"24 maja w samo południe ok. 20 osób związanych z kolektywem Rozbrat zebrało się pod Urzędem Miasta w Poznaniu. Celem akcji było wyrażenie sprzeciwu wobec braku realnego dialogu pomiędzy mieszkańcami i władzą oraz planu przestrzennego dzielnicy Sołacz"
- bardzo dobrze.
"Anarchiści mieli na sobie maski z podobiznami radnych PO i PiS-u"
- po co te maski? Jeżeli miał to być karnawał, no to owszem, niezłe. Ale o poważnych sprawach rozmawiać należy poważnie, a maski odebrały temu wszelką powagę.
"Każdy z nich wyczytywał kolejne postulaty obywateli, które następnie były palone"
- nigdy nie spaliłabym własnego postulatu. Cudzy może i tak, ale przecież nie własny. Dla mnie oznaczałoby to, że moje żądania są tyle warte, co dym w jakie się zamieniają.
"Na końcu ironicznie skonstatowano, iż w zasadzie mieszkańcy tylko miastu przeszkadzają, a społeczeństwo nie będzie mówić politykom, co oni mają robić; tym bardziej, że zbliżają się wybory i radni powinni trzymać się blisko prezydenta Ryszarda Grobelnego"
- no właśnie! Jeżeli sami mieszkańcy stwierdzają, że są zbędni, to może politycy przez grzeczność nie przeczą? Jeżeli chce się coś naprawdę osiągnąć, należy to nazwać po imieniu i nalegać na zrealizowanie tego. Jeśli protestujący wyręczają w tym swoich politycznych przeciwników sami dobrowolnie mieszając się z gównem, to jakże mogą coś osiągnąć?
Jakże inaczej brzmiałoby np. " jesteśmy pełnoprawnymi obywatelami tego miasta. Nasze żądania są ............... Oczekujemy od władz, reprezentujących także nas i nasz obywatelski interes, że rozważą nasze postulaty w przepisowym terminie i otrzymamy na piśmie odpowiedź opierającą się na paragrafach prawa obowiązującego pracowników państwowej i miejskiej administracji"
Jeżeli ktoś robi coś, i jest już od samego początku przekonany o bezskuteczności własnego działania, to po co w ogóle coś robi? Czy nie lepiej iść na przysłowiowe piwko w dobrym towarzystwie a nie robić z siebie klauna?
Jeżeli efekty działania są inne niż oczekiwane, to takie działanie było nieodpowiednie do wyznaczonego celu. Więc jeśli celem tego występu było pochodzenie sobie w maskach, spalenie paru kartek papieru i ponarzekanie na własną bezsilność, to wszystko w porządku. Jeśli natomiast chciano osiągnąć coś innego, działając w taki sposób, to szczęśliwy traf spłatał protestującym psikusa.
Anarchiści walczą o to, by ograniczało ich prawo, bo miejscowe prawo przestrzenne - to też prawo. A jednak interes zawsze wygrywa z ideą. Szkoda.
postulatów, banków, ludzi...
w paleniu fosforem nikt juz juesmanow nie przescignie.
pracuja debile, kretyni, balwany oraz kwaki i dresy:)
no nie przesadzaj, jest sporo urzednikow, ktorzy robia co moga, zeby ludziom w potrzebie pomagac:) Akurat planisci do nich zbyt czesto nie naleza. Problem raczej jest w politykach, to oni wyznaczaja kierunek, ktory w Poznaniu jest katastrofalny dla zrownowazonego rozwoju miasta.