Ponieważ nie ma jeszcze komentarzy (a także dlatego, że są być może tacy na tym forum, którzy się mojego komentarza spodziewają), powiem pierwszy: bardzo ciekawa książka.
Brawa dla autorów i redaktorów.
co ciekawego dla lewicy może być w obronie "peereli"?
Wyniknąć z tej obrony może chyba tylko duchowe podbudowanie tych wyborców, którzy - na apel Generała, Cimuchy, Kwasa i Urbana - głosowali w II turze (a czasem i w I-ej) na fałszywego hrabiego.
Polska Platformy jest bezpośrednią kontynuacją PRL.
Najlepszym tego dowodem - komorowska ideologia "zgody" i "spokoju", będąca pożyczką z propagandowego żargonu ekip Gierka i Jaruzelskiego.
Zapewniam Cię, że ta książka nie jest obroną PRL-u :)
a to już kuriozum.
Jeśli w niszowym wydawnictwie ukazuje się książka o PRL, to powinna być chyba jego obroną, bo demaskacji "peeereli" jest aż nadto np. w wydawnictwach IPN.
Dlaczego powinna? Obrońcami PRL-u Twoim zdaniem są wszyscy lewicowcy? Ja uważam, że krytyczne spojrzenie na tamten ustrój ze strony młodych ludzi o poglądach lewicowych jest jak najbardziej na miejscu.
ale ktytycznych publikacji o "peereli" nie od dziś u nas dostatek.
Czy warto nosić drwa do lasu?
"Konserwatywna polityka społeczna". No przecież dokładnie na odwrót, właśnie te przedszkola, żłobki itp. umożliwiały kobietom pracę, zamiast zamykać je w domu.
"Światopogląd Gomułki". O poglądach polityka najlepiej świadczy praktyka jego rządów, a rozwody były przecież legalne, homoseksualizm też (od lat trzydziestych zresztą). Homoseksualistów wśród elit intelektualnych było sporo, nikt ich z tego powodu nie prześladował. Nie wiem w czym poglądy Gomułki na sprawy obyczajowe miałyby się różnić od poglądów współczesnych mu lewicowych polityków zachodnich. Miał publicznie zachęcać do rozwodów?
"Państwo nie prowadziło działalności mającej na celu poprawę wiedzy kobiet na temat swojej płodności, nadal nie funkcjonowała edukacja seksualna" - no bzdura totalna. Literatury na ten temat, propagandy wizualnej było od groma, i to już w latach 50. - 60. Może współczesnym feministkom myli się wiedza o życiu seksualnym z brukowymi poradnikami o metodach masturbacji dla samotnych pań?
"Rodzina była dla władz PRL-u wciąż jedynym polem realizacji seksualności kobiet.". Może kogoś zaskoczę, ale "polem realizacji seksualności kobiet" (i mężczyzn) zasadniczo jest właśnie rodzina. Osobniki gatunku homo sapiens mają bowiem zwyczaj łączenia się w pary i posiadania w tych parach potomstwa, tak już jest niezależnie od ustroju politycznego.
I jeszcze o homoseksualizmie. O tym że homoseksualistów nikt nie prześladował, a zjawisko homoseksualizmu nie było żadnym tabu, już pisałem. Warto jednak pamiętać, że np. z punktu widzenia stróżów porządku czy władz medycznych jest różnica pomiędzy np. pp. Iwaszkiewiczem czy Waldorffem, a panem X, wystającym na dworcu w nadziei na szybki numerek z przypadkowo spotkanym jednorazowym partnerem. Nie różnica moralna, ale właśnie praktyczna - z punktu widzenia właśnie potrzeby kontroli "wysoce kryminogennego środowiska", walki z epidemią AIDS itp.
Albo P. Prekiel pisał recenzję w pośpiechu i nieprecyzyjnie czy nie do końca czytelnie przekazał myśl autorów, albo wiedza autorów o społeczeństwie (nie tylko czasów PRL) jest cokolwiek hmmm... alternatywna.
PRL był złem, złem o wiele mniejszym niż obecna RP.
czy między ,,obroną" a ,,krytyką" PRL-u nie ma przypadkiem jakiś interesujących stanowisk pośrednich?
pewnie są.
Ale nie ma nic bardziej nudnego niż eklektyzm ("z jednej strony tak, z drugiej - inaczej").
abcd nie jest noszeniem drewna do lasu pisanie o prl bez nienawiści i bez mitów
west - elementem wysoce kryminogennym nie jest gej wystający na dworcu (knajp branżowych wtedy jakoś nie było) w poszukiwaniu przypadkowego partnera, tak jak elementem wysoce kryminogennym nie jest jednostka heteryczna starająca się mieć tylu przypadkowych partnerów seksualnych ilu się da, tylko że nie na dworcu (a przynajmniej nie tylko)
homoseksualizm był tematem tabu, poradniki z lat 50/60 o nim zdaje się nie wspominały, a przynajmniej się nie rozpisywały, jeśli znajdziesz jakiś fragment w nich o homoseksualistach to jest właśnie o nich a nie do nich,
poradniki te miały dość niską wartość, jeśli przypomnieć sobie "sztukę kochania" starowicza i wisłockiej, która była takiej jakości obyczajowym wydarzeniem, jakiej spodziewać się można tylko po społeczeństwie pruderyjnym
akcja hiacynt była wykorzystana przeciwko gejom w sposób który nie mógłby, gdyby jej uzasadnienie było prawdą, służyć poprawie bezpieczeństwa (samo postrzeganie środowiska gejowskiego jako bardziej kryminogennego niż reszta społeczeństwa jest już znamienne) - co w społeczeństwie otwartym światopoglądowo byłoby utrudnione, waldorf i inni z jego sfery nie wychodzili z szafy i tylko grupa prlowskich celebrities wiedziała kto z kim i w jakiej pozycji :)
twoja "uznanie" uzasadnienia akcji hiacynt, która rzekomo miała społeczeństwo bronić przed przestępczością i rozprzestrzenianiem się wirusa hiv jest trochę zabawne - co do przestępstw to chyba z nudów geje czekając na partnera obmyślaliby wybitnie niebezpieczne dla społeczeństwa czyny, co do hiv to nie zakładaniem teczek się zapobiega szerzenie ale zakładaniem gumek