mają na pewno inną mentalnośc- nie kradną.
To tłumaczy dlaczego tak żywiołowo reagowali na decyzję o pochówku Lecha Kaczyńskiego na Wawelu - mają po prostu monarchistyczne ciągoty.
> Skandynawowie mają na pewno inną mentalnośc- nie kradną.
Nic dziwnego, skandynawowie to ateiści.
@Trollu
Każdemu życzyć takiej monarchii jakiej mają Szwedzi.
są rzeczywistymi podwalinami ich stabilnej (jak na razie) gospodarki. Kraje te nie są samowystarczalne, nie mają też tak silnych armii, by móc się skutecznie obronić w razie czego. Więc to, że powodzi im się na razie przez te kilkadziesiąt lat dobrze, ma zupełnie inne podłoże. Gdyby bank światowy chciał się na nich zamachnąć, to nic by im "elastyczność" i "pracowitość" nie pomogła. Ktoś usiłuje rozpowszechniać bajki o dobrych i pracowitych ludziach na Północy, którzy jedząc renifery i sprzedając ropę naftową (komu? - tak im wszyscy punktualnie płacą, żadnych problemów ze ściąganiem należności? - dlaczego?), mając parę miesięcy na odtajenie po ciężkich zimach w letnim słońcu, tak sobie zgodnie żyją w powszechnej szczęśliwości.
Na temat CO2 - może kogoś zainteresuje
CO2 hat einen Anteil von nur 0.0385% an der Atmosphäre (laut
udział co2 wynosi w atmosferze 0,0385% (wg wikipedii)
Wiki) und der Mensch trägt dazu nur 5% bei (laut UNO
człowiek wnosi w to tylko 5% (wg ONZ raport o klimacie)
Klimabericht), also nur 0.0019%. Dieser winzige Anteil an der
Ten malutki udział w
Luft soll das Klima verändern? Schwachsinn!!!
powietrzu miałby zmienić klimat? Brednie!!!
Die Behauptung der Klimahysteriker, das CO2 vom Menschen erwärmt
Twierdzenie histeryków klimatycznych, że co2 od ludzi ogrzewa
das Klima, ist genau so absurd wie die Behauptung, wenn wir ins
klimat jest tak samo absurdalne jak twierdzenie, że gdy
Meer pinkeln dann erwärmt sich der Ozean.
nasikamy do morza to ocean się ogrzeje.
http://alles-schallundrauch.blogspot.com/2010/05/die-bankster-finanzierten-die.html
"Model skandynawski chroni przed ryzykiem, zapewnia obywatelom stabilność, pewność i bezpieczeństwo, odnotowując jednocześnie wzrost gospodarczy"
Skuteczność modeli gospodarczych należy oceniać po skutkach. Tu faktycznie sposób prowadzenia polityki gospodarczej w Skandynawii pobija chociażby model amerykański.
"Uzwiązkowienie pracowników wynosi w Skandynawii ponad 70%, w Polsce niespełna 17%." To dużo mówi o różnicy w postrzeganiu praw pracowniczych. Macie pomysły jak u nas można byłoby to zmienić?
Zastanawiam się czy jest to faktycznie kwestia mentalności całego społeczeństwa czy nieumiejętność rządzących w wprowadzaniu np. reform gospodarczych.
Tak na marginesie wskaźnik Giniego dużo mówi o rozwoju społeczeństwa. Coraz wyższa rozpiętość dochodów w krajach rozwiniętych nie wróży niczego dobrego. Tak się niestety dzieje, także w Polsce.
Jednocześnie Skandynawowie przodują w Europie jako "Best Countries for Business". Dania jest 1, Szwecja 3, Norwegia 4.
http://www.forbes.com/lists/2009/6/bizcountries09-best-countries-for-business_Best-Countries-for-Business_Rank.html
W Polsce żaden model gospodarczy się nie sprawdził. Jak mawiał Bismarck - chcesz ukarać Polaków, daj im się rządzić.
"Kiedy żył Franz Josef toś miał chociaż kozę, kiedy rządzi nasz prezydent to masz chłopie ino bidę".
daj Niemcom proch, to rozwalą świat - czyż nie?
Bismarck - katar z dwóch dziurek :)
Szkoda, że flaga duńska jest nieco zasłonięta. W końcu to z Dannebrogu biorą początek wszystkie flagi skandynawskie.
"Zastanawiam się czy jest to faktycznie kwestia mentalności całego społeczeństwa czy nieumiejętność rządzących w wprowadzaniu np. reform gospodarczych." - ja myślę, że jedno i drugie po trochu. Tyle, że może nie całego społeczeństwa, ale na pewno większości.
są tutaj.Polacy zatem nie mogą iść drogą rozwoju państw skandynawskich,bo kradną ! Tzn. ten rozwój by sobie ukradli,czy jak ? Tak jak ukradli sobie własną gospodarke narodową ? Inni znowu twierdzą,że tylko obcy potrafią Polska rządzić.A może już rządzą i widać opłakane skutki ?
Nawiasem mówiąc Skandynawowie też kradną,czy oszukują.W Kopenhadze np. nagminie rowery.To lepiej się zastanawiać komu rozwój w tym kierunku by przeszkadzał,kto by na tym tracił.Przecież w obecnym systemie,są nie tylko przegrani,ale też wygrani.
Zależy też "kto" są ci obcy :)
Polecam tekst dr hab.Ryszarda Szarfeberga ''Od walki klas do dialogu społecznego'' ( w Szwecji).
http://rszarf.ips.uw.edu.pl/pdf/szwecja.pdf
Tekst ten ( i wiele innych na pokrewne tamty) też znalazł się przewodniku po Szwecji KP.
Ja z kolei pisałem o tym dłuższy artykuł w jednym z numerów Obywatela ( również zachęcam do lektury).
Myślę, że o przestrzeganiu praw pracowniczych w Szwecji świadczy nie tylko stopa uzwiązkowienia ale partycypacyjny, kooperatywny sposób kształtowania polityki rynku pracy, w którym to procesie ważną stronę są centrale związkowe (w ostatnich dekadach jednak stopień centralizacji uległ osłabieniu na rzecz układów zbiorowych na szczeblu branżowym lub zwkładowym). Rola związków jak i ich wielkość są ze sobą zresztą powiązane. Gdyby związki byłyby małe, ich siła by była na tyle mała, że asymetria uniemożliwiałaby uczciwy dialog na większą skalę. Zaś gdyby pracownicy nie widzieli korzyści z przynależności do związków, nie cieszyły by się one taką popularnością. Choć oczywiście działa tu trochę siła tradycji. Skandynawia od wielu dekad słynie ze szczególnie wysokiego poziomu uzwiązkowienia.
Skandynawowie to nie tylko ateiści ale raczej sataniści!
Zwłaszcza w Norwegi bardzo popularne
Faworyzowanie Północy daje oczywiście do myślenia, może ma ono jakiś związek z protestantyzmem. Niemniej jednak trudno zaprzeczyć, że społeczeństwa "Północy prastarej, ożywczej jak zdrój" są np. bardziej egalitarne niż południowcy. (Wspominanie w tym kontekscie post(?)feudalnej Europy wschodniej zdaje się być w ogóle nie na miejscu).
Ile można tymi samymi argumentami się posługiwać. Naprawdę wiele takich tekstów już czytałem, ten raczej z tych odtwórczych. W Szwecji wiele się dzieje i warto by było o tym właśnie pisać - jak sobie radzą ze sporym bezrobociem wśród młodzieży, deficytem mieszkań, integracją imigrantów. Wprowadzanych jest wiele różnych rozwiązań jednych udanych drugich mniej. Chciałoby się dowiedzieć czegoś, co wychodzi poza utarte już slogany i informacje z wikipedii.
w krajach s. ma chyba bardzo prozaiczne podstawy - zasiłek dla bezrobotnych płacą związki,a nie żaden urząd.W Danii wynosi on 90% ostatniego zatrudnienia.W Niemczech gdzie płaci urząd tylko 65%.
i to tak, że "związek zawodowy" trząsł rządem i wymuszał kasę wedle uznania. I co?
My mamy o wiele większą populację, niż Szwedzi, ludzie u nas mieli co najmniej zawodowe wykształcenie, mieliśmy struktury gospodarcze doskonale rozwinięte, niemal każdą branżę i na potrzeby nasze i na eksport.
Ziemi rolnej jest u nas dostatek, fabryki i huty produkowały pokaźne ilości towaru. Kraj w dwadzieścia lat po wojnie funkcjonował zupełnie nieźle.
I co się nagle stało? Dlaczego nie było możliwe rozwinięcie się w tym kierunku?
Z powodu prozaicznej zdrady tzw. elit (rzecz jasna nie całych, lecz ich części), które umożliwiły obcym "inwestorom" wydrenować z kapitału nasz rynek i pozamykać nasze zakłady pracy zarzucając nas jednocześnie swoim towarem, za który obecnie nie jesteśmy w stanie płacić, bo nie mamy zwyczajnie czym. Czy były to polskie "elity", które nas Kraj wydały w obce ręce, to już inna sprawa.
Od dawna wiadomo, że bank światowy może dowolny kraj na Ziemi (oprócz Rosji) zrujnować gospodarczo w ciągu najwyżej paru dni. Cóż więc dla nich za problem taka Szwecja, Norwegia czy Finlandia? Nie robią im z jakiegoś powodu tego, co nam zrobili, i dlatego oni jeszcze funkcjonują.
Opowiadanie, jak to Skandynawowie uczciwie i wydajnie pracują to coś w rodzaju drażnienia byka na korridzie: zdechnąć musi tak czy siak. Polacy pracują bardzo dużo, o wiele więcej niż Skandynawowie. Są też bardzo wydajni, w przeciwnym razie ta garstka zatrudnionych nie byłaby w stanie w takim stopniu przyczyniać się do stabilizacji państwa i "gospodarki".
Jest u nas bieda, bo za mało mamy pieniędzy w obiegu, unia wysysa z nas regularnie co jej się podoba, a my nie możemy z powodu tego śmiertelnego unijnego uścisku sami regulować naszego rynku finansowego. Do unii wpłacamy 11mld, z tego otrzymujemy "wsparcie unijne" na projekty, które unia uzna za warte "wsparcia", czyli inaczej mówiąc, za korzystne dla jej polityki, ale przecież nie ma tam mowy o tym, by było to wsparcie dla nas korzystne.
My korzystamy z naszych własnych pieniędzy dawanych nam oficjalnie jako unijne niejako przy okazji. I buduje się za nie nie jakieś pożyteczne zakłady pracy w rodzaju przetwórni warzyw, fabryk włókienniczych przerabiających nasz rodzimy np. len czy konopie(są konopie normalne, którymi nie da sie tak odurzać, i one były za PRLu uprawiane i skupowane i nawet robiono z nich doskonałe tkaniny na garnitury letnie- człowiek się w nich nie pocił, a z dodatkiem elany były niegniotące), co by przynosiło ze soba miejsca pracy. Nieeee!!!
Za "unijne" pieniądze budowane są ścieżki rowerowe i finansowane tym podobne głupoty. Na rowerku to może sobie człowiek chcieć pojechać, jak ma popłacone rachunki, jest najedzony i zdrowy. Ale u nas unia wymusza na nas "zacofanych", byśmy biedni i na głodniaka jeszcze "zdrowe" sporty uprawiali na ich odzyskanych u nich ze złomu i śmietników rowerkach.
A jako przykład podaje nam się Skandynawię, gdzie wszyscy są tacy pracowici, grzeczni i uczciwi, i my, gdy będziemy tacy jak oni, to też będziemy mieli tak dobrze :)))
My byliśmy pracowici,uczciwi i grzeczni, i dzięki temu odbudowaliśmy totalnie zniszczony kraj po wojnie, niemal od zera. Pospłacaliśmy wszystkie zobowiazania wynikające z nacjonalizacji ocalałych po wojnie dóbr, a także żydowskim właścicielom wypłacił PRL w ramach porozumienia z 1960roku 10milionów dolarów zadośćuczynienia, co miało dalsze ich roszczenia uczynić bezpodstawnymi.
Ile to trzeba było nasprzedawać za granicę naszych towarów, by mieć na wypłatę w 1960 roku 10 milionów dolarów na spłatę! O ile mniej trzeba było ludziom płacić za ich pracę, by takie pieniądze zaoszczędzić! Ile poświęcenia było ze strony Narodu, by UCZCIWIE żyć! A teraz macha nam co poniektóry jakimś Szwedem, co to i u nas sobie nabrał naszego dobytku, gdy miał na to ochotę, a ziemię zostawił nam spaloną, kobiety zgwałcone, dzieci porwane do służby.
Czy Szwedzi zapłacili nam za zniszczenia dokonane w tamtym czasie? Czy ktoś wie coś na ten temat? Bo gdyby im tak policzyć z procentami, to może by się udało choć część naszej dziury budżetowej załatać?
Cóż to za wojna była u Norwegów? Ile mieli zniszczeń? (Norwegowie "wybrali" sobie "dobrowolnie", po zwolnieniu ich z okupacji szwedzkiej na początku XXw, DUŃSKIEGO księcia na własnego króla!)
A Finowie? Czy też odbudowywali swoją stolicę po wojnie pracujac od świtu do nocy w czynie społecznym za miskę zupy? Od nich mamy się uczyć? A to niby czego?
Ty, Bury, już niejednokrotnie proponowałeś, by Polska została ponownie poddana rozbiorom. Masz w tym jakiś osobisty interes? Sympatię do Ciebie mam, ale zdecydowanie nie pod tym względem.
Niczego takiego nie "proponuję". Chodzi mi tylko by zbytnio nie demonizować tych zaborów. W naszych dziejach (naszych - to znaczy tzw. zwykłych ludzi a nie władzy) był to bowiem taki sam okres jak każdy inny. I jak każdy inny miał swoje plusy i minusy.
gdy swoje dzieci uczy w obcym języku i wysługiwać się musi zaborcy, który jego życie reguluje względem własnych potrzeb, a szansa Polaka na zrobienie tzw. życiowej kariery pod zaborem była zerowa? chyba, że mógł i chciał wykazać się jako wyjątkowo plugawy zdrajca? Naprawdę nie widzisz żadnej różnicy pomiędzy posiadaniem własnego państwa przez Naród i nie posiadaniem takiego państwa? Kurdowie są zadowoleni? Co im przeszkadza zrobić z siebie Turków? Co przeszkadzało Indianom północnoamerykańskim tak się zintegrować z "Amerykanami", by zupełnie się od nich nie odróżniać? Co właściwie (oprócz wyglądu, pochodzenia, braku środków, dyskryminacji)przeszkadza Aborygenom by stać się pełnoprawnymi Australijczykami? Uparłeś się i nie chcesz zrozumieć. Bycie człowiekiem to coś znacznie więcej niż nazwisko w paszporcie. To korzenie łączące z ziemią, która wyżywiła, to serce rwące się do mowy, w której po raz pierwszy wypowiedzieliśmy słowo MATKA. Tej tęsknoty i wrażliwości nie da się w człowieku zabić i zniszczyć. Dlatego od wieków stosowane są metody socjotechnicznego prania mózgów. Obecnie przykrywane są te wspaniałe pierwotne cechy brzęczącą mamoną i młodzi ludzie na to idą. Ale ceną jest zatracenie szacunku dla siebie samego. Zaprzaniec nie ma nigdzie łatwo, bo ani sam siebie już szanować nie może, ani nikt go nie szanuje i szanować nie będzie. Można być Polakiem i pracować dla Wielkich Brytfanów jak najbardziej lojalnie. Ale można być zaprzańcem wypierającym się własnych korzeni i wówczas w razie kryzysu nie ma się nawet miejsca na Ziemi, do którego można by choć myślami wrócić. I taki człowiek staje się nikim, śmieciem kosmicznym bez Matki, bez Ojca, bez Ojczyzny.
Jeśli interesuje cię okres zaborów odsyłam do odpowiedniej literatury naukowej. Naprawdę nic na tym świecie nie jest jednoznacznie białe lub czarne.
czyli wnioskuję, że wolałbyś tak bardziej naukowo, a najlepiej to tylko po Twojemu :) ?
Oczywiście nic nie jest jednoznacznie czarne albo białe, a już na pewno trudno kogoś przekonać, że białe jest białe a czarne jest czarne, ale co tam...
Niezaprzeczalnym faktem natomiast jest, że grupa ludzi deklarująca wzajemną przynależność i posługująca się mniej lub bardziej jednolitym językiem stanowi tzw. państwo, i ludzie ci kształtują zwyczaje mogące być prawem i tradycje mające taką wspólnotę spajać. I że każdy, kto będąc w takiej grupie, korzystając z jej wspólnych osiągnięć, kto w czasach kryzysu tej grupy szuka korzyści u innych grup w nadziei na lepsze życie jest zwyczajnym zdrajcą dla swojej grupy pierwotnej. I nie zmieni tego faktu nic a nic, że grupa na takie zdrady macha ręką. Bo nie jest istotne, co grupa, ale istotne co robi taki zdrajca. Po co potrzebny Ci rozbiór Polski? Tęsknotę za obcym rządem zaspokoisz łatwo - możesz zwyczajnie wyjechać, a ludzie tu odbudują kraj w sposób dostępny prędzej czy później. W razie co będziesz miał do czego wrócić. A jak rozbiorą, to takich możliwości już mieć nie będziesz.
Na podstawie czego wywnioskowałeś, że interesują mnie zabory?
Np. "szansa Polaka na zrobienie tzw. życiowej kariery pod zaborem była zerowa?"
Przecież to bzdury.
Kazimierz Badeni (Austro-Węgry), Aleksander Wielopolski (Rosja), Róża Luksemburg (Niemcy), z różnych grup społecznych i partii można wymieniać postacie wybitne z czasów zaborów. A dziś, w rzekomo wolnej Polsce, dorobiliśmy się takich tuzów intelektualnych, że brzuch pęka ze śmiechu. Analfabeta wtórny Wałęsa, zakompleksiony mamisynek Kaczyński, łowczy 'wpadka' Komorowski.
Zabory to historia, a wiedzę z tej dziedziny uzyskuje się niestety głównie za sprawą lektury - i stąd też te opracowania naukowe. A nie trzeba chyba dodawać, że prace naukowe, wolne od państwowej mitologii, dają lepszą orientację w temacie niż np. akademie szkolne czy okolicznościowe przemówienia prezydenta albo innego Generała. Najlepiej byłoby oczywiście sięgnąć bezpośrenio do źródeł (archiwalia, prasa, pamiętniki i in). To jednak wymaga warsztatu historycznego, dobre opanowanie którego wbrew pozorom wcale takie proste nie jest.
Co do potopu szwedzkiego. W tamtych czasach nie było większej różnicy w przemarszu wojska obcego i swojego. Od kogo więc odszkodowania (z odsetkami) mieliby żądać Polacy, których przodkowie padali ofiarą grabieży, podpaleń i gwałtów ze strony "swojego" żołdactwa?
--
[najlepiej to tylko po Twojemu :) ?]
Najwyraźniej pomyliłaś mnie z kimś innym.
West,
ilu Polaków zrobiło karierę pod zaborami? Oprócz zdrajców działających na korzyść zaborcy i na szkodę Ojczyzny nie było przecież takich ludzi. Skąd wiem? Bo inaczej się nie dałoby fizycznie - gdyby działali na korzyść Polski i na szkodę zaborcy to kariery ich kończyłyby się w więzieniu. Czy co Ty rozumiesz pod pojęciem "zabory" i w jakim celu się czegoś takiego dokonuje? Ja wiem, że po to, by tubylców zniewolić i skubać ile się da a swoich oszczędzać i nagradzać posadami za dobry nadzór nad "rozebranymi". Bzdury? Zaborca jest zaborcą i nic tu nie da przytaczanie przykładów pojedynczych "karier".
Kazimierz Badeni
Pochodził z rodziny Badenich pieczętującej się herbem Bończa pochodzenia wołoskiego, która została nobilitowana w XVIII wieku.
Żonaty z Marią Marianną Apolonią hr. Skrzyńską h. Zaremba (1850-1937). Mieli dwoje dzieci:
* Ludwika Józefa Władysława (1873-1916), który ożenił się ze Szwedką Alicją Ankarcroną (1889-1985), która w r. 1920 poślubiła arcyksięcia Karola Olbrachta Habsburga z Żywca. Syn Ludwika i Alicji, Kazimierz Stanisław hr. Badeni h. Bończa (1912-2010), wstąpił do zakonu dominikanów i znany był jako ojciec Joachim Badeni.
* Marię (1874-1950), żonę Adama Krasińskiego IV ordynata na Opinogórze od 1897 roku, a po jego śmierci od 1912 roku hr. Zygmunta Zamoyskiego (1875-1931).
Karierę polityczną rozpoczął jako starosta w Żółkwi, następnie w Rzeszowie oraz Krakowie. W latach 1888-1895 był namiestnikiem Galicji. Starał się złagodzić konflikt polsko-ukraiński. Zawarł porozumienie z ruchem ukraińskim, ostro zwalczał rodzący się ruch socjalistyczny i ludowy (chrześcijańsko-społeczny ks. Stojałowskiego). W latach 1895-1897 był premierem Austrii. Jego rząd upadł pod wpływem oporu Niemców i socjalistów po tym jak wprowadził w Czechach równouprawnienie języków czeskiego i niemieckiego. Cesarz udzielił mu dymisji (28 listopada 1897) po zamieszkach ludności robotniczej Wiednia wywołanych usunięciem przy pomocy sił policyjnych posłów opozycji (zgodnie z obowiązującym: „lex Falkenhayn”). Badeni zmarł po wielu latach choroby umysłowej
No to faktycznie świetny przykład na karierę POLAKA pod zaborami.
Aleksander Wielopolski
Odbył studia prawnicze i filozoficzne w Warszawie, Paryżu i w Getyndze. W czasie powstania listopadowego odbył, z ramienia Rządu Narodowego, misję dyplomatyczną do Londynu. W 1846, będąc pod wrażeniem okrucieństw do jakich dochodziło w Galicji, wystosował List szlachcica polskiego do ks. Metternicha, w którym postulował oparcie się Polski o Rosję przeciw Niemcom i Austrii. W 1848 był współzałożycielem galicyjskiego stronnictwa konserwatywnego. Uczestnik kongresu Słowiańskiego w Pradze.
Od marca do października 1861, z rekomendacji generalnego prokuratora senatu, dyrektor Komisji Wyznań i Oświecenia Publicznego w rządzie Królestwa Polskiego. 7 kwietnia 1861 na wniosek Wielopolskiego uchwalono nową ustawę o zbiegowiskach. Jej przepisy głosiły, że w razie zebrania się tłumu manifestantów należy trzykrotnie wezwać go do rozejścia, po czym można już użyć broni palnej. Decyzja ta utorowała drogę do masakry bezbronnej ludności Warszawy przez wojsko rosyjskie 8 kwietnia na Placu Zamkowym.
Na tym stanowisku ukrócił samowolę urzędników carskich, zastępował ich Polakami, opracował plan pomnożenia liczby szkół elementarnych i średnich, w 1862 utworzył w Warszawie, na bazie Akademii Medyko-Chirurgicznej, Szkołę Główną. Przywrócił Radę Stanu Królestwa Polskiego, wprowadził reformujące i porządkujące system administracji ustawy o samorządzie gmin miejskich i wiejskich, powiatów i guberni.
Jego zasługą jest także wprowadzenie oczynszowania chłopów i równouprawnienia Żydów.
Żądania uznania przez Polaków status quo i wyrzeczenia się dążeń niepodległościowych spowodowały jego poróżnienie się z wieloma działaczami polskimi, natomiast śmiałe reformy zniechęciły do niego carską administrację.
Róża Luksemburg
Z pochodzenia Żydówka, była najmłodszym z pięciorga dzieci kupca Eliasza Luxenburga i Liny z domu Loewenstein. Nazwisko Luksemburg jest wynikiem błędu urzędnika. W dzieciństwie na ponad rok przykuła ją do łóżka choroba biodra. Leczono ją nieprawidłowo i przez resztę życia Róża Luksemburg wyraźnie kulała.
W 1874 rodzina przeniosła się do Warszawy. Tam ukończyła w 1887 II Warszawskie Żeńskie Gimnazjum. Jeszcze jako uczennica wstąpiła do kółek partii Proletariat.
W 1887 wstąpiła do partii Proletariat. W 1889 wyjechała z Warszawy do Zurychu. W Szwajcarii studiowała filozofię, ekonomię i prawo, obroniła doktorat na temat rozwoju przemysłowego Królestwa Polskiego i poznała emigrantów rosyjskich – Plechanowa, Kołłontaj, Pawła Akselroda oraz Leona Jogichesa, z którym pozostawała w bliższym związku przez 20 lat.
Początkowo w PPS, od 1893 wraz z Jogichesem założyła partię Socjaldemokracja Królestwa Polskiego (SDKP) przekształconą w 1900 w Socjaldemokrację Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL). Redagowała w Paryżu organ partyjny Sprawa Robotnicza.
Od 1898 przebywała w Niemczech, a chcąc uzyskać obywatelstwo niemieckie, wyszła za mąż za niemieckiego anarchistę Gustawa Lubecka. Należała do przywódców Socjaldemokratycznej Partii Niemiec i uczestniczyła w obradach II Międzynarodówki.
W 1903 mieszkała w Poznaniu w domu przy obecnej ulicy Szamarzewskiego 21. W 1904 spędziła trzy miesiące w więzieniu za obrazę cesarza Wilhelma II w publicznym przemówieniu.
W 1905 wróciła do Polski, posługując się fałszywym paszportem, by pomóc w organizowaniu akcji skierowanych przeciw rosyjskim władzom. Aresztowana przez carską policję i więziona. Członkowie SPD przekupili rosyjskich urzędników i Róża Luksemburg wyszła na wolność za kaucją. W latach 1905–1906 uczestniczyła w rewolucji w Warszawie i Petersburgu. W 1906 przez kilka miesięcy więziona była w X. Pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Od 1907 prowadziła działalność w Niemczech, lansując koncepcję masowych strajków jako drogi dla rewolucji i obalenia kapitalizmu przemocą. "Strajk masowy, partia i związki zawodowe"
to tak skrótowo z wikipedii, coby nie obciążać nadmierną "naukowością" tematu. To mają być przykłady KARIERY POLAKÓW POD ZABORAMI.
Ktoś, kto nie miał kasy i tzw. stosunków w odpowiednich kręgach, nie miał szans na nic, a nie tylko na karierę. Jak wszędzie forsa otwierała wiele drzwi wówczas. Pytanie: ilu Polaków miało taką forsę, by sobie te drzwi otworzyć i "karierę" zrobić? Więc ilu było Polaków pod zaborami i ilu "zrobiło karierę" ? Będzie tego choć promil populacji? Nie będzie. Naród podległy obcemu narodowi jest wynarodowiany i z czasem znika z Historii.
Analfabetę Wałęsę wybrały miliony Polaków. Jak to się stało, to inna sprawa. Być może pomogli w tym "zaborcy"? Albo może ufoludki? Czy Wałęsa był patriotą? I nic nie zmienia tu "Matka Boska z Wałęsą w klapie".
No cóż, Bury,
jak wiać tylko Ty masz dostęp do tych najprawdziwszych wiadomości i jedynie Ty potrafisz zdobyć "wiedzę z tej dziedziny". Jak to mówią: szapo ba - czy może co innego.
Twoje wyczerpujące historyczne wywody - w związku z opanowaniem przez Ciebie "warsztatu historycznego" - na temat zaborów, podane :)) przez Ciebie powyżej, wnoszą rzeczywiście wiele do tematu. Można wierzyć Ci na słowo, że przeczytałeś co trzeba i zrozumiałeś jak powinieneś. Gratulacje. Archiwalia, prasa, pamiętniki! Toż to same najobiektywniejsze historyczne źródła. Choć dziś na własne oczy widzimy, co warte są "archiwalia", "prasa" i "pamiętniki", to jednak można przyjąć, że te pisane pod zaborami to najprawdziwsza prawda. Choćby dlatego, że Ty je przeczytałeś i tak o nich myślisz. Kiedyś napisałeś, że "nareszcie jestem" na tym forum. Czyżby coś z mojej strony się zmieniło? Nie sądzę. Więc zmiana nastąpiła u Ciebie. Albo i nie zmieniło się nic i tak jak w sprawie Generała Jaruzelskiego dopuszczasz tylko swoją wersję "prawdy" w ramach "wolności wypowiedzi". Masz psa, więc Ci powiem: pies z Tobą tańcował. Swoje poczucie wyższości musisz od tej pory zasilać z innego źródła. Ja w dalszym ciągu będę swobodnie się wypowiadać i myśleć, co uważam za stosowne niezależnie od tego, czy to Ci się podoba, czy nie.
Szwedzi byli obcymi, którzy napadli nasz kraj w celach grabieży. I dlatego powinni nam zapłacić odszkodowania.
Polscy żołdacy napadający swoich to żaden ewenement, bo żołdacy Niemcy napadali cywilów Niemców, analogicznie Francuzi i inne nacje i jest nonsensem mówienie w tym kontekście o wypłacie odszkodowań tak jak w przypadku rabunku dokonanego przez obcych. W takim przypadku sprawy takie regulowane są wewnętrznie. Nie czytałeś o tym w swoich obszernych źródłach historycznych? W tych pamiętnikach i prasie?
RZECZYWIŚCIE POMYLIŁAM CIĘ Z KIM INNYM.
dwie uwagi na marginesie
pierwsza:
na rowerku nie jeździ się jak się jest sytym i ma się popłacone rachunki :)
jeżdżę dziennie 17 mil do pracy i z powrotem trasą rowerową która przebiega obok mojego domu przez kilka dzielnic aż do dzielnicy sąsiadującej z tą w której pracuję, oszczędzam w ten sposób na biletach, zaopatruję się w ten sposób w zarąbiste nogi i okolice + szczupłą talię i trochę zdrowia
trasa rowerowa jest wyizolowana od ruchu ulicznego, nie ma na niej świateł, pieszych, i żaden samochód nie wyprzedza mnie żeby bez uprzedzenia skręcić
trasy rowerowe, jak wszystkie ułatwienia wprowadzane dla rowerzystów pozwalają oszczędzić pieniądze i promują zdrowszy, bezspalinowy i aktywniejszy styl życia
jeśli skoczysz do holandii, zobaczysz tam ludzi którzy bardziej dbają o swój rower niż samochód, a trasy rowerowe tworzą gęstą siatkę połączeń którymi możesz przejechać z amsterdamu do venlo jeśli masz taką ochotę - i nie musisz się bać że zabłądzisz bo po drodze znajdziesz dokładne i czytelne mapy na odpornych na pogodę tablicach - owszem to kosztuje - mniej niż pozostałe rozwiązania
druga:
mogę sobie pracować dla wielkich brytfanów, w odróżnieniu od wielkich polaków w pracy mnie nie traktują jak zbędnego śmiecia :)
Pies trącał polityków, bez względu na epokę to z reguły postacie mało ciekawe. Weźmy jakąś wartościowszą dziedzinę, np. literaturę piękną. Sienkiewicz, Prus, Reymont, Żeromski - czyż oni nie zrobili kariery? (nienawidzę tego słowa, ale skoro tu padło). Czyż nie osiągnęli rzeczywistego sukcesu? A przecież żyli pod zaborem, na dodatek pod wieloma względami tym najgorszym.
ale ty to nie wszyscy jeżdżący na rowerkach, nieprawdaż?
Siedemnaście kilometrów na rowerze to ja sama pokonać mogę bez specjalnego wysiłku, więc i z twojej strony to żaden wyczyn. Chodziło mi o obrazowe przedstawienie problemu, ale przecież nie jestem dlatego przeciwniczką dróg dla rowerów. Gdy jadę samochodem, to jestem bardzo zadowolona, że obok jest droga tylko dla rowerów, bo jest łatwiej jechać, zwłaszcza o zmroku. Jazda na rowerze to nie tylko szczuplejsza talia, ale także i grubsza skóra na tyłku. Jak widzisz, zawsze jest coś za coś.
Co do tej "drugiej sprawy" - pisząc Wielcy Brytfani nie mam zamiaru urażać ich dumy narodowej, lecz jedynie niweluję w jakiś sposób ich zarozumiałość i uparte twierdzenia, że nasz język jest bardzo trudny i dlatego my jesteśmy od nich głupsi. To takie moje prywatne wyrażanie protestu.
po pierwsze napisałem 17 mil, jedna mila to jakieś półtora kilometra, to faktycznie wielki wyczyn nie jest, tym bardziej że ja to naprawdę lubię (rower to jest druga z moich ulubionych rzeczy między nogami :P)
do tego dochodzi jeszcze ilość mil które pokonuję poza dojazdem do pracy, bo z autobusów staram się korzystać jak najmniej, nic ideologicznego - nudzą mnie
po drugie, unia w polityce inwestycyjnej nie kieruje się logiką zaborcy, nie realizuje wrogich polakom interesów, jeśli spojrzeć na inwestycje z szerszej perspektywy, mają one na celu poprawę jakości życia w dłuższej perspektywie (oczyszczalnie ścieków, ścieżki rowerowe, programy społeczne wiążące różne grupy ludzi, także pomiędzy narodowymi granicami), napisałem posta bo głupio zdyskontowałaś całkiem inteligentną politykę dofinansowania projektów - gdybyśmy nie byli w unii nie było żadnych nowych tras rowerowych, czy oczyszczalni ścieków, dają pieniądze na pewne projekty w zgodzie z przyjętymi przez wszystkie państwa zrzeszone założeniami, aktywnie zachęcając nas w ten sposób do wejścia na pewną konkretną ścieżkę
i to nie jest tak że oddają nam nasze pieniądze, bo otrzymujemy dzisiaj więcej niż oddajemy - nasi politycy te pieniądze, gdyby zostały w kraju wyrzuciliby w błoto
po trzecie, brytyjczycy, z którymi obcuję na codzień nie uważają, że jesteśmy głupsi bo mamy trudniejszy język (nana, z wielu rzeczy które napisałaś jak dotąd, ta jest jedną z najmniej logicznych - primo: posługiwanie się czymś co jest trudne wymaga większej inteligencji i oni zdają sobie z tego sprawę, secundo: oni twierdzą właśnie, że jesteśmy bardziej od nich inteligentniejszymi, bardziej wydajnymi pracownikami, tertio: posługują się "cliche" pt "jak to trudno jest mówić w obcym języku" - kiedy tak naprawdę jest to posługiwanie się innymi nazwami na te same rzeczy + specyfika gramatyki - zakładam że miałaś na myśli że oni uważają się za inteligentnych bo uprościli sobie sprytnie język - czy tak naprawdę uważasz, nie wiem - z własnego doświadczenia, a już kilka lat temu doszło do tego że śnię po angielsku i po trzecim piwie na urlopie w polsce szukam kogoś kto mówi po angielsku, żeby mnie tłumaczył - [sam się kiedyś śmiałem z polaków co polski za granicą zapominają :P], język ten potrafi wyrazić naprawdę skomplikowane myśli, a czasem powiedzieć coś w nim smakuje lepiej niż po polsku)
Nie pojmuję, skąd u ciebie tyle agresji (w każdym razie tak odebrałem twój post). Mnie chodziło przecież tylko o to, że historia wcale nie jest tak jednoznaczna, jak wynikać to może np. z nauczania szkolego, głupawych inscenizacji różnych tam bijatyk tudzież innych tego typu indoktrynatorów.
Wspomniani przez mlm Badeni i Wielopolski obchodzą mnie mniej więcej tyle co Tusk i Komorowski (choć akurat niektóre działania margrabiego trzeba uznać za właściwe). Dla lewicy istotniejsze winny być losy tzw. zwykłych ludzi.
"Jak trudno było wówczas chłopom wyrwać się z więzów poddaństwa mogą świadczyć losy Antoniego Bryka (1820-1881), chłopskiego syna z Dubiecka w powiecie przemyskim, który zbiegł z domu rodziców, by się uczyć. Dzięki zdolnościom i uporowi w 1846 r. skończył studia medyczne w Wiedniu. Wówczas właściciel Dubiecka, hr. Kazimierz Krasicki, zażądał powrotu Bryka do rodzinnej wsi, by po śmierci ojca przejął gospodarstwo i zobowiązania pańszczyźniane. Jedynie objęcie posady lekarza wojskowego uratowało go przed losem chłopa pańszczyźnianego (...) Wdzięczny ck rządkowi za uwolnienie z poddaństwa stał się gorącym orędownikiem niemczyzny, w latach 60. występował zdecydowanie przeciwko wykładom w języku polskim, który uważał za "niewyrobiony naukowo". Do końca życia żył niechętny polskości" (Z. Fras, Galicja, Wrocław 1999, s. 50-51).
Cóż, tak się niestety złożyło, że to przeważnie dzięki zaborcy polski lud poznał, iż na świecie jest ktoś ważniejszy niż właściciel wsi.
unia w polityce nie kieruje się dobrem Polski i to widać na każdym kroku. Oczyszczalnie ścieków to żaden świetny wynalazek, bo śmierdzi toto na kilometry, fetor uszkadza płuca, zwłaszcza dzieciom, szlam trzeba specjalnie utylizować i kosztuje to mnóstwo kasy. Z unii dostajemy mniej niż wpłacamy, choć teoretycznie powinno być inaczej, a wiem to na tej podstawie, że łatwo trafić na dane o "niewykorzystanych środkach unijnych", i to niewykorzystanych nawet w 40%! Trasy rowerowe to nie jest to, czego Polska w tej chwili potrzebuje najbardziej. W dodatku te żenujące wielkie tablice informujące, że to "ze środków unii", jakbyśmy my do tej unii nic nie wpłacali i oni nam to dawali w prezencie z sympatii. Jest to wielkie przekłamanie, bo najpierw taki samorząd musi wziąć kredyty, by zbudować taką ścieżkę rowerową,a potem unia "zwraca" do 80% inwestycji. Czyli jak się przyjrzeć dokładnie, to taki samorząd jest stratny o oprocentowanie kredytu, a forsa i tak jest z kieszeni nas wszystkich.
Inteligentna ta polityka dofinansowywania jest, z tym, że jest to inteligencja skierowana przeciw Polsce.
Czy byłeś kiedyś w jakimś "doradztwie unijnym" choćby przy jakimś starostwie? Nie? - to się przejdź. Teoretycznie wszystko się dowiesz, praktycznie nic z tego mieć nie będziesz. Możesz się tym dowolnie zachwycać, ale mnie do tych zachwytów nie przekonasz.
Weź pod uwagę może taką opcję, że nasi politycy nie mogą nic, ale to nic zrobić bez zgody unii i dlatego nasza polityka jest taka koślawa. Nawet, gdy ktoś ma jakiś dobry i możliwy do realizacji pomysł, rozbija się to o "procedury unijne", czas ucieka i potem zrobić nic się już nie da. Tak przecież nie wygląda współpraca między przyjaciółmi, nie uważasz?
Jeżeli za PRLu nie wyrzucali pieniędzy w błoto, to i za którejś tam kolejnej RP znalazło by się paru ludzi, którzy nie tylko wiedzą, jak należy państwem zarządzać, ale i robiliby to uczciwie. Jestem absolutnie pewna, że tacy ludzie istnieją, lecz obecna sytuacja zmusza ich do bezczynności.
Znam ludzi, którzy pracują na wyspach. Mają oni różne zdanie na temat Wyspiarzy. Jednym z nich jest: odwalać robotę przez tydzień, a na łykend do knajpy i żreć byle co i chlać do upadłego. Mało kto opowiada o tubylcach, którzy (jak to ma miejsce np. u Niemców) urządzają rodzinne wycieczki rowerowe, zwiedzają okoliczne i dalsze zabytki i są konsumentami "wyższej kultury". Być może te kręgi są u Wielkich Brytfanów zamknięte dla obcych i trudno się do nich przebić. Być może. Według mnie nie ma aż tak ogromnych różnic kulturowych jeżeli chodzi o narodowość, a raczej jest wiele wspólnego biorąc pod uwagę tzw. pochodzenie klasowe. Widocznie się szanujesz, nikyty, jeżeli oni szanują ciebie. Jeżeli już pozwalamy sobie na ocenę wzajemną, to według mnie nie jest u ciebie tak ważne, co ci ktoś chce przekazać, ale raczej jesteś jeszcze w fazie przykładania tego do swego schematu, na ile ci to pasuje, co ktoś mówi, a resztę ignorujesz. Ja mam taką metodę, że przyjmuję coś, co ktoś mi mówi, jako coś, co jest prawdziwe w całości. I dopiero wtedy badam to na podstawie własnych doświadczeń. Po kawałku, starając sie rozumieć, dlaczego ja sama tak myślę. W ten sposób mam szansę nauczyć się czegoś, bo nie muszę już na wstępie być ta mądrzejsza. Bazuję na tym, że jeżeli czytam np. to, co ty piszesz, to mam wiedzę twoją + swoją; tak długo jak ci nie odpowiem, ty masz tylko wiedzę swoją. Przy założeniu, że nie jesteśmy wrogami i świadomie nie wprowadzamy sie w błąd, można w ten sposób wiele na wymianie myśli zyskać. Nie ma ani najgłupszego, ani tym bardziej najmądrzejszego człowieka na świecie.
Anglicy mogą nas chwalić do woli i nawet się nami zachwycać. Ale gdy przyjdzie co do czego i ich rynek nie będzie potrzebował polskich rąk do pracy, Polacy zostaną usunięci z Wysp i nie ma się co oszukiwać, że zrobią inaczej. Dlatego dobrze mieć w odwodzie WŁASNĄ OJCZYZNĘ.
Lata całe śniło mi się po niemiecku, i teraz też jeszcze czasem we śnie kupuję bilet na tramwaj w Wiedniu, więc tu rozumiem cię bardzo dobrze. Zapewniam cię jednak, że sen w języku ojczystym w niczym nie ustępuje snowi w języku obcym.
z faktu że nie potrafimy wykorzystać środków unijnych nie wynika złośliwość unii ale nieudolność i nieprzygotowanie do recepcji naszych własnych politykierów
oczyszczalnie ścieków jak wszystko maja swoje wady, między innymi dlatego nie buduje się ich w centrach miast, ale nie chcesz chyba żyć w świecie w którym ich nie ma :)
trasy rowerowe nie rozwiązują wszystkich problemów i nie są produktem pierwszej potrzeby, ale przesiadając się na rower i mając bezpieczną trasę rowerową do dyspozycji jesteś mniej uciążliwa dla środowiska, dysponujesz pieniędzmi które możesz skierować na inne cele i jeśli nie zniszczysz sobie kolan przez złe ustawienia lub głupią jazdę, dłużej cieszysz się dobrym zdrowiem
znam brytyjczyków którzy szczerze nas nienawidzą i najchętniej zapakowaliby nas w autobusy i wysłali do krajów pochodzenia, znam polaków których wolałbym nie znać :)
fundusze unijne bywają w haniebny sposób niewykorzystane - przypominam sobie, że niedawno (w zeszłym roku? - jakby ktoś chciał źródła, odgrzebię je) wykorzystanie tzw. Funduszu Spójności (m. in. poprawa jakości wód i powietrza, racjonalizacja gospodarki odpadami, zapewnienie bezpieczeństwa przeciwpowodziowego) wynosiło kilka procent!!!!!
A przecież jak wygląda w Polsce np. gospodarka odpadami, każdy widzi... Nie mówiąc o powodziach. Ale Polacy najwyraźniej wolą się zajmować innymi sprawami, np. krzyżem.
Nie ma nic złego w określeniu "fundusze unijne" - unijne, czyli także NASZE. Z NASZYCH WŁASNYCH pieniędzy nie umiemy (nie chcemy?) korzystać.
Nikyty: jestem fanką Twoich rzeczowych, nieprzegadanych, zawsze trafiających w samo sedno wypowiedzi:) Btw: w jaki sposób można sobie spaprać kolana "przez złe ustawienia lub głupią jazdę"? Też jeżdżę (choć może nie 17 mil dziennie:) ) - proszę o wskazówki.
Nana, mysle, ze taki ojczyzniany hiperpatriota jak ty raczej sie pomylil, wybierajac to miejscie na dyskusje....
nie uważam się za specjalną patriotkę. Natomiast każdy ma prawo myśleć sobie, także o mnie, co chce. Ja dążę do tego, by być zwykłym,uczciwym wobec innych, ale przede wszystkim siebie - człowiekiem.
Przeszkadza ci to, że tu piszę? Masz jakieś prawa do tego portalu? Wyjaśnij i nie będzie nieporozumień. Do tego czasu sama będę decydować, czy i co oraz gdzie będę pisać.
Gdybym była złośliwa - a wiadomo, że nie jestem :)) - to napisałabym ci: myślę, że taki antyojczyźniany idiota nie może nic na temat patriotyzmu zrozumieć. Ale tego nie piszę. Widzisz teraz różnicę między nami w pojmowaniu patriotyzmu - i nie tylko:))) ?
czasem trzeba przesunąć siedzenie trochę do przodu lub do tyłu (chodzi o kąt pod którym zgina się kolano), i ustawić je na odpowiedniej wysokości
co do jazdy to akurat można ładnie obciążyć kolana (lubi się to zbiec z ustawieniami siedzenia) forsując je zwyczajnie
napisałaś wcześniej, że gmina zanim dostanie dofinansowanie musi kredyt wziąć na budowę - bez dofinansowania o które faktycznie dopiero później można wystąpić (wyobraź sobie jaka krytyka by była, że unia niegospodarna jest i jak łatwo ją okraść gdyby dawała pieniądze z góry) i tak gmina musiałaby wystąpić o kredyt i oprócz odsetek, musiałaby jeszcze całą kwotę spłacić
natomiast co do unii to się upieram przy swoim. Uważam, że unia podporządkowuje sobie niektóre (prawie wszystkie oprócz jednego?) państwa i działa niezgodnie ze statutem (konstytucją), co jest możliwe - ponieważ istnieje możliwość interpretacji przepisów prawnych. Nie jestem przeciw unii i uważam, że L.Miller - choć zapłacił za to każdą cenę - zrobił dobrze nie kłócąc się o drobiazgi i umożliwił tym samym przyjęcie nas do unii. Nie jestem też przesadną nacjonalistką, jestem ciekawa innych ludzi i ich zwyczajów. To, o co chodzi mi w tym momencie jest, że Polacy zbyt łatwo wyrzucają nasze polskie tradycje, zbyt łatwo godzą się na to, by ich samych i naszą Ojczyznę określać nieodpowiednio. Co innego nie upiększać przeszłości, co innego ją zakłamywać. Ja mam wrażenie, że przeszłość jest zakłamywana, bo tamte czasy to ja znam z autopsji. Rzecz jasna ze swego podwórka i pod swoim kątem widzenia, ale to nie oznacza przecież, że kłamię, bo inni widzieli co innego. Pół biedy, gdyby mówili o sobie i swoim życiu, ale oni operują abstrakcjami, kimś/czymś, o kim/czym słyszeli lub wydawało im się, że słyszeli. Jest to wielce krzywdzące dla ludzi, którzy z wiarą w przyszłość i uczciwie pracowali na rzecz kraju. Temu sprzeciwiam się kategorycznie. Uważam, że w unii, jak i zresztą wszędzie, są różne nurty wzajemnie się zwalczające, czy usiłujące się wysadzić z siodła. Pomiędzy nimi są ludzie, którym jest w zasadzie wszystko jedno, kto, byle oni mieli to, co mają. Stanowią ci ludzie pole do manewrów politycznych, bo nie są oni w stanie jasno i na stałe się zdeklarować. Dlatego patrząc z jednej strony wydaje się być korzystne, ale z drugiej już takie nie jest. Unia jest bardzo niegospodarna, czego przykładem są biurowce, w których każdy pokój biurowy ma przyległą łazienkę. Nie widziałam na własne oczy, ale czytałam. Poza tym unijna biurokracja jest niemożliwie rozbudowana i kompetencje urzędników zachodzą na siebie, co umożliwia tzw. spychoterapię, tzn. nie ma konkretnej odpowiedzialności personalnej za podejmowane decyzje. ONZ też jest tak zbudowany i dlatego ludzie tam pracujący raczej dbają o utrzymanie własnych stanowisk, a mniej ich interesuje po co oni tam właściwie są. Jest to w ogóle jakby powszechną chorobą ludzi pracujących za biurkami. Są to moje obserwacje.
Gdyby gmina przedstawiała unii jedynie projekt do zatwierdzenia i dostałaby na jego realizację pieniądze, to byłoby według mnie uczciwsze niż obecne tzw. procedury. Na odsetkach z kredytów zarabiają banki. Więc dlaczego miałoby to być w interesie unii, by one na każdym projekcie coś zarobiły? Nie powinno być, a jest, skoro jest stosowane. Składki państw członkowskich unia też przecież "trzyma" gdzieś w bankach i ma z tego procent. Te procenty to w ogóle jakaś paranoja, bo nie stoi za nimi produkt rzeczywisty, lecz jest to zwykłym dopisywaniem zer za byle jaką cyfrą, a przez to i siła nabywcza pieniądza jest mniejsza, i wciąż muszą ludzie pracować coraz więcej na w sumie to samo.
W sytuacji obecnej można jednak powiedzieć: dobrze, że jest unia, dobrze, że ludzie mogą znaleźć pracę choćby za granicą. I jest jakby mniej istotne, co jest obecnie, bo to już znamy i jakoś nauczyliśmy się z tym żyć, lecz ważniejsze jest to, co z tego wyniknie, w którą stronę to wszystko pójdzie.
Czy istnieje jakaś zasada, pod jakim kątem powinny się zginać kolana, żeby było OK, czy decyduje własne poczucie komfortu?
http://www.wrower.pl/sprzet/siodelko/siodelko.php
na tej stronie całkiem dobrze to opisali, generalnie potrzebujesz kogoś (zgodnie z instrukcjami do znalezienia na youtube) kto ciężarkiem na sznurku sprawdzi czy wszystko jest we właściwej pozycji
jeśli jakieś dopasowanie okaże się konieczne różnicę w jeździe powinnaś poczuć natychmiast, praca mięśni stanie się bardziej wydajna, komfort jest też ważną wskazówką, a konkretnie jego brak w razie czego :)
co do unii to jak wszystko ma swoje wady i zalety, ważne wiedzieć jak to usprawnić, a wiedzieć to działać
tu jest lepszy i bardziej szczegółowy link, nie wiem jak stoisz z angielskim ale siodełko ustawia na początku i powinno być łatwe do zrozumienia
http://www.youtube.com/watch?v=FAl_5e7bIHk
przepraszam, idę do okulisty :)
nie szkodzi:) Nie mam nic przeciw temu, żeby i nana miała sprawne kolana, nawet jeśli uważa, że Nasz Naród (przez duże N) bez wrednej Unii to dopiero by prosperował:)
Moje obserwacje są inne. Przy wszystkich wadach Unii (np. biurokracja) to jej organy są jedyną instancją, która (czasem...) może zapanować nad polskim bezhołowiem i polskimi przekrętami. Przykład: tzw. obwodnica pozamiejska w Warszawie, która de facto będzie obwodnicą śródmiejską - ma przebiegać przez gęsto zaludnione Bemowo, Ursynów itp. Projekt jest b. drogi (konieczność drążenia tuneli, budowy wielopoziomowych skrzyżowań itp.) A jednak klepnięto właśnie ten, a nie znacznie tańszy i logiczniejszy, prawdziwie pozamiejski. Sądzicie, że taki numer przeszedłby np. w Szwecji, o której mowa w tym wątku??? Albo w Niemczech???
Jedyne, co pozostaje nieszczęsnym mieszkańcom, skazanym na życie w sąsiedztwie autostrady, to oprotestowywać w Komisji Europejskiej poszczególne odcinki inwestycji, powołując się na naruszenia prawa. I zdarza się, że wygrywają, powodując przynajmniej opóźnienia w realizacji. I licząc, że co się odwlecze... Bo w Polsce - nikt się nawet nie zająknie o tym komunikacyjnym absurdzie. Ani politycy, ani prasa tego nie tykają, a protestujący to oczywiście wredni ekolodzy, co szkodzą postępowi i modernizacji...