z perspektywy uczestnika takich akcji zapytam z obawą jak długo ten sukces potrwa
Emeryci to stosunkowo łatwy target tego typu bandziorów.
Brawo KSS!
takich ważnych spraw jest dzielnicowy i gospodarz domu
Nie znam się na tym, ale myślę, że skoro zadłużenie zostało uregulowane, to sprawa jest wygrana. W państwie bardziej sprawiedliwym albo po prostu bardziej ludzkim niż nasze zapewne w ogóle by jej nie było. Zastanawiam się, czy w sytuacji gdy zadłużenie już nie występuje a wierzyciel (spółdzielnia) wszczyna egzekucję komorniczną, nie znalazłaby się jakaś możliwości podania wierzyciela (spółdzielni) o odszkodowanie z tytułu strat moralnych, naruszenia dóbr osobistych czy czegoś w tym stylu.
Znasz osobiście ( z imienia i nazwiska) swego dzielnicowego i gospodarza domu?
Pewnie zaraz pojawią się wpisy że to nie żadni spekulanci tylko uczciwi pożyczkodawcy, a uczciwy procent i godziwy zysk to pojęcia średniowieczne...:)
zabił Abla?
Według wersji powszechnie znanej - za opowiadanie starych dowcipów.
A według mojej wersji - za nudzenie go temetem obrony lokatorów przez lewicowych franciszkanów.
ktoś pożycza parę groszy pod zastaw notarialnego aktu właśności mieszkania, to raczej nie powinien być właścicielem, tylko zrobić darowiznę na rzecz lepiej zorientowanej prawnie osoby ze swojej rodziny.
na skalę samopomocowego kółka osiedlowego rozdyma się do wymiaru "antysystemowego" ruchu społecznego
nie slyszeliscie o akcji glosuje zawsze przeciw po.
A tych spekulantów na stos~!
Oczywiście stosunki społeczno - gospodarcze niektórym rodzajom przestępczości sprzyjają. Walczyć z nimi jednak przede wszystkim winny organy ścigania. Z informacji wynika, że tak się właśnie dzieje. Powództwo prokuratury o unieważnienie aktów notarialnych o tym właśnie świadczy. A więc najgorzej nie jest, choć aktywność społeczna w walce z patologiami na uznanie zawsze zasługuje.
To w Warszawie są naprawdę "gospodarze domu"? A ja zawsze myślałam, ze to taka licentia poetica "Alternatywy 4". Poważnie.
rozdymany jest przez ĄBĆD do wymiaru ""antysystemowego" ruchu społecznego", czegoś wręcz na kształt cudu narodowego... miast kółka różańcowego z woli dziwiszowej mającego siedzibę w przedpokoju piłsudskim...
Brawo!!!
Coś Pazurkównej nie widzać... a temat powinien ją zainteresować...
.
Dzielnicowy i "gospodarz domu" (a co to za stwór?) to se mogą komornikowi skoczyć obunóż kucznie ze śrubą podwójnie łamaną. jak nie znacie działania mafii mieszkaniowych to się w ogóle nie wypowiadajcie (ABCD) Powództwo o unieważnienie aktu notarialnego (ściśle unieważnienie czynności dokonanej aktem notarialnym) może przejść albo i nie. Ściganie karne takich wyłudzeń kończy się umorzeniami. Blokada była nie przeciwko eksmisji bo takiej nie prowadzono, lecz przeciw "wprowadzeniu w posiadanie" co jest komorniczym trickiem na obejscie ustawy. W przypadku wydania lokalu "wprowadzenie w posiadanie" oznacza opróżnienie a to jest możliwe tylko w przypadku kiedy gmina dostarczy lokal socjalny lub inny do przekwaterunku.
Internetowych mądrali uprasza się o zasieganie informacji przed powiedzeniem lub zrobieniem głupot, np. karmienie kota poledwicą jest złe dla kota bo wieprzowina kotom szkodzi. ja kupuje kotu wołowinę II i III klasy po 9 zł za kilo i mój kot jest na tyle inteligentny by podpowiadać mi lepsze wpisy niż inny znany z tego forum kot, który dyktuje wpisującemu nie zawsze trafne myśli.
KSS- dobra robota.
[Jak ktoś pożycza parę groszy pod zastaw notarialnego aktu własności mieszkania, to raczej nie powinien być właścicielem]
Może i tak, ale czy to oznacza że ma stać się bezdomnym?
-> yona: a poza Warszawą jest kto? Cieć???
-> Postsocjalista: a ty nie znasz nawet nazwiska swojego gospodarza domu? To chyba normalne, że taką osobę zna się nie tylko z nazwiska, ale i z widzenia, i z codziennych kontaktów.
ABCD, coś dla ciebie: 100 % rusofobiczna lewica z Grecji http://www.oakke.gr/english1.htm
Kilka tytułów z ich strony: RUSSIAN HITLERS GET OUT OF GEORGIA albo SO IT IS THAT ISRAEL IS IN THE RIGHT THIS TIME...
Hej, czy to nie ty za tym stoisz? ;)
.
Poza Warszawą, jak oczywiście wiadomo, nic nie ma. Wychowałam się w bolku z wielkiej płyty i nikogo takiego nie było, również pod nazwą ciecia, czy dowolną inną. Ewentulanie można uznać, że był byt cokolwiek niematerialny zwany 'dyżury sprzątania klatki'. W razie jakiś istotnych napraw pewnie przysyłali kogoś ze spółdzielni. I nie, nie znam go (ich) z imienia i nazwiska.
tylko odwracają uwagę społeczeństwa od Ruchu 1 Kwietnia. Wszystko za pieniądze oligarchii rzecz jasna.
że w Polsce Ludowej był "gospodarz domu". Tak samo jak "ciocia" w szkole.
słowa "dozorca" i "woźna" były zakazane.
hasło o Gruzji - bardzo ładne i mądre.
Ocena Hezbollah - też OK.
w jakim znaczeniu używasz terminu "rusofobiczny"?
Czy np. przeciwnicy skrajnie prawicowej dyktatury w Chile byli "chilijczykofobiczni"?
Na ,,woźną'' zawsze mówiło się ,,woźna'', nigdy nie słyszałem o żadnej ,,cioci'', zapytałem rodziców - oni też nie słyszeli.
Moi rodzice są w wieku ABCD i mają zupełnie inne wspomnienia z PRL. No tak, ale oni nie należeli do Partii...
Ciągłe reformowanie systemu od środka musiało byc pracochłonnym zajęciem...
Trochę abstrahując od tematu
dzisiaj na wielu cieciów mówi się ,,ochroniarz''
Na ludzi zmuszonych do samozatrudnienia- przedsiębiorcy
Kasjer to ,,pracownik obsługi klienta''
Kapitalista- pracodawca
A system gospodarczy w którym dofinansowuje się wielkie koncerny poprzez ulgi podatkowe, dotacje, ,,bezzwrotne pożyczki'' nazywa się
SYSTEMEM WOLNORYNKOWYM albo systemem WOLNEJ KONKURENCJI
I to jest właśnie najśmieszniejsze
[Poza Warszawą, jak oczywiście wiadomo, nic nie ma]
Dziś Warszawa to wyłącznie gwarancja, że się nie zdechnie z głodu. Nic poza tym. Jako miejsce do życia jest czymś niewymownie ohydnym. No i to położenie. W Polsce, czy może - nawet w Polsce, są pod tym względem dziesiątki miejsc lepszych niż stolica. Ot, choćby Cieszyn, podwójne polsko-czeskie miasto. Za miedzą Słowacja, jakieś 200 km dalej Austria i Węgry. Co chwila inny kraj, inny język, inna strefa kulturowa, w ciągu jednego dnia można bez trudu wyskoczyć np. do Bratysławy, Gyoru, Wiednia, nad Adriatyk jeśli nie bliżej to z pewnością szybciej niż nad Morze Wschodnie. Z Warszawy zaś wszędzie daleko, gdzie by się nie chcieć ruszyć do samej granicy kawał drogi (poza BY).
w szkole PRL na woźną trzeba było mówić "ciocia".
Nic zresztą przeciw temu nie mam, tylko odnotowuję fakt.
Mnie by nie przeszło przez gardło powiedzieć "ciociu" do woźnej K. wyglądającej jak Baba Jaga. Kiedy wyleciała za machlojki (w ósmej klasie byłam) "nastała" woźna B. Ta z kolei nie wylewała za kołnierz. Jak taką "ciocią" komplementować? W liceum taż była woźna, super facetka.
CIOCIĘ mam jedną jedyną - Ciocię Helę, siostrę Mamy. Pozostałe siostry Taty i Mamy były CIOTKAMI. Na CIOCIĘ nie zasługiwały przez wzgląd na wygląd i charakter...
Do jakiej budy ty chodziłeś, że takie familiarne stosunki tam panowały? Do czteroklasówki na zamojskiej wsi?
.
rozwiązania sprawy i polecam:
http://www.rp.pl/artykul/484124.html
MOja rodzina od lat ma silne powiazania ze szkolnictwem i PRL-em. Nikt o "cioci" zamiast woźnej nie słyszał. Może tak mówiły jakieś zagubione, szukające w szkole namiastki uczuć matczynych dzieciatka?
Oczywiście nie chodzi tu o "ciocię" ale może o ogólną skłonność do postrzegania (i co gorsza- definiowania!) świata przez pryzmat własnych doświadczeń?
wam tak zależy na kwestionowaniu faktów?
W szkole Polski Ludowej pierwszoklasiści najsampierw dowiadywali się, gdzie jest szatnia, w której należy trzymać juniorki, a zaraz potem - że "woźna" to była w Polsce klas posiadających, a w socjalizmie mówi się nie "woźna", tylko "ciocia"
I tak to z tymi Twoimi "faktami" bywa. Póki piszesz o rzeczach nie weryfikowalnych jest OK (kwestia stanowczości głoszenia swoich poglądów). Ale proszę Cię nie wmawiaj nam co nam kto mówił w pierwszych dniach szkoły.
Swoją drogą to miałeś strasznie traumatyczne przeżycia w dzieciństwie- to wiele tłumaczy;)
Pozostaję z niesłabnącą fascynacją...
rozumiem czemu rozkminka o woźnych ma takie zasadnicze znaczenie i skąd emocje. Ale u mnie w podstawówce mówiło się na woźną ciotka i owszem.
[Do czteroklasówki na zamojskiej wsi?]
Hyjdla, nie chcę cię (ani kogokolwiek innego) obrazić, ale czy na serio uważasz, że szkoły dajmy na to w Murckach, Kochłowicach czy Knurowie były (są) w czymkolwiek lepsze od tych w woj. zamojskim, chełmskim, bialskopodlaskim? Nie jestem pewny, musiałbym sprawdzić w jakimś roczniku czy atlasie, ale zdaje się w województwach wschodnich notowano większy odsetek osób z wykształceniem średnim i wyższym niż na Górnym Śląsku.
--
Co do "cioci". Też pierwszy raz coś takiego słyszę, ABCD zapewne i tym razem urządza sobie żarty.
nicując małą złośliwostkę i szukając podtekstów tam gdzie ich nie znajdziesz.
Pisałam o czasach PRL. Wtedy na wielu wsiach istniały małe kilku klasowe szkółki, by nie męczyć dzieci dojazdami i nie wyrywać berbeci ze znajomego otoczenia. Tak było na wsi mojej wyżej wspomnianej Cioci, gdzie co roku bywałam na wakacjach. Jakoś tak w 1964 roku (Alf był już na świecie) wybudowano piękną ośmiolatkę w miejsce małej czterolatki. Pamiętam, bo strasznie chciałam do tej szkoły chodzić, tym bardziej, że akurat zmieniłam Chorzów na Siemianowice i w mojej "czternastce" nie czułam się jeszcze zadomowiona. Mama się nie zgodziła rzecz jasna, mimo morza wylanych łez.
Kuzynostwo (w liczbie trzech) ma po tej "wsiowej" szkole porządne matury, a nawet dyplomy.
A wspomniałam o tej "czteroklasówce", bo jak to na wsi - w co drugiej chałupie jakaś ciocia, to pewnie jedna z nich woźną w szkole ĄBĆD była. Przecież do "cioci" Jacuś per "pani woźna" się nie zwracał, no nie?
(*_*)
ukończyłem stołeczną szkołę podstawową nr 70 (obecnie im. Bohaterów Monte Cassino).
Proszę mimo wszystko nie winić stołecznej szkoły podstawowej nr 70.
nie "obrońców Monte Casino", ĄBĆD... Nie, to nie żart. Onegdaj taką ulicę w ramach "dekomunizacji" proponowano w Gdańsku albo Gdyni... nie pomnę już.
A "siedemdziesiątka" pewnie nie takich gagatków wypuściła... "Ciocia" jeszcze żyje? Bo moje woźne z "czternastki" tak. Z tą co za kołnierz nie wylewała (już nie pije!) "zaprzyjaźniłam się" w dorosłym życiu. Spotkałyśmy się na wczasach w Bobrowcu na Słowacji (wtenczas Czechosłowacji). Nauczyła mnie świetny żur kisić. Czasem Ją odwiedzam. Ostatnio PIT jej rozliczyłam...
(*_*)
Mam pytanie, czy jeżeli np ja , legitymujący się wyższym wykształceniem 27 latek w pełni władz umysłowych zamienię 3 pokojowe mieszkanie po babci na jednopokojową klitkę, to też będę mógł cofnąć transakcję? Uzasadniając to że byłem np w stanie nietrzeźwości, czy na ,,dopalaczach''?
Trochę mnie przeraża brak dbałości ludzi o swoje mienie
Niestety jak ktoś nigdy nie zapłacił za swoje mieszkanie należytej ceny, tylko dostał je za symboliczną kwotę, to jest bardziej podatny na tego rodzaju manipulacje
Piszę to wszystko solidaryzując się mimo wszystko z akcją KSS