Stopa życiowa i styl życia polskiego kleru rzymskokatolickiego, szczególnie biskupów, to rzeczywiście wręcz zboczenie na tle doli milionów bezrobotnych i ubogich. Dobrze, że Jezus wstąpił do nieba, inaczej by się w grobie przewracał.
Prawie jak w międzywojniu. Wtedy też potęga kleru była olbrzymia, niezachwiana, co niestety wynikało z przyzwolenia kolejnych polskich władz na taki stan rzeczy.
Wtedy (w II RP)mieliśmy silną prawdziwą lewice,dzisiaj musimy wszystko budować od podstaw bo SLD i SDPL zmienia "poglądy" w zależności od koniunktury.
W "Przedwiośniu" jest zdanie, że średnia życia robotnika wynosi 34 lat, a księdza - 70. No, być może padają tam nieco inne liczby, dokładnie nie pamiętam, ale rozbieżność jest znacząca. Ciekawe, jak wygląda to obecnie, bo chyba nie często spotyka się księży umierających w wieku np. 50-60 lat, co w tzw. klasach niższych się zdarza.
Co takiego tkwi w Polakach, że dają się wodzić za nos przez kler. Przecież inne narody już dawno poradziły sobie z tym problemem a my dalej tkwimy w średniowieczu.
Najbardziej denerwuje mnie to, że 98% Polaków przechodzi przez ręce kleru. Mówimy tu o chrzcie, komunii, bierzmowaniu, religii, mszy niedzielnej itp. i co za produkt mamy na końcu; naród prymitywny o zerowej empatii, bandytyzm, chamstwo, nietolerancja, oto owoce chrześcijańskiego wychowania.
Szkoda,że towarzysza ten temat nie zainteresował. Myślę, że jest dużo ważniejszy i przynosi znacznie większe dramaty, niż ten o którym mowa w tym salonowym artykuliku.
Tu się chyba towarzyszu SOCJALISTO
to jest recenzja książki...