Nie ma to jak sobie ulżyć poprzez pisanie.
Czy "stary oblech" znamionuje swoiste cięcie epistemologiczne w polskim dyskursie krytyki feministycznej?
czy może ktoś mi powiedzieć, co stało się z blogiem Magdaleny Goetz?
Autorkę przepraszam, że tak zupełnie nie w temacie, ale mam chwilowo short attention span i mogę naraz przeczytać góra jeden akapit:) Postaram się nadrobić, bo rzecz wydaje się ciekawa.
Zgadzam się z autorką.
Na Boga, dlaczego takie teksty się ukazują?
Równi w łóżku. Uprzedmiotowienie jako gwałt (sic!). Ademokratyczny seks.
Zła jest cielesność, oj zła. Za dużo w niej uprzedmiotowienia. A ten seks, Panie, straszny. Bo gdzie tu miejsce na demokrację?
Dlaczego autorka bredzi o solidarności nasieniowodów, walce o Polskę i dominacji tego typu wypowiedzi w mediach, skoro taka obrona była wygłaszana przez nielicznych idiotów-artystów (zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety), nie mówiąc o tym, że cała konserwatywna prawica np. w osobie Migalskiego z PiSu zmieszała za te wypowiedzi środowisko artystyczne z błotem?
Przepraszam, bo pogubiłem się w postmodernistycznym bełkocie. Chciałym wiedzieć, co cały ten relatywistyczny, autoerotyczny dyskurs, w dodatku antymęski (bo lekką ręką wrzuca wszystkich mężczyzn do esencjalistycznej kategorii 60-), robi na portalu lewicowym?
Wykorzystywanie w seksie jest sednem seksu - wzajemne czerpanie 'zmysłowych korzyści'. To, że komuś się nie podoba, że to niedemokratyczne, to już sprawa dla psychiatry.
***
Jak w ogóle można cokolwiek mówić o gwałcie, lub rzekomym gwałcie, "abstahując od tego, co się stało"?! To chyba jakaś nowa gra: "kto będzie więcej pieprzył o postnowoczesności nie przejmując się niczym poza samym/ą sobą"?
To może w ogóle zaczniemy abstrahować od wszystkiego i po prostu zrelatywizujemy się do 'polskiej definicji gwałtu' - co tam europejska i amerykańska. I polecimy wszystkim mężczyznom wziąć potężną dawkę estrogenu - przecież nie każdy facet dożyje sześćdziesiątki, więc rach ciach i po krzyku.
***
I jeszcze jedno. Wrzucanie do jednego worka czasów, kiedy dzieci 12-letnie odbywały stosunki seksualne nie ma nic wspólnego z "gwałtami na nieletnich", bo odbywało się to w ramach zaślubin, a te ostatnie tylko dlatego tak wcześnie, że nie istniało w ogóle dzieciństwo, które weszło do kultury euopejskiej w, cirka, połowie XVII wieku. Porównanie skoków w bok z legalnymi wówczas małżeństwami z dziećmi jest więc nie na miejscu i świadczy źle o tym, kto taki relatywizm historyczny głosi.
z niewoli testosteronu może tylko genetyka lub zabiegi w rodzaju podawania hormonów żeńskich w pożywieniu (kurczaki, wieprzowina) czy wodzie.
Na to z kolei lekarstwem jest in vitro.
Choć za Żuławskim nie przepadam, to po takim tekście człowiek zaczyna myśleć, że to kolejne mniejsze zło.