Gdybym pociągał sznury wielkich dzwonów
To bym z nich dobył najwyższego tonu
I biłbym, biłbym na trwogę
A dzwoneczkami na błazeńskiej czapce
Swój kaduceusz mając za doradcę
Kogóż przestrzec ja mogę?
Prawna możliwość renegocjowania kontraktów zawartych na podstawie zamówień publicznych da im więcej niże te grosiki, na które się zgodzili. Zresztą nie na nich zarabiają lecz na godzinach nadliczbowych, za które z reguły nie płacą. Natomiast możliwość zmiany umów otwiera studnie bez dna. Miejmy jednak nadzieje, że jakieś dno ustawa wyznaczy, bo inaczej budżet topniał będzie jeszcze szybciej niż teraz, bez żadnego społecznego pożytku.A poza tym uznanie dla redakcyjnego komentarza. Oddaje to, co w rzeczywistości się dzieje.
"Związkowcy chcieli także rozmawiać o stworzeniu mechanizmu, który pozwoliłby na utrzymanie płacy minimalnej na stałym poziomie 50% średniej krajowej, lecz zdaniem wiceministra pracy Radosława Mleczko podejmowanie radykalnych decyzji w tej sprawie byłoby przedwczesne. Pracodawcy określili te dążenia jako nieracjonalne"
Wg kapitalistów podwyższanie płacy minimalnej w sytuacji, gdy wynajęcie mieszkania to koszt min. 1000-1200 zł + rachunki jest nieracjonalne. Racjonalne za to jest zapewne stałe zmniejszanie się udziału płac w PKB oraz wzrost wydajnosci pracy, który nie pociaga za sobą wzrostu płac. Burżuje prezentują racjonalność na poziomie pensjonariuszy zakładu w Tworkach.
Czyli 1038zeta na renke full wypas!
Proponuje tuskowi wyżyć za te grosze!
to oferowanie umowy o pracę na kwotę 1317 zł brutto (płaca minimalna), a resztę - czasem kilkukrotnie więcej - pracownik dostaje pod stołem. Pracodawcy nazywają to "premią", choć stanowi ona stały dodatek do legalnej pensji. Wszystko po to, by radykalnie zmniejszyć obciążenia na rzecz ZUS i skarbu państwa.
Kiedyś widziałem umowę o pracę na stanowisku głównego specjalisty zatrudnionego w jakiejś prywatnej firmie na pełny etat. Firma mieści się w Warszawie. Płaca głównego specjalisty wynosiła...1317 zł brutto. Urząd skarbowy i PIP są bezradne, bo pracownik mówi, że chce pracować na tak odpowiedzialnym stanowisku za 900 zł "na rękę".
Najczęściej jednak pracownik nie dostaje NIC pod stołem.
Często dostaje. Z prostego względu - w większości branż nikt za pensję minimalną pracy się nie podejmie.
że do 2011 r. zostało jeszcze prawie 4 mies., a ceny podstawowych artykułów i usług rosną w zastraszającym tempie. Zanim nadejdzie 2011 r. i rzeczona podwyżka płacy minimalnej, już dawno zeżrę ją inflacja.
nie wiem, w jakim kraju mieszkasz, ale w tym, który ja widzę na codzień umowa o pracę na pełny etat nawet za płacę minimalną to prawdziwy rarytas. Dominują staże za ok. 700 zł z Urzędów Pracy, robota na czarno oraz na umowy cywilnoprawne.
Nie ma innej rady. Należy skończyć z tą farsą i natychmiast podwyższyć płace minimalną do poziomu 68% przeciętnego wynagrodzenia, czyli ok. 2300 zł (średnia płaca wynosi obecnie 3400 zł). Należy też skończyć z ustalaniem płacy minimalnej "za etat", a zacząć za godzinę, by burżuje przestali zatrudniać na umowę zlecenie, by wykpić się od płacenia ustawowego minimalnego wynagrodzenia. Tak więc, by miesięczna minimalna płaca wyniosła 2300 zł, godzinowa stawka powinna zostać ustalona na poziomie nieco ponad 14 zł.
Tylko czy spodoba się politykom, którzy wyzwolili nas od kaczofaszyzmu?
http://www.rp.pl/artykul/535966-Gigantyczny-krzyz-zjednoczy-wiernych-.html
Masz rację. Częstym przypadkiem są też umowy śmieciowe czy korzystanie z agencji pośrednictwa pracy - pracownik paradujący w uniformie z logiem danej firmy tak naprawdę nie jest jej pracownikiem. Niemniej w Radomiu, inaczej niż w Warszawie, z pośredników niezbyt często się korzysta. Częściej daje się pracę "na czarno" lub pracę czasową na etat z płacą minimalną. W handlu, a taki w Radomiu przeważa, płaca minimalna to jest to, co pracodawca rzeczywiście płaci. W budownictwie trzeba już dać od siebie coś pod stołem, nie da się zatrudniać ludzi z płacą minimalną.
Oczywiście wszyscy też chcą mieć stażystów. Najlepiej gdyby można było w nieskończoność wymieniać jednego stażystę na następnego, w czym bazują nie tylko firmy prywatne ale i również budżetówka (znajomki nie muszą z reguły zaczynać od stażu, żeby zaczepić się gdzieś na jakimś stanowisku). Szczytem chamstwa i perfidii są żądania od stażystów, by pracowali np. 6 dni w tygodniu - również w sobotę - wbrew umowie zawieranej przez pracodawcę z PUP. Oczywiście bez dodatkowego wynagrodzenia.
14zl?rany gdzie wy mieszkacie?tam ktos cos sprzatal za jakies grosze tu stawka 14 zl za godzine?jak bylem ostatnio przejazdem w polsce na pln jechalem do obwodu to widzialem ze ceny tak wiele sie nie roznily od np.niemieckich czy dunskich albo francuskich.za 14zl na godzine to by mnie sie nie chcialo takiego pracodawcy nahajem okladac :)
Dokładnie tak jak mówisz, tylko nie ogranicza sie do prywaciarzy. państwówki w tym też celują. Miałem przyjemność pracować w dużym koncernie należącym do państwa, gdzie, wiem przypadkowo, płace zasadnicze były zasadniczo... niskie. Ale, tyle rodzajów premii, nagród, bonusów, dofinansowań i zapomóg co tam było to nie ma w zadnym innym zakłądzie, może poza kopalniami. Oczywiscie zapomogi i dofinansowania już nie opodatkowane, albo bez zus, albo jedno i drugie.
"Najlepiej gdyby można było w nieskończoność wymieniać jednego stażystę na następnego, w czym bazują nie tylko firmy prywatne ale i również budżetówka"
To prawda.
"Szczytem chamstwa i perfidii są żądania od stażystów, by pracowali np. 6 dni w tygodniu"
To już kur..stwo, z takim czymś się nie spotkałem na szczęście.
Poza tym chciałbym zobaczyć jak za te 1408zł żyją tuski, kulczyki, urbany czy inne wadimy.
pelna zgodna, placa minimalna powinna byc za godzine, gdyz obecnie jest to minimalny wymiar czasu pracy. moze ktoras partia umiesci ten postulat w swoim programie wyborczym, choc nie liczylbym na baleronow z LSD.
Stawka godzinowa, tak jak to ma miejsce w Irlandii czy Wielkiej Brytanii, to bardzo sluszny postulat.
boleśnie prawdziwy