: rewolucjoner, data nadania: 2010-05-18 15:43:12, suma postów tego autora: 490

Panie Rewolucjoner

Nigdy nie twierdziłem i nie twierdzę do dziś, że komunizm od początku zaprojektowany był na to , co stało się jego udziałem.
Jednak nie można oceniać tego eksperymentu społecznego
( brak mi innej adekwatnej nazwy) w oderwaniu od skutków które wywołał. Mam takie przekonanie, że gdyby Rosja rozwijała się po I wojnie jako państwo zbliżone do demokracji ( tu nie mam pewności, gdyż w epoce faszyzmu i hitleryzmu, mogłoby to być niemożliwe, choć z drugiej strony, to może model stalinowski utorował drogę tym ideologiom), poziom rozwoju społecznego byłby wyższy , a wraz z nim bardziej cywilizowane stosunki społeczne.
Generalnie uważam, że droga ewolucyjna jest korzystniejsza dla poprawy poziomu życia ludzi pracy niż rewolucja.
Jak zauważyłem, ma Pan tendencję do personifikacji
procesów historycznych, wiążąc skutki polityczne z pojedynczą osobą ( Leninowi przeciwstawia Pan Stalina),
podczas gdy ja uważam, że to interes narodowy ( szeroko rozumiany) toruje drogę do władzy osobom o takich lub innych cechach osobowościowych. Innymi słowy mówiąc - gdyby nie urodził się Stalin, to konkretne okoliczności wyłoniłyby innego polityka o tych samych celach i metodach.

Gdyby to było możliwe, prosiłbym teraz o przejście do drugiego poruszonego wątku, bo jak słusznie Pan zauważył , w jakimś stopniu łączą się ze sobą, także w moim przekonaniu.

autor: tarak, data nadania: 2010-05-18 18:17:27, suma postów tego autora: 3283

tarak

Co to znaczy "...bardziej cywilizowane stosunki społeczne."? Czy chodzi o takie, jakie dominują w dzisiejszej Polsce, że ludzie pracują po dwanaście godzin na dobę a na pierwszego pokazuję im się figę? Zresztą nie tylko w Polsce, bo w dzisiejszej Rosji też / po wiele miesięcy nie otrzymują żadnych wynagrodzeń /. Ani w PRL, ani w Rosji Radzieckiej takie przypadki jednak się nie zdarzały. Więc co nas bardziej cywilizuje, draństwo, czy szacunek jednego do drugiego? Z tego, co napisałeś, wynika, że jednak draństwo stawiasz wyżej... Przyznaję, że wolałbym nie mieć w tym przypadku racji.

autor: steff, data nadania: 2010-05-18 21:17:44, suma postów tego autora: 6626

Panie Steff

"Co to znaczy "...bardziej cywilizowane stosunki społeczne."? Czy chodzi o takie, jakie dominują w dzisiejszej Polsce, że ludzie pracują po dwanaście godzin na dobę a na pierwszego pokazuję im się figę?"
***
Cywilizowane stosunki społeczne to coś wręcz przeciwnego, i dziwię się, że zadaje mi Pan takie pytanie.
Cywilizowane to takie, gdzie każdy obywatel ma swoje miejsce, czuje się potrzebny i nie musi harować w poniżających warunkach, by utrzymać rodzinę.
Ale tego nie wywalczy się na drodze rewolucyjnej, bo jak tu już wielokrotnie pisałem, człowiek ukształtowany jest przez przyrodę do rywalizacji o wszystko i tylko uświadomienie sobie przez WSZYSTKICH konieczności kompromisu społecznego może coś zmienić.
W przeciwnym wypadku zamieni się jedną elitę na drugą( tym
razem "rewolucyjną").

autor: tarak, data nadania: 2010-05-18 23:32:27, suma postów tego autora: 3283

Śląsk

Zrobi się mały bałagan, ale ma to związek z prośbą Pana Taraka. Podejrzewam od paru dni, że chodzi Panu o te informacje:


http://forum.historia.org.pl/index.php?showtopic=8805

"Przede wszystkim pamiętnik Harrego Kesslera i wypowiedzi Hansa von Beselera dotyczące Piłsudskiego, nasuwać mogą podejrzenia. Kessler twierdził, że Piłsudski dał mu ustne gwarancje, że nie będzie zabiegać o ziemie zachodnie, ale przyjmie tylko to, co przyzna Ententa na konferencji pokojowej. Wydaje się, że późniejsze wydarzenia potwierdzają, że Piłsudski właśnie zachowywał się tak, jak w relacji Kesslera obiecał. Druga kwestia to rozmowy Beselera z księciem Lubomirskim, w których pada wiele dwuznacznie brzmiących zdań jak np. to, że Niemcy i tak tego pięknego ptaka [Piłsudskiego] przysyłają do Polski zbyt szybko i dalej, że władzę przejmie tylko i wyłącznie z woli Niemców (te zdania nie są może dosłowne, ale niemiecki jako tako znam i wiem, o czym Beseler mówił)"

Jednak zwrócę też uwagę na inną wypowiedź, a właściwie jej fragment, z tej samej dyskusji:

"Kluczem jest to, że Niemcy poważnie obawiały się rewolucji na własnym podwórku. W Rosji działo się to co się działo. Dodatkowa rewolucja w Polsce mogłaby spowodować nieprzewidywalne konsekwencje."

Moim zdaniem klucze są dwa - dążenie do powstrzymania ruchu rewolucyjnego, w sytuacji, gdy groźba rewolucji była całkiem realna i owe obietnice, że nie będzie zabiegać o ziemie zachodnie, a także będzie zgodnie z rozmową Beselera z Lubomirskim, członkiem Rady Regencyjnej zawdzięczać władzę Niemcom.

Czy o te fakty Panu chodziło, Panie Tarak ? O pokazanie, że Piłsudski tej obietnicy dotrzymał.

autor: rewolucjoner, data nadania: 2010-05-19 18:50:26, suma postów tego autora: 490

Panie Tarak

Tu nie chodzi o psychologizujący personalizm - w innych moich tekstach może Pan wyczytać, że Stalin bez sytuacji, która go stworzyła był nikim, w tych zlinkowanych również.
W zasadzie napisałem to też, przytaczając wypowiedź profesora Kowalika, dotyczącą poruszonego w książce o której mówił wątku o antykapitalizmie Mazowieckiego, który na nic się zdał wobec tego, czego chciała większość...
Rzecz jednak w tym, że zauważam różnice między formacją wcześniejszą, a tą, z czasów, gdy rządzili ludzie związani ze Stalinem. Niemniej ja nie określiłbym tego, o czym Pan mówi, "interesem klasowym", tylko obiektywnym odzwierciedleniem stosunków klasowych.

Mam nadzieję, że czyta Pan w miarę możliwości, to co linkuję, bo to naprawdę ma sens:

http://www.pracdem0.republika.pl/strony/gazeta1107/6.7rocznica1917.harman1107.html - przedruk publikacji znajduję się także u mnie w dziale publicystyka -> historia. Pozwolę sobie przytoczyć dwa fragmenty:

"Duszona istota ludzka kończy jako cuchnące, odbarwione zwłoki toczone przez robactwo, nikt jednak nie wini za to tej osoby za życia. Żywotna rewolucja roku 1917 była duszona, lecz nikt nie powinien winić tamtej rewolucji za ohydę, jaką się stała".

"Biurokraci z otoczenia Stalina porzucili jakąkolwiek nadzieję na przezwyciężenie presji systemu światowego na drodze rozszerzenia rewolucji. Wierzyli, że pozostało im tylko jedno wyjście – budować przemysł w rywalizacji z resztą świata, atakując warunki życia chłopów i robotników. Wysłali wojsko w głąb kraju, by najpierw przejąć plony od chłopstwa, a potem ziemię, nazywając ów proces „kolektywizacją”. Reżim rozprawił się z ostatnimi elementami niezależności związków zawodowych i obciął płace realne o około 50 proc. Powrócił ucisk mniejszości narodowych stanowiących połowę ludności. Ci, którzy opierali się utracie swych ziem i swych praw, zostali zesłani do niewolniczych obozów pracy, gdzie liczba uwięzionych wzrosła z 30 tys. w 1928 r. do 662 tys. w 1930 r., a następnie do 5 mln w późnych latach 30. Intelektualiści byli przekupywani lub terrorem przymuszani do uległości, na wypadek gdyby jakiś wiersz lub dramat miał dawać wyraz cierpieniu mas".

Naprawdę, jak można nie widzieć różnicy między tymi dwoma formacjami ?

Polecam również lekturę publikacji autorskiej członka redakcji mojego portalu:

http://www.1917.cba.pl/cs/articles.php?article_id=8

Moim zdaniem myli Pan pojęcie rewolucji i skoncentrowania na odwecie i terrorze, albo dekadenckiego buntu pokoleniowego, w stylu działalności terrorystycznych grupek w rodzaju tej, w której na nieco ponad rok, znalazła swe miejsce buntując się wobec rodziców Patrycja Hearst, zanim grzecznie wróciła do swojej klasy społ., przepraszając, że była tak niegrzeczna . Prowadzi to do zanegowania istoty wyzysku, którą jest nie zapłacona praca ludzi pracy najemnej.
Uważa Pan, że wyzyskiwacze powinni się dogadać z wyzyskiwanymi ? - że burżuazja zgodzi się na takie ustępstwa i sama zjednoczy wysiłki, by pomóc antykapitalistom wprowadzać socjalizm ? - nie jest to realne, co nie znaczy, że rewolucja musi być obecnie krwawa - mówiąc o odwetowej postawie, zapomina Pan niestety dodać, co ją wytworzyło - czyli to w jaki sposób ancien regime traktował wszelkie próby buntu, jak krwawych środków sam używał - przemoc rodzi przemoc, Panie Tarak.


autor: rewolucjoner, data nadania: 2010-05-19 19:20:11, suma postów tego autora: 490

Errata

Pan, Panie Tarak określa uwarunkowania rewolucji i wszelkich przemian politycznych, mianem "interesu narodowego" ( napisałem przez pomyłkę klasowego ) - ja uważam, że przedkłada go Pan nad interes klasowy

autor: rewolucjoner, data nadania: 2010-05-19 20:57:59, suma postów tego autora: 490

Panie Rewolucjoner

Rzeczywiście, przez chwilę zwątpiłem w Pańska dociekliwość,
ale zaraz pojawia się nowe pytanie - dlaczego pominął Pan
tak ważną kwestię w artykule o Piłsudskim. Nie jest w dobrym tonie upublicznianie takiego jego wizerunku , ale Pan jako rewolucjonista nie ulega chyba oportunizmowi ?
Co do Lenina i Stalina.
Byłoby nieuczciwością utrzymywać, że już za Lenina doszło
do MASOWYCH represji, na skalę stalinowską.
Ale to on podkopał ( poprzez przyzwolenie) główne osiągniecie 10 tysięcy lat cywilizacji, zasadę że życie ludzkie jest wartością samą w sobie.
Owszem, przez te dziesięć tysięcy lat prowadzono nieustannie wojny, ale obwarowane całym skomplikowanym ceremoniałem, polegającym na odwoływaniu się do wyższych celów moralnych ( wspólnota narodowa, religijna czy wręcz obrona przed najazdem).
Komuniści po raz pierwszy w historii zalegalizowali zabójstwo całej klasy społecznej, bez rozstrzygania o winie jednostki - wystarczyło domniemanie winy płynące z przynależności do niej. Takie doświadczenia demoralizują naród bardziej nią pięć lat wojen.
Jest takie starożytne powiedzenie chińskie: z dobrej stali
nie wyrabia się pługów - co w przełożeniu na polski
znaczy, że kto jest dość twardy by zabijać - nie wróci do prozaicznego poprzedniego życia .
Lenin wsiadł na konia, z którego nie mógł już zsiąść nie
skręcając karku. I tak się stało.
Jego następcy nie mieli innego wyjścia niż masowy terror,
tym bardziej, że klasa społeczna, która te zbrodnie popełniała, dopominała się nowych dla siebie stanowisk
i zaszczytów - można to było osiągnąć tylko po trupach
poprzedników na urzędzie - bo wprawdzie były na czasie hasła równości i braterstwa, ale nadal jak dawniej stała za nimi stara, dobrze znana żądza władzy i bogactwa. Bo chyba nie utrzymuje Pan, że nędza milionów zwykłych ludzi była udziałem nowej elity ?
Reasumując: kto sieje wiatr zbiera burzę, stalinowski terror był nieuniknionym następstwem leninowskiej
wizji sprawiedliwości i dlatego jest on równie winny co Stalin. Żadna , największa nawet nędza ( spowodowana raczej niskim poziomem wytwórczym Rosji carskiej),
nie usprawiedliwia takiego barbarzyństwa.

Na tym proponuję zakończyć tę wymianę zdań.
Ktoś taki jak Pan, kto pragnie powtórzyć rewolucję
( teraz się mówi, że bezkrwawej ???), nie znajdzie u mnie
zrozumienia.
Pozdrawiam.

autor: tarak, data nadania: 2010-05-19 23:47:08, suma postów tego autora: 3283

Pan Rewolucjoner

Uzupełnienie:
istotnie , interes narodowy przedkładam nad klasowy, bo czym jest klasa ? -jaka by nie była, reprezentuje jedynie część społeczeństwa. Wzbogacony za sprawą spadku furman przestaje być klasą robotniczą i staje się wyzyskiwaczem, bo zatrudni takich samych jak on sam niegdyś furmanów w swojej firmie transportowej.
Zbankrutowany ziemianin też wypada ze swojej klasy społecznej.
Klasa społeczna to efemeryda - a naród to coś trwałego, ogół o zbliżonej kulturze, języku i mieszkający na wspólnym terytorium,co ich wyróżnia od innych narodów.
Walka o wspólny interes narodowy to walka przeciwko wyzyskowi kolonialnemu, najgorszej chyba formie wyzysku.

Rozumiem oczywiście te wszystkie uwarunkowania dotyczące
dziedziczenia biedy i bogactwa, ale awansowany w hierarchii
społecznej rewolucjonista, przestaje być chłopem, robotnikiem czy bezrobotnym a staje się członkiem establishmentu, który dopiero co obalał.
O to nie warto walczyć.

autor: tarak, data nadania: 2010-05-20 01:16:09, suma postów tego autora: 3283

Errata

To chińskie przysłowie nie dawało mi spokoju i dziś rano przypomniałem sobie, że powinno brzmieć: "z dobrej stali nie robi się gwoździ", ale wymowa pozostaje taka sama.

autor: tarak, data nadania: 2010-05-20 09:20:42, suma postów tego autora: 3283

Wedle życzenia

Panie Tarak, gwoli wyjaśnienia, pominąłem ten ważny wątek, bo zbyt wiele uważałem, że należy powiedzieć na raz, a żadne z pytań, na które miałem odpowiedzieć, bezpośrednio tej kwestii nie dotykało. Dlatego napisałem jedynie, że służył pod obcymi rozkazami w legionach, co doprowadzić miało do pojawienia się tego wątku w dyskusji - tak czy inaczej dobrze, że się pojawił.

Wedle życzenia - Panie Tarak - jeśli nie chce Pan dyskutować, a operuje jedynie jednostronnymi schematami w rodzaju, że rzekomo bolszewicy pierwsi i jedyni przelewali krew i wszystkie ofiary wojny domowej zrzucać na ich konto, albo twierdzi Pan, że rewolucję się powtarza, co jest kompletnie sprzeczne z założeniami Marksa i Lenina, wolna wola.

Rewolucja nie jest zjawiskiem, które się "powtarza" Panie Tarak - rewolucji także nie "wywołują" jednostki - jest procesem społeczno - ekonomicznym. Czytałem niedawno tekst, z którego jasno wynika, że marynarze, chłopi i robotnicy byli gotowi przyjąć każde kierownictwo, byle tylko doszło do tych przemian - w samej partii bolszewickiej, jak Pan pewnie wie, zdania były podzielone.

Mówi Pan, że do tej pory nie było mordowania ? - zapożycza Pan kapitalistyczne kalki myślowe - a co Pan powie choćby o masowych czystkach etnicznych w różnych miejscach globu, które właśnie wywoływała tak hołubiona przez Pana nacjonalistyczna ideologia rozmaitych odmian, czy chociażby o 2 mln. ofiar podbojów napoleońskich?

Czemu z uporem pomija Pan fakt, że bolszewicy jedynie odpowiadali na osiągającą nie mniejszą skalę przemoc białych ? - oczywiście nie znajdzie Pan tego w opracowaniach lansowanych przez prokapitalistyczne media, bo antykomuniści nie mają żadnego interesu, by publikować prawdę - więcej, jest to sprzeczne z ich interesami.

Tak samo jak sprzeczne z ich interesami jest mówienie o interwencjach Lenina, czy Dzierżyńskiego na rzecz niewinnie represjonowanych, o próbach całkowitego zniesienia kary śmierci, czy amnestiach. Tu nie chodzi o jakiś personalizm, ale po prostu o powiedzenie prawdy - bo jeśli kapitaliści nie uważają, że ta prawda rozwala ich wizję, to czemu z konsekwencją tłumią jej publikowanie ? Czemu ani Świat Książki, ani serie historyczne Amber, ani żadne inne główne koncerny wydawnicze nie publikują książek odnoszących się krytycznie choćby do niektórych przedstawianych w jednostronnym świetle aspektów, na równi z pracami Figesa, Wołkogonowa, Sołżenicyna, Pipesa ?
Nie zastanawiał się Pan nad tym ? Manuskrypt mojej książki był czytany między innymi w PWN, z bardzo dobrą rekomendacją prof.T. Cegielskiego - to czemu wydała mi ją po 5 latach Książka i Prasa - książkę, którą pisząc nie byłem jeszcze komunistą...

Mam nadzieję, że głos w tej dyskusji zabierze jeszcze przynajmniej Steff, bo on wie, o czym mówi.

Pozdrawiam.


Na koniec pozwolę zacytować sobie mój tekst dotyczący dyktatury proletariatu, gdyż nie tylko Pan postrzega to pojęcie w wypaczonym, jednostronnym świetle:

Dawid Jakubowski – Co oznacza dyktatura proletariatu?

Pojęcie dyktatura proletariatu urosło do rangi przerażającego mitu, którym straszy się niegrzeczne dzieci. Utożsamia się ją z terrorem, atmosferą powszechnego zastraszenia, brakiem demokracji i masowym mordowaniem ludzi o odmiennych przekonaniach. Nic bardziej szkodliwego i błędnego.

Pojęcie dyktatury proletariatu wprowadził twórca socjalizmu naukowego Karol Marks. Był on także obecny w teorii Róży Luksemburg, dowodzącej równocześnie, że rewolucja brzydzi się mordem politycznym, jak również Lenina, który uważał, że w idei komunistycznej nie powinno być miejsca na przemoc wobec ludzi, wbrew późniejszym zafałszowaniom jego myśli i dorobku.

Wróćmy jednak do meritum sprawy. Czemu dyktatura proletariatu jako etap przejściowy na drodze do komunizmu nie musi mieć wcale gwałtownego przebiegu, a może być szkołą człowieczeństwa i demokracji.

Dyktatura proletariatu polega na przejęciu środków produkcji, jak również instytucji państwowych po obaleniu nieustającej dyktatury kapitalistów i wielkich koncernów przez przedstawicieli klasy robotniczej. Okres ten ma być także okazją do wytworzenia nowych, nieznanych dotąd struktur władzy możliwie demokratycznych i umożliwiających wszystkim robotnikom udział w zarządzaniu zarówno środkami produkcji, jak i państwem. „Manifest Komunistyczny”, jak też „Zasady Komunizmu” głoszą, że proces ten powinien być przeprowadzony bez rozlewu krwi, o ile w odwecie za utratę swej pozycji obalona w wyniku rewolucji burżuazja sama nie zastosuje terroru.

Nawet jednak w wypadku, gdy trzeba byłoby stosować nadzwyczajne środki w obronie rewolucji, Marks i Engels zastrzegali, że należy je zaakceptować jedynie w ograniczonym zakresie pod ścisłą kontrolą społeczeństwa nad ich realizowaniem.

Wypada zgodzić się z twórcami socjalizmu naukowego w kwestii, że za idealny model dyktatury proletariatu uznawali oni Komunę Paryską, zwracając uwagę na stały kontakt jej rządu z masami, realizowanie ich oczekiwań oraz całkowitą obieralność i odwoływalność jej funkcjonariuszy , kolegialność organów władzy i zainteresowanie przejmowaniem kontroli nad zakładami pracy przez pracowników . Komuna Paryska została bardzo krwawo stłumiona przez wojska ancien regime'u i dopiero to zmusiło ją w ostatnich dniach istnienia do zastosowania środków nadzwyczajnych, lecz nie da się tego porównać z prawdziwą hekatombą ofiar jakie przyniosło działanie rządu Thiersa pośród członków i sympatyków Komuny, czy choćby tylko właścicieli spracowanych rąk. Paradoksem jest, że Gustav Flourens i Eugene Varlin, najwięksi przeciwnicy terroru, którzy wcześniej chronili członków obalonego rządu przed zemstą ludu, sami zostali przed egzekucją zakatowani z okrzykami żandarmów: „To za związki zawodowe! To za Międzynarodówkę!”.

Kiedy Zgromadzenie Konstytucyjne będzie reprezentować wolę społeczeństwa, my będziemy krzyczeć: „Niech żyje Zgromadzenie Konstytucyjne!” W przeciwnym przypadku krzykniemy:
„Precz ze Zgromadzeniem Konstytucyjnym!”
Lenin
[ Bessie Beatty – The red heart of Russia , 1918, s.434 w: Paul Le Blanc - Marx, Engels and the Revolutionary Experience .Studies of Communism and Radicalism in the Age of Globalization, wyd. Routledge Taylor & Francis Group, New York , London 2006, s.86 ].




Istotą późniejszego wkładu Lenina do teorii dyktatury proletariatu jest przekonanie, że nowy system władzy musi być oparty na systemie rad robotniczych, żołnierskich i chłopskich, zaś gospodarka miała znajdować się pod kontrolą pracowniczą .Odpowiednikiem obieralnych organów władzy czasów Komuny Paryskiej miały być rady delegatów robotniczych i żołnierskich, ukształtowane w dobie rewolucji 1905-1907.

„Niezbędne jest nie tylko przedstawicielstwo w typie demokracji, ale i budowa całego zarządzania państwem od dołu, przez same masy, ich aktywny udział na każdym kroku życia ich aktywna rola w zarządzaniu. " - tak wyglądał pogląd Lenina w rzeczywistości, nie zaś po późniejszych zafałszowaniach. O wiele wyżej cenił on rady niż reprezentujący jedynie demokrację pośrednią parlament. Wybory do parlamentu przyniosły zwycięstwo innych ugrupowań, co w warunkach obcej interwencji mogło doprowadzić do trwałego blokowania inicjatyw bolszewików, a nawet ich obalenia. W tych warunkach poczuwając się do odpowiedzialności za rozwój wydarzeń, Lenin podjął decyzję o rozwiązaniu parlamentu, którą uzasadnił w dwóch tekstach.

Przejawem demokratyzmu rad jest przebieg głosowania w okresie poprzedzającym wybuch powstania lewicowych eserowców skierowanego przeciw władzy radzieckiej.

Eserowcy czując podkopywanie własnej pozycji przez intrygi prominentnych członków WCzK Łacisa i Petersa ( czego jednak nie chcieli przyjąć do wiadomości Lenin i Dzierżyński ) , do tego obarczając Lenina winą za pokój brzeski i uważając go za zdrajcę podczas V Zjazdu Rad domagali się zerwania pokoju brzeskiego i rozpoczęcia wojny z Niemcami, a także stawiali w polityce wewnętrznej warunki rozwiązania Komitetów Biedoty i oddziałów aprowizacyjnych, anulowania zarządzenia o obowiązkowych dostawach dla państwa nadwyżek zbożowych i zaprzestania kampanii przeciw bogatym chłopom -kułakom.

Bolszewicy, którzy na zjeździe stanowili zdecydowaną większość ( na 1164 delegatów
773 należało do ich partii, podczas gdy lewicowych eserowców było 353) odrzucili te żądania. Wobec takiego obrotu spraw eserowcy zdobyli się na akt przemocy , próbując sięgnąć po najwyższą władzę i wymordować bolszewików.

Nawet dekret o karze rozstrzeliwania na miejscu przestępstwa na wniosek Trockiego przegłosował zjazd Rad po tym, gdy na ulicy znaleziono porzucone i zmasakrowane zwłoki zgwałconych delegatek na ten zjazd . W głosowaniu o wprowadzeniu komunizmu wojennego przeciwny mu Lenin był w mniejszości i dał zwyciężyć demokracji.

Elżbieta Drabkina, znająca osobiście Lenina z okresu początków państwa radzieckiego, w swych wspomnieniach „Na przełomie zimy” ( wyd. polskie Książka i Wiedza, Warszawa 1970) zauważa, iż Lenin niejednokrotnie znajdował się w głosowaniach partyjnych w mniejszości pod względem wyznawanych poglądów i wówczas podporządkowywał się woli większości, by nie rozbijać jedności partii.
Istnieje szereg innych dowodów, że Lenin całkowicie poważnie traktował próby wprowadzenia oddolnej demokracji. W ostatnich latach życia opowiedział się zdecydowanie za demokratyzacją Komitetu Centralnego i innych instytucji, zarzucając im zbytnią biurokratyzację i zerwanie więzi z masami.
Jednak w okresie po śmierci Lenina nowa ekipa położyła nacisk na konieczność połączenia pojęcia dyktatura proletariatu z wszechwładzą grupy trzymającej władzę i z terrorem opartym o konieczność fizycznej eliminacji przeciwników. Wykorzystała ona jako instrument nową teorię o zaostrzaniu się walki klasowej w miarę postępów budowy socjalizmu.
Narodził się model nieograniczonej i niekontrolowanej władzy, która stała się celem samym w sobie, władzy tracącej więź ze społeczeństwem, nie słuchającej jego głosu. Model ten kształtujący się w praktyce od 1924 r. był kopiowany potem przez inne kraje demokracji ludowej, satelickie wobec ZSRR. Dyktatura proletariatu zamieniła się we własne zaprzeczenie.
Współczesna myśl marksistowska powinna dążyć do odkłamania tego i wielu innych pojęć i do odrzucenia późniejszych praktycznych degeneracji. Dyktatura proletariatu powinna służyć budowie nowego modelu demokracji, nie zaś terrorowi i budowie reżimu, odgrodzonego od społeczeństwa.

autor: rewolucjoner, data nadania: 2010-05-20 20:00:12, suma postów tego autora: 490

Panie Rewolucjoner

Właśnie przypomniałem sobie o wojnie domowej w Wandei
i muszę przyznać, że trochę się zagalopowałem z tą wyjątkowością zbrodni bolszewików.
Już na samym wstępie tej rozmowy, podkreśliłem, że komunizm na poziomie ogólników jest ideologia szlachetną - i nadal tak uważam.
Jednak jeśli w rezultacie jego wprowadzania możliwe jest to, o czym sam Pan napisał:
"Bolszewicy, którzy na zjeździe stanowili zdecydowaną większość ( na 1164 delegatów
773 należało do ich partii, podczas gdy lewicowych eserowców było 353) odrzucili te żądania. Wobec takiego obrotu spraw eserowcy zdobyli się na akt przemocy , próbując sięgnąć po najwyższą władzę i wymordować bolszewików."
- to gołym okiem widać rozbieżność między deklarowanymi
metodami rządzenia a praktyką.
"Dobrymi chęciami piekło wybrukowane" - jeśli zakwestionuje się w mozole przez tysiące lat wypracowane normy współżycia społecznego, to żadne dobre chęci nie pomogą zrealizować tych szlachetnych w założeniu zmian.
Zacząć rewolucję to tak, jak by otworzyć puszkę Pandory.
Lenin "chciał dobrze", ale nawet w sądzie o banalne przestępstwo takie tłumaczenie na nic się zdaje - liczą się skutki.
Społeczeństwa nie składają się z samych idealistów,
a wręcz przeciwnie - każdy pragnie zagarnąć jak najwięcej dla siebie i swoich dzieci, i jeśli Lenin tego nie wiedział, to lepiej żeby tej rewolucji nie wszczynał.
Twierdzi Pan, że rewolucji się nie wszczyna - one wybuchają same.
Nie do końca - same to wybuchają bunty , ślepe i zanarchizowane, bez określonego celu społecznego.
Taki właśnie wybuchł bunt w Rosji carskiej po pięcioletniej przegranej ( co ważne) wojnie.
Rząd Tymczasowy nie potrafił zapanować nad sytuacją
i od momentu włączenia się bolszewików możemy mówić o
rewolucji, czyli świadomym działaniu w oparciu o jakąś ideę. Ona też nie "wybuchła" sama - ktoś ( Marks, Engels)
przez wiele lat budował podstawy programowe tej rewolucji.

Więc jak teraz po tych wszystkich złych doświadczeniach ,
szykuje Pan postawy programowe Nowego Komunizmu
( gdybym był złośliwy, to napisałbym "poprawionego komunizmu") to mam podstawy do niepokoju. Czeka Pan
na jakiś kolejny ślepy bunt, by bogatszy o doświadczenia bolszewików, poprowadzić desperatów do nowej utopii.
Ale jak już wcześniej napisałem - można wsiąść na tego konia, ale nie sposób nim pokierować.
W takim chaosie poklask zyskuje większy demagog i nieodwołalnie na końcu tej drogi znajdzie się terror,
potrzebny by naród mógł przetrwać.
Stalin to zrozumiał.

autor: tarak, data nadania: 2010-05-21 00:10:27, suma postów tego autora: 3283

Pużak

Udało mi się w końcu dotrzeć do historyczki z Radomska Grażyny Drozdek, która zajmowała się m.in. postacią Pużaka. Niestety, skupiała się na okresie międzywojennym. Zna aferę Tarantowicza i słyszała o domniemanym udziale w niej Pużaka, jednak nie weryfikowała źródeł. Nie jest więc w stanie ani potwierdzić, ani zaprzeczyć czy rzeczywiście w tym uczestniczył.

autor: V.C., data nadania: 2010-08-26 19:54:07, suma postów tego autora: 1136

Dodaj komentarz