"Ilkowski przekonywał, iż im większa będzie liczba głosów oddanych na lewicowy, propracowniczy program, jaki reprezentuje Ziętek, tym większa będzie przestrzeń dla prawdziwej lewicy i większa możliwość mobilizacji jej do aktywnych działań "na codzień"."
Sam bym lepiej tego nie ujął... Głosując na Ziętka nie głosujemy tylko na niego, ale przede wszystkim na propracownicze postulaty, które reprezentuje, a które są dla na wszystkich wspólne. Marny wynik Ziętka będzie zarazem marnym wynikiem autentycznej lewicy i jej programu. Burżuazyjne szczekaczki będą mogły później dezawuować radykalną lewicę twierdząc, że tak "radykalne" postulaty "nie są popularne w społeczeństwie".
Faktycznie, coroczny ogólnopolski zlot Pracowniczej Demokracji wraz z naturszczikami, zwany Weekendem Antykapitalizmu w tym roku zgromadził dwa razy mniej osób niż zwykle, a ściślej w ubiegłym roku. Co prawda nie byliśmy na wszystkich imprezach - film Moora obejrzeliśmy na video, piątkowy wieczór poświęcając na rzeczy doczesne. W sobotę wpadliśmy dopiero "na Kowalika". W porównaniu z zeszłym rokiem wypadł raczej blado. Chyba zbyt mocno jest esploatowany przez "wrażliwą społecznie lewicę" wszystkich maści. Zainteresowanie było też dużo mniejsze. Dyskusję zdominował temat podmiotu wydarzeń - tu i teraz. Temat rzekomego wpływu sytuacji w Grecji na "polski masowy ruch społeczny" bez skutku starali się narzucić organizatorzy, w tym Kuba Olszewski, Filip Ilkowski, Elisiv i Żebrowski plus zagraniczni goście PD, zwłaszcza ten z marx21. Dyskusję zdominowała sytuacja w kraju i nie dziwota, skoro greckie manifestacje nijak nie przekładają się na sprawy polskie. O czym w interesującym wywiadzie dla "Krytyki Politycznej" wspomina dr Rafał Chwederuk. "Socjalizm oddolny" w Grecji jest raczej nie znany - szefowa Komunistycznej Partii Grecji i związkowcy o takich mówią krótko: oportuniści i prowokatorzy. Pozycja poststalinowskiej partii komunistycznej jest w Grecji nie do podważenia (polecamy rodzimą stronę internetową KPP).
Temat podmiotu przemian społecznych i rewolucyjnych oraz stratyfikacji i struktury społecznej kontynuowany był w dyskusji po kolejnym panelu z udziałem Macieja Gduli z "Krytyki Politycznej" i Filipa Ilkowskiego z PD. Tym razem Pracownicza Demokracja próbowała narzucić alterglobalistyczną wizję "mooryzmu" (wyraźnie film spełnił zadanie edukacyjne, rozkładając wizję Marksa na łopatki). W obu dyskusjach nie odnieśli jednak sukcesu - dwie krótkie kontry E.B. i W.B. zrobiły swoje.
W rezultacie następnego dnia E.B. i W.B. udzielono tylko raz głosu w dyskusji po głównym panelu, proponując odgórnie w panelu o "socjalizmie oddolnym" dyskusję w przerwie na korytarzu. Po tej stosownej do sytuacji propozycji opuściliśmy salę, pozostawiając 25 osób. Wychodząc z siedziby "Metalowców" minęliśmy czerwonolicą dziewoję, która, jak co roku, uzupełniła szeregi naturszczikow PD.
I jeszcze jedno. Głównym panelu (w szczytowym momencie 40 słuchaczy) talentem krasomówczym błysnął jedynie Piotr Ikonowicz, który w międzyczasie mocno podupadł na zdrowiu. Piotr jak zwykle nieomal całą uwagę skoncentrował na sobie i Kancelarii Społecznej, która nawiązała już kontakty międzynarodowe z Kubą i Niemcami. Odnotować należy fakt niebywały po raz pierwszy Ikonowicz nie poparł sekciarskiej polityki PPP i kandydatury Ziętka, co Kuba Olszewski nie przypadkiem przeoczył. Nasze wystąpienia po tym panelu pogłębiły tylko PRZYGNĘBIAJĄCE I PRZYGNIATAJĄCE WRAŻENIE. W tym momencie propagandowa impreza siadła.
Kolejne dwa panele i dyskusje miały już tylko charakter werbunkowy - skutek żaden lub prawie żaden, a koszty, zwłaszcza te polityczne, uderzające. Jeszcze o nich usłyszycie.
Ciekawe czy Pracownicza Demokracja dotrwa do przyszłego zlotu naturszczików Antykapitalizmu w pełnym 10 osobowym składzie?
Zaznaczamy, że również na tej imprezie nie prowadziliśmy kolportażu "Hartowni. Głosu Nieobecnych" - w końcu głos nam udzielono - ani werbunku, ale i to ulegnie zmianie.
Statystom i naturszczikom z dołu i z góry dziękujemy.
W internecie, m.in. w portalu Centrum Informacji Anarchistycznej, widnieje informacja:
6 lipca o godz. 13 w Sądzie Pracy w Warszawie, ul. Marszałkowska 82, odbędzie się proces o łamanie praw pracowniczych przeciwko szefowi WZZ "Sierpień 80", Bogusławowi Ziętkowi.
W związku z tym pod gmachem sądu odbędzie się pikieta solidarności z dwójką osób, które walczą o odszkodowania za pracę w tym związku zawodowym, pod hasłem "Dość łamania praw pracowniczych!".
Co na to Filip Ilkowski i Pracownicza Demokracja? Co uważacie to za przejaw lewicowości - łamanie prawa pracowników przez szefostwo związku zawodowego czy też może odwrotnie - pikietę represjonowanych pracowników?
Jakiż to nowy spisek wykrył?
w najnowszym Dalej! do pobrania w pdf na www.pismodalej.pl
Komentarz do powyższego tekstu tandemu BB uważam za całkiem zbyteczny. Zwyczajnie słów skierowanych do ludzi, którzy wręcz z patologiczną satysfakcją zajmują się zwalczaniem – nie prawdziwych przeciwników politycznych, lecz tych, którzy w najbardziej podstawowych kwestiach podzielają, jak sądzę, ich poglądy. Jest to sprawa, której nigdy nie mogłem zrozumieć i nawet nie usiłuje tego czynić. Zdumiewa jeszcze fakt ich konsekwencji w tej destrukcyjnej działalności. Lecz jest to jedyna rzecz jakiej można im pozazdrościć.
Natomiast co do pytania pk to przypominam, że w PD nikt nie robi „fetyszu” z Ziętka i popieramy przede wszystkim program z jakim występuje. Ktoś musi ten program reprezentować a w tych wyborach (podobnie zresztą jak w poprzednich i prawdopodobnie w następnych) jest to akurat Ziętek. Gdybyś ty pk zgromadził wystarczającą liczbę podpisów i startował z takim czy też podobnym programem moglibyśmy poprzeć ciebie.
A co do natury ogólnej tego pytania, to zawsze w podobnych sytuacjach (poparcie centrysty przez organizacje otwarcie głoszącą socjalistyczne postulaty) możemy mówić jedynie o tzw. „krytycznym poparciu”. To samo dotyczy również PPP jako partii.
Jeżeli zaś chodzi o sprawę sądową Ziętka, o łamanie paw pracowniczych, to jest mi ona po prostu zbyt mało znana, żebym mógł się wypowiadać. Może jakieś bardziej konkretne informacje?
Może, Kubo, nasz komentarz byłby zbyteczny, gdyby twój był rzetelny. Albo gdybyście zaprosili nas do panelu. Ale tak nie jest. Nie stać was na poważną dyskusję. Nie odpowiedzieliście nawet na polemikę Ewy Balcerek po tekstem Filipa Ilkowskiego na lewica.pl.
Patologiczny według was jest po prostu ortodoksyjny marksizm (ortodoksyjny w naszym rozumieniu). Marksowską krytyczno-filozoficzną kategorię klasy robotniczej po prostu odrzucacie, lansując w jej miejsce szerokie pojęcie "klasy pracowniczej" czy nawet "klasy pracującej", obejmującej swym zakresem pracujących chłopów, pracujących oczywiście na swoim. Nie chodzi wam przecież o robotników rolnych. To w Polsce wciąż zbyt marginalna grupa. Wy operujecie milionami i jakimś iluzorycznym wspólnym interesem "szerokich mas".
Na tym iluzorycznym przesłaniu budujecie mity o społecznych mobilizacjach i to jeszcze antykapitalistycznych, i "oddolnym socjalizmie" tu w Polsce. A gdzie dialektyka? Tymczasem narasta nieufność społeczna i izolacja. Pleni się sekciarstwo różnych grup pracowniczych. Każdy chce mieć swoją partię. Po WZZ "Sierpień 80" przyszła kolej na pielęgniarki. W tej sytuacji możliwy jest tylko niekontrolowany wybuch społeczny lub kontrolowany upust krwi robotniczej. Chyba nie o to wam chodzi? Może się mylimy?
Wyjaśnij, Kubo, jak przenieść Grecję do Polski.
Pozwolisz, Kubo, w tej sytuacji bliższe są nam oceny Rafała Chwedoruka. On przynajmniej wie co mówi. Lepszy rzetelny reformista niż nierzetelny rewolucjonista.
To oczywiste.
Bardzo dobry tekst w tym Dalej! Korporacja wyborcza - po prostu strzał w dziesiątkę.
Ziętek to rzeczywiście taki trochę współczesny Machiavelli, tym bardziej interesujący, bo całkowity naturszczyk. Raczej watpię, by czytał Księcia, czy jakiekolwiek jego pisma. On to po prostu czuje.
Intuicja, przeczucie, dobre są na jednak na starcie, z czasem potrzebna jest edukacja. Jej braki (nie przeczytanie Księcia) wyszły np. w zaprzepaszczeniu darmowej roboty wielu ludzi w KPiORP, których bardziej i dłuzej można było wykorzystać, co dla takiego cynika nie stanowi problemu, trzeba tylko umieć lepiej ludzi zwodzić. Wylazły też we wspomnianych sprawach sadowych o łamanie praw pracowniczych. Sadzę, że gdyby Ziętek przeczytał Księcia, wziąłby sobie do serca jedną z jego maksym - nie rań człowieka, jeśli nie możesz go zabić!
Bo trupy rzadko odwołują się do sadu pracy.
Sporo uczestników (tyle co w rekordowym roku 2009), dobre antidotum na "lewicową" beznadzieję.
Ciekawe dyskusje, trafne analizy, ścieranie się opinii. Wyciągnięcie rewolucyjnej polityki z rowu małostkowości.
Podobały się słowa Róży Luksemburg na plakatach wzywających do wstąpienia do Pracowniczej Demokracji:
"Albo kontynuacja kapitalizmu, nowe wojny i nieuniknione wpadnięcie w chaos... albo zniesienie kapitalistycznego wyzysku."
Aha. Wybory to nie wszystko - ale skoro są, trzeba je wykorzystać, nie ignorować. Więcej o polskich wyborach na: http://pracowniczademokracja.org/strony/gazeta0510/5.wybory.prezydenckie.0510.htm
O tym jak działać w kampaniach wyborczych oto tekst o amerykańskim socjaliście Eugene'ie Debsie, który współzałożył IWW ( "Wobblies"): http://pracowniczademokracja.org/strony/gazeta0510/8.eugene.debs.0510.htm
Chyba jednak jest gorzej niż myślicie. Patologię B.B. można jakość sobie wytłumaczyć i starać się izolować. Co słusznie czynicie. Ale nie WUDU. Zdradzę wam wielką tajemnicę. E.B. w poniedziałek wybrała się do Krakowa i będzie tam jakiś czas nakłuwać pomarańcze i inne akcesoria w rodzaju waszych gumowych czerwonych serduszek w ramach modnych ostatnio kursów chińskiej akupunktury.
Skutki już znacie. Nie mówimy o powodzi. Nawet pisklaki bocianów nie przetrwały. Zginął cały tegoroczny ptasi przychówek. Przy tym kłopoty Pracowniczej Demokracji i nowej radykalnej lewicy to mały pikuś. Resztę zeżre nasza kocia rodzinka.
Ziętek powiedział, że ma prawie taki sam program, jak Napieralski. To właściwie wszystko jedno - dodał - czy się głosuje na niego, czy na lidera SLD
Mieszkania dla młodych za 1/2 ceny ! Odzyskać TV dla obywatela ! To dwie sprawy do realizacji od zaraz. Tak, jak powiedziałem w czasie Weekendu Antykapitalistycznego należy koncentrować się na społeczno-ekonomicznych zyskach. Perspektywa zdobycia własnego mieszkania pociągnie młodych do działania. Kto pierwszy zorganizuję spółdzielnie mieszkaniową według mojej koncepcji? Pamiętajcie, inny świat jest możliwy !
ja ze swoich podatków na pewno nie, hehe...
Nie rozumiem, jak ktokolwiek może uważać, że obecnie robotnicy mogą być, jako jedyni wolni od postawy roszczeniowej, na rzecz wyłącznie swojej grupy - a raczej tej jej części, która jest im najbliższa, czyli siebie i swoich kolegów - czyli osobno powiedzmy ślusarzy, stolarzy, dekarzy itd...czy nie są oni nie tylko nieufni, ale zatomizowani przez obecny system, czy to właśnie nie ten system nakłania każdą z klas i grup społecznych, w tym robotników, do postawy roszczeniowej, kosztem zatarcia świadomości klasowej ? Czy to nie tutaj leży realny problem, z którego wynika, że każdy chce mieć swoją partię, która będzie bronić jego interesów ? Moim zdaniem z tym właśnie należy walczyć - w przeciwnym razie wśród robotników też będą podziały, a także wobec górników, inteligencji pracującej, ochroniarzy etc. - jednym słowem - wszyscy będą się zwalczać wzajemnie i reprodukować będzie się stare wytworzone przez kapitalizm przeświadczenie o konieczności wzajemnej rywalizacji i konkurencji.
Moim zdaniem to właśnie z tą mentalnością należy walczyć z jednej strony, z drugiej - z przekonaniem, że nie warto zmieniać ustroju, bo socjalizm to tylko zamiana prywatnego wyzyskiwacza na państwowego i do tego totalitaryzm, jak wpaja robotnikom uparcie propaganda sącząca się z mediów. Czy się mylę ?
Nie można liczyć, na to, że nieufność zatomizowanej klasy robotniczej przełamie się, a robotnicy wzruszą się do łez, gdy użyjemy magicznego określenia "klasa robotnicza", mówiąc zgodnym chórem: tak wiele lat na to czekaliśmy!
Problemem jest też to, że część tych środowisk chce być również po stronie lewicy - moja sąsiadka, już emerytowana pani adiunkt i działaczka społeczna, kandydująca parę lat temu na radną i mająca doświadczenie w prowadzeniu wspólnot mieszkaniowych, powiedziała do mnie, bez żadnej agitacji z mojej strony, po prostu wiedząc, czym się zajmuję: Panie Dawidzie, ja też uważam się za człowieka pracy najemnej - ja też chcę, by sytuacja lewicy była jak najlepsza.
I co, mamy takim ludziom zabronić solidaryzowania się z naszą walką, bo nie wkręcają śróbek ? Czy to nie przesada ?
a mieszkania dla starych to za podwójną cenę?
W PRL stale mieliśmy od lat 70-tych deficyt 1,5 mln mieszkań, który w Najjaśniejszej się nieco zwiększył. Czy naprawdę wiesz, o czym mówisz?
rewolucjoner, Różnica między klasą robotniczą a innymi grupami pracowniczymi polega, m.in. na tym, że klasa robotnicza jest w stałej sytuacji antagonizmu z klasą kapitalistów, zaś inne grupy nie. Sytuacja tych grup pogarsza się wraz z kryzysami gospodarczymi i wtedy te grupy znajdują się świadomościowo bliżej robotników niż na co dzień.
Nie chodzi o to, aby odpychać inne grupy od klasy robotniczej (gdyż radykalizują się one szybko w sytuacji zagrożenia warunków bytu, nawet szybciej niż robotnicy, którzy do warunków wyzysku przywykli na bieżąco i trzeba więcej, aby się ruszyli. Ale jak już się ruszą...) Trzeba sobie tylko zdawać sprawę z tego, do jakiego punktu programu robotniczego owe grupy będą się poczuwały do solidarności, a poza który już nie wyjdą. Tyle.
Co tego, że nie różnimy się programowo z PracDem... Odrzucając koncepcję klasy robotniczej czy teorię wartości opartej na pracy, różni Was z nami bardzo wiele. Z tych przesłanek rodzą się bardzo istotne rozbieżności nie tylko taktyczne, ale i strategiczne.
Wiem, że od WOŚP różnicie się tym, że Wy chcecie zasady WOŚP zastosować do podziału dochodu narodowego (czyli hurtowo), a Owsiakowi wystarczy dłubanina w detalu. Poza tym, to chyba pasuje Wam "oddolny" charakter imprezy Owsiaka?
Idę teraz kłuć pomarańcze i nabierać siły do dalszej walki ze Złem.
przecież Ziętek sam ogłosił, że człowiek o wrażliwości lewicowej może głosować na Napieralskiego i na Ziętka a także odwrotnie (cokolwiek to znaczy). Nie ma więc jedynego kandydata świata pracy (pomijając czy akurat to określenie jest adekwatne do któregokolwiek z kandydatów), ale jest podwójny kandydat wrażliwej lewicy. Głosujcie na któregokolwiek z nich, ganz egal! Napieralski jest dokładnie tak samo antykapitalistyczny i antysystemowy jak Ziętek i odwrotnie.
Sierpie i młocie - zauważyłeś czas jakiś temu zamilknięcie Martysa, Koseli i nieczęste objawianie się tutaj A.Warzechy. Świadczy to nie tylko o pogłębiającej się izolacji Ziętka i o Twej spostrzegawczości, ale nie do końca, zajmujesz się bowiem jakimiś detalami, przemilczając zjawiska masowe. Zniknęło bowiem 170 tysięcy ludzi popierających pisemnie kandydaturę Ziętka! Amerykanie nakręcili serial "4400" o zniknięciu ( i powrocie) tylu właśnie ludzi, a tu mamy zjawisko masowe, zniknięcie o charakterze kosmicznej implozji i nikt tego nie widzi!??? Może kiedyś powrócą? W jakim stanie i w jakiej ilości? Ktokolwiek wie...
Mniami! Z przyjemnością oddam głos na Ziętka. :-) W sumie chciałem olać tę szopkę, szczególnie, że tym razem wyborcza szopka odbywa się (dosłownie) na wariackich papierach. Ale nic tak na mnie nie działa jak głos "rozsądku" Ziętkożerców - aż chce się biec do urny (dodam dla pewności: wyborczej).
PS. Medytacje nad cytatem z wyborczej - przednie!
takich głupot dawno nie słyszałem.....haha Kapuściński ikona lewicy - faktycznie nadaje się na waszego guru ; kiedy kraj zdychał w nędzy ten agent wywiadu jeździł sobie po świecie i bzykał panienki, prawdziwy rewolucjonista
Fragment książki Domosławskiego:
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/newsweek_dossier/kapuscinski-z-karabinem--na-ramieniu,54032,1
Kapuściński miał zwłaszcza w późniejszym okresie różne niefortunne wypowiedzi i zachowania, jak przykładowo to kiedy wypowiadał się po latach o rewolucji październikowej, której pozytywne strony sam przedtem opisywał, ale pisanie, że on jeździł sobie tylko po świecie w celach wypoczynkowo - romansowych jest bzdurą do potęgi, stawiając znak równości między bolszewizmem a stalinizmem. Jednak robienie z niego wyłącznie jakiegoś dandysa, bawidamka i wesołka, jeżdżącego po świecie w celach romansowo - rekreacyjnych jest po prostu absurdem.
Jeszcze do poprzedniego wątku - komuś tu się pomylił Kapuściński z Jamesem Bondem.
Ewo, PD wcale nie neguje, że kapitał powstaje z nie zapłaconej ludzkiej pracy, choć zgodnie z teorią Marksa przypomina, że istnieje RÓWNIEŻ - a więc nie wyłącznie - kapitał fikcyjny, nie wytworzony przez pracę, jako produkt uboczny. Poniżej analiza, przykładająca poglądy Marksa do obecnego kryzysu, nie wiem czyjego autorstwa, wcale nie różni się od poglądów Pracowniczej Demokracji na stosunki kapitalistyczne i istotę kryzysu:
http://www.bankier.pl/forum/temat_KRYZYS-dlugie-ale-ciekawe-warto-przeczytac-mozna-sie-zgodzic-lub,6401577.html
Fikcyjny kapitał
Marks nazwał kapitał niepochodzący z nieopłaconej pracy pracownika (rynki finansowe, wszystkie "bańki") kapitałem fikcyjnym. Taki kapitał nie rozwija produkcji, nie tworzy nowych bogactw. Ten kapitał jest wymieszany z kapitałem pochodzącym z ludzkiej pracy. Tak więc rynki finansowe są jak kasyna, w których się gra zyskami tworzonych przez pracowników - i które nie mogą w nieskończoność ignorować kondycji realnej gospodarki.
Jak chcecie połączyć zatomizowanych obecnie robotników ? Tym, że będziecie pisać o jednolitej klasie rob., mającej wspólny interes wewnątrz własnej klasy - kto wam uwierzy na dłuższą metę ? Dlaczego nie chcecie uderzyć w istotę problemu - czyli w to, że kapitalizm wytwarza także u nich przekonanie, że nie ma jednolitego interesu klasy robotniczej, a każda z grup ją tworzących może walczyć o swoje prawa, ale osobno i broń Boże nie dążyć do zmiany systemowej, którą właśnie przedstawiają jako redystrybucję z wariantem siłowym ? Czemu walczycie z socjalistami innego nurtu, uparcie nie dostrzegając propagandy na rzecz utrzymania stosunków kapitalistycznych,albo niemożności obalenia kapitalizmu, wszechobecnej w mediach?
Robotnicy, gdy upada ich zakład, często wolą się pomodlić, niż podjąć jakieś działanie - nie piętnuję tego - ale zastanówcie się, czemu wybierają wyłącznie tę formę działania na większą skalę ? Zaszły zmiany w mentalności, ludzie są oduczeni buntu, włączeni w system, trzeba z tym walczyć, ale umiejętnie, tak by znaleźć drogę przekonania ich, że lepszy świat jest możliwy, wbrew temu czym są karmieni, oczywiście wtedy, kiedy między jedną, a drugą zmianą mają siłę włączyć telewizor. A co z górnikami i dokerami ? - też się odłączą od ruchu w pewnym momencie? Wszyscy się odłączą ? Mam wątpliwości nawet, czy cała inteligencja się odłączyłaby. Jednak najpierw rzecz w tym, by pomyśleć jak ludzi połączyć, namówić do wspólnego działania -w tej chwili cała reszta jest wishful thinking.
Postaram się tym razem uprzedzić nieco odpowiedź Ewy.
Czy za przyjaciela możesz uważać człowieka bądź organizację, czy wręcz formację polityczną, która przy każdej nadarzającej się sposobności określa cię mianem psychola i to w dodatku patologicznego?
Okazji tych od przyjazdu Andrzeja Żebrowskiego, emisariusza SWP, do Polski było już wiele. W latach 90. XX wieku byliśmy dla "Solidarności Socjalistycznej", siostrzanej organizacji SWP, czyli Żebrowskiego i jego grupy, po prostu stalinowcami. To w slangu trockistów i posttrockistów nie tylko epitet, ale i określenie statusu politycznego, bynajmniej nie przyjaciela, lecz wroga. Ta wrogość pozostała również po naszym powrocie w 2002 roku do polityki. 4-letnia przerwa nic nie zmieniła w tej kwestii. Swego czasu próbowaliśmy na różne sposoby przełamać ją. Wydawało nam się to nawet możliwe. W czasie wielkiej fali strajków robotniczych w 1992-1993 r., gdy robotnicy zakwestionowali wszystkie założenia transformacji kapitalistycznej i kurs na prywatyzację w praktyce wzywaliśmy kolegów trockistów i posttrockistów do przystąpienia do KOALICJI NA LEWO OD PPS, następnie do wstąpienia do Grupy Inicjatywnej Partii Robotniczej. Z wiadomym skutkiem. Wówczas "Solidarność Socjalistyczna" trzymała kurs na demokrację, tzw. Drugą Solidarność i PPS Piotra Ikonowicza. Zdobyczy robotniczych i socjalistycznych, w ich slangu "kapitalizmu państwowego", SS nie zamierzała bronić. Tymczasem partia Piotra Ikonowicza weszła w tych nadzwyczajnych okolicznościach w skład Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który po zwycięstwie wyborczym nadal budował REALNY KAPITALIZM, zadając robotnikom cios nożem w plecy. W efekcie lewica wszelkiej maści wypadła z "Solidarności", oddając pole AWS.
Gdy w 2002 r. wróciliśmy na scenę polityczną pozostaliśmy w ocenie "oddolnych socjalistów" odgórnymi stalinowcami. Odrzucił nas w końcu również Ikonowicz, który animował wówczas Nurt Radykalny Polskiej Partii Socjalistycznej i to w dość niecodziennych okolicznościach. Tak właśnie podziękował nam za gościnę całej jego radykalnej ferajny w Markach. Wyobraź sobie, że nasze "archaiczne" poglądy do tego stopnia mu nie pasowały. Nie certolił się więc zbytnio. Podobnie Pracownicza Demokracja i Grupa na rzecz Partii Robotniczej - obie odmówiły przyjęcia takiej "tendencji" czy platformy do własnej organizacji. Nurt Lewicy Rewolucyjnej i Ikonowicz w imieniu Nowej Lewicy nie wyraził również zgody na przystąpienie "Dyktatury Proletariatu" do Porozumienia Lewicy Antykapitalistycznej.
To chyba wystarczy. Teraz przyszedł czas zapłaty. Więc płaćcie i nie płaczcie. Amnestii nie będzie.
Na początku lat 90-tych drobnomieszczaństwo i jego ideologiczni przedstawiciele, jak np. PracDem, olali walkę robotników, bo woleli popierać nową demokrację w krajach wyzwolonych z totalitaryzmu. Dziś drobnomieszczaństwo poczuło kryzys i wpadło w panikę. Strasznie się zradykalizowało w związku z tym. Robotnicy to przy nich czarna reakcja. Mamy więc swoje zdanie nt. wiarygodności drobnomieszczaństwa jako sojusznika.
Kapitał fikcyjny nie jest tu żadnym argumentem, chyba że chcesz powiedzieć, że tworzą go klay nieprodukcyjne. Jak sobie chcesz.
Kapitał pochodzi z nieopłaconej pracy ludzkiej, ale nie każdej. Tu jest sedno problemu.
Namawiać drobnomieszczaństwa do wspólnej walki jest bezcelowe, bo ono się podczepia, kiedy trzeba. Walka o świadomość robotnikó - jak najbardziej. Ale PD to olewa, bo przecież widzi sytuację rewolucyjną we wszystkich grupach społecznych, po co im się rozdrabniać na partykularyzmy. W końcu geje i lesbijki wyrażają interesy uniwersalne, nie to, co robole, których zresztą nie ma, chociaż Ilkowski ostatnio ich odkrył w dużej ilości.
Arystokracja robotnicza - to temat osobny, ale całkiem inny niż drobnomnieszczaństwo. Więc nie ma co nam tu wmawiać robienia podziałów w poprzek wśród robotników.
Aby przybliżyć nasze stanowisko, zacytujemy jeden z przykładów "ewolucji" marksizmu, który odzwierciedla kierunek "aktualizowania" tej myśli: "W okresie narastającej krytyki 'postępu' i 'wzrostu', zwiększonej wrażliwości wobec problemów ekologicznych, zmniejszenia się rozmiarów oraz wpływów przemysłowej klasy robotniczej w społeczeństwach przemysłowych, powszechnego niezadowolenia z istniejących form pracy, wzmocnionej koncentracji na kwestiach wolności politycznej i formach społecznej tożsamości, które nie odnoszą się do przynależności klasowej - w wyniku oddziaływania wszystkich tych czynników tradycyjny marksizm stał się w dużym stopniu anachroniczny. Jego braki stały się widoczne tak na Wschodzie, jak też na Zachodzie, na skutek tendencji rozwojowych XX stulecia."
Obalenie kapitalizmu jest tu rozumiane jako rozwiązanie wszelkich problemów egzystencjalnych całej ludzkości, a nie jako projekt klasowy. Tak to rozumie też Pracownicza Demokracja, dla której naprzeciwko siebie stoją dwie klasy: kapitalistów i cała reszta, która się im sprzeciwia z różnych powodów. Te powody zastępują stare przyczyny klasowe, już rzekomo anachroniczne. Jest to, oczywiście, bardzo optymistyczny obrazek - garstka kapitalistów i 98% społeczeństwa naprzeciw. To poczucie sukcesu upaja różne grupki nowolewicowe, które zagrożenie dla powszechnego "kochajmy się!" wyzyskiwanych wszystkich maści i orientacji, widzą w reliktach przeszłości, takich jak my. Bo dzielimy tak powszechnie złączone wspólnym losem społeczeństwo...
W zasadzie to już tylko stara klasa robotnicza wyłamuje się z tego powszechnego porozumienia, bo jest podatna na ciągoty nacjonalistyczne i różne partykularyzmy. W przeciwieństwie chyba do mniejszości seksualnych i kulturowych? A także chyba religijnych, bo przecież nowolewcowi myśliciele w rodzaju Terry'ego Eagletona fascynują się cywilizacyjnotwórczymi możliwościami wyznawców religii - w przeciwieństwie do liberalnego społeczeństwa Zachodu. PracDem jest najmniej myślącą ze wszystkich tendencji posttrockistowskich, bo nie dostrzega problemów nawet tam, gdzie widzą je ich bracia w trockizmie. Ale nawet ten bezmyślny optymizm nie jest w stanie przełożyć się na sukces polityczny. Bo to niemożliwe. Dlaczego?
Proste. Drobnomieszczaństwo, którego ideologię reprezentuje PracDem, rozumuje, tak jak na tym forum często pokazują to dyskutanci w rodzaju Sierpa i Młota, nany, taraka czy im podobnych. Oni optymalizują swoje indywidualne interesy w odniesieniu do tego, co może im oferować społeczeństwo. Nie traktują społeczeństwa jako celu, ale jako narzędzie. Cel - to wszak utopia. Ruch jest wszystkim, bo na tym ruchu można ugrać coś swojego. I to jest nieutopijna propozycja zdroworozsądkowych socjaldemokratów dla wszystkich, bez względu na miejsce w społecznym podziale pracy.
Zupełnie inaczej jest z klasą robotniczą, ponieważ ona ma całe społeczeństwo przeciwko sobie. To właśnie wyjaśnił Marks w teorii wartości opartej na pracy, pokazując wyjątkowość pozycji klasy robotniczej w społeczeństwie.
To nie jest jakaś koncepcja, którą można bezkarnie usunąć z marksizmu sądząc, że się go zachowuje i tylko, co najwyżej, rozwija.
BB, mam sporo zastrzeżeń do Waszej historii kontaktów z PD - bardzo ciężko budować coś z Wami i Was zrozumieć, z tego względu, że gdy pojawia się jakakolwiek różnica - przypuszczacie zmasowany atak - kiedyś rozmawialiśmy w dwóch wątkach, pod dwoma różnymi nickami o PD oraz o sierpie i młocie na demonstracjach 1 majowych - uderzyło mnie, że nie znaliśmy się wówczas - a już próbowaliście na podstawie jednego komentarza wyciągać wnioski. W dyskusji o PD - tak specjalnie użyłem pseudonimu obserwator - byłem po prostu ciekaw Waszej reakcji, przypisaliście mi a priori, że jestem członkiem PD, gdy ja opisałem tylko, to co widziałem.
Mniejsza o to - ten sam ton przełożył się potem na nasze dyskusje historyczne pod tekstami na moim blogu - znów a priori przypisywaliście mi, nadal mnie nie znając i w gruncie rzeczy nic o mnie nie wiedząc, to co sobie ubrdaliście. Zarzut, że nie jestem zwolennikiem pluralistycznej lewicy padł już po pierwszej wymianie zdań, gdy nie odpowiedziałem Wam nie kulturalnie, ale nie podjąłem polemikę z tym, co mówiliście tonem protekcjonalnej wyższości.
Kto nie wierzy, niech zobaczy, jak przebiegała ta dyskusja, którą przemieniliście w pole bitwy, myląc niekiedy daty i fakty, byle tylko pasowały do Waszej koncepcji "spadochroniarzy", do Waszej ortodoksyjnej słuszności - przy tym odwracaliście sens tego, co chciałem przekazać...-a gdy prosiłem by tego nie robić, już coraz bardziej wchodząc w ton, który narzuciliście, mnożyliście tylko wyssane z palca zarzuty.
Nie przypominam tego z przyczyn prywatnych - mnie to osobiście ani ziębi...- chodzi o coś zupełnie innego, o to, że występujecie tutaj jako ci, których PD postrzega tak a nie inaczej, tylko pomijacie,jak Wy traktujecie przedtem innych - dlaczego o Waszej kłótliwości i pieniactwie krążą legendy ? Dlaczego sam miałem okazję to potwierdzić ? Jakie dajecie preteksty, do takich podejrzeń ? Po czym głosicie hasła pluralizmu lewicy...
Dlaczego w Waszych poglądach brak konsekwencji - krytykę słów profesora Hassa o nędznej przedwojennej KPP, łączycie z wyzywaniem jej przywódców większościowych od idiotów, spadochroniarzy, podkreślając ich rzekomą niesuwerenność - przecież to pisanie historii na wzór IPN - ja sam nie zawsze wiedziałem, jak Was oceniać, po Waszym zachowaniu i upartym wciskaniu Waszej wizji historii, przy opluwaniu samodzielnej analizy, kogoś, kogo zgodnie z głoszoną przez Was zasadą pluralizmu, teoretycznie powinniście traktować jako samodzielny, wolny podmiot.
Odnośnie rzekomego kultu drobnomieszczaństwa w PD - to czemu biorą oni czynny udział w popieraniu również walk robotniczych -czy w Budryku strajkowało drobnomieszczaństwo ( zapytajcie może Jarka Niemca, czy jego zdaniem górnik to drobnomieszczanin ), czy w Tesco Ela Fornalczyk to przykład drobnomieszczaństwa? Czy w demonstracjach antyrządowych organizowanych przez związki zawodowe, demonstrujący, z którymi PD aktywnie się solidaryzuje to drobnomieszczanie. Może zapytacie ochroniarzy pracujących po 3 zmiany, albo pracowników supermarketów, czy czują się drobnomieszczanami i jeszcze, w którym momencie kapitalizmu, jest im dobrze. A człowiek pracujący za kromkę chleba w Hiszpanii i bity, co opisywała prasa, to także drobnomieszczanin, oczekujący jedynie, by ugrać coś dla siebie ?
A niedawni maturzyści, obecnie studenci, którzy według ostatnich badań socjologicznych opublikowanych w Przeglądzie wcale nie są nastawieni w pierwszym rzędzie na egoizm i karierę ( próba była na maturzystach jednego z bardziej "prestiżowych" liceów ? Czy ludzi, którzy po studiach mogą nie mieć żadnych szans na pracę też należy potraktować jako jedną wielką masę drobnomieszczan, dorobkiewiczów i karierowiczów ?
Niestety, ale macie też mylną ocenę pójścia w kierunku socjaldemokracji niektórych osób, które tu wymieniliście, a przynajmniej części z nich. Niektóre z nich byłyby w stanie zaakceptować naszą wizję, gdyby nie postrzegały jej tak, jak przekazuje ją zarówno im - jak i - przykro mi - również robotnikom - IPN - jest to właśnie wizja krwawej redystrybucji, połączonej z niekontrolowanym amokiem, w której nikt nie będzie się czuł bezpieczny i nie wiadomo, na kogo padnie odwet. Jest to konsekwencja ciężkiej pracy establishmentu, jaką było wypłukanie z mózgów 3/4 społeczeństwa, łącznie z klasą robotniczą, myślenia klasowego - z efektami tego wypłukania należy walczyć.
Wy jednak wolicie się zajmować zrażaniem wszystkich po kolei do siebie, a potem wołaniu, że się Was prześladuje.
Naprawdę do tej pory tego nie rozumiem, i żadna wersja wydarzeń wyłącznie Waszej strony konstruowana w ten sposób jakoś nie może mnie do tego przekonać, ani pokazać mi, jaki to w ogóle ma sens i cel ?
Nigdzie nie padł zarzut w tej dyskusji ze strony PD, że jesteście psycholami - tylko, że Wasza satysfakcja wdeptywania przeciwnika w ziemię ma w sobie coś patologicznego - o to samo mógłby Was posądzić każdy podmiot polityczny,ale i każda osoba prywatna na podstawie obserwacji waszych zachowań - najgorsze, że gdy coś takiego się dzieje, zaczynacie twierdzić - i wierzę, że tak się czujecie - prześladowani za obronę prawdziwego marksizmu - wydaje mi się, że często Wasze oskarżenia idą za daleko, stając się nie adekwatne do stopnia tego, co nawet drugiej stronie moglibyście próbować zarzucić, jako "wykroczenie" - oczywiście w swoim przekonaniu robicie to w obronie Sprawy.
Jednocześnie nie rozumiem, czemu nie mogliście się ustosunkować np. do pytania Andiego, co w takim razie z górnikami, czy dokerami, jeśli chcecie, by wszyscy w ślad za Wami przyjęli pojęcie klasy robotniczej ? Czy jako klasę robotniczą rozumiecie wyłącznie proletariat fabryczny ? - już pomijając, że np. Lenin, czego z uporem nie chcecie dostrzec i czemu zaprzeczacie, wypowiadał się również w 1920 za uwzględnieniem specyfiki czasu i miejsca, a Polska jest dzisiaj naprawdę dużo bardziej specyficznym miejscem niż za czasów Lenina:
Komunizm zaszczepia się nie w drodze przemocy. Jeden z najlepszych polskich towarzyszy komunistów, kiedy mu powiedziałem: «Wy zrobicie to inaczej», odrzekł: «Nie, zrobimy to samo, ale zrobimy lepiej niż wy». Przeciw takiemu twierdzeniu nie mogłem absolutnie zaoponować. Należy dać możność urzeczywistnienia skromnego pragnienia - stworzenia Władzy Radzieckiej lepiej niż u nas. Nie można nie liczyć się z tym, że tam rozwój odbywa się nieco swoiście, i nie można powiedzieć: «Precz z prawem narodów do samookreślenia! Prawo do samookreślenia przyznajemy tylko ludowi pracującemu». Samookreślenie to odbywa się w sposób bardzo skomplikowany i trudny. Oprócz Rosji nie istnieje ono nigdzie i przewidując wszystkie stadia rozwoju, w innych krajach nie należy nic dekretować z Moskwy. Oto dlaczego propozycja ta [zgłoszona przez Bucharina] jest z punktu widzenia zasad nie do przyjęcia".
( W.Lenin- Z przemówienia na połączonym posiedzeniu WCIK, Moskiewskiej Rady Delegatów Robotniczych, Chłopskich i Czerwonoarmiejskich, Związków Zawodowych i Komitetów Fabrycznych, 5 maja 1920, cyt.wg: Lenin o Polsce i polskim ruchu robotniczym, Książka i Wiedza, 1954, s.477, druk. Wg. Dzieła, 4 wyd.ros., t.31, s.109-110 )
Zatem sprawdzamy POLITYCZNIE. Oto nasze warunki zawieszenia broni:
1. Proponujemy powołanie POROZUMIENIA POLITYCZNEGO, może to być nawet POROZUMIENIE LEWICY ANTYKAPITALISTYCZNEJ - bis. Chętnie do niego przystąpimy. Mamy jeden tylko warunek - prawo do krytyki i votum separatum.
2. Chętnie weźmiemy udział w panelu, gdzie wyjaśnimy swoje stanowisko w omawianych przez Ciebie, Dawidzie, kwestiach.
Co wy na to? A wy na to jak na lato? Jakie znajdziecie przeszkody - zaszłości?
Zapomniałeś, Dawidzie, dodać, że widziałeś (i wciąż widzisz!) to co widziałeś OCZYMA PRZYJACIELA PRACOWNICZEJ DEMOKRACJI. Jako zawodowy historyk powinieneś to brać pod uwagę, tym bardziej, że jesteś w spory z nami osobiście zaangażowany. To też nie sprzyja obiektywizmowi.
Jako badacz historii powinieneś oddzielić legendy i famę od materiałów źródłowych. A takich jest moc. Nawet wstępna selekcja wskazuje kto ma rację. Ponadto są jeszcze argumenty merytoryczne i przekonania polityczne badacza. Twoje i twoich politycznych przyjaciół też podlegają krytycznej ocenie. Własną autopsję możesz zatem schować głęboko do kieszeni. Brak ci obiektywizmu.
Wracając jednak do PD, odpowiadamy na pierwsze twoje pytanie - "to czemu biorą oni czynny udział w popieraniu również walk robotniczych"? Bo dzielą społeczeństwo jak 98% do 2%, czyli w zasadzie popierają wszystkie walki, w tym również Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie itd. i itp.
Teraz w sprawie drobnomieszczaństwa. To tradycyjny termin użyty przez Ewę Balcerek, prawomocny w marksizmie. Obecnie w socjologii francuskiej (np. A. Touraine), czy w ogóle światowej (K. Offe i wielu, wielu innych) używa się najczęściej terminu nowe ruchy społeczne i adekwatnie do niego - nowe i stare warstwy średnie - podmiot tego ruchu (patrz: Radzisława Gortat "O naturze nowych ruchów społecznych" lub Grażyna Gęsicka "Związki zawodowe, ruch robotniczy, ruch społeczny: ewolucja ruchu robotniczego w Europie Zachodniej" - obie prace ukazały się w "Studiach nad ruchami społecznymi" w 1987 r.).
Na "Weekendzie Antykapitalizmu" dr Maciej Gdula socjolog z "Krytyki Politycznej" użył nieopatrznie terminu "klasa średnia" i to był jego błąd, za który nieomal go nie zlinczowaliście. A przecież wiadomo o co mu chodziło - o rzetelną analizę zjawisk i struktury społecznej - o to też nam chodzi. W każdym społeczeństwie poza dwoma klasami antagonistycznymi - klasą robotniczą i burżuazją - są jeszcze inne klasy, warstwy i grupy panujące i podporządkowane. Proporcje są całkiem inne niż głoszą alterglobaliści. Jeden z marksowskich i marksistowskich aksjomatów padł, przyznał to już Lew Trocki - proletariat nie wypiera wszystkich pozostałych grup społecznych. W Trzeciej Rzeczypospolitej jest w mniejszości. Największe straty ilościowe i materialne odnotowała klasa robotnicza, zwana w nauce "schodzącą", zwłaszcza ta tradycyjna. Zmniejszyła się liczba robotników wykwalifikowanych i wielkoprzemysłowych, wzrosła natomiast, choć w sposób nie równoważący strat, liczba robotników niewykwalifikowanych. Ale to daleko nie wszystko. Beneficjentami transformacji ustrojowej zostały właśnie nowe, a czasem stare warstwy średnie, o których pisze w swej pracy Radzisława Gortat i których przemożny wpływ na związki zawodowe odnotowuje Grażyna Gęsicka.
To co nie daliście powiedzieć Maciejowi Gduli podczas "Weekendu Antykapitalizmu" mógł on spokojnie i poglądowo wyłożyć podczas spotkania na Bielanach. Tam zresztą nie było również problemu z promocją "HARTOWNI".
Chodzi bowiem o klimat do dyskusji i promocji. Czegoś takiego nie ma na spotkaniach Pracowniczej Demokracji, albowiem są to po prostu spotkania propagandowe (na rzecz kandydatury Ziętka na prezydenta i PD) i co nie mniej istotne WERBUNKOWE.
Teraz możemy odpowiedzieć na kolejne twoje pytanie - "czemu nie mogliście się ustosunkować np. do pytania Andiego" i spółki?
Bo nie zaproszono nas do panelu, co więcej nie raz przerywano wypowiedzi natrętnym przypominaniem, że masz prawo do 3 minut (w moim przypadku - nawet dwóch). Nie raz odmawiano nam na spotkaniach PD prawa do riposty czy odpowiedzi ad vocem. Ty oczywiście nigdy niczego nie zauważyłeś. A. Żebrowski i Filip Ilkowski mają prostą odpowiedź - to ich spotkania i ich decyzje, to oni decydują kogo zapraszają do panelu i komu udzielają głosu. Powinniśmy się jeszcze cieszyć, że mamy prawo do 3 minut, zresztą jak każdy. No, prawie każdy. To prawie demokracja. Następny raz ODDOLNIE PRZEJMIEMY ZEBRANIE, to będzie ODDOLNA DEMOKRACJA. Macie to jak w banku.
Spróbuję, rewolucjonerze, odpowiedzieć na Twoje wątpliwości i zarzuty najlepiej, jak potrafię.
Nie jest tak, że jesteśmy od początku nastawieni negatywnie do posttrockistów. Przypomnę, że próbowaliśmy z nimi wielokrotnie współpracować, ale byliśmy zawsze brutalnie atakowani jako stalinowcy, co w minionej epoce równało się śmierci politycznej przez ukamienowanie. To nie to, co dziś, kiedy permanentne od dziesięcioleci nieudane próby posttrockistów, aby udowodnić wyższość swojej koncepcji, kończą się niezmiennie klapą. W efekcie te klapy dają tylko pożywkę dla odradzania się prawdziwego stalinizmu, a nie tego urojonego, o jaki nas oskarżają - bo po co się męczyć z polemikami, skoro można przeciwnika politycznego załatwić jednym epitetem? Niestety, koledzy, czasy się zmieniły i nie ma już tego moralnego parcia.
Działamy wspólnie od 1983 r. To kawał czasu. W międzyczasie zmieniły się niezliczone pokolenia młodych ludzi, którzy przystępowali do posttrockistów i znikali w odmętach niebytu politycznego, ewentualnie lądowali na prawicy. Nasza cierpliwość w kontaktach z posttrockistami uległa wyczerpaniu niczym bateria, którą zbyt długo się eksploatuje. Każde nowe pokolenie działaczy od działactwa, szczególnie w naszych warunkach, kiedy zagraniczni spadochroniarze mają głęboko w d... jakiekolwiek tradycje rodzime, bo liczy się tylko taktyka partii-matki, i tak wychowują młode pokolenie, widzi już tylko naszą reakcję, która jest odpowiedzią zasadną w ciągu historycznym wydarzeń, jako nieuzasadnioną agresję. Nie nasza wina w tym, że posttrockiści nie potrafią nawet utrzymać przy sobie tego drobnomieszczaństwa, które tak obficie przyciągali. (Co też jest już czasem przeszłym, bo oferta jest bogatsza).
Ale problem jest poważniejszy niż tylko to, co powiedziałam powyżej. Podłoże dla takiego przebiegu historii, z jakim mieliśmy do czynienia, kształtowało się w całym okresie powojennym, a szczególnie po 1956 r. Pogarda, z jaką posttrockiści traktowali po 1980 r. rodzimą tradycję - nie tylko wszak stalinowską, była powtórzeniem pogardy, z jaką tzw. liberalne skrzydło PZPR (nawróceni, najbardziej jadowici stalinowcy epoki 1948-1955) traktowało skrzydło "ciemniaków" w tejże PZPR. Zbyt pewni swego, aby w ogóle dostrzec, że pomiędzy tymi dwoma ekstremami mogło utworzyć się coś innego. Na przykład, powrót do marksizmu.
Ale monopol na ten powrót mieli wszak "rewizjoniści" strzegący go zazdrośnie. Poszukiwanie marksizmu poza inspiracjami zachodnich egzystencjalistów czy poprawiaczy "starego Marksa" w duchu "młodego" nie było na rękę ewoluującym w kierunku kapitalizmu z ludzką twarzą "rewizjonistom-liberałom" (KOR). Ani - później - posttrockistom zapatrzonym w perspektywy "demokratycznych" przemian po upadku "realnego socjalizmu". Oba nurty miały swoje gotowe, rozpływowe recepty. O ich jakości zaświadcza historia.
Próby budowy alternatywy dla katastrofalnej w skutkach ewolucji biurokracji (przewidzianej zresztą przez Trockiego), ale bez kapitulanctwa przed socjaldemokracją, były zwalczane wszelkimi metodami, w tym pomówieniami i denuncjacjami oraz sabotażem, które utrudniały czy wręcz uniemożliwiały działanie. W tym przypadku starania posttrockistów i biurokracji PZPR-owskiej pokrywały się idealnie.
Znamy z historii takie przypadki, kiedy nie został nikt, aby upominać się o prawdę historyczną. Fałszywe mity w historii funkcjonują więc tworząc perspektywę odniesienia, która mści się później na działaniu. Czy mielibyśmy odpuszczać walkę o prawdę historyczną tylko dlatego, że psuje to humor paru spadochroniarzom i niewiele liczniejszym karierowiczom, którzy usiłują wybić się na ruchu nowolewicowym?
BB, ja nie nie chcę widzieć pewnych rzeczy, tylko nie znając Was do tej pory, widziałem dwa razy formę w jakiej domagacie się głosu - właściwie chcecie po prostu sprowokować prowadzących, by udowodnić - w waszym przekonaniu, że głosu nie macie. Co do rzekomych interesów posttrockistów - różne odłamy można krytykować za to, czy tamto na przestrzeni lat, ale twierdzić, że Balcerowicz i spółka to właśnie postrockiści, których interesy spotkały się z interesami biurokratów to naprawdę gruba przesada, zwłaszcza, ze w pierwszym numerze pisma PD na pierwszej stronie znalazło się hasło: Była PRL, jest RP - walka nie skończyła się.
Znów się pojawił wątek kariery. Śmieszne. Jeśli chodzi o wątki głęboko sięgające do historii lat 20 i 30 także kreujecie fakty, mylicie daty, by udowodnić swoje. Wiem, że święcie w to wierzycie, co robicie.
Na koniec drobna uwaga - widziałem już różne pisma, nie tylko polityczne, rozchodzące się, jak świeże bułki, z czego niewiele potem wynika. W Waszym przypadku jest ważny komunikat, jaki czytelnik może odebrać. Gdy Lenin spierał się z Martowem, Plechanowem czy Kautskim, łączenie wątków personalnych i politycznych było nawet interesujące dla czytelników - obecnie ludzie są znudzeni taką formą agitacji - zastanawiają się tylko, jaki mają interes jedni, by pogrążać drugich - produkt uboczny kapitalistycznego myślenia - dlatego osobiście nie chcę się angażować w personalne bijatyki - by nie dokładać swojego do tego, że dla prawicy i naszych potencjalnych zwolenników, możemy zrobić tylko wrażenie kłótliwych, podzielonych na drobne idiotów.
Te klasyfikacje, które przeprowadził Gdula wzbudziły zdziwienie obecnych na sali osób, które nie przynależą nigdzie, bądź mają inną przynależność - czemu więc piszecie tylko o naprawdę subtelnej reakcji ludzi należących do PD.
Tak naprawdę nie mam, ani czasu, ani ochoty, by dalej ciągnąć ten dialog. Wolę zająć się swoimi sprawami. Wszystkiego dobrego. Do widzenia.
Już w PRL premier Cyrankiewicz chciał uciąć podniesioną rękę. Nie wiedzieliśmy tylko, że zgłoszenie się do wypowiedzi poprzez podniesienie ręki jest już prowokacją.
Teraz wiemy. Masz, Dawidzie, wyjątkowy dar przekonywania. No, cóż, KAŻDY MA TAKICH PRZYJACIÓŁ, NA JAKICH ZASŁUGUJE.
Ale tylko rycerz bez głowy tak rejteruje.
z Porozumieniem Antykapitalistycznym?
Centralizm demokratyczny i jazda!
Trochę to dziwne, że na próby rzeczowych i w dobrej wierze pisanych odpowiedzi rewolucjoner ma tylko jedno do powiedzenia: "do widzenia".
Nie będę już strofowała, że jeśli się czyjejś wypowiedzi nie rozumie, to można zapytać. Dla rewolucjonera to nie jest ważne, bo uznał, że nie czas teraz na dzielenie włosa na czworo. Tylko jakie to losy ruchu mas ważą się w tej
chwili w Polsce, w których decydujące znaczenie ma mobilizacja tzw. nowej radykalnej lewicy? Jeżeli rewolucjonerowi (a imię zobowiązuje!) tak zależy na owej mobilizacji, to dlaczego nie dostrzega takich faktów, jak choćby ten, że ze wszech miar kulturalni i nie mający takich osobistych przywar, jak my, posttrockiści z innych grupek jakoś nie mają w zwyczaju wspierać się wzajemnie w imię Sprawy, ponoć wspólnej?
Czy rewolucjoner nie zauważył znamiennego faktu, że członkowie redakcji "Dalej!" i spartakusowcy zadowolili się kolportażem swoich materiałów, nie uznając za stosowne
wnieść wkład w tak ważne wydarzenie polityczne, jak Weekend
Antykapitalizmu? Ba, nie uznali nawet za rokujące sensowne spędzenie czasu wejścia na salę.
A reszta doborowego towarzystwa?
Jeżeli komuś się wydaje, że ta formacja jest w stanie w Polsce zrobić cokolwiek sensownego w dzisiejszych warunkach, to cierpi na ślepotę. Owszem, w matecznikach nawet toczą się dyskusje i spory, zachodzą rozłamy, ewolucje na nieoczekiwane pozycje. Tutaj mamy marazm. Przyjemne bagienko. Po co zakłócać spokój? Taka postawa jest wszechobecna. Ale czy oznacza ona brak zaciekłej nienawiści, sporów o prestiż i personalnych rozgrywek? Komu
to wmawia rewolucjoner? Czy nie widzi sporów na lewica.pl przy okazji choćby PPP? Namiętności rozsadzają tę formację, gotowi są się nawzajem potopić w łyżce wody. Nie ma możliwości rozstrzygnięcia w sporze merytorycznym,
jedyne kryterium, to narzucenie swojej hegemonii. Sytuacja patowa. Ciekawe, czy to lepiej służy walce niż przecięcie gnijącego wrzodu?