Dzieci nie "są nasze", lecz "są rodziców" - jeśli już rozpatrywać to w kategoriach trącających o pewną parawłasność. Chyba, że lewica optuje za kidnapingiem dzieci przez urzędnikow tzw. opieki społecznej.
Doktrynerstwo rządzących liberałów, jak również brak ruchu sprzeciwu ze strony zniechęconego tym społeczeństwa - uczyniło Polskę państwem na pograniczu "Trzeciego Świata".
...A na pewno "w ogonie Europy".
to dzieci nawet nie są rodziców, należą do Boga;)
Dzieci nie należą do nikogo, ale państwo powinno wspierać ich wychowanie, bo nowoczesne państwo powinno być narzędziem do krzewienia solidarności społecznej
Solidarność prawicy, to jedynie hasła i manifestacje patriotyczne Moim zdaniem lewica mogla by sprytnie uprawiając partyzantkę semiotyczną naciskać na rządzących by zaczęli prowadzić prawdziwą politykę prorodzinną, która niestety zawsze będzie wymagać pewnych nakładów ( bo nie ma darmowych obiadów)
z takiego myślenia mieliśmy Pawlika Morozowa i Hitlerjugend.
Nowa ustawa, którą krytykujesz pozwala pracownikom opieki społecznej np. zabrać małe dziecko z meliny, podczas gdy kompletnie pijani "rodzice" i inni "dorośli" biją się, uprawiają seks, palą papierosy rozrzucając niedopałki, rzucają butelkami i biją płaczace dzieci za "zakłócanie imprezy i marudzenie". Ewentualnie dają im alkohol dla frajdy albo dla świętego spokoju, żeby spały. Nie widziałeś to nie mów. Mam nadzieję, że jesteś albo będziesz prawdziwym rodzicem ale nie sądź innych swoją miarą. W mojej pracy ciągle spotykam się z zagrożeniem zdrowia i życia dzieci debili, którzy nigdy nie powinni mieć prawa mieć dzieci. Bo dziecko to przede wszystkim odpowiedzialność i obowiązek i w tym sensie WSZYSTKIE DZIECI NASZE SĄ!!!
No tak, ale w jaki sposób ustawa odróżnia melinę od niemeliny? Bo obawiam się, że ta ustawa (jak zresztą wiele innych) wykorzystywana może bywać przeciwko normalnym ludziom.
posyłając dzieci pod opiekę zdemoralizowanych i niedouczonych pedagogów szkół publicznych, a Ty proponujesz żeby jego dziećmi zajęli się jeszcze pracownicy socjalni? No bez przesady...
też uważam, że wszystkie dzieci są nasze. W tym sensie, że ludzie powinni reagować na krzywdę dziecka, powinni sprawować niejako społeczną kontrolę nad tym, czy dzieci w domach są odpowiednio traktowane, czy mają choćby to minimum warunków do życia i rozwoju. Takie rzeczy się wie, takie rzeczy wiedzą sąsiedzi i rodzina bliższa i dalsza, i to na nich spoczywa obowiązek reagowania zanim nastąpi katastrofa. Działanie z urzędu to powinna być ostateczność. Rodzina ma o wiele większe możliwości wtrącenia się bez nieodwracalnych skutków, jak ma to miejsce w przypadku urzędu. Nie wiem,jak to jest w tych szczególnie skrajnych zaniedbaniach obowiązków rodzicielskich. Nie wiem, czy rzeczywiście byłabym na sto procent pewna, iż zabierając dziecko od matki zapewniłabym mu rzeczywiście lepsze życie. Już kiedyś pisałam tu o rodzinie zastępczej u nas w okolicy - teraz wyjechali chyba nawet poza nasze województwo. Ludzie wiedzą, więc słyszałam, że dzieci mają oni teraz sześcioro - licząc po tysiąc złotych za dziecko, to jest sześć tysięcy miesięcznie. Dzieci można za to i dobrze ubrać i nawet ekologicznie wyżywić. A i siebie przy okazji. Państwo rodzice zastępczy dbali drobiazgowo o czystość w domu, więc na zabawy i harce dzieci nie było miejsca. Państwo rodzice zastępczy dbali o to, by lodówka zawsze była pełna, ale dzieci jadły tylko w wyznaczonym czasie i ograniczone ilości pożywienia. Słodycze były skrajnie reglamentowane, a dzieci częstowane nimi na pokaz, gdy ktoś był u nich z wizytą. O zapraszaniu rówieśników do tego zastępczego "domu rodzinnego" mowy nie było. Z reguły dzieci siedziały cichutko i mogły sobie coś tam czytać. Co z takich dzieci może wyrosnąć, to strach pomyśleć. Przecież one nie mają faktycznie dzieciństwa, nie mają ciepła rodzinnego, nie uczą sie solidarnego współdziałania, wzajemnej życzliwości, bo w tym domu się tego nie praktykuje. Maja one czyste posłania, najedzone chodza w miarę i to właściwie tyle. Czy to jest aż tak lepsze, niż matka pijaczka, która co prawda czasem uderzy, ale i przytuli, bo gdzieś tam w zakamarkach serca kocha swoje dziecko? Decydowanie w takich sprawach jest naprawdę niezwykle trudne. Więc chyba zamiast od razu zabierać na zawsze dzieci matkom, należałoby choć spróbować, tu gdzie możliwe, jakoś je resocjalizować, wciągnąć do społeczności, pomału przywrócić im ludzką godność, dać szansę na jakąś choćby dorywczą pracę. W zasadzie mieści mi się w głowie prawie wszystko, ale to, że sa matki, które świadomie i z wyboru zaniedbują i biją swoje dzieci uwierzyć nie mogę. Myślę, że za takim postępowaniem kryje się jakaś tragedia, że potrzebują one pomocy i to takiej, by same były w stanie dziećmi się zająć. Odbieranie im dzieci jak bezdusznych przedmiotów jest bolesne i dla matki i dla dziecka. Pupilką mojej Matki nie byłam na pewno, ale nie wyobrażam sobie, bym mogła mieć jakieś dzieciństwo bez Niej. Dlatego to nowe prawo, choć uchwalone nie bez przyczyny, powinno mieć zastosowanie w najostateczniejszej ostateczności.
Nie wiem skad mielismy Pawlika Morozowa, ale nie wydaje mi sie ze akurat z takiego myslenia. Pamietasz finisz owej historyjki? Owszem od poczatku wydaje tragicznej daltego, ze dziecko mozna tak zmanipulowac, ale final sugreuje cos innego. Sugeruje mianowicie, ze Pawlik Morozow mial z doroslymi problem zupelnie inny niz manipulacja i zapewne bardzo ciezki. Wymyslil sobie wiec pewnie taki sposob, jako jedyny sobie dostepny pozbycia sie potworow z domu i ze swojego otoczenia, ale w swoim donosie nie dosc skuteczny nie pozbyl sie wszystkich i dziadek z babcia oraz wujkiem obcieli mu glowe.
Zastanow sie wiec moj drogi, czy gdyby w dziecinstwie ktos ci bzdur nagadal i zrobil bys cos idiotycznego co mialo by dla wszystkich nawet skutek najtragiczniejszy, to potem Twoj dziadek chwycil by za siekiere, a babcia za noz? Niemozliwe, bzdura, prawda? Wiec sobie jeszcze raz przemysl na czym polegal problem Pawlika Morozowa i z jakiego bral sie myslenia. Byc moze wlasnie z odwrotnego, a takiego, ze problemami dzieci w rodzinie nikt sie nie interesowal, a dziecko musialo sie tego co dostepne rozpaczliwie chwytac, zeby sobie poradzic, co i tak mu sie nie udalo.
powinno brzmiec inaczej w Polsce. "Wszystkie dzieci matek sa", bo w tym kraju ojciec jest NIKIM!, a skoro tak jest, to zaden ojciec nie musi lozyc na dzieci nawet grosza.
aleś chłopie czasami żałosny. Czy w oglądzie rzeczywistości jesteś w stanie wyjść poza jakieś tam, jak domniemam, własne doświadczenie? (A skoro już: tak, dzieci bardziej "są" matek niż ojców).
Myślę, że możesz spać spokojnie. Nikt Ci nagle do domu nie wtargnie i dzieci nie porwie. Ustawa to narzędzie dające pewne uprawnienia. Ale pracownicy OPS niezbyt ochoczo chcą z tych praw korzystać. Odebranie dziecka rodzinie to zawsze ostateczność. Z wymienionych np. wcześniej przez Nanę względów. Dzięki ustawie pracownik OPS nie będzie musiał w sytuacji zagrożenia życia dziecka tu i teraz wszczynać skomplikowanej i długotrwałej procedury. A dziecko do rodziny może wrócić jeśli tak zdecyduje sąd. Oby tylko zawsze wszystkie osoby zaangażowane w sprawę (pracownik OPS, kurator, sędzia, ew. opiniujący pedagodzy) były dostatecznie mądre, wrażliwe i uczciwe czego niestety (!) nie mogę Ci zagwarantować.
Współczuję Ci. Gdzie Ty swoje dzieci posyłasz, że tak cierpisz? Przyślij do mnie- będzie dobrze :)
A poważnie- budowanie i propagowanie skojarzeń "szkoła publiczna- niedouczeni i zdemoralizowani pedagodzy" poza tym, że jest głupie i krzywdzące to jest szkodliwe społecznie a uderza głównie w zagubione i pozbawione autorytetów dzieci i młodzież. Oczywiście przyznaję, że tak jak w każdym zawodzie trafiają się tu i zakały. I zdecydowanie nie jestem za tym, aby miały one być dla kogokolwiek autorytetem! Na szczęście dzieci potrafią wyczuć z kogo warto czerpać wzór, a z zakałami uczą się sobie radzić (co w naszym społeczeństwie z pewnością im się przyda!). Ot, taka lekcja życia gratis!
Czyżbyś sugerował, że w szkole prywatnej jest lepiej?! Oczywiście nie będę generalizować choć kilka takich szkół znam. Tyle demoralizacji i głupoty jednocześnie nie zdarzyło mi się spotkać w żadnej znanej mi publicznej szkole. I nie chodzi mi o błędy i głupotę pojedynczych n-li ale o błędne, sprzeczne z wiedzą psychologiczną założenia budujące proces wychowawczy.
Nikt nie jest lepszym rodzicem tylko dlatego, że jest płci żeńskiej. Dla dobra dziecka jednak rodzice powinni zakopać topór wojenny i kłócić się o to, o co muszą, ale dziecka w to nie włączać. Dziecko ma prawo do obojga rodziców. I oboje rodziców potrzebuje do zdrowego rozwoju psychicznego. Pozdrawiam Cię serdecznie i przepraszam, jeśli Cię uraziłam. Nie było to moim zamiarem.
Jeszcze dodam: z rozróżnieniem meliny od niemeliny więcej kłopotów może mieć kurator i sędzia niż znający od lat swój teren i rodzinę pracownik OPS. A dotychczas było tak: ktoś dawał cynk do sądu, że dzieciom dzieje się krzywda, po +/- kilku tygodniach sąd zlecał kuratorowi wywiad. Ten jechał do rodziny i pisał do sądu sprawozdanie na podstawie tego, co akurat mógł zobaczyć. (A jak jest kiepsko to na ogół nie jest wpuszczany.) Potem sąd wzywa i słyszy tłumaczenia, że to imieniny były albo stypa dlatego pili i inne bzdury, w które czasem wierzy. Sprawy ciagnęły się latami, a dzieciom nikt nie mógł pomóc bo nawet jakby próbował, to mu rodzic mógł nie pozwolić!
Czyżbyś łożył na swoje dzieci tylko dlatego, że musisz?
Z tym 'matkowaniem" jest często tak, że kobietom po porodzie hormony mózg zalewają, co sprawia, że oderwać się od dzieci nie mogą. Część facetów skrzętnie to wykorzystuje odchodząc od pieluch do bardziej pasjonujących zajęć. Sami spychają się na dalszy plan a część głupich kobiet im na to pozwala. Jeśli to kogoś z Panów spotkało to radzę, walczcie i kroczek po kroczku zbliżajcie się do dzieci. Bo zdecydowanie Ojciec jest bardzo KIMś!!!
(tylko w sądach z tym różnie bywa- przyznaję!)
Bury: "Czy w oglądzie rzeczywistości jesteś w stanie wyjść poza jakieś tam, jak domniemam, własne doświadczenie?"
Rzeczywiście może i bywa to żałosne, ale czasem jak się coś przeżyło to ciężko nie nawiązywać nawet w takich sytuacjach do własnych doświadczeń.
[dziecko do rodziny może wrócić jeśli tak zdecyduje sąd]
Dodaj to tego jeszcze "niezawisły" i będziesz miał komplet.
--
Nie posiadam żadnych dzieci i nie mam najmniejszego zamiaru dostarczać niewolników państwa i kapitału.
"niedouczeni i zdemoralizowani pedagodzy", chyba wcale nie jest tak niesprawiedliwe i krzywdzące. To prawda (zresztą żależy jeszcze co rozumiemy przez słowo "pedagog")
Ale na pewno znacznie bardziej niedouczeni, zdemoralizowani, głupi, okrutni i po prostu źli są wykładowcy szkół wyzszych.
bury z westem szukają zwyczajnie dziury w całym
kij z tym że dzieciaki w biedzie żyją, że tą biedę odziedziczą i stworzą obszary biedy społecznej, osadzoną w dzielnicach z własną kulturą kryminogenną, wypełnione agresywnymi analfabetami, co nie będą potrafili przeczytać i zrozumieć rozkładu jazdy autobusu - społeczność degenerującą się.
ważniejsze dla burego z westem jest że państwo się wtrąca :)
państwo się nie wtrącało jak na razie i właśnie tak wyglądają skutki
jeśli państwo nie wtrąci się teraz to bury z westem za jakiś czas stwierdzą, że ludzie z obszarów biedy to podludzie, którzy powinni być pozbawieni prawa głosu, że nadają się tylko na tanią niewykwalifikowaną siłę roboczą i że edukacja i opieka społeczna to marnowanie czasu pieniędzy i wysiłku na nich
Nie imputuj mi nikyty własnych przemyśleń.
Ładnie napisane i mądrze pomyślane!
państwa we wszystko. Może czas wyciągnąć wnioski?
A za "podludzi" ludzi biednych uważają najwyraźniej właśnie zwolennicy omnipotencji państwa, skoro sądzą że urzędnik ma za nich nakarmić dzieci czy ocenić czy mieszkanie jest "wystarczająco" posprzątane.
Bo np. p. Karkosik z p. Solorzem mają wykształcenie średnie, a absolwenci wyższych szkół tego i owego nierzadko siedzą na kasie w markecie i niespecjalnie sobie radzą ze swoimi obowiązkami.
Generalizowanie zawsze jest krzywdzące! Zastanawiam się nad tym "niedouczeniem" i "niemoralnością". Nauczyciele, jako jedna z nielicznych grup zawodowych muszą posiadać wykształcenie wyższe, muszą się stale dokształcać i w ogóle być na bieżąco jeśli chcą mieć o czym z młodzieżą rozmawiać.
Zarzutu "niemoralnośći" w kontekście nauczycieli nie do końca rozumiem. Warto nadmienić, że przy przyjęciu do szkoły trzeba było mieć nieposzlakowaną opinię i niekaralność. A jeszcze niedawno nauczyciele robili co roku obowiązkowe testy na kiłę :) Kupienie przez nauczyciela piwa w sklepie wiejskim jest szeroko komentowane i generalnie "łucyciele" są na cenzurowanym. Dużego pola do popisu niemoralności raczej nie mamy :(
Pewnie każdy z nas trafił w życiu na jakiegoś złego nauczyciela. Ale pewnie byli też mądrzy i szlachetni. Kwestią wyboru jest co chcemy pamiętać i jak bardzo nasze urazy wpływają na rzetelność naszych sądów.
Też lubię jak wszystko funkcjonuje tak, jak powinno. Ale czy np. przez nieuczciwych policjantów wymuszających łapówki zamiast naciąganych mandatów mamy zlikwidować kodeks drogowy?!
--
Jeśli chodzi o dzieci- Twoja decyzja i nic mi do niej. Pamiętaj jednak,że możesz wychować dzieci na mądrych, genialnych przywódców, którzy zrobią tu wreszcie porządek. Było by na kogo głosować :)
ja przede wszystkim mówię o wykładowcach na studiach, nie takich "zwykłych" nauczycielach. Tam patologii i draństwa (głównie bezkarnego) jest mnóstwo. Ta grupa zawodowa w swojej...niegodziwości (tak to nazwijmy) porównywalna jest tylko z policją, funkcjonariuszami różnych zbrojnych ramion, agencji itp., "poważnymi" politykami i niektórymi (podkreślam niektórymi, duchownymi).
Nie wykluczam, że jednak czasem zdarezają się porządni wykładowcy, partnerscy, zafascynowani swoją pracą, lubiący studiujacych. Być może tacy są.
OK specjalnie dla Ciebie przyjrzę się tematowi kiedy wrócę na uczelnię zmniejszać swoją "nieduoczoność" na kolejnych studiach podyplomowych.
Uważaj- kilku uczciwych, dzielnych i ofiarnych policjantów też znam:)
Na poważnie- rozczarowują nas najłatwiej ci, od których wiele wymagamy. Dlatego nauczyciele, policjanci czy lekarze zawsze będą narażeni na atak.
Pani nie potrafi mnie urazic, dlatego nie ma za co przepraszac, bo juz kiedys o tym pisalismy i wiem co mysli Pani na ten temat. Dziekuje za pozdrowienia i rowniez Pozdrawiam:)
---
Bury, nic nie przebije zenady jaka prezentujesz w temacie ZUS itp., caloksztaltu nie bede ocenial, bo calego nie znam.
a propos pytania, jezeli jakis byzneswomen po latach dzialanosci miesiac w miesiac wyciaga tauzena zlotych ze swojego biznesu, to powinien sie mocno puknac w leb nad tym co robi i juz wiecej tego nie robic..:)
chociażby dla siebie. I nie daj się poniżać żadnemu wykładowcy.
A jakiego znasz tego uczciwego, dzielnego, ofiarnego, porządnego i nieskorumpowanego policjanta? Franka Serpico?:):)
@ dyzma
Ktoś wyciąga z biznesu 1000 zł, bo np. tak mu się podoba. Bo
taka suma mu odpowiada, nie chce mieć więcej, nie potrzeba mu więcej. Albo nie ma zamiaru wypruwać sobie flaków by mieć więcej. Czy musi mieć więcej, więcej, więcej? Czy istnieje obowiązek zarabiania więcej niż owe 1000 zł??? Jesteś w stanie to zrozumieć?
@ west
Pełna zgoda. Z tym, że moim zdaniem rozwiązanie lepsze niż szkoły prywatne stanowi edukacja domowa. Rozpowszechniona w krajach anglosaskich, w Polsce jest dopuszczalna, lecz spotykana niezmiernie rzadko. Wiadomości, które przekazywane są w szkołach, można bez trudu przyswoić sobie samemu, indywidualnie lub z pomocą rodziców, korzystając np. z bibliotek. Na tym samym, a z reguły wyższym poziomie niż edukacja szkolna. Poza tym samodzielne zdobywanie wiedzy, wertowanie bibliotek, wyszukiwanie i dopasowywanie sobie lektury, samodyscyplina i samorganizacja z tym związane wyrabiają w człowieku daleko wartościowsze cechy niż tradycyjna szkoła.
w biznesie nie robi sie tylko to co nam sie podoba, takze to co jest konieczne i niezbedne, a w tym konkretnie przypadku jest to ogloszenie bankructwa, a nie marudzenie itp., czy jestes w stanie to pojac i sie z tym pogodzic ?
owa wyspa stabilnosci w byznesie istnieje, choc nie kazdy musi tam dotrzec... z 1000 zl przychodu obecnie na pewno nie da sie tam osiasc hehe:), a poza tym, co to za biznesmen bez celu, wyzwania, wizji etc.. to jakas kupa zalosna..
---
tradycyjne (mieszane, nie elitarne) przedszkola, szkoly, liczne kolonie i obozy ktorych jak pamietam nie znosisz, wyksztalcaja w czlowieku o wiele wartosciowsza inteligencje, emocjonalna (w tym takze empatie - taka cecha)... poglady na wychowanie i edukacje masz tez wybitnie "oryginalne" widze:)
Jesteś w stanie odpowiedzieć na proste pytanie, a mianowicie czy ktoś nie ma prawa zarabiać tylko 1000 zł? Czy ma obowiązek zarabiania więcej? Bo jeśli tak, to może od razu przywróćmy obozy pracy, po co te ceregiele.
PS.
Gdybym był złośliwy, to spytałbym: co to za mężczyzna, którym, którego, któremu itp. Dopowiedz sobie sam.
[poglady na edukacje masz tez wybitnie "oryginalne"]
Hm, mieszkasz w NZ, kraju anglosaskim, a homeschooling jest dla ciebie czymś wielce "oryginalnym". Dziwne.
http://en.wikipedia.org/wiki/Homeschooling
W postulacie edukacji domowej (zresztą w każdym postulacie wolnościowym) nie chodzi o to, by - jak zapewne myślą sobie kolektywiści wszelkiej maści - czynili tak wszyscy, tj. by wszystkie dzieci uczyły się w domu, lecz o to, by ci, którzy chcą się uczyć w ten sposób, nie mieli z tym kłopotów.
--
Jeśli kogoś to interesuje:
"W wielu krajach rząd jest przychylny edukacji domowej, a przynajmniej zbytnio nie przeszkadza. Przykładem może być USA, gdzie edukacja domowa jest całkowicie legalna. W niektórych stanach rodzice nawet nie potrzebują zgłaszać szkole faktu edukowania dzieci w domu (np. w Illinois). Kolejnym krajem jest Kanada, w której funkcjonuje Home School Legal Defense Association of Canada (Stowarzyszenie Prawnej Obrony Edukacji Domowej), stojące na straży praw rodziców nauczających swoje dzieci w domu. Sytuacja prawna zależy od prowincji, w której się mieszka. Podobnie jest w Australii, gdzie szacuje się liczbę rodzin uczących w domu na około 15 tys. Sama Australian Christian Academy Homeschooling Program ma zapisanych 1500 rodzin uczących w sumie 3600 osób (na poziomie od przedszkola do uniwersytetu). Sprzyjające prawo w tym względzie jest w Nowej Zelandii, gdzie rodzice muszą się jednak rejestrować w Ministerstwie Edukacji. Tam szacuje się liczbę rodzin na 3370. W Anglii rodzice nie muszą nikogo informować o tym, że uczą swoje dzieci w domu. Uczy się tam w ten sposób między 20 tys. a 100 tys. rodzin."
http://www.eid.edu.pl/archiwum/2009,261/luty,274/klucz_do_oswiaty,279/edukacja_domowa_wlasnych_dzieci,2150.html
Rzecz jasna nie znam szczegółów związanych z wykładowcami, o których mówisz, ale moim zdaniem rozwiązanie jest proste: zmienić grupę, uczelnię, kierunek. W Polsce uczelni jest kilkaset albo i więcej, w samej Łodzi pewnie kilkadziesiąt, w czym więc problem? Ostatecznie są jeszcze studia prywatne, z którymi choć nie miałem do czynienia, to jednak logika i rozum podpowiadają, że wykładowcy raczej nie mogą tam być chamscy.
nie ma przymusu zarabiania, nigdzie, widzisz gdzies taki przymus, bo ja nie, mozna miec straty, mozna zarabiac 1gr, tylko co dalej, bo takiego byznesu nikt nie utrzyma.
--
napisalem "oryginalne", bo uwazam to za zly pomysl (poza przypadkami wyjatkowymi - ciezka choroba). nie nalezy ten postulat do wolnosciowych tylko konserwatywnych.
To co proponujesz to jest wyjście, ale najlepiej żeby takich przypadków (takich wykładowców) po prostu nie było w ogóle.
U mnie nie było tak drastycznie, ale słyszało się wiele. Nawet jest taki wizerunek wykładowcy, dziekana, doktoranta pomiatającego studentami, opowiadajacego chamskie żarty o studentach (nawet tu na lewicy.pl kiedyś o tym dyskutowaliśmy, czy inny żart o studentce, którego nie powtórzę, bo byłbym zażenowany pisząc coś takiego, a za takie coś dr hab. powinien dostać w mordę po sekundzie po opowiedzeniu tego), do tego studenci, którzy nie są tym oburzeni, sami z tego żartują, jakby w ogóle nie mieli żadnej dumy, godności osobistej. Straszne.
Oczywiscie chamskie żarty to nie jest jedyny problem, słyszało się o różnych, że tak powiem, represjach.
Mnie osobiście sytuacja nie dotyczyła, bo ja bym czegoś takiego nie zniósł i tak jak radzisz wyniósł sie stamtąd, albo wymyslił coś innego, na pewno nie dawałbym się tak traktować, ale chciałbym żeby te represje (czy jak to nazwać) nie dotyczyły nikogo.
He, he. Jeśli dla ciebie jest to "pomysł" zły, to po prostu zeń nie korzystasz. Proste. Dlaczego jednak mają z niego nie korzystać ci, dla których jest on dobry?
może wyjaśnię niektórym co odnieśli się do tytułu felietonu zanim ręce mi opadną do końca - była kiedyś popularna taka piosenka majki jeżowskiej
west
problem nie w tym że państwo się wtrąca, bo ono od tego jest żeby wypełniać robotę jaką wypełniać ma z definicji najsilniejsza i ostateczna organizacja na danym terenie, ale w tym jak się wtrąca i po co.
od dwudziestu lat państwo nic nie robi dla zmniejszenia obszarów biedy, przeciwdziałania wykluczeniom i marginalizacji
co do niewykwalifikowanych robotników, to pamiętam jednego elektryka co został prezydentem i oględnie mówiąc nie był on demonem intelektu, co by sobie poradził w dzisiejszej rzeczywistości, gdyby nie zajął się szczęśliwie dla niego, polityką
jestem socjalistą nie dlatego, że uważam biednych ludzi za podludzi, którzy sobie nie poradzą, ale dlatego, że kapitalizm tworzy w procesie alienacji pracy kastę niewolników czemu państwo powinno przeciwdziałać, a co jest absolutnym minimum - łagodzić
i proszę mnie nie rozśmieszać neoliberalną bajką o pucybucie co milionerem został, lepiej policz sobie ilu milionerów zaczęło od pucowania butów i czy ta liczba z czasem wzrasta czy spada
jeśli uważasz że pracownik socjalny nie może mieć prawa odebrania dziecka pijanym rodzicom w melinie to zwyczajnie nie mamy o czym rozmawiać
bury
edukacja domowa to zarąbisty pomysł jeśli chcesz żeby dziecko było odizolowane i kontrolowane przez rodziców, którzy, jeśli akurat nie wykorzystują swoich dzieci seksualnie (co się zdarza częściej niż samodzielnie jesteś w stanie to zauważyć) przepuszczą wiedzę pod religijnym filtrem, i jeśli chcesz mieć ludzi, którzy nie wykształcili sobie umiejętności współdziałania z grupą rówieśniczą i otoczeniem w procesie socjalizacji
wtedy proszę bardzo, zostaw dzieci w domach:)
[Dlaczego jednak mają z niego nie korzystać ci, dla których jest on dobry?]
ale dla kogo dobry, dla dzieci czy rodzicow, ktorym w zyciu chyba cos nie wyszlo skoro maja takie zapedy hehe:) ?. Uwazam ten pomysl za fatalny, dajacy nadmierna wladze rodzicom oraz szkodliwy dla rozwoju czlowieka.
@ Getzz
Nie miałem na myśli ciebie, użyłem drugiej osoby, bo tak po prostu łatwiej niż stale operować zaimkiem "ktoś", "kogoś", "komuś", "kimś" etc.
Jeśli natomiast ów ktoś daje sobie jeździć po łbie, no to cóż - widno na nic innego nie zasługuje. Wyjątek mogą stanowić tu sytuacje, gdy za chamem wyżywającym się na kimś stoi na przykład tzw. autorytet państwa. Ale dzięki Bogu takich potencjalnych sytuacji mamy dziś mimo wszystko chyba mniej niż kiedyś.
--
@ nikyty
Chcę tylko tyle, by każdy, komu odpowiada taka forma kształcenia, mógł bez przeszkód z niej korzystać.
--
@ dyzma
No, to jedną grupę już masz. Rozejrzyj się, może znajdziesz jeszcze jakieś inne.
a to przepraszam, nie wiedzialem
ja wlasnie myslalem ze ty tak naprawde nie znasz albo zwyczajnie ignorujesz negatywne konsekwencje swoich pogladow, a tu piszesz ze nie, po prostu chcesz zeby ludzie mieli prawo wyboru :)
Odnośnie socjalizacji. Jest do tego wiele miejsc, m.in. osiedle, place zabaw, nabożeństwa w kościele, do pierwszej komunii dziecko też przecież nie przygotuje się samo.
kiedy dziecko opuszcza szkołę do odrobienia ma pracę domową a potem ma czas dla siebie
kiedy dziecko uczy się w domu, mieszka w szkole
to nie jest kwestia wyboru już ze strony rodziców czy chcą dziecko w domu uczyć, ale czy się do tego nadają z punktu widzenia dobra dziecka
Naczelne hasło 20 lat przemian w RP.............
- Dziennikarze............
- Premier DONALD TUSK..........
(z pomysłem pracy dla steranego
i chorego belfra który nie ma siły walczyć z młodzieżą i
dziećmi w procesie wychowawczo-pedagogicznym.
Premier sugerował aby taki belfer podjął pracę w stołówce
szkolnej czy na innym stanowiskach nie pedagogicznym )
- Śmieciowe fora na portalach .........WP, ONET,O2..........
- Samorządowcy - 75% jak podaje prasa............
- Komentujący na Lewica.pl ..........?
Wszyscy społem dokopują Belfrom chyba tak z czystej
miłości................................
HA, HA,HA ......................
Wybaczcie, bo nie wiedzą, co czynią..........
Zaręczam WAM wszystkim, że dzięki temu będziecie mieli młode pokolenia dokopujące nie tylko BELFROM, ale i WAM na starość.
Stary Belfer
jacekx naiwny socjalista