@"jakoby Polacy od zawsze byli narodem konserwatywnym, obdarzonym mentalnością rodem z głębokiego średniowiecza."
Gdyby odjąć słowo 'jakoby' zdanie nabrałoby sensu.
Autor popełnia dosyć śmieszną nadinterpretację przyrównując Abramowskiego do jakiegoś pop idola którego się jest fanem niczym Michala Jacksona. Odwoływanie się do pewnych tradycji czy myśli nie oznacza, że się jest fanem poszczególnych osób które z tymi tradycjami były związane. Fakt, że Abramowski zajmował się budową ruchu spółdzielczego budzi zainteresowanie anarchistów tym co pisał i robił w tym temacie, podobnie jak cała tradycja tego ruchu. Do tego jest cały szereg nazwisk związanych z tym nurtem, wiele organizacji do których tradycji anarchiści się odwołują.
tekst. "Obywatel" jakiś czas temu przypomniał o nacjonalizmie Abramowskiego, przedrukowując "Pomniejszycieli ojczyzny".
Tekst wyważony, a konkluzje bardzo dobre, deklaracje autora zgadzają się z myślą tekstu.
Skądinąd obalanie mitów nt. Abramowskiego bardzo potrzebne, z tym ciągłym myleniem państwa w ogóle i caratu jest dokładnie tak, jak Kuligowski pisze.
Ja się nie identyfikuję z Abramowskim, ani nie uważam go za swojego idola. To że działał w ruchu spółdzielczym to dla mnie stanowczo za mało. PSL też działał, prezydent Wojciechowski też działał i co z tego? To też ma być idol anarchistów?
W moim przekonaniu twórczość Abramowskiego ma wartość już wyłącznie historyczną.
Swoją drogą widzę, że autor jest mocno pod wpływem Obywatela. To to środowisko i niektórzy jego fani próbowali wmówić, że skoro niektórzy anarchiści interesują się Abramowskim (który anarchistą nie był przecież), to znaczy że anarchizm może być patriotyczny, bo Abramowski coś o patriotyzmie pisał. Taka logika pokrętna :-).
polega również na tym, że autor nie bardzo chyba rozumie, że anarchistyczne odwołania do Abramowskiego to nie to samo co w przypadku np. trockistów i Trockiego oraz Lenina. Anarchiści nie odwołują się do całokształtu, tworząc z obiektu odwołań idola, który prawie nigdy się nie mylił, wszystko przewidział i był bez skazy (wyraźnie widoczne u wielbicieli Lenina czy Trockiego).
Rzeczowy tekst. Ale sugestia, by anarchiści zajęli się dorobkiem przedwojennych syndykalistów to kula w płot, bo akurat ci syndykaliści byli dużo bardziej nacjonalistyczni od Abramowskiego. ZZZ-ZSP to według obecnych kryetriów nieomal faszyści.
Taka osmoza anarchistyczno-patriotyczna to nie tylko Abramowski ale też np. Connolly (swego czasu w IWW) Landauer czy... Waluszko (że nie wspomnę już anarchistów koreańskich). W pewnym sensie wpisywał się w to też etnoregionalizm Proudhona czy antysemityzm Bakunina. Choć w zasadzie po co o tym wspominać. Wiadomo, że prawdziwy anarchizm zaczyna się od Xaviera. ;)
Inna kwestia dotyczy tego, czy Abramowski był anarchistą. Gdyby ograniczało się to do działalności spółdzielczej to na pewno nie. Ale Abramowski chciał swoim kooperatyzmem zastąpić państwo. Jasne, że przewidywał istnienie jakiegoś szczątkowego aparatu przymusu ale z tego co sie orientuję, to nawet Xavier nie przewiduje całkowitej rezygnacji ze stosowania przymusu (czy to nie z niego się śmieją, że jest zwolennikiem "państwa anarchistycznego"? ;)).
I na koniec: zabawne jest traktowanie tekstu "Pomniejszyciele ojczyzny" jako dowodu na "nacjonalizm" Abramowskiego. Ten tekst był akurat polemiką z nacjonalizmem endeków.
Anarchizm nie zaczyna się od XaViERa, ani na nim nie kończy. Natomiast Bakunin w takim samym stopniu był antysemitą w jakim był antysemitą Marks. Po drugie pojedyncze poglądy osób na różne sprawy, czy to XaViER-a, czy to Bakunina, czy Proudhona nie mają znaczenia dla anarchizmu. Anarchizm, to przede wszystkim ruch, a nie filozofia, która wyskoczyła z głowy Waluszki czy Bakunina. Teksty teoretyczne mają znaczenie o ile mają przełożenie na konkretne działanie, albo z niego wynikają.
Anarchizm zaś nigdy nie był ruchem patriotycznym, etnopluralistycznym czy co by tam publicyści Zakorzenienia chcieli z niego zrobić. Sami widzicie - to sie nie udało mimo waszej ciężkiej pracy publicystycznej w Maci Pariadce i Innym Świecie. Może z MS-ami wam się uda. Socjalizm państwowy zawsze był podatny na patriotyczne czy nacjonalistyczne nawet skręty (wystarczy posłuchać bełkotu Chaveza, czy Castro). Nacjonalizm potrzebuje po prostu państwa, a socjalizm państwowy nadaje się do kultywowania narodowych mitów lepiej niż np. liberalizm, nie wspominając o anarchizmie, który najwidoczniej po prostu jest na to dość odporny.
Żaden trockista nie twierdzi że Lenin i Trocki byli bez skazy. Jeśli tak to czemu Trocki przez 14 lat swojego życia walczył z Leninem?
Problem polega na tym że socjaliści utopijni żyjący w czasach kiedy socjalizm utopijny był już melodią przeszłości, tacy jak Abramowski nie stworzyli żadnego konkretnego ruchu, organizacji mającej wpływ na bieg wydarzeń politycznych, dlatego pozostaje w sumie mało znaną postacią. Każdy wie kim był Lenin, ale mało kto wie kim był Abramowski, bo ten drugi niewiele w sumie osiągnął.
Dobrze że lokatorzy i spółdzielcy się organizowali, ale oddolna organizacja ludu nie potrzebuje ideologów, nazwisk. Można to sobie robić w każdym systemie i nie ma to wiele wspólnego z polityką. Dzisiaj też można sobie założyć spółdzielnie. I co z tego jak nie ma ona szans na rozwój wobec istnienia kapitalistycznych monopoli.
Spróbujcie założyć spółdzielnie produkującą mikroprocesory i zmierzyć się w grze rynkowej z Intelem i AMD. Sama oddolna samoorganizacja nie wystarczy, bo ta bez partii rewolucyjnej i zdławienia wyzyskiwaczy jest jedynie zjawiskiem w ramach istniejącego systemu, działającym lokalnie. To udowodnili w praktyce i w teorii Lenin i Trocki.
a Xavier wciąż na tropie urojonego spisku, w ramach którego agenci faszystów pracują w pocie czoła, żeby na manowce nacjonalizmu skierować prężne i istotne grupy, czyli kiedyś anarchistów, a dziś MS. Doprawdy, równie dobrze mógłbym w ramach działalności politycznej zajmować się kiszeniem ogórków.
A mówiąc serio: Abramowski właśnie dlatego jest wart dzisiaj czytania, że nie był ani anarchistą, ani typowym socjalistą, ani nacjonalistą, ani standardowym patriotą, ani spółdzielcą z "głównego nurtu" tego ruchu. Dlatego jego myśl jest wciąż świeża i inspirująca - i dlatego drażni wszystkich, którzy traktują rzeczywistość jako zestaw doskonale dopasowanych klocków do układania w taki wzorzec, jaki akurat jest w ich sekcie modny.
Panie Kuligowski, albo coś panu ten (jak mniemam Hubert) namotał w rozmowie, albo sam się pan zamotałeś ;)
Angka Leu, Ty się o Connolym uczyłaś w jakijś "wyższej szkole" PZPRu? A zdradzisz w której byli tak nędzni nauczyciele?
Nigdy nie twierdziłem, że anarchizm (jako całość) był ruchem patriotycznym. Natomiast przykładów na to, że w ramach tego ruchu byli różni ludzie czy nawet całe grupy wyrażający słabsze lub silniejsze sentymenty patriotyczne jest wystarczająco dużo (oprócz wymienionych powyżej też te o których wspominałem w czasie naszej niegdysiejszej korespondencji).
I może jeszcze jedno: jeśli Abramowski nie jest anarchistą, to po cholerę Warszawska Biblioteka Anarchistyczna nosi jego imię. :)
Ostap, to były tajne komplety Komitetu REwolucyjnych Trockistów-Internacjonalistów (w skrócie KRETYN, pardon: KReTIn). ;) Cieszę się jednak, że poznałem tam wiedzę, która cię olśniła. Ale co konkretnie? Informacja o związkach Connolly'ego z IWW (jest o tym bodaj nawet w Wikipedii) czy też o jego patriotyzmie? Jeśli to drugie, to wklejam poniżej jeden z tekstów Jamesa.
Hej, a może ty miałeś na myśli komika Billa Connolly'ego? :)
James Connolly
Patriotyzm i Praca
(1897)
Czym jest patriotyzm? Miłością do ojczyzny, ktoś powie. Ale co rozumiemy przez „miłość do ojczyzny”? „Człowiek bogaty”, mówi francuski pisarz, „kocha swój kraj, ponieważ uważa, iż ojczyzna zawdzięcza mu jego rolę, podczas gdy biedak kocha swój kraj bo wierzy, że jest mu winny szacunek”. Docenienie funkcji, którą zawdzięczamy naszemu krajowi, uważam za najważniejszy czynniki pobudzający patriotyzm, a nasza „ojczyzna”, właściwie rozumiana, nie jest po prostu plama na powierzchni Ziemi, z której wywodzi się nasz rodowód, ale obejmuje wszystkich mężczyzn, kobiety i dzieci naszej nacji, których zbiorowość jest powodem istnienia sfery politycznej. Prawdziwy patriotyzm poszukuje dobrobytu dla każdego w szczęściu wszystkich, i jest sprzeczny z egoistyczną potrzebą światowego bogactwa, które może być osiągnięte jedynie po przez zniszczenie mniej przychylnych śmiertelników.
Rzućmy światło na tą definicję, jakie są patriotyczne zadania posiadane przez bogatą klasę Irlandii? Procent tygodniowego wynagrodzenia w wysokości 1 funta, otrzymywany przez pracowników trzech królestw został określony w raporcie Izby Handlowej jako następujący: Anglia, 40; Szkocja, 50; i Irlandia, 78 procent. Innymi słowy mówiąc, trzech z każdego z czterech opłacanych robotników w Irlandii otrzymuje mniej niż 1 funta tygodniowo. Kto jest temu winien? Co ustala wysokość płac? Konkurencja pomiędzy pracownikami o zatrudnienie. Zawsze istniała nadwyżka bezrobotnych w Irlandii, i z tego też powodu Irlandzki pracodawca może czerpać korzyści z bezradności swoich biedniejszych rodaków i zmuszać ich do pracy za mniej niż otrzymują pracownicy w Anglii za to samo.
Pracownicy naszych miejskich korporacji i innych ciał publicznych w Irlandii są zmuszani przez należących do średniej klasy radnych miasta – ich rodaków – do akceptacji wypłat o 4 do 8 jednostek na tydzień mniej niż płacą korporacje angielskie w tej samej branży serwisu publicznego. Irlandzcy pracownicy państwowi kolei otrzymują 5 do 10 jednostek tygodniowo mniej niż pracownicy kolei angielskiej na tym samym oddziale, mimo, że akcjonariusze kolei Irlandzkich otrzymują większe dywidendy niż te wypłacane w najlepiej prosperujących kolejach angielskich. Taki sam stan rzeczy dominuje we wszystkich prywatnych przedsiębiorstwach w Irlandii. Bądźmy szczerzy. Nie ma kodeksu, nie ma siły posiadanej przez Ukrytą Radę, nie ma cywilnych ani wojskowych funkcji pod kontrolą Pierwszego Ministra, Szefa Policji, czy Sekretarza, które mogą, zmuszają, lub usiłują zmuszać klasę pracodawców do korzystania z przesyconego rynku pracy i używania go do obniżenia płac pracowników do obecnego poziomu przymierania głodem.
Dla chciwości naszej bogatej klasy, kierującej warunkami socjalnymi stworzonymi przez gospodarkę i kapitalizm, a utrzymywanymi przez obce wojska, taki wynik jest jedynym możliwym, i nie liczba protestów powinna przekonać rozumnych pracowników, że klasa, która tyranizuje ich do stanu przemysłowych niewolników może, w tym samym momencie, być ich przewodnictwem w kierunku narodowej wolności.
Prawdziwy patriotyzm poszukuje dobrobytu dla każdego w szczęściu wszystkich, i jest sprzeczny z egoistyczną potrzebą światowego bogactwa, które może być osiągnięte jedynie po przez zniszczenie mniej przychylnych śmiertelników. Misją klasy robotniczej jest właśnie nadanie patriotyzmowi tego wyższego, szlachetniejszego znaczenia. Tego może dokonać tylko klasa robotnicza, jako jedyna uniwersalna, obejmująca wszystko klasa, zorganizowana jako wyrazista partia polityczna, uznawana w Prawodawstwie za fundament naszego ekonomicznego gmachu i podstawę ożywiającą naszą politykę.
Stąd rozrost Irlandzkiej Socjalistycznej Partii Republikańskiej. Jesteśmy zdecydowani na narodową niezależność jako nieodzowną podstawę przemysłowej emancypacji, ale równocześnie postanawiamy zakończyć przywództwo klasy, której socjalna karta jest pochodną uścisku. Nasza polityka jest rezultatem długiej refleksji nad historią i specyficznymi okolicznościami naszego kraju. W niepodległym kraju wybór większości socjalistycznych reprezentantów do Legislatury znaczy podbój siły politycznej przez rewolucyjną partię, i w konsekwencji kontrolę wojskową i policyjną kraju, która zostaje następnie sojuszniczką rewolucji, zamiast jej przeciwniczką.
W pracy socjalnej odbudowy, która mogłaby się potem zakończyć, władza państwowa – stworzona przez posiadające klasy dla ich własnych celów – mogłaby służyć nowemu socjalnemu porządkowi jako broń w walce przeciw takim zwolennikom uprzywilejowanych porządków jak w dokładaniu starań do przeciwstawianiu się stopniowemu zaniku jej władzy.
W Irlandii nie będącej niepodległym krajem, wybór większości z socjalistycznych Republikanów mógłby, niestety, nie umieścić owoców naszego trudu tak łatwo w zasięgu ręki. Ale mógłby mieć inny, być może nie mniej ważny, efekt. Mogłoby to znaczyć, że po raz pierwszy w historii Irlandii wyraźna większość odpowiedzialnych wyborców narodu irlandzkiego – ludzi zdolnych do noszenia broni – zgłosiłaby w urnach swoje pragnienia separacji od Imperium Brytyjskiego. Taka decyzja, powstała nie we wzburzeniu i, zbyt często, zmiennym entuzjazmie potwornych spotkań, ale w zrównoważonej atmosferze i w sądowej ciszy kabin wyborczych, mogłaby zadzwonić jak wrzask trąbki w uchu jednakowo naszym władcom, jak i przeciwnikom imperialnego systemu brytyjskiego. Nie mogłoby to przetrwać takiej konsumpcji. Przeciwnicy mogliby zatem odczytać werdykt, jako żarliwy apel z kabiny wyborczej o pomoc przeciwko ciemięzcom, moralne powstanie irlandzkich ludzi, które niewielka ilość wojska i materiałów wojennych może zmienić w militarną insurekcję, która mogłaby wyczerpać domowe siły imperium i oddać jej jako łatwą zdobycz zagranicy. Jak długo taki apel może być lekceważony?
Tymczasem, nie ma chwilowego lekarstwa na nasze cierpienie, żadnego materialnego dobra, które Parlament może przyznać, które nie było by wymuszone przez strach przed rewolucyjną partią usiłującą stworzyć sytuację jaką opisałem, wcześniej niż przez jakąkolwiek akcję nawet najbardziej zdeterminowanego Domu Prawa lub innej konstytucyjnej partii. W ten sposób, podobnie dla obecnych korzyści i przyszłej wolności, polityka rewolucyjna jest najlepsza. Partia kierująca zaledwie polityką Republiki i postępująca na takich zasadach, zawsze mogłaby być zagrożona przez niebezpieczeństwo, że jakiś przenikliwy angielski Mąż Stanu, może przez odegranie kłamliwego wymiaru Domu Praw, zdezorganizować siły Republikańskie przez ukazanie koncesji, dopóki moment krytyczny nie minie. Ale Irlandzka Socjalistyczna Partia Republikańska, przez przyciągnięcie uwagi do zła nieodłącznego w takim systemie socjalnym, jakim Imperium Brytyjskie jest, ale najważniejszym politycznym znakiem, tworzącym jej propagandę na niezadowolenie z socjalistycznej nieczułości, która zniknie tylko wtedy gdy Imperium przestanie istnieć, i w ten sposób zaszczepi w swoich wszystkich naśladowcach nieśmiertelną, niezniszczalną nienawiść do wroga, pozostanie niezmienną i nie zmiękczoną przez jakikolwiek pomyślny system politycznej iluzji w ogóle.
Republika Socjalistyczna Irlandii musi zatem zebrać płacz wszystkich obywateli, którzy pragną zobaczyć zjednoczenie i triumf Patriotyzmu i Pracy.
Mi się wydaje, że fakt, iż Abramowski nigdy nie uważał się za anarchistę, największy wpływ miało to, że w jego czasach słowo "anarchista" znaczyło właściwie tyle co terrorysta. Abramowski nigdy nie popierał terroryzmu i dlatego też nie uważał się za anarchistę. Dziś, gdy ruch anarchistyczny jest czymś diametralnie różnym od tego czym był na przełomie wieków i gdy anarchiści odwołują się raczej do syndykalizmu, którego wielkimi chwilami była hiszpańska wojna domowa, albo chcą tworzyć swoje "alternatywne społeczeństwo" na skłotach i koncertach punkowych, a historia Narodnej Woli i podobnych jej organizacji jest raczej odstręczająca, Abramowski rzeczywiście jest im bliski. Jeśli dodamy do tego, że anarchizm oznacza dziś dla wielu synonim alterglobalizmu, a konkretne lokalne inicjatywy, które można nazwać anty- bądź alterglobalistycznymi, są zazwyczaj aktami samoobrony ze strony społeczności będących ofiarami neoimperializmu, to pomysły Abramowskiego mogą być współczesnym anarchistom bliskie. Krótko mówiąc, wydaje mi się, że może za życia Abramowski nie był anarchistą, ale dzisiaj nim jest. Staraj się myśleć bardziej dialektycznie Piotrze ;)
Stwierdzenie, że antysemityzm Bakunina nie różnił się niczym od antysemityzmu Marksa jest dowodem skrajnej ignorancji. Ten ostatni rzeczywiście nie miał najlepszego zdania o Żydach i można u niego znaleźć wypowiedzi, na które nie ma usprawiedliwienia, jednak jego antysemityzm miał zupełnie inną naturę - był przede wszystkim antyjudaizmem, tzn. wiązał się przede wszystkim z niechęcią do judaizmu jak religii narodowej, która wytwarza specyficzną plemienną mentalność i każe ludziom żyć w kulturowym getcie - Marks jako człowiek światowy i kulturalny oraz internacjonalista, a zarazem z urodzenia Żyd, zwyczajnie gardził tak rozumianym żydostwem i taki jest sens jego najpopularniejszego antysemickiego wybuchu jakim było "W kwestii żydowskiej". Nie mówię, że należy zgadzać się z Marksem, osobiście nie sądzę żeby nacjonalizm bezpośrednio ubrany w szaty religii narodowej (oprócz judaizmu będzie to także hinduizm) był czymś gorszym niż - tak częste - nie zdeterminowane przez samą religię połączenie nacjonalizmu z religijnym fanatyzmem. W przypadku Bakunina sprawa wygląda inaczej, gdyż jego antysemityzm był dokładnie taki sam, jak ten prezentowany przez nazizm, tzn. łączył czysty rasizm - chyba dla nikogo nie jest tajemnicą, że Bakunin był panslawistą - z wizją Żyda lichwiarza, bankiera oraz nadwornego Żyda - sojusznika skorumpowanej władzy. Była to dokładnie to samo co później prezentowała nazistowska propaganda. Być może z tego wynikał też fakt, że Bakunin wpadł w pewnym momencie na pomysł, aby wszystkich Żydów po prosu wyrżnąć, co - o ile mi wiadomo - nigdy nie przydarzyło się Marksowi.
Bakunin protoplastą nazistów. Różne rzeczy już o nim czytałem ze strony marksoidów, ale to jest dla mnie pewna nowość :-). Rozwijacie się. Już było o tym, jak to Machno jadł Żydów na śniadanie i kolację. Teraz, że Bakunin to kumpel Hitlera. Rozwijacie się towarzysze. Ten portal nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, jeśli chodzi o komentujących.
Ale dobrze, przyjmijmy że Bakunin to naziol. Jaki to jednak ma związek z anarchizmem?
Ależ nie ma żadnego. Ja sam właściwie jestem skłonny nazywać się anarchistą, choć dla spuścizny teoretycznej Bakunina nie mam żadnej sympatii ani szacunku, do Marksa zaś ogromny. Uważam po prostu, że miłośnicy Bakunina zazwyczaj dzielą z nim prymitywizm myślenia, który prowadził go do takich a nie innych pomysłów. Poza tym, wcale nie powiedziałem, że Bakunin był prekursorem nazizmu, stwierdziłem tylko, że dzielił on z nimi pewien rodzaj antysemityzmu, który był wówczas dość powszechny w Europie i wyciągał podobne wnioski (uznał, że należy dokonać eksterminacji Żydów). Z pewnością ani ich nie inspirował, ani nie dzielił wizji społeczeństwa, jedyne co ich łączyło, to ciasnota myślenia.
Może byś tak jakieś źródła podał do tych rewelacji a propos eksterminacji wszystkich Żydów?
to Bakunin miał wystarczająco subtelny umysł, żeby wytknąć oczywiste zagrożenia w teorii i praktyce Marksa z którymi sam Marks musiał się liczyć (i za co szczerze Bakunina nienawidził), choć nigdy się do tego nie przyznał, tak samo jak nie przyznał się ile zawdzięczał Proudhonowi i Stirnerowi.
...i żeby uwierzyć Niczejewowi, że ten stworzył w Rosji spisek, który był o krok od obalienia caratu ;)
co za niedopatrzenie! chyba jedynie roztargnieniem autora można tłumaczyć to, za ten krótki, jakże "rzeczowy" komentarz anarchobiblijny o złym-niewdzięcznym Marksie i dobrym-przewidującym Bakuninie nie kończy się hebrajskim "amen".
Rote, jak zwykle wiara religijna zaczadza ci umysł i uniemożliwia czytanie ze zrozumieniem. Ja nie klęczę przed Bakuninem, tak jak ty przed Marksem a zwłaszcza Althusserem. Bakunin mylił się w wielu rzeczach, ale akurat w paru wypunktował Marksa bardzo celnie - zwłaszcza jeśli chodzi o jego zalecenia praktyczno-polityczne. Sfera teoretyczno-krytyczna dotycząca np. analizy kapitalizmu to zupełnie inna sprawa i w zasadzie zarówno dla ruchu komunistycznego w wydaniu marksistowskim (jako ruchu masowego), bez istotnego znaczenia, tak samo jak wywody Bakunina na temat Żydów.
Kapitał przeczytało może promil ludzi zorganizowanych w tym ruchu, a promil tego promila w ogóle zrozumiał o co w tym chodzi. Tutaj dyskutujemy o ruchu i wpływie świętych pism nań. Święte pisma teoretyczne Bakunina czy święte pisma teoretyczne Marksa (już nie wspomnę o jego uczniach i kontynuatorach) miały w moim przekonaniu marginalny wpływ na bieg wypadków. O wiele większy miała ich praktyczna działalność, rozpiżdżenie Międzynarodówki, mania prześladowcza Marksa na punkcie Bakunina, czy mania Bakunina na wieczne robienie powstań (aż w końcu zrozumiał, że to do niczego nie prowadzi, niestety na starość) itp.
Dlatego ja mam dość luźny stosunek do świętych mężów zarówno marksizmu, jak i anarchizmu. Uważam je za ciekawy, ale dla mnie nie tak interesujący temat, jak historia ruchów społecznych i politycznych. Podsumowując - rola intelektualistów, a konkretnie rola ich pracy teoretycznej, jest stanowczo przeceniana.
Bracie Xavierze, gorliwość twych interpretacji jest godna pochwały, lecz gorliwość, nawet najżarliwsza, nie zastąpi myślenia. Czyżby po raz n-ty Twoje anarchozaślepienie nie pozwoliły Ci dostrzec kpiarskiego, a nawet humorystycznego tonu mojej wypowiedzi? Cóż mogę odpowiedzieć? Dobrze, że jesteś!